Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jarek Wysocki
Jarek Wysocki , 23 miesiące

Pomóż Jarusiowi w walce z nieuleczalną chorobą❗️

Gdy Jaruś był malutki wylądował w szpitalu… Trudno opisać, jak bardzo baliśmy się o jego zdrowie. Badania trwały, ale lekarze nie potrafili pomóc synkowi i jego stan ciągle się pogarszał! Musieliśmy poszukać pomocy za granicą!  Jarek miał 3,5 miesiąca, gdy zauważyliśmy niepokojące objawy – krew w stolcu i biegunki. Lekarz zalecił kolonoskopię, która wykazała wrzody na jelicie. Dostaliśmy skierowanie do szpitala w Kijowie, gdzie przeprowadzono diagnostykę i leczenie, które jednak nie przyniosło żadnych efektów. Wrzodów przybywało, zajęły całe jelito grube i rósł stan zapalny. Nie mogliśmy patrzeć, jak synek cierpi – podjęliśmy z żoną decyzję o przyjeździe do Polski i szukaniu tutaj pomocy! W Polsce trafiliśmy do specjalistów, którzy zdiagnozowali u Jarka chorobę Leśniowskiego-Crohna z zaostrzeniem objawów oraz nadciśnienie tętnicze. Syn został objęty leczeniem biologicznym i otrzymał cztery dawki leku. Początkowo jego stan się poprawiał, zmniejszyły się biegunki i ilość krwi w stolcu. Jednak w lutym, po czwartej dawce, nastąpiła reakcja anafilaktyczna – synek zaczął się dusić! W tamtej chwili byliśmy po prostu przerażeni!  Okazało się, że konieczna jest zmiana leczenia. W marcu synek dostał nowy lek i jest na nim do chwili obecnej. Choroba naszego dziecka jest nieuleczalna, a leczenie sprowadza się do łagodzenia objawów... W związku z częstymi biegunkami Jarek potrzebuje bardzo dużej liczby pieluch. Niezbędne są także specjalne odżywki, prywatne wizyty lekarskie i badania laboratoryjne. Miesięcznie to koszt około 700 zł. Musimy jeszcze zrobić synkowi testy alergiczne: FOX FOOD XPLORER – test na nietolerancję pokarmową i test alergiczny ALEX. Ich łączny koszt to prawie 3 tys zł. Niestety, nasza sytuacja finansowa jest bardzo trudna, datego zwracamy się z prośbą o pomoc. By ratować zdrowie Jarusia, zdecydowaliśmy się opuścić nasz rodzinny dom. Koszty utrzymania chorego dziecka są obecnie bardzo wysokie. Każda przekazana złotówka to cegiełka dołożona do walki o zdrowie naszego synka. Nie przechodź obojętnie – wesprzyj, wyciągnij pomocną dłoń. Twój mały gest może okazać się ratunkiem! Rodzice Jarusia

2 750 zł
Tosia Maleszewska
Tosia Maleszewska , 18 miesięcy

Od swoich pierwszych chwil walczy o zdrowie! Pomóż Tosi!

