Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Irek Wójcik
Irek Wójcik , 54 lata

Tętniak, który sparaliżował ręce i nogi! Ireneusz potrzebuje rehabilitacji, aby odzyskać sprawność!

W jednej chwili zdrowie mojego męża drastycznie się skończyło. Zabrano mu samodzielność oraz władzę w nogach i rękach. Razem z naszą nastoletnią córką cały czas mamy jednak nadzieję, że kiedyś, chociaż o kulach, wyjdzie do ogrodu i zobaczy jej piłkarski trening.  2021 rok kończył się dla naszej rodziny niewyobrażalnie ciężko. Wtedy mojemu mężowi pękł tętniak w głowie! Nagle, bez żadnego ostrzeżenia. W Nowy Rok wchodziliśmy zrozpaczeni, właściwie ze znikomą nadzieją...  Dzisiaj Ireneusz nadal jest osobą leżącą, z porażeniem czterokończynowym. Nie jest zdolny do samodzielnej egzystencji, potrzebuje pomocy w każdym aspekcie życia! Sytuacja stała się dodatkowo trudna, ponieważ doszły jeszcze problemy z pamięcią… Nadal nie mogę uwierzyć, co się nam wydarzyło!  Mimo wystawienia orzeczenia o niepełnosprawności, ZUS nie przyznał mężowi renty. Obecnie zostałam jedyną osobą, która utrzymuje naszą rodzinę. Sami może byśmy sobie jeszcze jakoś poradzili, ale wychowujemy 12-letnią córkę, która bardzo przeżywa chorobę taty oraz zmianę dotychczasowego funkcjonowania całej naszej trójki.  Tylko rehabilitacja, która jest jedynym ratunkiem, może przywrócić sprawność Irkowi. Jej miesięczny koszt wynosi aż 2 600 zł! To bardzo dużo, dla nas aż za bardzo.  Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc w zapewnieniu mojemu mężowi rehabilitacji. Z jednej pensji trudno jest utrzymać trzy osoby, a dodatkowe koszty medyczne stają się wręcz niemożliwe do pokrycia. Będę bardzo wdzięczna za każdą okazaną pomoc! Urszula Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

7 126,00 zł ( 19,13% )
Brakuje: 30 109,00 zł
Łukasz Hryszko
Łukasz Hryszko , 42 lata

Skutki wypadku ciągną się za Łukaszem jak cień... Pomóż zapomnieć o bólu!

