Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adam Kucik
12 dni do końca
Adam Kucik , 7 lat

Jego uśmiech kryje walkę z chorobą❗️Razem dla Adasia 🚨

Pod uśmiechem tego szczęśliwego i ślicznego chłopca kryje się odbierająca mu dzieciństwo choroba. Nasz syn urodził się w 2017. roku i wtedy wydawało nam się, że jest zdrowym dzieckiem. Ciąża była zagrożona i kilkukrotnie musieliśmy stawić się na pobyt w szpitalu, jednak gdy Adaś przyszedł na świat – rozwijał się prawidłowo… Z czasem jednak zauważyliśmy, że coś jest nie tak... Specjalistyczna diagnostyka wykazała, że Adaś choruje na zespół Pandas i bartonellozę. Infekcje, które dla większości dzieci są niegroźne, w przypadku Adasia pobudzają jego układ odpornościowy, który atakuje tkankę mózgową. Powoduje to zmiany neurologiczne i behawioralne. W efekcie Adasiowi dokucza zespół obsesji i kompulsji, tiki ruchowe, lęki, ataki paniki, nadwrażliwość sensoryczna, nieharmonijny rozwój psychoruchowy oraz nadpobudliwość, które przeszkadzają mu w normalnym funkcjonowaniu… Nasz synek codziennie wkłada ogromny wysiłek, by pokonywać przeszkody i własne ograniczenia, ale bez kosztownego leczenia niestety nie będzie miał szansy na szczęśliwe dzieciństwo – takie, jak jego rówieśnicy. Synek bardzo interesuje się geografią, podróżami, uwielbia analizować mapy. Chcielibyśmy, żeby mógł w przyszłości spełniać swoje marzenia, realizować pasje... Adaś jest w trakcie długotrwałej antybiotykoterapii, a niedługo czeka go kosztowna terapia immunoglobulinami, która w Polsce nie jest refundowana przez NFZ. Pozostawienie naszego syna bez leczenia to skazanie go na cierpienie, a my nie możemy na to pozwolić! Będziemy nadal korzystać z regularnej opieki specjalistów — zwłaszcza lekarzy. Mając tyle wyzwań w walce o zdrowie naszego jedynego dziecka, musimy poprosić o wsparcie. Chcemy dać Adasiowi szansę na normalne życie. Każda pomoc jest dla nas niezwykle cenna.  Rodzice – Ewelina i Radek

7 212,00 zł ( 5,91% )
Brakuje: 114 703,00 zł
Bartosz Najdek
Bartosz Najdek , 17 lat

