Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jan Wrzesiński
Jan Wrzesiński , 17 lat

Niebezpieczna choroba zaatakowała Janka! Pomóż!

Byliśmy w szoku. Jeszcze do niedawna nasz syn tryskał zdrowiem i energią. Biegał po boisku i realizował swoje sportowe pasje. Był typowym nastolatkiem, cieszącą się życiem i młodością. Niestety, do czasu... Niemal wszystko to zabrała mu choroba, która przyszła nagle, bez żadnej zapowiedzi w listopadzie  2021 roku... Janek źle się poczuł i stracił przytomność. Natychmiast zabraliśmy go do szpitala, gdzie przeszedł szereg szczegółowych badań. Wyniki wykazały, że w jego głowie, w części potylicznej znajduje się torbiel. Przeraziliśmy się, jednak lekarz prowadzący uspokajał nas mówiąc, że torbiele nie są groźne i Jaś powinien funkcjonować tak jak dotychczas.  Niestety, mimo zapewnień lekarzy uciążliwe objawy wciąż nie znikały. Janek nadal był osłabiony, miał zaburzenia równowagi, częste bóle głowy, wymiotował. Postanowiliśmy więc skonsultować się z innym specjalistą – neurologiem dziecięcym. Lekarz przeanalizował wyniki i przekazał nam informację, która ścięła nas z nóg – guz mózgu, naczyniak jamisty. Przeraziliśmy się. Nie mogliśmy uwierzyć w to co słyszymy...  Wiedzieliśmy jednak, że od razu musimy zacząć działać!  Natychmiast skontaktowaliśmy się z neurochirurgiem dziecięcym i zapadła decyzja o przeprowadzeniu operacji. Mimo wielu lęków i obaw – zabieg przebiegł pomyślnie. Po kilku dniach Janek został wypisany ze szpitala. Niestety, tylko na dwa tygodnie. W najbliższych dniach czeka go kolejna operacja spowodowana nasilającym się zaburzeniem słuchu oraz koordynacji. Nasza walka o zdrowie syna już teraz jest trudna, bolesna i niestety bardzo kosztowna. Przed nami jeszcze kolejne zabiegi, wyczerpujące badania, wizyty kontrolne i intensywna rehabilitacja. Koszty przerażają, jednak wiemy, że to jedyny sposób, aby uratować naszego syna.  Jaś jest piłkarzem i gra zawodowo w piłkę w drużynie Whitton Wanderers FC na pozycji lewego pomocnika. Piłka nożna to jego pasją i całym życiem, a więc poprawny przebieg rehabilitacji i leczenia jest konieczny, aby syn mógł wrócić na boisko.  Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc...  Rodzice

7 067,00 zł ( 16,6% )
Brakuje: 35 487,00 zł
Gabriel Cybula
Gabriel Cybula , 10 lat

Chromosom szczęścia - pomagamy Gabrysiowi!

