Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paulina Szczyra
Paulina Szczyra , 9 lat

Jedna mama dała jej chorobę, druga miłość i dom… Potrzebna pomoc dla Paulinki❗️

Ze względów zdrowotnych, decyzję o chęci adopcji podjęliśmy jeszcze w narzeczeństwie. Zdaliśmy wszystkie testy, przeszliśmy kursy, szkolenia i doczekaliśmy się pierwszej, wymarzonej córki. Drugą adoptowaliśmy po 8 latach, jako „zdrową dziewczynkę”. Kilka miesięcy później zaczęła zasypywać nas lawina diagnoz i złych wiadomości…  Pierwszą córeczkę adoptowaliśmy jako niemowlaka. W trójkę spędziliśmy 8 lat. Marta funkcjonuje dobrze, jest w pełni sprawna. Boryka się jak każde adoptowane dziecko, z urazem psychicznym. Na szczęście ma nas i wspólnie świetnie sobie radzimy…  Po 8 latach dostaliśmy wiadomość z ośrodka adopcyjnego, że Marta ma 4-letnią siostrę. Paulinka była w miejscu dla najbardziej chorych i niechcianych dzieci… Nasza decyzja o wzięciu jej ze sobą była niemalże natychmiastowa. Paulinka na pierwszy rzut oka była bardzo zaniedbana. Chuda, smutna i zamknięta w sobie. Miała 4-latka i nie potrafiła wykonywać najprostszych poleceń. Nie potrafiła również powiedzieć więcej niż kilka słów…  Jestem z zawodu pedagogiem, więc wiedziałam, że czeka nas ciężka przeprawa. Mimo wszystko świadomie chcieliśmy się jej podjąć.  Nie żałujemy tej decyzji i kochamy ją ponad życie, ale… Niestety nie powiedziano nam bardzo ważnej informacji — nasza córeczka choruje na FAS (alkoholowy zespół płodowy). Ta choroba ma olbrzymi wpływ na jej rozwój, a jednocześnie w Polsce nie jest uwzględniana w orzekaniu o niepełnosprawności.  Prześladuje nas wiele absurdów w orzekaniu i dokumentacji oraz w obecnym, trudnym dla każdego czasie. Wiele rehabilitacji opłacamy lub prowadzimy sami… Paulinka zrobiła olbrzymie postępy, ale jej choroba nigdy nie zniknie…  Czasem odpowie dobrze na pytanie, czasem zapomni imienia siostry. Czasem zatrzyma się na prośbę, a czasem wbiegnie na ulicę, nie rozumiejąc niebezpieczeństwa…  Nasza młodsza córeczka jest niepełnosprawna w stopniu lekkim. Cierpi na zaburzenia integracji sensorycznej, dyspraksję, zaburzenia wzroku i słuchu centralnego. Stwierdzono karłowatość, zaburzenia układu pokarmowego, wadę postawy, wadę wymowy.  Z racji przeszłości walczymy też z traumą rozwojową i zaburzeniami przywiązania. Biologiczna mama Marty i Paulinki nie kontrolowała i nie prowadziła ciąży u żadnego lekarza… Młodsza córka urodziła się w zamartwicy, była w naprawdę ciężkim stanie już od pierwszych dni… To musiało i pozostawiło olbrzymi ślad! Problemem Paulinki jest również agresja i zaburzenia emocjonalne. Wiemy, że do końca życia będzie potrzebowała pomocy. Leczenie, terapie i rehabilitacje są bardzo kosztowne. Pomagają również turnusy rehabilitacyjne, które finansowo zupełnie nas przerastają.  Daliśmy dziewczynkom miłość i dom, one dają nam spełnienie naszych marzeń. Chcemy tworzyć rodzinę i nigdy nie zmienilibyśmy naszego życia… Prosimy wszystkie dobre serca o wsparcie rozwoju Paulinki! To małe dziecko, które nie wybierało swojego losu, które niewinne przyszło na świat z olbrzymim obciążeniem…   Pomóż nam je dźwigać razem z nią! Z góry dziękujemy,  rodzice

5 861,00 zł ( 25,91% )
Brakuje: 16 757,00 zł
Miłosz Kuś
Miłosz Kuś , 29 lat

Miłosza potrzebuje żona oraz trójka dzieci! Pomóżmy w walce o zdrowie!

