Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Antoni Lenkiewicz
Antoni Lenkiewicz , 5 lat

Leczenie ostatniej szansy❗️Ratuj życie 5-letniego Antosia❗️

KRYTYCZNIE PILNE! Nasz synek został skazany na śmierć! W Polsce nie ma już dla niego ratunku... Nasza ostatnia nadzieja to klinika w Rzymie! Błagamy o pomoc! Ratujcie nasze dziecko!  Historia Antosia to scenariusz z najgorszego koszmaru! Gdy myśleliśmy, że najgorsze już za nami, przyszła WZNOWA! Nasz maleńki synek przechodził niewyobrażalne cierpienie podczas ratującego życie leczenia, a to wszystko na nic! Jedyny ratunek zaoferowano nam za granicą. Dzięki Waszej pomocy dokonaliśmy już pierwszej wpłaty, jesteśmy gotowi, by lecieć! Ale to dopiero początek, bo kosztorys na leczenie jest ogromny! Nie poradzimy sobie bez Waszej pomocy!  Wszystko zaczęło się w zeszłym roku... Pod koniec lutego nasz syn trafił do szpitala z podejrzeniem guza mózgu w części potylicznej. Mimo że wtedy było to jeszcze podejrzenie, byliśmy przerażeni! Niestety przypuszczania lekarzy zostały potwierdzone. U Antosia zdiagnozowano  złośliwy nowotwór mózgu IV stopnia, a dokładnie Medulloblastomę – rdzeniaka zarodkowego!  Antoś przeszedł operację usunięcia guza i przeszedł wycieńczającą chemioterapię. Mieliśmy nadzieję, że koszmar dobiega końca... Niestety, okazało się, że nowotwór wrócił i musimy się zmierzyć z nim jeszcze raz! Lekarze wykryli w główce naszego synka kolejny kawałek guza. Nie było czasu do stracenia, decyzja o operacji zapadła natychmiast. Rokowania są złe. W Polsce skończyły się możliwości leczenia. Nie mogliśmy tego zaakceptować... Znaleźliśmy pomoc za granicą i musimy z niej skorzystać. Jeśli nie zbierzemy pieniędzy na leczenie, nasz synek nie przeżyje... Z całego serca prosimy Was o pomoc. Musimy zrobić wszystko, by uratować Antosia. On ma tylko 5 lat... Musi żyć! Rodzice Antosia ➡️ Licytacje dla Antosia

124 026,00 zł ( 11,65% )
Brakuje: 939 804,00 zł
Teoś Wąsowski
Pilne!
Teoś Wąsowski , 15 miesięcy

Nie pozwól, by serduszko Teosia przestało bić❗️Koszmarnie droga operacja jedynym ratunkiem❗️

Nasz synek, Teodor, przyszedł na świat 7 sierpnia, wnosząc w nasze życie piękno i radość, jakich nie znaliśmy nigdy wcześniej… Niestety, choć w naszych głowach wszystko malowało się w samych pięknych barwach, podczas badań prenatalnych nasz świat runął… Właśnie wtedy dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko urodzi się chore! Ostrzeżono nas, że powinniśmy przygotować się na najgorsze, bo dopiero poród miał pokazać, czy Teodor da radę, czy jego serduszko wytrzyma! Od tamtej chwili żyliśmy w ciągłym strachu, modląc się tylko o cud. Nasz synek na szczęście okazał się niezwykle silnym wojownikiem. Pomimo ciężkiej wady serduszka – anomalii Ebsteina, którą zdiagnozowano, przeżył! W tamtym momencie rozpoczęła się jednak bardzo trudna i wyczerpująca walka o jego życie. Pierwsze 3 tygodnie spędziliśmy z Teodorem w szpitalu. Potem niestety nie było lepiej. Owszem, mogliśmy już zabrać synka do domu, ale nasza codzienność to był istny koszmar! Baliśmy się o każdy ruch, o każdy dotyk… Nie wiedzieliśmy, czy synka coś boli, jak jego serce pracuje, czy wszystko jest w porządku… Wiele pracy i czasu wymagało od nas, by nauczyć się z tym żyć… Obecnie Teodor jest pod stałą opieką kardiologiczną. Choć na razie radzi sobie całkiem dobrze, a jego saturacja pozostaje stabilna, codziennie widzimy, że choroba wywiera na nim ogromne piętno. Jego usta, dłonie i stópki często są sine, skóra mieni się marmurkowymi barwami – to wszystko świadczy o tym, że serce Teosia zmaga się z ogromnym wysiłkiem, by dotlenić organizm. Mamy niestety na uwadze fakt, że z czasem stan naszego synka może się pogarszać. Wraz z jego rozwojem, serce może przestać nadążać, co będzie oznaczało codzienną walkę o każdy oddech, każdą chwilę… Jedyną szansą na ratunek jest skomplikowana operacja zastawki trójdzielnej, której u takich maluszków podejmuje się tak naprawdę tylko jeden zespół specjalistów na świecie! Przewodniczy mu doktor Jose Da Silva w szpitalu UPMC w Pittsburghu, który specjalizuje się w operacjach u dzieci z anomalią Ebsteina! Niestety koszt operacji znacząco przekracza nasze możliwości finansowe… Do tego dochodzą również koszty transportu, zakwaterowania, pobytu i późniejszego wsparcia organizmu… Sami nigdy nie zdołamy zdobyć tak ogromnych pieniędzy! To astronomiczna suma, ale dla naszego synka, dla jego zdrowego i szczęśliwego dzieciństwa zrobimy wszystko. Musimy jednak zwrócić się o wsparcie do Was – do ludzi o wielkich sercach, którzy – jak wierzymy, nie przejdą obok naszej trudnej sytuacji obojętnie…  Prosimy o pomoc – każda złotówka, każde udostępnienie tej zbiórki przybliża nas do celu, jakim jest zapewnienie Teosiowi szansy na życie bez ograniczeń, na równi z innymi dziećmi. Nie ma dla nas nic ważniejszego! Dziękujemy za każdą pomoc i za wiarę w to, że serce Teosia nie zgaśnie… Rodzice

