Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Hubert i Agata Werner
Hubert i Agata Werner , 23 miesiące

Dzielne rodzeństwo walczy o zdrowie i lepszą przyszłość! Pomożesz im?

Jesteśmy dużą, szczęśliwą rodziną, wychowujemy sześcioro dzieci. Niestety, dwójka z nich potrzebuje naszej szczególnej opieki ze względu na problemy zdrowotne, z którymi mierzą się od urodzenia. Prosimy o pomoc! Hubert urodził się w 32. tygodniu ciąży. Pierwsze dwa miesiące życia spędził na OIOMie. Przeszedł operację wstawienia zastawki komorowo-otrzewnową ze względu na wodogłowie. Zdiagnozowano u niego dziecięce porażenie mózgowe, które powoduje kurczowe porażenie obustronne. Syn od początku potrzebował pomocy wielu specjalistów. Kardiologa, neurologa, chirurga. Szybko zaczęliśmy też intensywną rehabilitację. Niestety, pomimo że ma 10 miesięcy, nie potrafi jeszcze siedzieć. Nie wiemy, co będzie dalej, ale zrobimy wszystko, żeby mógł rozwijać się jak najlepiej. Nasza córka Agata chodzi do zerówki. Bardzo chciałaby poznawać świat tak, jak rówieśnicy. Niestety, przeszkadzają jej w tym poważne problemy ze wzrokiem. Widzenie pogarsza się ostatnio coraz bardziej. Zdarza się, że nasza dziewczynka się przewraca... Córka nosi coraz mocniejsze okulary i musi uczęszczać na terapię wzroku. Nie wiadomo, czy w przyszłości czeka ją operacja. Bardzo się o nią boimy. Coraz gorzej znosi swoje problemy, są dni kiedy bardzo zamyka się w sobie… Bardzo trudno jest nam sobie poradzić z kosztami, które generują leczenie i rehabilitacja.  Dlatego jesteśmy zmuszeni poprosić Was o wsparcie! Wierzymy, że pomożecie nam w walce o zdrowie naszych dzieci! Rodzice

887,00 zł ( 8,92% )
Brakuje: 9 050,00 zł
Jadwiga Pilipczuk
Jadwiga Pilipczuk , 35 lat

Sama nie zdołam spełnić mojego marzenia o samodzielności. Potrzebuję wsparcia...

Są rzeczy, których w życiu nie mogę zmienić. Jedną z nich jest niepełnosprawność… Wszystko tak nagle się zmieniło. Nigdy nie przypuszczałam, że będę potrzebowała pomocy. Przecież to ja zawsze pomagałam… Moja historia:  Miałam 24 lata, gdy w wyniku zabiegu artroskopii stawu skokowego lewego zachorowałam na chorobę pourazową — Zespół Sudecka. Od tego momentu nic już nie było takie, jak przedtem.  Stałam się osobą z niepełnosprawnością. Ból był ogromny i nie dawał za wygraną. Rehabilitacja była moim jedynym ratunkiem i sposobem na poradzenie sobie w zupełnie nowej rzeczywistości.  Musiałam wrócić do domu rodzinnego, ponieważ wtedy nie byłam w stanie samodzielnie funkcjonować. Przez lata wiele się nauczyłam i pomimo swojej niesprawności, codziennie walczyłam. Starałam się robić co mogłam: zmywałam na klęcząco, gotowałam na wózku. Dziś jestem już gotowa, aby sama zamieszkać.  Marzę o swojej samodzielności w niepełnosprawności. Marzę o swoim małym mieszkaniu, gdzie będę mogła spokojnie żyć. Proszę więc o pomoc, ponieważ sama nie zdołam spełnić tego marzenia... Jadwiga

886 zł
Marek Romanowski
Marek Romanowski , 75 lat

Skazany przed laty na samotną walkę, dziś potrzebuje pomocy!