Nic nie przepowiadało tej tragedii – moje życie było takie, jak wielu z Was. Byłem zdrowym i silnym człowiekiem, mężem, ojcem trójki dzieci… Niestety, okazało się, że nic nie trwa wiecznie i wystarczy jeden moment, by załamało się całe życie człowieka… Wszystko zaczęło się w zeszłym roku w listopadzie… Wstając rano do pracy, przewróciłem się i doznałem udaru mózgu. Lekarze w szpitalu walczyli o moje życie, jednak nie dawali mi żadnych szans. Stan był krytyczny. W tym czasie żona funkcjonowała między szpitalem a domem. Między łóżkiem umierającego męża a łóżeczkami płaczących dzieci i pytających co dzieje się z ich tatą. Sama ledwie funkcjonowała z rozpaczy, jednak musiała być na tyle silna, by powtarzać, że wszystko będzie dobrze, że tata niedługo wróci.  Musiałem zostać wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną – zupełnie nieświadomy i nieprzytomny. Leżałem pod respiratorem przez 14 dni. Przerzedłem zabieg kraniotomii polegający na wycięciu płata czaszki, by zmniejszyć obrzęk mózgu. Moje dzieci nie mogły mnie odwiedzać – nie wolno im było wejść na oddział. Jeździły do szpitala razem z mamą, bez szans, by mnie zobaczyć lub przytulić.  Na szczęście stał się cud. Przeżyłem i wybudziłem się ze śpiączki. Otworzyłem oczy jednak w zupełnie obcej mi rzeczywistości – nie mogłem mówić, byłem żywiony przez sondy i całkowicie zdany na opiekę drugiego człowieka. Okazało się również, że udar spowodował u mnie całkowity niedowład lewostronny ciała. Powrót do zdrowia jest możliwy jedynie dzięki intensywnej rehabilitacji, lekom i zakupie sprzętu medycznego. Do dziś nie odzyskałem władzy w nodze i ręce, przez co nie mogę chodzić. Ze sprawnego mężczyzny, głowy rodziny, stałem się osobą leżącą – uzależnioną od pomocy najbliższych. Zajmuje się mną ukochana żona, która pomaga mi w codziennych czynnościach. Moje dzieci cieszą się, że odzyskały tatę, lecz nadal nie mogę wziąć ich na ręce czy pobawić się z nimi. Dzieci są dla mnie całym życiem – dla nich i żony chce stanąć na nogi o własnych siłach. Mam dla kogo żyć i dla kogo walczyć o powrót do sprawności! Niestety, ze względu na udar i moją niesprawność znaleźliśmy się w ciężkiej sytuacji. Dalsze leczenie rehabilitacyjne jest bardzo kosztowne i ku mojej rozpaczy, przekracza nasze aktualne możliwości finansowe. Proszę, pozwólcie mi odzyskać sprawność. Nie tylko dla mnie, ale także dla mojej żony i dzieci. Rodzina jest dla mnie wszystkim i wiem, jak bardzo mnie potrzebują.  Miłosz

5 857,00 zł ( 22,02% )
Brakuje: 20 739,00 zł
Carmen Walesiak-Szyposińska
Carmen Walesiak-Szyposińska , 2 latka

