Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mikołajek Zastawnik
Mikołajek Zastawnik , 8 lat

Mikołaj przeżył, ocalił nas i nauczył, że każdy dzień to dar❗️

Poznajcie Mikosia. Radość, miłość, szczęście, siłę i niezłomność w najczystszej postaci. Długo wyczekiwany urodził się, z powodu komplikacji ciążowych, w 25 tygodniu ciąży, ważąc zaledwie 700 gram. Skrajne wcześniactwo sprawiło, że szanse na przeżycie były praktycznie zerowe.  Nie dawali mu szans. Płacząc przy inkubatorze, obiecałam mu, że jeżeli postanowi z nami zostać, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by był najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. I dotrzymuję tego słowa do tej pory. Obecnie Mikołajek ma prawie 8 lat. Jest dzieckiem leżącym, całkowicie zależnym od naszej pomocy. Zdiagnozowano u niego m.in. DPM, padaczkę lekooporną, małogłowie i ciężką dysplazję oskrzelowo-płucną. Po ciężkim przejściu wirusa RS, które zakończyło się założeniem rurki tracheostomijnej, musimy żyć w izolacji, by uniknąć kolejnych chorób, których jego słabe płuca już nie przetrwają. Wydatki rosną razem z moim synkiem, ale dla nas każdy kolejny dzień to dar. Tak jak to, że Mikuś wciąż jest z nami. Więc nie poddajemy się.  Mój jedyny apel to prośba o wsparcie, jeśli nie dla nas to dla kogoś innego, bo wierzę, że każde dobro mnoży się przez podzielenie. Dla nas wsparcie to pewność, że nie zabraknie środków na leczenie, środki czystości i rehabilitację. Dlatego każdy gest dobrego serca to realna i niesamowita pomoc. Najszczęśliwsza mama na świecie, Monika

4 701 zł
Lucia Maiano
Lucia Maiano , 18 miesięcy

To cud, że Lucia jest dziś z nami! Prosimy o pomoc w walce o rozwój córeczki!

