Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nadia i Sveta Nowak
Pilne!
Nadia i Sveta Nowak , 14 lat

Trwa walka DZIELNYCH SIÓSTR o powrót do sprawności! POMOCY!

Tego dnia dziewczynki miały spędzić beztroski, letni dzień nad wodą. Niestety, nad wodę nie dojechały, a przepięknie zapowiadający się dzień zamienił się w koszmar. W najczarniejszych snach bym się nie spodziewała, że moje córeczki spotka taka tragedia. Gdy odebrałam ten przerażający telefon, świat na chwilę się zatrzymał. Nie docierało do mnie to, co tak naprawdę się stało. Chciałam wierzyć, że to tylko zły, okropny sen. Niestety, moje nadzieje były złudne, moje córki naprawdę walczyły o życie. 10 lipca Nadia i Svetlana miały poważny wypadek samochodowy. Ten dzień niestety już na zawsze pozostanie w naszej pamięci, jako najgorszy w życiu. Nadia – starsza córka była w stanie krytycznym. Trafiła do szpitala z uszkodzoną aortą, połamaną miednicą, urazem śledziony i nerki. Została natychmiast zabrana na stół operacyjny, gdzie lekarze ratowali jej życie. Z kolei Svetlana, młodsza córeczka, trafiła do innego szpitala z połamaną szczęką i obrzękiem mózgu.  Nie czekając ani chwili rozdzieliliśmy się i pojechaliśmy do córek. Ja do jednego szpitala w Łodzi, partner do drugiego w Kielcach. Lekarze mówili, że gdyby dziewczynki zostały zabrane do jednego szpitala – Nadia mogłaby nie przeżyć. Miała zbyt rozległe obrażenia, dlatego od razu przetransportowano ją do innej placówki. To był najgorszy czas w naszym życiu. Dziewczynki mają dopiero 13 i 8 lat, a już przyszło im przeżywać tak dramatyczne chwile. Na szczęście czuwał nad nimi sztab lekarzy, którzy zrobili wszystko, co w ich mocy, żeby uratować ich zdrowie. A my, czuwając przy szpitalnych łóżkach, dbaliśmy, by bały się jak najmniej.  W międzyczasie rozpoczęliśmy remont mieszkania, aby dostosować je do nowych potrzeb dziewczynek. Nadia, ze względu na połamaną miednicę, musi poruszać się na wózku lub o kulach. Codziennie uczęszcza na rehabilitację. Svetlana z kolei jest po operacji szczęki i czeka ją długa fizjoterapia. Dziewczynki są bardzo radosne i towarzyskie, starają się radzić sobie z nową, wymagającą rzeczywistością, ale jest niezwykle trudno. Nadia uwielbiała grać w siatkówkę… Na ten moment jest to niemożliwe i przed nią bardzo długa droga i walka o powrót do sprawności. Svetlana przed wypadkiem swój wolny czas poświęcała na malowanie i taniec. Jej powrót do sprawności zajmie krócej, niż starszej siostrze, ale też musi się bardzo oszczędzać i uważać, ze względu na niedawno przebytą operację.  Mamy wielkie szczęście, bo w chwilach, gdy nie dajemy już rady, rodzina i znajomi mobilizują się do pomocy i wspierają nas w tym trudnym czasie. Niestety ze względu na to, że muszę na pełen etat zajmować się Nadią, która musiała mieć wprowadzone nauczanie domowe, nie mogę podjąć pracy. Svetlana jest na szczęście w lepszej formie i może uczęszczać do szkoły. Dziewczynki muszą być nieustannie, intensywnie rehabilitowane. Dojazdy, leki i rehabilitacja w jednej chwili pochłonęły wszystkie nasze oszczędności. A przed nami jeszcze długa droga do odzyskania sprawności. Pragniemy, aby z czasem ten tragiczny wypadek stał się tylko bolesnym wspomnieniem i nie odcisnął piętna na psychice Nadii i Svetlany.  Potrzebujemy pomocy, serce rozpada nam się na milion kawałków, gdy widzimy smutek w oczach dziewczynek. Są momenty, gdy Nadia po prostu siada i zaczyna płakać. Jest jej niesamowicie trudno pogodzić się z nową rzeczywistością. Młodsza córka radzi sobie lepiej, ze względu na to, że odniosła mniejsze obrażenia. Musimy jednak zrobić wszystko, by dziewczynki jak najszybciej wróciły do zdrowia, do swoich pasji i do beztroskiego dzieciństwa. Pomożesz nam? Rodzice Nadii i Svetlany

7 030 zł
Nadia Busz
Nadia Busz , 4 latka

Nadia nie chodzi, nie mówi ani nie widzi – RATUNKU!

