Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Agnieszka Maciejewska
Agnieszka Maciejewska , 34 lata

Walczę z boreliozą i zmianami nowotworowymi! POMOCY!

Agnieszka jest szczęśliwą żoną i kochającą matką trojga dzieci. Zawsze uśmiechnięta, zaradna, pełna energii, pracowita. Nigdy nie odmówiła pomocy temu, kto jej potrzebował. Teraz niestety przyszło się jej mierzyć z chorobą, która odebrała jej całą radość i poukładaną codzienność. "Prowadziłam szczęśliwe, spokojne życie u boku bliskich. Niestety na przełomie 2020 i 2021 roku mój poukładany świat został zburzony przez problemy zdrowotne, które towarzyszą mi do dziś.  Pewnego dnia zaczęło dziać się coś złego. Moja noga zaczęła puchnąć i pojawił się straszny rumień. Skojarzyłam, że coś mnie ugryzło, ale nie miałam pojęcia co. Zgłosiłam się do lekarza i dostałam antybiotyk, który niestety nie pomógł. Poszłam na kontrolę, przeprowadzono badania krwi, ale nie wykonano tych na boreliozę. Po jakimś czasie ból ustąpił, więc nie ubiegałam się o kolejne badania.  I to był błąd. Bowiem w 2022 roku problemy wróciły. Nigdy nie chorowałam i zawsze miałam świetną odporność. Wtedy natomiast zaczęłam częściej łapać infekcję i to był dla mnie sygnał, że dzieje się coś niedobrego.  Cierpiałam na częste bóle głowy, pleców, drętwienie ręki i problemy z żołądkiem.  Ponownie wykonano badania krwi, które niczego nie wykazały. Lekarz przepisał mi leki na odporność i odesłał do domu. Nie sądziłam, że 1,5 miesiąca później wrócę z kolejnymi objawami… Pojawiło się uczucie bardzo mocno bijącego serca, drżenie kończyn, nadmierne pocenie się, niekontrolowane czerwienienie, wysypki, zaburzenia perystaltyki żołądka i jelit. Objawy nie ustępowały, a ja coraz gorzej radziłam sobie z codziennością.  Lekarz skierował mnie do psychiatry, bo podejrzewał depresję. Brałam silne leki przez kolejne 1,5 miesiąca, ale po nich było znacznie gorzej. W końcu przeprowadzono badania na boreliozę. Wyniki wyszły bardzo niepokojące, znacząco przekraczające normę. Dostałam antybiotyki, które nie przyniosły poprawy. Nikt nie potrafił mi pomóc, a ja byłam już zmęczona ciągłymi wizytami u lekarzy i objawami, które spędzały mi sen z powiek.  W końcu znalazłam lekarza, który zajmuje się boreliozą, jednego z najlepszych. Udało mi się cudem do niego dostać. Po konsultacji specjalista potwierdził boreliozę. Teraz konieczne jest wykonanie badań, które zweryfikują, czy nie ma rozsiania. Kolejnym etapem będzie wprowadzenie antybiotyków dożylnych. Widzę światełko w tunelu, jednak przede mną jeszcze długa droga do odzyskania zdrowia. Leczenie i ewentualna rehabilitacja są bardzo kosztowne. To niestety nie jest jedyny problem naszej rodziny.  Mam 3. wspaniałych dzieci z niepełnosprawnościami. Mąż również ma kłopoty z kręgosłupem, prawdopodobnie czeka go operacja. Jest nam niezwykle ciężko poradzić sobie z problemami zdrowotnymi nas wszystkich. Potrzebujemy wsparcia! Leczenie, dojazdy, wizyty i specjalistyczna opieka są bardzo drogie i przewyższają nasze możliwości finansowe. Proszę, nie zostawiajcie nas z tym samych!" Agnieszka Artykuł – "Płocczanka walczy z boreliozą i innymi chorobami, wychowując 3 dzieci z niepełnosprawnościami. Prosi o pomoc" Warto pomagać 💙

2 426 zł
Halina Wiśniewska
7 dni do końca
Halina Wiśniewska , 65 lat

Udar odebrał mi sprawność! POMOCY!