Pełni radości oczekiwaliśmy narodzin naszej trzeciej córeczki. Ciąża przebiegała prawidłowo, nasza Tosia rozwijała się bez zarzutów. Nie spodziewaliśmy się, że wraz z jej przyjściem na świat rozpoczniemy walkę o sprawność, zdrowie i szczęśliwą przyszłość ukochanej córki. Tosia urodziła w worku owodniowym, była bardzo wiotka. Początkowo otrzymała jedynie 6 punktów w skali Apgar. Kilka minut później ta cyfra wzrosła do 9. Niestety problemy ze zdrowiem bardzo szybko dały o sobie znać. Córeczka nie umiała trzymać główki, gdy udało jej się ją podnieść – bardzo szybko opadała. Dopiero w trakcie wizyt kontrolnych dostaliśmy skierowania na specjalistyczne badania, które niestety nie pozostawiały złudzeń. Tosia urodziła się z wadą słuchu. Ma zdiagnozowany głęboki niedosłuch, przez co konieczne było wprowadzenie aparatów słuchowych. Córeczka cierpi też na obniżone napięcie mięśniowe, nie siedzi samodzielnie. Czeka ją długa, intensywna rehabilitacja. Liczy się każdy dzień, nie mamy chwili do stracenia! Niestety rehabilitacja, niezbędna terapia i leczenie wiążą się z kosztami, na które nie byliśmy przygotowani.  Jakby tego było mało, u Tosi zdiagnozowano również poszerzoną przestrzeń przymózgową. Konieczne jest leczenie neurologiczne, które również generuje ogromne koszty. Antosię czekają rehabilitacje słuchowe i fizykoterapeutyczne. Musimy wykonać jeszcze wiele kosztownych badań, być pod stałą opieką lekarzy specjalistów i nieustannie kontrolować stan zdrowia Tosi. Może się okazać, że aparaty słuchowe nie zapewnią córeczce normalnego funkcjonowania, co będzie się wiązało z koniecznością przeprowadzenia operacji wszczepienia implantów ślimakowych. Potrzebujemy pomocy! Tosia jest wesołą, uśmiechniętą dziewczynką, która pomimo swoich trudności i problemów zdrowotnych, każdego dnia dzielnie walczy! Bardzo ciężko pracuje na zajęciach wczesnego wspomagania rozwoju, podczas terapii i rehabilitacji. Chcielibyśmy, by nasza miłość wystarczyła, ale aby córeczka miała szansę na szczęśliwe dzieciństwo i przyszłość, potrzebna jest Wasza pomoc. Prosimy, otwórzcie dla Tosi swoje wielkie serca! Rodzice Tosi

2 750 zł
Wiaczesław Haczka
Wiaczesław Haczka , 49 lat

Upadek z 6 metrów odebrał mi sprawność i dawne życie! Pomocy!

