Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Oliwier Becker
13:00:29  do końca
Oliwier Becker , 14 lat

Wypadek zniszczył nadzieję na szczęśliwe dzieciństwo. Pomóż Oliwierowi!

Minęło już 14 lat od tamtego tragicznego dnia, ale ból i wspomnienia wciąż są żywe. Ten dzień na zawsze wyrył się w naszej pamięci, zmieniając całe życie. Z radosnych rodziców, którzy cieszyli się każdą chwilą z naszym maluszkiem, staliśmy się nieustępliwymi wojownikami. Walczymy o każdy jego oddech, o każdy mały krok naprzód, o to, by Oliwier znów do nas wrócił… Był listopad 2010 roku, To miał być codzienny spacer mamy z maluszkiem. Znaleźli się w złym miejscu w złym czasie. Oczekiwanie na autobus zostało przerwane przez samochód, który z ogromną prędkością staranował pieszych i wózek zniszczył. Ten tragiczny wypadek zniszczył marzenia o rodzinnym szczęściu. Niespełna 3-miesięczny wówczas Oliwier wypadł z wózka. Karetka. Szpital. Obserwacja. Początkowo stan zdrowia synka wydawał się być stabilny... Szczelnie opatulony nie doznał żadnych widocznych obrażeń na ciele. W ogromnym niebezpieczeństwie była maleńka główka synka, osłonięta jedynie czapeczką. Rozległe krwiaki, pęknięta czaszka i przeszywający obraz bólu malowany na twarzy naszego 3-miesięcznego maluszka. Przerażający widok podłączonego do niezliczonej ilość urządzeń, podtrzymujących przy życiu naszego synka. Padające co kilka chwil z ust lekarzy medyczne sformułowania, o których znaczeniu nie wiedzieliśmy nic. Tuż przy maleńkim szpitalnym łóżeczku delikatnie, z uśmiechem pełnym wiary szeptaliśmy: „Wszystko będzie dobrze” – walczyliśmy z napływającymi do oczu łzami, starając się zachować spokój, na wypadek gdyby jednak czuł, co się wokół niego dzieje… Po wielu miesiącach walki, gdy po raz pierwszy przekroczyliśmy próg domu, na twarzy Oliwerka zagościł spokój i długo niewidziany uśmiech. Rozpoczęła się walka o powrót naszego syna. Wiedzieliśmy, że on czuje naszą obecność, że nie jest sam. W dniu wypadku czas dla Oliwiera zatrzymał się, nadając jego drodze inny kierunek. Kilka lat temu zbieraliśmy na turnus rehabilitacyjny, udało się – długotrwałe leczenie przyniosło pierwsze efekty. Jesteśmy Wam dozgonnie wdzięczni za całe wsparcie, które nam wtedy okazaliście. Oliwier coraz pewniej trzyma głowę, możemy nawiązać kontakt, syn nas rozpoznaje. Wiemy, że to niewiele, ale dla nas każdy postęp jest jak wielki przełom. Nie liczymy na cud, wiemy, że nasz syn już nigdy nie odzyska sprawności, ale regularna praca zapewni, że nasza rzeczywistość będzie wyglądała znacznie lepiej. Brak działań z naszej strony doprowadziłby do sytuacji, w której syn cierpiałby bardziej. Żaden rodzic nie chciałby tego dla swojego dziecka… Przez pewien czas lekarze nie chcieli dawać nam złudnych nadziei, nie mogli nas zapewnić, że nagle stanie się cud. Zdawaliśmy sobie sprawę, że najważniejsze to nie oczekiwać zbyt wiele. Walka naszego syna o życie była dramatyczna, ale dzięki wspólnej pracy osiągnęliśmy wiele. Kiedy Oliwier miał 5 lat, powiedział pierwsze “mama” i “tata”. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić naszej radości. To było jak najlepszy prezent w życiu. Teraz moje dziecko potrzebuje turnusu rehabilitacyjnego, który zapewni mu stopniowy powrót do zdrowia. Bez niego dotychczasowe postępy, mogą zostać zatrzymane... Choć minęły już lata, nasza walka o Oliwiera wciąż trwa – nieustannie, dzień po dniu. Koszty opieki medycznej i intensywnej rehabilitacji rosną, a my czujemy, że zaczynają nas przerastać. Na początku wierzyliśmy, że sami damy radę, ale teraz wiemy, że to ponad nasze siły. Potrzebujemy Waszej pilnej pomocy! Dla każdego rodzica to oczywiste – zdrowie i życie dziecka to największy priorytet, a my nie mamy wyboru. Prosimy, pomóżcie nam w dalszej walce o synka! Rodzice Oliwiera

