Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Antek Nowak
Antek Nowak , 7 lat

Antek każdego dnia walczy o rozwój i lepsze funkcjonowanie! Pomożesz?

Początkowo nic nie wskazywało na to, z jak dużymi trudnościami będzie mierzyć się nasz synek. Dopiero gdy Antoś poszedł do przedszkola, usłyszeliśmy od jego wychowawczyń o pierwszych niepokojących objawach… Nasz synek miał problemy z nawiązywaniem relacji z rówieśnikami oraz odnajdywaniu się w sytuacjach społecznych. Bardzo martwiliśmy się o synka, więc zgodnie z sugestiami nauczycielek rozpoczęliśmy poszukiwać przyczyn trudności naszego dziecka. Jednocześnie wraz z kontynuowaniem diagnostyki, otoczyliśmy Antka pomocą na wielu polach. Z czasem syn zaczął korzystać z pomocy psychologa, logopedy, neurologa, a także uczęszczać na Trening Umiejętności Społecznych i terapię integracji sensorycznej. Ostateczna diagnoza potwierdziła podejrzenia wychowawczyń Antka. Stwierdzono u niego całościowe zaburzenia rozwojowe – autyzm atypowy. W momencie diagnozy wiedzieliśmy już, że nasze dziecko będzie potrzebowało opieki specjalistów jeszcze przez wiele lat.  Staramy się jednak nie poddawać. Każdego dnia widzimy kolejne małe postępy – lepszą równowagę, łatwiejsze kontakty z kolegą z zajęć czy rozwijające się umiejętności radzenia sobie z trudnymi emocjami. Wiemy, że przed nami jeszcze długa droga, lecz to jedyna szansa na lepsze funkcjonowanie Antka w przyszłości.  Niestety, koszty związane z terapią, rehabilitacją i opieką specjalistów są bardzo wysokie i ciężko jest nam je udźwignąć samodzielnie. Prosimy, pomóżcie nam zawalczyć o lepsze jutro Antka! To właśnie teraz, gdy jest jeszcze dzieckiem, możemy wypracować najwięcej! Będziemy wdzięczni za każdą cegiełkę, która przybliży nas do celu. Wierzymy, że dobro wysłane w świat – wraca z podwójną mocą.  Rodzice Antka

286,00 zł ( 0,74% )
Brakuje: 38 012,00 zł
Mikołaj Majewski
Mikołaj Majewski , 6 lat

Dzięki kosztownej rehabilitacji, Mikołaj ma szansę na sprawność i samodzielność 🚨 Pomożesz❓

Nasz synek Mikołaj urodził się zdrowy, nie było żadnych niepokojących oznak – byliśmy najszczęśliwsi, że w naszym domu pojawił się nowy członek rodziny.  Był naszym oczkiem w głowie, wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, by zapewnić mu odpowiedni rozwój i dom pełen miłości. Niestety nasza radość nie trwała zbyt długo... Po pewnym czasie synek zaczął się wycofywać, tracić umiejętności, które wcześniej nabył, zamykał się w swoim świecie. Byliśmy załamani, bo nie wiedzieliśmy, co dzieje się z naszym dzieckiem… Po wielu badaniach i konsultacjach ze specjalistami stwierdzono u niego całościowe zaburzenia rozwoju. Natychmiast poruszyliśmy niebo i ziemię, by zapewnić synkowi odpowiednie terapie, zajęcia i rehabilitację.  Każdy dzień Mikołaja wypełniony jest intensywną i kosztowną terapią z neurologopedą, psychologiem, psychiatrą, terapią Si, hipoterapią oraz zajęciami na basenie solankowym. Znaleźliśmy placówkę, w której synek świetnie się rozwija – ona okazała się naszym ratunkiem. Nadal ma zaburzenia, ale to wszystko idzie w dobrym kierunku. Jesteśmy pełni nadziei, że pomimo swoich trudności, Mikołaj będzie mógł w przyszłości samodzielnie funkcjonować! Synek uwielbia układać klocki lego, od dłuższego czasu buduje również kolejkę. Dzięki temu ćwiczy koncentrację, skupia się i rozwija. Ma młodszą siostrę, z którą lubi się bawić, ale nie potrzebuje zbyt dużej integracji z innymi dziećmi. Niestety lata terapii, rehabilitacji i ćwiczeń mocno obciążyły nasz domowy budżet. Do tej pory staraliśmy się radzić sobie sami, ale jesteśmy zmuszeni poprosić o pomoc. Każda złotówka będzie dla Mikołaja kroplą nadziei, w tej trudnej i wymagającej walce. Dołączysz do nas?  Rodzice

