Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcin Zadroga
Marcin Zadroga , 24 lata

Wypadek, który całkowicie zmienił życie Marcina... Twoja pomoc to jego szansa na zdrowie!

Na 5 dni przed swoimi 17. urodzinami Marcin wracając ze szkoły został potrącony przez samochód. Dopiero wkraczał w dorosłość, miał marzenia i plany, a ten wypadek przekreślił całe jego dotychczasowe i przyszłe życie! Zdarzenie to było na tyle poważne w skutkach, że Marcin zapadł w śpiączkę pourazową aż na 9 miesięcy! To był czas dzielony pomiędzy domem a Kliniką Budzik w Warszawie. Lekarze stwierdzili duży uraz mózgowo-czaszkowy. Nie wiedzieliśmy, w jakim będzie stanie, kiedy się wybudzi. Najpierw modliliśmy się o samo wybudzenie, teraz o cud… Po wybudzeniu okazało się, że ma niedowład czterokończynowy i wymaga całodobowej opieki. Jako jego mama zrobię wszystko, aby mu pomóc. Dlatego zrezygnowałam z własnego życia, na rzecz życia mojego dziecka! Pomagam mu we wszystkich czynnościach, w tym jedzeniu, piciu… Dodatkowo walczę o każdą pomoc, każdą złotówkę, którą przeznaczam na kurację Marcina. Nieustająco potrzebuje on specjalistycznego leczenia i bardzo kosztownej rehabilitacji. Szansą dla niego jest przeszczep komórek macierzystych do mózgu i ostrzykiwania botuliną dłoni. Jednak koszt tego jest ogromny! Wszystkie pieniądze, jakie mamy, przeznaczamy na rehabilitację, masaże i środki pielęgnacyjne. Wszystko to opłacamy z własnych środków, ponieważ jest to niezbędne do jego codziennego funkcjonowania.  Dzięki temu, co prawda małymi kroczkami, ale idzie cały czas do przodu… Proszę, pomóż nam! Chcę wierzyć, że Marcin jeszcze powróci do jako takiej sprawności. Bez Twojej pomocy, nie możemy nawet o tym marzyć… Mariola, mama

4 742,00 zł ( 3,71% )
Brakuje: 122 918,00 zł
Maja Trojanowska
Maja Trojanowska , 7 lat

To nie skutki walki z rakiem, to łysienie plackowate... Pomagamy Mai!

Większość księżniczek w bajkach, które ogląda Majka ma długie, piękne włosy – Elza, Roszpunka czy Kopciuszek. Moja córka też kiedyś takie miała... Niestety, dzisiaj jej główka jest całkowicie łysa. I nie jest to konsekwencja chemioterapii czy walki z nowotworem. To łysienie plackowate – koszmarna choroba, z którą walczymy już kolejny rok...  Pierwsza niepozorna plamka pokazała się na główce naszej córeczki w czerwcu 2019 roku. Byliśmy jednak pewni, że plamka jest spowodowana brakiem witamin i lada moment zarośnie włoskami. Niestety, w niedługim czasie pojawiły się kolejne dwie...  Później wszystko działa się błyskawicznie. Szpital, dermatolog, kompleksowe badania. Wyniki nie pozostawiały złudzeń – łysienie plackowate.  Łysienie plackowate to przewlekła choroba zapalna, przebiegająca z uszkodzeniem mieszków włosowych i utratą włosów na skórze głowy, brwi czy rzęs. Mówi się, że choroba często ma podłoże psychosomatyczne i może być reakcją organizmu na stres. Kiedy w styczniu odeszła nasza ukochana suczka Daisy, Majka bardzo to przeżyła... Codziennie rano budziła się, a na poduszce obok niej leżały garści włosów. W efekcie w ciągu tygodnia jej główka zrobiła się całkowicie łysa... Byliśmy przerażeni!  Wiedzieliśmy jednak, że musimy walczyć. Niestety, dotychczasowe leczenie nie przynosiło oczekiwanego rezultatu... Przełom nastąpił dopiero po tym, jak trafiliśmy do polecanego trychologa w Gdańsku. Na miejscu zostało wdrożone specjalistyczne leczenie, które po pewnym czasie zaczęło przynosić pożądane efekty.  Mai pomalutku odrastają włoski, dlatego wiemy, że nie możemy przerwać leczenia! Niestety, wizyty u dermatologów, trychologów, stosowanie różnego rodzaju leków, leczenie i dojazdy pochłaniają ogromne kwoty pieniędzy. Nasze oszczędności są już na wyczerpaniu, dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc. Leczenie to jedyna szansa, aby przez chorobę Maja nigdy nie poczuła się gorsza... Rodzice 

4 740 zł
Anna Hals
3 dni do końca
Anna Hals , 54 lata

Walczę z chorobą już ponad 40 lat! Proszę, wyciągnij do mnie pomocną dłoń!

