Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kaspian Kość
11 dni do końca
Kaspian Kość , 3 latka

Zaburzenia nie odejdą, ale możemy pomóc Kaspianowi❗️

W wieku około 8 miesięcy Kaspian po raz pierwszy stracił przytomność i od tego zdarzenia się zaczęło… Nasza historia zaczynała się jak wiele. Synek urodził się 23 września 2020 roku. 9/10 punktów Apgar. Na początku rozwój był prawidłowy i nic nie wskazywało na zaburzenia.  Synek ma zdiagnozowany autyzm dziecięcy oraz zaburzenia hiperkinetyczne. Nie mówi, ma wybiórczość pokarmową - w miejscach poza domem nic nie zje, ani nie wypije. Dochodzi bardzo szybko do ataków szału, dlatego uczęszczamy na zajęcia WWR. Podejmowaliśmy próby posłania Kaspiana do przedszkola. Niestety synek wytrzymuje tam zaledwie 1,5 godziny, w tym przez 45 min jest rzucanie się, krzyk, płacz, tarzanie po podłodze i napinanie całego ciała. Zaburzenia odbierają mu wszystko, nawet zwykłe funkcjonowanie. Dlatego tak ważna jest dodatkowa terapia prywatna oraz wprowadzenie leków wyciszających. To długa droga i trudna walka z przeciwnikiem, który nigdy nie odejdzie na dobre. Ale mamy nadzieję, że dzięki Waszej pomocy uda się wspólnymi siłami pomóc naszemu synkowi, radzić sobie z otaczającym go światem.  Justyna, mama

302 zł
Anna Janczak
7 dni do końca
Anna Janczak , 30 lat

Boję się o jutro... Proszę, pomóż mi w walce o zdrowie i sprawność!

Jestem Ania i mam 29 lat. Praktycznie całe życie walczę o zdrowie i żyję w strachu o jutro. Cierpię na Zespół Parkesa Webera, przez który nieprawidłowo rozwinęły się naczynia krwionośne w moich nogach. Niesie to ryzyko zakrzepicy oraz znacząco wpłynęło na niewłaściwy rozwój moich kończyn. Bardzo chciałabym być zdrowa dla moich dzieci. Choroba jest jednak nieuleczalna… Moje życie to ciągłe operacje, noszenie specjalistycznych pończoch, problemy z poruszaniem. W wyniku choroby jedna noga jest dłuższa od drugiej. Zwykłe chodzenie jest w moim przypadku utrudnione, a uprawianie sportu wręcz niemożliwe. Najgorsza jest jednak obawa przed wystąpieniem zakrzepicy. Doszło do niej już kilkanaście lat temu i to pomimo przyjmowania leków! Cały czas istnieje ryzyko zatoru. Lekarze twierdzą, że niestety nic nie da się z tym zrobić, a operacja żył nie wchodzi w grę. Pozostają leki i dbanie o siebie.  Ostatnio przeszłam operację artrodezy, w celu korekcji końskości przedstopia. Mam nadzieję, że ułatwi mi to poruszanie. Niestety, na razie dalej odczuwam straszny ból! Dodatkowo wykryto u mnie przykurcz przywiedzeniowy biodra i potrzebuję intensywnej rehabilitacji. Możliwe, że czekają mnie kolejne operacje... Na szczęście, mam wsparcie od mojej ukochanej rodziny – męża i dwójki dzieci. Obecnie jestem na rencie socjalnej, ale chciałabym wrócić do pracy. Z moją chorobą będzie to jednak trudne... Bardzo proszę Was o wsparcie! Leczenie i rehabilitacja kosztują tak dużo... Pomimo choroby, chciałbym być bardziej sprawna i czuć się bezpiecznej. Wierzę, że mi pomożecie! Anna

301 zł
Jerzy Byczkowski
Jerzy Byczkowski , 63 lata

Jestem po AMPUTACJI – zbieramy na protezę dla Jerzego!