3 712,00 zł ( 11,63% )
Brakuje: 28 203,00 zł
Sebastian Górka
13:00:29  do końca
Sebastian Górka , 39 lat

Choroba codziennie wyniszcza Sebastiana coraz bardziej... Ratunku❗️

Nazywam się Sebastian, a moja walka o zdrowie trwa już od bardzo wielu lat. W 2005 roku zdiagnozowano u mnie choroby układu pokarmowego. Nie zdawałem sobie wtedy jeszcze sprawy z tego, jak bardzo wpłynie to na całe moje dalsze życie... Początkowo udało się zaleczyć chorobę i przez lata pozostawała w uśpieniu. Niestety, we wrześniu 2021 roku doszło do zaostrzenia – wtedy też postawiono ostateczne rozpoznanie choroby Leśniowskiego-Crohna. Oprócz podstawowego zaostrzenia choroby głównej, co związane było z mocnymi dolegliwościami bólowymi, zdiagnozowano nasilone stany zapalne zajmujące kilka odcinków przewodu pokarmowego oraz drobnoguzkowe zmiany w obu płucach. Po trzech tygodniach uzyskano poprawę i wróciłem do domu. W domu spędziłem niecały miesiąc, nie udało mi się nawet nadgonić zaległości w pracy. W połowie października trafiłem ponownie na SOR, gdzie stwierdzono u mnie niedrożność przewodu pokarmowego. Zostałem skierowany na pilną operację. Operacja przebiegła pomyślnie, ale niestety w pierwszej dobie pojawiły się komplikacje. Konieczna była kolejna operacja, by usunąć skrzepy z jamy brzusznej. W związku z trudnościami z gojeniem się ran spędziłem w szpitalu ponad miesiąc. Z powodu wprowadzonych obostrzeń związanych z Covidem, nie miałem wówczas kontaktu z nikim bliskim. Choroba jednak nie odpuściła, co spowodowało potrzebę kolejnej hospitalizacji w marcu 2022 roku. Od czasu operacji rozwinął się u mnie trudności z jedzeniem – powodując znaczną utratę masy ciała. Jednocześnie organizm z powodu problemów z przyjmowaniem składników mineralnych doprowadził do pogorszenia stanu uzębienia. Spędziłem w szpitalu prawie półtora miesiąca, w trakcie których dokonano usunięcia wszystkich zębów. Było to związane z pilną potrzebą włączenia leczenia biologicznego, którego nie wolno było rozpocząć bez wyleczenia wszelkich stanów zapalnych. Niestety, nie było czasu na leczenie. Równocześnie zdiagnozowano  u mnie ponowne stany zapalne odcinków przewodu pokarmowego oraz rozwinięcie się zmian na płucach.  Wdrożenie leczenia biologicznego pozwoliło mi wrócić do domu, w którym spędziłem niecałe dwa miesiące. Niedługo później w bardzo ciężkim stanie i po utracie przytomności wróciłem do szpitala. Wtedy pierwszy raz stwierdzono u mnie niedożywienie oraz rozwijającą się szybko osteoporozę.  Choroba Leśniowskiego-Crohna odbija się negatywnie na całym moim organizmie. Moje życie zmieniło się nie do poznania – z samodzielnego i sprawnego mężczyzny stałem się człowiekiem potrzebującym pomocy oraz wsparcia.  Aby mieć szansę na nabranie sił i odzyskanie, choć częściowo, zdrowia potrzebuję kosztownych suplementów oraz specjalistycznego żywienia. Niestety, wydatki z tym związane przekraczają moje możliwości.  Tak bardzo staram się odzyskać zdrowie i znów być samodzielny, jednak bez Waszego wsparcia pozostanę w tej dramatycznej sytuacji bez wyjścia… Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń Za każdą wpłaconą złotówkę, za każdy gest dobroci skierowany w moją stronę – dziękuję z całego serca! Sebastian