138 282,00 zł ( 7,39% )
Brakuje: 1 731 792,00 zł
Ewelina Anczewska
Ewelina Anczewska , 31 lat

By spełnić marzenie o życiu bez bólu, potrzebuję nierefundowanej operacji! Pomóż!

Mam na imię Ewelina i choruję na endometriozę w bardzo zaawansowanym stadium. Z objawami choroby zmagam się już od kilkunastu lat, jednak początkowo nie miałam pojęcia, że to właśnie endometrioza. Chodziłam od jednego specjalisty do drugiego, ale nikt nie potrafił mi pomóc… Kryzys przyszedł w 2018 roku, gdy pewnego dnia obudziłam się z ogromnym bólem brzucha. Do szpitala przywiozła mnie karetka i po badaniach okazało się, że pękła jedna z cyst endometrialnych. To właśnie wtedy dowiedziałam się, że choruję na endometriozę! W szpitalu zdecydowano, że powinnam przejść operację usunięcia torbieli – oprócz pękniętej cysty chirurdzy znaleźli jeszcze wiele innych zmian. Po zabiegu przez dwa lata przyjmowałam terapię hormonalną i czułam się lepiej, jednak z czasem ból powrócił... Poczułam, że nie mogę dalej tak funkcjonować! Zdrowie i sprawność fizyczna są dla mnie bardzo ważne, ponieważ na co dzień spełniam się jako instruktorka tańca, co jest moją największą pasją! Udałam się więc na konsultację do ośrodka specjalizującego się w leczeniu endometriozy, gdzie dowiedziałam się, że w obecnym stadium choroby jedynym rozwiązaniem będzie operacja.  W obecnym stadium choroby jajniki są przemieszczone za macicę i sklejone ze sobą! Co więcej, stwierdzono u mnie adenomiozę, końcowy odcinek jelita grubego jest objęty zrostami, a w jajowodach wykryto wodniaki. Operacja pozwoli na usunięcie nacieków endometrialnych i resekcję fragmentu jelita.  Marzę o życiu bez bólu i ograniczeń, które dotychczas narzucała mi endometrioza! Niestety, koszt nierefundowanej operacji to aż 60 tysięcy złotych, a po zabiegu konieczna będzie jeszcze rehabilitacja.  Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie mojej drogi do zdrowia. Mam wiele marzeń i niezrealizowanych planów i wierzę, że z Waszą pomocą uda się w końcu pokonać endometriozę i zacząć działać na pełnych obrotach!   Ewelina

24 800,00 zł ( 35,86% )
Brakuje: 44 349,00 zł
Amelia Petryszyn
Amelia Petryszyn , 3 latka

"Nie stać mnie na lek, który uratuje moją córeczkę"❗️Amelka w szponach zespołu Retta – POMOCY❗️