Od wypadku minęło już tyle lat, ale wciąż zmagam się z jego konsekwencjami. To jak ślad, który odcisnął się w moim życiu i w żaden sposób nie da się go wymazać ani z pamięci, ani z codzienności. Moje zdrowie już nigdy później nie było takie samo. Od tamtej chwili sukcesywnie się pogarsza.  Wypadek miał miejsce w listopadzie 2009 roku. Potrącił mnie samochód, gdy szedłem poboczem drogi. Nie było świadków wypadku, dlatego uznano, że to moja wina, że to ja nie zachowałem ostrożności. Zaczęła się długa rehabilitacja i leczenie. Wtedy jeszcze mogłem liczyć na pomoc żony, rodziny i przyjaciół. Z biegiem czasu wiele się jednak zmieniło. Żona odeszła, a koledzy i przyjaciele przestali się mną interesować. Obecnie mieszkam sam i mogę liczyć jedynie na pomoc mojej mamy. Z powodu pogłębiających się problemów zdrowotnych nie jestem w stanie podjąć pracy.  W tej chwili leczenie i rehabilitacja są dla mnie najważniejsze. Od dłuższego czasu zmagam się z bólem neuropatycznym w lewej nodze, przewlekłym zwyrodnieniem prawego kolana i niewydolnością żylną obu nóg. Najważniejsze jest dla mnie na ten moment wyleczenie ostrogi piętowej. Najskuteczniejsza jest w tym przypadku terapia falą uderzeniową. Niestety, jest to jednocześnie bardzo kosztowny i wieloetapowy proces leczenia, składający się z kilku zabiegów. Zazwyczaj pierwsze efekty i skuteczność da się zauważyć już po 3-4 sesjach. Kolejnym problemem, z którym muszę się pilnie uporać jest wspomniana niewydolność żylna, która nieleczona grozi zatorowością, a nawet śmiercią. Leczenie i operacja wiążą się jednak z kolejnymi kosztami, wynoszącymi około 15 tys. złotych.  Czeka mnie również walka ze zwyrodnieniami w kolanie i operacja chorego nerwu. Koszty obu spraw zamykają się w kwocie ok. 50 tys. złotych. Do wszystkiego dochodzi jeszcze przeczulica i allodynia. Ostatnia diagnoza oznacza, że całkowicie normalne dla zdrowego człowieka bodźce sprawiają mi ból. Może to być np. woda, słońce, wiatr, czy dotyk. Kolejne komplikacje zdrowotne ciągle się nawarstwiają, a mi brakuje pieniędzy na samo życie, nie wlicząc w to jeszcze kosztów leczenia. Przez swoje dolegliwości praktycznie nie wychodzę z domu, a samo chodzenie sprawia mi ból. Nikt mnie też nie odwiedza. Kiedyś amatorsko grałem w koszykówkę i lubiłem tańczyć. Nie wyobrażałem sobie życia bez sportu. a dzisiaj codziennie muszę mierzyć się z bólem. Zebrane środki nie tylko dadzą mi możliwość rozpoczęcia odpowiedniego leczenia, ale pozwolą mi również wrócić do normalności. Będę wdzięczny za każdy gest wsparcia z Waszej strony!  Łukasz Wesprzyj Łukasza poprzez licytacje

7 123,00 zł ( 10,2% )
Brakuje: 62 665,00 zł
Dominik Walczak
Dominik Walczak , 25 lat

Jedna chwila zmieniła życie w koszmar... Proszę, pomóż Dominikowi!

Mam na imię Dominik, mam 22 lata - wydawałoby się, że całe życie jeszcze przede mną... Niestety od kilkunastu miesięcy stało się ono rozpaczliwą walką o sprawność. Jedna chwila zadecydowała o tym, że być może już zawsze będę niepełnosprawny... Skok do wody okazał się dla mnie skokiem w przepaść - końcem dotychczasowego życia... Jedna sekunda, nieprzemyślana decyzja otworzyła przede mną wrota piekieł. Skoczyłem do wody i pamiętam tylko ból, i ciemność... Obudziłem się w niemieckim szpitalu. Chciałem ruszyć nogami, ale nie mogłem. Chciałem wstać, ale nie mogłem... Chciałem unieść ręce, ale nie mogłem. Uszkodzenie kręgosłupa w odcinku C4 spowodowało, że jestem sparaliżowany od łopatek w dół. Mam też niepełną władzę w rękach... Dziś mogę je podnieść do góry i na dół, ale ciężko mi chwytać czy utrzymać coś w dłoniach. Dzięki pomocy rodziny i przyjaciół jestem z powrotem w domu, w Polsce... Towarzyszem mojego życia stał się wózek inwalidzki. Doszło do odleżyn, dlatego konieczny był też zakup łóżka przeciwodleżynowego. Bardzo dokucza mi ból... Teraz najważniejsze jest dla mnie leczenie i rehabilitacja. To jedyna szansa, aby mój stan kiedyś się polepszył. Moje życie wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś... Potrzebuję pomocy drugiego człowieka we wszystkich czynnościach. Sam się nie umyję, nie ubiorę... W chwili, kiedy stałem się dorosły, kiedy powinien budować własne, samodzielne życie, znów jestem zależny od innych jak dziecko... Chciałbym znów czuć się wolnym człowiekiem, mimo tego, że nogi zastąpi mi wózek. Wciąż chcę marzyć i wierzyć w swoją lepszą przyszłość, mieć nadzieję, że ta jedna chwila nie przekreśliła szansy na dobre i szczęśliwe życie.  Proszę, pomóż mi wykonać pierwszy krok w stronę lepszej przyszłości! Dominik

7 087,00 zł ( 26,76% )
Brakuje: 19 396,00 zł
Daniel Sinocha
Daniel Sinocha , 44 lata

Samodzielne kroki to marzenie Daniela - pozwól mu znów normalnie żyć!

