Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Izabela Bernacka (Murach)
Izabela Bernacka (Murach) , 36 lat

Iza walczy z groźną endometriozą! Pomóżmy jej!

W 2017 roku usłyszałam diagnozę - endometrioza. Kilka lat temu niewiele było wiadomo o tej chorobie. Nie mogłam się nawet domyślać, jak bardzo zmieni ona moje życie…  Obecnie mój stan jest bardzo poważny. Dwie operacje, które przeszłam w 2018 i 2020 roku nie rozwiązały problemu... Endometrioza wywołała u mnie poważne zmiany nie tylko na narządach rodnych, ale także w jelitach - cienkim i grubym. Niestety, pomimo moich regularnych wizyt u lekarzy, nie zauważono tego wcześniej. Sytuacja jest na tyle poważna, że choroba zagraża mojemu życiu. Endomietrioza zaatakowała jelita w takim stopniu, że być może po operacji będzie konieczność założenia stomii.  Od lat walczę z silnym bólem, złym samopoczucie i poważnymi problemami trawiennymi. Mam obniżoną odporność. Bardzo mocno schudłam i nie jestem w stanie przytyć nawet trochę... Ostatnie lata były też trudne pod innymi względami. Rozwód, powrót do Polski po 11 latach spędzonych w Anglii, zmiana zawodu. A ostatnio przeżyłam najgorszą tragedię - zmarła moja mama… Przez lata zmagałam się też z depresją... Z perspektywy czasu wiem, że w walce z endometriozą mogło mi pomóc usunięcie narządów rodnych. Ale przecież bardzo chciałam mieć dzieci! Już w trakcie choroby, próbowałam metody in vitro. Niestety, wszystko na nic... Teraz marzę już po prostu o zdrowiu, o życiu bez bólu i innych dolegliwości. Pomimo przeciwności, staram się patrzeć optymistycznie w przyszłość i spędzać czas tak, jak lubię, czyli spacerując po górach, dbać o swoją działkę. Ostatnio moim oczkiem w głowie jest mój piesek! Chciałabym spędzać czas, tak jak lubię, bez strachu o to, czy nie będzie to jeden z tych fatalnych dni, kiedy trudno podnieść się z łóżka. Bardzo lubię przebywać z ludźmi, uwielbiam też naturę. Choroba często jednak zamyka mnie w domu. Wtedy jest mi niezwykle ciężko.  Na podstawie zdobytej wiedzy, wprowadziłam w swoim życiu restrykcyjną dietę, dbam o siebie, jak tylko się da, unikam stresów, ćwiczę. Jednak to wszystko na nic! Czasami zadaje sobie pytanie, dlaczego znowu coś mi się dzieje? Zrobiłam wszystko, co mogłam, a znowu czuję się źle.  Dlatego jedynym sposobem na poprawę mojego stanu jest operacja. Kosztuje ona niesamowicie dużo. A po niej czeka mnie jeszcze długa rekonwalescencja... Od lat leczyłam się za swoje pieniądze, zarobione w Anglii. Ze względu na stan zdrowia, ostatnie dwa lata nie pracowałam. Niedługo zaczynam jednak nową pracę. Pomaga mi też mój partner. Zawsze byłam osobą, która wspierała swoich przyjaciół i rodzinę. Teraz to ja potrzebuję pomocy i będę bardzo wdzięczna za każdą wpłaconą złotówkę! Jest nadzieja! A wy możecie pomóc sprawić, że mój powrót do zdrowia stanie się realny. Operacja już 12 września - wierzę, że damy radę! Trzymajcie za mnie kciuki!  Iza

7 647,00 zł ( 8,45% )
Brakuje: 82 779,00 zł
Gabriela Gałęza
Gabriela Gałęza , 8 lat

Nic nie zapowiadało tragedii, która wywróciła nasze życie do góry nogami...