Zniekształcone rączki i nóżki – Operacja szansą dla małej Carmen❗️

Oto Carmen, nasza mała wojowniczka! Chciałabym dla niej wszystkiego, co najlepsze, żeby jej dzieciństwo było takie, jak ja chciałabym mieć – wymarzone i beztroskie. Niestety, Carmen urodziła się z wadami wrodzonymi rączek i nóżek. Ale pomimo trudności, jest to dla naszej rodziny źródło wielkiej miłości i radości. Zrośnięte paluszki u jednej ręki, więcej palców u drugiej i zniekształcenie stóp przypominające szczypce homara. Jest dwuletnią, wesołą dziewczynką, która zasługuje na pełnię życia, bez ograniczeń wynikających z jej stanu zdrowia. A ja pragnę zobaczyć ją i jej nowe rączki.  Wiemy już, że czekają nas co najmniej trzy operacje. Jedna na każdą rączkę i jedna na nóżki. To wszystko ma poprawić jakość życia naszej Carmen, ale szacowany koszt samej operacji wynosi około 100 tysięcy złotych, a do tego dochodzą koszty rehabilitacji i dojazdu. Zawierzam Wam moje serce i proszę o pomoc. Każda złotówka przyniesie nam nie tylko finansowe wsparcie, ale także niewątpliwą dawkę nadziei. Razem możemy uczynić cuda i sprawić, by nasza mała Carmen miała szansę na pełniejsze, szczęśliwe życie. Rodzice

5 856,00 zł ( 4,58% )
Brakuje: 121 804,00 zł
Nikola Iwanow
Nikola Iwanow , 15 lat

Tylko Twoje wsparcie pozwoli Nikoli widzieć świat!

Dziękujemy za pomoc w poprzedniej zbiórce, to wiele dla nas znaczy! Dziś przychodzimy znów z prośbą o pomoc...  Nikola ma dopiero kilkanaście lat, a przeszła już tak wiele... Siostra od urodzenia ma ogromne problemy ze wzrokiem. Ominął ją okres beztroskiego dzieciństwa i młodzieńczych przygód. Od zawsze jej stan był poważny. Obecnie Nikola nie widzi na prawe oko, na lewe widzi bardzo słabo. Rokowania są dla nas brutalne, ale walczymy o to, co zostało! Prawe oko siostry zastąpiła proteza. Lewe wymaga noszenia twardej soczewki, którą należy regularnie wymieniać i dezynfekować. Dofinansowanie tego zakupu jest niewielkie... Robimy co możemy, żeby przystosować Nikolę do brutalnej rzeczywistości. W szkole uczy się alfabetu Braille'a, jednak jest to kropla w morzu naszych potrzeb. Co roku należy wymienić protezę, a co dwa lata lub czasem częściej, konieczna jest wymienia również soczewki. Na co dzień potrzebujemy kontroli wielu specjalistów, wizyt lekarskich, leków i specjalistycznego sprzętu potrzebnego do nauki i codziennego funkcjonowania. Nikola nie musi przyzwyczajać się do choroby i życia bez nadziei.  Chcielibyśmy, żeby wiedziała i czuła, że czeka ją jeszcze coś pięknego. Coś, co wymarzy, coś, o czym marzyła... Przecież ma do tego prawo jak każde inne dziecko...   Są to duże koszty, na które nas nie stać. Dlatego chcielibyśmy utworzyć ponownie zbiórkę na zakup tych niezbędnych dla Nikoli sprzętów.  Każda złotówa jest dla nas bezcenna. Już raz nam pomogliście, dlatego głęboko wierzymy, że i tym razem się uda. Dziękujemy z całych serc.  Siostra Nikoli, Natalia