Największe tragedie dzieją się zwykle bez zapowiedzi, zupełnie znienacka. Potrafią w jednej chwili wywrócić życie człowieka do góry nogami. Ta, która spotkała nas, wydarzyła się 13 stycznia, kiedy mąż robił porządki w ogrodzie. Chciał wyciąć suche gałęzie drzew, które mogły zagrażać życiu innych osób. Nie spodziewał się, że chroniąc innych, nie zdoła ochronić siebie... Nazywam się Natalia, a mój mąż to Wiaczesław. Do dnia tragedii, razem z dziećmi wiedliśmy spokojne i szczęśliwe życie w małym ukraińskim miasteczku. Pewnego zimowego dnia cały nasz świat legł w gruzach, a każdy dzień stał się desperacką walką o powrót męża do zdrowia.  Jeszcze kilka miesięcy temu Wiaczesław był zdrowym, silnym mężczyzną. Pracującym i troskliwym ojcem oraz mężem. Jedna chwila pokazała nam, że nic nie jest dane na zawsze... Teraz to człowiek boleśnie doświadczony przez życie, przykuty do wózka, codziennie walczący z bólem. Kiedyś niezależny, samodzielny i chętny do niesienia bezinteresownej pomocy. Dziś sam bardzo jej potrzebuje. Mąż spadł z wysokości 6 metrów, a upadek spowodował złamanie kręgosłupa, które w następstwie pociągnęło za sobą kolejne urazy – uraz rdzenia kręgowego oraz miednicy. Od momentu wypadku stracił sprawność, nie czuje nóg! W mgnieniu oka stał się osobą niepełnosprawną... Cała nasza rodzina była przerażona. Płakaliśmy i nie mogliśmy uwierzyć w to, co się stało. Baliśmy się o męża, ojca, głowę naszej rodziny. Nie wiedzieliśmy, czy jeszcze kiedyś będzie mu dane stanąć na własnych nogach. Nieustannie zadawałam sobie pytania: czy nasze dzieci odzyskają sprawnego tatę? Jak teraz będzie wyglądała nasza przyszłość?  Pierwszym ratunkiem była operacja, którą mąż przeszedł kilka dni po wypadku. Lekarze usunęli fragment złamanego kręgu, a w jego miejsce umieścili implant. Potem mąż trafił do specjalistycznego szpitala, gdzie był poddawany intensywnej rehabilitacji i leczeniu. To jednak nie wystarczyło... Konieczna była druga operacja kręgosłupa. Koszty leczenia niestety wprowadzały nas w osłupienie i przerażenie. Pamiętam, że kiedy zapoznawałam się z kosztorysami, nogi się pode mną uginały. Byłam załamana i zdruzgotana... Mimo to wiedziałam, że nie możemy się poddać.  W maju mąż trafił do specjalistycznego centrum rehabilitacji, gdzie został poddany kolejnej intensywnej rehabilitacji. Przebywa tam do dziś. Wiemy, że to miejsce jest ostatnią szansą na odzyskanie dawnego życia. Widzimy postępy, a każdy z nich to iskierka nadziei na powrót do normalności.  Specjalistyczna opieka może dać mojemu mężowi szansę na rozwój, być może nawet na samodzielność! Lekarze, którzy obecnie z nim pracują, widzą ogromną poprawę. Rehabilitacja sprawiła, że stan zdrowia Wiaczesława znacznie się poprawił. Dzięki regularnym ćwiczeniom prawa noga częściowo odzyskała czucie i zaczęła pracować!  Mąż naprawdę daje z siebie wszystko, dzielnie walczy i pokazuje swój hart ducha. Jednak bez Waszej pomocy to nie wystarczy... Nie stać nas na opłacenie całego pobytu w ośrodku. Żeby utrzymać efekty i dalej walczyć o sprawność, będzie potrzebne co najmniej 180 dni rehabilitacji. Każdy dzień to ogromne koszty, których sami nie jesteśmy w stanie pokryć.  Jest nam ciężko. Sama jestem osobą z niepełnosprawnością i nie pracuję. Mamy na utrzymaniu dwójkę dzieci: córkę oraz syna, który również posiada orzeczenie o niepełnoprawności. Niestety, wszystkie oszczędności naszej rodziny zostały już wyczerpane, a leczenie męża wymaga jeszcze dużego nakładu finansowego, który nie jest przez nas do udźwignięcia! Pobyt w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym to nasza jedyna szansa, by Wiaczesław ponownie odzyskał sprawność i stał się samodzielnym człowiekiem. Koszty z tym związane przerażają, dlatego proszę, pomóż nam... Natalia – żona

2 749,00 zł ( 0,88% )
Brakuje: 306 647,00 zł
Marcelina Sobczak
Marcelina Sobczak , 8 lat

Marcelka nagle straciła słuch... Tylko z Tobą jej życie może zmienić się na lepsze!

Moja Marcelinka urodziła się całkowicie zdrowa. Byłoby tak dalej, gdyby nie jeden bardzo zły dzień… Los bywa przewrotny, czasem bardzo okrutny. Gdy córeczka miała 3 lata doszło do bardzo nieszczęśliwego wypadku, w wyniku którego stwierdzono niedosłuch mieszany!  W zeszłym roku przeszła zabieg – drenaż uszu. Nie było innego wyjścia, jak chirurgiczna interwencja. Marcelka musi korzystać z aparatów słuchowych. Nie stać mnie na ich zakup, dlatego musiałam je wypożyczyć. To tylko tymczasowe rozwiązanie. Przede mną stoi wyzwanie zakupu aparatów!  Córeczka nie ma łatwo. Oprócz wady słuchu ma także niepełnosprawność intelektualną oraz  nadpobudliwość psychowo – ruchową. Nie wiem dlaczego moje dziecko otrzymało kolejny ciężar na swoje małe ramionka… Jestem matką trójki dzieci. Ciężko jest mi pogodzić wydatki dnia codziennego z tymi, które teraz się pojawiły, a dotyczą zdrowia Marcelki. Będę wdzięczna, jeżeli nam pomożecie. Tutaj chodzi o przyszłość mojej córeczki…  Angelika, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

