Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Damian Zakrzewski
13 dni do końca
Damian Zakrzewski , 13 lat

,,Chcę chodzić, ale nie mam jak…" – razem zawalczmy o sprawność Damiana!

Serca nam pękają, gdy Damian pyta: ,,Dlaczego moje nóżki mnie nie słuchają? Co mam zrobić, żebym mógł chodzić? Ćwiczę, ale one ciągle nie są posłuszne…”  Nasz synek urodził się jako wcześniak, w 24. tygodniu ciąży. Lekarze cudem go uratowali. Był taki maleńki i kruchy… Niedługo później, jak grom z jasnego nieba spadła na nas diagnoza – mózgowe porażenie dziecięce. Byliśmy w szoku, nie wierzyliśmy, że to spotkało właśnie nasze dziecko! Ciężko nam było się z tym pogodzić. Wiedzieliśmy jednak, że trzeba działać szybko, by dać Damiankowi szansę na jak najlepszy rozwój!  Od razu rozpoczęliśmy wizyty u wielu specjalistów, regularnie jeździmy do logopedy. Dzięki temu Damian mówi i możemy łatwiej się z nim porozumiewać. Konieczne są też zajęcia z fizjoterapeutą. Mimo że niektóre ćwiczenia bolą naszego synka, stale przełamuje swoje bariery, cały czas widzimy w nim wolę walki. Lewa strona jego ciała funkcjonuje gorzej niż prawa. Wspieramy go najlepiej, jak możemy – jego siostry, rodzina oraz przyjaciele także bardzo mobilizują Damianka do pracy. Wszyscy staramy się być silni dla niego. Damian musi mierzyć się nie tylko ze skutkami dziecięcego porażenia mózgowego, ale również z padaczką. To jednak nie wszystko, klatka piersiowa naszego synka jest zniekształcona, co jest dla nas kolejnym źródłem stresu. Przez to każda, nawet najmniejsza aktywność fizyczna jest dla Damiana dużym wyzwaniem. Nasze dziecko jest bardzo zdeterminowane, a ból i zmęczenie nie zatrzymują go w ciągłej pracy i ćwiczeniach.  Damianek tak jak wszyscy, ma swoje marzenia. Tak bardzo chciałby chodzić, skakać, poznawać świat… Porusza się na wózku elektrycznym, co daje mu sporą samodzielność. Wcześniej był zdany tylko na nas. Uczęszcza do szkoły specjalnej, jest pogodnym, uśmiechniętym chłopcem, tętni życiem.   Rehabilitacja jest jedyną szansą na ulżenie Damianowi w bólu oraz poprawę jego sprawności. Z dnia na dzień potrzeb przybywa, niezbędne są także kolejne sprzęty do rehabilitacji.  Damianek dzięki zajęciom czyni coraz większe postępy, a my robimy wszystko, by dalej się rozwijał. Każdy rodzic zrobiłby to dla swojego dziecka! Musimy jednak mierzyć się ze sporymi kosztami, dlatego każde wsparcie będzie dla nas nieocenione. Prosimy, pomóżcie nam w tej walce o sprawność Damiana! Rodzice

7 569,00 zł ( 7,11% )
Brakuje: 98 814,00 zł
Michał Dąbrowski
1 dzień do końca
Michał Dąbrowski , 32 lata

Na tę chorobę nie ma lekarstwa... Twoja pomoc może być RATUNKIEM!