Jestem Anna i od ponad czterech dekad walczę o zdrowie. Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się bardzo wcześnie, gdy miałam zaledwie 14 lat. Niestety, z czasem mój stan zdrowia pogarszał się coraz bardziej... Przed laty zdiagnozowano u mnie malformację tętniczo-żylną kanału kręgowego. 15 lat temu pojawiły się także ogromne problemy z chodzeniem i czuciem w stopach i na całych nogach. Lewa noga jest praktycznie drętwa. Pomimo poruszania się o dwóch kulach nie chcę się poddawać. Choroba nie odebrała mi chęci do życia i walki – wciąż pracuję zawodowo jako nauczyciel.  Marzę, by jak najdłużej być sprawna i jak najbardziej samodzielna, lecz do tego potrzebuję Waszej pomocy. W walce o zdrowie i lepsze jutro niezwykle ważna jest intensywna fizjoterapia. Niestety, rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku oraz możliwość korzystania  z egzoszkieletu to wydatek ponad 50 tysięcy złotych! Oprócz tego muszę korzystać z prywatnych masaży, które przynoszą mi ogromną ulgę w zmaganiu się z bólem. Wszystko to generuje ogromne koszty, których nie jestem w stanie udźwignąć samodzielnie.  Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń i dajcie szansę na walkę z chorobą. Sama walczę już tak długo i zaczyna mi brakować nie tylko sił, ale i środków finansowych. Wierzę, że każdy gest dobrego serca wysłany w świat – wraca z podwójną mocą!    Anna

4 740,00 zł ( 8,91% )
Brakuje: 48 452,00 zł
Franio Owczarz i Mikołaj Śledź
Franio Owczarz i Mikołaj Śledź , 7 lat

Franio i Mikołaj – dwaj dzielni bracia walczą o zdrowie!

Być może pamiętacie Frania. O jego życie walczyliśmy wspólnie, właściwie odkąd przyszedł na świat. Franek urodził się z ciężką wadą serca i chociaż operacje ratujące życie się udały, chłopiec wciąż potrzebuje wsparcia! Pomocy wymaga także starszy brat Frania – Mikołaj. Dlatego rusza zbiórka dla chłopców! Każda wpłata jest ważna! Marzena, mama chłopców: Wiele walk o życie nie pozostały bez wpływu na zdrowie Frania. Dziś mój młodszy synek wymaga pilnej rehabilitacji ręki i nogi, terapii Si, potrzebuje pomocy logopedy. Ma wadę serduszka, ale także powikłania w postaci hemiplegii lewostronnej ze spastyką (niedowład połowiczy lewej strony ciała). Okazało się także na jednym z badań, że nie słyszy – musi nosić aparaty słuchowe. Wkrótce po założeniu ortez konieczny będzie 2-tygodniowy turnus rehabilitacyjny. Tak wiele schorzeń i tylko jeden mały chłopiec… Miesięcznie wydajemy ogromne pieniądze na rehabilitację i prywatne badania. Niestety, choroby chłopców pozbawiły nas oszczędności… Często zastanawiamy się, skąd brać na terapię, wyjazdy na turnusy czy nawet leczenie dentystyczne, które musi odbywać się w klinice specjalizującej się w leczeniu dzieci z wadami serca.  Franio potrzebuje także specjalnego wózka aktywnego. Na rehabilitację jeździmy autobusem, 1,5 godziny w jedną stronę. Niedowład ciała i zmęczenie nie pozwalają synkowi pokonywać takiej trasy, często nie ma siły już iść, a ja go nosić. Dlatego wózek byłby dla nas ogromnym ułatwieniem. Niestety, jego koszt to ok. 6 tysięcy złotych… Mój starszy synek, Mikołaj, choruje na dystrofię mięśniową. To choroba nieuleczalna, a opóźnić jej rozwój może także tylko rehabilitacja. Mikołaj jest ogromnym wsparciem i idolem Frania. Jest bardzo dzielny, ale choroba go nie oszczędza… Koszty leczenia i rehabilitacji synów są gigantyczne. Rocznie w przybliżeniu to ok. 120 tysięcy złotych. To cena walki o zdrowie i sprawność. Cena, którą rodzice muszą ponosić sami. Ale skąd brać takie pieniądze, zwłaszcza jeśli jeden z rodziców nie może pracować? Opiekuję się synkami na co dzień, ale staram się angażować także w pomoc innym. Wiem, jakie to ważne… Jestem wolontariuszką w fundacji, która spełnia marzenia chorych dzieci. Chociaż w ten sposób mogę odwdzięczać się za pomoc, której sami doświadczamy. I o którą bardzo Was dziś prosimy… Każda złotówka jest ważna. To dodatkowe minuty rehabilitacji, część wizyty u specjalisty czy sprzętu rehabilitacyjnego. Za wszystko bardzo dziękujemy!