Przerwanie leczenia oznacza cierpienie i śmierć❗️ Ratujemy Bartka❗️

Kawałek po kawałku choroba odbiera umiejętność samodzielnego poruszania się, jedzenia, oddychania, a na końcu to, co najcenniejsze – życie! Błagamy, pomóżcie! Choroba postępuje i każdego dnia żyjemy ze świadomością, że odbiera Bartkowi coraz więcej... Choroba Niemanna-Picka Typu C1 zmieniła całe nasze życie. Bez leczenia, które nie jest refundowane, oznacza wyrok śmierci. Jest to genetyczna choroba polegająca na zaburzeniach w metabolizmie tłuszczów, które odkładają się w narządach wewnętrznych, wątrobie, śledzionie, płucach, mózgu, powodując ich nieodwracalne uszkodzenie. Potocznie zwana dziecięcym Alzheimerem, stopniowo paraliżuje układ nerwowy, prowadząc do śmierci chorego. Bartek jeszcze niedawno nie wyróżniał się na tle rówieśników, miał osiągnięcia sportowe. Pierwsze niepokojące objawy zauważyliśmy u niego dopiero w grudniu 2020 roku. Regres rozwoju psychoruchowego, zaburzenia pamięci, równowagi i kłopoty z mową. Kilka miesięcy później Bartek był już diagnozowany na oddziale Neurologii Dziecięcej w Nowej Soli, gdzie stwierdzono uszkodzenie drogi piramidowej oraz powiększoną śledzionę i wątrobę. Prowadzono także obserwację w kierunku wrodzonych wad metabolicznych. W sierpniu 2021 bieżącego roku otrzymaliśmy rozpoznanie. Dziś choroba postępuje. Wiemy, że stan jego kręgosłupa to jej efekt i jedynym sposobem, by go zatrzymać, jest rehabilitacja. Niestety, refundowane ćwiczenia nie są dostosowane do potrzeb Bartka. Choroba jest na tyle rzadka, że fizjoterapeuci po prostu nie wiedzieli, jak z nim pracować. Na szczęście udaje nam się skorzystać z prywatnych zajęć. Dzięki temu jest szansa.  Ale to nie jedyne trudności. Widzimy wciąż postępujące problemy psychoruchowe, zaburzenia motoryki, luki w pamięci... Bartek radzi sobie z sytuacją o wiele lepiej niż my. Nasze serca pękają, kiedy widzimy, jak powiększa się dokumentacja medyczna i już widnieje na niej stopień niepełnosprawności.  Dlatego chcemy zrobić wszystko, co jest możliwe, aby powstrzymać genetycznego potwora w jego ciele. Nie możemy pozwolić, by choroba go zabrała! Dziś znów zwracamy się o pomoc do Was, ludzi dobrego serca, którym nie jest obojętny los Bartka. Błagamy, pomóżcie! Rodzice ➡️ Licytacje – Pomoc Dla Bartosza Najdka

7 211 zł
Paulina Gnat-Michalak
Paulina Gnat-Michalak , 38 lat

Samotna matka i dramatyczny wypadek❗️Pomóż Paulinie odzyskać sprawność!

Jestem samotną matką, która pragnie odzyskać samodzielność, aby móc wychować syna i wrócić do pracy!  9 października 2019 roku wydarzył się dzień, który przewrócił do góry nogami całe moje życie... Wtedy uległam wypadkowi samochodowemu. Od tego czasu borykam się z problemami zdrowotnymi i bardzo potrzebna mi jest pomoc... Moje życie kręci się wokół opieki nad dzieckiem i starszą, schorowaną mamą... Mój 7-letni synek jest bardzo ruchliwym i żywiołowym dzieckiem, wymagającym ciągłej uwagi i zainteresowania. Nie mogę liczyć na pomoc mamy, ponieważ sama boryka się z wieloma chorobami. 37 lat walczy z cukrzycą i jej skutkami. Jest po 2 zawałach serca. Niemal całkowicie utraciła wzrok - w prawym oku zupełnie, w lewym ma widoczność 10%. Ma też problem z nerkami - w tym roku minął piąty rok, odkąd uczęszcza 3 razy w tygodniu na hemodializoterapię. Cały czas jest pod kontrolą lekarzy specjalistów, do których musi dojechać na badania... Pomagam jej, jak mogę, ale teraz znalazłam się w sytuacji, kiedy to ja potrzebuję pomocy... 9 października doszło do wypadku... O mały włos, a straciłabym życie i nie byłoby tej zbiórki, bo nie byłoby mnie, a mój syn straciłby ukochaną mamę... Samochód, którym jechałam, czołowo uderzył w drzewo... Nic nie pamiętam. Gdy ocknęłam się w szpitalu, myślałam, że to zły sen. Byłam podłączona do dziesiątek maszyn... Mój stan był bardzo, bardzo zły, zabrało mnie pogotowie lotnicze. Miałam krwiak w głowie, złamane żebra, potrzaskane nogi... W szpitalu spędziłam niemal 3 miesiące... Miałam problem z oddychaniem, nie mogłam jeść, Od 9 do 25 października 2019 przebywałam na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii... Potem trafiłam na oddział ortopedyczny. Tam minęło mi Boże Narodzenie, Sylwester... Strach o to, co będzie, utrata samodzielności, rozłąka z dzieckiem, tęsknota. Bardzo trudny czas. 11 stycznia 2020 roku, tuż przed pandemią, przewieziono do domu. Od tego momentu potrzebuję pomocy rehabilitacyjnej. Niestety, taka pomoc była dostępna tylko i wyłącznie prywatnie. Z powodu braku środków finansowych musiałam odwoływać niektóre sesje rehabilitacyjne. Szukałam pomocy u wielu specjalistów, ale tylko lekarz z Poznania podjął się dalszego leczenia. Po wielu wizytach i badaniach udało się ustalić termin operacji na 3 listopada 2021. Operacja trwała 5 godzin i gdy wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, wdało się zakażenie związane z poluzowaniem śrub. Konieczne były 3 dodatkowe zabiegi operacyjne. Ten rok rozpoczęłam kontrolą lekarską... Od ponad 2 lat wszystko, co robię, koncentruję się na jednym - na walce o to, by odzyskać sprawność. Lekarz zalecił mi wypożyczenie maszyny, która ultradźwiękami przyśpiesza wypełnienie ubytków kości i wzrost kości. Oprócz tego czekają mnie jeszcze operacje i rehabilitacja drugiej nogi. Według lekarzy i rehabilitantów, mam szansę na odzyskanie możliwie jak największej sprawności. Niestety, by to osiągnąć, potrzebuję rehabilitacji, badań, kontroli lekarskich oraz operacji. To jedyna nadzieja na mój powrót do normalnego życia. Niestety, na NFZ nie mam co liczyć... Większość rehabilitacji, wizyt, badań muszę robić prywatnie. Pandemia  bardzo utrudniła dostęp do specjalistów...  Leczenie przerasta moje możliwości finansowe. Bardzo proszę ludzi o dobrych sercach o pomoc i wsparcie w uzyskaniu sprawności, która jest mi niezbędna do pracy, wychowywania synka, po prostu do życia... Paulina

