Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ryszard Lenart
Ryszard Lenart , 63 lata

Nasz tata w zaledwie tydzień stracił zdrowie i ukochany budynek! POMOCY!

Wszystko zaczęło się od niepokojącego bólu nogi, który z czasem stał się nie do zniesienia. Tata od 10 sierpnia 2024 roku był słaby, zauważyłyśmy, że jego stan zdrowia się pogorszył. Wiedziałyśmy, że nie ma czasu do stracenia, dlatego pojechałyśmy z tatą na SOR. Tam dostał skierowanie do neurologa, do którego udał się następnego dnia. Jego stan zdrowia cały czas się pogarszał i nagle, 13 sierpnia dostał ataku padaczki! Byłyśmy przerażone!   Tata trafił do szpitala. Tam pojawiła się kolejna niepokojąca dolegliwość – brak rzetelnego odbierania rzeczywistości. Zlecono kolejne badania a przez następny tydzień tata tylko leżał, jadł i pił… Nie było z nim normalnego kontaktu. Bardzo się bałyśmy, bo ta zmiana zaszła w ciągu zaledwie kilku dni! Lekarze rozkładali ręce z niemocy, nie wiedzieli co dolega naszemu tacie. Ostatecznie został przetransportowany do szpitala w Krakowie, gdzie do dziś trwa diagnostyka. Na razie wiemy jedynie tyle, że nasz tata zmaga się z zaburzeniami ośrodkowego układu nerwowego, co spowodowało niedowład lewostronny ciała i ograniczenie czynności mowy. Lekarze nie postawili jeszcze ostatecznej diagnozy i nadal szukają podłoża choroby. Koszty leczenia, rehabilitacji oraz codzienna opieka, wymagają znacznych nakładów finansowych, które nas przerastają. Szczególnie że to nie jedyna tragedia, która się u nas w ostatnim czasie wydarzyła… 21.08 2024 roku doszło do pożaru, przez który doszczętnie spłonął budynek gospodarczy wraz z całym sprzętem, który się w nim znajdował. To było ulubione miejsce taty, spędzał w nim większą część dnia majsterkując. Pomimo szybkiej interwencji straży pożarnej zniszczeniu uległy najważniejsze części budynku i całe wyposażenie…   W ciągu zaledwie jednego tygodnia nasz tata stracił zdrowie oraz ulubiony budynek, w którym pracował znaczną część swojego życia… Nie rozumiemy, dlaczego to wszystko przydarzyło się akurat jemu i z całego serca chcemy mu pomóc. Niestety same nie damy rady, dlatego z całego serca prosimy Was – wszystkich dobrych ludzi o wsparcie naszego taty w walce o zdrowie i odbudowanie tego, co zabrał mu pożar! Córki Ryszarda

24 251 zł
Tomasz Smektała
Pilne!
Tomasz Smektała , 43 lata

Moje życie wyceniono na prawie milion złotych❗️Błagam o pomoc!