5 851 zł
Angelika Zaucha
Angelika Zaucha , 29 lat

Niejednokrotnie krzyczałam i płakałam z bólu... Pomóż mi zatrzymać tę chorobę❗️

W maju 2023 roku moje całe życie zmieniła diagnoza endometriozy. Wciąż mało znana choroba, która działa na podobnej zasadzie co nowotwór – z czasem daje przerzuty na kolejne narządy, może nawet dotrzeć do mózgu. Żyję w ogromnym bólu, bo to główny objaw endometriozy. Według kobiet chorych, które rodziły dzieci, tak silny, że porównywalny do bóli porodowych.  Schorzenie to polega na tym, że komórki endometrium wydostają się poza swoją prawidłową lokalizację, jaką jest jama macicy i osadzają się na napotkanych narządach w jamie brzusznej. Ja niestety mam jej najcięższą postać, czyli głęboko naciekającą. W moim przypadku endometrioza rozgościła się w przegrodzie pochwowo-odbytniczej, tworząc tam guz w sklepieniu pochwy oraz na więzadłach krzyżowo-macicznych, które zrosły się z jelitem. Na ostatnim badaniu okazało się, że choroba dała także przerzuty na oba jajniki, które skleiły się w zrost z otrzewną. W dzieciństwie przeszłam operację nerki, przez co nie działa ona w stu procentach, dlatego nie mogę pozwolić na to, aby endometrioza zaatakowała układ moczowy i moją jedyną w pełni zdrową nerkę. Codziennie żyję w strachu, czy może właśnie to nie dzieje się w tym momencie. Przed diagnozą występował u mnie tylko w czasie miesiączki i owulacji. Od jakiegoś czasu towarzyszy mi prawie codziennie. Pójście do toalety, zwykłą czynność, jest dla mnie męką. Niejednokrotnie szłam do łazienki na kolanach, a na toalecie krzyczałam i płakałam z bólu. Z powodu ciągłego stanu zapalnego w jamie brzusznej prawie cały czas mam stan podgorączkowy.  Tak nie wygląda normalne życie. Każdy, kto mnie zna, wie, że zawsze byłam bardzo szczupłą kobietą. Teraz moje narządy wewnętrzne potrafią tak bardzo napuchnąć, że jest to bardzo widoczne dla otoczenia. W jednej z prywatnych placówek specjalizujących się w endometriozie zaproponowano mi leczenie hormonalne, które ma na celu spowolnić przebieg choroby i odwlec operację w czasie, ponieważ wycięcie guza z przegrody pochwowo-odbytniczej jest obarczone ryzykiem powstania przetoki i założenia stomii. Ja niestety nie mogę przyjmować hormonów z powodu innej choroby przewlekłej, więc endometrioza postępuje z każdym dniem. Na szczęście znalazłam lekarza w Niemczech, który podejmie się operacji. Chciałabym ją wykonać jak najszybciej, aby endometrioza nie niszczyła mojego organizmu, a zwłaszcza jajników. Gdyby do tego doszło, w przyszłości nie mogłabym zostać mamą… Już teraz moja rezerwa jajnikowa spadła, mimo że zmiany na jajnikach nie są jeszcze jakieś ogromne, a z każdym dniem rosną… Każda pomoc finansowa jest dla mnie na wagę złota! Angelika

5 851 zł
Lea Łuszcz
Lea Łuszcz , 9 lat

Lea może stracić wszystko, o co walczyła przez lata! POMÓŻ!

Książkowa ciąża, poród o czasie. Nic nie zapowiadało, że stan naszej córeczki będzie aż tak zły... Nie było pierwszego krzyku, nie było cieszenia się sobą. Był za to strach, dwa udary i oddział intensywnej opieki medycznej, gdzie Lea spędziła kolejne tygodnie... Pierwszy udar córeczka przeszła jeszcze w dniu swoich narodzin, drugi – następnego dnia. Trafiła na OIOM, na którym spędziła kolejne tygodnie walki o życie! Przez to, co wydarzyło się na samym początku, Lea zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym czterokończynowym i padaczką. Ma niedowład lewej strony ciała i niesprawną lewą rączkę, porażone podniebienie i język. Córeczka nadal nie mówi, ma problemy z gryzieniem i połykaniem. Jednak po przeprowadzeniu terapii podania komórek macierzystych zaczęła stawiać pierwsze kroki. Widzimy jak walczy i dodaje nam to sił. Póki co poznaje świat z perspektywy wózka, ale mamy nadzieję, że kiedyś się to zmieni. Niemal od samego początku robimy wszystko, co w naszej mocy, by była samodzielna. Nie poddamy się!  Lea jest pełna nadziei i determinacji – widzimy, jak bardzo chciałaby chodzić, biegać, móc rozmawiać, śmiać się i cieszyć życiem. Dziś już wiemy, że intensywna rehabilitacja daje córeczce na to szansę, jednak musi być ona nieprzerywana. Istnieje wiele nowych form terapii i rehabilitacji jednak brakuje nam na nie środków… Jako rodzice chcemy skorzystać z każdej możliwości, którą oferuje współczesna medycyna. Chwytamy się każdej nadziei! Bo jeśli Lei zabraknie rehabilitacji choroba będzie postępować i straci wszystko, o co tak dzielnie walczyła przez lata… Prosimy o dalszą pomoc oraz szansę na lepszą przyszłość naszej córeczki! Za każdą wpłatę z całego serca dziękujemy! Żaneta i Tomasz, rodzice Lei   