To była zwykła sobota. Cały dzień zajmowałam się porządkami. Wieczorem zaczęłam się dziwnie czuć. Myślałam, że to zwykłe zmęczenie. Jednak mijały kolejne godziny, a ja wciąż nie mogłam zasnąć. Czułam się coraz gorzej. Rano przerażona zadzwoniłam do syna, a on od razu wezwał pogotowie. W karetce okazało się, że to udar! Na sygnale pojechałam do szpitala.  Spędziłam 9 dni na intensywnej terapii, stamtąd przeniesiono mnie na oddział udarowy. W szpitalu przebywałam prawie miesiąc. Wróciłam do domu i musiałam skonfrontować się z moją nową rzeczywistością… Obecnie jestem pod opieką neurologa, logopedy, kardiologa, endokrynologa, psychologa i fizjoterapeutów. Nieustannie czekam na odległe terminy wizyt. Przyjmuje mnóstwo leków, których cena, gdy płacę w aptece zwala mnie z nóg.  Ostatnie miesiące były bardzo burzliwe. Kilka razy lądowałam w szpitalu, moje ciśnienie skacze jak szalone… Z tego powodu mój kochany syn cały czas się mną zajmował. Na co dzień pracuje w Warszawie, a to prawie 150 km ode mnie. Niestety musi zakończyć bezpłatny urlop i wracać do pracy. Zostanę sama… Tylko ja i mój kochany kot, którym w obecnym stanie ledwo mogę się zająć.  Na co dzień staram się nie załamywać, ale mam różne dni. Mój stan po udarze daje mi się we znaki. Łapię się na tym, że nie wszystko rozumiem, zapominam o różnych sprawach. Strasznie się w takich sytuacjach frustruję, szczególnie gdy w trakcie wypowiedzi nagle nie mogę dokończyć zdania. Chciałabym wrócić do sprawności i być w pełni samodzielna. Jednak moja emerytura nie pokrywa codziennych kosztów, jak opłacenie mieszkania, wykupienie wszystkich leków. A gdzie tu jeszcze dodatkowa rehabilitacja? Niestety już na to nie starcza... Bardzo proszę o wsparcie, każda złotówka, to dla mnie nieoceniona pomoc!  Halina

2 424 zł
Svitlana Jabłońska
Svitlana Jabłońska , 35 lat

Matka dwójki dzieci kontra stwardnienie rozsiane! Ratujemy Svietlane!

Rok temu niespodziewanie trafiłam do szpitala. Paraliż nogi i ręki nie zwiastował niczego dobrego. To wtedy rozpoczęła się moja przygoda z hospitalizacją i walką o sprawną przyszłość. Gdy poznałam diagnozę, poczułam jedno – okrutne przerażenie. Staram się nie dopuszczać do siebie czarnych myśli, ale ciężko żyć w cieniu choroby… Po gruntownych badaniach okazało się, że zmagam się ze stwardnieniem rozsianym. Ta wiadomość była dla mnie szokiem. Przecież mam dopiero 32 lata, wspaniałego męża i dwójkę dzieci, które potrzebują sprawnej mamy.  Moja rodzina jest dla mnie ogromnym wsparciem, ale także motywacją. Wiem, że nie mogę ich zawieść. Muszę walczyć! Dlatego nie zwlekałam w poszukiwaniach miejsca, które mogłoby mnie uratować. I tak by móc zatrzymać postępy choroby rozpoczęłam leczenie w Grecji. Przywrócono funkcjonalność ciała i dano nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. Teraz muszę przejść drugi cykl leczenia, aby choroba nie miała szans dalej się rozwijać. Na domiar złego w mojej ojczyźnie, w Ukrainie wybuchła wojna, przez co sama z dziećmi musiałam uciekać do Polski. To trudne sytuacja. W jednym momencie walczę z chorobą, w drugim modlę się, by najgorszy czas dla mojej ojczyzny minął… Bardzo boję się o moich najbliższych.  Sama nie jestem w stanie zarobić na leczenie, które jest bardzo drogie, a powinnam je kontynuować natychmiast, by zatrzymać stwardnienie rozsiane i nie zaprzepaścić tego, co już udało się osiągnąć. Dlatego z całego serca i ze wszystkich sił proszę, pomóż mi… Teraz, jak nigdy dotąd, potrzebują wsparcia. Walczę nie tylko dla siebie – walczę dla mojej ukochanej rodziny, bez której nie potrafię żyć! Svitlana

2 418,00 zł ( 3,31% )
Brakuje: 70 452,00 zł
Filip Dziedziński
2 dni do końca
Filip Dziedziński , 12 lat

Życie zdominowane przez autyzm... Wesprzyj walkę Filipka!