1 109,00 zł ( 9,64% )
Brakuje: 10 391,00 zł
Pola Ciszewska
13:00:29  do końca
Pola Ciszewska , 7 miesięcy

Polcia cierpi przez poważną wadę wrodzoną! Uratuj jej przyszłość!

Liczyliśmy dni do pojawienia się Polci na świecie. Nie mogliśmy się doczekać, kiedy po raz pierwszy weźmiemy ją w ramiona. Niestety, radość z jej narodzin, odebrała nam okrutna diagnoza. Wymagająca wielu operacji wada wrodzona nie pozwala naszemu maleństwu cieszyć się beztroskim dzieciństwem! Pola urodziła się z wadą wrodzoną o nazwie obustronna stopa końsko-szpotawa. Przypadłość ta powoduje, że stopy córeczki są zdeformowane, a bez odpowiedniego leczenia nie mają szans na poprawę. Wada ta wymaga natychmiastowego działania. Jej największym wrogiem jest szybko upływający czas i… Drogi proces leczenia. Córeczka rozpoczęła kurację już w drugim tygodniu życia. Najskuteczniejsze w jej przypadku okazało się wprowadzenie leczenie metodą Ponsetiego, składającej się z trzech etapów. Pierwszym z nich było wielokrotne, cotygodniowe gipsowanie nóżek, trwające blisko dwa miesiące. Drugim skomplikowana bardzo bolesna operacja przecięcia ścięgien Achillesa i kolejna seria trzech gipsowań. Trzecim stosowanie szyny Mitchella, które potrwa minimum cztery lata. Widzimy, jak wykańczający jest to proces. Choć zmagamy się z wieloma trudnościami, nie możemy się poddać. Nowe wydatki są jednak przytłaczające. Stopy Poli rosną, więc musimy regularnie zmieniać jej specjalistyczne obuwie. Dodatkowo rehabilitacja oraz dalsze leczenie wiążą się z ogromnymi kosztami. Chcielibyśmy, by Polcia cieszyła się dzieciństwem jak reszta dzieci. Marzymy, by wkrótce mogła biegać ze swoimi siostrami, czy pójść z nami na rodzinny spacer o własnych siłach. Bez Waszej pomocy jej szczęśliwa przyszłość jest zagrożona. Jeśli zechcecie wesprzeć nas w tej trudnej walce, będziemy niezwykle wdzięczni! Rodzice

5 629 zł
Szymon Bochar
Pilne!
13:00:29  do końca
Szymon Bochar , 17 lat

Ratuj młode życie! Prosimy o wsparcie dla Szymona!