Gabryś to mój wyczekany skarb. Po urodzeniu trzech córek informacja, że zostanę mamą chłopca, była niezwykle radosna. Starannie przygotowywałam każdy kąt, odliczałam dni, aż pojawi się na świecie. Niewinna istota zmieniająca całe życie. Niestety, już od pierwszych chwil życia Gabryś zmaga się z chorobą, która będzie z nim na zawsze. Zespół Downa, i jego konsekwencje, które często są niezwykle trudne do pokonania.  Kocham jego płaski nosek i skośne oczka. Kocham ten bezinteresowny uśmiech, który budzi mnie co rano. Gabryś jest jedną z najbardziej radosnych osób, jakie poznałam w swoim życiu. Dla mnie jest najpiękniejszy i najbardziej wyjątkowy!  Niestety, synek, mimo że w tym roku skończy 8 lat, wciąż ma problemy z mową. Pojedyncze słowa to za mało, by mógł poczuć się pewnie. Tak naprawdę każdego dnia staramy się, by komunikacja była jak najlepsza, by Gabryś mógł porozumiewać się nie tylko z nami, ale także ze swoimi rówieśnikami, którzy są dla niego tak ważni.  To jednak nie jedyne zmartwienie, z którym zmagamy się na co dzień. Chore serce, problemy z oczami, alergie, wizyty u specjalistów takich jak pulmonolog, laryngolog, psycholog - to nieodłączna część życia Gabrysia.  Z zespołem Downa da się żyć, świetnie funkcjonować i cieszyć każdą chwilą. Pomimo, że dzieci te muszą walczyć dwa razy bardziej o wszystko to, co dzieci zdrowe są w stanie zrobić same, to są tak samo wrażliwe, mają te same troski i problemy. Tak samo łatwo można je skrzywdzić, rozbawić i wzruszyć. Gabryś to moja iskierka szczęścia. Chciałabym przychylić mu nieba, jeszcze bardziej chciałabym mieć pewność, że kiedy mnie już zabraknie, on sobie poradzi. Wydatki związane z rehabilitacją i terapiami Gabrysia powoli zaczynają przytłaczać, dlatego jestem tu i proszę o pomoc.  Alina - mama Gabrysia

7 060,00 zł ( 17,06% )
Brakuje: 34 302,00 zł
Zosia Śliżewska
Zosia Śliżewska , 5 lat

Walka o zdrowie Zosieńki trwa❗️ Potrzebujemy pomocy❗️

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich etapach zbiórki. Dzięki Wam udało się zakupić wszystkie niezbędne maści, które musiał stosować nasz Filip. Mogliśmy również opłacić leczenie i rehabilitację Zosi, które niestety nadal jest potrzebne… Zostańcie z nami! Zosieńka... Moja córeczka, moja księżniczka. Toczy nierówną bitwę, odkąd tylko pojawiła się na świecie. Urodziła się w 29. tygodniu ciąży. Była w bardzo ciężkim stanie. Zamartwica, niewydolność oddechowa… Nikt nie wiedział, czy w ogóle dożyje następnego dnia. Niestety, przez dramat związany z narodzinami córeczka jest opóźniona w rozwoju. Neurolog powiedział, że jak tak dalej nie pójdzie, Zosia nie będzie sama siedzieć ani chodzić… To był szok, godziny wypłakanych łez. Zosia cierpi na wzmożone napięcie mięśniowe, które w przyszłości może się pogłębić. Nóżki wykrzywiają jej się do środka. Już teraz nie mogę założyć jej bucików.  Córeczka nie mówi, wymaga 24-godzinnej opieki, nieustannej pomocy i wsparcia. Bardzo martwimy się o jej przyszłość i samodzielność. Jej rozwój, zamiast iść do przodu, cofa się… Czy poradzi sobie, gdy nas kiedyś zabraknie? Jesteśmy w trakcie dalszej diagnostyki i szukania powodu tych wszystkich nieprawidłowości. Jedyną szansą na zdrowie i sprawność Zosieńki jest rehabilitacja. Córeczka powinna być stale, intensywnie rehabilitowana! Bez odpowiednich ćwiczeń nie będzie miała możliwości rozwoju, a to wpłynie na całe jej życie. Każdy tydzień bez rehabilitacji to dla nas porażka… Na szczęście dzięki Waszej pomocy udało nam się ustabilizować stan Filipka, ale o zdrowie Zosi będziemy musieli walczyć już zawsze. Już raz okazaliście nam niewiarygodne dobro. Wiemy, że Wasza pomoc może zdziałać cuda. Nieśmiało prosimy, zostańcie z nami. Jesteście naszą nadzieją… Beata, mama

7 041 zł
Stanisław Buła
Stanisław Buła , 7 lat

By Staś nie pozostał zamknięty tylko w swoim świecie!