Nasza historia zaczęła się całkiem niepozornie w listopadzie 2014 roku, gdy Filipek miał wówczas niecałe 3 lata. Podczas jednej z wizyt lekarskich, synek nie zareagował na pożegnanie pani doktor, co bardzo ją zaniepokoiło. To wtedy po raz pierwszy usłyszałam, że mój synek prawdopodobnie choruje na autyzm.  Nie mogłam w to uwierzyć! Jak to? Tak po prostu? Do tej pory Filipek był zdrowy i rozwijał się książkowo. Autyzm znałam tylko z telewizji, udokumentowany jako jedno ze skrajnych zaburzeń…  Zaczęliśmy szukać pomocy. Zdiagnozowanie zajęło nam prawie rok. Jeździliśmy po prywatnych gabinetach, wykonywaliśmy różne badania, aż w końcu ktoś nam podpowiedział: "zróbcie diagnozę w Navicula – Centrum Diagnozy i Terapii Autyzmu w Łodzi".  I tak w końcu udało się rozwiązać zagadkę. Filipek cierpi na całościowe zaburzenie rozwoju pod postacią autyzmu dziecięcego. Specjaliści tej placówki poinformowali nas, co możemy zrobić, by nasz synek w przyszłości mógł odnaleźć się w społeczeństwie. W międzyczasie Filipek zaczął uczęszczać do publicznego przedszkola, w którym spędził 1,5 roku. Niestety, wkrótce usłyszeliśmy, że personel nie potrafił się nim odpowiednio zająć. Zapisaliśmy więc Filipka na zajęcia specjalistyczne w Navicula. Tam przez kolejne lata mógł się rozwijać i uczyć się żyć ze swoją chorobą. Niedawno rozpoczął się kolejny etap edukacyjny – klasa pierwsza. Filip dalej uczęszczał do dobrze nam już znanej placówki Navicula. Niestety ze względów rodzinnych zmuszeni byliśmy przenieść Filipka do szkoły publicznej, gdzie pozostaje pod opieką nauczyciela wspomagającego. Niestety wraz z rozpoczęciem wyższego etapu edukacyjnego, Filipek stracił możliwość na udział w zajęciach bezpłatnych. Pandemia również utrudniła już i tak niełatwą sytuację. Wszystkie te czynniki spowodowały, że to, co do tej pory udało nam się już wypracować, zaczęło się cofać.  Od półtora roku synek uczęszcza na prywatne zajęcia logopedii oraz hipoterapię. W grudniu 2022 roku udało nam się dostać na zajęcia Integracji Sensorycznej. Niestety dotychczasowe leczenie, terapie, zajęcia ze specjalistami pochłonęły wiele pieniędzy, których powoli zaczyna mi brakować. Bez nich nie będę w stanie pomóc mojemu Filipkowi, dlatego proszę Was o pomoc! Każda złotówka będzie dla mnie na wagę złota! Izabela, mama Filipka

2 417 zł
Bartosz Reszka
Bartosz Reszka , 6 lat

Diagnozę dostaliśmy po 1,5 roku... Walcz z nami o sprawność Bartusia!