Początek choroby to był istny koszmar. Wedle zalecenia miesiącami spałem w fotelu… Jednak choroba nie ustępowała. Amputacja nogi jeszcze bardziej mnie przygniotła! Boję się, co będzie dalej! W 2016 roku zachorowałem na miażdżycę kończyn dolnych. To był istny armagedon. Ciągłe pobyty w szpitalu, zmiana opatrunków 3 razy dziennie i ten obrzydliwy fetor zgnilizny w całym mieszaniu… Zakażenie zajęło całą nogę. Lekarze próbowali ją uratować, zrobili przeszczep skóry, ale się nie przyjął. Konieczna była AMPUTACJA. Byłem zdruzgotany. Nadal jestem. To zmieniło moje życie, codzienność. Teraz poruszam się na wózku inwalidzkim. Jestem uwięziony. To dlatego proszę Cię o pomoc. Potrzebuję protezy. Najpierw takiej do nauki chodzenia, która kosztuje około 4 tysiące złotych. Stała proteza to koszt 27 tysięcy! Nie stać mnie na taki wydatek, tym bardziej że utrzymuję się tylko z zasiłku dla osoby niepełnosprawnej. Bardzo prosze Cię o pomoc! Jerzy

300 zł
Dariusz Kasznia
Dariusz Kasznia , 58 lat

Łzy rozpaczy są stałym elementem naszych dni! Mój tata przeszedł udar...

Zwracam się z prośbą o pomoc dla mojego taty. Udar z dnia na dzień odebrał mu sprawność i siłę. Dziś tylko rehabilitacja w warunkach domowych, może przywrócić mu to, co zostało utracone.  Wszystko zmieniło się w październiku 2023 r., kiedy tata trafił do szpitala. Był w bardzo złym stanie, a późniejsze badania wykryły krwiaka mózgu! Strach całej rodziny o jego życie był ogromny! Jednak bezsilność, gdy z całych sił próbujesz pomóc najukochańszej osobie, a nie możesz, jest równie straszna! Tata doznał prawostronnego paraliżu. Przestał także mówić, czytać i pisać. Przed tym zdarzeniem był bardzo aktywną osobą, dość gadatliwą, pełną energii i, jak nam się wszystkim wydawało, okazem zdrowia. Tymczasem rzeczywistość bardzo brutalnie odebrała mu to wszystko! Teraz dopadają go stany depresyjne, które doprowadzają do wybuchu płaczu. Nigdy wcześniej nie widziałam, aby płakał, a teraz… Łzy są stałym elementem dnia. Zdaję sobie sprawę dlaczego tak jest i w pełni to rozumiem, ale pragnę znaleźć sposób, aby pomóc tacie! Dziś tata jest już w domu i potrzebuje 24-godzinnej opieki. Ze względu na jego stan zdrowia, tylko rehabilitacja domowa jest możliwa. Podobnie jest z jego terapią i konsultacjami ze specjalistami.  Łapię się każdej deski ratunku, aby pomóc mamie i tacie. Jest to tragiczna sytuacja, która spotkała nas z dnia na dzień. Za każdy grosik będę naprawdę wdzięczna! Beata, córka

300 zł
Jagoda Schulist
Jagoda Schulist , 4 latka

Pomóż mi zawalczyć o przyszłość mojej córeczki!