Gdy na teście ciążowym zobaczyliśmy dwie kreski, byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Pokochaliśmy córeczkę z całą mocą i odliczaliśmy dni do momentu, gdy będziemy mogli wziąć ją w ramiona. Niestety, Nadia urodziła się o wiele za wcześnie – w 23. tygodniu ciąży… Od pierwszych chwil na tym świecie nasza córeczka walczyła o życie. W okresie okołoporodowym u Nadii doszło do masywnego krwotoku płucnego oraz niewydolności oddechowej. Stwierdzono także dysplazję oskrzelowo-płucną oraz małogłowie. Byliśmy przerażeni, tak potwornie baliśmy się o naszą małą Kruszynkę. Zamiast radości z powiększenia rodziny czekała nas rozpacz i lęk o każdą kolejną minutę. Gdy z czasem udało się ustabilizować stan Nadii, rozpoczęła się walka o jej zdrowie. U naszej córeczki stwierdzono niepełnosprawność z powodu chorób neurologicznych. Nie widzi na jedno oko, a na drugie bardzo słabo. W wieku 3,5 roku nie chodzi, ma bardzo wiotkie kończyny. Porusza się pełzając, nie mówi, reaguje jedynie na głos… Nie ma z córeczką kontaktu wzrokowego.  Większość czasu Nadia spędza leżąc, a co drugi dzień jeździ razem z mamą na rehabilitację oraz zajęcia z logopedą. Córka znajduje się pod stałą opieką neurologa, pulmonologa oraz okulisty. Niezbędny jest także zakup kamizelki pionizacyjnej do stabilizacji w ćwiczeniach, a w przyszłości także wózek inwalidzki. To wszystko wiąże się niestety z ogromnymi kosztami. Z całego serca prosimy o pomoc dla naszej Kruszynki. Wierzymy, że dzięki odpowiedniemu sprzętowi oraz opiece specjalistów jesteśmy w stanie dać jej szansę na poprawę zdrowia i lepsze funkcjonowanie w przyszłości…  Rodzice Nadii

7 024,00 zł ( 66,02% )
Brakuje: 3 615,00 zł
Nikodem Myrczik
Nikodem Myrczik , 17 lat

Twoja pomoc, to kolejny wschód słońca dla Nikodema!

Nikodem urodził się w 26. tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak, z wagą zaledwie 900 gram. Spędził prawie trzy miesiące na Oddziale Intensywnej Terapii, gdzie został zaintubowany. Wtedy zaczęła się walka o jego życie! Na szczęście syn wygrał tę bitwę! W wyniku przedwczesnego porodu wystąpiło jednak u niego wiele zaburzeń, m.in. niedotlenienie okołoporodowe, zaburzenie oddychania, sepsa, martwicze zapalenie jelit, cholestaza, retinopatia V stopnia. Miał też dwukrotnie przetaczaną krew.  Dzisiaj Nikodem ma stwierdzoną niepełnosprawność w stopniu znacznym i potrzebuje całodobowej opieki. Cierpi na mózgowe porażenie dziecięce, niedowład spastyczny czterokończynowy, neurogenne zwichnięcie biodra, refluks żołądkowo-przełykowy i padaczkę.  Nasz syn jest niewidomy, nie chodzi, nie mówi, nie komunikuje się, nie je i nie pije samodzielnie, ani nie zgłasza potrzeb fizjologicznych.  Nie ma lekarstwa, które całkowicie uleczy nasze dziecko. Jedyne, co możemy zrobić, to zminimalizować negatywne skutki niepełnosprawności. Po narodzinach Nikodema wielokrotnie słyszeliśmy, że mamy przygotować się na najgorsze, jednak nasz wojownik nie poddawał się i walczył o każdą sekundę, minutę, godzinę i każdy dzień. Cały czas jest z nami, bo ma przeogromną chęć życia! Nikodem mimo swoich dolegliwości, często się uśmiecha, co pozwala nam sądzić, że jest szczęśliwy. Choć nigdy nie wyjdzie ze znajomymi do kina, nie przejedzie się na rowerze, nie zagra na PlayStation, to bywają takie momenty, które go cieszą. Muzyka, spacery w wózku, przytulanie, łaskotanie, a nawet rehabilitacja sprawiają mu wiele radości i wywołują uśmiech na jego twarzy.  Chcielibyśmy przychylić mu nieba, ale brak funduszy nam to uniemożliwia. Koszty leczenia wciąż rosną, a nam jest coraz trudniej je pogodzić. Rehabilitacja, wizyty u specjalistów, sprzęt terapeutyczny, stałe leki, suplementy diety i środki medyczne to nasze wydatki, które musimy regularnie ponosić…  Bezustannie walczymy, aby Nikodem miał godne życie. Jednak bez Waszej pomocy takich lepszych dni w jego życiu może być mniej. Mamy więc ogromną prośbę o jakiekolwiek wsparcie dla naszego syna. Każda wpłata to kolejny wschód słońca dla Nikodema. Rodzice, Katarzyna i Tomasz