Moja córeczka Lucia jest skrajnym wcześniakiem, urodzonym w trybie pilnym w 28. tygodniu ciąży. Ważyła tylko 1100 gr, czyli tyle ile jedna paczka cukru. Z całego serca proszę Was o wsparcie dla mojej malutkiej dziewczynki! Walka Lucii trwa tak naprawdę od początku ciąży: przez pierwsze 3 miesiące lekarze nie dawali jej żadnych szans, przez ogromnego krwiaka wewnątrzmacicznego, którym była otoczona. Byliśmy gotowi na wszystko, liczyliśmy się z każdym najgorszym scenariuszem... Leżałam przez ponad 3 miesiące praktycznie w bezruchu, a córcia dzielnie walczyła. Ostatecznie krwiak się wchłonął i wydawało się, że nic już nie stoi na drodze do szczęśliwego rozwiązania. Ta radość trwała jednak krótko. Pewnego zwykłego dnia, odprowadziłam mojego 2,5-letniego synka do przedszkola i udałam się na badanie ginekologiczne. Okazało się, że na samym początku piątego miesiąca odeszły mi wody płodowe! Natychmiast zostałam skierowana do szpitala. Hospitalizacja, nagła separacja od mojego ukochanego dwulatka... Mąż zdany sam na siebie, w obcym dla niego kraju (jest Włochem), z ograniczoną znajomością języka, z synem i obowiązkami na głowie (niestety dziadkowie mieszkają za granicą). Zaczęła się nasza wspólna walka o przetrwanie, najbardziej córeczki, która miała nikłe szanse na przeżycie. Badania krwi, strach czy nie dojdzie do sepsy, antybiotyki dożylne, kroplówki, ciągle pękające żyły po zbyt wielu wkłuciach wenflonu. A do tego ból, samotność i tęsknota za synkiem, z którym czasami nie mogłam się widzieć nawet przez 2 tygodnie (w tym w jego trzecie urodziny!). Leżałam, nie wiedząc, jak ten okres odbije się na psychice synka oraz czy córeczka w ogóle przeżyje. A jeśli przeżyje, to w jakim stanie... Przeleżałam w sumie 2 miesiące ciąży na ginekologii oraz patologii ciąży, aż do momentu, w którym na cito trzeba było rozwiązać ciążę cięciem cesarskim przez ryzyko sepsy! Miałam gorączkę wzrastające CRP, tachykardię i infekcję wewnątrzmaciczną, zagrażającą życiu mojemu i dziecka. Lucia przyszła na świat w 28. tygodniu ciąży. Miała 1100 gr i 32 cm. Pamiętam moment, w którym usłyszałam jej płacz i jaka byłam przeszczęśliwa, że przeżyła. Lecz radość ta trwała krótko. Już po godzinie trzeba było ją zaintubować i potem zaczęła się jej gehenna. Była w stanie ciężkim. 4,5 miesięcy przeleżała na OIOMie i choć było mi dane zostać z nią w szpitalu jeszcze przez kolejne 2,5 miesięce to córka przeżyła pierwsze miesiące swojego życia w inkubatorze przy głośnych dźwiękach maszyn, zamiast w ramionach rodziców. Antybiotyki, sinica, sepsa, martwicze zapalenie jelit, terapia tlenkiem azotu, bardzo długa tlenozależność (intubacja), żywienie pozajelitowe, wielokrotne przetoczenie krwi, duże spadki saturacji, wysokie nadciśnienie płucne, leczenie lekami kardiologicznymi, retinopatia. Lista tego, co przeszła córeczka, jest bardzo długa i bolesna! Od sierpnia 2023 Lucia jest w domu pod opieką hospicjum. Została wypisana z sondą oraz tlenem. W tygodniu mamy trzy rehabilitacje fizjoterapeutyczne, jesteśmy pod stałą opieką kardiologa, nefrologa, okulisty, otolaryngologa, neurologa, gastroenterologa, neurologopedy, osteopaty. W 10. miesiącu życia córeczka nadal nie siedzi, umie się dopiero przewrócić na brzuszek, nadal nie mogliśmy zacząć rozszerzać diety przez jej brak gotowości. Wiemy, że jeszcze wiele pracy i wizyt lekarskich przed nami. Część wizyt odbywa się prywatnie ze względu na długie kolejki. Przez to nasze wydatki miesięczne są czasami czterocyfrowe! Ale wiemy, że teraz wszystko zależy od nas. Dlatego prosimy Was o wsparcie! Żeby Lucia mogła walczyć o lepszą jakość życia, o zdrowie, o to by była w pełni sprawna i któregoś dnia odczuwała jak najmniej skutków długiej walki, którą stoczyła na początku życia. Będziemy wdzięczny za każdą złotówkę! Wpłaty pozwolą nam zapewnić córce dodatkowe godziny fizjoterapii i opłacić potrzebne wizyty lekarskie. Dodatkowo planujemy zakup pulsoksymetru oraz wynajem tlenu w okresie infekcji. Jest to konieczne, ponieważ hospicjum prawdopodobnie wypisze nas w marcu 2023. Z całego serca dziękujemy! Rodzice