Gdy urodził się mój brat, lekarze zdiagnozowali u niego bardzo rzadką chorobę genetyczną. Choroba jest dziedziczna, dlatego prawie nikt nie miał wątpliwości, że dotknie też mnie. Pierwszym objawem był bardzo niski poziom cukru zaraz po urodzeniu. Badania były tylko formalnością, od razu potwierdziły u mnie to samo schorzenie.   Choruję na glikogenozę 1b z neutropenią. Nie da się jej wyleczyć, można jedynie próbować łagodzić jej postęp i występowanie skutków ubocznych. Niestety u mnie poważnym powikłaniem choroby jest reumatoidalne zapalenie stawów, które z każdym dniem coraz bardziej odbiera mi sprawność.   Pomimo swoich codziennych trudności jestem pogodnym i aktywnym człowiekiem. Mam wiele marzeń i planów, do których staram się każdego dnia dążyć. Prawdą jest, że moja choroba stwarza wiele ograniczeń, jednak dla mnie nie są to przeszkody nie do pokonania, chce żyć i uczestniczyć w życiu społecznym z pełną mocą, ile tylko będę miał sił.   Aktualnie poruszam się wyłącznie na wózku, co w codziennym funkcjonowaniu sprawia mi wiele trudności. Nie poddaje się i rozwijam się dalej, ukończyłem studia magisterskie i aktualnie szukam pracy. W przyszłym roku chce spełnić swoje marzenie i zdać egzamin na prawo jazdy.   Przeszedłem w swoim życiu kilka operacji, ciągłą rehabilitację i próby, na które wystawiał mnie los. Chcę być niezależny i samodzielnie funkcjonować w codziennym życiu. W ostatnich latach problemem stało się jednak przemieszczanie się nawet na krótkie odległości. Koszmarem są dalekie wyjazdy na wizyty w poradniach i kilkutygodniowe pobyty w szpitalach.   Rehabilitacja i leczenie są niezwykle ważne, bez nich choroba będzie stale postępować. Już wyrządziła wiele szkód w moim organizmie. Atakuje wszystkie organy – nerki, serce, wątrobę, jelita… Wszystkie stawy w moim ciele są zniszczone przez chorobę. Jednak przez bardzo niską odporność, nie ma możliwości zastosowania endoprotez. Jestem skazany na wózek inwalidzki.   Na co dzień pomaga mi mama i brat. Dużym ułatwieniem dla nas byłby zakup specjalnie przystosowanego samochodu, który pomógłby nam przemieszczać się i dojeżdżać na rehabilitacje i terapie.   Niestety nie stać nas na taki samochód, a mi, jako osobie niepełnosprawnej bardzo ciężko znaleźć pracę. Nie zamierzam się poddać, przeszedłem już bardzo wiele, ale nadszedł moment, w którym muszę poprosić o pomoc. Wierzę, że otworzycie dla mnie swoje ogromne serca. Wasza pomoc jest na wagę złota!   Michał

7 565,00 zł ( 4,44% )
Brakuje: 162 648,00 zł
Celina Malek
Celina Malek , 13 lat

Nie pozostawiaj Celinki samej w wiecznej ciemności❗️

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! Dzięki Waszej pomocy Celinka mogła uczestniczyć w wymagających i intensywnych turnusach rehabilitacyjnych! Zostańcie z nami, nadal potrzebujemy wsparcia! Celinka urodziła się w 23 tygodniu ciąży. Była malutka… Mniejsza niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Ważyła zaledwie 540 gramów. Nie można było jej dotknąć, dla jej maleńkiego, zmarzniętego ciałka wszystko wydawało się olbrzymie i śmiertelnie niebezpiecznie. I rzeczywiście takie było. Wtedy zaczęła się walka o jej przyszłość i życie w zdrowiu.  Przez prawie 5 miesięcy leżała w inkubatorze, a wyglądała tak, jakby nadal należała do innego świata. Świata, który był moim brzuszkiem i z którego została wyrwana, aby walczyć o własne życie. Cierpi na retinopatię wcześniaczą, która nigdy nie wypuściła wzroku Celinki ze swych szponów, refluks żołądkowo-przełykowy, znaczny niedosłuch obustronny. Doznała wylewu krwi do mózgu, przez który do dziś nękają ją napady padaczkowe… To wszystko następstwa przedwczesnych narodzin, po których nawet nie oddychała samodzielnie.  Te choroby stale naznaczają naszą codzienność, spowalniają jej rozwój psychoruchowy. Nauka trwa wolniej, rozumienie i zdolności poznawcze są ograniczone. Jakiś czas temu neurolog zmienił Celince leki i był to strzał w dziesiątkę! Napady padaczkowe są znacznie rzadsze.  Dzięki Waszej pomocy Celinka mogła uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych, które przynoszą poprawę. Nadal są niezbędne. Dzięki ćwiczeniom Celinka robi ogromne postępy. Zaczyna sama siadać, wstawać w łóżeczku, nie ma przykurczy i jej rozwój się nie cofa. Uwielbia słuchać muzyki. Przykłada słuchawkę do zdrowszego uszka i czerpię radość z każdego usłyszanego dźwięku. Córeczka potrzebuje stałej opieki i troski. Gdybym ją zostawiła, na zawsze pogrążyłaby się w ciemności. Celinka uwielbia się do mnie przytulać, wtedy czuje się bezpieczna. Wiem, że muszę zrobić wszystko, by czuła się jak najlepiej. Potrzebuję Państwa dalszej pomocy... Chciałabym, aby moja córka była jak najbardziej sprawna fizycznie – aby samodzielnie stała, stawiała kroki, potrafiła utrzymać coś w rączce. Turnusy rehabilitacyjne są dla niej szansą na odrobinę samodzielności, na zdobycie zaufania do samej siebie. Mama Celinki

