Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Karol D’Agostino
1 dzień do końca
Karol D’Agostino , 2 latka

Karolek od pierwszych chwil walczy o zdrowie! Pomóż!

Mój synek jest całym moim światem. Niestety, niedługo po urodzeniu okazało się, że przyszedł na świat z wrodzoną wadą serduszka, co sprawia, że o jego zdrowie będziemy musieli walczyć jeszcze bardzo długo… Początkowo nie mogłam uwierzyć, że mój synek urodził się chory. Przecież to niemożliwe, żadne badania w ciąży nie wskazywały na problemy z serduszkiem… Niestety, Karol już w pierwszych dwóch tygodniach życia musiał przejść dwa cewnikowania oraz operację serca w krążeniu pozaustrojowym. Musieliśmy spędzić w szpitalu prawie dwa miesiące. Po wyjściu, problemy niestety się nie skończyły. Ze względu na słabe napięcie mięśniowe wymagał regularnej i intensywnej rehabilitacji. Każdego dnia walczyliśmy o jego rozwój. W końcu się udało – po wielu ćwiczeniach i ciężkiej pracy zaczął chodzić w wieku 16 miesięcy. Bardzo często ma zapalenie oskrzeli lub płuc co wiąże się z kolejnymi hospitalizacjami, inhalacjami, antybiotykami. Ma też wiele silnych alergii pokarmowych, przez co musi mieć dietę eliminacyjną. Dodatkowo lekarze podejrzewają u niego także padaczkę oraz niedosłuch spowodowany najpewniej przez trzeci migdał, który należy wyciąć.  Niezbędne jest jak najszybsze usunięcie trzeciego migdałka, by mój synek miał szansę się rozwijać. Niestety, terminy na NFZ są bardzo odległe, a prywatny zabieg związany jest z bardzo dużymi kosztami.  Proszę o pomoc i wsparcie w walce o zdrowie synka. Usunięcie trzeciego migdałka ma szansę pomóc mu w zahamowaniu nawracających infekcji, a także w polepszeniu słuchu i umożliwieniu właściwego rozwoju.  Mama Karolka

5 890 zł
Franciszek Opaliński
Franciszek Opaliński , 5 lat

Teraz mogę głośno powiedzieć, że mam synka z Zespołem Downa i nie bać się prosić o pomoc❗️Wspieramy Frania❗️

