Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ola Pietruszka
5 dni do końca
Ola Pietruszka , 6 lat

Rozwój malutkiej dziewczynki zależy od każdej wpłaty!

Bycie samotnym rodzicem nie jest łatwe. Jeszcze trudniejsze jest wtedy, gdy jedno z trójki dzieci, które samotnie wychowuję - jest ciężko chore… Moja 4-letnia córeczka Ola choruje od urodzenia. Ma stwierdzoną padaczkę, leczy się neurologicznie. Przez to nie rozwija się tak, jak jej rówieśnicy. Wiem, że córeczka musi włożyć dużo więcej pracy, aby osiągnąć to, co niektórym dzieciom przychodzi z łatwością....  Jej leczenie i terapia odbywają się 400 kilometrów od naszego miejsca zamieszkania. To sprawia, że każdy wyjazd jest ogromną logistyczną wyprawą, ponieważ oprócz Oli mam jeszcze 2 dzieci, którymi w tym czasie ktoś musi się zająć. To wszystko powoli staje się zbyt ciężkie, abym mogła to samodzielnie unieść. Jednak widok efektów terapii, dodaje mi sił w walce o zdrowie mojej córeczki.  Dlatego z całego serca proszę o pomoc i wsparcie. Ostatnia faktura z apteki tylko za zakup leków i suplementów wyniosła blisko 1000 zł. Do tego dochodzą terapie, dojazdy… To zdecydowanie za dużo jak dla mnie, dlatego proszę z całego serca o pomoc. Sabina, mama Oli

3 766,00 zł ( 14,75% )
Brakuje: 21 766,00 zł
Dominika Kołodziejczak
Dominika Kołodziejczak , 39 lat

Dominika cały czas walczy ze skutkami PARALIŻU❗️Potrzebna POMOC!

Z Waszą pomocą poprzednia zbiórka uzyskała 100%! Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za okazane serca! Nie spodziewaliśmy się jednak, że walka o odzyskanie sprawności może kosztować dużo więcej! Kochani, kosztorys rehabilitacji drastycznie wzrósł! Dominika bardzo Was potrzebuje! Nasza historia:  Dominika dotychczas była zdrową i energiczną osobą. Była, ponieważ z dnia na dzień wszystko się zmieniło! Nic nie zwiastowało, że za chwilę całe jej życie diametralnie się zmieni. Pewnego dnia po prostu nagle straciła czucie w dłoniach! W końcu paraliż objął jej ciało od pasa w dół! Sami zadajemy sobie pytanie, jak to się mogło w ogóle stać? Dominika nie doznała żadnego urazu ani żadnego wypadku. Przyczyna okazała się jednak bardzo poważna, doszło do niedokrwienia rdzenia kręgowego! Najpierw wystąpiły zaburzenia napięcia mięśni w dłoniach. Potem pojawił się paraliż, który odebrał jej możliwość chodzenia! Na co dzień nie zastanawiamy się nad naszą sprawnością. Gdy chcemy, wstajemy z krzesła i idziemy w określonym kierunku. Nogi Dominiki odmówiły jej posłuszeństwa, na co w ogóle nie była przygotowana! Jedyną metodą leczenia jest rehabilitacja. Dominika wyjechała już na pierwszy turnus rehabilitacyjny, który jest dla nas nadzieją! Jednak, aby odzyskać dawną sprawność, będzie potrzebowała jeszcze przynajmniej pół roku intensywnej rehabilitacji. Wszystko to kosztuje jednak TYSIĄCE! Bardzo liczymy, że razem uda nam się zebrać całą kwotę, aby zapewnić Dominice najlepszą rehabilitację, która pomoże postawić ją na nogi. Tylko wspólnymi siłami uda się jej pomóc! Rodzina i przyjaciele ➡️ Śledź Dominikę na Facebooku!