Zaraz po narodzinach dostaliśmy informacje od lekarza, że Bartuś przyszedł na świat z wrodzonym zapaleniem płuc. Od razu włączono terapię antybiotykami. Na szczęście po 12. dniach mogliśmy już wyjść ze szpitala.  Byłam szczęśliwa, że jedziemy do domu. Wreszcie mogliśmy wraz z mężem i starszymi dziećmi cieszyć się w spokoju naszym maleństwem. Bartuś rozwijał się z trzymiesięcznym opóźnieniem, ale mieściło się to w granicach normy. W ciągu pierwszego roku życia był kilkukrotnie chory na tyle poważnie, że trafiliśmy na szpitalny oddział pediatryczny, ale tam nie zwrócił na siebie uwagi lekarzy jakimś nietypowym rozwojem.  Mój niepokój wzbudziła sytuacja przy zakładaniu buta na prawą nogę synka. Czułam, jakby stawiała nienaturalny opór. Skonsultowałam to z naszym lekarzem, jednak w trakcie badania nie stwierdził nic niepokojącego. Kiedy wyraziłam ponowny niepokój w związku z dziwnym stawianiem stopy synka, otrzymałam skierowanie do ortopedy. Wizyta odbyła się w październiku, kiedy Bartuś już chodził. Miał wtedy rok i 3 miesiące. Ortopeda powiedział, że nie chce nas straszyć, ale podejrzewa mózgowe porażenie dziecięce. Kiedy to usłyszeliśmy, umówiliśmy się na prywatną wizytę do neurologa. Ten stwierdził niedowład prawej nóżki.  W tym czasie już zaczęła szaleć pandemia. Zdążyliśmy jeszcze dostać się do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie potwierdzono w rezonansie niedotlenienie. Gdybym wiedziała wcześniej… Gdybym mogła zadziałać od razu… Czy Bartuś były w lepszym stanie? Ilu problemom moglibyśmy zapobiec? Nie dowiem się już. Postawiono nam straszną diagnozę – niedowład prawostronny spowodowany niedotlenieniem.  Było to na początku 2020 roku. Lockdown już wtedy szalał, więc zajęcia z rehabilitacji graniczyły z cudem. Mieszkamy w małej miejscowości, więc na rehabilitację musieliśmy dojeżdżać 80 km, 3 razy w tygodniu. Pamiętam tylko okropny płacz, gdy Bartuś wychodził z sali rehabilitacyjnej. Podczas ćwiczeń nie mogłam być razem z nim – zasady sanitarne.  Od 2022 roku jesteśmy pod opieką Paley European Institute. Tam Bartusiowi zalecono noszenie ortez. Od lekarza dostaliśmy informację, że powinniśmy przyjeżdżać na rehabilitację w ośrodku 3-4 razy rocznie. Nie jesteśmy w stanie być tak często ze względu na wysokie koszty – wynajęcie mieszkania, cena rehabilitacji, ortezy, odpowiednie obuwie, to wszystko kosztuje.  Bartek potrzebuje stałych zajęć z fizjoterapeutą, a w pobliżu jest to możliwe wyłącznie prywatnie i z własnym dojazdem do terapeuty. Oprócz niedowładu doszła wada wzroku. Regularnie jeździmy na badania i systematycznie wymieniamy okulary… To kolejne koszty.  Podsumowując, mamy na co zbierać, dotychczas radziliśmy sobie, ale niestety teraz bardzo potrzebujemy Twojej pomocy. Jesteśmy wdzięczni za każdą formę wsparcia! Rodzice Bartusia

2 411 zł
Damian Ochmann
Damian Ochmann , 12 lat

Lawina diagnoz spadła na bezbronne dziecko❗️Pomóż Damiankowi❗️

Strach, który towarzyszył mi i rodzinie przez pierwsze dni po urodzeniu synka jest jednym z najgorszych wspomnień w moim życiu. Każda godzina była walką o zdrowie i życie Damiana. To moje szóste dziecko, lecz nigdy wcześniej nie bałam się tak bardzo jak we wrześniu 2012 roku. Damian urodził się z zespołem wad wrodzonych. Niedoczynność tarczycy, niepełnosprawność intelektualna, brak mowy werbalnej, wodonercze obustronne, wada serca, globalnie obniżone napięcie mięśniowe, autyzm dziecięcy... Pierwotne niedobory odporności to kolejna choroba, która bardzo nas przeraziła. Jest to upośledzenie zdolności układu do zwalczania zakażeń, w związku z tym istnieje ogromne ryzyko ciągłych infekcji. Afazja czuciowo-ruchowa powoduje utratę umiejętności mówienia oraz rozumienia. Wszystkie wymienione powyżej diagnozy, to tylko część nieszczęść, które spotkały Damiana. Przez te lata ponad 150 razy byliśmy w szpitalu. Damian od urodzenia wymaga ciągłej rehabilitacji ruchowej i neurologopedycznej, elektrostymulacji buzi, integracji sensorycznej, leczenia farmakologicznego, suplementacji i turnusów przezczaszkowej stymulacji mózgu z neurorehabilitacją… Walczymy bezustannie o sprawność Damiana, o jego słuch i mowę. Jeździmy po całej Polsce, szukając lekarskiej pomocy. Obecnie trwa mozolna diagnostyka niedosłuchu ze względu na brak mowy werbalnej i znaczne opóźnienie rozwoju... Konieczna jest współpraca z wieloma specjalistami, którzy pomogą mu się usamodzielnić. Każdy, choćby najmniejszy sukces, jest dla nas powodem do radości i daje wiele nadziei na lepszą przyszłość. Ale koszty zarówno leczenia jak i dojazdów, znacznie przekraczają nasze finansowe możliwości.  Kochamy Damiana z całego serca. Państwa pomoc już raz niesamowicie nam pomogła, dlatego teraz po raz kolejny wracamy się do Was z prośbą o wsparcie w realizacji wszystkich założonych na najbliższy czas planów związanych z leczeniem syna. Mama Beata

