Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Samanta Wolna
Samanta Wolna , 16 lat

To radosna, otwarta dziewczyna... Uwięziona w szponach choroby❗️

Moja córeczka Samanta ma 15 lat. Jest radosną, uśmiechniętą i bardzo kontaktową osobą. Jednocześnie okrutnie doświadczoną przez los i chorobę. Przykrości, jakie ją spotykają za każdym razem, łamią mi serca. Zwłaszcza że wiem, że to nie jej wina, że jest chora. Ma orzeczenie i niepełnosprawności, problemy z wymową, mięśniami twarzy i rozwojem. W wieku 15 lat nie czyta i nie pisze. Rozwojowo bardziej przypomina małe dziecko niż nastolatkę i przez to bardzo cierpią jej kontakty z rówieśnikami. Bierze leki, potrzebuje stałej opieki i uczęszcza na wszelkie możliwe terapie i rehabilitacje. Ale tych nie jest wcale tak wiele. Przy czwórce dzieci koszty są ogromne i zdarza się, że nie jesteśmy w stanie zapewnić Samancie wszystkiego… Córeczka jest świadoma swojego stanu. Wie, że nie funkcjonuje jak inni i potrzebuje wsparcia. Jej problemy z pamięcią i rozwojem umysłowym doskwierają każdego dnia i mimo że jest bardzo otwarta na innych, zdarzają się nieporozumienia, które potem sprawiają jej dużą przykrość. A przecież przed nią cała przyszłość, a im Samanta jest starsza, tym jest jej ciężej. Dlatego prosimy o pomoc, by pokryć koszty jak największej ilości rehabilitacji, terapii i turnusów. Chcielibyśmy, by w przyszłości była samodzielna i umiała zadbać o siebie. Zwłaszcza kiedy nas już przy niej nie będzie.  Żaneta, mama

2 790,00 zł ( 32,78% )
Brakuje: 5 721,00 zł
Katarzyna Zygmunt
9 dni do końca
Katarzyna Zygmunt , 47 lat

Tętniak odebrał Katarzynie sprawność❗️ Pomóż w walce o jej zdrowie!

12 kwietnia 2024 roku zapamiętam do końca życia, choć chciałabym wymazać ten dzień z pamięci. Tragedia, jaka się wtedy wydarzyła, na zawsze zburzyła spokojny świat mojej rodziny. W tamtym momencie moja mama musiała zacząć walkę o sprawność! Nic nie zapowiadało koszmaru, jaki miał się wydarzyć. W głowie mamy niespodziewanie pękł tętniak mózgu! Jej stan był ciężki, a lekarze właściwie nie dawali jej szans na przeżycie… Widok mamy leżącej bezwładnie na szpitalnym łóżku był rozdzierający. Tak bardzo się o nią bałam! Mama przeszła szereg różnych operacji, dzięki którym lekarzom udało się uratować jej życie! Niestety, tragiczne wydarzenia odebrały jej sprawność… Musiała trafić do szpitala rehabilitacyjnego, gdzie rozpoczęła ciężką walkę o powrót do zdrowia. Ćwiczenia jednak nie przynosiły poprawy, więc mama wróciła do domu w stanie całkowicie leżącym. Po dwóch dobach spędzonych w domu stan mamy nagle się pogorszył. Znów trafiła do szpitala, gdzie przeprowadzono kolejne badania i zabiegi. Jej stan wymaga całodobowej opieki, ale lista potrzeb jest dłuższa… Mama ma całkowity niedowład lewej strony ciała. Jest osobą leżącą, przez co potrzebuje specjalistycznego łóżka i materaca. Niezbędne jest też leczenie i rehabilitacja, a także środki higieniczne. Wszystko to jest bardzo drogie… Moim największym marzeniem jest, by mama wróciła do zdrowia i sprawności. Wierzę, że dzięki ciężkiej pracy jej stan może się poprawić! Niestety, ogromną przeszkodą są pieniądze… Tylko z Waszą pomocą moja mama będzie mogła dalej walczyć o zdrowie! Z całego serca błagam Was o wsparcie! Patrycja, córka Katarzyny

2 789 zł
Ewa Iwańska
Ewa Iwańska , 68 lat

40 lat niosła pomoc innym... Dziś nie ma siły zawalczyć z nowotworem! Pomóż jej uwierzyć, że da radę!

Nie mogę patrzeć i porównywać mojej mamy z kiedyś i dziś… To takie trudne, kiedy dorastało się z osobą, która była zawsze aktywna, zawsze energiczna i potrafiła pogodzić ogarnianie dzieci, domu, działki, pracy… A dziś spoglądam na osobę, która jest zaledwie cieniem dawnej siebie, bez żadnej wiary i siły do walki z potwornym przeciwnikiem.  Raz prawie jej się udało pokonać nowotwór, ale informacja o przerzutach, ciężka sytuacja z tatą, rezygnacja z pracy przerosły jej jak dotąd silne barki… Odkąd pamiętam, mama była aktywna zawodowo. Lubiła swoją pracę, bo wykonywała ją z powołania. Tam nie było miejsca na błędy i… nudę. Praca z ludźmi jest najbardziej wymagająca, a gdy do tego są oni osobami o szczególnych potrzebach, musimy mieć w sobie ogromne pokłady cierpliwości i empatii. I, pomimo że wyczerpywało ją to psychicznie i fizycznie to przez 40 lat pracowała jako pielęgniarka na oddziale psychiatrycznym.  Pomagając innym, zmieniła swój sposób postrzegania osób chorych. Ogromnie im współczuła, rozumiała ich potrzeby i pomimo czasem trudnych sytuacji jak uderzenie przez pacjenta wiedziała, że winę za to wszystko ponosi choroba, a nie sam człowiek. Była tak mocno emocjonalnie zaangażowana w swoją pracę, że długo nie odchodziła na emeryturę. Nawet gdy w końcu nadszedł ten moment, nie potrafiła siedzieć bezczynnie. Podjęła zatrudnienie na pół etatu w DPS. Nadal wolała zaangażować się całą sobą w pomoc innym, zamiast korzystać z uroków beztroski… Jakoś dwa lata temu zaczęła się jednak gorzej czuć. Myślała, że to zatoki, więc udała się do laryngologa. Ten zlecił pogłębione badania dzięki, którym przez przypadek wykryto, że ma nowotwór złośliwy płuc! Wdrożono chemioterapię i pozostało nam czekać na jej efekty. Te jednak nie były zadowalające, ponieważ po zakończonych cyklach, nadal było sporo zmian nowotworowych. Wtedy zaproponowano jej wycięcie płuca! Mama wówczas walczyła. Była zacięta i natychmiast załatwiła dalsze konsultacje, by zrobić wszystko, aby do tego nie doszło. Udało się! Zaproponowano jej radioterapię. Po niej poprawa była już znaczna. Uff… Niestety radość była przedwczesna… Podczas badania PET wykryto kolejne markery nowotworowe. Tym razem w jelitach. To najprawdopodobniej przerzut, ale ostateczne konsultacje i określenie planu leczenia jeszcze przed nami. Pomimo naszej wiary, że uda się jej pokonać chorobę, tej wiary nie ma w niej… W przypadku choroby nowotworowej determinacja do walki jest jednym z czynników skutecznego leczenia! Psychika jest bardzo ważna i teoretycznie mama wie o tym najlepiej. W praktyce nie jest w stanie się ubrać, spędzając większość część dnia w piżamie... Potrzebuje pomocy, kontaktu z innymi i motywacji do wykonywania podstawowych czynności. Niestety jej mąż – mój tata nie jest w stanie jej pomóc. Od lat choruje na schizofrenię i to mama do tej pory opiekowała się nim! Teraz gdy sama potrzebuje pomocy, bardzo odczuwa brak wsparcia męża przy sobie, który obecnie prawie całe dnie przesypia, przez co mama nie ma nawet z kim porozmawiać… Staram się jak mogę ją wspierać, jednak ciężko jest zmienić jej nastawienie. Szukam najróżniejszych pomocy w tym specjalnych diet, suplementacji, które wspomogą mamę w walce z najtrudniejszym przeciwnikiem – nowotworem!  Prywatne wizyty, dojazdy 120 km w jedną stronę na leczenie to również coś, co spędza mamie sen z powiek. Pomimo tego, że ma emeryturę, to rosnące koszty życia nie pozwalają jej opłacać takich „luksusów’.  Proszę, pomóż jej. Może, gdy zobaczy, że jest tyle dobra wokół niej, że są ludzie, którzy bezinteresownie jej pomagają – uwierzy w siebie, w swą siłę i znów będzie wypełniała swoją pozytywną energią każde miejsce, w którym się znajdzie. Aleksandra, córka

2 786 zł
Lena Fiałkowska
Lena Fiałkowska , 12 lat

Lena może stracić wzrok! RATUNKU!

Nasza kochana córeczka ma 11 lat. Jest bardzo aktywna – uwielbia sport, a zwłaszcza piłkę nożną! Ma ambitne plany na przyszłość. Niestety, ostatnie badania pokazują, że mogą się one nie ziścić… Zanim Lena wejdzie w dorosłość, może stracić wzrok! Od wczesnego dzieciństwa, Lenka jest pod stałą opieką neurologiczną ze względu na epilepsję, obniżone napięcie mięśniowe i zaburzenia koordynacji ruchowej. W trzecim roku życia zaniepokoiło nas zachowanie córki, która zaczęła widzieć przed oczami zmieniające się kształty i kolory. Zdarzało się nawet, że widziała rzeczy, których nie ma… Nie wiedzieliśmy, co się dzieje! Po kilku latach badań trafiliśmy w końcu na oddział okulistyki dziecięcej. Diagnoza brzmiała: zwyrodnienie plamki żółtej, wzmożona pigmentacja, a także zawężenie pola widzenia.  Od czasu wybuchu pandemii wszystkie kolejne hospitalizacje były odwoływane. Niestety, w tym czasie wzrok Leny znacznie się pogorszył. Usłyszeliśmy straszne wieści: choroba postępuje, nie mamy, jak wyleczyć Waszej córki i w wieku 18 lat może już nie widzieć! To były mrożące krew w żyłach wieści. Nasze zdolne, pełne życia dziecko, będzie niewidome?! Po początkowym szoku zaczęliśmy szukać, gdzie tylko się da, aby znaleźć pomoc i zawalczyć o wzrok naszej kochanej córeczki! Jedyną nadzieją jest dla niej operacja w prywatnej klinice. Zaczęliśmy odkładać każdy grosz, ale wiemy, że sami nie damy rady! Walczymy z czasem, choroba szybko postępuje, a Lena w nocy widzi już bardzo źle… Dlatego błagamy o pomoc dla naszej Lenki! Ona ma pasje i ambicje. W piłkę nożną gra nawet w profesjonalnym klubie, Miedzi Legnica. Jesteśmy z niej tacy dumni! Nasza córeczka ma całe życie przed sobą i zrobimy wszystko, żeby nie musiała go spędzać jako osoba niewidoma. Proszę, pomóżcie! Rodzice

2 784 zł
Alicja Bilak
2 dni do końca
Alicja Bilak , 4 latka

Nie zamykaj Alicji w Krainie Ciszy... POMÓŻ!

Badania w trakcie ciąży nie wykazywały żadnych nieprawidłowości. Nikt nie mógł mi wyjaśnić, dlaczego tak się stało. Siostra bliźniaczka Alicji urodziła się zdrowa, co tym bardziej wzbudzało podejrzenia i niepokój. Niestety na moje pytania do dziś nie otrzymałam odpowiedzi. Moja córeczka przyszła na świat bez uszka, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Kiedy ją zobaczyłam po raz pierwszy, najbardziej wystraszyłam się tego, że już nigdy nie będzie słyszeć. Bardzo bałam się o jej przyszłość, sprawność i beztroskie dzieciństwo, ale wiedziałam, że muszę walczyć. Obecnie Alicja prawie nie słyszy na jedno uszko. Jeśli ktoś coś do niej mówi, odwraca się i podstawia lewe, zdrowe uszko. Jeśli ma dwa źródła dźwięku, ktoś coś mówi, a w tle słychać inne dźwięki, to bardzo się gubi i nic nie słyszy. Ciężko sobie wyobrazić, jak poradzi sobie w szkole – jej stan się nie poprawia, lecz stale pogarsza… Na szczęście pojawiła się nadzieja! Alicja została zakwalifikowana do bardzo wymagającej operacji, w którą zaangażowanych będzie dwóch chirurgów jednocześnie! Pierwszy przewierci kość w przewodzie słuchowym i zajmie się plastyką błony bębenkowej. Jeśli będzie brakowało kości w uszku, to wstawi też implanty, jednak to będzie można stwierdzić dopiero w trakcie zabiegu. Drugi chirurg zadba o estetykę i rekonstrukcję małżowiny usznej. Operacja będzie trwała 8 godzin, ale dzięki niej jest wielka szansa na lepszą przyszłość Alicji! Obecnie córeczka jest jeszcze za mała, żeby wszystko rozumieć, jednak jest świadoma swoich problemów zdrowotnych. Jak czyścimy uszy, to często zadaje pytanie „Mamo, ale czemu tylko jedno? Drugiego nie ma jak? Ale Liza ma dwa!” Gdy bawi się w lekarza, to wie, że stetoskop może włożyć tylko do jednego ucha. Na razie wywołuje to u niej tylko lekkie zdziwienie, dlatego niezwykle ważne jest, żeby wykonać operację jak najszybciej. Prognozy lekarzy są bardzo optymistyczne, wszyscy wierzymy, że operacja przebiegnie pomyślnie i uda się pomóc mojej małej, dzielnej dziewczynce! Operacja zaplanowana jest na 4 stycznia! Nie mamy chwili do stracenia! Prosimy, pomóżcie nam uzbierać kwotę, dzięki której Alicja będzie słyszeć. To ogromna suma, której sama nie jestem w stanie uzbierać. Wierzę, że nie przejdziecie obojętnie obok jej historii. Mama Alicji Zobacz filmik z pięknymi zdjęciami Alicji

2 780,00 zł ( 1,07% )
Brakuje: 256 835,00 zł
Michałek Borkowski
Michałek Borkowski , 6 lat

Ten uśmiech kryje wiele łez i cierpienia... POMÓŻ!

Michałek przyszedł na świat jako zdrowy i silny chłopiec. Rozwijał się prawidłowo i nic nie wskazywało, że coś może być nie tak. Byliśmy szczęśliwi, że mamy przy sobie nasz długo wyczekiwany skarb. Niestety po 2 latach życia Michała, na naszym niebie zaczęły pojawiać się ciemne chmury… Synek nagle zaczął cofać się w rozwoju. Nie reagował na swoje imię, nie bawił się z dziećmi, stał się całkowicie nieobecny. Bardzo nas to zmartwiło i od razu zaczęliśmy szukać przyczyny.  Udaliśmy się do logopedy, który poinformował nas, że ma pewne podejrzenia. Niestety po konsultacji z psychiatrą, diagnoza się potwierdziła. Gdy nasz synek miał 2,5 roku, zdiagnozowano u niego autyzm. Od tego czasu trwa walka o rozwój Michałka.  Regularnie uczęszczamy na terapie wspomagające jego rozwój. Synek jest objęty wczesnym wspomaganiem i kształceniem specjalnym. Obecnie Michałek ma skończone 5 lat i uczęszcza do przedszkola terapeutycznego. Ma wprowadzoną komunikację alternatywną PECS, ponieważ nie mówi i nie wskazuje swoich potrzeb. Odkąd synek zaczął chodzić do przedszkola, łapie częstsze infekcje, jego odporność spadła i niestety zdiagnozowano u niego astmę. Obecnie mierzymy się też z bakterią, która powoduje nieustający katar. Nie mogę podjąć pracy, ponieważ Michałek wymaga całodobowej opieki. Często spędzamy po kilka tygodni w domu, ponieważ ze względu na swoją infekcję, synek nie może pójść chory do przedszkola.  Michał jest pod stałą kontrolą pulmonologa, psychiatry, poradni urologicznej i genetycznej. Synek wymaga terapii logopedycznej i zajęć integracji sensorycznej. Niestety, wszystkie te aktywności są niezwykle kosztowne, nie jesteśmy sami w stanie im sprostać... Mamy również córeczkę, 3 lata starszą siostrę Michałka. Jest dla nas ogromnym wsparciem w opiece nad synkiem. Pomimo że Michał nie lubi towarzystwa ludzi, innych dzieci w przedszkolu, naszej córce udaje się zająć go czytaniem bajki czy wspólną zabawą. Jest to nie lada wyczyn, ponieważ opieka nad Michałem jest bardzo trudna. Synek jest nadpobudliwy i nerwowy.  Utrzymujemy się jedynie z wypłaty męża, który niestety musi dojeżdżać do pracy, przez co zostaję z dziećmi sama. Prosimy o wsparcie, leczenie naszego synka jest niezwykle wymagające i kosztowne. Chcemy zapewnić mu jak najlepszą przyszłość i rozwój. Pragniemy widzieć na jego twarzy uśmiech, zamiast łez i cierpienia. Rodzice Michała

2 775,00 zł ( 10,43% )
Brakuje: 23 821,00 zł
Franuś Sadowski
1 dzień do końca
Franuś Sadowski , 6 lat

Stawką jest to, czy Franek poradzi sobie w życiu...

Nasz synek Franuś ma stwierdzoną afazję. Nie mówi, nie komunikuje się, nie sygnalizuje potrzeb fizjologicznych. Pęka nam serce, gdy widzimy, jak wiele ma ograniczeń...  Mimo tego, że ma 5 lat jest dzieckiem całkowicie niesamodzielnym, wymaga opieki przez całą dobę. Uczęszcza do przedszkola specjalnego oraz ma zalecenie wczesnego wspomagania rozwoju. To jednak za mało... Bardzo go kochamy i zrobimy wszystko, by miał choć trochę lżej.  Na przeszkodzie do szczęścia stoją ogromne koszty. Odwieczny problem rodziców walczących o sprawność i lepsze życie swoich dzieci... Franuś potrzebuje intensywnej rehabilitacji, co przekracza nasze możliwości finansowe. Dążymy do tego, by mógł funkcjonować jak zdrowie dziecko, a przede wszystkim, by zaczął mówić. Niestety, bez wielu specjalistów nie będzie to możliwe! Jako że nasz chłopiec ma zaburzenia czucia, to nadal mimo wieku wymaga pieluchowania. Nie czuje swoich potrzeb, nie może ich sygnalizować, co zmusza nas do generowania kolejnych wydatków na środki higieniczne.  Chcielibyśmy wyposażyć domowe zaplecze, aby móc wykonywać rehabilitację również domowo. Franek jest wyczekanym przez nas dzieckiem. Minęło dużo czas, zanim pojawił się na świecie. Były poronienia, płacz i ogromny żal. Dziś nasza walka nadal trwa, choć ma trochę inne oblicze. Mamy swoje lata i zdajemy sobie sprawę, że walka o samodzielność syna, to również walka z czasem! Franek potrzebuje masaży oraz stymulacji sensorycznej, niestety wszystkie specjalistyczne przyrządy są bardzo drogie i szybko się zużywają. Musimy pilnie działać, a będzie to możliwe jedynie z pomocą dobrych serc. Prosimy o wsparcie, każda pomoc, nawet ta najmniejsza odmieni naszą codzienność.  Rodzice

2 771 zł
Antoś Bydołek
Antoś Bydołek , 20 miesięcy

„Nie mogłam uwierzyć własnym uszom!” – Antoś choruje na karłowatość...

Jakim cudem? Jak to możliwe? Ciąża przebiegała idealnie, nie było żadnych komplikacji… ŻADNYCH! A tu taka diagnoza. Nie wiem, co teraz będzie. Proszę Cię, pomóż! Zaraz po urodzeniu lekarze zadecydowali o wystawieniu dla Antosia skierowania do poradni genetycznej. Jego nóżki i rączki były zdecydowanie za krótkie w stosunku do reszty ciała. Wynik badań dostałam dopiero po 3 miesiącach. Diagnoza mocno mną wstrząsnęła. Nie potrafiłam się z nią pogodzić. Jesteśmy już po paru wizytach w szpitalu, gdzie lekarze niestety potwierdzili jednostkę chorobową.  U Antosia specjaliści zdiagnozowali achondroplazję, inaczej znaną jako karłowatość lub niskorosłość. Ta choroba jest związana ze specyficzną budową kości, które są znacząco krótsze, niż u zdrowych ludzi. Maksymalny wzrost, który można osiągnąć to 130 cm.  Dodatkowo synek cierpi na wzmożone napięcie mięśniowe. Również rozwój psychoruchowy synka jest nieznacznie opóźniony, z tym wiąże się potrzeba rehabilitacji – niestety prywatnej, gdyż na Narodowy Fundusz Zdrowia musimy czekać 3 miesiące. Wszystko wiąże się z wysokimi kosztami finansowymi, których w związku z ciężką sytuacją i samotnym wychowywaniu synka nie jestem w stanie sama pokryć. Martwi mnie również u synka podejrzenie naczyniaka wątroby, czyli nowotworu… Czekamy też na rezonans magnetyczny kręgosłupa. Bardzo proszę Cię o pomoc. Tylko z Twoim wsparciem będę w stanie opłacić leczenie synka. Klaudia, mama Antosia

2 758 zł
Janusz Holi
Janusz Holi , 47 lat

By wstać z wózka i znów zawalczyć o marzenia!

Mam na imię Janusz. Jestem facetem około 40-tki. Około - cóż za rozmach... Mam nadzieję i głęboko w to wierzę, że dzięki Twojej pomocy dolecę do 70-tki. Dlaczego dolecę? Bo przed wypadkiem odkryłem, że mam pasję. Nie pamiętam żadnego szczególnego wydarzenia, które zainicjowałoby miłość do paralotni. Zwyczajnie marzyłem o lataniu. Jak ptak. Swoje marzenie przekształciłem w rzeczywistość. Chwilę przed wypadkiem kupiłem sobie sprzęt do paralotniarstwa. Wspólnie z kolegami odkrywałem podniebne przygody. Zdałem sobie sprawę, że latanie na paralotni i motolotni to moja pasja. Może nawet szansa na nowy styl życia? Nowy styl życia? Nie wiem, bo całe dorosłe życie ciężko pracowałem. Fizycznie. Z zawodu jestem budowlańcem. Blisko 15 lat pracowałem w Szwecji na budowie. Byłem również zatrudniony w odlewni żeliwa jako szlifierz. A w wolnych chwilach? Też pracowałem. Znany byłem jako "złota rączka". Znajomi śmiali się, że mój numer telefonu jest od wszystkiego. Wykręcasz jeden numer i zgłasza się Janusz - fachowiec od wszystkiego. Wszechstronny człowiek od mniejszych i większych napraw. Nigdy nie potrafiłem nikomu odmówić pomocy. A teraz proszę o pomoc Ciebie... W dniu 17.05 uległem wypadkowi. Nie będzie tu żadnego spektakularnego opisu i tragizmu sytuacji z udziałem osób trzecich. Zwyczajnie. Przebudziłem się w nocy. Chciałem skorzystać z toalety. Nie zapaliłem światła. Bo po co? Tak dobrze znam swój dom...sam go przecież budowałem. Poślizgnąłem się i upadłem, uderzając kręgosłupem o schody. Straciłem przytomność. Karetka. Szpital. Operacja. Wózek. Rehabilitacja. Mam realną szansę na to, by chodzić, ale tylko intensywna, indywidualna rehabilitacja daje taką szansę. Niestety jej koszt jest dla mnie abstrakcją. Nie dysponuję takimi pieniędzmi. Jedno co mam to wiarę w to, że uda mi się stanąć na nogi w dosłownym tego słowa znaczeniu. Mam przede wszystkim córkę. Wiktorię. To moje szesnastoletnie zwycięstwo. I to dla niej chciałbym być sprawnym tatą, który zarazi ją swoją niedawno odkrytą pasją, miłością do paralotniarstwa... Pochylisz swoje serce? Tylko dzięki Tobie mam szansę na rehabilitację. Janusz - miłośnik podniebnych przygód. Na wózku.

2 757,00 zł ( 2,57% )
Brakuje: 104 435,00 zł