Radość była przeogromna, ale nie mogło być tak pięknie. We wrześniu 2019 roku dowiedzieliśmy się z mężem, że jestem w ciąży i była to dla nas najcudowniejsza wiadomość, jaką mogliśmy usłyszeć po 14 latach. Zaczął się czas oczekiwania, czytania na temat rozwoju ciąży i badań. W 25 tygodniu nasz spokój został zburzony. Lekarz zobaczył u dziecka podwójny żołądek. Nie postawił jeszcze diagnozy, ale zaczęło się trzytygodniowe oczekiwanie pełne napięć i przepłakanych nocy. I przyszedł czas wyniku badania, które potwierdziło Zespół Downa, co było jak wyrok.  Tego dnia ziemia osunęła nam się ziemia spod nóg. Bo jak to wszystko będzie? Jak sobie poradzimy? Czy dziecko prócz zespołu będzie miało jakieś inne choroby współistniejące? Rozwiązanie nadchodziło, a my byliśmy pełni strachu i jednocześnie nadziei, że to wszystko to tylko zły sen. Franciszek urodził się 1 czerwca 2019 roku. Wtedy usłyszałam jego cichutki płacz. Miałam tylko chwilkę, by przytulić policzek do policzka i maleństwo zostało zabrane na diagnostykę, a ja na salę pooperacyjną. Niestety nie mogliśmy być wtedy razem. Wszystkie mamy były ze swoimi dziećmi, a ja słysząc synka za ścianą, nie mogłam go przytulić ani zobaczyć.  Zaczęła się nasza walka o życie Franka – przeszedł operację na niedrożność dwunastnicy i gdy zobaczyłam go po operacji, był taki malutki i podłączony do wielu pomp... Byłam przerażona, ale pełna nadziei, że będzie dobrze. Szereg badań potwierdził Zespół Downa, a przy nim wiotkość mięśni, wadę serca i niedoczynność tarczycy.  Z powodu wady serca Franio miał problemy oddechowe i długo musiał być wspomagany tlenem. Najszczęśliwszy dzień nastał ponad miesiąc później, gdy mogliśmy go w końcu zabrać do domu. Rozpoczęła się dalsza diagnostyka, badania, rehabilitacja i ciągła walka o lepszą przyszłość dla Frania a przy tym zmagania z emocjami i adaptacją niepełnosprawności syna.  Długo nie mogłam się z tym pogodzić i rozmawiać na ten temat, aż w końcu trafiliśmy na badania serduszka do Centrum Zdrowia Dziecka gdzie zapadła diagnoza o hospitalizacji. Na oddział trafiliśmy 11 listopada na trzydniowe badania, a okazało się, że diagnoza nas powaliła – potrzebna operacja serca! Ubytek przegrody międzykomorowej! Już na oddziale okazało się, że Franio przeszedł bezobjawowe zapalenie płuc. I stało się. Operacja trwała 5 godzin, a my w tym czasie umieraliśmy ze strachu. Później powikłania, problemy z oddychaniem i problem z rozintubowaniem, bo Franio nie jest w stanie sam oddychać. Kolejna diagnoza – wysokie nadciśnienie płucne. 18 długich dni spędzonych na Intensywnej Terapii, z czego 16 w śpiączce i walka o życie.  W szpitalu spędziliśmy prawie dwa miesiące. To na oddziale kardiologicznym zobaczyłam, jak wiele nieszczęścia przechodzą rodzice, kiedy tracą swoje pociechy. My mieliśmy szczęście od Boga, że mimo wrodzonej wady genetycznej nasz synek był na tyle silny, że przeżył. To na tym oddziale mogłam się otworzyć  i zetknąć się z rodzicami dzieci z zespołem. To w tym miejscu zaczęłam głośno mówić o Franiu jako chłopcu z Zespołem Downa, nie ukrywając tego i nie mając poczucia, że ktoś będzie nas oceniał, nam współczuł. Teraz mogę głośno powiedzieć, że mam synka z Zespołem Downa, dzięki któremu jestem szczęśliwą, spełnioną mamą i proszę Was o wsparcie na dalszą rehabilitację i rozwój Franciszka, bo teraz to jest naszym celem. Od czterech lat nasz synek uczęszcza na zajęcia rehabilitacyjne, ale nadal ma problemy z mową, przeżuwaniem i połykaniem pokarmów. Synek nadal jest pampersowany, chociaż mocno z tym walczymy i udało nam się osiągnąć mały sukces z tym iż potrafi już zakomunikować potrzeby. Mimo lepszych i gorszych dni walczymy o zdrowie i jak najlepszy rozwój naszego synka z całych sił, choć jest to związane z kosztami rzędu 1400 zł miesięcznie za zajęcia neurologopedyczne, do tego koszty terapii w komorze hiperbarycznej medycznej – 34 tysiące złotych bez zakwaterowania. Chcemy sprawiać, by Franio był radosny i uśmiechnięty. Żeby jak najlepiej radził sobie z trudnościami dnia codziennego, jakie sprawia mu jego niepełnosprawność. By mógł komunikować się z rówieśnikami i innymi ludźmi, gdziekolwiek będzie. Proszę, pomóżcie nam w walce o sprawność naszego małego wojownika, a będziemy Wam bardzo wdzięczni. Kasia i Artur, rodzice

5 882 zł
Michalina Szewczak
Michalina Szewczak , 11 lat

Choroba, która niszczy mózg! Pomóż Michalinie!