Jesienią 2021 roku spadł na nas ogrom złych informacji, z którymi do dziś próbujemy się oswoić. Mimo że od jakiegoś czasu widzieliśmy, że synek rozwija się wolniej niż inne dzieci, pozostawała nadzieja, że zaraz to się zmieni, że przyjdzie czas i na niego, że w końcu dorówna rówieśnikom. Niestety, ta nadzieja została zweryfikowana przez lekarzy.  U Stasia zdiagnozowano całościowe zaburzenia rozwoju, autyzm wczesnodziecięcy i afazję ruchową. Synek nie potrafi bawić się z innymi dziećmi, ma problemy z przebywaniem wśród ludzi. Trudność sprawiają mu zwykłe codziennymi czynnościami, jak wejście po schodach, jazda na rowerze. Bardzo szybko się męczy. Nie potrafi sam jeść ani się ubrać. Ma problemy ze zrozumieniem mowy i emocji. Sam bardzo mało mówi.  Pragniemy zapewnić Stasiowi jak najlepszy rozwój, jednak koszty terapii, rehabilitacji oraz pomoce dydaktyczne to ogromny wydatek, przekraczający nasze możliwości finansowe. Niezbędna jest dodatkowa terapia i rehabilitacja syna w celu poprawy jego funkcjonowania. Stasiu chodzi do przedszkola terapeutycznego, jednak to nie wystarcza. Zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie. Wspólnie możemy zapewnić mu rozwój i życie, na jakie zasługuje! Rodzice

7 041 zł
Emilka Szaramet
Emilka Szaramet , 7 lat

Miało być już tylko lepiej, a wydarzyła się TRAGEDIA❗️POMOCY❗️

Emilia przyszła na świat jako wcześniak w 31. tygodniu ciąży. Ważyła tylko 1260 gramów! Jej stan był bardzo ciężki. Swoje pierwsze 40 dni, zamiast  wtulać się w nasze ramiona, musiała walczyć o każdy oddech pod respiratorem! Córeczka przeszła sepsę oraz transfuzję krwi. Lekarze dzielnie walczyli o jej życie! Na szczęście udało się ją uratować. Pomimo trudnego startu Emilia rozwijała się tylko z niewielkim opóźnieniem fizycznym. Aż do czasu, gdy zaczęliśmy zauważać pewne niepokojące symptomy… W ciągu pierwszego roku życia Emi przeszła 14 serii rehabilitacji. W wieku 1,5 roku zrobiła swoje pierwsze kroki. Jednak kolejny miesiąc zaczął nas mocno niepokoić. Rozwój naszej córeczki nie szedł do przodu. Mimo intensywnej terapii była w stanie zrobić tylko kilka kroków! Emi została poddana specjalistycznej diagnostyce. Wyniki badań wyraźnie wskazywały na dziecięce porażenie mózgowe 2-3 stopnia! Byliśmy przerażeni!   NIE MOGLIŚMY CZEKAĆ! MUSIELIŚMY DZIAŁAĆ! Zaczęliśmy szukać dodatkowych, prywatnych form wsparcia terapeutycznego. W maju 2019 roku rozpoczęliśmy leczenie do Centrum Intensywnej Terapii Olinek w Warszawie. Pierwsze efekty zauważyliśmy już po 2 tygodniach! Emilia zaczęła samodzielnie chodzić. Po kolejnych mówić, a jeszcze następnych sprawniej się poruszać. Działy się cuda. Niestety, w październiku 2021 roku Emilia zachorowała na ciężką formę COVID-19 i trafiła na wydział intensywnej terapii. Choroba bardzo wpłynęła na rozwój naszej córki. Emilka utraciła wiele swoich nawyków, a dodatkowo zostały u niej uszkodzone systemy oddechowe i żywieniowe. Przez cały rok, musieliśmy całkowicie zrezygnować z rehabilitacji naszej córeczki… Gdy tylko dostaliśmy od lekarzy zielone światło, ponownie rozpoczęliśmy intensywną terapię. Dzięki pomocy Darczyńców Emi pojechała na kolejne turnusy rehabilitacyjne i zaczęła odzyskiwać, wcześniej utracone umiejętności. Niestety, aby były one trwałe nasze dziecko potrzebuje kolejnych turnusów i wsparcia wielu specjalistów.  Dlatego ponownie musimy prosić o pomoc! Już raz udowodniliście nam, że niemożliwe staje się możliwe. Bardzo liczymy na Wasze wsparcie w zbiórce na rehabilitację Emi. Każda godzina na sali ćwiczeń jest dla niej bardzo ważna! Rodzice 