2 744,00 zł ( 17,19% )
Brakuje: 13 214,00 zł
Michał Kołakowski
Michał Kołakowski , 15 lat

TĘTNIAK pękł w głowie mojego młodszego brata! Ratunku❗️

16 grudnia 2023 roku na zawsze pozostanie w pamięci mojej rodziny, chociaż wolelibyśmy wymazać to wspomnienie. To był zwyczajny wieczór i nic nie zapowiadało nadejścia tragicznych wydarzeń. Michał w jednej chwili jadł kolację i rozmawiał z mamą, a zaraz potem stracił przytomność i upadł! Brat został zabrany do pobliskiego szpitala, jednak jego stan był krytyczny. Lekarze podjęli decyzję o przetransportowaniu go helikopterem do Warszawy. Tam przeszedł badania i tomografię – okazało się, że w jego głowie pękł TĘTNIAK! Michał spędził dużo czasu na stole operacyjnym. Podczas badań wykryto u niego problemy z sercem i konieczny był dodatkowy zabieg. Na domiar złego, nerki brata także były w złym stanie. Na szczęście lekarzom udało się go ustabilizować, jednak przez bardzo długi czas przebywał w śpiączce… Michał nigdy nie miał problemów ze zdrowiem i na nic się nie skarżył. Przez to jego stan był dla nas jeszcze większym ciosem… Widok nieprzytomnego brata podłączonego do specjalistycznej aparatury będę pamiętać do końca życia. Wszyscy tak bardzo się o niego martwiliśmy! Po trzech miesiącach od tragicznych wydarzeń lekarze wybudzili Michała ze śpiączki. Od tamtego czasu każdy dzień to ciężka walka o jego powrót do sprawności. Mój brat codziennie uczestniczy w zajęciach rehabilitacyjnych, dzięki którym widzimy ogromną poprawę jego stanu! Dziś Michał jest już w stanie się z nami komunikować, powoli zaczyna też samodzielnie spożywać posiłki. Te postępy dają nam wielką nadzieję na przyszłość! Brat również nie traci wiary i chce walczyć, aby móc znowu chodzić! By tak się stało, będzie jednak potrzebować pomocy. Rehabilitacja i opieka specjalistów, a także niezbędne środki higieniczne są bardzo kosztowne. Nie mogę jednak pozwolić, by pieniądze były przeszkodą dla sprawności Michała! Proszę, pomóżcie mojemu bratu w walce o powrót do zdrowia! Tylko z Waszym wsparciem może wygrać! Martyna, siostra

2 742,00 zł ( 8,59% )
Brakuje: 29 173,00 zł
Jolanta Kubikowska i Sylwia Rakoczy
Jolanta Kubikowska i Sylwia Rakoczy , 65 lat