Niełatwa jest codzienność dziecka zmagającego się nie tylko z autyzmem, ale także z autoimmunologicznym zapaleniem mózgu. Zespół PANDAS, na który choruje nasza ukochana Misia, objawia się ostrymi zaburzeniami neuropsychiatrycznymi, z którymi musimy mierzyć się każdego dnia... Michalina potrafi zmienić swoje zachowanie o 180 stopni, nagle w ciągu jednej sekundy. Codziennie walczy z różnymi, trudnymi do zrozumienia dla zdrowych osób, obsesjami i rytuałami, które są silniejsze od niej samej. Poziom ich intensywności każdego dnia jest inny np. wybuchy ciągłego śmiechu bez względu na sytuacje lub płaczu bez przyczyny, agresji i autoagresji, problemu z pamięcią i motoryką, wrażliwością na dotyk i hałas. Choroba, z którą zmaga się Michalinka, jest pomyłkową reakcją układu odpornościowego na infekcję – zamiast atakować zarazki, atakuję omyłkowo część mózgu, wpływając na myśli, uczucia, ruch i inne zachowania. Życie i wykonywanie codziennych czynności powodują nie lada wyzwania lub są niemożliwe. Leczenie niestety przestało być refundowane, a jedyna dostępna szansa na podjęcie walki z chorobą to terapia immunoglobulinami. Jest ona niezwykle kosztowna i przy wydatkach związanych z rehabilitacją, badaniami i terapią, które pochłaniają nasz dochód, nie jesteśmy w stanie zapłacić jeszcze za immunoglobuliny. Prosimy o Waszą pomoc... Katarzyna, mama Misi

5 880,00 zł ( 2,38% )
Brakuje: 241 142,00 zł
Bartosz Bućko
Bartosz Bućko , 11 lat

Goni nas czas❗️Kosztowny zabieg szansą dla Bartka❗️

Bartek, nasz wnuk mający zaledwie 11 lat, zmaga się z wadą laryngologiczną. Od dwóch lat jego szczęka nie rośnie i wpływa nie tylko na funkcjonowanie i problemy z jedzeniem, ale sprawia, że Bartek wstydzi się nawet uśmiechnąć… Bartek jest chłopcem pełnym marzeń i pragnień, a przez wadę jego buzia już teraz ulega deformacji.  Jak każdy chłopiec w jego wieku chciałby uśmiechać się bez wstydu i bez obaw przed oceną otoczenia, a my jako dziadkowie pragniemy mu pomóc w osiągnięciu tego zwykłego marzenia. Leczenie ortodontyczne jest niezbędne. Do tego ścisła współpraca z ortodontą, potem terapia sensoryczna i logopeda. Wszystko to skumulowane daje nam koszt nawet 20 000 złotych! To ogromna suma, która niestety przekracza nasze możliwości finansowe. Oboje z mężem nie możemy pracować. Jedno z nas musi opiekować się wnukami i nie uzbieramy sami takiej kwoty, a goni nas czas. Bartek szybko rośnie i jeśli nie zaczniemy pracować nad tą wadą, jego twarz już zostanie zdeformowana. Zależy nam na zebraniu środków na leczenie. To jedyna szansa, by Bartek nie musiał wstydzić się swojej wady, mógł normalnie funkcjonować i czerpać z życia. Chociaż ono nie było dla niego łaskawe. Bardzo prosimy o pomoc. Każda, nawet najmniejsza, jest dla nas cenna. Dziadkowie

5 877,00 zł ( 27,62% )
Brakuje: 15 400,00 zł
Antoni i Tymon Wojciechowscy
Antoni i Tymon Wojciechowscy , 10 lat

By dzielni bracia mogli pokonać niepełnosprawność! Pomocy!

