Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kazimierz Celiński
Kazimierz Celiński , 76 lat

Dwukrotny udar i cukrzyca zabrały sprawność... Kosztowna rehabilitacja jest ostatnią szansą!

Nasze życie nigdy nie było łatwe. Los niejednokrotnie stawiał przed nami wiele wyzwań, które wspólnymi siłami razem z mężem udawało nam się pokonać. Całe swoje życie poświeciliśmy ukochanemu synowi, który urodził się z przepukliną kręgosłupa. Niestety kilka lat temu zmarł, przegrywając najcięższą walkę, jaką przyszło mu toczyć.  Trudno pogodzić się ze śmiercią własnego dziecka. Jeszcze trudniej, jeśli zły los postanawia na tym nie kończyć. Półtora roku temu mój mąż doznał poważnego udaru i paraliżu ciała. W szpitalu okazało się, że za niedowład odpowiedzialna jest cukrzyca typu 2. Kazimierz miał wykręcone usta, bełkotał… Do dziś na samą myśl o tamtych chwilach łzy nachodzą do moich oczu. Na szczęście szybka reakcja lekarzy i leczenie doprowadziły do powrotu męża do częściowej sprawności – poruszał się przy balkoniku. Niestety, pod koniec grudnia los po raz kolejny rzucił nam kłody pod nogi. Kazimierz zemdlał i upadając na ziemię, mocno zranił się w nogę. Natychmiast wezwałam pogotowie, które zabrało go do szpitala. Tam po raz kolejny usłyszałam słowa, które zapamiętam do końca życia – głowa Kazimierza jest cała w dziurach, a żyły szyjne zatkane. Byłam w szoku! Bez zastanowienia lekarze przystąpili do operacji, która na szczęście przebiegła pomyślnie. Po dwóch dniach zostaliśmy wypisani i wróciliśmy do domu.  Niestety, zaraz po powrocie stan męża zaczął się pogarszać – miał bardzo wysoką gorączkę, bełkotał, całkowicie osłabł, aż w końcu nagle stracił czucie. Przerażona ponownie zadzwoniłam po pomoc. W szpitalu okazało się, że Kazimierz zachorował na COVID-19 i ostre zapalenie płuc. To jednak nie była najgorsza informacja. Badania wykazały, że przyczyną paraliżu był kolejny udar krwionośny lewostronny. Odjęło mi mowę… Jak to możliwe? Dlaczego to spotyka mojego męża? Kolejne dni spędziliśmy w szpitalu. Niestety udar był na tyle mocny, że odebrał wszelkie siły Kazimierzowi. Otrzymaliśmy skierowanie, by jak najszybciej rozpocząć rehabilitację. Niestety z każdą kolejną odmową ośrodków rehabilitacyjnych, traciłam nadzieję. Czas oczekiwania na przyjęcie to 2 lata, a my nie możemy przecież tyle czekać! Do tego czasu Kazimierz całkowicie straci sprawność, a skutki będą nieodwracalne! Nie mieliśmy innego wyboru i musieliśmy rozpocząć rehabilitację prywatnie. Niestety koszty znacznie przewyższają nasze możliwości i zaczyna brakować nam odpowiednich środków na pokrycie dalszych zajęć. Rehabilitacja już teraz przynosi pierwsze efekty. Jednak do „normalności” jeszcze daleka droga. Jedyną nadzieją są intensywne i systematyczne ćwiczenia, dlatego nie możemy z nich teraz zrezygnować. Wszystkich ludzi dobrej woli prosimy o pomoc!  W obecnej sytuacji każda złotówka jest dla nas na wagę złota! Tak bardzo chciałabym, by mój ukochany mąż w końcu wyzdrowiał i wrócił do dawnego życia… Elżbieta, żona Kazimierza Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

2 547,00 zł ( 2,39% )
Brakuje: 103 836,00 zł
Antoś Włodarczyk
18:42:49  do końca
Antoś Włodarczyk , 3 latka

Antoś urodził się tydzień po terminie – dziś nie może chodzić! Pomóż!