Trzy lata temu naszym życiem wstrząsnęła przerażająca wiadomość. Padaczka lekooporna – tak brzmiała diagnoza choroby naszej córki. Szok, niedowierzanie, rozpacz, lęk o jej życie – takie uczucia towarzyszyły nam tamtego dnia. Myśleliśmy, że spotkało nas wszystko, co najgorsze. Myliliśmy się jednak. Czekał nas kolejny cios od losu. Kolejny raz w naszych uszach wybrzmiała zatrważająca diagnoza. Nasza córka choruje również na autyzm atypowy, zaburzenie rozwoju, które skutkuje trudnościami w komunikowaniu się, wyrażaniu własnych emocji, rozpoznawaniu uczuć i intencji innych osób, zaburzonym odbiorze wrażeń zmysłowych. Z autyzmu nie można się wyleczyć – usłyszeliśmy od lekarzy.  Kolejny raz mieliśmy pogodzić się z diagnozą nieuleczalnej choroby. Kolejny raz mieliśmy patrzeć na cierpienie naszego dziecka nie mogąc mu pomóc, nic zrobić. Czyż nasze dziecko nie cierpi już wystarczająco? Jak poradzi sobie w dalszym życiu, kto o nią zadba, kiedy nas już zabraknie? Ogromny smutek i pretensja do losu towarzyszyły nam przez kolejne tygodnie. Aż w końcu przyszedł czas, żeby się otrząsnąć i pomyśleć, jak zapewnić naszej córce jak najlepsze funkcjonowanie ze schorzeniami, z którymi musi żyć. Jeśli udało nam się wyciszyć padaczkę, choć lekarze również nie dawali nam dużo szans, to może uda się też w jakimś stopniu pokonać bariery autyzmu?  Zaczęliśmy szukać informacji w Internecie. I wtedy wróciła w nas nadzieja. Dowiedzieliśmy się, że jest wiele interwencji medycznych i terapeutycznych, które mogą pomóc naszej córce w codziennym funkcjonowaniu i poprawić jej stan zdrowia. Kontaktowaliśmy się z rodzicami dzieci z podobnym schorzeniem. Ich doświadczenia napełniały nas optymizmem. Większości dzieciom cierpiącym na autyzm można pomóc i to w ogromnym stopniu. Niektóre dzieci udało się całkowicie wyleczyć i cofnąć diagnozę.  Niestety leczenie jest żmudne, długotrwałe i kosztowne. Autyzm to zaburzenie w wielu sferach funkcjonowania organizmu. Poza zaburzeniami o charakterze neurologicznym, objawia się również osłabionym systemem immunologicznym, nietolerancjami pokarmowymi, nieprawidłowym trawieniem pokarmów, nadmiernym przerostem bakterii, grzybów, pasożytów i pleśni, które produkują toksyny i zatruwają organizm. W leczeniu autyzmu trzeba działać na wszystkich zaburzonych płaszczyznach. Musimy wspierać rozwój dziecka poprzez indywidualne terapie psychologiczno-pedagogiczne, logopedyczne, rehabilitację ruchową i terapie zaburzeń integracji sensorycznej. Równocześnie musimy działać na płaszczyźnie medycznej. Medyczne leczenie autyzmu, tzw. leczenie DAN (Defeat Autism Now! – Pokonaj Autyzm Teraz!) to skomplikowane, długotrwałe i kosztowne leczenie dopasowane do indywidualnych potrzeb dziecka. Leczenie DAN wymaga częstych specjalistycznych badań, rygorystycznej diety, przyjmowania wielu lekarstw i suplementów. Leczenie to nie jest refundowane przez NFZ, a my nie jesteśmy w stanie pokryć wszystkich kosztów leczenia z własnej kieszeni. Dodatkowo czas nie jest naszym sprzymierzeńcem, im szybciej podejmiemy potrzebne interwencje, tym Gabi będzie miała większe szanse na nadrobienie zaległości rozwojowych. Chcemy spróbować wszelkich możliwych rozwiązań, żeby Gabi miała szansę na samodzielne funkcjonowanie. Chcemy, aby nie ograniczały jej trudności w rozumieniu zachowań innych ludzi, żeby potrafiła odczytać ich emocje, normalnie komunikowała się, żeby nie pozostała zamknięta w świecie ograniczeń, nie mogąc wyrazić swoich potrzeb, skazana na opiekunów, niezrozumiana przez większość społeczeństwa. Nie możemy się na to zgodzić. Dlatego założyliśmy tę zbiórkę, aby prosić Was o pomoc, o wsparcie finansowe dla naszej Gabi. Wspomóżcie nas i Gabi w tej kolejnej walce o przełamanie barier autyzmu. ➡️ Zbiórkę Gabrysi można wspierać biorąc udział w licytacjach: KLIK ➡️ Historia Gabi w mediach:  GABRYSIA Z OLSZTYNA CHORUJE NA TAJEMNICZĄ CHOROBĘ. POTRZEBNE JEST NIEWIELKIE WSPARCIE

