Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Gabryś Maćkowiak
Gabryś Maćkowiak , 8 lat

Gabryś walczy o sprawność❗️Pomóż mu postawić samodzielne kroki❗️

Gabryś to 8-letni chłopiec, mój Mały Bohater, który od najmłodszych lat walczy o swoją sprawność. Zmaga się z mózgowym porażeniem dziecięcym, niedoczynnością tarczycy, wadą wzroku oraz niedowładem kończyn dolnych. Każdego dnia podejmuje walkę, której stawką jest poprawa jakości jego życia i szansa na normalne funkcjonowanie. Zaczęło się, kiedy miał 8 miesięcy. W tym wieku mój synek jeszcze nie siedział i udało nam się dostać skierowanie na rehabilitację. Tam powiedzieli, żeby skonsultować się z neurologiem. Najpierw padło podejrzenie wzmożonego napięcia, a potem już oficjalnie mózgowe porażenie dziecięce. Aktualnie Gabryś jest intensywnie rehabilitowany. Pracuje z logopedą, fizjoterapeutą oraz instruktorem integracji sensorycznej. To niełatwa droga, ale widzimy maleńkie postępy, które dodają nam nadziei. Gabryś, choć z trudem, porusza się na wózku, a przy małej pomocy przejdzie parę kroków! Jest pełen determinacji i chęci do walki. Jednakże leczenie Gabrysia to ogromne wyzwanie dla naszej rodziny. Dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o wsparcie. Nasze środki finansowe są ograniczone, a koszty terapii, wyjazdów do specjalistów i turnusów rehabilitacyjnych wysokie. Każda złotówka, którą uda się nam zebrać, będzie ogromnym wsparciem dla Gabrysia i pomoże nam zapewnić mu jak najlepszą opiekę i szansę na lepsze jutro. Niech nasza wspólna siła i dobroć pomogą małemu Gabrysiowi w jego walce o zdrowie i normalność! Mama Gabrysia

0 zł
Marek Gadomski
Marek Gadomski , 24 lata

Pojawiła się nadzieja, aby ułatwić codzienność Marka – pomóż o nią zawalczyć!

U Marka przy porodzie doszło do niedotlenienia mózgu. Z tego powodu nasz syn choruje na mózgowe porażenie dziecięce. Od ponad 20 lat codziennie walczymy o jego sprawność! Czasem już brakuje nam sił, ale wiemy, że nie możemy się poddać! Za nami wiele wzlotów i upadków, wylanych łez i chwil zwątpienia. Ciągła walka niewątpliwie jest wyczerpująca. Całe życie naszego syna było i jest podporządkowane chorobom. Tak bardzo nas boli, że nie miał beztroskiego dzieciństwa! Nie randkował, nie poszedł na studia jak jego rówieśnicy… Niestety, choroba nie ma litości. Oprócz MPD, Marek zmaga się też z padaczką, którą na szczęście łagodzą leki. Ogromnym problemem była również spastyka czterokończynowa. Jednak gdy syn miał 18 lat, wszczepiono mu pompę baklofenową, która rozluźnia jego mięśnie. Od tamtego czasu zaczął robić ogromne postępy! Teraz jest już w stanie ustać z pomocą chodzika, przez co łatwiej nam pomagać mu w codziennych czynnościach, jak ubieranie czy mycie. Marek wymaga stałej rehabilitacji. Regularne ćwiczenia pomagają mu rozluźnić spięte mięśnie. Nasz syn wkłada wiele pracy w to, by być chociaż trochę samodzielniejszy. Na co dzień porusza się na wózku. Marek nie mówi, ale nauczył się komunikować na swój sposób. Jako rodzice, zwykle jesteśmy w stanie zrozumieć jego potrzeby. Syn bardzo chce być też rozumiany przez otoczenie, co nie zawsze się udaje. Staramy się robić wszystko, by Marek wiódł szczęśliwe życie i miał choć namiastkę normalności. Jednak ciężko o to, gdy tak trudno jest mu wykonywać podstawowe czynności! Jesteśmy coraz starsi, nasze kręgosłupy już powoli nie dają rady dźwigać dorosłego syna! Przeraża nas myśl, że kiedyś zabraknie nam sił, a on nie będzie w stanie sam sobie poradzić…  Boimy się, że nadejdzie dzień, w którym nie będziemy już w stanie podnieść Marka, pomóc mu w podstawowych czynnościach. Pojawiła się jednak ogromna nadzieja na ułatwienie codzienności! Naszego mieszkania nie da się w pełni dostosować do potrzeb syna, ale dostaliśmy możliwość zakupu podnośnika sufitowego! To wielka szansa na poprawę komfortu życia Marka, ale też odciążenie naszych kręgosłupów.  Przyznano nam dofinansowanie na zakup urządzenia, jednak brakująca kwota znacznie przerasta nasze możliwości finansowe… Stale ponosimy też wydatki związane z leczeniem i rehabilitacją syna, nie sposób więc odłożyć tyle pieniędzy! Jeśli ich nie uzbieramy, dofinansowanie przepadnie! Nie możemy zmarnować takiej szansy! Z całego serca prosimy o wsparcie!  Rodzice Marka