7 019 zł
Franciszek Wach
10 dni do końca
Franciszek Wach , 6 lat

Franciszek potrzebuje nowych ortez, aby móc chodzić!

Franek urodził się z rozszczepem kręgosłupa, dlatego od pierwszych chwil życia musi walczyć o sprawność. Synek jest pod stałą opieką specjalistów takich jak ortopeda, neurolog, neurochirurg, okulista. Tylko dzięki intensywnej rehabilitacji zaczął stawiać swoje pierwsze samodzielne kroki. Ortezy to jedyna rzecz, która sprawia, że Franek sam stabilnie przemieszcza się z miejsca na miejsce, oraz może z naszą pomocą chodzić na krótkie spacery.  Cena nowych ortez niestety przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego zwracamy się do Państwa z prośbą o pomoc w zebraniu potrzebnych środków.  Rodzice  Franciszka

7 017,00 zł ( 40,14% )
Brakuje: 10 460,00 zł
Maciej Morzyk
Maciej Morzyk , 6 lat

Rzadka wada genetyczna u Maciusia! Proszę, pomóż!

Jesteśmy rodzicami 5-letniego Maciusia, który cierpi na bardzo rzadką wadę genetyczną -  delecję długiego ramienia chromosomu 14. Przypadłość zabrała mu możliwość normalnego funkcjonowania... Maciuś boryka się z niepełnosprawnością intelektualną, obniżonym napięciem mięśniowym, zaburzeniami integracji sensorycznej, dużą wadą wzroku oraz autyzmem dziecięcym. To tak dużo dla tak małego chłopca… Niestety, nasz synek nie mówi oraz nie komunikuje swoich potrzeb. Codziennie walczymy o jego samodzielność! Maciuś chodzi na terapie do wielu specjalistów. Całą dobę pomagamy mu w codziennych czynnościach. Maciuś jest bardzo wesołym chłopcem! Ma wyjątkową pasję - uwielbia oglądać i zbierać gazetki reklamowe. Niestety, nadwrażliwość na bodźce i życie w ciągłych schematach zabierają mu radość z beztroskiego dzieciństwa. Jakby tego było mało, niedawno okazało się, że Maciuś ma bardzo poważne problemy stomatologiczne. Czas oczekiwania na pomoc wynosi rok! Nie chcemy, żeby nasz syn tak długo męczył się z okropnym bólem, dlatego prosimy o pomoc.  Potrzebujemy również środków na dodatkową rehabilitację oraz zajęcia, bez których normalne funkcjonowanie Maciusia będzie ograniczone.  Musimy zrobić dla naszego synka wszystko, co w naszej mocy. Bez tych prób, będzie on wymagał stałej opieki… Z góry, z całego serca, dziękujemy za okazanie wsparcie! Rodzice Maciusia, Magda i Robert

7 013,00 zł ( 65,91% )
Brakuje: 3 626,00 zł
Kajtek Sosiński
Kajtek Sosiński , 10 lat

Jego choroba jest zagadką dla medycyny. Kajtuś potrzebuje wsparcia dobrych ludzi!