7 208 zł
Katarzyna Salitra
Katarzyna Salitra , 54 lata

Pielęgniarka kontra nowotwór - tę walkę musimy wygrać!

Jestem pielęgniarką z powołania. Daję ludziom pomoc medyczną, ale staram się też emocjonalną. Kiedyś mogłam mówić, że wyobrażam sobie, co czują... Dziś już mówię, że wiem...  Skończyłam psychologię pozytywną na SWPS. Kocham pomagać ludziom. Jednak ani moje wykształcenie, ani bardzo zdrowy styl życia nie uchronił mnie przed chorobą. Dnia 04.04.23, kilka godzin po rozpoczęciu dyżuru wzywałam karetkę pogotowia z powodu ogromnego, niepokojącego bólu. Sytuacja działa się w zaskakująco szybkim tempie... Chirurg po wynikach CT i endoskopii powiedział, że to wersja złośliwa. Zapytałam kiedy operacja. Odpowiedział, że nawet teraz. Na drugi dzień jechałam na stół operacyjny...  Wycięto mi woreczek żółciowy i 1 cm wątroby do badań histopatologicznych. 34 szwy, to naprawdę duża rana. Była pompa przeciwbólowa, cewnik, drenaż i 4 antybiotyki dziennie. Wszystko TAK NAGLE! Moja diagnoza to: gruczolakorak z przerzutami do naczynia limfatycznego, oraz 1 mm zmiana w płucach. Mieszkam sama i pracuję we Frankfurcie nad Menem. Mam czworo w większości dorosłych dzieci, które mieszkają z ich tatą.  Chorowanie na nowotwór jest trudne, a na obczyźnie i samotnie zapewne jeszcze bardziej. Ludzie wokół mnie okazują mi serce i życzliwość, jednak za to nie mogę pojechać na badania i chemioterapię. Ani kupić odpowiedniego dla mnie jedzenia. Chemioterapia jest zaplanowana na 26 tygodni. Biorę już teraz 19 tabletek dziennie. Nie powinno mnie to dziwić jako pielęgniarki, ale jednak boli jako człowieka...  Mimo wszystko mam pragnienie życia. Wierzę, że jeszcze wiele przede mną, wierzę, że z Państwa pomocą — dam radę!  Po prostu... proszę o wsparcie. Kasia

7 204 zł
Oliwier Woźniak
Oliwier Woźniak , 7 lat

Pomóż spełnić największe marzenie Oliwiera – zrobić pierwszy krok!

