Rak z PRZERZUTAMI❗️Moja malutka córeczka UMIERA na moich oczach❗️Błagam Cię o ratunek!
PILNE! Moja córeczka umiera na moich oczach... Arinka ma zaledwie 2 latka, a przyszło jej zachorować na jednego z najgroźniejszych, najbardziej agresywnych nowotworów dziecięcych - neuroblastomę IV stopnia! To rak, który atakuje tylko malutkie dzieci, jakby specjalnie wybierał tylko tych najbardziej bezbronnych... Patrzę w jej przerażone oczy, które nie rozumieją, dlaczego musi tak cierpieć. Ja też nie rozumiem... Błagam o pomoc! Nie da się opisać, jak to jest - być rodzicem tu, na onkologii... Staramy się stworzyć naszym dzieciom namiastkę normalności, ale normalnego życia to nie przypomina... Wszystko pachnie strachem, tym najgorszym - o życie własnego dziecka. Najbardziej boimy się widoku pustego łóżeczka... To oznacza, że dla niektórych walka już się skończyła. Czy tak będzie z Arinką? Nie chcę nawet o tym myśleć... Arinka urodziła się zdrowa. Kiedy przyszła na świat - taka malutka, krucha i bezbronna księżniczka - w jednej sekundzie rozkochała w sobie mnie, żonę i wszystkich na sali... Kiedy wróciliśmy do domu, cieszyliśmy się, że mamy dar, jakim jest zdrowe dziecko. Teraz, w szpitalu, widzę, jak byliśmy naiwni... Zachowanie córeczki nagle się zmieniło, gdy miała 4 miesiące... Zrobiła się płaczliwa, rozdrażniona, marudna, nie chciała jeść. Żona cały czas powtarzała, że coś jest nie tak. Poszliśmy do lekarza, dla świętego spokoju zgodził się zrobić USG, chociaż uważał, że przesadzamy. Kiedy jednak robił USG, zamilkł, jego twarz zmieniła się diametralnie. Na badaniu zobaczył guz. Później dowiedzieliśmy się, że nowotwór był już w IV, najgorszym stopniu zaawansowania i zdążył dać już przerzuty... Gdyby Arinka trafiła do szpitala kilka tygodni później, dziś nie byłaby w szpitalnym łóżeczku, ale na cmentarzu. Pół roku swojego życia Arinka obchodziła już jako jedna z pacjentek oddziału onkologii, jeden z najcięższych przypadków nowotworu, jakim jest neuroblastoma... Pierwszą operację Arinka przeszła, kiedy miała 8 miesięcy. Nowotwór zajął całe lewe nadnercze, dlatego usunęli go razem z guzem. Czekaliśmy na dobre wiadomości. Niestety, dowiedzeliśmy się, że choroba postępuje i przerzuty tylko rosną... Pojawiły się też nowe ogniska. Usłyszałam, że mamy próbować wszystkiego, bo z każdym dniem są coraz mniejsze szanse... W trybie pilnym polecieliśmy do szpitala w Izraelu, gdzie ratuje się dzieci z najcięższymi przypadkami chorób nowotworowych. Tu jesteśmy do dziś. Choroba jest bardzo agresywna. Myślę, że Arina jest jednym z najcięższym przypadkiem, jakie mieli lekarze w Izraelu, a leczą najtrudniejsze przypadki raków u dzieci z całego świata. Przez rok córeczka dostawała chemioterapię... Dobre dni mieszały się ze złymi, w których córka była tak słaba, że nie miała siły płakać, kwiliła tylko cicho. Stałem się stałym gościem szpitalnej kaplicy... Kiedyś, przed chorobą Ariny, mało się modliłem. Teraz robię to cały czas. Błagam Boga, by mi jej nie zabierał... Arinka jest całym moim światem, moim sensem istnienia... Jeśli ona umrze, moje życie też się skończy. W końcu udało nam się dotrzeć do etapu przeszczepu szpiku. Ponieważ nasza choroba była odporna i długo nie chciała ustąpić, nasz onkolog łącznie z innym profesorem podjęli decyzję, że odbędą się dwie procedury przeszczepu. To jest nowy amerykański protokół, który stosuje się w takich przypadkach jak Arina, dlatego doszedł jeszcze jeden rachunek na jeszcze jeden przeszczep. Jeszcze niedawno cieszyłem się z zakończenia pierwszej zbiórki, tymczasem znów muszę prosić o pomoc. Arinka poruszyła tysiące serc, nie tylko moje... Nieraz w trudnych chwilach, kiedy spadałem w najgorszą ciemność, otwierałem stronę zbiórki i czytałem Wasze komentarze. Były jak światło latarni podczas sztormu, jak świeca w mroku. Nie wiem, co byśmy bez Was zrobili. Pozostaje mi tylko wierzyć, że otworzycie swoje serca raz jeszcze... Musimy doprowadzić leczenie do końca i uratować życie Arinki. Sprawić, by rak był tylko koszmarnym wspomnieniem. Nadzieja umiera ostatnia... BŁAGAM o pomoc w zebraniu środków na leczenie. Arinka musi żyć. Tata