Trudna codzienność i śmiertelna diagnoza❗️POMÓŻ❗️

Mam na imię Jola, od ponad 40 lat wychowuję niepełnosprawną córkę, a kilka miesięcy temu dowiedziałam się, że jestem śmiertelnie chora. Moje życie nigdy nie było łatwe, a dziś, gdy każdego dnia budzę się z myślą o diagnozie, zdaje się być jeszcze trudniejsze. Nie ma dnia, bym nie zastanawiała się, jak dalej potoczą się moje losy. Każdego dnia odczuwam strach i paniczny lęk o własne życie, ale wiem, że nie mogę przegrać.  Pod koniec grudnia wyczułam w mojej piersi zmiany, które bardzo mnie zaniepokoiły. Za namową syna, by jak najszybciej zdiagnozować, z czym mam do czynienia, od razu po nowym roku umówiłam się na wizytę. USG potwierdziły nasze przypuszczenia – w mojej piersi znajdowały się guzy… Kolejne konsultacje i biopsja nie pozostawiły już złudzeń. To złośliwy nowotwór piersi. Nie mogłam w to uwierzyć. Totalnie się załamałam. Zaledwie cztery lata temu straciłam ukochanego męża, z czym trudno było mi się pogodzić. Teraz musiałam stanąć do walki o własne życie.  W kwietniu przeszłam mastektomię piersi. Jestem pod opieką onkologów. Obecnie czekam na plan leczenia. Z pewnością czeka mnie chemioterapia. Całą sytuację utrudnia fakt, że jestem mamą niepełnosprawnej córki, która, pomimo dojrzałego wieku, wymaga takiej samej opieki, jak kilkuletnie dziecko.  Sylwia nie jest samodzielna. Muszę pomagać jej niemal w każdej czynności. W dodatku zmaga się z różnymi zaburzeniami podłoża psychicznego, dlatego wymaga dużej uwagi i spokoju.  Potrzebne leki, zarówno jej jak i mi, dojazdy do lekarzy, odpowiednia opieka, konsultacje prywatne, to wszystko wiąże się z ogromnymi nakładami finansowymi, których po prostu nie mamy. Tak bardzo boję się, że to nie choroba, a pieniądze staną się powodem przegranej, a ja nie mogę do tego dopuścić. Sylwia potrzebuje zdrowej i pełnej siły mamy.  Nie jest mi łatwo prosić, ale wiem, że nie mam innego wyboru. Pełna nadziei zwracam się do Was o pomoc. Każda złotówka i słowo wsparcia dodadzą nam otuchy i siły do dalszej walki! Jolanta z córką Sylwią

2 738 zł
Kaspian Sieja
Kaspian Sieja , 7 lat

By móc wyruszyć w drogę, która doprowadzi do sprawności... Ponownie pomagamy Kaspianowi!

Blisko dwa lata cudownego dzieciństwa, dwa lata życia w beztrosce, mimo częstego zmęczenia. Nasza przygoda była jedną z tych, które pokochałam, aż do tego dnia, który zmienił wszystko... W czerwcu 2019 roku u Kaspiana zdiagnozowano niedowład połowiczny lewostronny, a w czerwcu 2021 postawiono diagnozę Dziecięce Porażenie Mózgowe. Leczenie i rehabilitacja mojego synka jest długotrwała, a postępy leczenia stopniowe, bowiem rehabilitacjami można jedynie zminimalizować negatywny wpływ choroby na funkcjonowanie organizmu. Kaspianek ma także problemy logopedyczne, astmę oskrzelową oraz zaburzenia integracji sensorycznej. Widzę, że choroba postępuje, nie daje o sobie zapomnieć. Coraz większe problemy z chodzeniem, a także utrata równowagi, każdego dnia kawałek po kawałku odbiera mu sprawność. Kaspian jest pod opieką poradni rehabilitacyjnej pod Warszawą, gdzie systematycznie ma ostrzykiwane nóżki toksyną botulinową, a w ostatnim czasie miał także założony gips, ponieważ grozi mu deformacja stopy. Analizy chodu za każdym razem wychodzą coraz gorzej... Kaspian to jeszcze małe dziecko, dziecko, które przez niepełnosprawność musi codziennie walczyć o to, by jutro móc obudzić się i zrobić choć jeden krok w stronę lepszego i sprawniejszego życia. Jako jego mama często czuje się bezsilna. Wiem, że nie mogę bagatelizować  choroby, z którą mierzy się Kaspian, ale jest mi naprawdę ciężko. Coraz częściej dochodzi do mnie myśl, że brak pieniędzy może przekreślić jego szansę na sprawność. Boję się dnia, kiedy rówieśnicy zaczną dostrzegać, że mój synek różni się od nich, tak bardzo boję się, że poczuje się gorszy, tylko dlatego, że choroba wybrała właśnie jego... Co będzie jeśli nie zdobędę pieniędzy na leczenie, na rehabilitację i sprzęt, który może tak bardzo pomóc mu zawalczyć? Czy będę w stanie sobie wybaczyć, czy będę w stanie spojrzeć w lustro i powiedzieć głośno, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by pomóc mojemu dziecku? Samotne macierzyństwo to ogromne wyzwanie, ale nie mogę się poddać! Kaspian ma jeszcze rodzeństwo. Jestem mamą wspaniałej trójki, każde z nich mnie potrzebuje, często brakuje mi czasu tylko dla siebie, ale wierzę, że i w naszym życiu mocno zaświeci słońce, problemy miną niby zły sen, stan zdrowia Kaspianka się poprawi na tyle, że będzie coraz bardziej samodzielnym człowiekiem. Koszty rehabilitacji, turnusów, wizyt u specjalistów i terapii są duże, niestety nie jestem w stanie ich pokryć. Proszę, pomóż... Angelika - mama Kaspiana __________ Losy Kaspiana można na bieżąco śledzić tutaj. 