Pamiętam ten wspaniały czas, gdy miałem perspektywy na przyszłość, plany dla siebie i mojej rodziny. Każdy dzień przybliżał mnie do ich realizacji. Chciałem wieść szczęśliwe, rodzinne życie, tymczasem los napisał całkiem inny scenariusz… W 2011 roku zawalił się mój świat. Wykryto u mnie guza móżdżku i musiałem jak najszybciej poddać się skomplikowanej operacji. Niestety, zabieg pociągnął za sobą łańcuch dalszych konsekwencji. Doznałem rozległego paraliżu, a lekarze dawali mi zaledwie pół roku życia! Dziś, gdy wracam pamięcią do tamtych słów, przeszywa mnie dreszcz przerażenia. Nie poddałem się jednak i gdy leżałem w szpitalu, wpatrywałem się w zdjęcia moich ukochanych dzieci. Wiedziałem, że nie mogę ich zawieść, że muszę przetrwać to piekło, aby do nich wrócić. Po ośmiu miesiącach zacząłem odzyskiwać czucie w górnej części ciała na tyle, że mogłem usiąść na wózku inwalidzkim.  Miałem w sobie wielką determinację, co w połączeniu z ogromem pracy i zaangażowaniem w codzienną rehabilitację, umożliwiło mi dalszą walkę o sprawność, o to, by móc stanąć na własne nogi. Wszystko wymaga jednak czasu. Na dzień dzisiejszy jestem w stanie poruszać się przy pomocy chodzika i jeździć specjalnie do tego przystosowanym rowerem. Wciąż daleko mi jednak do tego, by samodzielnie funkcjonować.  Potrzebuję regularnej rehabilitacji pod okiem specjalistów, na którą mnie nie stać. Utrzymuję się z renty. Przez kilka lat opiekowała się mną moja schorowana mama, która zmarła po wyczerpującej walce z nowotworem. Pobyt na turnusie rehabilitacyjnym jest moim marzeniem i szansą na lepsze jutro. Proszę, pomóż mi!  Daniel

7 087,00 zł ( 49,34% )
Brakuje: 7 275,00 zł
Amelka Czechowska Fedowska
Amelka Czechowska Fedowska , 8 lat

POMOCY❗️Małe życie niszczone przez ATAKI okrutnej choroby - pomóż Amelce!