3 766,00 zł ( 2,36% )
Brakuje: 155 809,00 zł
Xavier Rejmer
Xavier Rejmer , 9 lat

Choroba okradła go ze wszystkiego… Dziś zaczyna od nowa❗️POMOŻESZ❓

Jesteśmy rodzicami Xaviera, który w tym roku skończy 7 lat i zacznie (mamy nadzieję) swoją przygodę ze szkołą. Syn zawsze był dzieckiem bardzo energicznym, wszędzie go było pełno. Zawsze uśmiechnięty, lubił bawić się z dziećmi, chodzić do przedszkola do kolegów i koleżanek. Cieszył się życiem, a my razem z nim. Wszystko było dobrze i nic nie zapowiadało, że stanie się coś tak tragicznego, co prawie nam go zabrało! Choroba pojawiała się podstępnie. Jak fałszywy przyjaciel żyła wśród nas i okradała Xaviera ze zdrowia...  Synek zawsze był dzieckiem chorowitym, ale na szczęście były to tylko przeziębienia, nic poważnego. Pod koniec września 2021 roku syn zaczął się skarżyć na bóle w okolicach kolana. Początkowo jak to w tym wieku braliśmy pod uwagę tzw. bóle wzrostowe. Niestety nie dawało nam to spokoju, ponieważ ból nie ustępował. Nie pomagały żadne leki przeciwbólowe przeznaczone dla dzieci. Dostaliśmy skierowania na komplet badań. Czekanie na wyniki było okropne. Ze szpitala wypisano nas z maścią przeciwbólową. Z jednej strony to był dobry znak, z drugiej jeszcze większy niepokój.  Stan syna pogarszał się z dnia na dzień. Nie chciał się bawić, nie jadł, stracił chęć do zabawy, nie uśmiechał się, był bez sił. Nie wiedziałam, co się dzieje. Zwykłe czynności stały się dla niego ogromnym wyzwaniem. Podniesienie się do pozycji siedzącej było wyzwaniem. Czułam ze nie są to zwykle bóle. Zaczęły być tak intensywne, że bał się poruszać, bo odczuwał ogromny ból. Byliśmy przerażeni! Dzień przed tym, jak trafił do szpitala, stan syna był już bardzo zły. Nie podnosił się, nie potrafił się sam ubrać ani wstać. Dostaliśmy skierowanie do CZMP w Łodzi. Trafiliśmy tam w piątek wieczorem… Syn już nie chodził. W przeciągu paru tygodni stracił zdolność do funkcjonowania! Początkowo objawy wskazywały na zapalenie mózgu. Niedowład czterokończynowy, sztywność karku, problemy z koordynacją, ogólne osłabienie. Następnego dnia usłyszeliśmy wstępną diagnozę — zespół Guillaina-Barrego. Początkowo nie wiedzieliśmy, z czym mamy do czynienia. Co to za choroba, skąd się wzięła i co dalej?  Syn zaczął dostawać wlewy z immunoglobulin, antybiotyki, kroplówki, leki przeciwbólowe, zastrzyki przeciwzakrzepowe. Stan syna był ciężki, nie tylko fizyczny, ale również psychicznie odbiło się to na nim. Stał się zamknięty, szybko się denerwował, poddawał, płakał praktycznie na każde słowo. Nie rozumiał, co się stało i dlaczego jego to spotkało... Bał się, tak samo jak my wszyscy…  Na szczęście z dnia na dzień było coraz lepiej. To nie sprawiło, że strach odchodził. Ale ten pierwszy, paraliżujący pomału przechodził w ulgę. Po kilku dniach syn zaczął rehabilitację. Powoli zaczęto odstawiać leki przeciwbólowe i przeciwzakrzepowe.  Wypuszczono nas do domu po około dwóch tygodniach Rehabilitacje zaczęliśmy od razu, niestety prywatnie, ponieważ na NFZ nasza kolej była dopiero po kilku miesiącach. Syn musiał wszystkiego od początku się uczyć. Wstawać, podnosić, pracować nad koordynacją i wiele innych dla nas prostych rzeczy okazało się dla niego wyzwaniem. Byliśmy na krawędzi, przetrwaliśmy strach i walkę o jego życie. Niestety przed nami jeszcze długa i kosztowna droga...  Przerwanie leczenia i rehabilitacji, cofnie nas do momentu, którego już nigdy nie chcemy! Pomóż nam, proszę zapewnić synkowi dalszą walkę o sprawność! Jego przyszłość zależy od nas…  Rodzice

3 756 zł
Władysław Manik
Pilne!
Władysław Manik , 25 lat

Tylko przeszczep może uratować jego życie! Pomocy!