284 zł
Mikołaj Graczyk
Mikołaj Graczyk , 12 lat

Potrzeba wielu starań, by wywalczyć dobrą przyszłość dla Mikusia❗️ Pomożesz❓

Mikołaj ma dopiero kilkanaście lat, a życie postanowiło już go doświadczać. Niesie ze sobą bardzo ciężki bagaż, który nigdy nie pozwoli mu się rozpędzić i czerpać z życia. Próbuję jednak, chociaż samotnie robić wszystko by go odciążyć...  Mikołaj ma stwierdzoną afazję, a od 2021 roku również autyzm atypowy. Ma wiele problemów ze skupieniem uwagi, nauką, jest bardzo mądry, ale niestety możliwości skupienia i motywacji ma zdecydowanie mniej... Trochę inaczej funkcjonuje w społeczeństwie, nie potrzebuje nikogo, by się bawić, nie brnie do kontaktu z innymi dziećmi.   Wszystkie orzeczenia jednoznacznie sugerują, że jest osobą z niepełnosprawnością sprzężoną, a jego przyszłość i zdrowie wymaga wielu godzin terapii, leczenia i spotkać ze specjalistami. Jego i moja walka o codzienność i możliwie dobre życie będzie trwało jeszcze długo. Wypracowanie dla Mikusia najlepszych warunków to wiele lat wyrzeczeń i starań. To również ogrom środków, bo niestety większość refundowanych zabiegów jest zdecydowanie niewspółmierna z. potrzebami... Na tę chwilę potrzebuje rehabilitacji i zajęć wspomagających rozwój m.in. neurologopeda, psycholog i zajęcia SI. Syna wychowuję sama i nie jestem w stanie zapłacić za wszystko, czego potrzebuje. To bardzo trudne... Proszę, zechciałbyś nam pomóc?  mama   

283 zł
Mariusz Przybysz
Mariusz Przybysz , 44 lata

Potrzebuję wsparcia w codziennej walce o zdrowie, pomożesz mi?

W 2006 r. uległem wypadkowi, który już na zawsze zmienił całe moje życie... Pomimo tego, że minęło tyle lat, nadal walczę o lepszą codzienność.  Wypadek spowodował rozległe obrażenia, m.in. wieloodłamowe złamanie miednicy, kości krzyżowo-lędźwiowych oraz przerwanie tętnicy udowo-podkolanowej. Konsekwencją jest niedowład oraz niewłaściwe ukrwienie kończyny. Przeszedłem również operację wstawienia endoprotezy stawu biodrowego. Przede mną ciągła rehabilitacja i wieloletnia walka o utrzymanie właściwego stanu endoprotezy. Moja sytuacja finansowa jest trudna. Zakup leków i opatrunków na ranę, jaką mam na stopie, która od 2016 roku notorycznie nie chce się wygoić, jest ogromnym kosztem. Chciałbym mieć możliwość normalnego życia. Chciałbym jeszcze kiedyś zwiedzać kraj/świat i zdobywać szczyty, co w obecnej chwili uniemożliwiają rany oraz koszty, jakie ponoszę.  Na spełnianie marzeń być może przyjdzie jeszcze czas. Dziś chciałbym mieć środki na codzienne, pilne wydatki... Na zdrowie... Dlatego zwracam się do z prośbą o wsparcie. WSPOMÓŻ MNIE W CODZIENNYCH ZMAGANIACH, proszę... Mariusz 