2 737,00 zł ( 16,78% )
Brakuje: 13 572,00 zł
Katarzyna Kowalczyk
Katarzyna Kowalczyk , 33 lata

Od dziecka moja codzienność to walka. Proszę, pomóż mi!

Mam na imię Kasia, mam 31 lat. Urodziłam się jako wcześniak, ważyłam 1100 gramów. Od urodzenia zmagam się z powikłaniami wcześniactwa, takimi jak: reumatoidalne zapalenie stawów, dziecięce porażenie mózgowe, stopy końsko-szpotawe, przykurcze ścięgien Achillesa, dysplazja stawów biodrowych, wada serca oraz dyskopatia szyjna, która w trakcie ustalania leczenia.  Od 1996 roku do 2008 roku byłam co pół roku operowana. Skutkiem tego jest mocno osłabione serce. Od tamtego momentu, aż do dziś wymagam stałej rehabilitacji, ponieważ bez niej nie jestem w stanie funkcjonować... Jedynym ratunkiem są środki przeciwbólowe. Raz w roku mogę skorzystać z dofinansowania PFRON do turnusu. Raz na kilka lat turnus przyznaje NFZ, lecz to niestety nie jest wystarczające... Pozostałe leczenie muszę pokryć sama. Niestety, nie stać mnie na to.  Z wypłaty mojej i męża nie jesteśmy w stanie utrzymać naszej 4-osobowej rodziny i jednocześnie zadbać o moje leczenie... Poza rehabilitacją wymagane są konsultacje medyczne i badania, które, aby móc sprawnie się leczyć, wykonuję prywatnie, bo czas oczekiwania na NFZ to od kilku miesięcy do kilku lat. Bez rehabilitacji przykurcze narastają, a to powoduje całkowitą dysfunkcję ścięgien, co skazuje  mnie na chodzenie o kulach, a w przyszłości na wózek inwalidzki... Bardzo daje mi się we znaki dysplazja stawów biodrowych i częste jego zwichnięcia, niestety operacja jest zbyt obciążająca, dlatego jest odwlekana przez lekarza.  Niedawno zdiagnozowane reumatoidalne zapalenie stawów oraz dyskopatia szyjna bardzo ograniczają mnie w życiu codziennym. Ciągły ból, drętwienie rąk i nóg powoduje częstsze potykanie się i przewracanie. Jest to bardzo upokarzające w pracy, a dla innych pracowników niebezpieczne. Marzę o jak najszybszym wyjeździe na kolejną rehabilitację, bo poprzednią miałam w kwietniu 2022... Rehabilitacja jest jedynym moim ratunkiem... Mam dla kogo żyć, ale moja sytuacja jest obecnie bardzo ciężka...  Moi synkowie bardzo przeżywają ze mną moją chorobę... Bez wsparcia znajomych, rodziny i obcych ludzi o dobrych sercach, nie jestem w stanie sama kontynuować leczenia... Wierzę, że się uda, nie tracę nigdy nadziei, ale na razie, rosnące koszty są dla mnie okrutne, a ja tak bardzo chciałabym żyć dla moich dzieci. Jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy mnie wspierają dobrym słowem i finansowo. Bez Waszej pomocy nawet nie chcę myśleć, co by było...  Kasia  

2 735 zł
Stanisław Grudziński
13 dni do końca
Stanisław Grudziński , 3 latka

Pomóżmy Stasiowi rozwijać się jak jego rówieśnicy...