Dzień narodzin Oliwiera był jednocześnie najpiękniejszym i najstraszniejszym dniem w moim życiu. Najpiękniejszym – bo po raz pierwszy mogłam zobaczyć i przytulić mojego synka, najstraszniejszy – ponieważ od pierwszych chwil rozpoczęła się walka o jego życie.  Oliwier urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową na kręgosłupie i nóżkami końsko szpotawymi. Choć synek ma zaledwie 5 lat, w swoim krótkim życiu przeszedł już trzy skomplikowane operacje. Dziś walczymy o jego zdrowie i pierwszy samodzielny krok. Aby spełnić nasze największe marzenie, potrzebujemy wielu godzin rehabilitacji, nowych ortez do poruszania i wózka.  Jestem przekonana, że choćbym miała poruszyć niebo i ziemię, zrobię wszystko, by Oliwier w przyszłości mógł być samodzielny i sprawny. Moim największym marzeniem jest zobaczyć jego pierwsze kroki. Jednak bez Waszej pomocy, to może nie być możliwe. Dlatego tak ważne jest, by każdy, kto mógłby podarować nam, chociażby złotówkę, nie wahał się to zrobić. Już teraz z całego serca dziękuję za każdy rodzaj wsparcia! Agnieszka, mama Oliwiera Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

7 201,00 zł ( 56,4% )
Brakuje: 5 565,00 zł
Roman Chlewicki
Roman Chlewicki , 56 lat

Walka z nieuleczalną chorobą trwa – Pomóż Romanowi❗️

Mój mąż Roman od 28 lat zmaga się ze stwardnieniem rozsianym. Podstępna, okrutna choroba każdego dnia odbiera mu sprawność. Jedynym ratunkiem jest ciągła rehabilitacja. Stwardnienie rozsiane to stale postępująca choroba układu nerwowego. Ostatecznie prowadzi do niepełnosprawności. Niestety, tej choroby nie da się wyleczyć, a jedynie łagodzić objawy. Największe problemy Roman ma z chodzeniem i utratą sił. Czasem nie jest w stanie się podnieść, a na dłuższe wyjścia jeździ wózkiem. Mężowi udało się pracować na tyle, że choroba przez jakiś czas była w remisji. Niestety, obecnie jest tak, że następująca po rehabilitacji poprawa w końcu zanika. Dlatego podjęliśmy decyzję o zbiórce, która mogłaby nas wesprzeć w dalszym życiu i leczeniu. W walce z chorobą chodzi o ciągłą rehabilitację i ćwiczenia. Niestety, koszty są ogromne, bo dwutygodniowy turnus to koszt około 5000 złotych! Dla nas to zdecydowanie za dużo. Utrzymujemy się z renty inwalidzkiej do czasu, aż nie uda mi się znaleźć pracy. Jeśli znalazłaby się osoba, która zechciałaby pomóc mojemu mężowi, będziemy ogromnie wdzięczni. Wiemy, że wpłaty pomagają, tak samo jak udostępnienia naszej zbiórki. Każdy, nawet najmniejszy gest ma znaczenie.  Anna, żona Romana Kwota zbiórki jest szacunkowa.

7 200,00 zł ( 33,83% )
Brakuje: 14 077,00 zł
Alicja Rajewska
Alicja Rajewska , 43 lata

Moja walka z chorobami to walka o życie. Błagam, pomóż mi wygrać!