10,00 zł ( 0,02% )
Brakuje: 43 608,00 zł
Daria Bartkowiak
Daria Bartkowiak , 41 lat

Walka z nowotworem spustoszyła organizm❗️Potrzebna pomoc❗️

Byliśmy szczęśliwi. Aktywni zawodowo, spokojni, spełnieni… A potem przyszedł rak. W lutym 2022 u mojej żony wykryto nowotwór sutka. W sierpniu nastąpiła mastektomia lewostronna, a obecnie wciąż trwa chemioterapia. To był ciężki czas, zwłaszcza dla Darii. Niestety, w jej przypadku chemioterapia pozostawiła po sobie spustoszenie w postaci retinopatii obu oczu z zaburzeniem siatkówki.  Daria jest pod opieką wielu specjalistów: onkologa, diabetologa, psychiatry, neurologa, kardiologa… Ze względu na jej stan zdrowia ja nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy, a te wszystkie wizyty odbywają się prywatnie. Rodzina pomaga nam, ile jest w stanie, ale wciąż za mało. Wiem, że Daria bardzo chciałaby wyzdrowieć, wrócić do pracy i żyć pełnią życia bez zmartwień czy starczy na leki, które musi przyjmować codziennie. Wciąż czekamy też na informację od specjalistów, jak będzie wyglądało badanie laserowe nerwów i dalsze leczenie. Na chwilę obecną wiemy, że by uratować wzrok Darii operacje i okulary nie wchodzą w grę. Dlatego postanowiliśmy poprosić o pomoc w dalszej walce. Przed nami długa droga, ale jeśli na jej końcu czeka uśmiech mojej zdrowej, szczęśliwej żony, będę o to walczył. Michał

462,00 zł ( 4,34% )
Brakuje: 10 177,00 zł
Zdzisław Rogowicz
Pilne!
Zdzisław Rogowicz , 70 lat