Dziecko zachłysnęło się zgniłymi wodami płodowymi! Jest w bardzo ciężkim stanie – takie słowa to koszmar dla świeżo upieczonej mamy. Takie słowa usłyszałam zaraz, gdy wybudziłam się po cesarskim cięciu.  Pierwsze moje pytanie brzmiało: Czy Antoś żyje? Żył, jednak jego stan był koszmarny. Urodzony w zamartwicy, niedotleniony, reanimowany… Zaraz po pierwszych oględzinach lekarze natychmiast przewieźli go karetką, podłączonego bodajże do 5. respiratorów do innego szpitala. Tam go ratowali. To cud, że mój synek żyje.  W trakcie ciąży wszystko było w porządku. Jednak małemu nie spieszyło się na świat. Lekarze wywołali poród tydzień po terminie, jak widać, było już za późno… Antoś nie chodzi, nie raczkuje, nie siedzi. Dzięki rehabilitacji zaczął pełzać, zsuwać się z łóżka tyłem, podparty stać przy nim. Pracujemy stale nad porażeniem połowicznym, które powstało przez niedotlenienie okołoporodowe. Neurolog, z którym jesteśmy w stałym kontakcie, też widzi poprawę, ale podkreśla, że Antoś musi być rehabilitowany codziennie. Nie mamy na to środków. Jest nam coraz trudniej – ortezy, pionizator, wizyty u lekarzy, badania, prywatna rehabilitacja – to wszystko kosztuje majątek. W przyszłym roku czekają nas badania genetyczne, które mają dać pełen ogląd choroby. SMA i mózgowe porażenie dziecięce lekarze wykluczyli. Antoś zaczyna mówić, jest bardzo mądry umysłowo. Z całego serca chcę mu dać również lepszy start fizyczny.  Potrzebujemy Twojej pomocy! Prosimy o wsparcie! Rodzice Antosia

2 545 zł
Juliusz, Liwia i Jakub Studzińscy
Juliusz, Liwia i Jakub Studzińscy , 8 lat

Pomóż mi zawalczyć o zdrowie moich dzieci!

Jesteśmy rodziną z różnymi niepełnosprawnościami. Samotnie wychowuję trójkę dzieci. Aby tego było mało, każde z nas zmaga się z problemami zdrowotnymi!   Ja choruję na padaczkę, hipoglikemię reaktywną, mam także problemy z płucami. Jestem też osobą w spektrum autyzmu. Od dziecka choruję na płuca, kręgosłup i liczne choroby współistniejące. Teraz, w obliczu chorób moich własnych dzieci, swoje zdrowie odkładam na bok. Liczą się tylko moi synowie i córka!  Diagnostyka moich dzieci trwała aż 20 lat, a moja trwa od lat 42. W tym czasie przeszliśmy medyczne piekło! Odsyłali nas od lekarza do lekarza, bagatelizowano zgłaszane objawy. Ja jednak wiedziałam, że moje dzieci nie są zdrowe. Matczyna intuicja wyraźnie dawała mi o tym znać. Po wielu latach udało mi się częściowo znaleźć przyczynę rodzinnych problemów. Mój najstarszy syn, Jakub ma zespół Aspergera. Dochodzą do tego problemy metaboliczne oraz ciężka insulinooporność...  Liwia, moja córka, w wieku 6. lat zachorowała na padaczkę z afazją. Potem zdiagnozowano u niej chorobę afektywną dwubiegunową z komponentą schizofrenii. Ma problemy ze stawami, z alergiami, z zaburzeniami krzepnięcia. Pojawiła się także choroba metaboliczna, która doprowadziła do usuwania z organizmu witaminy B6, manganu, cynku, selenu, biotyny. Pomimo ciągłego okupowania gabinetów lekarskich, pomoc dla Liwki nadal jest niedostępna. Choroba metaboliczna, która została zdiagnozowana u Liwii, nie widnieje w rejestrze leczonych na NFZ, gdyż należy do grupy chorób rzadkich, ale prowadzi do ogólnego wyniszczenia organizmu i wielu problemów zdrowotnych, neurologicznych i psychicznych. Koszt terapii suplementami oraz immunoglobulinami jest dla naszej rodziny zbyt wysoki! Najmłodszy synek, Juliusz, ma 6 lat i od urodzenia jego drugim domem jest szpital. Urodził się w zamartwicy i nie oddychał! Musiał być aż przez 6 minut resuscytowany! Lekarze dali mu 4 punkty w 10-stopniowej skali Apgar… Od porodu zmaga się z zapaleniami płuc i oskrzeli, przez które w coraz gorszym stanie jest przyjmowany do szpitala. Ostatnia jego hospitalizacja z powodu zapalenia płuc trwała prawie miesiąc! Niestety to nie koniec tej złowrogiej wyliczanki. Julek ma także autyzm, padaczkę lekooporną, niedodmę płuc, Zespół Arnolda Chiariego, niedobory fibrynogenu, co prowadzi do zaburzenia krzepnięcia krwi.  Lekarze podejrzewają, że organizm Juliusza nie broni się przed patogenami, przez co każde wyjście w miejsce publiczne może się dla niego skończyć szpitalem. Nie wiemy na razie dlaczego tak się dzieje... Julek został zbadany genetycznie i oczekujemy obecnie na wyniki. Lekarze mówią, że być może to patogeny i jakaś mutacja genetyczna, powodują osłabienia organizmu… Mojego małego synka czekają kolejne inwazyjne badania. Najważniejsza jest zaś stała opieka neurochirurga. Móżdżek Juliusza uciska jego rdzeń kręgowy, a to z kolei może prowadzić do wielu poważnych konsekwencji. Lekarz cały czas waha się, czy konieczna będzie operacja… Julek oprócz tego wymaga rehabilitacji, terapii i leczenia, na które mnie nie stać… Każdy członek naszej rodziny znajduje się pod opieką wielu specjalistów. Nie mogę wybierać, którego opłacę w danym miesiącu, bo pozostałe dzieci nie otrzymają pomocy! Jesteście moją ostatnią deską ratunku! Proszę, nie odwracajcie wzroku od mojej rodziny, która znalazła się w bardzo trudnej sytuacji.  Małgorzata, mama ➡️ Dzielny Juliusz - zdobywca serc.