To wszystko miało być bajką: ciąża, poród, nasze wspólne życie, długie i szczęśliwe… Jako mama Kajtusia zaprojektowałam okładkę tej bajki, resztę synek miał napisać sam. Niestety, bez Waszej pomocy historia mojego synka będzie bardzo przykra, tragiczna wręcz... Dlatego proszę, poznaj naszą historię i zmień jej rozdziały na same pełne radości i zdrowia… Kajtuś to moje czwarte dziecko, ma jeszcze brata i dwie starsze siostry. Zawsze marzyłam o dużej rodzinie, o tym, że moje dzieci będą miały siebie i wspólne dzieciństwo. Czy choroba Kajtka może to zmienić? Tak naprawdę głęboko wierzę, że nie, ale jej przebiegu nie umie przewidzieć nikt. Dla lekarzy jest niczym zagadka, która ciągle czeka na rozwiązanie… Polimikrogyria jest tak rzadką chorobą, że dla medycyny pozostaje tajemnicą. Nikt nam nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, jak będzie rozwijać się Kajtek.  Polimikrogyria – kiedy pierwszy raz usłyszałam te słowa, kompletnie nie wiedziałam, co to może znaczyć, czego dotyczy ta choroba, jak się będzie objawiać, jak przebiegać. Miałam ogromny żal do losu, do Boga, że Kajtuś jest chory. Wiele łez, pytań, czasem złości. Ale Bóg wiedział, komu dać takie dziecko jak Kajtek, kto będzie je kochać tak mocno i tak bardzo walczyć o jego zdrowie. Choroba Kajtusia sprawia, że ma pofałdowaną korą mózgową - te "falbanki" w mózgu niszczą niektóre obszary. Nigdy nie wiesz, jaka część zostanie zniszczona, jakie umiejętności, które dopiero zostały nabyte, znikną. Kajtuś ma upośledzone funkcje poznawcze, motoryczne, ma padaczkę, drgawki i niedorozwój umysłowy, problemy z mową, czuciem. To bardzo dużo jak na dorosłego, a co dopiero takie malutkie dziecko.  Kajtek urodził się też ze stopą końsko-szpotawą. Każdy jego ruch wymagał pomocy z mojej strony. Serce mi pękało, kiedy Kajtek w przedszkolu nie mógł się bawić z innymi dziećmi. Synek jest po kilku operacjach, musi być cały czas rehabilitowany. Kajtek bardzo dzielnie znosi trudy nauki chodzenia. Bardzo dużo uczy się od taty, który od 30 lat porusza się na wózku inwalidzkim. Kiedy Kajo jest już zmęczony, przesiada się na wózek. A wtedy tata jest dla niego prawdziwym wsparciem i wzorem. W Polsce dzieci chorujące na polimikrogyrię można policzyć na palcach. Każde inaczej się rozwija, każde ma zmienioną korę mózgową w inny sposób... Przez to jednak` nikt nie wie, jak choroba będzie postępować. Bardzo chcę, żeby Kajtek mógł być sprawny.  Do tego jednak niezbędna jest terapia i rehabilitacja... Chcę, żeby synek był jak najbardziej samodzielny, żeby mógł porozumieć się z otoczeniem, bo niestety ciągle nie mówi. Wierzę, że to możliwe. Widzę, jak ogromne postępy robi przy pomocy odpowiednich specjalistów. Trudno jednak płacić za leczenie i rehabilitację ogromne sumy, gdy ma się czwórkę dzieci... Potrzebna jest nam pomoc, aby Kajtuś mógł się rozwijać. Kajtuś od roku chodzi do specjalistycznego przedszkola, które zapewnia mu rehabilitację i wsparcie w realizacji jego edukacji. Synek jest miłym, radosnym, uśmiechniętym dzieckiem. Dzięki Waszej pomocy rozpoczęliśmy kilka form rehabilitacji. Zakupiliśmy „mówika” oraz tablet do nauki alternatywnej komunikacji, uczestniczyliśmy w kilku turnusach rehabilitacji ruchowej, mieliśmy również konsultacje w Europejskim Instytucie Paleya u doktora Feldmana. Dzięki tym wszystkim zabiegom i aktywnościom Kajtuś poprawił swoją sprawność fizyczną oraz usprawnił swoje możliwości intelektualne i komunikacyjne. Nasza walka o sprawność Kajtka nie kończy się, w dalszym ciągu potrzebujemy pomocy i wsparcia.  Musimy wykonać nowe ortezy wraz z butami, przeprowadzić ponowne badania rezonansu magnetycznego i od września rozpocząć intensywną rehabilitację w Instytucie Paleya.  Tyle radości bije od mojego synka, tyle miłości dajemy mu wszyscy, by każdy dzień był odrobinę lepszy od poprzedniego. Tyle strachu każdego dnia chowam w sobie, by nie pokazać mu, jak bardzo się boję. Ile znienawidzonego lęku mam gdzieś tam głęboko za każdym razem, kiedy widzę kolejny atak padaczki… Wiem jednak, że Kajtek jest wyjątkowy. Jedyny na świecie. Dziękuję Bogu, że pojawił się u nas w rodzinie. Każdy dzień jest dla nas wyzwaniem. Nie mogę niczego przewidzieć ani zaplanować. To Kajtek wyznacza rytm życia naszej całej rodziny. Chciałabym któregoś dnia wybrać się ze wszystkimi na spacer. I patrzeć, jak Kajtuś beztrosko biega po trawie. Zrobię wszystko, żeby tak było. Twoje wsparcie będzie dla Kajtka bezcenne. Bo zdrowia nie da się wycenić. Anna, mama Kajtka