Mam 40 lat, a od wielu lat zmagam się z różnymi dolegliwościami. Życie nie było dla mnie łaskawe. Od kiedy pamiętam, walczę o moje zdrowie i codzienne funkcjonowanie. Choruję od lat na stwardnienie rozsiane oraz mam kłopoty z sercem. Jednak to w 2020 roku spadła na mnie kolejna diagnoza, która zmieniała wszystko i wstrząsnęła całym dotychczasowym życiem… Lekarze znaleźli u mnie złośliwy nowotwór piersi z przerzutami do kości i węzłów chłonnych. Ciężko było mi uwierzyć w to co się dzieje… Ile złego może spaść na jedną osobę? Od początku zastosowano leczenie paliatywne. Byłam załamana. Specjaliści rozkładają ręce, a ja żyję z wyrokiem śmierci. To jednak nie był koniec złych wieści!   Niedawno zdiagnozowany drugi nowotwór, również złośliwy – tym razem tarczycy. Gruczoł jest tak mocno zaatakowany przez chorobę, że nadaje się do wycięcia, jednak żaden lekarz nie chce się tego podjąć. Ryzyko, że nie przeżyję zabiegu, jest zbyt duże.  Przez chemioterapię i wielorazową radioterapię bardzo pogorszył mi się wzrok i słuch. Przerzuty do kości uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie. Po domu poruszam się tylko z chodzikiem, a na dalsze trasy będę potrzebowała wózka inwalidzkiego – takiego, który zmieści się do auta mojej mamy. To właśnie ona pomaga mi każdego dnia i dba o to, by moja codzienność nie kojarzyła się tylko z chorobą. To ona jest moją ogromną motywacją i to dla niej się nie poddam.  Moja życiowa historia nie należy do najłatwiejszych. Gdy pomyślę o tym jak drogie jest moje leczenie, jestem jeszcze bardziej załamana. Koszty dojazdów do instytutu onkologii, zakupu sprzętów medycznych, leków i rehabilitacja, która jest mi niezbędna, w dużej mierze przekracza moje możliwości finansowe.  Nie jestem już w stanie funkcjonować samodzielnie w domu, o pracy nie wspominając. Zwracam się z ogromną prośbą o wsparcie mnie w tej trudnej sytuacji. Mocno wierzę, że z Twoją pomocą odzyskam jeszcze sprawność – o to zamierzam walczyć. Podobno nie ma rzeczy niemożliwych…  Alicja

7 190 zł
Bartosz Kondratowicz
Bartosz Kondratowicz , 15 lat

By choroby nie zabrały wszystkiego. Walczę o przyszłość mojego syna!