Wiadomość o chorobie, czy niepełnosprawności dziecka, to najgorsze informacje, jakie może usłyszeć matka. Początkowo nie chciałam uwierzyć, że coś złego dzieje się z moimi synami, najpierw z Antkiem, później z Tymonem… Na początku myślałam, że zachowanie Antka jest chwilowe, że wpada w okres buntu, że zaraz wszystko wróci do normy. Niestety tak się nie działo, a różnice między naszym synem, a jego rówieśnikami robiły się coraz większe.  Gdy Antek przechodził pierwszy atak padaczki, nie wiedziałam, co się dzieje. Nie miałam pojęcia co robić, jak mu pomóc. Do tego pojawiły się zachowania agresywne, zaburzenia opozycyjno-buntownicze, diagnoza ADHD i spektrum autyzmu. Dziś Antek ma 9 lat i wiem, że przed nim ogromna praca, godziny rehabilitacji, terapii, leczenia. Będzie potrzebował wsparcia specjalistów przez wiele kolejnych lat. Nasz młodszy syn, Tymon ma 6 lat i na co dzień jest bardzo wesołym, żywym chłopcem. Podobnie jak brat, musi mierzyć się z całym szeregiem diagnoz: padaczką, ADHD, afazją. Jego nadpobudliwość przeszkadza mu w funkcjonowaniu w przedszkolu. Bardzo trudno jest mu utrzymać koncentrację na zajęciach.  Mimo że Tymon mówi, to ma problem ze sformułowaniem dłuższych wypowiedzi. Ma też trudności z rozumieniem dłuższych wypowiedzi innych osób.  Najgorsze są jednak napady padaczkowe… Niestety w ich trakcie występują okresy nieświadomości. To straszne widzieć jak nasz synek czasami traci z nami kontakt...  Tymon uczęszcza na fizjoterapię, chodzi do logopedy i na zajęcia z sensoryki. Jest pod opieką neurologa i psychologa. Będzie badany w kierunku spektrum autyzmu.  Niestety, godziny spędzane z synami na terapiach i rehabilitacjach rosną, podobnie jak ich ceny... Aby móc zapewnić Antkowi i Tymowi niezbędne leczenie, potrzebujemy Twojej pomocy!  Każda złotówka da im szansę na wypracowanie dobrej przyszłości, na którą tak bardzo zasługują. Całym sercem wierzymy, że dzięki naszym wspólnym staraniom, na synów czeka piękne życie. Daria i Mateusz, rodzice

5 865 zł
Paulina Szczyra
Paulina Szczyra , 9 lat

Jedna mama dała jej chorobę, druga miłość i dom… Potrzebna pomoc dla Paulinki❗️

Ze względów zdrowotnych, decyzję o chęci adopcji podjęliśmy jeszcze w narzeczeństwie. Zdaliśmy wszystkie testy, przeszliśmy kursy, szkolenia i doczekaliśmy się pierwszej, wymarzonej córki. Drugą adoptowaliśmy po 8 latach, jako „zdrową dziewczynkę”. Kilka miesięcy później zaczęła zasypywać nas lawina diagnoz i złych wiadomości…  Pierwszą córeczkę adoptowaliśmy jako niemowlaka. W trójkę spędziliśmy 8 lat. Marta funkcjonuje dobrze, jest w pełni sprawna. Boryka się jak każde adoptowane dziecko, z urazem psychicznym. Na szczęście ma nas i wspólnie świetnie sobie radzimy…  Po 8 latach dostaliśmy wiadomość z ośrodka adopcyjnego, że Marta ma 4-letnią siostrę. Paulinka była w miejscu dla najbardziej chorych i niechcianych dzieci… Nasza decyzja o wzięciu jej ze sobą była niemalże natychmiastowa. Paulinka na pierwszy rzut oka była bardzo zaniedbana. Chuda, smutna i zamknięta w sobie. Miała 4-latka i nie potrafiła wykonywać najprostszych poleceń. Nie potrafiła również powiedzieć więcej niż kilka słów…  Jestem z zawodu pedagogiem, więc wiedziałam, że czeka nas ciężka przeprawa. Mimo wszystko świadomie chcieliśmy się jej podjąć.  Nie żałujemy tej decyzji i kochamy ją ponad życie, ale… Niestety nie powiedziano nam bardzo ważnej informacji — nasza córeczka choruje na FAS (alkoholowy zespół płodowy). Ta choroba ma olbrzymi wpływ na jej rozwój, a jednocześnie w Polsce nie jest uwzględniana w orzekaniu o niepełnosprawności.  Prześladuje nas wiele absurdów w orzekaniu i dokumentacji oraz w obecnym, trudnym dla każdego czasie. Wiele rehabilitacji opłacamy lub prowadzimy sami… Paulinka zrobiła olbrzymie postępy, ale jej choroba nigdy nie zniknie…  Czasem odpowie dobrze na pytanie, czasem zapomni imienia siostry. Czasem zatrzyma się na prośbę, a czasem wbiegnie na ulicę, nie rozumiejąc niebezpieczeństwa…  Nasza młodsza córeczka jest niepełnosprawna w stopniu lekkim. Cierpi na zaburzenia integracji sensorycznej, dyspraksję, zaburzenia wzroku i słuchu centralnego. Stwierdzono karłowatość, zaburzenia układu pokarmowego, wadę postawy, wadę wymowy.  Z racji przeszłości walczymy też z traumą rozwojową i zaburzeniami przywiązania. Biologiczna mama Marty i Paulinki nie kontrolowała i nie prowadziła ciąży u żadnego lekarza… Młodsza córka urodziła się w zamartwicy, była w naprawdę ciężkim stanie już od pierwszych dni… To musiało i pozostawiło olbrzymi ślad! Problemem Paulinki jest również agresja i zaburzenia emocjonalne. Wiemy, że do końca życia będzie potrzebowała pomocy. Leczenie, terapie i rehabilitacje są bardzo kosztowne. Pomagają również turnusy rehabilitacyjne, które finansowo zupełnie nas przerastają.  Daliśmy dziewczynkom miłość i dom, one dają nam spełnienie naszych marzeń. Chcemy tworzyć rodzinę i nigdy nie zmienilibyśmy naszego życia… Prosimy wszystkie dobre serca o wsparcie rozwoju Paulinki! To małe dziecko, które nie wybierało swojego losu, które niewinne przyszło na świat z olbrzymim obciążeniem…   Pomóż nam je dźwigać razem z nią! Z góry dziękujemy,  rodzice