7 010,00 zł ( 41,86% )
Brakuje: 9 735,00 zł
Andrzej Bukowski
Andrzej Bukowski , 53 lata

Bez nogi straciłem sens życia! Twoja pomoc to moja jedyna nadzieja

Całe życie w drodze. Realizacja planów, ambicji i mniejszych marzeń. Te większe zwykle przekładane na lepszy czas. W końcu nadejdzie powtarzałem sobie to niemal nieustannie… Teraz o przyszłość muszę zawalczyć. Tego planu nie mogę odłożyć na potem.  Mam 50 lat. Od kilkunastu lat zmagam się z cukrzycą. Kiedy usłyszałem diagnozę nie spodziewałem się, że choroba tak bardzo wpłynie na moje życie, jednak w miarę upływu czasu nauczyłem się z nią żyć. To było wyzwanie, bo to jak życie w ciągłym reżimie. Z czasem restrykcje stają się zwyczajne i przestają dziwić. Niestety, z biegiem czasu pojawiły się kolejne problemy zdrowotne: zacząłem zmagać się z komplikacjami kardiologicznymi, ale wciąż byłem pod opieką lekarza specjalisty, który zapewniał, że regularne badania i leki przyjmowane na stałe pozwolą mi na zachowanie dobrej formy. Niestety, moje ciało zmęczone chorobami jest znacznie bardziej podatne na urazy, a leczenie bywa wyzwaniem. W moim przypadku niegroźne skaleczenie okazało się przyczyną życiowej tragedii. Zupełnie przypadkiem zraniłem się w palec u stopy, moja noga była w coraz gorszym stanie, ale regularne wizyty u specjalisty i zmiany opatrunków dawały nadzieję na szybką poprawę. Ta jednak nie następowała… Dopiero po kilku miesiącach, kiedy ból był nie do zniesienia, trafiłem do szpitala. Okazało się, że to, co zaproponował lekarz było niewystarczające i przyniosło więcej szkody niż pożytku. To był początek mojego dramatu. Czas na ratunek się skończył, pozostała ostateczność - amputacja.  Utrata nogi to dla mnie jak osobisty koniec świata. Nagle, czynności, które na co dzień przychodziły naturalnie, stały się wyzwaniem. Nie mogę pracować, nie mogę żyć tak jak dotychczas. Zostałem pozbawiony realizowania mojej największej pasji - jazdy na motocyklu. Nie mogę poczuć znów tej wolności, nie poczuję na twarzy powiewu wiatru przy rosnącej prędkości. “Nie mogę” na stałe weszło do mojego słownika. I mimo ogromnych chęci i wielkiego zaangażowania zdaję sobie sprawę z jednego - jeśli nie znajdę pomocy, na pokonanie tych barier nie będę miał szans.  By przełamać pierwszą z nich potrzebuję ogromnej kwoty, od której zależy moja przyszłość! Tylko specjalistyczna proteza daje możliwość stanięcia na własnych nogach, pokonania przeciwności. To moja przepustka do samodzielności i powrotu do życia! Potrzebuję twojej pomocy! Sam nie dam rady pokonać bariery, która pojawiła się na drodze, a z tobą mogę odzyskać to, co wydawało się, że zniknęło bezpowrotnie. Proszę o jedną szansę… Gdy ktoś odbiera ci coś tak ważnego jak możliwość samodzielnego decydowania o sobie, tracisz coś znacznie ważniejszego. Los nie był dla mnie łaskawy i boleśnie mnie doświadczył, ale wierzę, że to tylko chwilowe, że niebawem się podniosę. Wierzę też, że dobro, które mi podarujesz, wróci! Jeśli wierzysz w moc drugiej szansy, proszę pomóż!