7 644,00 zł ( 25,96% )
Brakuje: 21 796,00 zł
Bogusław Paszkiewicz
Bogusław Paszkiewicz , 54 lata

Pokonać ból i ograniczenia – walczę dla mojego synka!

Trudno uwierzyć, że człowiek, który jest okazem zdrowia, w jednej chwili traci sprawność i ociera się o śmierć. Być może zbagatelizowałem sygnały, które dawał mi mój organizm. Być może zrzuciłem to na zmęczenie i natłok pracy… Teraz walczę o każdy dzień, każdą chwilę – bo mam dla kogo! Od dziecka uwielbiałem sport. Piłka nożna, bieganie, rower i inne dyscypliny towarzyszyły mojej codzienności. Wiele osób było pod wrażeniem mojej formy i nikomu nie przeszło przez myśl, że moje zdrowie zawiśnie na włosku. Nagle, w 2016 roku musiałem pożegnać się z życiem, które dobrze znałem i które uwielbiałem. Przeszedłem udar krwotoczny, który zasiał ogromne spustoszenie w moim organizmie…  Musiałem odłożyć plany i marzenia na dalszy plan. Liczyła się tylko walka o zdrowie i sprawność, którą w jednej chwili odebrał mi udar. Ciężka i systematyczna rehabilitacja pozwoliła mi je odzyskać. Po 1,5 roku od wypadku wsiadłem pierwszy raz do auta. To był mój ogromny sukces.  Jednak po 3 latach zdarzył się największy cud – to właśnie wtedy urodził się mój syn Marcel, który jest dla mnie wszystkim. Jest moją siłą, inspiracją. Codzienny uśmiech, przytulenie, bycie razem, to właśnie daje mi największą siłę do działania. Wiem, że nie mogę się poddać, bo zawiodę najważniejszą osobę w moim życiu.  Mimo tego, że wróciłem do sprawności i normalnego funkcjonowania, ból prawej strony mojego ciała nie ustępuje, ograniczając moją codzienność. Nie ma dnia, w którym nie czułbym uporczywego mrowienia, szczypania i dyskomfortu. Farmakologia zawiodła... Już niemal przyzwyczaiłem się, że tak musi zostać, jednak ostatnio pojawiła się dla mnie nadzieja! Pomóc może specjalny stymulator mózgu, który pozwala odbierać bodźce w prawidłowy sposób i uwolnić się od przeklętego bólu! Bardzo go potrzebuję, jednak wiem, że kosz jest całkowicie poza moim zasięgiem, dlatego proszę - pomóż mi!  Bogusław