2 543 zł
Lucyna Olbert
Lucyna Olbert , 47 lat

Ponad 20 lat koszmaru odcisnęło swoje piętno... Potrzebne wsparcie❗️

Życie może być piękne, ale może być też pasmem strasznych tragedii. Staram się nie pozwalać, by przeszłość miała wpływ na moją córkę... Niestety prawda jest taka, że oprócz chorób, z którymi Lucyna się zmaga od urodzenia - to nasza ciężka sytuacja - odbiła na jej zdrowiu największe piętno. Lucyna ma 46 lat. Jako półroczne dziecko była zarażona sepsą. Jej życie było zagrożone! Przeżyła, ale jej stan ciągnął i wciąż ciągnie za sobą listę powikłań: ciężki typ padaczki lekkoopornej, niedowład czterokończynowy, niedosłuch, uszkodzony ośrodek mowy… To tylko kilka diagnoz. Gdyby wszystko włożyć do teczki, ta przestałaby się domykać! Potrzebuje systematycznego leczenia, rehabilitacji, fizjoterapii, ćwiczenia mózgu, turnusów… To wszystko, by mogła funkcjonować na co dzień - a mnie na to nie stać. Jestem starszą osobą, mam stan stresu pourazowego, do tego po wypadku miałam połamaną całą lewą stronę ciała, przeszłam operację serca i brzucha. Codziennymi ćwiczeniami przez te wszystkie lata udało nam się wypracować to, by Lucynka nie była w stanie wegetatywnym, co jej groziło. Jest świadoma, powoli potrafi pisać i czytać, wodząc oczami za tekstem. Nie mówi, ale komunikuje się drobnymi gestami. Mamy tylko siebie, ale szukamy pomocy, gdzie się da i u kogo się da. Ale mam już ponad 70 lat i II grupę inwalidzką. To nie zawsze się udaje. Każdego dnia dbam o moją córkę i nie zamierzam się poddawać. Tylko pieniądze i koszty leczenie coraz bardziej mi to utrudniają. Lucyna ma bardzo silne ataki padaczkowe, ale potrafi sama choćby wejść po schodach. Bardzo dokucza jej spektrum autyzmu, dlatego ćwiczenia i terapia są niezbędne.  Przeszłyśmy naprawdę wiele. Po 20 latach ciężkiej sytuacji rodzinnej i życiowej zostały nam blizny, z którymi musimy sobie radzić. Teraz mamy w końcu siebie i coś, co możemy nazwać bezpieczną przystanią. Dlatego przełamałam wstyd i proszę Cię o pomoc. Nawet najmniejszą. Po tylu latach ciężko uwierzyć, że jednak zasługujesz na dobro. Ale proszę o nie dla mojej córki po to, by kiedy mnie zabraknie, do niej los w końcu się uśmiechnął. Maria, mama