Mam na imię Kasia i jestem mamą 6-letniej niepełnosprawnej córeczki. Amelka nie mówi, nie chodzi, nie wstaje, jej malutkie życia niszczą napady padaczkowe... Opieka nad nią przypomina opiekę nad niemowlakiem. Trzeba ją nakarmić, przewinąć, napoić, ubrać, nosić... Przez wiele lat na placu boju byłam zupełnie sama. Aż w końcu pojawiliście się Wy i daliście mi nadzieję, że będzie inaczej. Błagam o pomoc! Pierwsze miesiące życie Amelki były niczym bajka… Czy może być coś piękniejszego od zdrowego dziecka, które dopiero co pojawiło się na świecie? Nikt nie spodziewał się, że będzie inaczej... Że w domu zapanuje cisza zamiast tupotu kroków – Amelka nie chodzi - i dźwięku dziecięcego głosiku – córcia też nie mówi… Że za chwilę wydarzy się tragedia. Napad padaczki... Lekarze do tej pory nie potrafią określić przyczyny, co się stało... Amelka rozwijała się prawidłowo i była uważana za zdrowe dziecko. Zaczęła już nawet mówić swoje pierwsze słowa... Którejś nocy nagle wszystko się zmieniło... Podczas snu Amelka zaczęła dostawać przeraźliwych drgawek... Stała się wiotka, przestała nawet wypowiadać pojedyncze słowa. Szpitale, badania, wizyty u kolejnych specjalistów – gdzie my nie byliśmy… Po długiej diagnostyce lekarze doszli do tego, że Amelka cierpi na padaczkę. Dziś wiadomo też, że córka jest dzieckiem z dziecięcym porażeniem mózgowym czterokończynowym.  Mięśnie Amelci są wiotkie, ma też częste bolesne przykurcze. Gdy źle się czuje, zestresuje, ma za dużo ćwiczeń lub jest po prostu gorsza pogoda, przychodzi napad padaczki... Amelka staje się nieobecna, oddech chrapliwy, ciało całe drży. To ogromne obciążenie dla jej organizmu. Dużo jak na jedną malutką dziewczynkę… Ataki cofają córeczkę w rozwoju, męczą jej ciało i umysł. Każdego dnia wstaję rano, by poświęcić swoje życie chorej córeczce. Karmię ją, przewijam, daję pić, ubieram, kąpię, noszę na rękach. Z pokoju do kuchni, z kuchni do łazienki, z łazienki do łóżeczka… Córeczka rośnie i jest coraz większa i cięższa. Jest coraz trudniej. Staram się likwidować ból i umożliwić Amelce choć namiastkę sprawności.   Marzę o tym, że Amelka kiedyś stanie na własnych nóżkach, kiedyś zawoła do mnie "mamo"… Tak bardzo chciałabym wziąć ją za rączkę i pójść na spacer... Będziemy wdzięczni za każdy gest w kierunku spełnienia marzeń oraz w kierunku lepszego życia. Potrzebujemy wsparcia, by Amelka dalej mogła korzystać z rehabilitacji i leczenie. Częstotliwość ataków i ból uśmierzają olejki CBD, turnusy pomagają jej się rozwijać... Ta zbiórka to dla Amelki jedyna szansa. Często nie ukrywam już nawet, że jest mi ciężko, ale to nie znaczy, że się poddam. Dziękuję za całe dotychczasowe wsparcie i proszę o Waszą pomoc, aby zapewnić Amelce życie bez bólu. Każde dobre serce jest na wagę złota. Jestem matką, która chce tylko jednego – ratunku dla swojego dziecka. Proszę o pomoc, bo dziś już wiem, że bez Was nie dam rady... Kasia, mama Amelki Amelce możesz pomóc również tutaj: Waleczna mamy tworzy, by pomóc córeczce - kup twórczość Kasi i wesprzyj walkę jej córeczki! Strona Amelki na Facebooku - śledź na bieżąco postępy

7 084,00 zł ( 5,54% )
Brakuje: 120 576,00 zł
Wiktoria Król
Wiktoria Król , 17 lat

Nadzieja silniejsza od niepełnosprawności! Pomagamy Wiktorii!