2 410 zł
Leon Haiduchenko
Leon Haiduchenko , 3 latka

Zdążyć z pomocą na czas! Wspieramy walkę Leosia!

Kiedy po raz pierwszy trzymaliśmy naszego synka w ramionach, nie podejrzewaliśmy, że jego rzeczywistość zamieni się kiedyś w prawdziwą walkę o sprawność. Niestety po 6 miesiącach od narodzin Leona usłyszeliśmy diagnozę o encefalopatii pod postacią padaczki oraz opóźnienia rozwoju we wszystkich sferach. Każdego dnia dokładamy wszelkich starań, aby nasze dziecko miało szansę na dalsze leczenie. Niestety koszty, które wiążą się z jego wielokierunkową rehabilitacją, znacząco przekraczają nasze zarobki i sprawiają, że nasze możliwości są niewystarczające w walce o rozwój Leonka… Pełni nadziei w sercach, prosimy więc o Państwa pomoc, bez której nasz synek nie będzie miał szansy na lepsze jutro. Wierzymy, że wspólnymi siłami uda nam się sprawić, że Leonek będzie mógł w przyszłości w pełni cieszyć się swoją sprawnością. Wdzięczni rodzice Leona

2 409,00 zł ( 10,78% )
Brakuje: 19 932,00 zł
Krystian Kazala
Krystian Kazala , 4 latka

Spektrum nie wypuszcza go ze szponów! Potrzebne wsparcie dla Krystianka!

W wieku 4 lat Krystianek jeszcze nie mówi. Zamiast tego komunikuje się za pomocą dźwięków i gestów. Wiele razy wskazuje mi, co chce zjeść, czy czym chciałby się bawić.  Zaburzenia rozwoju, autyzm, wiotkość, słabe napięcie mięśniowe… To wszystko w pakiecie. Codzienność jest dla Krystianka bardzo trudna i czasem nie jest świadomy niebezpieczeństw, jakie mogą na niego czyhać. Nie zrozumie, że może mu się stać krzywda, jeśli wybiegnie na ulicę czy wejdzie w niebezpieczne miejsce. Jednak istnieje nadzieja. Badania genetyczne WES mogą nam pomóc zrozumieć więcej i określić, jakie terapie mogą być dla Krystiana najbardziej skuteczne. Niestety, koszty tych badań są ogromne i mimo że jako mama chciałabym zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby zapewnić Krystianowi jak najlepszą opiekę, to pieniądze są murem nie do przeskoczenia. Ale to nie jedyne koszty, jakie ponosimy. Wizyty i opieka specjalistów, terapie, rehabilitacje… Widzę, jak to wszystko przynosi efekty – Krystianek łapie kontakt wzrokowy, reaguje na imię, zaczyna powoli być bardziej świadomy otoczenia – chociaż przed nami jeszcze długa droga. Dlatego dzisiaj zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Każda, nawet najmniejsza, kwota może pomóc nam zbliżyć się do celu. Wiem, że istnieją ludzie pełni dobroci i empatii, dlatego wierzę, że razem możemy zdziałać wielkie rzeczy. Aneta, mama

2 409 zł
Marcelina Bolesta-Smolińska
Marcelina Bolesta-Smolińska , 4 latka

Trzy operacje na otwartym mózgu... Pomóż by dalsze jej życie przebiegało bez przeszkód❗️