7 559,00 zł ( 12,35% )
Brakuje: 53 612,00 zł
Staś Kłosowski
Staś Kłosowski , 6 lat

Droga operacja szansą dla Stasia❗️Potrzebne wsparcie❗️

Staś urodził się w 2018 r. jako dziecko zdrowe z podejrzeniem problemu z uszkami. W poradni audiologicznej okazało się, że jest problem z lewym uszkiem. Kolejnym krokiem było badanie ABR+ we śnie, niestety Staś zaczął często chorować i badanie zostało odwołane. Udaliśmy się do laryngologa, który, stwierdził, że Staś ma doskonały słuch i nie ma potrzeby dalszych badań.  Nasza radość z takiej diagnozy nie trwała długo, ponieważ zaczęliśmy zauważać braki w słownictwie, niewyraźną mowę, ślinienie się oraz brak koncentracji i nadruchliwość Stasia. W przedszkolu również zaczęła zgłaszać nam identycznie niepokojące problemy. Udaliśmy się do poradni, gdzie oprócz diagnozy skierowano nas do różnych lekarzy specjalistów takich jak terapeuta SI, neurolog dziecięcy, otolaryngolog dziecięcy, okulista... Usłyszeliśmy następujące diagnozy: zaburzenia ekspresji mowy, dyskusja i afazja, niedosłuch ucha lewego, przerost migdałków podniebiennych współistniejący z przerostem migdałka gardłowego, nieropne zapalenie ucha środkowego… Dziś Staś wymaga wizyt u wielu specjalistów w tym psychiatry dziecięcego. Synek pilnie potrzebuje usunięcia migdałka gardłowego oraz drenażu uszu. Niestety, rok temu otrzymaliśmy z NFZ termin na maj 2025 r. Jesteśmy zatem zmuszeni wykonać zabieg prywatnie, a wtedy koszt wynosi 6400 zł plus dodatkowe badania przed zabiegiem! Miesięczny koszt leczenia naszego synka przerasta nasze możliwości. Wszystkich specjalistów musimy organizować prywatnie, inaczej nie byłoby szans na poprawę stanu zdrowia. Staś na szczęście jest bardzo dzielny! Pomimo ogromu badań bardzo chętnie się uczy i podchodzi do życia z entuzjazmem. Bardzo prosimy o wsparcie, ponieważ każda najmniejsza pomoc przyczyni się nie tylko do poprawy jakości życia naszego synka, ale i jego przyszłości. Rodzice

7 555 zł
Damian Kowalczyk
Damian Kowalczyk , 30 lat

Wypadek odebrał Damianowi sprawność! Pomóż w walce o zdrowie!

Nigdy nie sądziłem, że moje życie potoczy się w ten sposób. Zawsze byłem zdrowym, silnym i samodzielnym mężczyzną. Niestety, w marcu 2023 roku doszło do nieszczęśliwego wypadku, który sprawił, że straciłem sprawność i zdrowie…  Do tej pory pamiętam ten jeden krótki moment, w którym straciłem równowagę. Pamiętam to wszechogarniające uczucie paniki, gdy spadałem z wysokości...  Leżąc na ziemi, nie byłem w stanie się poruszyć, moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie wiedziałem, co się dzieje. Natychmiast wezwano karetkę, którą przewieziono mnie do szpitala. To właśnie tam otrzymałem wstrząsającą diagnozę. Złamanie kręgosłupa. Niedowład kończyn dolnych. Mój świat się zawalił. W szpitalu spędziłem kolejne 3 miesiące, codziennie walcząc o zdrowie. Po powrocie do domu rozpocząłem intensywną rehabilitację, by odzyskać sprawność – choć częściową. Aktualnie nie mogę chodzić i poruszam się na wózku. Mieszkam na pierwszym piętrze, co jest dodatkowym utrudnieniem w przemieszczaniu się. W codziennym funkcjonowaniu pomaga mi obecnie mama.  Nigdy nie podejrzewałem, że upadek z drabiny może skończyć się tak tragicznie. Tak bardzo chciałbym móc cofnąć czas… Wiem jednak, że to niemożliwe. Muszę stawić czoła mojej nowej rzeczywistości i walczyć na rehabilitacji oraz turnusach o powrót do maksymalnej sprawności. Niestety, wiąże się to z bardzo dużymi kosztami finansowymi, które bardzo ciężko jest mi udźwignąć samodzielnie, ponieważ nie mogę obecnie pracować i utrzymuję się z zasiłku.  Proszę, wesprzyjcie mnie w walce o sprawność. Wierzę, że z Waszą pomocą mam szansę na lepsze jutro.  Damian