Młody, ambitny, z wielkimi planami na przyszłość Szymon właśnie stanął w szranki ze śmiercią. To okrutne, patrzeć, jak cierpi twoje własne dziecko. Jak odkłada wszystko, co dla niego ważne, na bok i zbiera siły do walki, z przeciwnikiem, przed którym drżą najsilniejsi… Z serca proszę o pomoc, bo choć wygrana jest w zasięgu ręki, sami nie damy rady… W maju, życie mojego syna zaczęło gasnąć. Pojawiła się gorączka, zmęczenie, kaszel i zadyszka – nic, co mogłoby zwiastować tragedię. Pierwsza diagnoza – zapalenie płuc. Wdrożono leczenie, jednak bez efektów. Po kolejnych badaniach koszmar: ONKOLOGIA. Po dokładnie dwóch tygodniach usłyszeliśmy diagnozę, pod której ciężarem do dziś uginają nam się nogi: chłoniak Hodkinga, w trzecim stopniu zaawansowania! W żyłach Szymka zaczęła płynąć chemioterapia – trucizna ratująca życie. Dopiero ona powstrzymała utrzymującą się przez miesiąc gorączkę. Lekarze przewidzieli długą i wyczerpującą drogę: 9 wlewów chemii, a następnie naświetlania. Bardzo się boję. W mojej głowie krążą najczarniejsze myśli: Czy to wystarczy? Czy uda nam się wygrać tę wojnę? Na szczęście, organizm Szymona dobrze reaguje na leczenie, a objawy stopniowo ustępują. Staram się być dobrej myśli, jednak wiem, że walczymy z bardzo podstępnym przeciwnikiem. Musimy być gotowi na komplikacje i powikłania po chemio- i radioterapii.  Szymon marzy o powrocie do normalności, o kontynuowaniu nauki, która na chwilę musiała zejść na dalszy plan. Jednak ze względu na osłabioną odporność, powrót placówki jest teraz niemożliwy. Dlatego, oprócz środków na leczenie i rehabilitację, proszę o wsparcie w zakupie laptopa, który pozwoliłby mu uczyć się zdalnie. To dla niego szansa, by mimo choroby i długich miesięcy spędzonych na leczeniu, nie tracić kontaktu z nauką i rówieśnikami. Z serca proszę o wsparcie, które pomoże mojemu synowi wyrwać się z objęć nowotworu. Oprócz rozpaczy mamy coś znacznie ważniejszego – nadzieję, która daje nam siły, by każdego dnia stawać do tej walki od nowa. Będę wdzięczna za każdą złotówkę. mama Szymona

23 912,00 zł ( 74,92% )
Brakuje: 8 003,00 zł
Grzegorz Pędzich
Pilne!
13:00:29  do końca
Grzegorz Pędzich , 51 lat

Mój mąż walczy o życie ze złośliwym NOWOTWOREM❗️Ratunku❗️

Od 2021 roku trwa walka o życie i zdrowie mojego męża. Grzegorz już od pewnego czasu czuł się gorzej, ale lekarze nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, co się z nim dzieje. Do końca życia nie zapomnę dnia, w którym dowiedziałam się, że mój mąż musi walczyć z NOWOTWOREM! W krytycznym momencie Grzegorz schudł 20 kilogramów w ciągu 2 miesięcy. Nie był już w stanie nawet wstać z łóżka… Gdy wreszcie przeszedł szczegółowe badania, okazało się, że wszystkiemu winny jest złośliwy nowotwór okrężnicy! Nasz świat w jednej chwili rozpadł się na milion kawałeczków! Do tej pory ciężko mi uwierzyć, że to spotkało mojego ukochanego męża… Trzeba było jednak działać szybko! Grzegorz niemal natychmiast rozpoczął leczenie onkologiczne, które z początku przynosiło poprawę. Niedługo później przeszedł też operację. Przez nią konieczne było zrobienie przerwy w leczeniu, która spowodowała kolejne problemy… Dalsze badania wykazały, że na wątrobie męża pojawiły się przerzuty! To był dla nas kolejny, bolesny cios. Lekarze starali się znaleźć odpowiednie leczenie, jednak stan Grzegorza się nie poprawiał. Ta bezsilność była przytłaczająca… Obecnie żadna refundowana forma leczenia nie jest skuteczna w walce o zdrowie męża. Pojawiła się jednak ogromna nadzieja! Szansą może być połączenie dwóch, specjalistycznych leków! Ta wiadomość była dla nas jak promyk nadziei, który niestety szybko przygasł. Potrzebny lek jest nierefundowany i bardzo drogi. Miesięczny koszt leczenia znacznie przewyższa nasze możliwości finansowe. Chcę jednak zrobić wszystko, by ratować męża, dlatego proszę Was o pomoc! Błagam, wesprzyjcie nas w tej trudnej walce o życie Grzegorza! Bogusława, żona

45 500,00 zł ( 85,53% )
Brakuje: 7 692,00 zł
Martyna Król
13:00:29  do końca
Martyna Król , 21 lat

Każdy dzień Martynki to walka o akceptację i godne życie. Pomóż!