280 zł
Katarzyna Pszeniczka
Katarzyna Pszeniczka , 33 lata

Przez powikłania poporodowe amputowano jej nogę❗️Potrzebna pomoc 🚨

Kochani! Serdecznie dziękuję za Wasze wsparcie. Dzięki Wam mogłam zakupić protezę, która ułatwi moje funkcjonowanie i opiekę nad synkiem. Proszę, zostańcie ze mną, Wasza pomoc nadal jest mi potrzebna! Oto moja historia: To miał być najpiękniejszy dzień w moim życiu. Miałam w końcu poznać mojego wyczekiwanego synka! Byłam tak szczęśliwa i podekscytowana! Przez tyle tygodni wyobrażałam sobie, jak pierwszy raz wezmę go w ramiona i mocno przytulę. Niestety, podczas porodu pojawiły się potworne komplikacje. Synka poznałam wiele tygodni później... Doznałam krwawienia poporodowego, w wyniku którego, nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Lekarze szczęśliwie uratowali moje życie, jednak konieczne było wprowadzenie mnie w stan śpiączki farmakologicznej. Przez niespełna 2 miesiące przeszłam kilka operacji. Konieczna była amputacja prawej nogi, spowodowana zatorem w tętnicy. Przez okres pobytu w śpiączce przyjęłam 131 jednostek krwi! Walczyłam o życie, mój organizm nie mógł się poddać. W końcu czekała na mnie moja ukochana kruszynka... Po powrocie do domu mogłam po raz pierwszy zobaczyć swojego synka. Wzruszenie obezwładniło mnie całkowicie. Jest idealny! Chcę być dla niego najlepszą mamą na świecie! Dzięki Wam udało mi się kupić protezę, która jest dla mnie ogromnym ułatwieniem!  Niestety teraz wymagam intensywnej, kosztownej rehabilitacji, która pomoże mi wrócić do zdrowia po tak trudnym czasie. Powikłanie poporodowe i amputacja kończyny bardzo mocno obciążyły mój organizm, ale muszę walczyć. Mam dla kogo! Będę robić wszystko, co w mojej mocy, by zapewnić synkowi odpowiedni rozwój. Abym jednak była w stanie, ponownie jest mi potrzebna Wasza pomoc, Wiem, że otworzyliście już dla mnie swoje serca. Liczę, że zrobicie to ponownie. Z Waszym wsparciem moja nadzieja nie zgaśnie...  Kasia

280 zł
Maja Michalak
Maja Michalak , 15 lat

Maja kontra liczne diagnozy – pomóż zapewnić jej jak najlepszą przyszłość!

Maja to nasza jedyna córka. Kochamy ją nad życie, zrobilibyśmy dla niej wszystko. Mimo że Maja jest nastolatką, wymaga naszej stałej opieki. Wiemy, że córka nigdy nie będzie samodzielna, jednak chcemy jej zapewnić jak najlepsze życie... Córka zmaga się z niepełnosprawnością intelektualną, padaczką, a na domiar złego wciąż musi walczyć z nawracającymi zapaleniem zatok i odrastającym migdałkiem. Do listy diagnoz dołączył też autyzm. Skąd brać siłę do walki o przyszłość? Nam zaczyna jej brakować…  Maja nie mówi, nie zgłasza nam swoich potrzeb, przez co konieczne jest pampersowanie. Reaguje jedynie na swoje imię i krótkie polecenia. Przynosi kubek, gdy chce pić. Naszą codzienność bardzo usprawniłby mówik, dzięki któremu w końcu moglibyśmy lepiej zrozumieć naszą córeczkę.   Na co dzień Maja uczęszcza do szkoły specjalnej. Po zajęciach odwiedza pedagoga, logopedę, psychiatrę, neurologa i fizjoterapeutę. Ze względu na odległe terminy, wiele z tych wizyt musimy opłacać prywatnie. Córka powinna jak najczęściej brać udział w zajęciach integracji sensorycznej – są one niezbędne, by mogła lepiej się rozwijać. Pozytywny wpływ na córkę mają turnusy rehabilitacyjne. Niestety, Maja jest bardzo silna. Ze względu na jej nieprzewidywalne zachowania konieczne jest, żebyśmy obydwoje opiekowali się nią podczas turnusu.  Nie znamy do końca ostatecznej diagnozy Mai, dlatego tak bardzo zależało nam na  wykonaniu badania genetycznego WES – obecnie czekamy na wyniki. To dzięki Waszej dobroci, udało nam się przeprowadzić badanie. Za zgromadzone środki zakupiliśmy również inhalator zatokowy, który jest nieocenioną pomocą w problemach córki.  To Wy dajecie nam siłę i motywację do dalszego działania. Już nie raz pokazaliście nam, jak wielkie macie serca. Teraz również mamy nadzieję, że z Waszą pomocą będziemy mogli udać się na turnus rehabilitacyjny i zapewnimy Mai wszelkie konieczne wsparcie. Zrobimy wszystko, by dać córce namiastkę normalnego życia. Rodzice