4 714 zł
Oliwier Juszczyk
Oliwier Juszczyk , 7 lat

Pomóżcie nam postawić Oliwiera na nogi!

Nie tak wyobrażaliśmy sobie dzieciństwo naszego synka. Chcielibyśmy, aby nasze dziecko mogło bawić się na placu zabaw, a nie w sali rehabilitacyjnej… Marzymy, by stać z Oliwierem w kolejce do wesołego miasteczka, a nie w poradniach do specjalistów… Oliwier urodził się jako zdrowe dziecko. Nic nie wskazywało na to, że w przyszłości będzie musiał się zmierzyć z wieloma przeciwnościami losu… Mając zaledwie cztery miesiące, rozpoczął swoją nierówną walkę o sprawność z nieodwracalnymi wadami ośrodkowego układu nerwowego oraz padaczką lekooporną. Padaczka niestety potrafi niszczyć wszystko, czego dotychczas z tak wielkim trudem nasz synek się nauczył. Podejmujemy wszelkie działania, aby zwalczyć codzienne napady tej destrukcyjnej choroby. Oliwier jest pod stałą opieką szeregu specjalistów. Nasz synek jest znacznie opóźniony psychoruchowo – nie chodzi, nie mówi. Dodatkowo stwierdzono u niego zeza rozbieżnego naprzemiennego, oczopląs, spastykę mięśniową i małogłowie. Olinek jest dzieckiem, które od samego początku walczy i pokazuje, jaką ma wolę życia. Jego każdy postęp napędza nas do działania, by pomóc mu osiągnąć kolejny krok do przodu. Ze wszystkich sił staramy się pokonać wszelkie napotykane trudności. Nie poddajemy się! Każdego dnia dzielnie ćwiczymy. Wierzymy, że dzięki temu Oliwier będzie miał szansę na samodzielność…  Oluś wymaga intensywnej, a zarazem kosztownej rehabilitacji i leczenia. Dzięki Waszemu wsparciu mieliśmy możliwość zapewnić Oliwierowi prywatne wysokospecjalistyczne turnusy rehabilitacyjne. Bez Was nie dalibyśmy rady. Jesteśmy bardzo wdzięczni za dotychczasową pomoc, jednocześnie prosząc o jeszcze... Potrzebujemy Was! Będziemy wdzięczni za każdy gest i okazane serce... Rodzice Oliwierka

4 711,00 zł ( 17,71% )
Brakuje: 21 885,00 zł
Helena Sadek
Helena Sadek , 18 miesięcy