Do tej pory zawsze sobie radziłem. Radziłem sobie, bo musiałem. Wiedziałem, że w moich troskach i problemach jestem sam. Wiedziałem, że nie mogę się poddać... W 1993 roku straciłem mamę i brata i właściwie wtedy zaczęło się moje nowe życie. Życie, w którym nie mogłem już liczyć na pomoc.  Niedługo później zaczęły się też moje problemy zdrowotne. Od tamtej pory harmonogram moich dni zaczęły wypełniać po brzegi badania i konsultacje. I mimo że bardzo się starałem, problemów przybywało. Serce, tarczyca, stawy... Każda diagnoza to nie tylko kolejne kartki wciskane do opasłej teczki z wynikami, ale też strach. Czy i tym razem poradzę sobie sam? Radziłem... Jednak los wciąż stawiał przede mną kolejne przeszkody.  Od roku zmagam się z dużymi zwyrodnieniami kręgosłupa lędźwiowego, które zabiera mi więcej i więcej. Tracę siły, sprawność i nadzieję, że jeszcze będzie dobrze. Proszę, pomóż mi! Marek

882 zł
Kacper Daszczyk
Kacper Daszczyk , 21 lat

W jednej sekundzie moje życie zmieniło się o 180 stopni! Bez Ciebie sobie nie poradzę!

Nawet nie przypuszczałem, że wszystko może się zmienić w jednej, krótkiej chwili. A jednak. Doświadczyłem, jak życie przelatuje mi między palcami… W drugiej połowie września podróżowałem z moją partnerką, Agnieszką. Cieszyliśmy końcem lata i początkiem jesieni. Nasza radość została jednak przerwana przez wypadek samochodowy! Na szczęście Agnieszka nie doznała żadnych poważnych obrażeń. Ja kolei znalazłem się w gorszej sytuacji, ponieważ przyjąłem całą siłę uderzenia na siebie. Przeleciałem kilkadziesiąt metrów poza samochód przez szybę, a skutki tego strasznego dnia okazały sie potworne! Doznałem złamania kręgosłupa, kości krzyżowej oraz miednicy. Przeszedłem operację stabilizującą kość krzyżową i powoli staram się stanąć na własne nogi. Wiem, że przede mną jeszcze ogrom pracy. Moja motoryka nadal jest znaczenie ograniczona, co oznacza, że wymagana jest bardzo intensywna rehabilitacja.  W mojej sytuacji zdrowotnej nie jestem w stanie podjąć pracy, przez co nie mogę opłacić mojej rekonwalescencji. Znalazłem się w ślepym zaułku, z którego sam się nie wydostanę.  W jednej sekundzie moje życie zmieniło się o 180 stopni! Pragnę odzyskać utraconą sprawność i samodzielność. Pragnę pracować i budować moją przyszłość. Jeżeli jednak nie skupię się na teraźniejszości, nic się nie zmieni. Dlatego proszę Cię o pomoc w pokonaniu pułapki, w której właśnie się znalazłem. Kacper

880,00 zł ( 8,27% )
Brakuje: 9 759,00 zł
Anna Michalak
Anna Michalak , 59 lat

Nie widzę na prawe oko! Lekarze nie znają dokładnej przyczyny!

Zaczęło sie od UDARU. Było to w listopadzie zeszłego roku. Napadł mnie w pracy. Pełna przerażenia jechałam do szpitala. Lekarze bardzo dokładnie zbadali mnie, by wykluczyć wszelkie bolesne konsekwencje udaru. Nic nie znaleźli. Mogę chodzić, ruszać rękami, nogami. Teoretycznie nic mi się nie stało, nie jestem sparaliżowana, nie mam niedowładu… Myślałam, że wywinęłam się nieszczęściu, zmyliłam je, wymykając się tym obleśnym mackom. Niestety się myliłam.  Na moim prawym oku pojawił się obrzęk tarczy wzrokowej. Co rusz chodziłam do okulisty na kontrolę. W przychodni czułam się już jak stały pacjent. Niestety bardzo długo obrzęk nie schodził, a dodatkowo miałam skrajnie wysokie ciśnienie. Na tyle wysokie, że pielęgniarki nie chciały mnie wypuścić do domu. Musiałam przyjmować mocne leki i dopiero po pół godziny obserwacji mogłam wyjść z budynku.  Ciśnienie jest już unormowane tak jak moja cukrzyca, ale doszło do zaniku nerwu wzrokowego. Lekarze mówią, że to albo przez mikroudar, albo przez wysokie ciśnienie. Nie ulega jednak wątpliwości, że nie widzę na prawe oko. Nie łapie ono kontrastu, ostrości, widzę kontury, delikatnie kolory… Jestem zdruzgotana. Inna sytuacja byłaby w przypadku, gdybym się tak urodziła. Wiem, że pogodziłabym się z chorobą, ale teraz czuję się zupełnie zagubiona, jakby świat rozpadł mi się na milion kawałków. Zaczęłam jednak szukać pomocy, odpowiedniego leczenia. Dowiedziałam się, że mogę na nie liczyć jedynie za granicą. Zbieram na leczenie – 6 iniekcji komórkami macierzystymi wraz z terapią wspomagającą w szpitalu w Bangkoku w Tajlandi. To moja jedyna nadzieja na odzyskanie wzroku. Będę Ci dozgonnie wdzięczna za każdą formę pomocy! Anna