Po raz pierwszy o pomoc w ratowaniu naszej córeczki poprosiliśmy w maju 2023 roku. To wtedy krótko po otrzymaniu diagnozy zespołu Retta z przerażeniem pisaliśmy pierwsze słowa apelu. Nie wiedzieliśmy, jak bardzo choroba zmieni nasze życie. Dziś wiemy, że zmieniła w nim wszystko i podporządkowała sobie niemal każdy kolejny dzień...  Ramię w ramię, wspólnymi siłami zebraliśmy kwotę, która miała wystarczyć na pokrycie 2 lat leczenia. Miała – bo krótko po zakończeniu zbiórki cena leku wzrosła, a my dowiedzieliśmy się, że Amelka będzie musiała przyjmować większą dawkę niż zakładaliśmy!  Mamy zabezpieczone środki na pewien czas, jednak koszty leczenia stale rosną i boimy się, że w pewnym momencie zabraknie nam pieniędzy. Nagłe przerwanie leczenia będzie miało bardzo negatywne skutki – może dojść do silnego regresu, z którego nie wyprowadzimy już Amelki. Oznaczałoby to utratę wszystkiego, o co tak dzielnie walczyliśmy od wielu miesięcy. Dlatego po długich rozmowach postanowiliśmy założyć zbiórkę na dalsze leczenie Amelki, aby nie bać się o jej przyszłość. Teraz pieniędzy nie starczy nawet na 2 lata... Amelka przyjmuje lek od kwietnia. Od tego momentu zauważyliśmy naprawdę duże zmiany. Córeczka nie wentyluje się tak bardzo, jest mocniej zainteresowana wszystkim, co się dzieje wokół niej, nie ma tych okropnych ataków drgawek, które ją tak męczyły, Z jednej strony cieszymy się, że Amelka lepiej je i przybiera na wadze, a z drugiej martwimy się,  bo wraz z większą wagą zwiększa się dawka, co generuje jeszcze większe koszty. A przecież nie możemy głodzić naszego dziecka... Nie możemy również dopuścić do przerwania leczenia. Nawet nie chcemy sobie wyobrażać, co będzie jeśli zabraknie nam pieniędzy i Amelka znów zniknie w świecie zespołu Retta? Jeśli przerwiemy leczenie znów mamy patrzeć bezradnie na to co choroba robi z ukochaną córeczką? Ten koszmar wciąż mamy w pamięci.  Pierwsze objawy zespołu Retta zaczęliśmy zauważać, gdy Amelka miała 8 miesięcy. Oczywiście nie mieliśmy wtedy pojęcia, że to wszystko jest efektem straszliwej choroby. Córeczka nie siadała ani nie raczkowała. Konsultowaliśmy się z wieloma neurologami, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, gdzie leży źródło jej problemów. Do końca mieliśmy nadzieję, że jej życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo... Pogłębione badania wykonano, gdy nastąpił ogromny REGRES! Amelka miała wtedy około roku. Przestała mówić, a jej rączki nie mogły już utrzymać zabawki czy nawet jedzenia. Już tak pięknie mówiła „mama” i „tata”, tak bardzo się cieszyliśmy z jej rozwoju. Teraz funkcjonuje, jakby zapomniała jak to mówić! Otrzymana diagnoza wydawała się być bezlitosna – zespół Retta. To genetyczna, rzadka i niestety nieuleczalna choroba. W większości przypadków choroba ta dotyka dziewczynki. Gdy zaczęliśmy czytać informacje o schorzeniu, jakie komplikacje rozwojowe i niebezpieczeństwa mogą czyhać na naszą córeczkę – załamaliśmy się... Potem dowiedzieliśmy się o leku ze Stanów Zjednoczonych, który wstrzymuje rozwój choroby i wspiera dziewczynki w pracy nad utraconymi umiejętnościami. Oczywiście przyjęcie leku nie oznaczało końca walki o Amelkę. Nasza córeczka musi być pod stałą opieką wielu specjalistów. Regularne konsultacje kontrolne, walka podczas rehabilitacji o odzyskanie tego, co już utraciliśmy to walka na drugim froncie, która wciąż trwa. Z ogromną nadzieją spoglądamy w przyszłość oczekując na jakiekolwiek informacje na temat terapii genowej, nad którą wciąż trwają badania. Do tego czasu musimy utrzymać Amelkę w jak najlepszym stanie, a do tego potrzebujemy Waszego dalszego wsparcia.  Dlatego jesteśmy tu po raz kolejny i zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Wasze dobre serca działają cuda. Nasza maleńka Amelka takiego cudu właśnie potrzebuje! Jesteśmy wdzięczni za każdą wpłatę i udostępnienie naszej zbiórki! Nie możemy dopuścić do przerwania leczenia, dlatego prosimy o każde wsparcie...  Angelika Kozubek-Petryszyn i Rafał Petryszyn, rodzice Amelki ➡️ Amelka Petryszyn kontra zespół Retta ➡️  Licytacje na Facebooku ➡️ Kurier Opolski ➡️ Radio Doxa ➡️ Radio Park

933 115,00 zł ( 12,46% )
Brakuje: 6 551 963,00 zł
Agata Budna
Pilne!
Agata Budna , 41 lat

Walczę o życie❗️ Proszę, pomóż mi wygrać!