Patrzę w oczy mojej córki i tak bardzo się boję, że będę musiał ją zostawić! Jedyny ratunek jest za granicą – muszę zrobić wszystko, by zebrać na niego pieniądze! Jestem mężem, tatą – MUSZĘ ŻYĆ! Ratuj! Kilka dni temu otrzymałem kosztorys z Izraela. Momentalnie zaczęliśmy z żoną płakać... W końcu otrzymaliśmy tak długo wyczekiwaną szansę, by ocalić moje życie, ale kwota jest ogromna i zupełnie dla nas nieosiągalna! Błagam o pomoc! Wszystko zaczęło się niepozornie... We wrześniu zauważyłem powiększający się brzuch. Trafiłem do szpitala, w którym stwierdzono naciek na otrzewnej. Miesiąc później usłyszałem diagnozę mrożącą krew w żyłach – wtórny złośliwy nowotwór otrzewnej o nieznanym punkcie wyjścia. W jednej chwili cały mój świat się zawalił... Nie wiedziałem, co robić, gdzie się udać i co ze mną będzie. Przecież nic wcześniej nie wskazywało na chorobę! Po paru dniach od diagnozy przestraszony i ze łzami w oczach, trafiłem do szpitala. Przeszedłem serię badań, które miały na celu odnalezienia guza pierwotnego, od którego wszystko się zaczęło. Niestety do dziś jestem niezdiagnozowanym pacjentem! Przez rok przyjąłem 23 chemie, które nie były leczeniem celowanym, a jedynie chemioterapią paliatywną. Im dłużej przyjmuje leczenie, tym gorzej się czuje. Dokucza mi neuropatia, która wciąż się nasila… Niestety, pomimo chemii nastąpiła progresja choroby. Przeszedłem operację cytoredukcji nacieku, który w moim brzuchu tworzył już zator. Nacieku nie udało się jednak usunąć w całości… Nie mogę czekać na śmierć… Muszę jak najszybciej działać! Chcę widzieć, jak moja córeczka dorasta, chcę być dla niej wsparciem…  Moja jedyna nadzieja to leczenie onkologiczne w Izraelu. Koszty bardzo mnie martwią... Są to ogromne pieniądze, jakich w życiu nie widziałem na oczy. Dzięki Waszemu wsparciu mogę rozpocząć leczenie już w przyszłym tygodniu. Jednak na kolejne wyjazdy już nie wystarczy... Z całego serca proszę ludzi dobrej woli o pomoc. Nie poddaję się, walczę, choć jest mi coraz ciężej… Bez wsparcia i pomocy nie wygram z tak bezlitosnym przeciwnikiem… Chcę walczyć. Chcę żyć. Pomóżcie mi. Proszę… Tomek  ➡️ Wesprzyj Tomka, biorąc udział w licytacjach!                                                                            

65 084,00 zł ( 6,86% )
Brakuje: 883 207,00 zł
Bartosz Czesnowicz
Bartosz Czesnowicz , 44 lata

Tylko kosztowna operacja daje mi szansę na złagodzenie skutków choroby! POMOCY!

Dokładnie 1 stycznia 2023 roku poczułem niepokojący, silny ból głowy.  Przez kolejne dni ból narastał, z czasem stał się nie do wytrzymania. Po tygodniu nieustępliwego cierpienia trafiłem do szpitala, gdzie szybko otrzymałem okrutną diagnozę… Niezwłocznie przewieziono mnie na oddział neurologiczny, gdzie specjaliści zlecali kolejne badania. Poza uporczywym bólem głowy nie miałem innych objawów, co dodatkowo dziwiło lekarzy. Gdy przyszły wyniki odwiedził mnie ordynator. Już po jego minie mogłem stwierdzić, że nie otrzymam dobrych wieści. Powiedział, że to STWARDNIENIE ROZSIANE. Byłem załamany! Kiedy wracałem ze szpitala do domu, wiedziałem, że moje życie się zmieni, ale nie sądziłem, że choroba zacznie się rozwijać tak szybko. Po pół roku od otrzymania diagnozy zacząłem odczuwać drżenie kończyn i głowy. Dziś jest ono nie do wytrzymania i uniemożliwia mi samodzielne funkcjonowanie. Każdy kolejny dzień to dla mnie wyzwanie. Wstaję tylko w ostateczności, staram się poruszać o chodziku, kulach, za pomocą elektrycznego wózka inwalidzkiego…  Dotychczas lekarze rozkładali ręce z niemocy, nie znaleźli odpowiedzi, dlaczego choroba postępuje u mnie tak szybko. Pojawiło się jednak światełko w tunelu. Mam szansę na przejście operacji wszczepienia do mózgu elektrody oraz czipu, który łagodziłby moje objawy nawet do 90%! Niestety taki zabieg jest niesamowicie drogi, a do tego nie mam zbyt wiele czasu, aby zdobyć środki.  Nie jest prosto prosić o pomoc, szczególnie kiedy jeszcze niedawno to ja starałem się pomagać innym. Niestety choroba postępuje w zawrotnym tempie i nie mam czasu do stracenia. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Wierzę, że są na tym świecie są ludzie, dla których mój los nie będzie obojętny. Każda złotówka jest ważna i daje mi szansę na lepsze życie! Bartek 