Kosztowna rehabilitacja jedyną szansą na sprawność małej Heli❗️Pomóż 🚨

Choruję od wielu lat. Przed zajściem w ciążę bardzo obawiałam się, czy moje problemy zdrowotne nie będą zagrożeniem dla mojego maleństwa. Po jej przyjściu na świat konsultowałam jej stan z wieloma specjalistami, by wykluczyć wpływ mojej choroby na rozwój Heli.  Przez wiele miesięcy słyszałam, że z córeczką jest wszystko dobrze i nie wymaga rehabilitacji. Niestety czas pokazał, że wstępne diagnozy były mylne. To, co usłyszałam, złamało moje serce… Helenka ma zaburzenia centralnej koordynacji ruchowej. Ma 11 miesięcy i nie potrafi raczkować ani stać. Nóżki ma bardzo wykrzywione, jej stawy są za słabe, by utrzymać jej ciężar ciała.  Córeczka wymaga stałej rehabilitacji, a ja mam bardzo mało czasu, by poprawić jej stan zdrowia i uniknąć dalszych powikłań. Jej opóźnienie w rozwoju ruchowym będzie miał wpływ na rozwój intelektualny. Hela ma już stwierdzone zaburzenia integracji sensorycznej.  Niestety wszystko, co niezbędne, by uratować jej przyszłość i dać szansę na możliwie jak najlepsze funkcjonowanie, jest bardzo kosztowne. Niezbędna jest rehabilitacja, na którą mnie nie stać... Powinnyśmy chodzić 2-3 razy w tygodniu, jednak koszty, które trzeba pokryć, znacząco przekraczają moje możliwości finansowe… Jedyne, o czym marzę, to żeby Hela była samodzielna, gdy mnie już zabraknie. Niestety sama nie będę w stanie jej zapewnić wszystkiego, czego potrzebuje… Bardzo proszę o pomoc. Twój mały gest może uratować przyszłość i sprawność Heli! Mama

4 706 zł
Mikołajek Zastawnik
Mikołajek Zastawnik , 8 lat

Mikołaj przeżył, ocalił nas i nauczył, że każdy dzień to dar❗️

Poznajcie Mikosia. Radość, miłość, szczęście, siłę i niezłomność w najczystszej postaci. Długo wyczekiwany urodził się, z powodu komplikacji ciążowych, w 25 tygodniu ciąży, ważąc zaledwie 700 gram. Skrajne wcześniactwo sprawiło, że szanse na przeżycie były praktycznie zerowe.  Nie dawali mu szans. Płacząc przy inkubatorze, obiecałam mu, że jeżeli postanowi z nami zostać, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by był najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. I dotrzymuję tego słowa do tej pory. Obecnie Mikołajek ma prawie 8 lat. Jest dzieckiem leżącym, całkowicie zależnym od naszej pomocy. Zdiagnozowano u niego m.in. DPM, padaczkę lekooporną, małogłowie i ciężką dysplazję oskrzelowo-płucną. Po ciężkim przejściu wirusa RS, które zakończyło się założeniem rurki tracheostomijnej, musimy żyć w izolacji, by uniknąć kolejnych chorób, których jego słabe płuca już nie przetrwają. Wydatki rosną razem z moim synkiem, ale dla nas każdy kolejny dzień to dar. Tak jak to, że Mikuś wciąż jest z nami. Więc nie poddajemy się.  Mój jedyny apel to prośba o wsparcie, jeśli nie dla nas to dla kogoś innego, bo wierzę, że każde dobro mnoży się przez podzielenie. Dla nas wsparcie to pewność, że nie zabraknie środków na leczenie, środki czystości i rehabilitację. Dlatego każdy gest dobrego serca to realna i niesamowita pomoc. Najszczęśliwsza mama na świecie, Monika

4 701 zł
Lucia Maiano
Lucia Maiano , 18 miesięcy

To cud, że Lucia jest dziś z nami! Prosimy o pomoc w walce o rozwój córeczki!