2 538 zł
Igorek Małecki
Igorek Małecki , 6 lat

Dzięki Wam życie z dodatkowym chromosomem może być łatwiejsze!

Nasz synek ma nieuleczalną wadę genetyczną. Życie z dodatkowym chromosomem często jest trudniejsze. Jeżeli teraz mu pomożemy, przyszłość naszego dziecka może być łatwiejsza.   Igorek urodził się 3 marca 2018 r. Od razu zdiagnozowano u niego Zespół Downa. Od chwili poznania diagnozy nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Nikt z nas nie spodziewał się, że walka o sprawność fizyczną i intelektualną Igora będzie tak ciężka i długotrwała…  Zespół Downa jest nieuleczalną wadą genetyczną, która niesie za sobą szereg współistniejących chorób, a przede wszystkim opóźnienie rozwoju psychoruchowego. Dlatego też nasz syn musi być pod stałą kontrolą wielu specjalistów, takich jak neurolog, ortopeda, kardiolog, endokrynolog, okulista, laryngolog, neurologopeda. Ten jeden dodatkowy chromosom powoduje, że Igorek uczy się  wszystkiego dużo wolniej od swoich rówieśników. To, co innym przychodzi z łatwością, dla naszego syna jest często przeszkodą, którą ciężko mu przeskoczyć.  Ze względu na znacznie obniżone napięcie mięśniowe, wiotkość stawów oraz problemy występujące w obszarze równowagi, Igorek musi być systematycznie rehabilitowany. Obecnie  największym naszym marzeniem jest, aby Igorek zacząć mówić. Dla niego jest to jak wejście na Mount Everest, które ciężko zdobyć mimo ogromnego wysiłku, jaki się w to wkłada...  Terapia  sprawia, że Igorek robi postępy. Jedne są większe, inne trochę mniejsze. Mimo że właśnie skończył 5 lat, potrafi wypowiedzieć tylko podstawowe słowa, takie jak: mama, tata, baba, daj.  Dużą szansą dla niego byłaby możliwość wyjazdów na turnusy logopedyczne oraz intensywna terapia logopedyczna połączona z elektrostymulacją buzi. Z terapii mógłby korzystać na co dzień!  Niestety już teraz lista naszych wydatków wydaje się nie mieć końca. Miesięczny koszt rehabilitacji oraz ćwiczeń logopedycznych to ponad 2 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć koszty dojazdów. To jedynie "pakiet podstawowy". Bardzo chcielibyśmy dołączyć do tego  dodatkowe, prywatne zajęcia oraz turnusy logopedyczne, które kosztują fortunę. Są one tak naprawdę poza naszym zasięgiem finansowym. Jesteśmy ogromnie dumni z naszego syna. Igorek to wyjątkowy chłopiec. Mimo wielu przeszkód, z jakimi przyszło mu się zmierzyć, jest pogodnym i ciekawym życia dzieckiem, lubiącym się bawić i śmiać. Wniósł dużo szczęścia do naszego życia! Dajemy mu stuprocentową miłość i akceptację, a on zwraca nam to z podwójną siłą. Podjęliśmy codzienną walkę i wszechstronną rehabilitację, aby dać mu jak najwięcej. To wymaga ogromnego zaangażowania, niestety także tego finansowego... Jesteśmy jednak pozytywnie nastawieni, bo dobro naszego dziecka jest najważniejsze. Wierzymy, że dzięki ciężkiej i systematycznej pracy oraz Waszemu wsparciu Igorek będzie miała szansę stać się kiedyś samodzielnym chłopcem. Rodzice Igorka ➡️ FB Igorek -21

2 532 zł
Jaś Klicki
3 dni do końca
Jaś Klicki , 5 lat

By przyszłość Janka malowała się w lepszych kolorach! Pomóż nam, proszę!