4 697 zł
Mikołaj Stylski
Mikołaj Stylski , 12 lat

Cierpienie naszego synka jest niewyobrażalne! Błagamy o pomoc❗️

Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! To dla nas błogosławieństwo, że wspieracie nas już od tylu lat! Chcielibyśmy podzielić się z Wami jakimiś dobrymi nowinami, jednak na nie musicie jeszcze poczekać... Stan naszego synka jest nadal poważny! A oto nasza historia: Nasze życie było jak piękny sen! Wszystko układało się w jedną całość. Był ślub, dwoje zakochanych ludzi i najwspanialszy prezent pod choinkę – "jest pani w ciąży! To chłopiec!". I tak przez dziewięć miesięcy przygotowywaliśmy się na narodziny najważniejszej osoby w naszym życiu... Czar prysł z chwilą, kiedy zaczęła się akcja porodowa. Nasz synek urodził się w 40. tygodniu ciąży w ciężkiej zamartwicy, z wrodzonym zapaleniem płuc i hipoglikemią. Wcześniej nic nie wskazywało na to, że nasze dziecko urodzi się chore! Byliśmy zrozpaczeni! Tuż po narodzinach lekarze zabrali synka, nawet nie odpowiadając na nasze pytania. Nasz maluch walczył wtedy o życie, a my nieświadomi powagi sytuacji, zastanawialiśmy się, co się dzieje. Łudziliśmy się, że to tylko rutynowe badania, jednak po kilku godzinach dyżurujący lekarz przyszedł z informacją, o stoczonej przez Mikołaja batalii. Jeszcze tylko chwilkę miał być w inkubatorze i do nas wrócić. Niestety ta chwila zamieniła się w wieczność. Nie mieliśmy możliwości nawet dotknąć synka – byliśmy całkowicie rozdzieleni. Mikuś w samotności musiał walczyć o każdy oddech. Z jego zdrowiem z dnia na dzień było coraz gorzej. Silne antybiotyki i specjalne leki tylko obciążały jego układ nerwowy. Stan był bardzo ciężki. Mikołaj mógł nie przeżyć, lekarze powiedzieli, że musimy pożegnać się z synkiem. Za jakie grzechy?! Dlaczego to nas spotkało? Przecież cała ciąża była prawidłowa. Nie było żadnych komplikacji! Siła walki i chęć życia zwyciężyła! Mikołaj wygrał walkę o to, co najważniejsze. Niespełna miesiąc spędziliśmy w szpitalu. Niestety wtedy jeszcze nie otrzymaliśmy żadnych wieści jak będzie wyglądać przyszłość naszego synka. Diagnozę otrzymaliśmy, dopiero gdy Miki miał sześć miesięcy – mózgowe porażenie dziecięce. Wtedy zaczęła się walka naszego życia!  Do końca wierzyliśmy, że istnieje magiczny lek i Mikołaj będzie zdrowy. Niestety, pomimo długoletniej walki, ciągłej rehabilitacji, specjalistycznych turnusów nasz syn nie osiągnął zbyt wiele. Nadal nie chodzi, ani nie siada. Ogromną trudność sprawia mu nawet utrzymacie głowy prosto i połykanie śliny. Światełkiem w tunelu, była wiadomość o leczeniu komórkami macierzystymi w Tajlandii. W lutym 2019 roku Mikołaj skorzystał po raz pierwszy z tej terapii. Efekty były już po pierwszym tygodniu. Nasz syn zaczął powtarzać pojedyncze słowa. Wiemy, że jest to zaledwie kropla w morzu potrzeb, ale jeśli to ma być nasz klucz do sukcesu – warto działać, dopóki nie jest za późno! Mikołaj ma szansę kolejny raz uczestniczyć w terapii leczenia komórkami macierzystymi w Tajlandii. Zrobimy wszystko, aby przybliżyć nasze dziecko do  sprawnego i szczęśliwego życia w przyszłości. Wiemy, że leczenie w Bangkoku to dla Mikołaja ogromna szansa. Widząc jak  świetnie zareagował na poprzednie dwa podania komórek macierzystych, musimy doprowadzić do kolejnego, aby nie zaprzepaścić uzyskanych efektów! Niestety fundusze, które przeznaczamy na codzienne zajęcia i rehabilitacje nie pozwalają nam na samodzielne opłacenie terapii. Myśl, że pieniądze stoją na drodze do zdrowia naszego synka, jest nie do zniesienia. Dlatego kolejny raz prosimy o pomoc! Wiemy, że z Waszym wsparciem wszystko jest możliwe! Rodzice Mikołaja

4 695,00 zł ( 2,5% )
Brakuje: 182 540,00 zł
Jaś Kosman
Jaś Kosman , 6 lat

Tak wiele objawów i niewiadomych... Pomóż w wykonaniu badania, które wykaże co dzieje się z Jasiem!