280,00 zł ( 0,52% )
Brakuje: 52 912,00 zł
Beata Buda
Beata Buda , 36 lat

Jedyna szansa w rehabilitacji❗️Wspomóż walkę Beaty❗️

Nie wiem, od czego zacząć, nigdy nie myślałam, że będę musiała poprosić o pomoc, ale sytuacja w końcu mnie do tego zmusiła. W walce o zdrowie stoję na przegranej pozycji. Choruję na nieuleczalny zespół von Hippel-Lindau. Przeszłam sześć operacji neurochirurgicznych, wiele zabiegów na oczy, nie widzę na prawe oko, mam ubytki neurologiczne w postaci lekkich niedowładów i drętwień. Dokucza mi ból, a jedyną szansą, by nie pogorszyć stanu zdrowia, jest rehabilitacja. Mój stan jest bardziej chwiejny. Najgorzej jest w czasie okołooperacyjnym – po operacji kręgosłupa w maju musiałam uczyć się chodzić od nowa. Gdyby tego było mało, w mózgowiu i rdzeniu kręgowym mam naczyniaki, powstają nowe na siatkówce oka, do tego torbiele na trzustce i nerkach. Obecnie czekam na wynik rezonansu magnetycznego i konsultację neurochirurgiczną, a w przyszłości chciałabym udać się na konsultację okulistyczną, dowiedzieć się, czy jest szansa na odzyskanie wzroku. Niestety, nie mam do tego możliwości finansowych. Przez odległe terminy na NFZ korzystam z rehabilitacji prywatnej i to głównie ona zabiera większość moich finansów. Dlatego chciałabym poprosić o pomoc. Wiem, że jest możliwość leczenia też za granicą, ale na dzień dzisiejszy wiem jedynie, że to koszt kilku tysięcy dolarów. Do tego czasu muszę sama walczyć z bólem. Wsparcie męża bardzo mi pomaga, ale czas wydaje się, że ciężar kosztów leczenia jest zbyt wielki. Każda wpłata i pomoc ze strony Darczyńców bardzo pomoże i od końca życia będę za tę pomoc i szansę wdzięczna. Beata

276 zł
Arnold Leszczuk
10 dni do końca
Arnold Leszczuk , 56 lat

Operacja może postawić mnie na nogi! Pomóż!

Mam na imię Arnold i choć zawsze starałem się radzić sobie sam, dziś muszę prosić o pomoc. Moje życie zmieniło się w codzienną walkę z bólem i bezradnością. Od kilku lat cierpię na poważne problemy zdrowotne, które z każdym dniem odbierają mi resztki sił... Gonartroza i uszkodzenie łękotki lewego kolana sprawiają, że najprostsze stawianie kroku to dla mnie wielki trud. Silny ból jest nie do zniesienia, a poruszanie bez pomocy kuli staje się niemożliwe. Moje kolana nie są w stanie już dłużej mnie utrzymać. Endoproteza stawu kolanowego to jedyna szansa na to, bym mógł znów chodzić samodzielnie. Niestety to nie koniec moich problemów ze zdrowiem. Noszę też na swoich barkach ciężar, którym jest cukrzyca typu 2 i nadciśnienie tętnicze. Wszystkie choroby, z którymi się zmagam, bardzo komplikują moje życie i utrudniają proces leczenia. Sprawiają, że moje zdrowie pogarsza się z dnia na dzień, a ja, zamiast wieść spokojne życie, muszę borykać się z codziennymi ograniczeniami. Przez problemy zdrowotne nie mogę już pracować. Czuję przez to, że tracę grunt pod nogami. Operacja ortopedyczna jest moją jedyną nadzieją, by odzyskać sprawność, chociaż w niewielkim stopniu. Niestety jej koszt przekracza moje możliwości finansowe. Potrzebuję Waszej pomocy, by móc znów stanąć na nogi – dosłownie i w przenośni. Wasze wsparcie może odmienić moje życie i dać mi szansę na odzyskanie zdrowia oraz pracy. Chciałbym powrócić do normalności. Z całego serca dziękuję za każdy gest oraz za dobre słowo skierowane w moją stronę. Proszę, pomóżcie mi! Arnold

276 zł
Daria Nożewska
Daria Nożewska , 36 lat

By życie Darii było choć trochę prostsze...