7 041,00 zł ( 76,86% )
Brakuje: 2 119,00 zł
Mariusz Bajda
Mariusz Bajda , 35 lat

Nie pozwól, aby efekty ciężkiej rehabilitacji poszły na marne!

Rehabilitacja Mariusza przynosi efekty! To także dzięki Waszej pomocy! Dziękujemy, że pojawiliście się w naszym życiu! Walka o odzyskanie sprawności trwa jednak dalej… Nasza historia:  Mariusz – ojciec i mąż, mężczyzna w sile wieku, którego świat  z dnia na dzień zmienił się o 180 stopni. Nie miał nawet 30. lat, kiedy wydarzył się dramat. Wszystko, co budował latami, wszystkie plany i marzenia to teraz mgliste wspomnienie... Doznał niedokrwiennego udaru mózgu, który spowodował rozwarstwienie lewej tętnicy szyjnej. Udar wywołał całkowity niedowład prawej strony ciała! Zdrowy mężczyzna, który miał przed sobą całe życie, nagle musiał zacząć walczyć w cierpieniu o każdy ruch! Jak dziecko musiał uczyć się przełykać czy siadać. My, jako najbliżsi chcemy pomóc mu ze wszystkich sił, ale to wciąż za mało…  Liczne wizyty u lekarzy, spotkania z rehabilitantami kosztują krocie. Własnymi siłami i oszczędnościami robimy wszystko, co w naszej mocy, by móc poprawić stan zdrowia naszego Mariusza.  Z Waszą pomocą Mariusz pracuje z rehabilitantem i wyjeżdża na turnusy. Wszyscy dostrzegamy efekty tej ciężkiej pracy i bardzo się z nich cieszymy! Jednak powoli zaczyna brakować już środków na opłacenie rehabilitacji.  Mariusz nie może mieć przerwy w ćwiczeniach, ponieważ straci wtedy wszystko, nad czym przez ten cały czas tak ciężko pracował. Raz jeszcze prosimy Was o pomoc! Wierzymy, że dobro wraca i wróci do Was ze zdwojoną siłą! Rodzina Mariusza

7 040,00 zł ( 66,17% )
Brakuje: 3 599,00 zł
Agnieszka Wójcicka
Pilne!
Agnieszka Wójcicka , 39 lat

Dla mojego syna, dla mojej rodziny... CHCĘ ŻYĆ❗️

Mam na imię Agnieszka. Jestem żoną oraz matką trójki dzieci. Mam 39 lat i walczę o życie. We wrześniu tamtego roku usłyszałam najgorszą wiadomość w życiu: mam guza mózgu. Pojawiła się rozpacz i strach, gdyż guz okazał się glejakiem IV stopnia, jednym z najbardziej agresywnych i złośliwych nowotworów! Przeszłam już 3 operacje w ciągu roku, sześciotygodniowe naświetlania i dwie chemie, jednak nowotwór nie daje za wygraną. Okazało się, że nie tylko nadal rośnie, ale też przeniósł się na lewą stronę mózgu! Po kilku konsultacjach z lekarzami dostaliśmy informację, że operacja nie jest już możliwa i jedynym ratunkiem jest lek nierefundowany w Polsce. Nigdy nie buntowałam się, ani nie roztrząsałam, dlaczego mnie to spotkało. Chciałabym tylko podążać dalej drogą prowadzącą do zdrowia. Nawet kiedy operacje i chemioterapia pozostawiły ślady w moim organizmie. Moja rodzina i znajomi motywują mnie i dają siłę do walki z tą okrutną chorobą. Moim marzeniem jest żyć dla trójki moich dzieci, a zwłaszcza dla trzyletniego Alana, by móc patrzeć, jak rośnie i się rozwija. Najnowsze możliwości znaleźliśmy za granicą. Dotychczasowa diagnostyka we Francji wyniosła nas już 10 tysięcy złotych! To koszty dojazdów, zakwaterowania i badań w klinice. Planujemy operację, której koszty musimy pokryć z góry, ale każdy dzień w szpitalu to 1700 euro.  Dlatego dziś muszę prosić Was o wsparcie, choć nigdy tego nie robiłam… Teraz po prostu bardzo tego potrzebuję. Ta zbiórka to moja szansa na dalsze leczenie. Agnieszka