W jej oczach widzę wrażliwość, widzę mądrość, którą podziwiam. Patrzę na moją niespełna 14-letnią Wiktorię, nadwyraz dojrzałą. Być może gdyby nie choroba, gdyby nie nieprzychylny los, który napisał dla niej tak trudny scenariusz, dziś byłaby zwyczajną nastolatką. Niestety, wiem, że czasu nie jestem w stanie cofnąć, nie zmienię tego co już się wydarzyło, ale wciąż mogę walczyć o to, by każdy następny dzień, był lepszy niż ten, który właśnie dobiega końca. Wiktoria przyszła na świat z rozszczepem kręgosłupa. To ciężka neurologiczna wada, wobec której nawet obecnie tak szybko rozwijająca się medycyna jest bezradna. Co gorsza, chorobie tej towarzyszy wiele innych problemów, takich jak poważne skrzywienie kręgosłupa, szpotawość stóp, przykurcze i niedowład nóg, a także pęcherz neurogenny. Tak trudno patrzeć mi na jej cierpienie. Chociaż coraz częściej stara się to ukryć, widzę w jej oczach ból, widzę, jak ciężką pracę wkłada w żmudną rehabilitację. Jednak największe sukcesy zdrowotne i rehabilitacyjne, Wiktoria może osiągnąć właśnie przez intensywną rehabilitację na specjalistycznych turnusach z doświadczonymi rehabilitantami. Jak wszyscy kochający rodzice i my martwimy się o przyszłość naszej córki, dlatego staramy się zrobić wszystko, co możliwe, by była ona jak najbardziej samodzielna. Może się to stać właśnie dzięki turnusom rehabilitacyjnym. Niestety, przy jednym pracującym rodzicu uzbieranie potrzebnej kwoty, jest niemożliwe. Tak bardzo boję się, że szansa na samodzielną przyszłość kryje się za murem, którego bez Waszej pomocy nie damy rady zburzyć... W imieniu swoim i mojego męża bardzo proszę o pomoc. Każda nawet najmniejsza wpłata to cegiełka, która pomaga budować lepszą przyszłość Wiktorii! Anna - mama Wiktorii

7 083,00 zł ( 54,45% )
Brakuje: 5 923,00 zł
Kubuś Fijałkowski
Kubuś Fijałkowski , 6 lat

By samodzielna przyszłość nie pozostała tylko marzeniem...

Nie zliczę, ile nocy nie przespałam, zastanawiając się, co będzie dalej... Jak pomóc mojemu synkowi. Zrobię dla niego wszystko, jednak moje wszystko, to za mało. Stanęliśmy oko w oko z groźnym przeciwnikiem i musimy go pokonać!  Pół roku temu usłyszałam, że mój synek ma autyzm. Chociaż diagnoza nie była dla mnie zaskoczeniem, bo widziałam, że Kubuś nie rozwija się jak jego rówieśnicy, to mimo wszystko była ciosem. Wiedziałam, że jak najszybciej musimy rozpocząć walkę, której stawką jest sprawna przyszłość mojego synka. Nie jest to jednak nasza pierwsza bitwa. Kiedy Kubuś nie miał jeszcze miesiąca, trafił do szpitala z ciężkim zapaleniem płuc. Lekarze przetoczyli synkowi krew, podłączyli go do respiratora i w pocie czoła walczyli o jego maleńkie życie. Choroba odpuściła, jednak po cichu zaatakowała układ nerwowy. Po ponad 3 latach sytuacja się powtórzyła. Dziś walczymy o przyszłość Kubusia i potrzebujemy Twojej pomocy! Emilia, mama

7 076 zł
Adrian Miś-Ghiocel
Adrian Miś-Ghiocel , 4 latka

Krzyk i strach to codzienność – Pomóż Adriankowi zrozumieć świat!