Jaś ma już ponad 3-latka, ale jego rozwój psychoruchowy pozostawia wiele do życzenia. Niestety wiele etapów, które powinniśmy mieć już za sobą, nadal nie pojawiły się nawet w zasięgu ręki... Rozwój Jasia ma zupełnie indywidualne tempo, a my robimy wszystko, by na każdym etapie być jego wsparciem...  Janek nie potrafi chodzić, mówić ani raczkować. Od miesiąca dopiero siedzi wcześniej posadzony na krzesełko. Sam jeszcze nie umie siadać. Jedyną formą przemieszczania się jest pełzanie (i to również od niedawna). Ma zaburzenia sensoryczne, przez co bardzo jest wrażliwy na dźwięk i dotyk. Nie bierze nic do swoich rączek. Jest nerwowym dzieckiem, często się wygina do tyłu i gryzie w swoją rękę nie radząc sobie z emocjami i tym, co dzieje się na około... Do 3 roku życia miał poważne problemy z jedzeniem i piciem. Na tę chwilę radzi sobie coraz lepiej z gryzieniem twardych posiłków, co jest dla nas krokiem milowym. Robi co jakiś czas małe postępy, z których cieszymy się jak z ogromnych sukcesów. Na każdy nawet najmniejszy postęp czekamy zawsze z utęsknieniem.  W badaniach genetycznych u Jasia wyszły dwie mutacje genów, lecz na tę chwilę jest zbyt mało takich przypadków na świecie, żeby stwierdzić czy rzeczywiście mają znaczący wpływ. Rezonans magnetyczny głowy jest w porządku, robione było dwa razy EEG i również wyszło dobrze. Nie mamy żadnej diagnozy na tę chwilę, ale też nie możemy stać w miejscu i czekać.  Przed nami jeszcze długa droga w poszukiwaniu źródła choroby naszego dziecka. Przed nami jeszcze dłuższa droga leczenia i pomocy mu w codziennych czynnościach.  Chcemy móc powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko. Będziemy bardzo wdzięczni za każdą, nawet najmniejsza pomoc! rodzice Janka

2 530 zł
Bartek Wasyńczuk
Bartek Wasyńczuk , 15 lat

Życie Bartka to nieustanna walka o lepszą przyszłość – POMÓŻ! Potrzeba tak niewiele...

Nasz syn Bartek urodził się dokładnie 8 lipca 2009 roku. Niestety, wraz z zespołem wad wrodzonych. Każdy rodzic marzy tylko o jednym – aby jego dziecko było po prostu zdrowe. Nasz syn nie miał tyle szczęścia i codziennie musi walczyć o lepsze jutro… Bartek przeżył nie jedną operację, w tym zabieg przeprowadzony na sercu – zamknięcie przerwanego przewodu tętniczego Bottala. Syn ma słaby wzrok, obniżone napięcie mięśniowe, epilepsję, niedosłuch obustronny w stopniu znacznym, oraz stwierdzone Mózgowe Porażenie Dziecięce. Zmagamy się również z problemami urologicznymi. Pozostaje pod opieką wielu specjalistów.  Syn również poddawany jest codziennej rehabilitacji, między innymi metodą NDT-Bobath. Dodatkowo Bartek kilka razy w tygodniu uczęszcza na zajęcia dogoterapii, integracji sensorycznej oraz terapii logopedycznej. Mimo usilnych starań i ciężkiej pracy samodzielnie nie siedzi, ani nie chodzi. Łamie to nasze serca, bo widzimy jak bardzo się stara! Pomimo wielu ograniczeń Bartek jest bardzo radosny i ciekawy otaczającego go świata. Chcielibyśmy wykorzystać wszystkie dostępne środki, metody leczenia i rehabilitacji, aby stymulować jego rozwój psychoruchowy. Bardzo zależy nam, aby Bartek mógł pojechać na turnus rehabilitacyjny. Potrzebujemy jednak do tego celu materialnego wsparcia, bo sami nie dajemy już rady. Dlatego z całego serca prosimy o pomoc. Każda złotówka to cegiełka, która przyczyni się do zbudowania dla Bartka lepszej przyszłości!  Rodzice Barta