Mój tata umiera 🚨 Liczy się czas❗️

Mój ukochany tatuś zawsze był dla mnie ogromnym wsparciem. To on pokazał mi wspaniały świat, który teraz rozsypuje się na moich oczach. Tata umiera, a ja muszę zrobić wszystko, by to zatrzymać… Straszne wieści często przychodzą znienacka i tak było w tym przypadku. W styczniu tego roku tomografia taty wykazała niepokojące nieprawidłowości. Bardzo się stresowałam, ale nadzieja mnie nie opuszczała. Niestety, biopsja potwierdziła przypuszczenia lekarzy… Zdiagnozowano u niego nieoperacyjny nowotwór mózgu o najwyższej złośliwości! Leczenie zostało wprowadzone od razu. Tata przeszedł intensywną radioterapię, dzięki której jeszcze jest na świecie. Barwy przyszłości nie są jednak kolorowe. Choroba postępuje bardzo szybko. W ostatnim czasie tata przestał chodzić, gdyż guz uciska całą lewą stronę jego ciała. Dodatkowo, pogorszył mu się wzrok. W ciągu dnia coraz częściej śpi. Sytuacja jest krytyczna! Wzruszam się, kiedy widzę, jak dzielnie sobie radzi. Jego wola walki jest ogromna, jednak największym problemem jest czas. Tata musi wytrzymać 2-3 miesiące, by lekarze mogli wdrożyć chemioterapię. W obecnej sytuacji, to jak czekanie na śmierć! Istnieje jednak rozwiązanie. W tej chwili jedyną szansą na dalszą walkę z chorobą jest leczenie niekonwencjonalne. Wszystkie pieniądze przeznaczyliśmy na leki, dzięki którym tata wciąż żyje. Niestety zakup kolejnych przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego błagamy Was o pomoc! To wszystko nadal do mnie nie dociera. Każdego dnia myślami przenoszę się do wspomnień, w których szczęśliwy jeździł na rowerze, spędzał czas na działce, żartował, podziwiał przyrodę, czy łowił ryby. Nie dopuszczam do siebie myśli o jego stracie! To mój ukochany tatuś… Robimy z mamą wszystko, co możemy. Chcemy zorganizować mu domowe hospicjum, które generuje kolejne koszty. Jeżeli chcecie ofiarować nam choć dzień życia z tatą, będziemy dozgonnie wdzięczni za wszelkie wsparcie. Każda złotówka to o jedno wspomnienie więcej. Nie poradzimy sobie bez Was! Tak bardzo potrzebujemy pomocy… Córka z rodziną

401,00 zł ( 1,25% )
Brakuje: 31 514,00 zł
Magdalena Majka
Magdalena Majka , 50 lat

Udar zaatakował ją w nocy❗️Pomóż mojej mamie❗️

Kiedy w wigilijny poranek weszłam do mieszkania, zamarłam. Na podłodze leżała bezwładnie mama. Była przytomna, ale nie mogłam zrozumieć, co próbuje mi powiedzieć. Bałam się, że znalazłam ją za późno… Natychmiast trafiliśmy do szpitala. Tam stwierdzono udar lewej półkuli mózgu. Okazało się, że mama przebudziła się o 3 w nocy z niedowładem kończyn. Upadła i leżała tak przez kilka godzin bez możliwości wezwania pomocy. Nie umiem sobie wyobrazić, co wtedy czuła… Niestety, minęło zbyt dużo czasu od wystąpienia objawów i lekarze nie mogli podać mamie leków ograniczających skutki udaru. Dalszy pobyt w szpitalu był serią nieszczęść – mama złapała ciężkie zapalenie płuc, a krwawe wymioty okazały się być spowodowane wrzodem dwunastnicy i zapaleniem przełyku.  Mama jest pacjentką nowotworową – od lat 90. boryka się z nieoperacyjnym guzem mózgu i wodogłowiem. Walka o jej zdrowie zawsze była ciężka, ale teraz zaczyna brakować nam sił. Wiedziałam jednak, że nie możemy się poddać! Mama ma dopiero 50 lat, tak dużo jeszcze przed nią…  Niestety, lekarze nie mieli dla nas dobrych wiadomości. Po dwóch miesiącach w szpitalu skierowali mamę do ośrodka na oddział paliatywny. Tam jednak nie była wystarczająco intensywnie rehabilitowana i specjaliści ocenili, że w jeden miesiąc nastąpił ogromny regres w sprawności mamy… Nie mieliśmy z bratem wyboru – od razu przenieśliśmy ją do prywatnego ośrodka, w którym w końcu zaczęła robić postępy. Widzimy, że coraz lepiej czuje się psychicznie, ma więcej sił i motywacji do ćwiczeń. Robimy wszystko, by zapewnić mamie możliwość powrotu do sprawności, jednak koszty leczenia i rehabilitacji zaczynają nas przerastać. Opłaty za pobyt w ośrodku to ponad 8 tysięcy złotych miesięcznie!  Mama przez całe życie była dla mnie ogromnym wsparciem. Teraz ja mogę odwdzięczyć się jej za całą miłość, jaką mnie otaczała. Proszę, pomóżcie nam odzyskać to, co odebrał mamie udar. Każda wpłata to krok w stronę lepszego jutra! Aleksandra, córka