5 861,00 zł ( 25,91% )
Brakuje: 16 757,00 zł
Miłosz Kuś
Miłosz Kuś , 29 lat

Miłosza potrzebuje żona oraz trójka dzieci! Pomóżmy w walce o zdrowie!

Nic nie przepowiadało tej tragedii – moje życie było takie, jak wielu z Was. Byłem zdrowym i silnym człowiekiem, mężem, ojcem trójki dzieci… Niestety, okazało się, że nic nie trwa wiecznie i wystarczy jeden moment, by załamało się całe życie człowieka… Wszystko zaczęło się w zeszłym roku w listopadzie… Wstając rano do pracy, przewróciłem się i doznałem udaru mózgu. Lekarze w szpitalu walczyli o moje życie, jednak nie dawali mi żadnych szans. Stan był krytyczny. W tym czasie żona funkcjonowała między szpitalem a domem. Między łóżkiem umierającego męża a łóżeczkami płaczących dzieci i pytających co dzieje się z ich tatą. Sama ledwie funkcjonowała z rozpaczy, jednak musiała być na tyle silna, by powtarzać, że wszystko będzie dobrze, że tata niedługo wróci.  Musiałem zostać wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną – zupełnie nieświadomy i nieprzytomny. Leżałem pod respiratorem przez 14 dni. Przerzedłem zabieg kraniotomii polegający na wycięciu płata czaszki, by zmniejszyć obrzęk mózgu. Moje dzieci nie mogły mnie odwiedzać – nie wolno im było wejść na oddział. Jeździły do szpitala razem z mamą, bez szans, by mnie zobaczyć lub przytulić.  Na szczęście stał się cud. Przeżyłem i wybudziłem się ze śpiączki. Otworzyłem oczy jednak w zupełnie obcej mi rzeczywistości – nie mogłem mówić, byłem żywiony przez sondy i całkowicie zdany na opiekę drugiego człowieka. Okazało się również, że udar spowodował u mnie całkowity niedowład lewostronny ciała. Powrót do zdrowia jest możliwy jedynie dzięki intensywnej rehabilitacji, lekom i zakupie sprzętu medycznego. Do dziś nie odzyskałem władzy w nodze i ręce, przez co nie mogę chodzić. Ze sprawnego mężczyzny, głowy rodziny, stałem się osobą leżącą – uzależnioną od pomocy najbliższych. Zajmuje się mną ukochana żona, która pomaga mi w codziennych czynnościach. Moje dzieci cieszą się, że odzyskały tatę, lecz nadal nie mogę wziąć ich na ręce czy pobawić się z nimi. Dzieci są dla mnie całym życiem – dla nich i żony chce stanąć na nogi o własnych siłach. Mam dla kogo żyć i dla kogo walczyć o powrót do sprawności! Niestety, ze względu na udar i moją niesprawność znaleźliśmy się w ciężkiej sytuacji. Dalsze leczenie rehabilitacyjne jest bardzo kosztowne i ku mojej rozpaczy, przekracza nasze aktualne możliwości finansowe. Proszę, pozwólcie mi odzyskać sprawność. Nie tylko dla mnie, ale także dla mojej żony i dzieci. Rodzina jest dla mnie wszystkim i wiem, jak bardzo mnie potrzebują.  Miłosz