Czy można było to przewidzieć? Nie. Czy coś przeoczono? Nie. Czy ktoś popełnił błąd? Absolutnie nie! To, co spotkało naszą cudowną córeczkę, nie jest związane z genetyką, przebiegiem ciąży czy zaniedbaniem. Jej choroba może dotknąć każdego! Marcelinka urodziła się jako śliczne, zdrowe, silne dziecko - 3,550 kg, 57 cm wzrostu, 10 punktów w skali Apgar. W ciąży żadne badania nie budziły wątpliwości. Jako Mama przechodziłam zarówno regularne badania USG, jak i badania krwi. Lekarz był zadowolony z przebiegu jej rozwoju, co napawało nas niewiarygodnym szczęściem. Gdy Marcelinka skończyła rok i 2 miesiące zupełnie niespodziewanie, bez żadnych wcześniejszych niepokojących sygnałów miała napad drgawkowy z utratą przytomności! Pilne wezwanie karetki i decyzja ratowników o konieczności przewiezienia jej do szpitala.  Tam wykonano jej szereg badań, w tym USG, EEG, tomografię komputerową i rezonans magnetyczny. Wtedy też usłyszeliśmy po raz pierwszy diagnozę, o której wcześniej nigdy nie słyszeliśmy. Dowiedzieliśmy się, że nasza Marcelinka ma Zespół Arnolda- Chiariego. Dziś już wiemy, że to malformacja, czyli wada wrodzona, która jest wywoływana przez pierwotne zaburzenie rozwojowe pojawiające się na etapie okresu zarodkowego. Wada ta polega na przemieszczaniu się struktur tyłomózgowia w kierunku kanału kręgowego, a dokładniej jego górnego odcinka. Powodem jest często za mała objętość części potylicznej czaszki, co prowadzi do tego, że struktury tyłomózgowia kierują się w stronę kanału rdzenia kręgowego. Przyczyny wystąpienia takich zaburzeń nie zostały określone. Objawy ACM związane są z tym, że przemieszczające się struktury tyłomózgowia wywołują nacisk na rdzeń kręgowy.  Po napadzie drgawkowym zaproponowano nam operację neurologiczną związaną z odbarczeniem migdałków móżdżku, aby nie uciskały rdzenia kręgowego. Zaproponowano… Nagle jako rodzice dostaliśmy informację, że mamy świadomie wyrazić zgodę, by dać nasze dziecko „pod nóż”. Niby człowiek rozumie, co się do niego w takiej chwili mówi, ale słowa i tak do niego nie docierają… Ma się wrażenie, że to jakiś paskudny sen, z którego się zaraz obudzi! Niestety… W grudniu 2021 roku, gdy Marcelinka miała zaledwie 18 miesięcy, przeszła swoją pierwszą operację na otwartej czaszce… Gdy nie tylko sam zabieg się powiódł, ale i widzieliśmy, jak szybko wraca do zdrowia, nasza radość była nie do opisania! Po dwóch tygodniach od operacji zaczęła już samodzielnie chodzić. Poprawa jej stanu była widoczna gołym okiem. Nie miała utraty przytomności ani kilkusekundowych zwiotczeń ciała, które wcześniej odnotowywaliśmy regularnie. Byliśmy pełni nadziei i optymizmu – najgorsze za nami!  Jednak nasza radość była zdecydowanie przedwczesna… Po roku, w styczniu 2023 roku stawiliśmy się w szpitalu na kontrolnym rezonansie magnetycznych. Nie byliśmy kompletnie przygotowani na to, co za chwilę mieliśmy usłyszeć! Patrząc na rozwój córki, byliśmy przekonani, że usłyszymy od lekarzy "Wszystko jest w porządku, zapraszamy na kontrolę za rok". Tymczasem neurochirurg z Oddziału Traumatologii przedstawił nam wynik rezonansu i… zaprosił niezwłocznie, bo już w ciągu miesiąca, na drugą poważną operację! Tym razem resekcję migdałków móżdżku. Przygotowania mentalne do drugiej tak skomplikowanego zabiegu były koszmarem. Niesamowicie to przeżywaliśmy! Operacja mózgu i rdzenia kręgowego – przedstawiały nam się w głowie najczarniejsze scenariusze: co jeśli Marcelinka nie będzie chodzić, nie będzie czuć, albo widzieć, czy słyszeć?! Nie pozostawiono nam jednak wyboru, chyba że można nim nazwać ewentualnie kolejny rezonans za blisko 2 lata i ryzyko, że w międzyczasie dziecko będzie miało niedowład kończyn… Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie mogliśmy bezczynnie czekać, mając jedynie nadzieję, że nasze dziecko nie zostanie niepełnosprawne! Trzeba było działać! 