Mój syn nie jest w stanie usłyszeć, że go wołam. Czasem nie zauważa zagrożenia. Czasem w jego oczach widzę pytanie: “Mamo, dlaczego ja?”. Tak bardzo chciałabym, by usłyszał mój głos. By zapewnienie "wszystko będzie dobrze" stało się realną obiet Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że wcześniejszy poród uda się jeszcze zatrzymać, że dzięki temu uda mi się zapewnić synkowi kilka tygodni bezpiecznego rozwoju. Niestety, moje prośby i błagania nie zostały spełnione, bo niebezpieczeństwo rosło z każdą minutą. Wreszcie lekarze podjęli decyzję, od której nie było odwrotu - poród musiał się odbyć natychmiast. Wciąż to pamiętam - był taki maleńki, taki bezbronny. Ważył zaledwie 900 gramów, a jego ciało nie było jeszcze gotowe na życie po drugiej stronie brzucha. Komplikacje, niepewność, setki pytań i strach, który nie opuszczał mnie ani na sekundę. Wciąż powtarzałam, by był silny, ale lekarze mówili, że wcześniejsze przyjście na świat może mieć dla niego poważne konsekwencje, które wpłyną na całą naszą przyszłość… Wtedy nikt nie był w stanie ich przewidzieć, ale z czasem zaczęliśmy się o nich przekonywać. Niestety, mimo tego, że Bartek ma już 11 lat wciąż borykamy się bolesnymi konsekwencjami.  Choroby pozornie niegroźne. Niestety, tylko pozornie, bo każda z nich jest wyrokiem na resztę życia. Nie istnieje lekarstwo, które je powstrzyma, zatrzyma ich rozwój, zagwarantuje życie bez barier i ograniczeń. Dla mnie, jako matki, to trudne. Dzieciństwo w cieniu choroby to ogromne wyzwanie - dla dziecka i jego najbliższej rodziny. Stawianie czoła przeciwnościom mamy opanowane, niestety raz po raz spotykają nas sytuacje, z którymi nawet przy ogromnym zaangażowaniu nie możemy sobie poradzić. Jedną z nich jest wada słuchu, z którą Bartosz zmaga się na co dzień. Życie w świecie ciszy jest dla młodego człowieka, który dopiero odkrywa świat jest niezwykle trudne. Wykluczenie z możliwości spędzania czasu z rówieśnikami, odrzucenie - to tylko niewielka część problemów… Tak bardzo chciałabym, by mój syn miał szansę na życie, takie jak inni. Bez barier i ograniczeń. Bez bólu i trudności powodowanych przez choroby. Niestety, w tym przypadku mogę działać tylko na niewielkie obszary. Mam jednak świadomość, że małymi krokami możemy dokonać wielu zmian.  Bartosz potrzebuje nowych aparatów słuchowych, które umożliwią kontakt ze światem zewnętrznym, okażą się pomocne w zdobywaniu nowej wiedzy, wyciągną mojego syna z pułapki ciszy. Dla niego to jeden z najcenniejszych prezentów, jaki może otrzymać.  Wyobrażasz sobie życie bez słuchu? Ja nie. I obserwując mojego syna, czasem bardzo go podziwiam, jak dzielnie sobie radzi. A jednak chciałabym mu dać szansę na coś więcej. Chciałabym pokazać, że choroba nie zabierze mu możliwości, że jeszcze nie wszystko stracone. 

7 185,00 zł ( 48,65% )
Brakuje: 7 581,00 zł
Nina Strzebińska
Nina Strzebińska , 3 latka

Zespół Retta kontra nasza mała córeczka❗️Pomocy❗️

Nasza córeczka urodziła się zdrowa. Nic nie wskazywało, że wystąpią u niej jakiekolwiek problemy zdrowotne… Niestety po ukończeniu 5. miesiąca życia zaczęło się z nią dziać coś bardzo złego. Zaczęliśmy szukać źródła tych nieprawidłowości… Przeprowadziliśmy szereg badań, jednak żadne z nich nie dawało nam odpowiedzi. W końcu podjęliśmy decyzję o przeprowadzeniu kosztownych badań genetycznych, które na szczęście doprowadziły nas do diagnozy. Bez Waszej pomocy to nie byłoby możliwe. Dziękujemy! U naszej Niny zdiagnozowano zespół Retta… To schorzenie neurologiczne wpływające na funkcjonowanie całego organizmu. Byliśmy załamani, ale musieliśmy natychmiast rozpocząć walkę o sprawność córki! W końcu wiedzieliśmy, kto jest naszym przeciwnikiem! Poza tym Nina cierpi również na zaburzenia metaboliczne, wodogłowie nieaktywne i opóźnienie rozwoju psychoruchowego. Wymaga ciągłych rehabilitacji, wizyt lekarskich i przyjmowania leków. To wszystko jest bardzo kosztowne! Te wydatki, choć są niezbędne, znacząco obciążają nasz domowy budżet. Sami nie damy rady! Córeczka sama nie siedzi, nie chodzi, nie je... Wymaga stałej opieki i wsparcia, bo tylko to daje jej szansę! Jesteśmy pełni nadziei, że uda się poprawić funkcjonowanie naszej Niny. Cieszymy się, że wyniki badań dały nam jednoznaczną odpowiedź, dzięki czemu wiemy, jak działać! Wasze wsparcie jest niezbędne… Prosimy – otwórzcie swoje serca ponownie! Jesteście naszą nadzieją! Rodzice

7 185 zł