5 857,00 zł ( 22,02% )
Brakuje: 20 739,00 zł
Carmen Walesiak-Szyposińska
Carmen Walesiak-Szyposińska , 2 latka

Zniekształcone rączki i nóżki – Operacja szansą dla małej Carmen❗️

Oto Carmen, nasza mała wojowniczka! Chciałabym dla niej wszystkiego, co najlepsze, żeby jej dzieciństwo było takie, jak ja chciałabym mieć – wymarzone i beztroskie. Niestety, Carmen urodziła się z wadami wrodzonymi rączek i nóżek. Ale pomimo trudności, jest to dla naszej rodziny źródło wielkiej miłości i radości. Zrośnięte paluszki u jednej ręki, więcej palców u drugiej i zniekształcenie stóp przypominające szczypce homara. Jest dwuletnią, wesołą dziewczynką, która zasługuje na pełnię życia, bez ograniczeń wynikających z jej stanu zdrowia. A ja pragnę zobaczyć ją i jej nowe rączki.  Wiemy już, że czekają nas co najmniej trzy operacje. Jedna na każdą rączkę i jedna na nóżki. To wszystko ma poprawić jakość życia naszej Carmen, ale szacowany koszt samej operacji wynosi około 100 tysięcy złotych, a do tego dochodzą koszty rehabilitacji i dojazdu. Zawierzam Wam moje serce i proszę o pomoc. Każda złotówka przyniesie nam nie tylko finansowe wsparcie, ale także niewątpliwą dawkę nadziei. Razem możemy uczynić cuda i sprawić, by nasza mała Carmen miała szansę na pełniejsze, szczęśliwe życie. Rodzice

5 856,00 zł ( 4,58% )
Brakuje: 121 804,00 zł
Nikola Iwanow
Nikola Iwanow , 15 lat

Tylko Twoje wsparcie pozwoli Nikoli widzieć świat!

Dziękujemy za pomoc w poprzedniej zbiórce, to wiele dla nas znaczy! Dziś przychodzimy znów z prośbą o pomoc...  Nikola ma dopiero kilkanaście lat, a przeszła już tak wiele... Siostra od urodzenia ma ogromne problemy ze wzrokiem. Ominął ją okres beztroskiego dzieciństwa i młodzieńczych przygód. Od zawsze jej stan był poważny. Obecnie Nikola nie widzi na prawe oko, na lewe widzi bardzo słabo. Rokowania są dla nas brutalne, ale walczymy o to, co zostało! Prawe oko siostry zastąpiła proteza. Lewe wymaga noszenia twardej soczewki, którą należy regularnie wymieniać i dezynfekować. Dofinansowanie tego zakupu jest niewielkie... Robimy co możemy, żeby przystosować Nikolę do brutalnej rzeczywistości. W szkole uczy się alfabetu Braille'a, jednak jest to kropla w morzu naszych potrzeb. Co roku należy wymienić protezę, a co dwa lata lub czasem częściej, konieczna jest wymienia również soczewki. Na co dzień potrzebujemy kontroli wielu specjalistów, wizyt lekarskich, leków i specjalistycznego sprzętu potrzebnego do nauki i codziennego funkcjonowania. Nikola nie musi przyzwyczajać się do choroby i życia bez nadziei.  Chcielibyśmy, żeby wiedziała i czuła, że czeka ją jeszcze coś pięknego. Coś, co wymarzy, coś, o czym marzyła... Przecież ma do tego prawo jak każde inne dziecko...   Są to duże koszty, na które nas nie stać. Dlatego chcielibyśmy utworzyć ponownie zbiórkę na zakup tych niezbędnych dla Nikoli sprzętów.  Każda złotówa jest dla nas bezcenna. Już raz nam pomogliście, dlatego głęboko wierzymy, że i tym razem się uda. Dziękujemy z całych serc.  Siostra Nikoli, Natalia

5 851 zł