Pomocy! Mój syn musi jak najszybciej przejść przeszczep serca. To jedyna szansa, by go uratować! Władek od urodzenia cierpi na poważną wadę serca. Przeszedł wiele skomplikowanych operacji. Raz doszło nawet do zatrzymania akcji serca! To jednak nie był koniec... Choroba postępuje bardzo szybko. Serce Władka jest w stanie dekompensacji, cierpią wszystkie narządy. Mój syn codziennie przyjmuje ponad 15 leków. Jestem przerażona. Tak bardzo się o niego boję! Tylko pilny przeszczep serca może uratować jego życie. Ze względu na techniczną złożoność realizacji przeszczepu zabieg jest bardzo ryzykowny. Mając jednak świadomość, że to jedyny sposób, by go uratować, musimy spróbować. Szukamy pomocy na całym świecie!  Dotychczasowe leczenie bardzo obciążyło nasz budżet. Wiemy, że konieczna operacja tylko pomnoży nasze wydatki. Nie mogę jednak pozwolić na to, by to pieniądze stały się przeszkodą nie do pokonania! Błagam o pomoc! Każda złotówka jest dla nas na wagę złota. Proszę z całego serca, jak każda matka, która walczy o to co najcenniejsze – o życie własnego dziecka! Iryna, mama Władka  

3 749 zł
Lena Lisaczenko
Pilne!
Lena Lisaczenko , 44 lata

NOWOTWÓR nie poczeka... Leczenie potrzebne NA JUŻ!

Prowadziłam spokojne, szczęśliwe życie u boku męża i dwójki wspaniałych dzieci – Aliny i Denisa. Niestety, w pewnym momencie moje życie się rozpadło,  poukładany świat stanął w miejscu, nie wiedziałam, co robić. Do tej pory walczę, choć nie jest łatwo…  Wszystko zaczęło się latem 2020 roku. Pewnego dnia poczułam silny ból w żołądku. Bez chwili namysłu udałam się do lekarza, aby odnaleźć źródło problemu. Okazało się, że cierpię na chorobę wrzodową żołądka. Dostałam kroplówkę, ból minął, ale temperatura ciała nie spadała poniżej 37,3 stopni. Wróciłam do swojej codzienności, którą co jakiś czas przerywały rzadkie ataki bólu. Niestety rok później sytuacja się powtórzyła. Ból był nie do wytrzymania, dlatego znów pojechałam do szpitala. Podano mi kroplówki, które ponownie uśmierzyły ból. Nie dawało mi to jednak spokoju, dlatego wykonałam endoskopię, która wykazała, że choroba już odpuściła. Byłam spokojna. Niestety nie na długo – chwilę później w moim ojczystym kraju wybuchła wojna.  Bóle na moment odpuszczały, ale pojawiały się ponownie i były nie do wytrzymania. Zostałam skierowana do chirurga, który nie zauważył nic niepokojącego, a ja nie mogłam spać, ze względu na nasilający się ból… Wysyłano mnie od lekarza do lekarza. Z jednego badania przychodziłam na drugie. Niestety, pomimo tego, nikt nie potrafił mi pomóc i odnaleźć źródła moich problemów. Polecono, abym zwróciła się do szpitala, w którym przez kolejne trzy dni przyjmowałam jedynie kroplówki. Dopiero w maju 2022 roku po badaniu tomografem, lekarze dostrzegli poważne zmiany w moim organizmie.  Zmęczona, osłabiona i na lekach przeciwbólowych dowiedziałam się, że jestem chora, a moim przeciwnikiem, z którym będę musiała stoczyć walkę, jest nowotwór. Przerażona podjęłam się leczenia, chemioterapii, która już za pierwszym razem pozbawiła mnie włosów. Moim dzieciom wyjaśniłam, że mama dostaje taki lek, przez który ludzie tracą włosy. Nie potrafiłam im powiedzieć, że cierpię na nowotwór. Musiałam jednak te przerażone maluchy zabierać ze sobą do szpitala, ponieważ bałam się zostawiać je same, gdy w kraju toczyła się wojna.  Konieczna była poważna operacja, jednak najpierw powtórzyłam tomografię, która potwierdziła przerażającą diagnozę, ale również zwróciła uwagę lekarzy na jelito grube. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tyle nieszczęść spada na mnie w tak krótkim czasie. Okazało się, że guz przylega do naczyń w żołądku, lewego nadnercza i trzustki, przez co nie można było go usunąć. Stwierdzono również, że cierpię także na nowotwór jelita. Byłam załamana. Przypadkiem dowiedziałam się o możliwości leczenia w Turcji. To była moja nadzieja, musiałam spróbować… Tam, po wielu badaniach, dobrano dla mnie odpowiednie leczenie. Zalecali, abym przeszła 6 cykli chemii, ale wystarczyło mi jedynie na 3. Koszty leczenia były porażające, a musiałam też zapewnić sobie nocleg… Zdecydowałam, że wrócę do domu. Niektóre z leków miałam tu refundowane, dzięki czemu byłam w stanie dokupić również lek immunologiczny i przejść dodatkowo chemioterapię. Po badaniach okazało się, że guz się zmniejszył, ale nie na tyle, żeby można było wykonać operację. Konieczna jest dalsza chemio i immunoterapia, na które mnie już nie stać… Fundusze pozwalają mi na kontynuowanie jedynie chemioterapii, która nie jest wystarczająca. Czas leci bardzo szybko… Potrzebuję pomocy! Walczę o swoje życie już ponad rok. Nie mogę się poddać, mam dla kogo walczyć. Nie zostawię męża i moich dzieci... Pomożesz? Elena 