Cierpieć na zaburzenie rozwoju i niepełnosprawność intelektualną to jak żyć w świecie, który nieustannie zmienia swoje zasady. Trzeba nauczyć się je rozumieć i dostosowywać do nich, mimo że wydają się zbyt trudne. To odbiera możliwość pełnego życia, wpływając na każdy aspekt codzienności –  na postrzeganie świata, na komunikację oraz nawiązywanie relacji.   Życie Martynki od samego początku było niełatwe. Już od dwudziestu lat moja córka zmaga się z całościowymi zaburzeniami rozwoju oraz niepełnosprawnością intelektualną. To, co dla większości z nas jest prostą codziennością, dla niej jest nieosiągalnym marzeniem. Nie mówi, a jej komunikacja z otoczeniem graniczy z cudem. Dla mojego dziecka każdy dzień jest walką o akceptację oraz godne życie.  Jej codzienność to nieustanna batalia z barierami zdrowotnymi. Martynka cierpi też na poważne problemy żołądkowo-jelitowe, które zmuszają ją do przestrzegania rygorystycznej diety bezmlecznej, bezglutenowej oraz bezcukrowej. Każde odstępstwo od tych zasad to ryzyko nasilenia się dolegliwości, a to z kolei pogarsza jej stan zdrowia. Niestety, to nie wszystko. Martynka co roku musi przechodzić rezonans głowy, aby monitorować funkcjonowania prawego płatu czołowego. To dla niej ogromny stres, ale i nieunikniona konieczność! Turnus rehabilitacyjny to wielka szansa na poprawę zdrowia Martynki. Każda z tych rzeczy to jednak ogromny koszt – zarówno emocjonalny, jak i finansowy. Dlatego zwracam się do Was, ludzi o wielkich sercach, o wsparcie. Każda złotówka to dla Martynki oraz mnie nadzieja na lepsze jutro. Dzięki Waszej dobroci moje dziecko otrzyma szansę na łatwiejsze życie – pełne opieki, jakiej potrzebuje. Proszę, pomóż mi w walce o Martynkę – razem możemy zdziałać cuda! Mama Martynki

1 518,00 zł ( 2,85% )
Brakuje: 51 674,00 zł
Krystyna Nowak
13:00:29  do końca
Krystyna Nowak , 59 lat

Życiem Krystyny rządzi ból❗️ Pomóż zapewnić jej rehabilitację!

Ciężko patrzeć, gdy ktoś, kogo bardzo kochasz, cierpi. Gdy widzisz, jak ból wykręca jego ciało, a Ty nie możesz od razu zatrzymać tej męczarni. Tak właśnie jest z moją żoną, której życie zostało zmienione przez chorobę. Od kilku lat jej przeciwnikiem jest fibromialgia. Jest to choroba nieuleczalna i nie do końca znana. Nawet najlepsi specjaliści w kraju nie potrafią pomóc żonie. Choroba objawia się NIEUSTAJĄCYM BÓLEM całego ciała, co całkowicie uniemożliwia codzienne funkcjonowanie! Żona niestety zachorowała na czwarty, najwyższy stopień fibromialgii. Oprócz dolegliwości bólowych występuje ciągłe wyczerpanie i nadwrażliwość na wiele zewnętrznych bodźców, takich jak zapachy, hałas, światło, pogoda i inne czynniki. Cierpienie mogą uśmierzyć tylko silne leki przeciwbólowe, które powodują chwilowe zaniki pamięci oraz ogólne osłabienie organizmu. Żadne rozwiązanie nie jest wolne od negatywnych konsekwencji. Nie ma leków, które mogą całkowicie wyleczyć żonę. Jedyna nadzieja w rehabilitacji, która usprawni ciało żony i przyniesie ulgę w jej cierpieniu. Potrzebuję wsparcia, aby opłacić systematyczną i częstą współpracę z rehabilitantem. Inaczej, moja żona skazana będzie na wieczne cierpienie! Proszę o pomoc! Będziemy wdzięczni za każde Wasze wsparcie i udostępnienie. Marek, mąż