Janek jako niemowlę był bardzo spokojnym dzieckiem. ZA spokojnym. Nie zgłaszał potrzeb typu jedzenie czy przepełniona pielucha. Najchętniej leżał i obserwował kręcącą się karuzelę... Czułam, że coś jest nie tak, jednak lekarze to bagatelizowali, kładąc takie zachowania na karb tego, że to po prostu spokojny charakter. Zarówno oni, jak i ja nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak bardzo się mylą… Mój synek długo nie chodził. Dopiero gdy miał blisko 2-latka opanował tę sztukę. Dodatkowo niepokoiło mnie, że nadal nie mówił. Kolejne wizyty lekarskie, badania i diagnoza – autyzm oraz wzmożone napięcie mięśniowe. Ale czy to ostateczny werdykt? Dziś lekarze nawet tego nie są już pewni, ponieważ Jasiek z biegiem czasu wykazuje coraz więcej różnych sygnałów świadczących o tym, że problem jest głębszy. Jasiek jest radosnym i ciekawym świata chłopcem, choć jego „świat” jest inny niż ten nam znany. Uwielbia patrzeć na zjawiska pogodowe: opadające liście, wiejący wiatr, spadające krople deszczu. To go uspokaja i jest szczęśliwy. Interesują go samochody, więc często zatrzymujemy się przy rondzie i je obserwujemy. Chodzimy na plac zabaw, ale tylko po to, aby Jasiek usiadł przy mnie i patrzył na innych. Nie interesuje go interakcja z dziećmi. Sama zabawa też jest wyzwaniem, bo ma problem z prostymi rzeczami typu układanie klocków, bawienie się układankami. Fakt, że nie mówi, bardzo utrudnia mu codzienne funkcjonowanie. Krzyk i płacz to jego forma komunikacji. W ten sposób daje znać, że ma jakąś potrzebę, ale ja nie wiem jaką! Rozpoczyna się wtedy wyścig z czasem, by zgadnąć, czy chce jeść, iść do toalety czy na spacer. Im dłużej nie odgaduję, czego potrzebuje, tym bardziej się stresuje i zaczyna się gryźć… To takie trudne, gdy nie jesteś w stanie pomóc swojemu dziecku! Gdy widzisz, jak samo siebie niszczy i masz związane ręce, bo nie wiesz, co robić! Od momentu diagnozy uczęszczam z synkiem na zajęcia integracji sensorycznej oraz terapię neurologopedyczną, wciąż czekając na jego pierwsze słowo… Dodatkowo staram się coś zdziałać na jego problemy gastryczne. Bardzo często boli go brzuszek i wymiotuje z uwagi na problemy metaboliczne oraz nietolerancję laktozy. Od czterech lat jest intensywnie rehabilitowany z powodu ciągłego chodzenia na palcach. Z tego powodu musi nosić buciki ortopedyczne. Teraz do tego wszystkiego doszły incydenty padaczkowe oraz brak snu! Próbuję więc zdiagnozować go pod kątem epilepsji, lecz nie jest to proste… Aby Janek mógł zasnąć, musi przyjmować leki. To bardzo niekomfortowa sytuacja, gdy muszę podawać dziecku leki nasenne lub wyciszające… Dlatego postanowiłam zrobić wszystko, aby ukrócić kwestię badań, podawania leków czy stosowania terapii do tego, co jest mu niezbędne! Dziś już wiem, że konieczne jest wykonanie badania genetycznego WES, które wykaże, co dokładnie dolega Jasiowi. To jedno pobranie krwi da odpowiedź na pytanie, czy synek ma choroby metaboliczne, a jeśli już to jakie. Jeśli ma padaczkę, to dowiem się jaką i będzie można dobrać odpowiednie leki. Jestem w stanie potwierdzić autyzm i najprawdopodobniej upośledzenie umysłowe, które podejrzewają lekarze. Dowiem się wtedy, w jakim jest ono stopniu. Cokolwiek innego dzieje się w jego organizmie, również mogę to wykryć w ten sposób. Niestety jego koszt zdecydowanie przekracza moje możliwości finansowe. Wiem jakie to ważne, a równocześnie nie jestem w stanie mu tego zapewnić! Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Test WES potrafi wykryć wszystkie zmiany w genach, dzięki czemu lekarze będą mogli objąć mojego syna odpowiednim leczeniem, co da mu szansę na normalny rozwój. Z całego serca proszę o wsparcie! Sara, mama Jasia Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

4 694,00 zł ( 45,02% )
Brakuje: 5 732,00 zł
Joanna Luty
Joanna Luty , 19 lat

Przyszłość Asi stoi pod znakiem choroby! Nie bądź obojętny – pomóż!