878,00 zł ( 0,76% )
Brakuje: 113 242,00 zł
Anna Fischer
Anna Fischer , 54 lata

Nieustanna walka z RAKIEM odbiera mi siły❗️Potrzebuję Twojego wsparcia❗️

Moja walka trwa już od kilku lat a wróg nieustannie napiera. Nie daje mi nawet chwili wytchnienia, możliwości nabrania sił, aby przygotować się na przyjęcie kolejnych ciosów wymierzonych prosto w moje osłabione ciało. Nie wiem ile jeszcze to wszystko będzie trwało, ale wiem, że dalej nie dam rady iść tą krętą drogą w pojedynkę… Kiedy w 2019 roku wyczułam guza na mojej piersi, poczułam jak grunt pod nogami szybko osuwa się w dół. W mojej głowie rozbiegły się tylko negatywne myśli. Niezwłocznie udałam się do lekarza pierwszego kontaktu, który uspokoił mnie, że to nic poważnego. Ja jednak czułam, że muszę zaczerpnąć drugiej opinii. Podświadomość nakazywała mi wykonanie dodatkowych badań.  Umówiłam się na USG. Lekarz przeprowadzający badanie od razu powiedział, że muszę udać się po kartę DILO i rozpocząć diagnostykę w kierunku choroby onkologicznej. Tak też zrobiłam. Spodziewałam się tego co usłyszę, jednak chyba nikt nie jest w stanie przygotować się na taką diagnozę – RAK PIERSI! Czy byłam załamana? Tak. Czy poczułam jak zawala mi się świat? Zdecydowanie tak. Jednak póki tliła się nadzieja, musiałam podjąć rękawice i walczyć o lepsze jutro. Łącznie przeszłam trzy operacje. Zwrotów akcji, które się wydarzyły w trakcie leczenia chyba nie zliczę, ale ŻYJĘ i jestem za to niesamowicie wdzięczna.  Od 2021 roku sytuacja jest w miarę opanowana. Jednak cały czas wymagam leczenia, które pochłania olbrzymie sumy pieniędzy. Mimo choroby, z którą się mierzę, cały czas jestem czynna zawodowo. Pracuję w przedszkolu i opiekuję się dziećmi. Sprawia mi to ogromną radość i jest formą motywacji w tych gorszych chwilach. Uśmiechy dzieci potrafią otrzeć łzy bólu i zwątpienia… Miałam takie dni, gdy godziłam się ze stwierdzeniem, że wygrana walka pozostanie tylko moim snem… Dziś wiem, że tylko z dobrym nastawieniem i Waszą pomocą POKONAM RAKA! Dotychczas dawałam sobie radę sama, jednak już tak nie jest. Ciągłe wizyty u wielu specjalistów, dojazdy, leki i suplementacja przewyższają moje możliwości. Dlatego postanowiłam schylić głowę i poprosić o pomoc. Walka z rakiem to nie sprint, a maraton, który trwa i trwać będzie. Mam nadzieję, że z Twoim wsparciem dobiegnę na metę, a wygraną będzie ŻYCIE! Anna

878 zł
Katarzyna Marcinkiewicz
Pilne!
Katarzyna Marcinkiewicz , 53 lata

Kasia walczy z nowotworem! Pomóż go pokonać!