3 748,00 zł ( 5,98% )
Brakuje: 58 826,00 zł
Zachary Król
Zachary Król , 7 lat

Zachary w objęciach autyzmu - pomóż chłopcu się uwolnić!

Pierwsze oznaki, że z Zacharym dzieje się coś złego, pojawiły się, gdy był już w przedszkolu. Pani przedszkolanka zasugerowała, że rozwój i zachowanie mojego synka odbiegają od innych dzieci. Niezwłocznie udaliśmy się do specjalisty, który szybko postawił diagnozę. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam, że mój synek cierpi na autyzm... By jak najlepiej zaopiekować się dzieckiem i zadbać o jego rozwój, przeniosłam go do przedszkola integracyjnego. Zachary bardzo cieszy się z poznania nowych przyjaciół. Terapia z psychologiem, zajęcia z integracji sensorycznej, rehabilitacje i hipoterapia to teraz nasza codzienność. Moim największym marzeniem jest, aby w przyszłości osiągnął jak największą samodzielność. Niestety, turnusy rehabilitacyjne są niezwykle drogie. Będę bardzo wdzięczna za każde wsparcie! Nie mogę pozwolić, by pieniądze zadecydowały o zdrowiu i przyszłości mojego dziecka! Bogusława, mama

3 747 zł
Marek Konopnicki
Marek Konopnicki , 48 lat

Ból nie pozwala mi cieszyć się życiem! Proszę, pomóż!

Ponad połowę mojego życia jestem sparaliżowany. Ciężko pogodzić się z myślą, że jedna chwila brutalnie zabrała mi marzenia, nadzieje i plany. Ten jeden moment spowodował, że stałem się przykuty do łóżka, bez sił – jednak z nadzieją, że jeszcze będzie dobrze. Nadzieją, która trzyma mnie przy życiu! 18 lat temu, doznałem urazu kręgosłupa. Uszkodzenie rdzenia kręgowego w odcinku szyjnym, a w konsekwencji niedowład czterokończynowy. Ból, cierpienie, niezrozumienie. Pojawiające się inne dolegliwości niszczyły moją codzienność. Byłem załamany i rozgoryczony, ale byłem też bardzo młody i wiedziałem, że muszę walczyć o swoją przyszłość, z całych sił. Od wypadku poruszam się na wózku inwalidzkim. Mimo że nauczyłem się wykonywać na nim sprawnie codzienne czynności, to los stawia na mojej drodze kolejne przeszkody. Dodatkowo podczas kąpieli złamałem kość biodrową, przez co właściwie zostałem przykuty do łóżka. Moje nogi pokrywają odleżyny, które powodują niewyobrażalny ból!  W ostatnim czasie mój stan drastycznie się pogorszył z powodu krwotoków wewnętrznych. Odsyłają mnie od szpitala do szpitala, nikt nie jest w stanie określić jak mi pomóc, kiedy mogłaby odbyć się moja operacja. Dlatego cały czas pozostaję pod opieką hospicjum domowego.  Po latach samotnej walki wiem, że dalej sobie nie poradzę, potrzebuję pomocy... Mieszkam sam, a moja skromna renta nie pozwala na pokrycie kosztów leczenia, rehabilitacji, zakupu potrzebnych sprzętów medycznych. W tym momencie najważniejsze  dla mnie są opatrunki oraz suplementacja wzmacniająca mój organizm. Pomóż mi, proszę! Ja tak bardzo chcę żyć i cieszyć się każdym dniem... Marek