Nasz szkrab urodził się w kwietniu 2020 roku, kiedy świat opanowała pandemia. Był to czas izolacji. Jako rodzice nowo narodzonego dziecka nie mogliśmy wspólnie cieszyć się pojawieniem Adriana. Przez 10 dni dzieliła nas szpitalna szyba... Adzio otrzymał 7, a potem 9 punktów w skali Apgar. Jednak niedotlenienie, zamartwica okołoporodowa i cała lista wymienionych przez lekarzy schorzeń brzmiały dla nas bardzo poważnie. Od razu zlecono nam obserwację i dalsze badania.  Pierwsze miesiące życia dały nadzieję i nie wskazywały na to, że dzieje się coś złego. Adi kiepsko sypiał, często płakał i denerwował się, ale nie dało nam to większego powodu do zmartwień. Kiedy synek skończył 2 lata i dalej nie mówił, zaczęliśmy poważnie zastanawiać się, czy aby na pewno „wyrośnie z tego”. Dodatkowym zmartwieniem był brak kontaktu wzrokowego, komunikowania potrzeb, brak interakcji. Po wielu miesiącach poszukiwań, we wrześniu 2022 usłyszeliśmy diagnozę – Autyzm dziecięcy. Do spektrum doszły jeszcze zaburzenia czucia głębokiego, zaburzenia sensoryczne, napięcie mięśniowe…  W chwili obecnej Adrian nie je samodzielnie, jest pampersowany, wypowiada pojedyncze słowa jak “ta”, “nie”, “daj”, ale nie komunikuje potrzeb fizjologicznych. Ma problemy z koncentracją, agresją i autoagresją. Reaguje krzykiem, gdy czuje się źle.  Jest tak wiele trudności, z którymi musimy się mierzyć, by pomóc synkowi zrozumieć świat. W ramach NFZ Adrian uczęszcza dwa razy w tygodniu na zajęcia wspomagania rozwoju. Niestety, to za mało. By lepiej funkcjonować, synek potrzebowałby zajęć integracji sensorycznej, logopedii i fizjoterapii, ze względu na brak czucia głębokiego.  Wszystko to jednak generuje koszty, na które brakuje nam pieniędzy. Jeżeli ktoś z Państwa zechce nas wesprzeć i pomóc synkowi w dalszym rozwoju, będziemy niesamowicie wdzięczni. Liczy się każdy dzień i wierzymy, że dobra wola i terapia razem potrafią zdziałać cuda! Rodzice

7 076,00 zł ( 55,42% )
Brakuje: 5 690,00 zł
Kamil Czura
Kamil Czura , 31 lat

Codzienność Kamila to ból i cierpienie – pomoc ponownie potrzebna!

Moja codzienność zawsze wiąże się z Kamilem. Urodził się nieuleczalnie chory i ja, mama, muszę zrobić wszystko, by jego życie mimo wszystko było jak najpiękniejsze. Nie mogę zostawić go samego, bo beze mnie sobie nie poradzi. Kamil zmaga się z czterokończynowym porażeniem dziecięcym. W jego codzienności towarzyszą mu: padaczka, osteoporoza, zniekształcenie kości, przykurcze nóg i rąk, skolioza. Na domiar tego wszystkiego Kamil nie mówi… Leczenie syna prowadzone jest głównie w oparciu o rehabilitację. Proszę Cię o pomoc, by móc walczyć o lepsze życie dla Kamila.  Skolioza postępuje i przez to Kamil już ma krzywo ustawioną miednicę. Nawet najlepszy sprzęt nie zatrzyma tej podstępnej choroby, dlatego muszę jak najczęściej zabierać syna na rehabilitację i turnusy rehabilitacyjne. Częste i przede wszystkim regularne ćwiczenia dają nadzieję na to, że uda się znacznie spowolnić chorobę, mięśnie będą silniejsze, kręgosłup przestanie się tak mocno krzywić. To z kolei oznacza dla Kamila znacznie mniej bólu, który póki co wpisuje się w każdy nasz dzień.  Aby wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne były możliwe, potrzebne są niestety pieniądze. Dla naszej rodziny to kwota olbrzymia i choćbyśmy chcieli, nie uda nam się jej zebrać. Wszystkie oszczędności wydajemy na codzienną rehabilitację, Dlatego serdecznie proszę o choć najmniejsze wsparcie. Kamil sam o nie nie poprosi. Nie potrafi mówić...  Dlatego, jako mama błagam o to, aby choć trochę móc ulżyć mojemu synkowi w codzienności. Ewa, mama Kamila

7 070,00 zł ( 26,58% )
Brakuje: 19 526,00 zł