Na początku zaczęłam zauważać, że Jagódka nie nawiązuje z nami kontaktu wzrokowego. Cały czas słyszałam, że to jeszcze o niczym nie świadczy. Jednak stopniowo zaczęły pojawiać się kolejne niepokojące symptomy. Każda mama doskonale wie, kiedy z jej dzieckiem dzieje się coś niedobrego… Pierwsze słowo „mama” usłyszałam z ust Jagódki, gdy skończyła 8 miesięcy. Miałam nadzieję, że usłyszę kolejne, niestety tak się nie stało. Kiedy córeczka skończyła dwa latka zauważyłam regres w jej rozwoju. Nie zdobywała kolejnych umiejętności tak jak jej rówieśnicy.  Udałam się z Jagodą na wizytę do poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie zalecono nam rozpoczęcie współpracy z logopedą i rehabilitantem (córka chodziła na paluszkach). Nikt wtedy jednak nie zwrócił nam uwagi, że objawy mogą wskazywać na jakieś niepokojące zaburzenie.  Niestety sytuacja się nie poprawiała. Jagódka była coraz starsza, ale jej mowa się nie rozwijała. Czułam, że coś jest nie tak, dlatego zdecydowałam się na ponowną wizytę w poradni. Specjalista zalecił dodatkową diagnostykę, która trwała przez kolejny rok. Odbywałyśmy wizytę za wizytą, u psychologa, psychiatry, logopedy… W końcu przyszła diagnoza, z którą nie mogę pogodzić się do dziś… U Jagódki w 2023 roku zdiagnozowano całościowe zaburzenia rozwojowe i autyzm dziecięcy. Nie ma leku, który mógłby zabrać wszystkie dolegliwości i uzdrowić moją córeczkę. Jagoda będzie musiała już zawsze zmagać się z tymi zaburzeniami.  Na co dzień moje dziecko uczęszcza do przedszkola integracyjnego, gdzie objęte jest terapią. Na zajęciach towarzyszy jej nauczyciel wspomagający. Raz w tygodniu chodzimy na trening umiejętności społecznych, który również bardzo pomaga córeczce. Jagódka coraz lepiej komunikuje się z otoczeniem, jestem z niej bardzo dumna. Wiem jednak, że mogłaby osiągać o wiele lepsze efekty, gdyby terapia była bardziej zintensyfikowana.  Jagoda poza problemami z komunikacją werbalną, ma również zaburzenia sensoryczne. Wyjście z domu trwa u nas godzinę. Córeczka ma problem z ubraniem bluzek z długim rękawem, a założenie jej czapki, gdy jest zimno, graniczy z cudem. Nie lubi dotyku tkaniny na swoim ciele. Dlatego wymaga wprowadzenia kolejnych form terapii.  Logopeda, rehabilitacja, dodatkowe zajęcia i terapie… To wszystko kosztuje majątek! Z całego serca pragnę zawalczyć o lepsze jutro Jagódki, ale wiem, że bez pomocy ludzi dobrych serc, będzie to po prostu niemożliwe. Dlatego zwracam się z prośbą o wsparcie! Proszę nie bądź obojętny! Mama Jagody

300 zł
Bartek Kot
Bartek Kot , 11 lat

POMOCY! Bartuś potrzebuje terapii, by lepiej funkcjonować!

Bartek przyszedł na świat z rzadką wadą, która okazała się wyrokiem dla jego przyszłości... Przedwczesne zrośnięcie szwu strzałkowego czaszki sprawiło, że mózg mojego syna nie miał miejsca, by rosnąć. Płat czołowy, odpowiedzialny za regulację emocji, planowanie i rozumowanie, nie wykształcił się prawidłowo. Marzenia o normalnym życiu mojego dziecka rozpłynęły się w krzyku rozpaczy… Ciąża z Bartusiem przebiegała spokojnie. Jednak gdy syn przyszedł na świat, zmartwił mnie nietypowy kształt jego główki – była wydłużona i płaska. Niestety, bez świadomości o zagrożeniu nie można podjąć żadnych działań. Nie dostaliśmy skierowania na badania. Lekarze powtarzali, że wszystko się unormuje. Tymczasem szew w mózgu mojego synka kostniał, a ja martwiłam się niepokojącym zachowaniem Bartka, nie znając przyczyny. Diagnozę usłyszeliśmy dopiero około 5 roku życia Bartusia. Bardzo późno! Wszystko zaczęło się w przedszkolu. Synek był agresywny, płaczliwy, wybuchowy. Wymagał więcej uwagi niż inne dzieci. Nauczycielki skierowały nas do poradni, stamtąd trafiliśmy do neurologa i neurochirurga. W końcu z diagnozą w dłoni i strachem w sercu mogłam zacząć działać. Bartuś musi przyjmować lekarstwa, które umożliwiają mu funkcjonowanie. Bez nich jest tak pobudzony, że tracę z nim kontakt. Uszkodzenia mózgu powodują także zaburzenia regulacji temperatury i emocji. Syn cierpi też z powodu nieprawidłowo funkcjonującej pamięci i uwagi. Korzysta z edukacji w szkole specjalnej… Choroba odebrała mu dzieciństwo, jakim żyją jego rówieśnicy… Staram się zapewnić synkowi wszystko, czego potrzebuje, by lepiej się rozwijać i dać mu szansę na lepszą przyszłość. Chodzimy między innymi na terapię logopedyczną, sensomotoryczną i trening umiejętności społecznych. By jeszcze bardziej usprawnić pracę jego mózgu, chciałabym mu zapewnić leczenie metodą mikropolaryzacji. Niestety, to wykracza poza moje możliwości finansowe. Z serca proszę o wsparcie terapii mojego synka. Robię, co w moich siłach, ale bez dodatkowych środków staniemy w miejscu… Każda złotówka jest dla przyszłości Bartusia na wagę złota! Justyna, mama Bartusia