Okrutny los i natłok chorób zamyka Asię w czterech ścianach domu. Córka ma wiele marzeń i planów na przyszłość, jednak choroba nie daje za wygraną. Zrobimy dla niej wszystko, poprosimy o pomoc każdego… Chcemy zapewnić jej bezpieczną przyszłość, by z uśmiechem na twarzy wkroczyła w dorosłe życie! Asia choruje niemal od kiedy pojawiła się na świecie. Kiedy córeczka miała 7 miesięcy, musieliśmy zmierzyć się z niedoczynnością tarczycy. Dwa lata później, kiedy zaczęła pewniej chodzić, z martwicą główki kości udowej, która niemal zatrzymała jej rozwój. Kolejne problemy spływały na nas jak lawina... Dziś wiemy, że mają podłoże genetyczne, jednak nawet to nie pozwoliło nam ich przezwyciężyć.  Cały czas, właściwie od kiedy córka skończyła kilka miesięcy, walczymy z jej nadmierną wagą. Fakt, że lewa noga Asi jest o 2 centymetry krótsza od prawej, a każdy ruch powoduje ogromny ból, tylko komplikuje sytuację. Lata konsultacji, leczenia, podejmowania kolejnych terapii i badań zdawały się nie mieć sensu. Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy się poddać! Na szali leży przyszłość Asi, o którą będziemy walczyć, dopóki starczy nam sił! Przecież warto mieć nadzieję... To ona gaśnie ostatnia!  Asia jest nastolatką, która mimo ogromu problemów i przeciwności, którym musi stawiać czoła, ma mnóstwo planów i ambicji, wciąż też głęboko wierzy, że lepsze jutro kiedyś nadejdzie. Codziennie zachwyca nas swoją siłą! Pilna uczennica, wierna przyjaciółka i zapalona podróżniczka, która lata temu wyruszyła w najważniejszą podróż - po własne zdrowie! Codzienna rehabilitacja, zakup leków i innych potrzebnych środków to ogromny koszt. Dlatego z całego serca prosimy, nie bądź obojętny i wesprzyj naszą córeczkę. Pomóż jej spełniać marzenia! Rodzice

4 688 zł
Marcel Gojke
Marcel Gojke , 6 lat

By codzienność była choć odrobinę łatwiejsza – Pomagamy Marcelowi❗️

Marcel od urodzenia choruje na epilepsję. Zaczął siadać w wieku 8 miesięcy, chodzić dopiero jak skończył rok, a mówić w wieku 2 lat. Od początku był pod opieką neurologa. Dawaliśmy sobie radę z atakami epilepsji i dajemy do dzisiaj. Ale los pokazał, że trzymał dla nas jeszcze jedną, okrutną przeszkodę. Gdy Marcel miał skończone 3 lata, pojawiły się niepokojące objawy. Synek zaczął zamykać się we własnym świecie. Nie chciał bawić się z rodzeństwem, a jeśli już to te zabawy trwały bardzo krótko. Diagnostyka i konsultacje przyniosły nam odpowiedź – autyzm. Choroba, która w każdym przypadku wygląda inaczej, u Marcela jest szczególnie okrutna. Zachowania agresywne i autoagresywne to niemal codzienność. Kiedy przychodzą ataki, Marcel krzyczy, rozbiera się. Jeśli przestraszy go nagły dźwięk albo zła pogoda, ciężko jest go uspokoić. Serce pęka mi za każdym razem kiedy widzę, jak ciężka jest dla niego zwykła codzienność. Ale widzimy, że Marcel bardzo chce rozwijać się jak inne dzieci. Lubi liczyć, rozmawiać, ma bardzo dobrą pamięć. Potrzebuje szeregu terapii z logopedą, psychologiem, integracji sensorycznych i dalszej diagnostyki. Na to wszystko musimy dojeżdżać do innego miasta. Wszystko to ogromne koszty, z którymi nie możemy sobie poradzić. Nasza sytuacja rodzinna jest bardzo trudna – mąż wciąż poszukuje pracy, ja muszę być cały czas przy Marcelu. A jego rodzeństwo również potrzebuje mamy i taty. Dlatego zwracam się do Państwa z naprawdę gorącą prośbą o pomoc. Zawsze dawaliśmy sobie radę i wierzę, że teraz też będzie dobrze. Chcielibyśmy jedynie móc przestać martwić się o to, czy starczy nam pieniędzy na tak rozległe leczenie i diagnostykę Marcela. Każde, nawet najmniejsze wsparcie i wpłata Darczyńców to dla nas nadzieja, że pewnego dnia czego go szczęśliwa, zdrowa przyszłość. Mama Marcela