Gdy urodziła się Daria, usłyszałam od lekarzy, że może powinnam zbyt dużo do niej nie mówić, nie przyzwyczajać się, nie okazywać uczuć. Mówili, że moja córka nie przeżyje kilku tygodni, a za 1.5 roku zapomnę i urodzę kolejne, zdrowe dziecko. Te słowa próbowały przebić mur miłości do Darii, który zbudowałam od razu, gdy dowiedziałam się o ciąży. Nie udało się. Podczas ciąży czułam się doskonale. Byliśmy z mężem najszczęśliwsi, że powitamy naszą córeczkę i wydamy na świat nowe życie. Niestety przy porodzie pojawiły się komplikacje. Odeszły wody, ale akcja porodowa się nie rozpoczęła. Od lekarzy słyszałam, że nie ma rozwarcia i z taką informacją przeczekałam kilka godzin.  Po długim czasie lekarze zadecydowali o podaniu mi środka rozkurczowego, który miał przyspieszyć poród. Informowałam wielokrotnie, że mogę być uczulona na składnik zawarty w leku, ale nikt nie chciał mnie słuchać… Nauczyłam się już rozpoznawać, kiedy rozpoczyna się u mnie reakcja alergiczna i w tym przypadku przebiegała ona identycznie. Czułam, jak puchnie mi język, gardło, nie mogłam złapać oddechu. Wyrwałam strzykawkę pielęgniarce, ponieważ nikt nie reagował na moje słowa… Okazało się, że dawka, którą mi podali, spowodowała silną reakcję. Dopiero po mojej utracie przytomności i gdy zauważono, że akcja serduszka Darii niknie – zadecydowano o cesarskim cięciu. Moją córkę wyjęto spod mojego serca siną. Zanim ją zaintubowano, trzeba ją było reanimować. Na szczęście żyje. Niestety w tamtym momencie rozpoczął się nasz dramat i cały świat runął. Nie mogłam zobaczyć córki, nie mówiąc o żadnym dotknięciu czy przytuleniu jej. Lekarz na obchodzie powiedział tylko, że są problemy neurologiczne. Nikt nie chciał odpowiadać na moje pytania, stworzono wokół mnie otoczkę roszczeniowej matki. A ja po prostu potwornie bałam się o swoje dziecko… Dopiero po paru dniach, gdy z bezsilności płakałam w poduszkę, przyszła pielęgniarka i powiedziała, że moja córeczka jest na OIOMie dziecięcym. Zaprowadzili mnie do Darii, a podróż tymi długimi korytarzami zapamiętam do końca życia. Właśnie wtedy usłyszałam od lekarza, że mam nie przyzwyczajać się do dziecka, nie mówić do niej zbyt wiele i nie okazywać uczuć. Przecież za 1.5 roku mogę urodzić kolejne, zdrowe, a z tym będą same problemy.  Później pamiętam tylko, że zobaczyłam Darię w inkubatorze i pełno rurek dookoła niej. Nie mogłam jej nawet dotknąć i łzy po prostu zaczęły płynąć.  Przeszliśmy długą, wyboistą drogę. Trafiłyśmy do szpitala dziecięcego na oddział neurologiczny, gdzie po raz pierwszy usłyszałam tę straszną diagnozę: ciężka odmiana mózgowego porażenia dziecięcego. Lekarze zaplanowali rehabilitację – 2 razy w tygodniu po 20 minut. Wtedy zrozumiałam, że razem z mężem jesteśmy pozostawieni sami sobie i na własną rękę musimy znaleźć ratunek dla Darii. Nasza córeczka miała bardzo słabe odruchy, otwierała oczka, ale na jej buzi nie pojawiał się żaden grymas. Jęczała i popłakiwała, patrzyła w jeden punkt, nie ruszała rękami ani nogami. Pewnego dnia los się jednak do nas uśmiechnął – dostaliśmy list od ciotki męża, która mieszkała w Kanadzie. Poinformowała nas, że w Filadelfii jest Instytut i że można coś zdziałać, lecząc dzieci metodą Domana.  Uczepiłam się tej szansy i pokładałam w niej wszystkie swoje nadzieje. Napisałam list do Instytutu po polsku. Po 3. miesiącach przyszła odpowiedź... Zostaliśmy poinformowani, że przez Instytuty IAHP jest organizowany wyjazd do Włoch, gdzie rodzice uczą się jak postępować z dziećmi z uszkodzonym mózgiem. Zaproszeni rodzice, w tym my, mieli szansę przyjęcia do Instytutu w Filadelfii...  