3 747 zł
Zofia i Antonina Budak
Zofia i Antonina Budak , 7 lat

Zosia i Tosia -bliźniaczki, które pragną normalnie żyć!

Pragnę zapewnić moim córeczkom piękne życie. Ze względu na trudne rodzinne relacje, od początku ich codzienność pozbawiona była poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Do tego obie dopadła niepełnosprawność, która znacząco wpływa na codzienne funkcjonowanie córeczek. Zosia i Tosia to bliźniaczki, które obie cierpią z powodu zaburzeń napięcia mięśniowego. Mają problemy z układem nerwowym, chorują z powodu zespołu porażennego. Każdego dnia muszą dzielnie pracować, aby ich rozwój przebiegał jak najlepiej. Potrzebują stałej, regularnej rehabilitacji, aby mieć szansę na sprawność i normalne życie... Jestem samotną mamą, zostałam sama z dwójką chorych dzieci. Kocham je całym sercem, jednak to nie wystarcza, by zapewnić im wszystko czego potrzebują... Leczenie i rehabilitacja to ogromne koszty. Dodatkowo chciałabym pojechać z dziewczynkami na turnus rehabilitacyjny, który byłby szansą na krok milowy w ich rozwoju. Niestety moje finanse na to nie pozwalają. Jedyne, na co mogę liczyć, to Twoja pomoc. Każda złotówka da Zosi i Tosi szansę na lepsze życie. Proszę, daj moim dzieciom szansę na lepsze życie... Dagmara, mama

3 746,00 zł ( 39,17% )
Brakuje: 5 816,00 zł
Amelka Adamin
Amelka Adamin , 6 lat

Wada mózgu niszczy jej życie... Ponownie pomóż Amelce!

Amelka ma już 4-latka, a jej każdy dzień wypełniony jest walką o poprawę sprawności fizycznej i umysłowej. Pomimo wrodzonej wady ośrodkowego układu nerwowego - nie poddaje się i z każdym dniem stara się osiągnąć coraz więcej!  Codzienna rehabilitacja to stawianie małych kroczków ku lepszej przyszłości. Widzę, jak Amelka pomimo wszystkich przeciwności losu dzielnie walczy dalej. Głęboko wierzę w to, że ma szansę na normalne życie tak jak inne, zdrowe dzieci. Amelka jest dzieckiem świadomym. Brak podziału mózgu na półkule, brak przegrody przeźroczystej i ciała modzelowatego nie stanowi dla niej wyroku ostatecznego. Czuje, że może i chce zmienić swoją rzeczywistość, a czas pracuje na jej korzyść. Niestety pomimo skończonych 4 lat nie chodzi, nie siedzi i wymaga całodobowej opieki. Jej rozwój werbalny jest mocno opóźniony i nie pozwala na swobodną komunikację z nami. Już dwa razy niesamowicie nam pomogliście! Dzięki dobroci Waszych serc, w październiku 2020 roku Amelka wzięła udział w turnusie, później w 2021 roku ponownie. Od tego czasu poczyniła wiele postępów. Turnusy dały jej bardzo dużo, zarówno w kwestii ruchowej, jak i neurologicznej. Niestety koszty kolejnych tak bardzo potrzebnych rehabilitacji, które muszą odbywać się regularnie, są zbyt wysokie, abyśmy my rodzice mogli sobie samodzielnie z nimi poradzić. Dlatego ponownie prosimy Was o wsparcie, które pozwoli jej w końcu samodzielnie stanąć na nóżkach i bawić się z innymi dziećmi. To nasze największe marzenie...  Krzysztof, tata Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

3 745,00 zł ( 13,33% )
Brakuje: 24 341,00 zł