7 543 zł
Filip Antoszkiewicz
Filip Antoszkiewicz , 15 lat

Zaburzenie, które nie odpuści już nigdy

Filip urodził się jako wcześniak, ale jego pierwsze miesiące życia w żaden sposób nie zapowiadały późniejszych komplikacji. Dopiero po czasie naszą uwagę zwróciły niepokojące oznaki. Zauważyliśmy, że gdy synek miał półtora roku, jego mowa nie rozwijała się tak, jak powinna. To wystarczyło, abyśmy rozpoczęli konsultacje u specjalistów.  Postawiona diagnoza była dla nas szokiem. U Filipa stwierdzono autyzm. To zaburzenie, które będzie z synem już zawsze. Mimo to nie możemy pozwolić, aby z jego powodu syn nie miał szansy żyć samodzielnie. Filip dzielnie stara się walczyć o to, by jego jutro było choć trochę łatwiejsze. Częste ćwiczenia sprawiają, że widzimy coraz większą poprawę.  Łatwiej nawiązywać nam z synem kontakt. Filip wciąż ma trudności w porozumiewaniu się, ale jest bardziej samodzielny i chętny do pracy. Stara się zrozumieć otaczający go świat, a my razem z nim uczymy się krok po kroku, rzeczywistości, w której codziennie funkcjonuje.  Filip nie może przerywać odbywanej terapii, ponieważ straci wszystkie poczynione do tej pory postępy. Zajęcia i turnusy są jednak bardzo kosztowne i wiemy, że bez Twojej pomocy nie damy rady uzbierać potrzebnej kwoty. Bardzo Cię prosimy, wesprzyj Filipa w tej trudnej walce!

7 541,00 zł ( 29,79% )
Brakuje: 17 768,00 zł
Kubuś Michalik
Kubuś Michalik , 6 lat

Śmierć chce zabrać mi synka❗️Pomóż Kubusiowi - nie daj mu odejść!