2021 rok zapowiadał się jako jeden z lepszych w naszej rodzinie. Razem z mężem byliśmy już rodzicami córeczki, więc wiadomość o tym, że w tym roku powitamy na świecie synka była jak spełnienie naszych marzeń. Jakże przewrotny może być jednak los, zmieniając w mgnieniu oka cudowne wyobrażenia w smutną, bolesną rzeczywistość… 25 września 2021 roku urodził się nasz wymarzony Staś. Niestety ten cudowny moment zmienił się w koszmar, gdy dowiedzieliśmy się, że ma niską masę urodzeniową, rozszczep podniebienia miękkiego i twardego, wrodzoną stopę piętowo-koślawą, niezstąpione jądro, zespół Pierre'a Robina, cechy hipotrofii wewnątrzmacicznej, obniżone napięcie kończyn górnych i dolnych, plamy cafe au lite… Lista schorzeń była tak długa i przytłaczająca! Dla nas, rodziców samo przyswojenie tych informacji stanowiło nie lada wyzwanie, a co dopiero połączenie tego z faktyczną opieką nad synem… Baliśmy się. Po kilku dniach wypisano go do domu w stanie ogólnym dobrym. Brzmiało to obiecująco. Niemniej najgorsze miało dopiero nadejść… Od tego momentu codziennie gościliśmy u siebie położną, która sprawdzała, czy Staś, aby na pewno przybiera na wadze. Niestety mimo tego, że całymi dniami nie robiłam prawie nic innego, jak tylko karmienie synka to jego waga, zamiast wzrastać stała w miejscu lub wręcz spadała. Rozszczep podniebienia powodował, że nie był on w stanie wypić tyle mleka, ile potrzebował…  Dodatkowo w 3-tygodniu życia Stasia pojawiły się problemy z oddychaniem. W trybie pilnym trafił do szpitala w Wejherowie, gdzie od razu podłączono go do tlenoterapii biernej, założono sondę nosowo-żołądkową, podano leki. Po ponad tygodniu przewieziono go do szpitala w Gdańsku, gdzie zaczęto mnie uczyć wymiany sondy i dbania o jej pielęgnację. To naprawdę nie było łatwe! Zwłaszcza że powodowało to u synka ogromny ból i stres, przez co dochodziło wręcz do zatrzymywania akcji serca! Ten widok będzie mnie prześladował do końca życia… Po jakimś czasie od powrotu do domu powoli zaczęliśmy się przyzwyczajać do życia z sondą, choć wciąż często wracaliśmy do szpitala, gdy nie chciała ona odpowiednio wejść do jego noska i żołądka.  Gdy Staś miał kilka miesięcy, przeszedł operację zszycia rozszczepu. To były kolejne najczarniejsze 4 godziny w  naszym życiu! Pomimo tego, że dzięki staraniom lekarzy w miarę wszystko zostało naprawione, to jednak karmienie Stasia nadal nie było łatwe. Bardzo chciał jeść, lecz z uwagi na brak wyćwiczonego odruchu ssania, nie umiał tego zrobić! Płakał on, płakałam ja…  Po czasie okazało się, że częste wymiany sondy doprowadziły synka do przepukliny pępkowej. Przed nim operacja nie tylko na to, ale również na jąderku, gdyż to z lewej strony nadal jest w kanale rodnym, co wymaga niestety interwencji chirurga.  Pozostałe schorzenia Stasia jak wada stopy czy obniżenie napięcie mięśniowe powodują, że dopiero niedawno zaczął on raczkować czy gaworzyć. Rozwija się inaczej, z opóźnieniem w stosunku do swoich rówieśników. Jednak ma szansę ich dogonić! Odpowiednie leczenie i częste rehabilitacje to klucz do jego sukcesu. Staramy się je realizować, ale nasze środki finansowe są już na wyczerpaniu… Proszę, pomóż nam dalej walczyć o naszego synka. Każda Twoja wpłata ma ogromną moc! Angelika, mama

2 735 zł