5 846,00 zł ( 6,83% )
Brakuje: 79 686,00 zł
Małgorzata Ignerowicz
Małgorzata Ignerowicz , 49 lat

Walczę o sprawność! Tylko dzięki Twojej pomocy może się to udać

Nazywam się Małgorzata, mam zaledwie 48 lat i już jestem na tyle schorowana, że muszę przebywać na rencie... W 2005 roku zdiagnozowano u mnie reumatoidalne zapalenie stawów. Pomimo wdrożonego leczenia, choroba wciąż postępuje! Jestem pod stałą opieką medyczną w Świętokrzyskim Centrum Reumatologii. Przeszłam dwie operacje stawu kolanowego, co zakończyło już możliwości standardowego leczenia… Pozostała jeszcze jedna, ale radykalna opcja - wymiana kolana! Ortopedzi-chirurdzy rekomendują, aby ze względu na mój stosunkowo młody wiek, była to endoprotez szyta na miarę, z uwagi na konieczność jej wymiany dopiero po ok. 15-20 latach.  Dlatego też proszę o wsparcie finansowe na zakup niezbędnych modułów wykonywanych w technologii 3D, a produkowanych aż w Szwajcarii, na indywidualne zamówienie. Niestety nie jest to zakup refundowany, podobnie zresztą jak sama operacja z jego zastosowaniem. Łączny wydatek razem z rehabilitacją po zabiegu i lekami to około 77.000 zł! To wyzwanie na 2023 rok. Dłużej nie mogę już czekać… Poza tym koniecznie muszę przeprowadzić pogłębione badania diagnostyczne, żeby  zatrzymać chorobę  autoimmunologiczną, która sprawia, że mój organizm jest coraz słabszy... Wierzę, że dzięki Waszej pomocy odzyskam sprawność. Z góry bardzo dziękuję za okazaną pomoc. Małgorzata Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

5 843,00 zł ( 7,13% )
Brakuje: 76 072,00 zł
Wiktor Razmuk
Wiktor Razmuk , 18 miesięcy

Przy narodzinach nie było słychać płaczu – Wiktorek nie oddychał❗️ Pomóż w walce o zdrowie❗️