4 683 zł
Danuta Czarzasta
Danuta Czarzasta , 74 lata

Walczę o zdrowie mojej ukochanej mamy... Proszę, POMÓŻ❗️

Nigdy nie sądziłam, że tak się to wszystko potoczy… Tak bardzo wierzyłam, ze cukrzycę mojej mamy będziemy mogły kontrolować. Diagnozę usłyszała po raz pierwszy w 2020 roku. Zdawałyśmy sobie sprawę, że to ciężka choroba, lecz nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii… Ten dzień zapamiętam do końca życia. Tak jak zwykle pojechałam odwiedzić mamę, jednak po raz pierwszy pukanie do drzwi pozostawało bez odpowiedzi. Raz, drugi, trzeci… Wciąż cisza. Z minuty na minutę zaczynałam coraz bardziej się niepokoić, a każda chwila zdawała się trwać wieczność. Dopiero wezwana straż pożarna wyważyła drzwi do mieszkania. Mama leżała bezwładnie na podłodze, bez znaku życia...  Lekarze stwierdzili, że przeszła śpiączkę cukrzycową. W konsekwencji rozwinęły się u niej liczne schorzenia. Rozstrzenie oskrzeli, ciężka kwasica ketonowa, retinopatia nieproliferacyjna obu oczu, zespół parkinsonowski, hiperlipidemia… Lista zdaje się nie mieć końca!  Przez ostatni rok postawiłam moją mamę na nogi. Porusza się tylko po domu, ale nie wiem, jak długo to potrwa, gdyż bez profesjonalnej rehabilitacji możemy utracić wszystkie wypracowane z tak ogromnym trudem postępy! Nie możemy dopuścić, by mama znowu została przykuta do łóżka. Wszystkie zaburzenia chorobowe doprowadziły do znacznej utraty wagi – mama w tej chwili waży zaledwie 50 kilogramów… W walce o zdrowie mama potrzebuje specjalistycznego leczenia i intensywnej rehabilitacji. Niestety, nie jestem w stanie sama pokryć tych wszystkich kosztów, gdyż kiedy zajęłam się mamą – utraciłam pracę.  Pomimo najszczerszych chęci poradzenia sobie samej – muszę zwrócić się do Was z prośbą o wsparcie. Każda kwota będzie dla nas ogromną pomocą. Z góry dziękujemy za okazane nam dobro! Córka Danuty

4 680 zł
Bartek Kobryń
2 dni do końca
Bartek Kobryń , 9 lat

Synku! Zrobimy wszystko, żebyś zaczął mówić!

Bartuś to nasze trzecie dziecko, bardzo cieszyliśmy się, że nasza rodzina się powiększyła. Jednak radość zamieniła się w niepokój, kiedy w wieku 3 lat synek nadal nie mówił! Zaczęliśmy szukać przyczyny. Szybko okazał się, że nasz synek zmaga się z autyzmem i niepełnosprawnością intelektualną.  Zaczęliśmy się uczyć nowej rzeczywistości... Nasza codzienność jest niezwykle trudna. Bartek mimo swojego wieku nadal nie mówił. Rozumie, co do niego mówimy, jednak nie potrafi nam odpowiedzieć. Takie sytuacje niezwykle go stresują. Bartuś krzyczy, szczypie, uderza w ścianę… Nie potrafimy go uspokoić! Bardzo się boimy, że w końcu zrobi sobie krzywdę! Dużą nadzieję pokładamy w tablecie do komunikacji, zakup takiego sprzętu pozwoli nam w końcu zrozumieć nasze dziecko! Szukamy pomocy u lekarzy psychiatrów. Niestety Bartek źle reaguje na przepisywane leki, traci kontakt z rzeczywistością, czujemy, że jest nieobecny. Musimy szukać dalej – oczywiście prywatnie… Staramy się ze wszystkich sił, żeby nasz synek robił postępy. Bartuś chodzi do szkoły specjalnej. Pierwsze dni były dla niego bardzo stresujące, bo jako jedyny w klasie nie mówił! Teraz jest już w klasie dostosowanej do jego potrzeb. Chętnie obserwuje inne dzieci, jednak nie bierze udziału w zadaniach. Przez skurcze mięśni nie potrafi utrzymać nawet kredki, malować może jedynie palcami. Bardzo się staramy, żeby pomóc naszemu synkowi. Mamy nadzieję, że leczenie i zajęcia w końcu zaczną przynosić efekty. Jednak to wszystko to ogromne koszty! Lista potrzeb Bartka jest długa: psychiatra, neurolog, logopeda, fizjoterapia. Dodatkowo zależy nam na zapewnieniu naszemu dziecku dodatkowego wsparcia w formie hipoterapii. Bartuś uwielbia konie, po takich zajęciach, choć na chwilę się uspokaja… Każda wpłata to dla nas nieocenione wsparcie! Rodzice Bartusia

4 664 zł
Antoś Rozłonkowski
8 dni do końca
Antoś Rozłonkowski , 17 miesięcy

Przyszedł na świat za wcześnie – Na ratunek jeszcze nie jest za późno❗️

Antoś to dzielny wcześniak, który od pierwszych chwil swego życia miał ogromną wolę życia. W styczniu zeszłego roku, będąc w 12 tygodniu ciąży dowiedziałam się, że choruję na raka złośliwego szyjki macicy. Przerażenie, niedowierzanie i wielki strach to emocje, które były ze mną każdego dnia. Bardzo chciałam być zdrowa, ale też ze wszystkich sił chciałam, żeby Antoś mógł przyjść na świat.  Po długim pobycie w szpitalu, wielu badaniach i konsultacjach dostałam plan leczenia. Z Antosiem w brzuszku przyjęliśmy dwa cykle chemioterapii. Razem z lekarzami zakładaliśmy optymistycznie, że ciąża zakończy się w 34. tygodniu, ale niestety, los chciał inaczej.  W wyniku komplikacji Antoś urodził się w 29. tygodniu ciąży. Spędził 95 dni w szpitalu, z czego ponad 80 na OIOMie! Ze szpitala został wypisany pod opiekę hospicjum domowego. W tym czasie przeszedł wiele… Kilkukrotne zatrzymanie akcji serca, niewydolność oddechowa, niewydolność krążenia, niewydolność nerek, odma opłucnowa, dokomorowy krwotok, osteopenia wcześniaków, zapalenie płuc, niedotlenienie, kwasica metaboliczna, kilkukrotne przetaczanie krwi, obustronne poszerzenie układu kielichowo-miedniczkowego, drgawki, opóźnienie rozwoju psychoruchowego… Niejeden dorosły nie poradziłby sobie z takim natłokiem. Antoś jest pod stałą opieką wielu poradni specjalistycznych, fizjoterapeuty i rehabilitanta. Nie wiemy, jak będzie wyglądała przyszłość, ale mamy pełną świadomość tego, że tylko intensywna rehabilitacja i wielospecjalistyczna opieka lekarska może umożliwić synkowi w miarę normalny rozwój.  Antoś jest prawdziwym wojownikiem, bardzo dzielnym i uśmiechniętym chłopczykiem. My, rodzice, wierzymy w to, że historia, która rozpoczęła się rok temu, z Waszym wsparciem będzie miała szczęśliwe zakończenie. Rodzice

4 661 zł