495 zł
Patryk Wysmyk
Pilne!
13:00:28  do końca
Patryk Wysmyk , 18 lat

❗️PILNE: Piąta wznowa nowotworu na dwa miesiące przed osiemnastką❗️RATUJMY PATRYKA❗️

Po wielu latach niesamowicie trudnej i wyczerpującej walki z nowotworem mój syn miał wejść w dorosłość zdrowy. Zostawić za sobą okrutną diagnozę. Zapisał się na prawo jazdy, miał rozpocząć przygotowania do matury. Ale neuroblastoma miała dla nas inne plany. Przerażający nowotwór znowu powrócił! To już piąta wznowa! BŁAGAM O RATUNEK DLA PATRYKA! Jego życie zostało wycenione na 5,5 miliona złotych… Choroba uderzyła z wielką siłą, są już przerzuty do kości i szpiku. Leczenie trzeba rozpocząć NATYCHMIAST! W tego potwora trzeba uderzyć jak najszybciej, zapobiec dalszemu rozsiewowi nowotworowych komórek. Inaczej stanie się najgorsze, a ja nie zobaczę, jak Patryk idzie na studia, jak dalej się rozwija… Nie! To nie może się tak skończyć! Musimy go uratować! Ogromny koszt leczenia obejmuje 8 miesięcy pobytu w Barcelonie. Kwota jest przerażająca… A to cena za życie mojego dziecka! Nie mamy jednak innej możliwości – musimy uzbierać środki. Nie ma innej drogi... To jedyne miejsce, które może pomóc Patrykowi! Musimy wierzyć, że jeszcze wszystko będzie dobrze! Od początku przypadek Patryka jest nietypowy… Zaczęło się w lutym 2016 roku od bólu brzucha. Syn miał wtedy 9 lat. Na USG lekarz zobaczył ogromnego, 14-centymetrowego guza, a nasz świat w jednej chwili rozsypał się jak zamek z piasku. Okazało się, że to złośliwy nowotwór w IV stadium, neuroblastoma!  Zazwyczaj atakuje malutkie dzieci, Patryk zachorował dosyć późno. Rokowania nie były optymistyczne… Potem były kolejne lata wlotów i upadków. Wydawało się, że już jest dobrze, a wtedy nowotwór wracał! Raz za razem...  Spokój i tym razem nie trwał zbyt długo. W grudniu 2023 badania kontrolne bardzo nas zaniepokoiły, znowu resztki guza zaczęły się "świecić" w badaniu. To oznaczało, że trzeba działać! Pod koniec lutego pojechaliśmy do Madrytu na protonoterapię. Leczenie okazało się skuteczne, na badaniu czysto! Wiosną zakwalifikowaliśmy się na terapię przeciw wznowie. Liczyliśmy, że to ochroni Patryka, że w końcu uda się zwyciężyć nowotwór. Niestety zdążyliśmy polecieć do Stanów po leki tylko raz, syn przyjmował je przez trzy miesiące. Kolejną wizytę mieliśmy zaplanowaną na najbliższy weekend, ale już nie polecimy… Badania obrazowe w Barcelonie pokazały, że jest bardzo źle! Wszystko wróciło tak szybko… Tym razem “świecą się” nie tylko resztki po guzie, ale też kości i szpik… Dlaczego ten okrutny nowotwór nie chce dać spokoju mojemu synowi? Od pierwszej diagnozy mija już 8 lat. Syn we wrześniu miał rozpocząć ostatni rok nauki w szkole średniej, przygotować się do matury. Myśleliśmy, że wejdzie w dorosłość zdrowy, w październiku czekają go osiemnaste urodziny. A teraz? Diagnoza zwaliła nas z nóg… Jesteśmy kompletnie rozbici... Fizycznie syn nie czuje się źle, lekarze byli tym zdumieni. Choroby póki co nie widać. Tym trudniej jest mu niestety psychicznie. Młody człowiek, który normalnie funkcjonuje, ma swoje pasje i zainteresowania, musi znowu poddać się wycieńczającemu leczeniu… Ale on potrafi walczyć! Wie, że nie ma innego wyjścia, trzeba działać! Nie może tylko przeboleć tego, że zostanie mu odebrane całe życie społeczne. Znajomi, szkoła, zainteresowania. Syn jest niezwykle aktywnym nastolatkiem. Potrafi rysować, malować, projektować. Jest umysłem ścisłym z ogromną wyobraźnią. Teraz to wszystko zostanie mu zabrane. Mamy nadzieję, że tylko czasowo! Innego wyboru niż wylot na leczenie do Barcelony nie ma. Kolejny raz Patryk musi poddać się chemioimmunoterapii. Niestety jego organizm po tylu latach leczenia jest coraz słabszy, ale nie mamy czasu, musimy działać teraz! Walka z nowotworem zabrała mu prawie całe dzieciństwo, dając w zamian nieporównywalnie więcej cierpienia, strachu i bólu… Co miał w głowie, jakie straszne myśli się tam pojawiały, pewnie nigdy się nie dowiem.  Patryk nie zasłużył na to, co zgotował mu los… Nowotwór zaatakował po raz 5 w chwili, gdy syn myślał, że już wygrał, gdy wrócił do normalnego życia. Z całego serca prosimy Was o ratunek dla Patryka! Bez Was nie będziemy mogli opłacić leczenia… Rodzice ➡️ Licytacje dla Patryka