2 530,00 zł ( 23,78% )
Brakuje: 8 109,00 zł
Anna Dyla
Anna Dyla , 50 lat

Nowotwór nie chce odpuścić! Wspólnie uratujmy zdrowie Anny!

Życie bywa niezwykle przewrotne. Kiedy wydaje Ci się, że wszystko jest w porządku, że codzienność układa się w spójną, szczęśliwą całość, przychodzi ten  jeden moment, który burzy wszystko. Niestety taki moment zatrząsł również moim życiem.  Nowotwór to mój silny przeciwnik, z którym próbuję wygrać już od kilku lat. Są dni lepsze i gorsze, jednak nadal nie udało mi się wyjść na prowadzenie. W 2019 roku zachorowałam na raka szyjki macicy. Przeszłam złożone leczenie chemioterapią, radioterapią i brachyterapią. Mój organizm jest niezwykle osłabiony, a moje kości stały się kruche i łamliwe... W 2021 roku złamałam miednicę, co jeszcze bardziej osłabiło moje ciało. A to jeszcze nie koniec leczenia...  Kolejny rok, kolejne złe informacje.  W bieżącym roku w marcu, po badaniach kontrolnych TK i rezonansie magnetycznym lekarze stwierdzili, że pojawił się naciek na kościach. Pojawiły się przerzuty... Teraz czeka mnie powtórne leczenie, kolejne miesiące przepełnione bólem, odbierającym mi szansę na normalne funkcjonowanie. Niestety, mój przeciwnik jest bezwzględny i trudny. Już teraz dotychczasowe leczenie pochłonęło wszystkie moje oszczędności. Wiem, że przede mną jeszcze długa i kosztowna droga do zdrowia – leczenie, badania, leki i rehabilitacja.  Mimo wszystko nie planuję się poddać! Jestem silna, wierzę, że pokonam raka! Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc i wsparcie – w tym przypadku finansowe. Nie marzę o niczym innym, jak o powrocie do normalności, zdrowia i sprawności...  Każda złotówka jest dla mnie najcenniejsza – jest na wagę życia! Anna

2 529 zł
Mariusz Kaczorowski
8 dni do końca
Mariusz Kaczorowski , 47 lat

Życie Mariusza w sidłach strasznej diagnozy... Pomocy!

Problemy z moim zdrowiem zaczęły się w 2005 roku. Poczułem wtedy osłabienie siły mięśniowej w lewej nodze. Pierwszy rzut choroby miał miejsce rok później. Wtedy też usłyszałem diagnozę, która zmieniła w moim życiu dosłownie wszystko…  Z czasem mój stan jedynie się pogarszał. Miałem kolejne ataki choroby, przez które nie mogłem normalnie funkcjonować i sprawnie się poruszać. Niedowład cały czas się pogłębiał. Zrozumiałem, że to nie błahostka, a poważna choroba, która każdego dnia odbiera mi coraz więcej i z którą będę się zmagał do końca życia. Nie istnieje lek, który byłby w stanie całkowicie mnie wyleczyć, dlatego jedyną szansą na walkę o sprawność jest systematyczna rehabilitacja. Dzięki niej mogę ćwiczyć mięśnie i walczyć o spowolnienie postępów choroby.  Nie sądziłem, że kiedykolwiek znajdę się w takiej sytuacji, ale teraz nie mam innego wyjścia niż zwrócić się do Was z prośbą o pomoc. Koszty regularnych ćwiczeń pod okiem specjalistów są ogromne. Samodzielnie nie dam rady ich pokryć, a nie mogę stracić szansy na jak największą sprawność. Bardzo proszę o pomoc!  Mariusz

2 527 zł