Nigdy nie myślałam, że onkologia stanie się moją rzeczywistością. Nie sądziłam, że wydarzy się to teraz, kiedy jestem mamą – najważniejszą osobą w życiu mojej 6-letniej córeczki! Obowiązkiem matki jest żyć i wychowywać swoje dziecko, a ja nie wiem, co będzie ze mną za kilka miesięcy! Na zdjęciu widzicie mnie z córeczką, która będzie cierpiała najbardziej, jeśli ja przegram z tą straszną chorobą. W rękach trzymam diagnozę, która brzmi jak wyrok – nieoperacyjny rak żołądka. Staram się być dzielna dla mojej rodziny, ale serce mam rozerwane na kawałki. Nie jestem gotowa na to, by zniknąć z życia mojej rodziny. Chcę walczyć, ale ta walka kosztuje ogromne pieniądze!  Diagnoza pojawiła się niespodziewanie, nagle niszcząc spokojne życie całej naszej rodziny. Stabilne życie zmieniło się w wyścig. Każdy dzień wypełniają konsultacje, badania, złe informacje, chemia, leki. Trudno czasami wstać z łóżka, by kolejny dzień stawiać czoła tej rzeczywistości. Na rozpoczęcie pierwszej klasy prowadziłam córeczkę, ubrana w perukę. Chemia, łysa głowa, przepłakane noce to mała cena za to, że mogłabym wyzdrowieć.  Niestety, rak żołądka to bardzo trudny przeciwnik. Tak trudny, że dzisiaj, po pierwszym cyklu chemii wiem, że sama nie dam rady, nie pokonam tej choroby bez drogiego leczenia, specjalistycznych konsultacji i badań. Do tej pory czekałam na operację, która miała być początkiem drogi do zdrowia. Ostatnie badania zabrały mi tę największą nadzieję. Nowotwór nacieka na kluczowe tkanki i w obecnym kształcie nie kwalifikuje się do operacji.  Klasyczna chemia nie dała rady, potrzebne jest coś więcej, a za każdą dodatkową szansę na życie muszę zapłacić.  Mam 40 lat, cudowną córeczkę i partnera, dla których z całego serca pragnę żyć, głowę pełną marzeń, mnóstwo pasji do życia, optymizmu i samozaparcia do walki o siebie. Zawsze byłam niezwykle aktywna. Kocham sport, ruch i wszystko, co się z tym wiąże. Mimo choroby staram się żyć aktywnie i uczestniczyć w życiu mojej rodziny. Wiem, jednak że ten czas jest ograniczony, że jeśli nie stanę do walki, rak stanie się silniejszy ode mnie i przejmie kontrolę nad moim życiem. Nie mogę na to pozwolić.  Z całego serca proszę Was o wsparcie, bo dzięki Wam, darczyńcom, którzy we mnie wierzą, jestem silniejsza. To Wy sprawiacie, że nie chcę i nie mogę z siebie rezygnować. Marzę o tym, by ta straszna rzeczywistość stała się w moim życiu tylko mglistym wspomnieniem. W tej chwili toczę walkę zarówno z rakiem, jak i z czasem, bo każdy dzień może okazać się kluczowy dla mojego leczenia. Choroba nie zatrzyma się sama, dlatego w imieniu swoim i mojej rodziny, a zwłaszcza mojej córeczki, którą kocham ponad wszystko, proszę o waszą pomoc! Agata

99 458,00 zł ( 46,74% )
Brakuje: 113 307,00 zł
Laura Wolniewicz
Pilne!
Laura Wolniewicz , 2 latka

Zespół Retta – ta diagnoza to wyrok❗️Leczenie za miliony to jedyny ratunek dla naszej córeczki❗️

Każdego dnia drżymy ze strachu! To, jak będzie wyglądać dalsze życie naszej córeczki, zależy od leku, którego kwota zwala z nóg! Bez niego stan Laury będzie wciąż się pogarszał… Błagamy Was o pomoc! Sami nie zdołamy zebrać takich pieniędzy! W grudniu 2023 roku nasz świat się zawalił. Od tego momentu żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości. Zespół Retta to rzadka choroba genetyczna, którą diagnozuje się jedynie u dziewczynek. Wszystkie wypracowane przed dziecko umiejętności z czasem zanikają. Regres przychodzi nagle i niespodziewanie… Początkowo byliśmy pewni, że córeczka rozwija się prawidłowo. Z czasem, gdy dziecko powinno zacząć już raczkować, podnosić się do siadu, Laura jedynie czołgała się po ziemi. Lekarze uspokajali nas. Mówili, że córka potrzebuje więcej czasu niż inne dzieci. Nie dawało nam to spokoju… Postanowiliśmy rozpocząć rehabilitację, lecz godziny spędzone na ćwiczeniach nie przynosiły żadnego rezultatu. Byliśmy coraz bardziej zaniepokojeni i zdecydowaliśmy, że konieczne jest przeprowadzenie badań genetycznych. To wtedy otrzymaliśmy tę przerażającą diagnozę… W ułamku sekundy całe nasze życie runęło.  Nasze jedyne dziecko cierpi na bezlitosną chorobę, która w końcu odbierze jej wszystko, czego zdołała się do tej pory nauczyć. Córka już nie komunikuje się z nami, nie mówi. To się nie zmieni, jeśli nie rozpoczniemy leczenia. Nie bez przyczyny dziewczynki z tą diagnozą nazywa się „milczącymi aniołami”. Myśl, że nigdy nie z nią nie porozmawiamy każdego dnia łamie nasze serca.  Laura jest rehabilitowana 5 razy w tygodniu. Pomimo wszelkich starań, nie potrafi siedzieć, chodzić czy raczkować. Córeczka chwyta przedmiot w ręce, ale nie umie go utrzymać. Wiemy, że nie będziemy świadkami, jak Laura pokonuje kolejny kamień milowy.  Nigdy tego nie zobaczymy… Zamiast tego doświadczamy ataków padaczkowych, które są częstym objawem tej okrutnej choroby.  JEDYNĄ nadzieją dla naszej maleńkiej córeczki jest pierwszy na świecie objawowy lek na Zespół Retta, który nie dopuszcza do dalszego rozwoju choroby. Niestety jest jedno „ale”. Jedna buteleczka syropu wystarcza jedynie na tydzień, a jej koszt to ponad 10 000 dolarów! A gdy rozpocznie się terapię, nie można jej już przerwać. Wiemy, że prosimy o wiele. Ale nie wybaczymy sobie, jeśli nie zrobimy wszystkiego, by ratować nasze ukochane, jedyne dziecko. Prosimy, pomóżcie Laurce. Bez Was nigdy nie damy rady zdobyć takich pieniędzy… Rodzice ➡️ Licytacje dla Laury ➡️ Facebook Laur-retka ➡️ Instagram Laur_retka ➡️ Lubuska Policja o Laurze ➡️ Laura w TVP3 Gorzów Wlkp.

867 738,00 zł ( 7,74% )
Brakuje: 10 339 497,00 zł
Krzyś Zawada
Pilne!
Krzyś Zawada , 5 lat

❗️Pomóż uratować Krzysia przed DMD – ŚMIERTELNĄ chorobą❗️Potrzebny lek za 15 milionów❗️

Krzyś, nasz malutki synek, żyje z wyrokiem, który wydała na niego śmiertelna choroba. Cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne’a… Jego mięśnie zanikają, a my rozpaczliwie walczymy o ratunek. Znaleźliśmy się w sytuacji, w której po raz kolejny musimy błagać o pomoc. Tym razem nie chodzi o turnusy rehabilitacyjne, czy leczenie. Lekarze w USA chcą podawać dzieciom w wieku od 4 do 5 lat terapię genową. To metoda, która może zmienić wszystko. Jednak jej koszt to ponad 14 milionów złotych!  Mięśnie… To one pozwalają nam poruszać się, chodzić, chwytać, ale też uśmiechać się, mówić, jeść i oddychać… Każdemu zależy, żeby były sprawne i silne. Kiedy słabną mimo ciężkiej pracy, rozgrywa się prawdziwy dramat. Człowiek traci kolejne umiejętności… Przestaje się ruszać, połykać, oddychać – jego życie zależy od wózka inwalidzkiego, respiratora i sondy… Chcemy zrobić wszystko, by oszczędzić tego naszemu kochanemu synkowi. Krzyś urodził się zdrowy, wszystkie badania uspokajały nas, że tak już zostanie. Byliśmy tacy szczęśliwi… Pierwszy kryzys pojawił się, gdy synek skończył 7 miesięcy. Opóźnienie jego rozwoju stawało się coraz bardziej widoczne. Krzyś nie podnosił główki, leżał niemal nieruchomo... Wyniki badań wciąż wychodziły niemal książkowo, jednak nasza intuicja podpowiadała nam, że musimy szukać… Dopiero bardzo szczegółowe badanie genetyczne dało dramatyczną odpowiedź - dystrofia mięśniowa Duchenne'a.  Dlaczego on musi cierpieć – nasz mały, niewinny, bezbronny synek. Nie mogliśmy się z tym pogodzić, nie możemy do dzisiaj… Dystrofia mięśniowa Duchenne'a jest arcyrzadka, dotyka jednego na trzech tysięcy chłopców. Nasz Krzyś miał tego pecha, że znalazł się w tej nieszczęsnej trójce… Codziennie widzimy, jak choroba postępuje i łamie nam to serca... Przy życiu trzymają go sterydy. Każdej nocy budzi nas krzyk – Krzysiu ma bardzo mocne skurcze nóżek, które powstrzymuje jedynie masowanie. Do tego dochodzą problemy kardiologiczne… Każda, nawet drobna infekcja kończy się zapalenie płuc, bo mięśnie nie współpracują i synek ma problemy z kaszleniem.  Każdy spacer to walka o to, by po kilku krokach Krzysiu się nie wywrócił. Nóżki odmawiają posłuszeństwa, Krzyś krzyczy, jak bardzo go boli… Wózek jest naszym nieodłącznym kompanem… Podawanie sterydów zahamowało też wzrost synka. Tak wiele problemów u tak małego dziecka… Zazwyczaj stwierdza się uszkodzenie jednego lub dwóch eksonów, czyli odcinków genu. U Krzysia uszkodzonych jest aż 16 fragmentów! Wyrokowi sprzeciwić się możemy tylko podaniem bardzo drogiej terapii genowej w USA. Dlatego kolejny raz musimy prosić o pomoc…  Potrzebujemy wsparcia, aby zapewnić Krzysiowi lepsze życie. Przez ostatnie lata żyliśmy ze świadomością, że nie ma lekarstwa na chorobę naszego synka. Teraz gdy pojawiła się nadzieja, musimy walczyć! Droga będzie długa i wyboista, ale chodzi o życie naszego największego cudu!  Im większą Krzyś zachowa sprawność w momencie podania leku, tym większa nadzieja, że terapia genowa przyniesie upragnione rezultaty. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie, wpłaty i udostępnienia zbiórki. Wierzymy i mamy ogromną nadzieję, że zbiórka tej niebotycznej kwoty zostanie zrealizowana, a Krzyś pełen sił podziękuje za każdy dar serca ratujący jego życie. Anna i Łukasz, rodzice Krzysia  ➤ Obserwuj walkę Krzysia na jego FACEBOOK'U ➤ Wesprzyj zbiórkę Krzysia poprzez LICYTACJE  ➤ LICYTACJE – MOTYLKI DZIECIOM ➤ #SuperbohaterzyLeosia - Licytacje Dla Krzysia Zawady ➤ Motylki Dzieciom - Licytacje ➤ TEAM KAMILKI WALCZY O DZIECI ➤ konin.naszemiasto.pl – II Runda ORLEN SUPER RACE w Kleczewie dla Krzysia. ➤ porady.sympatia.onet.pl – Ania samotnie walczy o życie nieuleczalnie chorego synka. "Każdej nocy budzi mnie krzyk" ➤ leczyca.naszemiasto.pl – 4-letni Krzyś z Łęczycy zmaga się z rzadką chorobą genetyczną. W sieci trwa zbiórka na terapię genową w USA ➤ onet.pl - Ciężko chory Krzyś pilnie potrzebuje pomocy. Koszt leczenia zwala z nóg ➤ lodz.tv.pl – Krzyś cierpi na dystrofię mięśniową Duschenna. Potrzebne jest 14 mln na lek ➤ wiadomosci.onet.pl – Ciężko chory Krzyś pilnie potrzebuje pomocy. Trwa zbiórka na kosztowną terapię genową ➤ dzienniklodzki.pl – Mały Krzyś z Łodzi to pierwszy pacjent w Polsce, który zbiera na terapię genową by leczyć dystrofię mięśniową Duchenne'a. Kosztuje 15 mln zł ➤ lodz.tvp.pl – Potrzebna pomoc dla Krzysia. 14 mln złotych na lek przeciw chorobie Duchenne'a ➤ lodz.tvp.pl – Biegacze na Zdrowiu wspierali zbiórkę na leczenie 3-letniego Krzysia ➤ tvtoya.pl ➤ LUKAMARO.PL 

5 629 121,00 zł ( 38,39% )
Brakuje: 9 030 560,00 zł
Nastusia Buryk
Pilne!
Nastusia Buryk , 7 lat

KRYTYCZNIE PILNE! "Mamusiu, czy ja umrę?" – Wznowa białaczki❗️

Choćbym wylała morze łez, sama nie jestem w stanie zmienić nic. Bezsilność rozdziera mi serce, ale mimo to, chcę wierzyć, że nadzieja jest mocniejsza niż oddech śmierci, który cały czas wisi nad moją małą córeczką… Błagam o ratunek dla Nastusi! Zaczęło się niewinnie – zmęczenie i niewielka temperatura. Myślałam, że to przeziębienie. Córka nie chciała jeść, była blada… Na ciele zaczęły pojawiać się siniaki. To był znak, że dzieje się coś strasznego. Pilny kontakt z lekarzami i godziny spędzone na badaniach. USG wykazało powiększenie wszystkich organów, a następnego dnia przyszły wyniki badań - ostra białaczka lifoblastyczna... Anastazja w trybie pilnym została zabrana do szpitala.  W szpitalu powiedzieli, że pojawienie się na oddziale jeden dzień później skutkowałoby śmiercią. Nastki nie byłoby z nami… Zostałaby ogromna pustka i żal. A tak mamy jeszcze szansę. Cień nadziei, że córeczka będzie żyć! Już po pierwszej chemioterapii zauważono skutki uboczne – pojawiły się szczeliny odbytu. Nastka nadal nie może siedzieć, a chemioterapia negatywnie wpływa na jej żołądek i wątrobę. Po zakończeniu pierwszego kursu okazało się, że sytuacja nie tylko się nie polepszyła, ale i pogorszyła. Teraz czeka na nią kolejna chemia i przeszczep szpiku od niespokrewnionego dawcy. Patrzę na córeczkę... Widzę te same oczka. Widzę delikatny uśmiech, choć ciężko o niego, bo moje maleństwo dużo śpi. Całuję ją w czoło, głaszczę po łysej głowie i z całych sił zaciskam zęby, by tylko się nie rozpłakać... Muszę być silna i dać z siebie wszystko. Za nas dwie! Mamy tylko Was. Tylko Wy możecie pomóc w ratowaniu życia tego małego cudu… Mama –––––––––––––– Historię Anastazji przeczytasz poniżej ⬇️

122 893,00 zł ( 8,57% )
Brakuje: 1 309 765,00 zł
Kazik Sromek
Pilne!
Kazik Sromek , 2 latka

PILNE: Kazik kontra ŚMIERTELNA choroba❗️Uratujcie życie naszego małego synka!

BARDZO PILNA ZBIÓRKA! Kaziu, nasz malutki synek, cierpi na śmiertelną chorobą - dystrofię mięśniową Duchenne'a! Mięśnie w jego ciele słabną i powoli umierają... Utrata zdolności poruszania, połykania, oddychania - to wszystko czeka naszego synka, jeśli nie nadejdzie ratunek! Chorzy z dystrofią skazani są na wózek inwalidzki, respirator, umierają przedwcześnie. Ciężko nawet pisać te słowa, myśląc, że to spotka naszego Kazia... Nie możemy czekać, musimy walczyć! Jest lek, który może powstrzymać chorobę - niestety, dostępny jest tylko w USA, a jego cena jest gigantyczna. Potrzebujemy tysięcy ludzi o dobrych sercach, którzy zechcą przekazać wpłatę na naszą zbiórkę, by uratować życie Kazika. Prosimy o ratunek! 11 listopada - Dzień Niepodległości, świętowany przez wszystkich Polaków, dla nas jest świętem podwójnym. Tego dnia przyszedł na świat nasz cudowny syn, Kazik. Cieszyliśmy się naszym wyczekanym maleństwem... Nie sądziliśmy, jaki dramat dla nas i dla naszego dziecka szykuje niedługo los... Jak się później okazało, niebawem miała się rozpocząć dramatyczna walka o życie naszego dziecka. Wcześniej, w trakcie ciąży nic nie wskazywało, że rozwój Kazia może przebiegać nieprawidłowo. Kilka miesięcy - tyle trwała nasza bajka, w trakcie których beztrosko cieszyliśmy się dzieckiem, sobą, byciem rodziną. Później, niestety, w tę codzienność wkradł się strach... Niepokojące objawy zauważyliśmy, gdy synuś miał kilka miesięcy. Synek miał problemy z oddawaniem moczu. Podczas wizyty w szpitalu po zabiegu został dokładnie przebadany. W badaniach pewne parametry mocno zaniepokoiły lekarzy... Zaczęli szukać przyczyny. Po serii dodatkowych badań polecono nam zrobić badania genetyczne... Na wynik trzeba było niestety trochę poczekać. I my czekaliśmy, pełni niepokoju, ale też i nadziei, że to pomyłka, że być może badania nic nie wykażą... Przecież Kazik to radosne, uśmiechnięte dziecko, rozwija się dobrze. Do ostatniej chwili wierzyliśmy i żyliśmy nadzieją, że badania wyjdą negatywne… Niestety. 20 lutego 2024 roku. Wtorek. Telefon z Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach... Słyszymy, choć nie chcemy słyszeć, nie chcemy wierzyć. Załamanie i morze łez... Kazik, nasz ukochany synek, cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne'a. Genetyczną chorobę, która powoduje osłabienie i śmierć mięśni, w wyniku czego prowadzi do zaniku wszystkich funkcji życiowych... Natychmiast musieliśmy rozpocząć walkę o życie Kazia, który ma przecież dopiero roczek. Dziś wiemy, że w tej tragedii, która nas spotkała, mieliśmy o tyle szczęścia, że Kazik został zdiagnozowany naprawdę wcześnie. U większości chłopców - bo DMD dotyczy tylko chłopców, tylko oni cierpią na tę straszną chorobę - dystrofia zostaje zdiagnozowana dopiero wtedy, gdy mają kilka lat. Dotychczas zdrowe kilkulatki nagle zaczynają się przewracać, potykać, mieć problemy z chodzeniem... Potem siadają na wózku inwalidzkim i stopniowo dochodzi do atakowania kolejnych układów ciała. Dystrofia to zabójcza choroba, która atakuje i osłabia każdy mięsień, jeden po drugim… Zdarza się raz na kilka tysięcy urodzeń. Padło akurat na nasze dziecko... Dlaczego ważne jest to, że Kazik został zdiagnozowany wcześnie? Nie tylko od razu rozpoczęliśmy szukanie ratunku, leczenie i rehabilitację. W mroku tragedii jest światło nadziei - ostatnie lata są przełomowe w leczeniu DMD. W USA jest  już dostępna terapia genowa, która ratuje małych chłopców, chorych na dystrofię. Dostarcza organizmowi gen, odpowiedzialny za produkcję mikrodystrofinę, tym samym powstrzymując śmierć mięśni. Są dwa warunki - chłopcy muszą mieć maksymalnie 5 lat i mieć zachowaną umiejętność chodzenia! Niestety koszt terapii jest kolosalny - to kilknaście milionów złotych.  Bez pomocy zdobycie takiej sumy nie będzie możliwe, a od niej zależy życie naszego dziecka! Walka z dystrofią to też dodatkowe koszty. Do czasu przyjęcia terapii przez Kazia musimy zapewnić mu wszystko, co jest niezbędne na już! Synek uczęszcza na zajęcia WWR, by pomimo choroby móc funkcjonować, choć w jakimś stopniu, jak inne dzieci... Chwilami jest bardzo ciężko. Patrzymy, jak Kazik uczy się chodzić... Zamiast cieszyć się z pierwszych kroków, myślimy o tym, że choroba za kilka lat mu to wszystko odbierze... Musimy działać szybko. Bardzo się o niego boimy. Bardzo boimy się wyników badań, które już raz zwaliły nas z nóg. Gdy Kaziu przyszedł na świat, stał się naszym oczkiem w głowie. Nie możemy pozwolić, by zabrała nam go choroba! Musimy zrobić wszystko, by uratować synka. Bardzo potrzebna jest nam Wasza pomoc. Wierzymy, że nie trzeba poruszać nieba i ziemi, a wystarczy dotrzeć do ludzkich, wielkich serc, których jest przecież mnóstwo. Pomóżcie nam uratować dziecko, jesteście naszą jedyną nadzieją, nadzieją Kazia… Rodzice Kazia

328 249,00 zł ( 2,05% )
Brakuje: 15 629 201,00 zł