1 718 575,00 zł ( 31,24% )
Brakuje: 3 781 425,00 zł
Sebastian Łysiak
13:00:28  do końca
Sebastian Łysiak , 44 lata

Przez tragiczny wypadek balansujemy na granicy nadziei i rozpaczy. Ratuj!

Nasze życie zmieniło się na zawsze w tegoroczną Wielką Sobotę. Wyjechaliśmy w góry, aby spędzić Wielkanoc w spokoju, z dala od zgiełku miasta. To miały być chwile pełne radości i odpoczynku. Niestety, los miał dla nas zupełnie inne plany.  Mój mąż i jego przyjaciel udali się do sklepu po kilka drobiazgów. Aby było szybciej i wygodniej, wsiedli na hulajnogę. Przejechali zaledwie kilka metrów, gdy nagle na moich oczach Sebastian stracił przytomność i uderzył głową o twardą powierzchnię. W jednej chwili nasze szczęście zamieniło się w koszmar. Zamiast cieszyć się świętami, musiałam patrzeć, jak mój ukochany walczy o życie. Przyjechało pogotowie, ale każdy moment oczekiwania na nie wydawał się wtedy wiecznością. Po wypadku mój mąż spędził cztery miesiące w szpitalu. Dzielnie walczył o powrót do zdrowia po ciężkim urazie czaszkowo-mózgowym. Każda chwila była przepełniona bólem i strachem o to, co przyniesie kolejny dzień. Po wypisaniu ze szpitala Sebastian trafił do ośrodka rehabilitacyjnego. Myśleliśmy, że najgorsze już za nami, że teraz zaczniemy odbudowywać to, co zostało zniszczone. Niestety, życie znów rzuciło nam kłody pod nogi. Z powodu źle dobranej zastawki, mąż musiał wrócić do szpitala, gdzie do dziś czeka na jej wymianę. Każdy kolejny dzień jest dla nas balansowaniem na krawędzi pomiędzy nadzieją a obawą o przyszłość. Rehabilitacja jest jedyną szansą na to, aby mąż mógł wrócić do dawnego życia, ale jej koszty są ogromne. Sama nie jestem w stanie tego udźwignąć. Błagam Was o pomoc, o każdą najmniejszą wpłatę, która wesprze mojego męża. Wierzę, że z Waszą pomocą Sebastian będzie mógł znów cieszyć się życiem i wrócić do nas, do kochającej rodziny. Dziękuję z całego serca za każdy gest i wsparcie w tej trudnej walce. Razem możemy przywrócić to, co tak brutalnie odebrał mężowi los. Żona Agnieszka

4 917,00 zł ( 2,2% )
Brakuje: 218 488,00 zł