Przez wiele lat nasze życie było trudne. Wreszcie wszystko się poukładało, myśleliśmy o emeryturze, wnukach, może wreszcie jakaś podróż… Niestety los miał inne plany.  We wrześniu na badaniu USG lekarz powiedział, że prawdopodobnie mam nowotwór złośliwy piersi. Moje życie się zatrzymało. Wyszłam z gabinetu, wsiadłam do auta. Moja pierwsza myśl w tym momencie: "Co z moimi córkami? Co z mężem? Rodziną? Przyjaciółmi? Co mam najpierw zrobić? Od czego zacząć? Do kogo zadzwonić? Jak powiedzieć moim bliskim?". Po wielu diagnostycznych badaniach i stresie, jak wyjdą wyniki, czy będą przerzuty, usłyszałam diagnozę: nowotwór piersi potrójnie ujemny z Ki 90% stopniem dzielenia się komórek rakowych.  Długo próbowałam znaleźć alternatywne metody leczenia, oprócz chemioterapii i operacji. Czytałam, pisałam do wielu lekarzy, jeździłam na prywatne wizyty m.in. do prof. Murawy, prof. Byrskiego, dr. Niziołka. Niestety na tym etapie choroby trzeba było wdrożyć leczenie tradycyjne.  Jestem w trakcie chemioterapii. Przede mną jeszcze 10 wlewów chemii, potem operacja, znowu leczenie i być może radioterapia – lekarze jeszcze nie zdecydowali.  Dostałam wiadomość, że jest szansa na wdrożenie po operacji immunoterapii. Jest to dla mnie ogromna szansa, przy tak złośliwym raku trójujemnym, który w moim przypadku daje bardzo szybko przerzuty. Leczenie jest długie, a ten rak piersi bardzo trudny do wyleczenia. Ma go ok. 15% pacjentek z wykrytym nowotworem. Każda Twoja pomoc, każda złotówka, czy to przekazana przez fundację, czy też przez 1,5% podatku będzie dla mnie nieocenionym wsparciem w tej nierównej potyczce i pozwoli skupić mi się na walce z tym skorupiakiem. Niestety lek, który może mi pomóc, jest bardzo drogi i nierefundowany. Tylko z Twoją pomocą mam szansę na uzbieranie tej kwoty. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała szansę, aby wypowiedzieć te słowa, również za sprawą takich ludzi o wielkich sercach jak Ty: WYGRAŁAM I BĘDĘ ŻYŁA! Dziękuję Ci za pomoc! Kasia

877 zł
Natan Pawłowski
Natan Pawłowski , 3 latka

Pierwsze objawy pojawiły się, gdy Natanek miał zaledwie 3 miesiące... Proszę, pomóż mojemu dziecku!