7 010,00 zł ( 9,23% )
Brakuje: 68 873,00 zł
Katarzyna Latos
Katarzyna Latos , 37 lat

Wypadek pozbawił mnie nóg – Ale nie woli walki❗️

W wieku 16 lat miałam wypadek. Skutkiem musiała być amputacja. Pierwsze protezy udało mi się zakupić przy wsparciu zbiórek. Dzięki temu zaczęłam chodzić, skończyłam szkołę, zdałam prawo jazdy… Mimo niepełnosprawności po prostu żyłam. Dzisiaj mam 36 lat. Założyłam rodzinę, pracuję i radzę sobie na tyle, na ile mogę, ale skutki wypadku to nie tylko utrudnione funkcjonowanie. Protezy, z których korzystam, kosztują około 50 000 złotych i trzeba wymieniać je co 3-4 lata. To ogromna kwota, z którą nie poradzimy sobie z mężem nawet kiedy oboje pracujemy. Do tego nasza powiększona rodzina również musi się z czegoś utrzymać. Na nowe protezy musiałam wziąć kredyt. Stare są już w takim stanie, że nie mogę z nich korzystać, więc stojąc pod ścianą, zakupiliśmy takie, by po prostu były. Bardzo chciałabym jednak kupić dopasowane, które posłużą mi te 3-4 lata. Dlatego bardzo proszę o pomoc i wsparcie osób z dobrym sercem, bym mogła dalej funkcjonować, kochać i opiekować się rodziną. A zwłaszcza moim synkiem. Kasia

7 004,00 zł ( 12,08% )
Brakuje: 50 975,00 zł
Julia Perska
Julia Perska , 20 miesięcy

Aby mogła postawić pierwszy krok... Pomóż Julci!

Badania w trakcie ciąży nie zwiastowały niczego złego. Byliśmy pewni, że nasza córeczka urodzi się zdrowa. Zniecierpliwieni oczekiwaliśmy jej przyjścia na świat. Niestety otrzymaliśmy smutną informację, której się nie spodziewaliśmy. Juleczka była ułożona miednicowo, dlatego badania i USG nie wykazywały żadnych nieprawidłowości. Niestety urodziła się ze znacznym zniekształceniem stóp. Początkowo lekarze zapewniali, że nóżki Julci trzeba masować i wszystko będzie dobrze. Nie widzieliśmy jednak żadnej poprawy. Udaliśmy się do ortopedy, który natychmiast skierował nas do szpitala we Wrocławiu.  Okazało się, że córka ma wrodzoną wadę stóp – zniekształcenie końsko – szpotawe. Usłyszeliśmy od lekarzy, że jedynym ratunkiem dla Julci jest niestety bardzo kosztowna, intensywna i co najgorsze, bolesna rehabilitacja. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem – ma potrwać do 4–5 roku życia. Podjęliśmy się leczenia. Julka miała w szpitalu zakładane gipsy plastikowe. Na własną rękę również szukałam najlepszego rozwiązania dla mojego dziecka. Wiele czytałam o zabiegu tenotomii, którego lekarz nie chciał się podjąć. Zalecił, aby zrobić 3 tygodnie przerwy od leczenia. To był błąd. Niestety decyzja spowodowała nawrót i nóżki Juleczki wyglądały jak po urodzeniu.  Szukaliśmy ratunku dalej. Udaliśmy się do pani doktor w Poznaniu, która podjęła się leczenia. Został przeprowadzony zabieg tenotomii, czyli przecięcia ścięgna Achillesa, który koryguje końskie ustawienie pięty. Córeczka musi być poddawana dalszej rehabilitacji, nadal będzie musiała mieć zakładane gipsy. Jeżeli będą widoczne efekty, Julka będzie mogła korzystać ze specjalistycznych szyn, które pomogą jej uzyskać sprawność. Nasza córeczka jest taka mała i bezbronna, a już musi z całych sił walczyć o swoje zdrowie... Jest bardzo dzielna, a my staramy się być silni dla niej. Przy takiej deformacji stóp leczenie musi być bardzo dobrze przeprowadzone, ponieważ może nastąpić nawrót. Dlatego ważne jest, aby o to zadbać od samego początku. Julia co tydzień jeździ na rehabilitację, ponieważ dodatkowo ma asymetrię ciała, napięte mięśnie prostowniki i obręcz barkową.  Leczenie i rehabilitacja są niezwykle kosztowne, ale to jedyna szansa, by Julka mogła być sprawna i samodzielna. Każda złotówka jest na wagę złota, prosimy o pomoc... Rodzice Julci

7 000 zł