2 387 zł
Alisa Szewczyk
Alisa Szewczyk , 3 latka

Pomocy❗️Alisa walczy z SMA, z dala od domu❗️

SMA 1 to wyrok. Oznaki u Alisy pojawiały się od pierwszych dni, ale przez brak wcześniejszej diagnostyki i leczenia w Ukrainie leczenie zaczęliśmy późno. W 2. miesiącu Ali przestała sama jeść, prawie nie ruszała się i oddychała za pomocą respiratora. Kilka razy była pomiędzy życiem a śmiercią i Wydawało nam się, że nie dożyje do 2 lat... STRACH przeszywał nas każdego dnia! 24 lutego obudziliśmy się wraz z hukiem obok naszego budynku. Zostawiliśmy dom, by chronić dzieci i zapewnić córce leczenie... Dzięki dobrym ludziom przyjechaliśmy do Wrocławia. Ja z dwójką dzieci znajduje się tutaj, mój mąż w Ukrainie pomaga w walce o niepodległość naszego kraju. Oprócz wojny w Ukrainie mamy też swoją własną wojnę, tę z SMA. Wielu osób słyszało o SMA i wie, jak bardzo drogie i trudne jest to leczenie. My, niestety, widzimy to na co dzień. Chcemy, żeby nasze dziecko żyło pełnym, wolnym i maksymalnie szczęśliwym życiem, nie patrząc na chorobę. Nie poddajemy się i zrobimy w tym celu wszystko. Alisa czasem trafia do szpitala przez infekcję. SMA wymaga stałej i bardzo intensywnej rehabilitacji, ale przez brak środków w nasze myśli wkradają się najczarniejsze scenariusze... Bo co innego mogę myśleć, kiedy nie mam pieniędzy na leczenie własnego dziecka? Uczęszczamy do fizjoterapeuty, logopedy, ćwiczenia na basenie. Ale to wszystko jedne zajęcia w tygodniu – bardzo mało w naszej sytuacji. Nóżki córeczki się nie ruszają, skolioza postępuje... Jeszcze trochę i poprawić wszystko będzie można tylko operacyjnie. Chcielibyśmy uzbierać środki na turnus rehabilitacyjny, specjalny gorset, na wizyty u ortopedy. Ćwiczymy z Ali w domu, ale to nie daje takich efektów. Od dwóch lat jestem z chorym dzieckiem w obcym kraju... Jest mi naprawdę ciężko. Dlatego dzisiaj proszę ludzi dobrego sercem o pomoc. Każda złotówka przybliży nas do szczęśliwej przyszłości naszej córki. Bardzo dziękujemy! Mama

186,00 zł ( 0,69% )
Brakuje: 26 410,00 zł
Anna Szwinge
Pilne!
Anna Szwinge , 32 lata