134 618,00 zł ( 90,38% )
Brakuje: 14 319,00 zł
Michał Miśtal
Pilne!
Michał Miśtal , 33 lata

Oczekiwałem narodzin córeczki, gdy dowiedziałem się, że mam raka❗️Pomocy❗️

Do czerwca tego roku byłem zdrowym, szczęśliwym człowiekiem, który oczekiwał narodzin swojej pierwszej, wymarzonej córeczki. Dziś walczę o życie. Powinienem się cieszyć, spędzać czas z rodziną, obserwować rozwój mojej małej Emilki. Niestety dziś przechodzę przez onkologiczne piekło i boję się, że odejdę, a moja córka nie będzie mnie pamiętać… Proszę, pomóż mi! Byłem akurat na wyjeździe za granicą, gdy zacząłem odczuwać przeraźliwy ból brzucha. Ból, który był nie do zniesienia! Po powrocie do kraju natychmiast trafiłem do szpitala, gdzie lekarze przeprowadzili wiele szczegółowych badań. Wyniki sprawiły, że mój świat runął… Zdiagnozowano u mnie raka głowy trzustki… Myślałem tylko o tym, czy uda mi się przeżyć, ile czasu mi jeszcze zostało, czy moja córeczka będzie mnie pamiętać… Moje życie zawaliło się jak domek z kart, choć myśleliśmy, że narodziny Emilki zmienią wszystko na lepsze… Moja żona była jeszcze w ciąży, gdy poznaliśmy tę okrutną diagnozę… Choroba przyszła nagle i niespodziewanie, zadając nam ogromny ból, cierpienie i strach. Ale ja nie mam zamiaru się poddać. Ta walka to moje największe wyzwanie, ale miłość do rodziny jest silniejsza, niż choroba i dzięki temu wiem, że wygram. Wsparcie moich bliskich sprawia, że mam siłę, by zawalczyć o swoje życie… Wiem jednak, że bez Waszej pomocy finansowej nie dam rady… Jestem w trakcie 6. cyklu chemioterapii – zaplanowanych jest około 10-12. W Polsce niestety na tym moje możliwości i szanse się kończą… Jestem w trakcie konsultacji zagranicznych i szukania kliniki, która podejmie się operacji usunięcia tego potwora! To mój jedyny ratunek… Wasza pomoc to nie tylko finansowe wsparcie, ale także ogromna dawka nadziei na lepsze jutro. Codziennie patrzę na moją nowo narodzoną córeczkę i wiem, że muszę wygrać tę nierówną walkę, aby być przy niej, patrzeć na każdy etap rozwoju i ją chronić. To mój obowiązek! Zawsze marzyłem, by zostać tatą… Teraz, gdy moje marzenie się spełniło, umieram… Emilka ma dopiero miesiąc, nie mogę jej zostawić... Proszę, pomóż mi! Twoje wsparcie jest moim ratunkiem... Michał

162 916 zł
Adam Wasilewski
Pilne!
Adam Wasilewski , 51 lat

RATUJ❗️Przeżyłem 25 lat jako zawodowy żołnierz, glejak nie może mnie pokonać!

Podstępna choroba chce odebrać mi życie, ale ja tak łatwo na to nie pozwolę! Mam ukochaną żonę, dwóch wspaniałych synów – dla nich będę walczyć! Proszę, pomóż mi zebrać pieniądze na leczenie!  Pierwsze objawy rozpoczęły się rok temu… Gdy budziłem się rano, czułem się, jak osłupiały, zupełnie nie mogłem funkcjonować. Leczono mnie na neuroboleriozę, ale moje niepokojące ataki zaczęły się zasilać, aż w końcu zdarzały się już 3 razy dziennie! Wielokrotnie zgłaszałem w placówkach medycznych mój problem, niestety nie otrzymałem należytej pomocy… Latem udałem się z żoną na wakacje. Nie sądziłem, że ten wyjazd zmieni całe nasze życie… Doznałem ataku – silniejszego, niż dotychczas… Straciłem przytomność i zostałem zabrany do szpitala. Na miejscu wykonano tomograf. Okazało się, że w mojej głowie jest GUZ! Nie mogłem w to uwierzyć… Natychmiast wróciliśmy do domu. 4 dni później w szpitalu przeszedłem operację. Chwilę później otrzymałem kolejny cios, bo nie dało się usunąć guza w całości… 10% zostało w mojej głowie, niczym tykająca bomba… Rozpocząłem leczenie: radioterapię, chemioterapię, oczekując na wyniki badania histopatologicznego. Gdy okazało się, że to glejak IV stopnia, czułem, jak ziemia osuwa mi się spod nóg…  Od lat jestem na emeryturze. Poświęciłem ten czas na wychowanie synów, którzy są radością mojego życia i mogę bez wahania powiedzieć, że jestem z nich dumny. Nie potrafię pogodzić się z myślą, że miałbym zniknąć z ich życia. Chcę być dla nich wsparciem, chcę zestarzeć się u boku mojej kochanej żony… Poruszyłem niebo i ziemię, by znaleźć ratunek. I udało się – to immunoterapia. Klinika w Kolonii w Niemczech może dać mi nawet 15 lat życia, co przy mojej diagnozie jest cudem. Jednak ten czas będzie mnie kosztował ogromne pieniądze… Z takimi kwotami nie poradzimy sobie sami… Z całego serca proszę o choćby najmniejsze wsparcie, o udostępnienia zbiórki. Wierzę, że z Waszą pomocą uda mi się pokonać zabójczego wroga. Adam

89 152,00 zł ( 13,67% )
Brakuje: 562 869,00 zł
Michał Szuba
14 dni do końca
Michał Szuba , 4 latka

Uratuj uszko małego Michasia❗️Pojawiła się szansa na operację w USA❗️

Nie mogliśmy się doczekać, aż Michaś pojawi się na świecie. Nie mieliśmy pojęcia, że los tak okrutnie go doświadczy. Wrodzona wada laryngologiczna zamieniła jego dzieciństwo w tułaczkę po szpitalach i specjalistach. Nasz kochany synek coraz częściej pyta nas, czy jego uszko kiedyś odrośnie… Ciąża przebiegała książkowo. Nic nie wskazywało na to, że Michaś urodzi się z jakąkolwiek wadą. Niestety, okazało się, że jego prawe uszko w pełni się nie wykształciło. Byliśmy zrozpaczeni. Natłok myśli nie dawał nam spać. Czy nasze dziecko będzie słyszeć? Diagnostykę zaczęliśmy od razu, choć na niektóre badania trzeba było poczekać kilka lat. Okazało się, że Michaś cierpi na mikrocję – nierozwiniętą małżowinę uszną i atrezję – zarośnięty kanał słuchowy. Wady te sprawiają, że bez specjalistycznego aparatu jego prawe uszko nie ma szans na odbieranie dźwięków. Szybko wdrożone leczenie i rehabilitacja przyniosły wspaniałe efekty. Asymetria twarzy synka jest tylko lekko widoczna, a ucho zaczęło współpracować z aparatem słuchowym. Niestety, nie wszystko idzie po naszej myśli. Na naszą niekorzyść, problem zaczęło sprawiać również lewe uszko… Powstające w nim co jakiś czas przewlekłe zapalenie utrudnia nam komunikację. Sprawia, że Michaś przestaje na nie słyszeć. Nie możemy do tego dopuścić. Lekarze mówią, że jeśli leczenie nie przyniesie efektów, czeka nas operacja! Mamy ogromną nadzieję, że do niej nie dojdzie. Nie chcemy narażać na zabieg lewego uszka synka… Boimy się, że Michaś utraci słuch całkowicie! Chcemy dać naszemu dziecku wszystko, co najlepsze. Jest naszym oczkiem w głowie. Kocha układać klocki i rysować. Uwielbia biegać, skakać i grać w piłkę. Zapisaliśmy go na zajęcia z jazdy konnej i wspinaczki, by uczył się równowagi. To ważne, bo przez wadę ucha jest szczególnie narażony na problemy z błędnikiem. Nasz synek przechodzi teraz trudny czas, a okropne uwagi ze strony obcych osób sprawiają mu olbrzymi ból. Bardzo go kochamy i staramy się być dla niego jak najlepszym wsparciem. Na szczęście, nasz koszmar może się skończyć, dzięki specjalistycznej operacji w Stanach Zjednoczonych! Michaś może ją przejść, jednak problemem jest bardzo wysoki koszt zabiegu. Tylko on stoi nam na przeszkodzie w uzyskaniu sprawności synka. Tak bardzo chciałabym, żebyśmy wspólnymi siłami podarowali mu zdrowie. To najwspanialszy prezent, o jakim można marzyć. Potrzebna nam Wasza pomoc. Wesprzyjcie nas, proszę! Rodzice ➡️  Śledź walkę Michasia na Facebooku - Obudzimy uszko Michasia ➡️ Grupa licytacyjna: USŁYSZEĆ ŚWIAT - Drużyna Michasia ➡️ Reportaż w TVP3 Wrocław