300 zł
Ireneusz Paprocki
Ireneusz Paprocki , 59 lat

Spełniał się jako muzyk... Złośliwy nowotwór krtani odbiera mu wszystko❗️

Mój tata zmaga się ze złośliwym nowotworem krtani. Wcześniej spełniał się jako gitarzysta i autor tekstów na festynach, zarażał pasją, radością... Wszystko zaczęło się od chrypy i zawrotów głowy, a teraz choroba odbiera tacie nie tylko zdrowie, ale i największą pasję… Leczenie wymaga częstych podróży do szpitala oddalonego o 90 km od naszego miejsca zamieszkania. Każda wizyta i konsultacja generuje wysokie koszty. Staramy się, jak możemy, ale środki są ograniczone i po prostu zaczyna ich brakować... Dodatkowo tata jest osobą z grupą niepełnosprawności, co dodatkowo utrudnia sytuację. Jego jedynym źródłem utrzymania jest zasiłek stały z OPS. Tata zawsze angażował się charytatywnie, a teraz sam znalazł się w trudnej sytuacji, gdzie potrzebuje pomocy. Dlatego z głębi serca zwracam się z prośbą o wsparcie. Każdy grosz to iskierka nadziei dla nas nieoceniona w walce o odzyskanie taty. Nowotwór jest bezlitosny. Ale wierzymy, że jest szansa, by tata mógł dalej rozwijać swoją muzyczną pasję. Malwina, córka

295 zł
Szymon i Paulina Trojanowscy
Szymon i Paulina Trojanowscy , 7 lat

Szymek i Paulina codziennie walczą o rozwój i lepszą przyszłość!

Przepełnia mnie ogromna wdzięczność za całą Waszą dotychczasową pomoc! To niezwykle wzruszające, że tak wielu osobom nasz los nie jest obojętny. Dzięki wpłatom z poprzedniego etapu zbiórki Szymek mógł korzystać z rehabilitacji. Niestety, nasza walka o jego przyszłość nadal trwa, a co gorsza – wsparcia potrzebuje teraz także jego siostra... Prosimy, nie opuszczajcie nas... Nasza historia: Szymonek – mój synek, moje dziecko, bez którego życie nie miałoby takiego sensu, jakie ma teraz. Mimo choroby, mimo tego śmiertelnego niebezpieczeństwa, z jakim przyszło nam się zmierzyć, jesteśmy cały czas razem i razem podejmiemy walkę o jego dobrą przyszłość, o to, by jego zdrowiu i życiu, już nic nie zagrażało! Wskazania do badań prenatalnych, po pierwszej ciąży, cały czas nie odbierały mi nadziei, że tym razem będzie dobrze, że wszystko się uda, a synek urodzi się zdrowym chłopcem. Ta nadzieja została mi brutalnie odebrana… W czasie badań okazało się, że dziecko, które nosze pod sercem, ma bardzo poważną wadę serca, a jego życie już po porodzie, będzie stało pod znakiem zapytania… Wada serca – wspólny pień tętniczy. Ta diagnoza nie tylko zwaliła mnie z nóg. Sprowadziła na mnie ogromny strach, zabrała możliwość cieszenia się z tego okresu, który może być przecież taki cudowny- okresu oczekiwania na dziecko. Pierwsze chwile, mogły być takie cudowne, to oczywiste, że pokochałam mojego synka wraz z momentem, kiedy się urodził, jednak cały czas towarzyszył mi ten paraliżujący strach. Szymek miał miesiąc, to wtedy przeprowadzono pierwszą operację serca, która miała uratować jego życie. Nadeszła jednak chwila, kiedy było zupełnie odwrotnie… To była walka o jego życie, a lekarze przygotowywali mnie na najgorsze. Wraz ze łzami pojawiło się zwątpienie, czy się uda, czy to możliwe, by Szymek wyszedł z tego obronną ręką… Trzy miesiące, tyle czasu spędził w szpitalu, ale co najważniejsze, udało się. Ten czas był jednak dla nas okropnie trudny. Nie mogłam być z nim cały czas i mimo że dzwoniłam do szpitala codziennie, nawet kilka razy dziennie, nic nie zastąpi dziecku matki, a mój maleńki synek był wtedy sam… Jego stan był na tyle stabilny, że mogliśmy wrócić do domu, a rodzina nareszcie była razem. Korekta wady była jednak cały czas przed synkiem. Był na nią gotowy, kiedy skończył półtora roczku. Przeszedł operację, która się powiodła, ale konsekwencje tamtych przeżyć, będzie odczuwać jeszcze bardzo długo. To wtedy jego serce na chwilę zatrzymało się, trwała reanimacja… Nigdy tego nie zapomnę, tych pierwszych miesięcy, pierwszych dwóch lat, kiedy każdego dnia drżałam o jego życie, o to, czy to, co dopiero zostało mi dane, bycie mamą Szymonka, nie zostanie mi za chwilę zabrane…  Synka udało się uratować, a ja każdego dnia dziękuję za jego obecność w moim życiu. Jego problemy ze zdrowiem trwają jednak nadal... Szymek robi się coraz starszy, lecz jego rozwój nie odbywa się prawidłowo. Niestety, nie rozwinęła się u niego mowa ani nie rozumie tego, co  mówi się do niego, Wymaga całościowej i całodobowej opieki.  Ku mojej rozpaczy na jego starszą siostrę również spadła diagnoza. U Pauliny stwierdzono całościowe zaburzenia rozwoju, które negatywnie wpływają na całe jej funkcjonowanie. Ma ogromne trudności z koncentracją, pisaniem i odnalezieniem się w niektórych sytuacjach społecznych. Dzięki pracy ze specjalistami udaje się jej jednak czynić postępy i coraz lepiej rozumie  świat. Obydwoje wymagają regularnej i nieprzerwanej rehabilitacji. Do tego dochodzą cykliczne wizyty u specjalistów i stale przepisywane leki. Niestety, to wszystko wiąże się z ogromnymi kosztami, którym nie jestem w stanie sprostać samodzielnie. Proszę, pomóż mi w walce o rozwój i lepszą przyszłość moich dzieci. Im będą starsze, tym trudniej będzie wypracować efekty... Musimy działać teraz. Każda, nawet najdrobniejsza wpłata, to dla nas ogromne wsparcie i krok w stronę zdrowia.  Katarzyna – mama Szymonka i Pauliny      