Mama 5-letniej Marysi przegrywa z rakiem! POMOCY❗️

Mam na imię Ania, mam 32 lata, rodzinę i pięcioletnią córeczkę o imieniu Marysia.    Choruję na raka jajnika od 2020 roku. Wcześniej byłam pewna, że do szczęścia już niczego mi nie brakuje, niestety czasami życie szykuje nam niespodzianki, na jakie nie jesteśmy gotowi.   Gdy Marysia skończyła roczek, dowiedziałam się, że mam raka jajnika w trzecim stadium zaawansowania. Owszem – choroba daje wcześniejsze symptomy, ale ten rodzaj nowotworu jest trudny do wykrycia, a objawy umykają. Usprawiedliwiamy je gorszym samopoczuciem czy osłabieniem organizmu.   Przyjęłam trzy cykle chemioterapii, które nie tylko spowodowały utratę włosów, ale także bardzo osłabiły mój organizm, nie poprawiając jednocześnie mojego zdrowia. Guzy, które miałam, urosły podczas przyjmowania chemii. W szpitalu, w którym się leczyłam, lekarz prowadzący zalecił próbowania innych chemioterapii, nie chciał podjąć się operacji. Na szczęście Bóg pobłogosławił mnie cudowną rodziną i przyjaciółmi, oni dają mi ogromne wsparcie. To właśnie oni znaleźli inny szpital, wspaniałego profesora, który mnie zoperował. Operacja trwała 6 godzin, spędziłam kilka dni na intensywnej terapii, największy z guzów był wielkości piłki, ale udało się usunąć wszystko. Niestety sama operacja nie wystarczyła, aby nowotwór znów się nie uaktywnił.   Przyjęłam już 18 dawek leku, na który pomogliście mi zbierać pieniądze, jeśli się nie mylę 12 chemii opartej ma platynie, 8 tzw. „czerwonej” (było już jej tyle, że straciłam rachubę).     Guzy ciągle wracają. Mój organizm przestał odpowiadać na platynę. Pani doktor zakończyła leczenie „czerwoną” chemią, ponieważ bała się, że moje serce nie wytrzyma. Wykorzystałam już wszystkie możliwe szanse na leczenie w Polsce, a choroba postępuje z dnia na dzień.     Jestem zmęczona ciągłym leczeniem – najdłuższa przerwa między chemiami jaką miałam od 4 lat, to 4 miesiące. Mimo to chcę walczyć dalej – jeszcze tli się nadzieja.   Szansą na dalsze życie jest leczenie zagraniczne (w Izraelu). Konsultowałam się z lekarką z tamtejszej klinki, która zaleciła mi specjalistyczne badania genetyczne, których w naszym kraju się nie wykonuje. Od tych badań zależy, jaki lek (również niedostępny w Polsce) zostanie mi podany.   Aktualne badania, leki, dojazdy do placówek medycznych, a także konsultacje zagraniczne to ogromna kwota! W tym momencie muszę jak najszybciej wykonać badania, a gdy przyjdzie wynik – jak najszybciej poddać się leczeniu.    Leczenie wstępnie oszacowano na 1,5 miliona złotych. Wiem, że to kolosalna suma. Czy jednak można wycenić życie i miłość?  Mam nadzieję, że uda mi się wykorzystać tę szansę, uzbierać potrzebną kwotę, że będę mogła towarzyszyć córce w dorastaniu, dalej cieszyć się każdym dniem, co rok wyczekiwać wiosny. Mam nadzieję, że będzie to trwało jak najdłużej, żebym mogła dalej cieszyć się życiem w otoczeniu najbliższych.   Z góry dziękuję za każdą przekazaną złotówkę. Za każdy nowy dzień, którym będę mogła się cieszyć z bliskimi, za każdy uśmiech na twarzy Marysi, każdą nową możliwość przytulenia jej i każdej bliskiej mi osoby.   Proszę! Jeśli jesteście w stanie jakkolwiek pomóc, realnie wpłynąć na moje życie – zróbcie to. Będę wdzięczna teraz i zawsze!  