Zaczęła się walka o to, żeby nasza Daria zaistniała… Miałam kontakt z kobietą, która uzyskała pomoc w Instytucie i to dzięki niej, wiedziałam, jak postępować i jakich aktywności i stymulacji potrzebuje Daria. Wiązało się to z tym, że musieliśmy otworzyć swój dom dla wolontariuszy, gdyż do jednego ćwiczenia potrzebne były 3 osoby. Sami nie poradzilibyśmy sobie z rehabilitowaniem córeczki.  Pojawili się ludzie dobrej woli – wolontariusze pod postacią naszych sąsiadów i uczniów z pobliskich szkół. Od pierwszych dni ćwiczeń ludzi było tak dużo, że w naszym mieszkaniu nie było gdzie usiąść. Daria każdego dnia miała zapewnioną 11 – godzinną rehabilitację.  Po kilku miesiącach okazało się, że możemy wyjechać do Włoch. Tam otworzyli mi oczy na problemy Darii. Dowiedzieliśmy się, jak wiele można zyskać, pracując z mózgiem, stymulując wszystkie ścieżki neurologiczne, odpowiedzialne za jej zmysły. Po przebytym kursie dla rodziców zakwalifikowano nas do uczestnictwa w Instytutach IAHP w Filadelfii. Uczestniczyliśmy w tych programach 10 lat. 2 razy do roku wyjeżdżaliśmy do Filadelfii. Na szczęście zawsze znajdywali się ludzie o ogromnych sercach, którzy wspomagali nas finansowo. Każdy taki wyjazd to kwota 4500 dolarów. Co więcej, nawet gdy nie korzystaliśmy już z programów w Filadelfii, nasz dom pełen był wolontariuszy, którzy pomagali rehabilitować Darię. Rezultatem naszej ciężkiej pracy było uzyskanie świadomości Darii w otaczającym ją świecie, rozpoznawanie głosów najbliższych. Jeszcze wtedy widziała, więc nauczyliśmy ją rozpoznawać obrazki. Dalszym etapem było czytanie, oraz wiedza z różnych dziedzin nauki i życia. Daria przestała się bać dźwięków, ponieważ uczyliśmy ją rozróżniania odgłosów i sygnałów. Niestety, nie udało się jej nauczyć samodzielnego przemieszczania i chwytania przedmiotów.  Dziś córka ma 35 lat. Swoje życie spędza na łóżku, materacu do ćwiczeń lub w wózku inwalidzkim. Nie widzi, jest całkowicie sparaliżowana i uzależniona od pomocy innych ludzi. Musi być karmiona, ubierana i pielęgnowana. W dalszym ciągu też nie odzyskała mowy. Kontakt z Darią jest bardzo zawężony. Swoje potrzeby sygnalizuje uśmiechem, pojękiwaniem, napięciem mięśni. Dla nas rodziców i opiekunki jest to wyraźna i zrozumiała mowa ciała. Córeczka wymaga nie tylko stałej opieki, ale dalszej intensywnej rehabilitacji i leczenia, by utrzymać dobry stan jej zdrowia i nie pogłębiać dysfunkcji. Przynajmniej raz w roku Daria powinna uczestniczyć w turnusie rehabilitacyjnym, a jednorazowy koszt wyjazdu z opiekunem to około 7500 zł, na co coraz trudniej jest nam zebrać środki.  Ja od narodzin Darii nigdy nie wróciłam już do pracy. Jedyną osobą, która pracuje w naszym domu, jest mój mąż. Niestety problemy zdrowotne dotknęły również mnie. Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie nowotwór. Na szczęście poradziłam sobie z chorobą, przeszłam przeszczep komórek macierzystych i wyniki są coraz lepsze. Szpiczak nie był na tyle silny, aby mnie złamać. Mam przecież cel – ze wszystkich sił chronić i dbać o moją córkę. Jednak mój organizm cały czas jeszcze dochodzi do siebie po chemioterapii.  Pomimo wszystkich problemów – staramy się cieszyć każdą chwilą. Wiemy, że Daria, choć nie reaguje, to słyszy nas, kocha i rozumie, że my kochamy ją. Ponad wszystko. Niestety dalsza, intensywna rehabilitacja jest bardzo kosztowna. Proszę, pomóżcie nam sprawić, że życie naszej córeczki będzie choć trochę prostsze. Rodzice Darii

275 zł