Moja córeczka Lucia jest skrajnym wcześniakiem, urodzonym w trybie pilnym w 28. tygodniu ciąży. Ważyła tylko 1100 gr, czyli tyle ile jedna paczka cukru. Z całego serca proszę Was o wsparcie dla mojej malutkiej dziewczynki! Walka Lucii trwa tak naprawdę od początku ciąży: przez pierwsze 3 miesiące lekarze nie dawali jej żadnych szans, przez ogromnego krwiaka wewnątrzmacicznego, którym była otoczona. Byliśmy gotowi na wszystko, liczyliśmy się z każdym najgorszym scenariuszem... Leżałam przez ponad 3 miesiące praktycznie w bezruchu, a córcia dzielnie walczyła. Ostatecznie krwiak się wchłonął i wydawało się, że nic już nie stoi na drodze do szczęśliwego rozwiązania. Ta radość trwała jednak krótko. Pewnego zwykłego dnia, odprowadziłam mojego 2,5-letniego synka do przedszkola i udałam się na badanie ginekologiczne. Okazało się, że na samym początku piątego miesiąca odeszły mi wody płodowe! Natychmiast zostałam skierowana do szpitala. Hospitalizacja, nagła separacja od mojego ukochanego dwulatka... Mąż zdany sam na siebie, w obcym dla niego kraju (jest Włochem), z ograniczoną znajomością języka, z synem i obowiązkami na głowie (niestety dziadkowie mieszkają za granicą). Zaczęła się nasza wspólna walka o przetrwanie, najbardziej córeczki, która miała nikłe szanse na przeżycie. Badania krwi, strach czy nie dojdzie do sepsy, antybiotyki dożylne, kroplówki, ciągle pękające żyły po zbyt wielu wkłuciach wenflonu. A do tego ból, samotność i tęsknota za synkiem, z którym czasami nie mogłam się widzieć nawet przez 2 tygodnie (w tym w jego trzecie urodziny!). Leżałam, nie wiedząc, jak ten okres odbije się na psychice synka oraz czy córeczka w ogóle przeżyje. A jeśli przeżyje, to w jakim stanie... Przeleżałam w sumie 2 miesiące ciąży na ginekologii oraz patologii ciąży, aż do momentu, w którym na cito trzeba było rozwiązać ciążę cięciem cesarskim przez ryzyko sepsy! Miałam gorączkę wzrastające CRP, tachykardię i infekcję wewnątrzmaciczną, zagrażającą życiu mojemu i dziecka. Lucia przyszła na świat w 28. tygodniu ciąży. Miała 1100 gr i 32 cm. Pamiętam moment, w którym usłyszałam jej płacz i jaka byłam przeszczęśliwa, że przeżyła. Lecz radość ta trwała krótko. Już po godzinie trzeba było ją zaintubować i potem zaczęła się jej gehenna. Była w stanie ciężkim. 4,5 miesięcy przeleżała na OIOMie i choć było mi dane zostać z nią w szpitalu jeszcze przez kolejne 2,5 miesięce to córka przeżyła pierwsze miesiące swojego życia w inkubatorze przy głośnych dźwiękach maszyn, zamiast w ramionach rodziców. Antybiotyki, sinica, sepsa, martwicze zapalenie jelit, terapia tlenkiem azotu, bardzo długa tlenozależność (intubacja), żywienie pozajelitowe, wielokrotne przetoczenie krwi, duże spadki saturacji, wysokie nadciśnienie płucne, leczenie lekami kardiologicznymi, retinopatia. Lista tego, co przeszła córeczka, jest bardzo długa i bolesna! Od sierpnia 2023 Lucia jest w domu pod opieką hospicjum. Została wypisana z sondą oraz tlenem. W tygodniu mamy trzy rehabilitacje fizjoterapeutyczne, jesteśmy pod stałą opieką kardiologa, nefrologa, okulisty, otolaryngologa, neurologa, gastroenterologa, neurologopedy, osteopaty. W 10. miesiącu życia córeczka nadal nie siedzi, umie się dopiero przewrócić na brzuszek, nadal nie mogliśmy zacząć rozszerzać diety przez jej brak gotowości. Wiemy, że jeszcze wiele pracy i wizyt lekarskich przed nami. Część wizyt odbywa się prywatnie ze względu na długie kolejki. Przez to nasze wydatki miesięczne są czasami czterocyfrowe! Ale wiemy, że teraz wszystko zależy od nas. Dlatego prosimy Was o wsparcie! Żeby Lucia mogła walczyć o lepszą jakość życia, o zdrowie, o to by była w pełni sprawna i któregoś dnia odczuwała jak najmniej skutków długiej walki, którą stoczyła na początku życia. Będziemy wdzięczny za każdą złotówkę! Wpłaty pozwolą nam zapewnić córce dodatkowe godziny fizjoterapii i opłacić potrzebne wizyty lekarskie. Dodatkowo planujemy zakup pulsoksymetru oraz wynajem tlenu w okresie infekcji. Jest to konieczne, ponieważ hospicjum prawdopodobnie wypisze nas w marcu 2023. Z całego serca dziękujemy! Rodzice

4 697 zł
Mikołaj Stylski
Mikołaj Stylski , 12 lat

Cierpienie naszego synka jest niewyobrażalne! Błagamy o pomoc❗️

Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! To dla nas błogosławieństwo, że wspieracie nas już od tylu lat! Chcielibyśmy podzielić się z Wami jakimiś dobrymi nowinami, jednak na nie musicie jeszcze poczekać... Stan naszego synka jest nadal poważny! A oto nasza historia: Nasze życie było jak piękny sen! Wszystko układało się w jedną całość. Był ślub, dwoje zakochanych ludzi i najwspanialszy prezent pod choinkę – "jest pani w ciąży! To chłopiec!". I tak przez dziewięć miesięcy przygotowywaliśmy się na narodziny najważniejszej osoby w naszym życiu... Czar prysł z chwilą, kiedy zaczęła się akcja porodowa. Nasz synek urodził się w 40. tygodniu ciąży w ciężkiej zamartwicy, z wrodzonym zapaleniem płuc i hipoglikemią. Wcześniej nic nie wskazywało na to, że nasze dziecko urodzi się chore! Byliśmy zrozpaczeni! Tuż po narodzinach lekarze zabrali synka, nawet nie odpowiadając na nasze pytania. Nasz maluch walczył wtedy o życie, a my nieświadomi powagi sytuacji, zastanawialiśmy się, co się dzieje. Łudziliśmy się, że to tylko rutynowe badania, jednak po kilku godzinach dyżurujący lekarz przyszedł z informacją, o stoczonej przez Mikołaja batalii. Jeszcze tylko chwilkę miał być w inkubatorze i do nas wrócić. Niestety ta chwila zamieniła się w wieczność. Nie mieliśmy możliwości nawet dotknąć synka – byliśmy całkowicie rozdzieleni. Mikuś w samotności musiał walczyć o każdy oddech. Z jego zdrowiem z dnia na dzień było coraz gorzej. Silne antybiotyki i specjalne leki tylko obciążały jego układ nerwowy. Stan był bardzo ciężki. Mikołaj mógł nie przeżyć, lekarze powiedzieli, że musimy pożegnać się z synkiem. Za jakie grzechy?! Dlaczego to nas spotkało? Przecież cała ciąża była prawidłowa. Nie było żadnych komplikacji! Siła walki i chęć życia zwyciężyła! Mikołaj wygrał walkę o to, co najważniejsze. Niespełna miesiąc spędziliśmy w szpitalu. Niestety wtedy jeszcze nie otrzymaliśmy żadnych wieści jak będzie wyglądać przyszłość naszego synka. Diagnozę otrzymaliśmy, dopiero gdy Miki miał sześć miesięcy – mózgowe porażenie dziecięce. Wtedy zaczęła się walka naszego życia!  Do końca wierzyliśmy, że istnieje magiczny lek i Mikołaj będzie zdrowy. Niestety, pomimo długoletniej walki, ciągłej rehabilitacji, specjalistycznych turnusów nasz syn nie osiągnął zbyt wiele. Nadal nie chodzi, ani nie siada. Ogromną trudność sprawia mu nawet utrzymacie głowy prosto i połykanie śliny. Światełkiem w tunelu, była wiadomość o leczeniu komórkami macierzystymi w Tajlandii. W lutym 2019 roku Mikołaj skorzystał po raz pierwszy z tej terapii. Efekty były już po pierwszym tygodniu. Nasz syn zaczął powtarzać pojedyncze słowa. Wiemy, że jest to zaledwie kropla w morzu potrzeb, ale jeśli to ma być nasz klucz do sukcesu – warto działać, dopóki nie jest za późno! Mikołaj ma szansę kolejny raz uczestniczyć w terapii leczenia komórkami macierzystymi w Tajlandii. Zrobimy wszystko, aby przybliżyć nasze dziecko do  sprawnego i szczęśliwego życia w przyszłości. Wiemy, że leczenie w Bangkoku to dla Mikołaja ogromna szansa. Widząc jak  świetnie zareagował na poprzednie dwa podania komórek macierzystych, musimy doprowadzić do kolejnego, aby nie zaprzepaścić uzyskanych efektów! Niestety fundusze, które przeznaczamy na codzienne zajęcia i rehabilitacje nie pozwalają nam na samodzielne opłacenie terapii. Myśl, że pieniądze stoją na drodze do zdrowia naszego synka, jest nie do zniesienia. Dlatego kolejny raz prosimy o pomoc! Wiemy, że z Waszym wsparciem wszystko jest możliwe! Rodzice Mikołaja

4 695,00 zł ( 2,5% )
Brakuje: 182 540,00 zł