Mój synek na imię Kubuś i jest dla mnie całym światem. Ma dopiero 3 latka - to powinien być początek życia, a nie jego koniec... Powinnam myśleć o tym, ile pięknych chwil go czeka, a nie bać się jego śmierci… Niestety Kubuś jest chory na nieuleczalną, okrutną i arcyrzadką chorobę. Proszę o pomoc, o ratunek dla mojego synka... Kocham go, nie chcę go stracić! Kubuś przyszedł na świat w 35 tygodniu ciąży. Wtedy myślałam, że jedynie przedwczesny poród może powodować problemy zdrowotne… Nie był przecież skrajnym wcześniakiem, a ewentualne opóźnienie w stosunku do rówieśników szybko nadrobiłby na rehabilitacji. Byłam przekonana, że jeśli czekają nas jakieś przeszkody, szybko sobie z nimi poradzimy… Nie spodziewałam się zupełnie tego, co miało nastąpić… Tego, że moje maleństwo okaże się śmiertelnie chore. Niestety, późniejsze badania ujawniły bolesną prawdę, która miała zmienić nasze życie... Wynik dodatni testu przesiewowego w kierunku wrodzonych wad metabolicznych sprawił, że Kubuś szybko został objęty specjalistyczną opieką. Wtedy przyszedł strach – ten najgorszy, o życie dziecka… Razem z nim tliła się jednak nadzieja, że to może pomyłka, że z synkiem nie będzie tak źle… Niestety nie było żadnej pomyłki. Nadzieja szybko zgasła. Dalsze informacje wcale nie były lepsze, a ja czułam, że przede mną coraz więcej przepłakanych chwil... U synka zdiagnozowano bardzo rzadką i nieuleczalną chorobę - deficyt PDH1. Występuje u niego kwasica metaboliczna, a stężenia pirogronianu i mleczanu są podwyższone... Synek nie rozwija się tak, jak powinien. Pojawiają się drgawki, a często także wady mózgu. Pęka mi serce, kiedy słyszę, że choroba ta postępuje i nieuchronnie prowadzi do śmierci... Zrobię wszystko, aby do tego nie dopuścić! Każdy dzień stał się walką o to, by Kubusiowi było jak najlepiej… O to, by jak najdłużej był w dobrym stanie, by jak najdłużej żył. Kubuś niedowidzi i niedosłyszy, jest opóźniony w stosunku do innych dzieci w jego wieku... Synek musi być rehabilitowany. Przyjmuje też leki, na które powoli brakuje pieniędzy. Jest na diecie ketogennej, której zadaniem jest zwiększanie podaży tłuszczów przy ograniczeniu węglowodanów. To wszystko kosztuje... Wiem, że moja walka będzie długa, czasochłonna, kosztowna... Dla synka zrobię jednak wszystko. Nie oddam go śmierci. Moja miłość do niego jest ogromna… Żałuję, że nie może go uleczyć. Dałabym synkowi wszystko… Szansy na życie – tego jednego nie mogę mu sama dać. Dlatego proszę, jak tylko prosić może matka - pomóż mojemu Kubusiowi! Już raz udało mi się tu znaleźć ludzi o dobrych sercach, którzy przyłączyli się do mnie w walce o synka... Mam nadzieję, że uda mi się to ponownie. Proszę - zawalcz ze mną o jak najdłuższe i jak najlepsze życie mojego synka!  _____ Weź udział w licytacjach dla Kubusia i nie pozwól wygrać chorobie!  

7 535 zł
Anita Świtalska
Anita Świtalska , 35 lat

Każde uderzenie serca może być tym ostatnim! Potrzebna pomoc!

Mam na imię Anita. Jestem mamą cudownego synka, który jest dla mnie całym światem. Mimo trudności w jego zdrowiu, żywię gorącą nadzieję, że dane mi będzie oglądać, jak dorasta i staje się samodzielny. Jednak z każdym dniem coraz trudniej dostrzec mi siebie w jego przyszłości… Od 30 września 1994 roku choruję na cukrzycę typu I, zwaną insulinozależną. 6 razy dziennie muszę przyjmować insulinę i bardzo dbać o dietę, ponieważ każde odstępstwo może źle się skończyć. Z czasem nauczyłam się żyć z chorobą, ale zaczęły pogłębiać się u mnie inne objawy.  Bóle w klatce piersiowej, uciążliwe duszności. W pewnym momencie wejście na zaledwie cztery schodki było już bolesnym wysiłkiem i czułam się wtedy bliska omdlenia.  Bałam się tych objawów, ponieważ poważne choroby serca w mojej rodzinie zdarzały się bardzo często. W mojej głowie pojawiło się dręczące pytanie: Czy mnie też to spotka? Niestety, obawy okazały się rzeczywistością. Zdiagnozowano u mnie chorobę wieńcową i miażdżycę serca.  Obecnie moje tętnice są w 90% niedrożne. Już wcześniej musiałam uważać na to co jem i robię, a teraz ten stan się pogłębił. Każdy, najmniejszy wysiłek czy nieodpowiednia dieta może doprowadzić do miażdżycy, a ta – do mojej śmierci. Ciągle zastanawiam się: Dlaczego ja? Dlaczego to mnie spotkało coś takiego? Boję się swojego stanu i tego, co może przynieść… Ze względu na zbyt duże ryzyko, lekarze nie podejmą się operacji. Zalecili mi, by zawsze mieć przy sobie podpisaną dokumentację dotyczącą zakwalifikowania na przeszczep serca. W przypadku zawału zostałabym natychmiast skierowana na zabieg.  To jak siedzenie na tykającej bombie. W każdej chwili moje serce może przestać działać. Na dzień dzisiejszy korzystam z pomocy diabetologa, endokrynologa, kardiologa, psychologa oraz psychiatry. Każdy dzień jest dla mnie ciężką walką i potencjalnie ostatnimi chwilami, które spędzam z rodziną…  Zmartwień dodają mi jeszcze koszty leków przeciwzawałowych i przeciwudarowych, które miesięcznie wynoszą około 400 złotych. Do tego koszty dojazdów i wizyt u lekarzy, sięgające 21 tysięcy złotych! Dlatego rozpaczliwie zwracam się o wsparcie darczyńców! Mam wrażenie, że stoję nad przepaścią i tylko czekam, aż ktoś mnie popchnie. Proszę o pomoc, bym mogła normalnie żyć i cieszyć się tym, jak dorasta mój syn! Anita