3 737,00 zł ( 0,23% )
Brakuje: 1 592 007,00 zł
Tomasz Przybyła
Tomasz Przybyła , 39 lat

Mam tylko jedno marzenie - by ŻYĆ ❗️Proszę o pomoc ❗️

Mam na imię Tomek. Mam 39 lat, trójkę wspaniałych dzieci, kochaną żonę, mnóstwo planów na przyszłość i … nowotwór, który próbuje mi to wszystko odebrać. Proszę o Waszą pomoc w mojej walce na śmierć i życie! Wszystko zaczęło się w grudniu 2022 roku, kiedy złe wyniki krwi zapoczątkowały moją podróż po gabinetach lekarzy. Dużo schudłem i straciłem siły. Nie byłem w stanie pracować. W okolicy węzłów chłonnych pojawił się guz. Martwiłem się o własne zdrowie i rodzinę: Jak przetrwamy bez mojej pensji? Przecież jestem ojcem, odpowiadam za rodzinę… W czerwcu 2023 roku przeszedłem operację usunięcia guza w lewej pachwinie. Lekarze przeprowadzili biopsję. Gdy poznałem diagnozę, świat się dla mnie zatrzymał — złośliwy, rozlany chłoniak limfoblastyczny! Od tej pory minęło już wiele czasu, a ja nadal nie mogę rozpocząć leczenia… Pochodzę z małej miejscowości, dlatego każdy wyjazd do szpitala wiąże się dla mnie z kosztami, którym w tej chwili nie jestem w stanie sprostać. Z powodu braku pieniędzy musiałem zrezygnować z leczenia w Warszawie i obecnie oczekuję na przyjęcie w szpitalu w Częstochowie, która jest bliżej. W tym czasie nowotwór rośnie w siłę, a ja nieustannie cierpię… Ostatnie badania wykryły nowe zmiany pod obiema pachami i na szyi. Bomba tyka! Walka z rakiem wymaga ode mnie ogromnej siły, ale też pieniędzy. Te kończą się najszybciej… Potrzebuję Waszego wsparcia, by dalej móc korzystać z opieki onkologa i hematologa oraz wreszcie rozpocząć terapię. Choroba wdarła się w moje życie bez żadnego ostrzeżenia. Nie mogę pozwolić, by mi je odebrała. Chcę patrzeć, jak rosną moje dzieci i pokazywać im świat. Mam jeszcze tak wiele do zrobienia… Proszę, pomóżcie!

276,00 zł ( 1,03% )
Brakuje: 26 320,00 zł
Mateusz Płaczek
Mateusz Płaczek , 33 lata

Został brutalnie pobity❗️Potrzebna pomoc dla Mateusza❗️

Był pełen pasji, pomysłów oraz planów na przyszłość. Wszystko to legło w gruzach w nocy z 27 na 28 kwietnia, kiedy to wracając do domu, został brutalnie pobity... Atak zostawił go z urazem głowy a nas z sercami pełnymi strachu o jego życie. Mój brat, 33-letni Mateusz, dotychczas był osobą pełną radości życia, otoczoną gronem przyjaciół, którzy zawsze mogli na niego liczyć. Wrażliwy człowiek, honorowy krwiodawca, uzdolniony muzyk. Dotychczas pracował jako motorniczy tramwaju we wrocławskim MPK, gdzie z ogromnym zaangażowaniem odpowiadał za bezpieczny transport pasażerów.  Po skomplikowanej operacji neurochirurgicznej, polegającej na usunięciu krwiaka mózgu, wiele dni przebywał w śpiączce. Konsekwencją urazu głowy jest upośledzenie pracy układu nerwowego, które objawia się afazją, niedowładem lewej strony ciała, a także zaburzeniami pracy układu oddechowego.  Brat przebywa obecnie na oddziale intensywnej terapii. Oddani lekarze uratowali mu życie, ale jedyną szansą na powrót do samodzielności jest kosztowna rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Proszę z całego serca o pomoc w zebraniu środków, które pomogą naszemu Mateuszowi stanąć na nogi, odzyskać zdrowie, wrócić do rodziny i przyjaciół. Bliscy

42 269,00 zł ( 22,07% )
Brakuje: 149 221,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki