Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Anna Augustyniuk
Anna Augustyniuk , 41 lat

Ból nie opuszcza mnie nawet na chwilę❗️POMÓŻ!

Nigdy nikogo nie prosiłam o pomoc ani wsparcie. Starałam się wiązać koniec z końcem, utrzymywałam się samodzielnie z pracy zawodowej i świadczeń przyznawanych z powodu opieki nad niepełnosprawnym synem. Niestety po czasie choroba dopadła również i mnie… Proszę, zatrzymaj się, zapoznaj się z moją historią. Od trzech lat chorowałam początkowo na rwę kulszową i rwę barkową oraz depresję. Choroby te uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie i życie. Codziennie towarzyszy mi niewyobrażalny ból, który dotyka kości, stawów i mięśni. W czerwcu tego roku okazało się, że diagnoza nie była dobrze postawiona. Cierpię na zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa, zespoły korzeniowe z nawracającymi epizodami rwy kulszowej i barkowej i przepuklinę krążka międzykręgowego. Wprowadzono leczenie, które nie przynosi oczekiwanych skutków. Ból nie opuszcza mnie nawet na chwilę. Potrzebuje środków na leki, rehabilitację oraz dojazdy związane z leczeniem – mieszkam na wsi, 12 km od miasta, co generuje dodatkowe koszty. Utrzymuje się wyłącznie z renty chorobowej i zasiłku pielęgnacyjnego, co daje łączną kwotę 1300 zł miesięcznie.... Mieszkam sama. Mam wrażenie, że z każdym dniem mój stan zdrowia się pogarsza. Bywa, że przestaję samodzielnie chodzić i muszę asekurować się ścian. Z powodu problemów zdrowotnych nie mogę podjąć pracy, by zarobić na swoje utrzymanie. Odczuwam to jako osobistą klęskę życiową. Był czas, kiedy w nastoletnich latach uczestniczyłam w organizacjach dobroczynnych i udzielałam się charytatywnie – niosłam pomoc potrzebującym. Dziś sama potrzebuję pomocy finansowej na zakup leków, pokrycie terapii i rehabilitacji. To wszystko jest niezbędne, bym mogła odzyskać swoją sprawność i samodzielność.  Pragnę odbyć skuteczną rehabilitację i kontynuować leczenie. Usprawnić chodzenie i w jak najwyższym stopniu poprawić kondycję fizyczną i psychiczną, a w przyszłości podjąć pracę. Każda, nawet najmniejsza wpłata będzie dla mnie niezwykle cenna. Proszę, nie przechodźcie obojętnie obok mojej trudnej sytuacji. Anna

2 995 zł
Zuzia Kubiś
Pilne!
Zuzia Kubiś , 4 latka

Maleńka Zuzia kontra RAK... Walka wciąż trwa❗️Pomóż❗️

We wrześniu 2022 roku nasz świat się zatrzymał. Spadła na nas informacja, która zmieniła wszystko. Wiadomość o chorobie dziecka zwala z nóg. W przypadku, gdy przeciwnikiem jest rak, cios jest dwa razy mocniejszy...  Gdy otrzymaliśmy informację o diagnozie, nasza córeczka Zuzia miała niespełna trzy latka. Nowotwór złośliwy nadnercza – w naszych myślach słowa lekarza brzmiały jak wyrok. Już wtedy guz miał wielkość dziesięciu centymetrów! Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie. Nie było czasu do stracenia. Dziewięć cykli intensywnej chemioterapii sprawiło, że Zuzia wreszcie mogła przejść operację usunięcia lewego nadnercza i guza. Niestety, nie udało się go usunąć w całości, ponieważ otacza aortę i naczynia nerki. Byliśmy załamani. Bestialski wróg nadal był w organizmie naszego dziecka! Po megachemii oraz autoprzeszczepie komórek macierzystych przyszedł czas na radioterapię. Leczenie było wyczerpujące. Córeczce wypadły wszystkie włoski. Kiedy rówieśnicy Zuzi spędzali czas na ciekawskim odkrywaniu świata, córeczka walczyła o życie na oddziale onkologii. Szpital stał się naszym drugim domem. Każdego dnia baliśmy się o przyszłość naszego maleństwa. Bólu, jaki powoduje strach, nie da się opisać. Leczenie trwało prawie dwa lata. Dziękujemy za pomoc w jego pierwszych etapach. Na obecną chwilę, Zuzia jest po wszystkich cyklach immunoterapii. Dostała ich siedem, czyli o dwa więcej niż zazwyczaj. Wszystko przez nadal istniejącą resztkę guza na aorcie. Jesteśmy dobrej myśli, jednak przed nami jeszcze wiele pracy. Obciążenie organizmu po leczeniu i wycięciu nadnercza spowodowało, że nasze dziecko potrzebuje stałej kosztownej rehabilitacji i licznych kontroli u onkologa i endokrynologa. Proces walki z chorobą wpłynął także na to, że Zuzia musi nosić okulary. Dzięki Waszemu wsparciu uwierzyliśmy w dobro. Córeczka nadal potrzebuje pomocy. Guz wciąż jest naszym największym wrogiem. Będziemy wdzięczni za każdy drobny gest. Uratujcie nasze dziecko! Rodzice

2 992 zł
Maja Wróblewska
Maja Wróblewska , 5 lat

Kiedy świat przykrywa mrok... Pomóż Mai się w nim odnaleźć!

Dziękujemy za pomoc, każde dobre słowo i szczodry gest, którymi obdarzyliście nas tak licznie podczas trwania poprzedniej zbiórki. Jesteśmy niesamowicie wzruszeni, jak wiele dobra uczyniliście dla naszej Majeczki!  Jak wiecie wada, z którą zmaga się nasza córeczka, jest nieuleczalna, a jedynym rozwiązaniem pozostaje specjalistyczna i kosztowna rehabilitacja. Dziś pełni nadziei ponownie prosimy Was o wsparcie w naszej walce! Poznaj historię Mai: Przeraża mnie ciemność, przeraża mnie to, że moja córka mogłaby w niej żyć. Tak bardzo chcę, żeby była sprawna, szczęśliwa, samodzielna. Tak bardzo chcę, by miała dobre życie, ale jak mam o to walczyć? Jak mam wygrać z okrutnym losem? Maja urodziła się jako zdrowa dziewczynka. Wydawało się, że nie będzie żadnych powodów do niepokoju. Wszystko zmieniło się, gdy córeczka skończyła 3 miesiące. Zgłosiliśmy się najpierw do lekarza pierwszego kontaktu, a następnie zostaliśmy skierowani do okulistki. Pani doktor stwierdziła wtedy u Mai oczopląs. Już wtedy diagnoza wzbudziła w nas spory niepokój. Musieliśmy poddać córeczkę dalszym badaniom. Wyniki tomografu sprawiły, że ugięły się pode mną kolana. U Mai zdiagnozowano wrodzoną wadę – hipoplazję nerwów wzrokowych, czyli ich zanik. W pierwszej chwili pojawił się jedynie lament i płacz. Nie mogłam pogodzić się z faktem, że córeczka być może nigdy nie zobaczy, jak wygląda jej mama i tata. Nie dopuszczałam do siebie takiej myśli.  Kolejny cios przyszedł chwilę później, gdy okazało się, że wada Mai jest nieoperacyjna. Jedyną szansą na walkę o wzrok jest nieustanna rehabilitacja. To nasza nadzieja, której trzymamy się każdego dnia. Od początku staraliśmy się zapewnić córce jak najlepsze warunki do walki o sprawność. Musieliśmy dostosować zabawki, misie, specjalne tablice tak, aby miały biały, czarny i kontrastowy kolor. Maja w domu porusza się swobodnie, ponieważ zna wszystko na pamięć. Cały czas myślę jednak o tym, czy poradzi sobie na zewnątrz, czy będzie w stanie bezpiecznie przekroczyć przejście dla pieszych. Niezwykle pomocne okazały się zajęcia w specjalistycznym ośrodku, gdzie Majeczka uczy się samodzielności oraz wykorzystywania pozostałych zmysłów w codziennym funkcjonowaniu. Dzięki pomocy wykwalifikowanych osób jesteśmy w stanie walczyć również z własnym lękiem o to, jak córeczka poradzi sobie w przyszłości. Potrzeby wciąż rosną, a wiem, że musimy zrobić wszystko, by pomóc naszej córeczce. Powoli stajemy się jednak bezradni! Nadzieję na kontynuowanie walki z chorobą córeczki daje dalsza rehabilitacja i korzystanie ze specjalistycznych sprzętów. Bardzo prosimy o pomoc! Rodzice Mai

2 991 zł
Regina Szymańska
Regina Szymańska , 57 lat

Nie mam już sił, by walczyć sama... Pomocy!

Choroba niszczy, jest źródłem strachu, bólu, cierpienia. A ze zdrowiem, wiadomo... Człowiek docenia dopiero wtedy, kiedy straci.  3 lata temu zdiagnozowano u mnie nowotwór. Załamałam się, byłam rozgoryczona, ale wiedziałam, że muszę walczyć. Przeżyłam strach i ból, przeżyłam niepewność i nieśmiało odbudowywałam swoją nadzieję na przyszłość... Jednak los zdecydował się zadać mi kolejny okrutny los. Złamałam kość podudzia, przez co dwukrotnie musiałam być operowana. Mój osłabiony organizm jest już u kresu wytrzymałości!  Dom, który powinien być moim azylem, stwarza teraz niebezpieczeństwo. To stare budownictwo, moje mieszkanie znajduje się na pierwszym piętrze i nie mam łazienki, a toaleta jest na parterze, dlatego muszę korzystać z toalety turystycznej. Mieszkam w malutkiej miejscowości, gdzie nawet nie ma taksówki, a ja nie posiadam prawa jazdy. Wszyscy lekarze, szpitale, specjaliści są daleko stąd i jedyną szansą na transport jest dobra wola sąsiada, a wiadomo przecież, że samochód na wodę nie jeździ. Zakup leków, konsultacje medyczne i cała walka o moje zdrowie kosztuje mnie nie tylko ogrom siły, ale także pieniędzy, których już nie mam... Nie mogę wciąż walczyć sama, dlatego proszę - pomóż mi! Każda złotówka jest na wagę złota. Za każde wsparcie będę dozgonnie wdzięczna.  Regina 

2 990 zł
Wojciech Hajduk
Wojciech Hajduk , 9 lat

Babcia wychowuje wnuczków! Wojtuś, gdy miał 3 miesiące został pobity

Wojtuś urodził się jako zdrowy chłopiec. Jednak ten stan zmieniła dramatyczna sytuacja. Gdy miał 3 miesiące, został pobity przez konkubenta swojej mamy. W krytycznym stanie trafił na OIOM. Zdrowy chłopczyk, który dostał 10 punktów w skali Apgar, w jednej chwili stał się niepełnosprawny. Wojtuś choruje na dziecięce porażenie mózgowe i obniżone napięcie mięśniowe. Często się potyka i niepewnie chodzi. Przez pierwsze lata życia musiałam nosić go na rękach. Teraz nie byłoby to już możliwe. Wnuczek przeszedł pod moją opiekę, gdy miał półtora roku. Wraz z nim wychowuję starszego brata Wojtusia – Pawła, który również mierzy się z chorobami tj. astmą oskrzelową i zaburzeniem emocji.  Wojtuś dodatkowo cierpi na  bardzo dużą krótkowzroczność oraz hemofilię typu A. Przy każdej wizycie kontrolnej okazuje się, że wzrok jeszcze bardziej się pogarsza. Obecnie jest na poziomie -7! Przez tak mocną wadę można go nazwać dzieckiem niedowidzącym. Niestety z czasem będzie tylko gorzej. Rodzice nie interesują się swoimi dziećmi, a mnie nie stać na wszystkie niezbędne zajęcia, terapie i rehabilitacje. Bardzo proszę Cię o pomoc. Chcę zapewnić chłopcom jak najlepsze leczenie. Iwona, babcia

2 988 zł
Bartuś Kowol
Bartuś Kowol , 13 lat

Na tę chorobę cierpi tylko 350 chłopców na świecie❗️Pomagamy Bartusiowi!

Nasz synek jest wyjątkowy nie tylko dla nas, ale i dla medycyny. Bartuś cierpi na chorobę, na którą choruje tylko 350 dzieci na całym świecie... Zespół Allana-Herndona-Dudleya jest rzadkim zaburzeniem rozwoju mózgu, występuje wyłącznie u chłopców. Gdyby Bartuś urodził się jako dziewczynka, byłby zupełnie zdrowy. Nigdy nie spodziewaliśmy się, że będziemy na tej stronie... Że będziemy musieli prosić o pomoc, że nasz syn okaże się tak ciężko chory... Że będzie jednym z 350 chłopców, zmagających się z rzadką chorobą genetyczną. Dlaczego my, dlaczego nasze dziecko...? Nie znamy odpowiedzi. Kiedy Bartuś się urodził, nic nie wskazywało na to, że jest chory... Byliśmy przekonani, że powitaliśmy na świecie zdrowego synka. Mamy jeszcze starszą córeczkę. Byliśmy bardzo szczęśliwi... Przez 5 cudownych, beztroskich miesięcy nikt nie podejrzewał, że nasz synek ma nieuleczalną wadę genetyczną… Gdzieś w piękne codzienne życie wkradł się jednak strach. Martwiliśmy się, bo widzieliśmy, że Bartuś nie rozwija się tak, jak nasza córeczka, gdy była w jego wieku. Zaczęliśmy szukać odpowiedzi, co mu dolega… Nie spodziewaliśmy się jednak tego, co usłyszymy. Wszyscy w naszej rodzinie są zdrowi. Poza Bartusiem. Diagnoza była dla nas ciosem… Nigdy w życiu nie słyszeliśmy nawet o tym zespole genetycznym. Nie słyszała o nim nawet większość lekarzy. Życie dzieli się na pół – to, co było wcześniej, zniknęło, przestało mieć znaczenie. Zaczął się nowy rozdział – trudny, pełen bólu i łez, w którym każdy dzień jest podporządkowany Bartusiowi, jego chorobie i szukaniu ratunku. Nasz synek ma mutację w genie, odpowiedzialnym za przekazywanie hormonu tarczycy (T3) do komórek nerwowych. Z powodu mutacji mózg przestaje się rozwijać. To prowadzi do ciężkiej niepełnosprawności – zarówno fizycznej, jak i umysłowej… T3 gromadzi się we krwi, co prowadzi do uszkodzenia niektórych narządów… Dzieje się tak tylko u chłopców. Nasz synek nie siedzi sam, nie chodzi, nie je samodzielnie… Ma słabe napięcie mięśniowe i niedorozwój wielu mięśni. Niedawno zdiagnozowano u niego padaczkę. Synek ma ogromne zaburzenia mowy i ograniczoną zdolność komunikowania się. Jest chłopcem leżącym, wyraża uczucia płaczem, śmiechem lub krzykiem. Bartuś posiada specjalistyczny wózek inwalidzki, jest dokarmiany dojelitowo. Przyjmuje wiele leków. Synek jest w pełni zależny od nas i naszej pomocy. Każdy nasz dzień to ciągła walka o zdrowie syna. Musimy być maksymalnie skoncentrowani, nie ma miejsca na żaden błąd… Mógłby skończyć się tragicznie. Nie ukrywamy, że jest nam ciężko - opieka nad chorym dzieckiem wymaga wielu poświęceń i wyrzeczeń. Dla Bartka zrobimy jednak wszystko. Jesteśmy zdeterminowani poruszyć niebo i ziemię, aby prosić dobrych i życzliwych ludzi o pomoc. Nie chcemy dopuścić, aby Bartka coś bolało oraz by jego kondycja się pogorszyła. Bartek wymaga intensywnej rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna i coraz trudniej jest nam ją opłacać… Aby zapewnić synkowi jak najlepszą przyszłość, bardzo prosimy o Wasze wsparcie. Naszą ogromną wdzięczność wyrażamy w modlitwie, prosząc Pana, by obdarzył Was swoją miłością i hojnie wynagrodził łaskami Wasz dar serca… To pojedyncze akty dobroci wspólnie tworzą wielkie dobro. Prosimy o pomoc… Rodzice Bartusia

2 988 zł
Sandra Bąk
Sandra Bąk , 10 lat

By Sandra mogła pójść do szkoły!

Jestem mamą Sandry. To miła i uśmiechnięta dziewczynka, która cieszy się każdą chwilą swojego życia. W 2021 roku została przebadana i postawiono jej diagnozę – niepełnosprawność intelektualna. Sandra ma problemy z nauką. Wymagane było podjęcie decyzji o odroczeniu nauki w szkole podstawowej i powtórzeniu przygotowania przedszkolnego. Rozpoczęły się terapie, które miały pomóc usprawnić życie dziecka: terapia wczesnego wspomagania, neurologopeda wraz z terapią  biofeedback, psychiatra dziecięcy, neurolog, poradnia chorób genetycznych. Z uwagi na wciąż pogarszający się wzrok, zmuszona została do podjęcia terapii okulistycznej. Sandra ma również problemy z nóżką i biodrami – wymaga obuwia ortopedycznego. Od pewnego czasu również uczęszcza na terapię psychologiczną, bowiem zmaga się z problemami emocjonalnymi i lękami. Ma przyznaną naukę specjalną w szkole, którą rozpoczęła we wrześniu. Wszystkie terapie, na które Sandra uczęszcza, są w placówkach prywatnych, a ich miesięczny koszt znacznie przekracza moje możliwości finansowe. Na wszystkie terapie musimy dojeżdżać. Na tę chwilę Sandra ma przyznany stopień niepełnosprawności. Niestety według lekarzy orzeczników, córka nie wymaga konieczności długotrwałej opieki lub pomocy innej osoby, co jest bardzo krzywdzące, bo nie przysługują jej dodatkowe pieniądze z tytułu niepełnosprawności. Złożyłam odwołanie w tej sprawie, które trwa już kilka miesięcy. Ja również jestem osobą niepełnosprawną, zmagającą się z wieloma problemami zdrowotnymi. By móc uczestniczyć we wszystkich terapiach córki, musiałam zrezygnować z pracy i to jej poświecić cały czas. Na tatę Sandry niestety nie mogę liczyć. Będę wdzięczna za jakąkolwiek pomoc, która pomoże mi i Sandrze żyć oraz funkcjonować normalnie. Renata, mama

2 981 zł
Natalia Jagielak
Natalia Jagielak , 32 lata

Ból nie pozwala Natalii normalnie żyć! Pomocy!

Urodziłam się z mózgowym porażeniem dziecięcym czterokończynowym, ale mimo to nigdy się nie poddałam. Przecież innego życia mieć nie będę, a chcę korzystać z tego wszystkiego, co oferuje mi świat! Niepełnosprawni wcale nie są gorszymi ludźmi, także chcą żyć szczęśliwie! Czasami jednak nie jest to takie łatwe... Przeszkodą, która stoi na mojej drodze, jest kosztowna i długotrwała rehabilitacja, na którą mnie nie stać… Dzięki wsparciu, jakie otrzymałam od Was w poprzednich zbiórkach, mogłam uczestniczyć w intensywnym turnusie rehabilitacyjnym, który przyniósł bardzo dobre efekty.  Jednak aby nie zaprzepaść ciężkiej pracy, konieczna jest długoletnia rehabilitacja i wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne co najmniej kilka razy do roku. Nie mam na to wystarczających środków. Wiem jednak, że tak łatwo się nie poddam i będę walczyć do końca! Pełna nadziei ponownie proszę Was o pomoc w zebraniu środków na dalszą rehabilitację. Poznaj moją historię: Mimo ograniczeń fizycznych, które niesie choroba, staram się być aktywna. Poruszam się na wózku elektrycznym. Nie cierpię siedzieć w domu i użalać się nad sobą.  Ukończyłam szkołę policealną, udzielam się społecznie. Najbardziej na świecie kocham podróżować, cały czas przebywać między ludźmi. Z całych sił, pragnę żyć na "pełnej petardzie" i cieszyć się życiem. Jestem wdzięczna Bogu za każdy dzień na tym świecie! Chociaż staram się być zawsze pogodna i pozytywnie podchodzić do życia, moja choroba jest ciężka. Mam już za sobą aż osiem operacji, w tym dwóch kręgosłupa, które uratowały mi życie. Są jednak dni, kiedy bardzo bym chciała się uśmiechać, lecz dolegliwości mi na to nie pozwalają. Moje wzmożone napięcie mięśniowe powoduje, że ból jest przenikliwy i nie do zniesienia. Zaciskam wtedy mocno zęby i staram się nie poddawać. Póki oddycham, nie tracę nadziei na życie bez bólu. Wiem, że jedyną szansą na uśmierzenie mojego cierpienia jest rehabilitacja.  Najbardziej boję się, że kiedyś zostanę więźniem własnego domu – uwięziona w czterech ścianach, obolała, zapomniana, bezradna… Boję się, że całkowicie utracę sprawność… W swoim życiu byłam na wielu turnusach rehabilitacyjnych. Dawały mi one większą sprawność i łagodziły ból. Teraz kiedy tak bardzo potrzebuje kolejnej rehabilitacji – nie mam na to środków.  Ani mnie, ani moich rodziców nie stać na tak duży wydatek. Jestem na rencie socjalnej, tata jest po wypadku, mama musi się nim opiekować. Żyjemy skromnie, ale szczęśliwie, starając się czerpać radość z najmniejszych pociech. Czasami bywa trudno, ale nie poddaję się. Mimo mojej chęci do walki i radzenia sobie samodzielnie ze wszystkimi przeciwnościami losu nie przeskoczę muru, którym są ogromne dla mnie środki. Dlatego z całego serca proszę o pomoc w zebraniu kwoty potrzebnej na pokrycie kosztów rehabilitacji – to moje największe marzenie... Z góry dziękuję za każdą pomoc! Natalia Kwota zbiórki jest szacunkowa Zobacz reportaż o Natalii

2 975,00 zł ( 10,92% )
Brakuje: 24 260,00 zł
Krzysiu Majchrzak
Krzysiu Majchrzak , 4 latka

Choroba blokuje rozwój Krzysia! Pomóżmy!

Świadomość, że najpiękniejszy czas w życiu dziecka jest zdominowany przez chorobę, jest niezwykle bolesna… U naszego trzyletniego synka zdiagnozowano encefalopatię padaczkową związaną z genem EEF1A2.  Choroba przyczyniła się u Krzysia do znacznego opóźnienia psychoruchowego. Synek ma trudności w nawiązywaniu kontaktu wzrokowego, nie reaguje na swoje imię, nie mówi i nie chodzi. W każdej czynności potrzebuje pomocy. Synek potrzebuje stałej intensywnej rehabilitacji, aby móc walczyć o postępy i nowe umiejętności, usprawniać zdolność do komunikacji i zakres ruchu oraz rozwijać swoją pamięć i percepcję.  Musimy zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt ortopedyczny oraz pomoce techniczne, dzięki którym będziemy mogli kontynuować proces rehabilitacji synka. Krzyś musi dalej odbywać leczenie i liczne ćwiczenia pod okiem specjalistów, aby móc się rozwijać i nadganiać wszystkie zaległości.  Wierzymy, że dzięki zaangażowaniu i ogromie pracy, uda się zawalczyć o zdrowie i sprawność Krzysia. Niestety koszty tej walki przyprawiają o zawrót głowy. Bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie wiele zdziałać, dlatego każdy gest wsparcia będzie dla nas nieoceniony! Sandra, mama

2 973 zł