293 zł
Andrzej i Tadeusz Możejko
Andrzej i Tadeusz Możejko , 64 lata

Tragiczny pożar odebrał braciom dach nad głową... Pomóż w walce o lepsze jutro!

Andrzej i Tadeusz to bracia, którzy od dawna stawiają czoła licznym przeciwnościom losu. Przez wiele lat walczyli zdrowie i sprawność Tadeusza, a dzisiaj mierzą się ze skutkami straszliwego pożaru…  Tadeusz zmaga się ze znaczną niepełnosprawnością – w wyniku amputacji stracił lewą nogę poniżej kolana. Na co dzień wsparciem był dla niego ukochany brat Andrzej, z którym mieszkali w jednym domu. Niestety, los po raz kolejny okazał się wobec nich niezwykle okrutny… 9 lipca 2024 roku o 7:00 bracia wyszli do domu i pojechali do miasta załatwić swoje codzienne sprawy. Nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii. Już około 9:00 sąsiedzi zobaczyli wstrząsający widok – z domu braci unosiły się obłoki czarnego, gęstego dymu. Do gaszenia budynku wysłano aż 6 oddziałów straży pożarnej! Strażacy, po przybyciu na miejsce, w jednym z mieszkań zastali silnie zadymione pomieszczenia. Do środka została wprowadzona rota ratowników, która zlokalizowała i ugasiła źródło pożaru oraz dokonała przeszukania pomieszczeń. Okazało się, że w budynku nikt nie przebywał. Ponadto z mieszkania wyniesiono dwie butle gazowe. Tylko cudem Andrzeja i Tadeusza nie było w tym czasie w domu. Nie chcemy nawet myśleć, co mogłoby się zdarzyć, gdyby znajdowali się wtedy w budynku… Obecnie bracia znajdują się w schronisku, ponieważ ich dom jest doszczętnie zniszczony. Niezbędny jest całkowity remont, lecz koszta z nim związane są niezwykle wysokie. Andrzej wraz z niepełnosprawnym Tadeuszem nie są w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego samodzielnie… Prosimy, pomóż odzyskać braciom bezpieczny dach nad głową… Każda złotówka i każde udostępnienie dają im szansę na lepsze jutro! Wierzymy, ze dobro wysłane w świat – wraca z podwójną mocą… Najbliżsi

292,00 zł ( 0,54% )
Brakuje: 52 900,00 zł