296 841,00 zł ( 50,73% )
Brakuje: 288 266,00 zł
Agnieszka Zapasek
Agnieszka Zapasek , 21 lat

Agnieszka niemal umarła! Dziś trwa walka o jej sprawność!

Każdego dnia bardzo boję się o moją siostrę. Myślę o naszej przeszłości i ciepło się uśmiecham. Potem jednak przypominam sobie tragedię, która na zawsze odmieniła los Agnieszki, pozbawiając ją niemal życia! Dziękuję, za to, co zrobiliście dla mojej siostry! To dzięki Wam rehabilitacja może być kontynuowana. Dziś ponownie proszę o pomoc… Nasza historia: 4 marca 2023 roku wydarzył się wypadek. Agnieszka – cudowna młoda kobieta, wspaniała córka, wspierająca siostra, oddana dziewczyna i przyjaciółka niemal umarła. Lekarze oceniali jej stan jako bardzo poważny. Nikt z nas nie wiedział, jak to wszystko się skończy, a z każdą kolejną łzą, strach coraz bardziej wkradał się do naszej codzienności...  W wyniku nieszczęśliwego wypadku doszło do bardzo poważnego urazu mózgu. Po przewiezieniu do szpitala przeprowadzono operację odbarczania mózgu. Potem, niemal przez dwa miesiące Aga przebywała na oddziale intensywnej terapii, w stanie zagrażającym życiu… Lekarze robili, co mogli, aby ją uratować, co na szczęście się udało!  Nasz strach jednak nie minął. Każdego dnia zadajemy sobie pytanie „Co dalej?”. Do powrotu do pełnego zdrowia jeszcze bardzo daleka droga… Przez pewien czas Agnieszka przebywała w ośrodku rehabilitacji na oddziale śpiączkowym, gdzie walczyła wraz ze specjalistami o odzyskanie świadomości.  Dzięki ogromnej pracy terapeutów oraz determinnacji Agnieszki, pojawiają się wielkie postępy! To wszystko jest też możliwe dzięki Wam – Waszej pomocy, za którą już zawsze będziemy wdzięczni!  Aktualnie Agnieszka od poniedziałku do piątku jest rehabilitowana w specjalistycznym ośrodku, natomiast weekendy spędza w domu. Aga zaczęła się uśmiechać i naśladować mimikę naszych twarzy, jest też w stanie samodzielnie jeść i pić. Jesteśmy z niej bardzo dumni! Mimo że odzyskała świadomość, nie rozumie co do niej mówimy, sama też nie wypowiada żadnych słów. Dlatego też kontakt z nią jest bardzo utrudniony.  Każdego dnia, małymi kroczkami Aga robi kolejne postępy. Jedno jest jednak pewne: jeszcze bardzo długo potrzebna będzie droga rehabilitacja w prywatnym ośrodku, która da jej większe szanse na powrót do zdrowia.  Agnieszka jest bardzo silna i każdego dnia walczy, bo wie, że ma dla kogo. Proszę o pomoc dla mojej siostry. Dzięki Wam może dostać szansę na szczęśliwe życie.  Ania, siostra ➡️ Promyk nadziei dla AGI 🎥 Agnieszka potrzebuje Twojej pomocy!

48 805,00 zł ( 28,86% )
Brakuje: 120 281,00 zł
Solomiia Pakolivecka
Pilne!
Solomiia Pakolivecka , 7 lat

Wrócił po nią zabójca dzieci – neuroblastoma❗️RATUNKU❗️

Myśleliśmy, że jedziemy na kolejne badanie okresowe i że niebawem wrócimy do domu… Tymczasem 17 lipca usłyszeliśmy najgorszą wiadomość z możliwych. Ziścił się koszmar, który jeszcze wracał nocami. Teraz to dzieje się na jawie – WZNOWA NOWOTWORU! Moja córeczka znów staje do walki na śmierć i życie! Klinika w Barcelonie wyceniła leczenie na gigantyczną sumę, nie zgadzając się na żadne obniżki… Cena za szansę na życie Solomii to ponad 2,5 miliona złotych! Jestem zrozpaczona, w desperacji błagam o pomoc każdego, kto czyta mój apel… Mam na imię Oksana, jestem mamą 6-letniej Solomii. Moja córka umierała na nowotwór, gdy uciekaliśmy przed wojną, która pochłonęła nasz dom, cały nasz dorobek, nasze poprzednie życie… W ostatniej chwili trafiliśmy do Barcelony na leczenie, na które udało nam się zebrać dzięki ludziom o wielkich sercach. Po długiej i trudnej walce – ciężko opisać w kilku zdaniach tyle miesięcy bólu, strachu, płaczu – udało się, była remisja! Osiedliliśmy się na stałe w Polsce, tu zaczęliśmy nowe życie. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze za nami. Jeździliśmy tylko do Barcelony na badania kontrolne. Wyniki były dobre przez 1,5 roku. A teraz wszystko wróciło… Neuroblastoma nie bez powodu nazywana jest zabójcą dzieci. Wznowa pojawia się bardzo często, a przychodzi jeszcze silniejsza, po dziecko już osłabione długim i ciężkim leczeniem… Nie wiem, jak mamy teraz wygrać. Jak moja córeczka ma to wszystko ponownie znieść… Będzie gorzej, niż za pierwszym razem – to pewne. Jesteśmy zrozpaczeni… Badanie MIBG wykazało dwa guzy zlokalizowane w okolicy nadobojczykowej i piersiowej. Solomiia ma już 6 lat. Natychmiast zrozumiała, co powiedział lekarz. Płakała bez przerwy, nie mogliśmy jej uspokoić… Ciągle powtarza tylko, że chce do domu…  Trzymała mnie kurczowo za rękę i chciała prowadzić do drzwi. Byle jak najdalej od szpitala, od tego koszmaru… Nie może uwierzyć, że choroba wróciła, że ten horror zaczął się na nowo. My wciąż też nie dowierzamy… W świadomych już do bólu oczkach mojej córeczki znów pojawił się strach. Radość przepadła…  Kolejny raz stajemy do walki o życie naszego dziecka. Dziecka, które świadome jest piekła, jakie ją czeka…  Na już potrzebujemy min. 40 000 euro, by zapłacić za operację wycięcia guzów. Potem badanie histopatologiczne i dalszy plan leczenia: chemia, radioterapia, immunochemia i immunoterapia. Koszt gigantyczny! Operacja powinna odbyć się już za tydzień! Nie mamy jednak takich pieniędzy… Środki z poprzedniej zbiórki zdołały pokryć pierwsze leczenie i wizyty kontrolne w Barcelonie, a nawet na to nie starczyło… Wydaliśmy już wszystkie oszczędności, nie mamy nic. Ta zbiórka to nasza jedyna nadzieja. Jedyna szansa naszej dziewczynki na życie… Proszę, błagam o pomoc… Kiedy życie dziecka zostaje wycenione przez klinikę na tak ogromną sumę, rodzic nie ma nic do gadania… Może albo zapłacić, albo zrezygnować z leczenia. Ale jak mam skazać moje dziecko na śmierć, nawet jeśli system jest bezduszny?! Musimy spróbować. Musimy… Błagam… Mama Solomii ➡️ Licytacje dla Solomii ➡️ Strona Solomii na Facebooku newsy.mamotoja.pl - Dramat, szpital przerwał leczenie! Mała Solomiia nie przestaje płakać, to ostatnia szansa, zanim ją wyrzucą

1 654 531,00 zł ( 93,62% )
Brakuje: 112 609,00 zł
Rostek Filimonow
Pilne!
10 dni do końca
Rostek Filimonow , 16 lat

Proszę, pomóż mi❗️Ja tak bardzo boję się śmierci...

Mam na imię Rostek i mam 16 lat. Do niedawna miałem spokojne życie, niczym nieróżniące się od życia każdego nastolatka. Chodziłem do szkoły, jesienią planowałem rozpocząć technikum. Niestety kilka miesięcy temu w moim życiu coś zaczęło się zmieniać.  Nie potrafiłem określić, co dokładnie. Szybciej się męczyłem, chudłem. Mama mówiła, że to przez stres w szkole i egzaminy, ale ja niespecjalnie się stresowałem. Myślałem jednak, że jestem młody i pewnie niedługo poczuję się lepiej. Mniej więcej na początku lipca popękały mi naczynka w oczach. Czułem się coraz gorzej. Niestety po kilku dniach dostałem gorączki. Mama podejrzewała, że to RSV, wirus. Najpierw leczyła mnie sama, ale kiedy zbliżał się weekend, a temperatura wciąż się utrzymywała pojechaliśmy do lekarza. Lekarka uspokoiła nas, że to pewnie przeziębienie, że leczymy się poprawnie i za kilka dni powinno wszystko minąć. W poniedziałek temperatura podwyższyła się jeszcze bardziej. Mama wezwała lekarza do domu. Przepisano mi antybiotyki, które brałem do piątku. Niestety, nie pomogły. W końcu zrobiono mi badania krwi… Wyniki były tragiczne. Wezwano nas do szpitala.  Widziałem po minie mamy, że jest źle. Miała łzy w oczach. Wyglądała na przerażoną. Po chwili usiadła na brzegu łóżka i powiedziała mi, że jestem ciężko chory – mam białaczkę.  Byłem w kompletnym szoku. Jak to? Przecież jestem młody! To niemożliwe, że umieram… Przez kilka dni czekaliśmy na jakiekolwiek informacje w szpitalu. Nie wiedziałem co się dzieje. W końcu mama podjęła decyzję o wylocie do Izraela. Tam miałem otrzymać najlepszą opiekę z możliwych.  Do Izraela przylecieliśmy 30 lipca. Natychmiast została pobrana biopsja, przepisano antybiotyki, podano kroplówkę z trombocytami i przekierowano nas na oddział, gdzie jesteśmy nadal. Pierwszy cykl chemioterapii zaczął się 1 sierpnia i zakończył 12 dni później.  Pojawiły się problemy. Leczenie było tak silne, że moje serce nie dawało rady. Lekarze musieli zmienić lek w chemii. Obecnie dochodzę do siebie i mam nadzieję, że wkrótce będę mógł rozpocząć kolejny cykl.  Bardzo boję się, co mnie czeka. Czy leczenie zadziała? Czy wyzdrowieje i będę mógł wrócić do domu? Póki mam siłę chcę działać.  Nie tak wyobrażałem sobie nastoletnie życie. Teraz wywróciło się ono do góry nogami, ale nie tak, jakbym chciał. Nie mogę planować i marzyć, bo odkąd dowiedziałem się, że jestem chory, jestem w szpitalu. Widzę, jak moja mama stara się być dzielna, ale wiem, że jest jej ciężko… Mnie też, ale nie chcę, by wiedziała. Przyjechaliśmy tu, by ratować moje życie. Choć czuję się okropnie i chciałbym, żeby to jak najszybciej się skończyło, wiem, że muszę przetrwać to leczenie. Chcę wyzdrowieć, chcę żyć. Proszę, pomóż mi. Terapia jest okropnie droga, nie mamy więcej pieniędzy. Bez niej nie mam żadnych szans. A ja tak bardzo boję się śmierci... Rostek

198 072,00 zł ( 15,5% )
Brakuje: 1 079 508,00 zł