7 529,00 zł ( 33,7% )
Brakuje: 14 812,00 zł
Marek Zegan
Marek Zegan , 63 lata

Pomóż mi podjąć walkę o lepsze jutro!

Każdego dnia tęsknię za spacerem na łonie przyrody, za zapachem grzybów i lasu, za pracami ogrodniczymi na działce. Kiedy ma się to wszystko na co dzień, kiedy czerpiemy z tych chwil największą radość, nawet nie przechodzi nam przez myśl, że możemy to wszystko tak łatwo stracić.  Mam na imię Marek i niedawno skończyłem 60 lat. Przez większą część życia poświęcałem się karierze zawodowej, aby zarobić na życie. Pracowałem w po 12 godzin, w pocie czoła, aby moim dzieciom niczego nie brakowało. Z wykształcenia jestem spawaczem. Lata doświadczenia udowodniły mi jak trudna jest to praca. Trzeba być gotowym na każde warunki atmosferyczne. Nieważne, czy akurat mamy zimę i mróz, czy upalne lato. Do 1990 roku pracowałem w stoczni we Wrocławiu, później przez kilkanaście lat byłem wykładowcą i nauczycielem. Przygotowywałem do zawodu osoby niepełnosprawne, organizowałem również wspólne wycieczki. Po likwidacji szkoły pracowałem również przy budowie i odbiorze lokomotyw. Cały czas rozwijałem się zawodowo, a jednocześnie nigdy nie brakowało mi czasu dla mojej rodziny. Przy pomocy mojej mamy, samotnie wychowałem trzech synów.  Nigdy nie narzekałem na swoje zdrowie. Od wielu lat chorowałem na cukrzycę, ale bez większych powikłań. Dopiero dwa lata temu mój stan nagle się pogorszył. Coraz częściej odczuwałem nasilający się ból w łydce i biodrze. Postanowiłem nie bagatelizować sprawy i poddałem się badaniom. Niestety, wyniki przyniosły bardzo niepokojące wieści. Okazało się, że choruję również na miażdżycę. Chciałem jakoś pozbyć się bólu, który nie pozwalał mi normalnie funkcjonować. Poddałem się zabiegowi elektrostymulacji nerwów, co pozwala zmniejszać dokuczliwe dolegliwości. Niestety terapia oraz wszczepienie stentów nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. W wyniku źle przeprowadzonego zabiegu mój stan drastycznie się pogorszył. Nie mogłem już nawet chodzić. Z każdym tygodniem było coraz gorzej. W końcu trafiłem do szpitala, gdzie próbowano ratować moją lewą nogę, ale było już za późno. W lutym 2020 roku amputowano ją  na poziomie podudzia, a następnie z powodu źle gojącej się rany i martwicy dokonano reamputacji na poziomie uda.  Obecnie poruszam się na wózku. Chciałbym wrócić do sprawności i znów być osobą aktywną. Mam troje wspaniałych wnucząt, z którymi chciałbym się dalej bawić, móc spędzać aktywnie czas na świeżym powietrzu, na mojej ukochanej działce. Wiem, że samodzielnie nie jestem w stanie pokryć wszystkich kosztów, a nie chcę się poddawać i rezygnować ze swoich planów. Zawsze pomagałem innym, teraz sam zwracam się do Państwa z ogromną prośbą o pomoc w zebraniu środków. Proteza i turnus rehabilitacyjny pozwolą mi chociaż częściowo wrócić do dawnego życia. Marek

7 528,00 zł ( 18,36% )
Brakuje: 33 462,00 zł