7 035,00 zł ( 6,61% )
Brakuje: 99 348,00 zł
Nadia i Sveta Nowak
Pilne!
Nadia i Sveta Nowak , 14 lat

Trwa walka DZIELNYCH SIÓSTR o powrót do sprawności! POMOCY!

Tego dnia dziewczynki miały spędzić beztroski, letni dzień nad wodą. Niestety, nad wodę nie dojechały, a przepięknie zapowiadający się dzień zamienił się w koszmar. W najczarniejszych snach bym się nie spodziewała, że moje córeczki spotka taka tragedia. Gdy odebrałam ten przerażający telefon, świat na chwilę się zatrzymał. Nie docierało do mnie to, co tak naprawdę się stało. Chciałam wierzyć, że to tylko zły, okropny sen. Niestety, moje nadzieje były złudne, moje córki naprawdę walczyły o życie. 10 lipca Nadia i Svetlana miały poważny wypadek samochodowy. Ten dzień niestety już na zawsze pozostanie w naszej pamięci, jako najgorszy w życiu. Nadia – starsza córka była w stanie krytycznym. Trafiła do szpitala z uszkodzoną aortą, połamaną miednicą, urazem śledziony i nerki. Została natychmiast zabrana na stół operacyjny, gdzie lekarze ratowali jej życie. Z kolei Svetlana, młodsza córeczka, trafiła do innego szpitala z połamaną szczęką i obrzękiem mózgu.  Nie czekając ani chwili rozdzieliliśmy się i pojechaliśmy do córek. Ja do jednego szpitala w Łodzi, partner do drugiego w Kielcach. Lekarze mówili, że gdyby dziewczynki zostały zabrane do jednego szpitala – Nadia mogłaby nie przeżyć. Miała zbyt rozległe obrażenia, dlatego od razu przetransportowano ją do innej placówki. To był najgorszy czas w naszym życiu. Dziewczynki mają dopiero 13 i 8 lat, a już przyszło im przeżywać tak dramatyczne chwile. Na szczęście czuwał nad nimi sztab lekarzy, którzy zrobili wszystko, co w ich mocy, żeby uratować ich zdrowie. A my, czuwając przy szpitalnych łóżkach, dbaliśmy, by bały się jak najmniej.  W międzyczasie rozpoczęliśmy remont mieszkania, aby dostosować je do nowych potrzeb dziewczynek. Nadia, ze względu na połamaną miednicę, musi poruszać się na wózku lub o kulach. Codziennie uczęszcza na rehabilitację. Svetlana z kolei jest po operacji szczęki i czeka ją długa fizjoterapia. Dziewczynki są bardzo radosne i towarzyskie, starają się radzić sobie z nową, wymagającą rzeczywistością, ale jest niezwykle trudno. Nadia uwielbiała grać w siatkówkę… Na ten moment jest to niemożliwe i przed nią bardzo długa droga i walka o powrót do sprawności. Svetlana przed wypadkiem swój wolny czas poświęcała na malowanie i taniec. Jej powrót do sprawności zajmie krócej, niż starszej siostrze, ale też musi się bardzo oszczędzać i uważać, ze względu na niedawno przebytą operację.  Mamy wielkie szczęście, bo w chwilach, gdy nie dajemy już rady, rodzina i znajomi mobilizują się do pomocy i wspierają nas w tym trudnym czasie. Niestety ze względu na to, że muszę na pełen etat zajmować się Nadią, która musiała mieć wprowadzone nauczanie domowe, nie mogę podjąć pracy. Svetlana jest na szczęście w lepszej formie i może uczęszczać do szkoły. Dziewczynki muszą być nieustannie, intensywnie rehabilitowane. Dojazdy, leki i rehabilitacja w jednej chwili pochłonęły wszystkie nasze oszczędności. A przed nami jeszcze długa droga do odzyskania sprawności. Pragniemy, aby z czasem ten tragiczny wypadek stał się tylko bolesnym wspomnieniem i nie odcisnął piętna na psychice Nadii i Svetlany.  Potrzebujemy pomocy, serce rozpada nam się na milion kawałków, gdy widzimy smutek w oczach dziewczynek. Są momenty, gdy Nadia po prostu siada i zaczyna płakać. Jest jej niesamowicie trudno pogodzić się z nową rzeczywistością. Młodsza córka radzi sobie lepiej, ze względu na to, że odniosła mniejsze obrażenia. Musimy jednak zrobić wszystko, by dziewczynki jak najszybciej wróciły do zdrowia, do swoich pasji i do beztroskiego dzieciństwa. Pomożesz nam? Rodzice Nadii i Svetlany

7 030 zł
Nadia Busz
Nadia Busz , 4 latka

Nadia nie chodzi, nie mówi ani nie widzi – RATUNKU!

Gdy na teście ciążowym zobaczyliśmy dwie kreski, byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Pokochaliśmy córeczkę z całą mocą i odliczaliśmy dni do momentu, gdy będziemy mogli wziąć ją w ramiona. Niestety, Nadia urodziła się o wiele za wcześnie – w 23. tygodniu ciąży… Od pierwszych chwil na tym świecie nasza córeczka walczyła o życie. W okresie okołoporodowym u Nadii doszło do masywnego krwotoku płucnego oraz niewydolności oddechowej. Stwierdzono także dysplazję oskrzelowo-płucną oraz małogłowie. Byliśmy przerażeni, tak potwornie baliśmy się o naszą małą Kruszynkę. Zamiast radości z powiększenia rodziny czekała nas rozpacz i lęk o każdą kolejną minutę. Gdy z czasem udało się ustabilizować stan Nadii, rozpoczęła się walka o jej zdrowie. U naszej córeczki stwierdzono niepełnosprawność z powodu chorób neurologicznych. Nie widzi na jedno oko, a na drugie bardzo słabo. W wieku 3,5 roku nie chodzi, ma bardzo wiotkie kończyny. Porusza się pełzając, nie mówi, reaguje jedynie na głos… Nie ma z córeczką kontaktu wzrokowego.  Większość czasu Nadia spędza leżąc, a co drugi dzień jeździ razem z mamą na rehabilitację oraz zajęcia z logopedą. Córka znajduje się pod stałą opieką neurologa, pulmonologa oraz okulisty. Niezbędny jest także zakup kamizelki pionizacyjnej do stabilizacji w ćwiczeniach, a w przyszłości także wózek inwalidzki. To wszystko wiąże się niestety z ogromnymi kosztami. Z całego serca prosimy o pomoc dla naszej Kruszynki. Wierzymy, że dzięki odpowiedniemu sprzętowi oraz opiece specjalistów jesteśmy w stanie dać jej szansę na poprawę zdrowia i lepsze funkcjonowanie w przyszłości…  Rodzice Nadii

7 024,00 zł ( 66,02% )
Brakuje: 3 615,00 zł