7 lutego 2023 roku, w wieku niespełna 3. lat nasza córka została poddana już drugiej operacji na otwartej czaszce – usunięcia migdałków móżdżku. Po niej jej rekonwalescencja nie przebiegała już tak dobrze, jak poprzednio… Długo nie mogła dojść do siebie. Przez 9 dni się nie podnosiła. Ciągle wymiotowała, mimo że nie spożywała normalnych pokarmów, a jedynie dostawała dożylnie kroplówkę i leki, w tym uśmierzające ból. Przez całą dobę była podpięta do aparatury medycznej. Była bardzo, bardzo słaba.  Jednak w końcu nastąpił przełom – córeczka usiadła, zaczęła wstawać i miała chęć chodzić. Byliśmy tacy szczęśliwi, że nas widzi, słyszy, poznaje, pamięta, wysławia się! Nagle te najprostsze rzeczy były dla nas najpiękniejsze na świecie! I tym razem okrutny los postanowił zagrać nam na nosie… Okazało się, że po otwarciu czaszki pod skórą na główce zbiera się płyn mózgowo-rdzeniowy! Zaczęto go regularnie odsysać bez znieczulenia, ale to nie pomagało zasklepić rany.  Zaledwie 16 dni od poprzedniej operacji trzeba było przeprowadzić kolejną w celu znalezienia i załatania dziury w oponie mózgowej! To było dla nas zbyt wiele… Oddając Marcelinkę na blok operacyjny, płakaliśmy oboje jak dzieci… Ze względu na bliskość zabiegów trzeba było usunąć pas świeżo zszytej skóry głowy i naciągnąć ją na nowo! To oznacza, że w ciągu dwóch tygodni usunięto Marcelince na główce dwa razy pasy skóry o długości kilkunastu centymetrów i szerokości około 1-2 cm! Dodatkowo ma usunięty na stałe fragment czaszki, przez co jest bardziej narażona na ewentualne urazy mechaniczne. To oznacza, że będziemy musieli na nią bardzo uważać – jak się porusza, czy bawi wśród innych dzieci... Na głowie Marcelinki nadal były szwy, ale fizycznie jej stan zdrowia się poprawił na tyle, że wypuszczono nas do domu, abyśmy mogli poprawić jej stan psychiczny. Córeczka stała się mniej ufna, bojaźliwa, rozdrażniona, płaczliwa. Musimy teraz odbudować jej poczucie bezpieczeństwa i zaoferować jej miłość i wygody, jakich w szpitalu nie sposób jest zapewnić. Pragniemy dać Marcelince normalne życie – poczucie miłości i pewności siebie. Planujemy, aby od września 2023 poszła do przedszkola. Aby tak się stało, musimy ją intensywnie rehabilitować, ponieważ nadal ma problemy z motoryką małą i dużą oraz w zakresie mowy. Potrafi iść samodzielnie, ale nie wejdzie sama po schodach. Dopiero odkrywa pewne możliwości, które dla rówieśników są już normą. Wierzymy jednak, że przy pomocy specjalistów dość szybko to nadrobi, bo jest silną i bystrą dziewczynką! Choroba największe skutki uboczne na ten moment zostawiła w oczach. Zez, dalekowzroczność i oczopląs, które ma zdiagnozowane, wynikają z budowy móżdżku i nie są zwykłymi wadami wzroku. Dlatego musimy regularnie badać jej wzrok i zmieniać okulary. Według nas jest najpiękniejszą, najsłodszą i najcudowniejszą osobą na świecie. Przed nami kolejne kontrolne rezonanse, a my na samą myśl o nich jesteśmy zmrożeni strachem. Nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, co poczujemy, gdy okaże się, że potrzebne są kolejne operacje… Nie chcemy jednak o tym myśleć zawczasu. Skupiamy się na tym, co tu i teraz i zrobimy wszystko, by pomóc naszej małej Księżniczce! Zebrane środki chcielibyśmy przeznaczyć na wspomaganie wczesnego rozwoju Marcelinki,  rehabilitację ruchową, terapię integracji sensorycznej, a w przyszłości również na ortoptykę. Będziemy niezmiernie wdzięczni za Wasze wsparcie! Rodzice

2 406 zł