W 2021 roku narodziło się moje największe szczęście – synek Natanek. To była najpiękniejsza chwila, jakiej mogłam doświadczyć. To uczucie, gdy trzymasz swoje maleństwo w ramionach, czujesz zapach główki i wiesz, że zrobisz wszystko, by uchronić tę maleńką istotkę przed całym złem – jest nie do opisania…  Niestety, już po trzecim miesiącu życia Natanek zaczął chorować... Zdiagnozowano u niego liczne alergie pokarmowe: na białko mleka krowiego, jajka, kazeinę, orzechy i dwa rodzaje kurzu. Ostatnia reakcja alergiczna była na tyle silna, że doszło do wstrząsu anafilaktycznego, a synek musiał trafić do szpitala. Każdy dzień stał się dla nas wyzwaniem, bo Natanek cierpi również na atopowe zapalenie skóry oraz zmaga się z nieprawidłowym napięciem mięśniowym. Natanek jest wyjątkowo dzielny, choć każdy dzień to dla niego nowe wyzwania – osłabienie mięśni sprawia, że utrzymanie równowagi podczas zabawy bywa trudne, bolesne i frustrujące, a delikatna skóra wymaga szczególnej pielęgnacji. Dla Natanka codzienna rehabilitacja to niezbędna pomoc, która może dać mu szansę na zdrowy rozwój. Do tego dochodzi dieta, zakup leków oraz liczne wizyty u specjalistów – dermatologa, alergologa, pediatry. Niestety, terminy wizyt na NFZ są odległe, a na prywatne konsultacje nie zawsze nas stać. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby zapewnić synkowi najlepszą możliwą opiekę. Pracowałam nawet za granicą, żeby uzyskać środki na niezbędne leczenie, ale nie mogę stale przebywać tak daleko od niego – jak każde dziecko, Natanek potrzebuje czułości i obecności mamy. Wiem, że los bywa przewrotny – choć przez lata wspierałam innych, dziś to ja proszę Was o wsparcie. Każda pomoc, nawet najmniejszy gest dobrego serca, to dla Natanka szansa na spokojne, szczęśliwe dzieciństwo, wolne od bólu i trosk. Z głębi serca proszę Was o pomoc i dziękuję za każde wsparcie, które pomoże mojemu synkowi. Mama Natanka

877 zł
Tymek Karpiński
Tymek Karpiński , 7 lat

Zawsze sam, zawsze osobno... Pomocy!

Mój synek Tymek ma stwierdzony autyzm dziecięcy. Ma 6 lat, jest bardzo pogodnym i ciekawym świata chłopcem. Pomimo licznych godzin spędzonych na różnych terapiach nadal nie potrafi mówić. Proszę o pomoc! Gdy syn poszedł do żłobka, zauważono, że zachowuje się inaczej, niż jego rówieśnicy. Zaczęliśmy szukać powodów takiego stanu rzeczy. Trafiliśmy do szpitala w Łodzi, gdzie postawiono diagnozę – autyzm. Tymek nie kontroluje agresji, jest bardzo nadpobudliwym i głośnym dzieckiem. Z tego powodu musieliśmy wyprowadzić się z mieszkania w bloku, bo sąsiedzi nie byli w stanie wytrzymać hałasu. Wzięliśmy kredyt na dom i przeprowadziliśmy się na wieś. Codziennie z mężem robimy wszystko, żeby pomóc synkowi rozładować jego napięcie. Bardzo pomaga mu basen. Kocha spędzać czas w wodzie, dzięki temu potrafi się wyciszyć. Ma wzmożone napięcie mięśniowe, więc pływanie służy mu też jako forma rehabilitacji. Oprócz tego bardzo dużo biega, skacze.  Tymek uczęszcza do świetnego przedszkola, gdzie korzysta z pomocy nauczyciela wspomagającego. Tam i w trakcie dodatkowych zajęć syn intensywnie pracuje nad rozwojem. Ogromnym problemem jest to, że nie potrafi mówić. Brak komunikacji werbalnej doprowadza go do ogromnej frustracji, a w konsekwencji do autoagresji. Korzystamy z pomocy logopedy, neurologa. Tymek ma zajęcia sensoryczne i TUS.  Dalsze wspomaganie rozwoju syna wymaga znacznych nakładów finansowych. Szczególnie w zakresie mowy. W przypadku Tymka chcielibyśmy znaleźć odpowiedni sposób do komunikacji alternatywnej. Testowaliśmy piktogramy, ale w jego przypadku się to nie sprawdza. Będziemy testować kolejne sposoby, a zakup odpowiedniego urządzenia będzie z pewnością kosztował krocie. Wizyty u specjalistów, zajęcia, dojazdy. To wszystko generuje wysokie koszty. Niedługo Tymka czeka badanie EEG. Być może konieczne będzie przeprowadzenie badania w domu, co będzie kolejnym dużym wydatkiem. Bardzo proszę o wsparcie dla mojego synka! Tymek to moje jedyne dziecko, bardzo wyczekiwane. Chciałabym zapewnić mu wszystko, czego potrzebuje, żeby się rozwijał. Z Waszą pomocą będzie to możliwe! Aneta, mama

877 zł