Nasz synek walczył o życie od swoich pierwszych chwil – już pod sercem u mamy. W 22. tygodniu ciąży doszło do przedwczesnego pęknięcia pęcherza płodowego, tzw. bezwodzia. Kruche życie Wiktorka było poważnie zagrożone, a lekarze podjęli heroiczną walkę, aby je ocalić… Pięć tygodni potem Wiktorek przyszedł na świat jako skrajny wcześniak z wagą 1000 g. Na sali operacyjnej nie było słychać płaczu naszego dziecka, tylko przeraźliwe słowa lekarza "NIE ODDYCHA!".  Wiktor od samego początku jest niewydolny oddechowo, pojawił się także zespół zaburzeń oddychania oraz ciężka dysplazja oskrzelowo-płucna. Wymagał inwazyjnej wentylacji do końca 4. miesiąca życia. Potem wprowadzono wentylację nieinwazyjną. W 4. tygodniu życia wykryto wrodzone zakażenie wirusem cytomegalii. Jesteśmy świadomi i wiemy, że najczęstszymi powikłaniami cytomegalii są: niepełnosprawność intelektualna, uszkodzenie narządu wzroku i słuchu, zaburzenie pracy narządów wewnętrznych m.in. wątroby i śledziony, a nawet układu nerwowego. Na razie nie wiemy jeszcze, jak groźne mogą okazać się skutki tego wirusa dla naszego synka…  Nasz dzielny synek wygrał z infekcjami, martwiczym zapaleniem jelit, sepsą, zapaleniem otrzewnej, zapaleniem płuc, niewydolnością oddechową, niewydolnością krążenia, niedokrwistością, małopłytkowością… Jak to jest możliwe, że to wszystko spotkało tak małe i bezbronne dziecko?!  Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się poczynić ogromne postępy – po 5. miesiącach i 27. dniach Wiktorek został wypisany z oddziału neonatologii. Synek przyjechał w końcu do swojego domu! Walka o jego przyszłość jednak ciągle trwa i wciąż potrzebujemy Waszego wsparcia! Teraz czeka nas rehabilitacja i dużo wizyt u specjalistów. Wiktorek jest pod opieką hospicjum domowego i poradni żywienia. Wciąż wymaga sprawdzania saturacji pulsoksymetrem i obserwacji, ale na szczęście już nie przez całą dobę.  Codziennie razem ze specjalistami walczymy o to, aby mógł kiedyś siedzieć i chodzić oraz jeść samodzielnie bez sondy. Aby nasz synek miał na to szansę, niezbędny jest zakup odzieży kompresyjnej, która ma wspomóc rehabilitację oraz samych akcesoriów rehabilitacyjnych. Ze względu na stan zdrowia i kolejne pojawiające się diagnozy, Wiktorek potrzebuje coraz więcej leków i wizyt u specjalistów. Wszystkie koszty związane z ratowaniem zdrowia naszego synka zaczynają nas przygniatać…  Jedyne, o czym marzymy, to aby Wiktorek miał szansę na zdrowe i szczęśliwe dzieciństwo. Marzymy, że kiedyś będzie mógł sam jeść, chodzić i bawić się razem z rówieśnikami. Los obszedł się z nim wyjątkowo okrutnie już na samym starcie, lecz wierzymy, że uda się nam wywalczyć dla niego lepszą przyszłość! Prosimy, zawalcz o Wiktorka razem z nami! Rodzice ➡️ Grupa licytacyjna na Facebooku

5 837 zł
Mikołaj Półtorak
Mikołaj Półtorak , 17 lat

Los nie był dla niego łaskawy... Pomóż mu go odmienić!

Podczas ciąży, cieszyliśmy się, że powitamy na świecie nasze wyczekiwane maleństwo. Robiliśmy wyprawkę, snuliśmy plany… Wszystko przebiegało prawidłowo, dlatego nie byliśmy absolutnie gotowi na to, co miało się wydarzyć! Nasz syn nie spieszył się na ten świat. Lekarze wywołali mój poród dopiero w 43 tygodniu ciąży. To spowodowało lawinę tragicznych zdarzeń, których skutki odczuwamy do dziś… Mikołaj urodził się w ciężkiej zamartwicy. 0 punktów na 10 w skali Apgar! Lekarzom udało mu się przywrócić funkcje życiowe, jednak na kolejne 6 tygodni wprawili go w stan śpiączki farmakologicznej.  Czy może być coś gorszego dla rodziców niż patrzenie na swoje nieprzytomne nowo narodzone dziecko?  Od tego momentu nasz świat to szpitale, lekarze, terapie, rehabilitacje i… kolejne diagnozy. Mikołaj choruje na dziecięce porażenie mózgowe, padaczkę lekooporną, małogłowie, dysplazję oskrzelowo płucną, niepełnosprawność intelektualną. Dzięki licznym operacjom ścięgien Achillesa chodzi, choć utrudnia mu to połowiczne porażenie prawej strony ciała. Udało się uspokoić ataki padaczki na tyle, że nie kończą się już w szpitalu. Jednak, gdy się zdenerwuje, bardzo się trzęsie, co jest powodem do niepokoju.  Uczęszcza do szkoły specjalnej, mimo to nie zna liter, więc nie czyta, ani nie pisze... Porozumiewa się tylko i wyłącznie swoim własnym językiem… Chodzi na rehabilitację, ale zaledwie na jedną w tygodniu. Dlaczego tak mało? Bo najzwyczajniej w świecie, nie mamy już środków na opłacenie ich w większej ilości! Prosimy o pomoc! Nasz syn wymaga opieki, ale przede wszystkim leczenia. Bez Was nie damy rady mu tego zapewnić… Rodzice 

5 836 zł