7 641 zł
Maja Rakowska
Maja Rakowska , 6 lat

Rzadka choroba zaatakowała nasze dziecko❗️Pomocy❗️

Do pierwszego roku życia Maja rozwijała się prawidłowo. Nic nie wskazywało, że niebawem wszystkie umiejętności, które nabyła, zaczną zanikać. Córeczka przestała mówić, jej rączki wykonywały mimowolne ruchy… Byliśmy przerażeni. Wykonaliśmy szereg niezbędnych badań, które doprowadziły nas do diagnozy… Zespół Retta – rzadkie i ciężkie zaburzenie neurorozwojowe o podłożu genetycznym. To choroba, która dotyczy głównie dziewczynek. Jej pierwsze symptomy pojawiają się dopiero po ok. 6. miesiącu życia dziecka i z czasem zaczynają się nasilać... U dzieci z zespołem Retta zaburzone jest funkcjonowanie mózgu, rdzenia kręgowego oraz systemu nerwów i komórek, które są odpowiedzialne za przekazywanie wiadomości między nimi a resztą ciała. Dziewczynki, które dotknęła ta choroba, nazywane są milczącymi Aniołami… Maja nie potrafi mówić, nie porusza się samodzielnie, jej funkcjonowanie jest bardzo mocno ograniczone… Córeczka potrzebuje specjalistycznej rehabilitacji i zaopatrzenia ortopedycznego. Staramy się robić wszystko, by zapewnić jej możliwie jak najlepsze funkcjonowanie i szansę na lepszą przyszłość, ale koszty są porażająco wysokie… Sami nie damy rady. Dotychczas nie znaleziono lekarstwa, które sprawiłoby, że Maja wyzdrowieje. Naszym jedynym ratunkiem jest intensywna rehabilitacja i nierefundowane leki, które zahamują postęp choroby. Abyśmy mogli jej to wszystko zapewnić, bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia. Każda złotówka jest dla nas na wagę złota – przybliży Maję do sprawności i lepszego funkcjonowania. Proszę, nie przechodźcie obojętnie. Jesteście naszą nadzieją! Rodzice

7 640 zł
Karolina Korczak
Karolina Korczak , 7 lat

Karolinka otarła się o śmierć! Pomóż jej w końcu odzyskać dzieciństwo!

Nigdy nie zapomnimy dnia, w którym usłyszeliśmy diagnozę Karolinki. W naszych głowach nadal wybrzmiewają słowa lekarzy: „Wasza córka otarła się o śmiertelne niebezpieczeństwo!" Wtedy dowiedzieliśmy się, że nasze maleństwo cudem uniknęło ostrej białaczki szpikowej! Wszystko zaczęło się od nawracających infekcji. Nie przeszło nam jednak przez myśl, że to początek naszego największego koszmaru...  Na jednej z wizyt w przychodni lekarka zwróciła uwagę na utrzymujące się na ciele Karolinki siniaki. Poleciła nam więc wykonanie morfologii krwi. Gdy odebraliśmy wyniki, byliśmy przerażeni. Poziom płytek krwi u Karolinki wynosił 70 000 jednostek, podczas gdy norma to minimum 150 000! Córeczka niemal natychmiast trafiła do szpitala. Nadal jednak nie było wiadomo, co jest przyczyną tak wielkich nieprawidłowości. W końcu lekarze poinformowali nas o wykrytym zespole mielodysplastycznym i włóknieniu szpiku. Konieczne było rozpoczęcie przetaczania płytek krwi! Karolinka musiała spędzić wiele długich dni w szpitalach. Każda doba wydawała się wtedy wiecznością. Choroba wyrwała ją z beztroskiego świata zabawy i nauki. W zamian pojawił się ból i strach.  Czuliśmy paraliżujący lęk o córeczkę, ale mieliśmy nadzieję, że po całym cyklu przetaczania krwi wróci do zdrowia. Niestety, los okazał się brutalny. Stan Karolinki był coraz gorszy. Poziom płytek krwi spadł do 20 000! Pojawiły się obfite krwawienia z nosa, a w każdym momencie mogło dojść także do krwawienia wewnętrznego! Jej życie było zagrożone! Konieczny był jak najszybszy przeszczep szpiku! Łzy rozpaczy zdawały się płynąć po naszych policzkach bez końca. Rozpoczął się wyścig z czasem. Modliliśmy się, by jak najszybciej znalazł się dawca. W momencie diagnozy Karolinka dopiero co skończyła 6 lat! Cały czas dręczyło nas pytanie, dlaczego nasze maleństwo, zamiast cieszyć się dzieciństwem, walczy o życie, zamknięte w czterech ścianach szpitala?! Na szczęście po 2 miesiącach znalazł się dawca. W końcu pojawił się promyk nadziei! Strach jednak nas nie opuścił. Każda godzina oczekiwania podczas operacji przeszczepu dłużyła się w nieskończoność. Błagaliśmy w myślach, by zabieg przebiegł pomyślnie. Wiedzieliśmy, że przeszczep jest dla Karolinki jedynym ratunkiem. Gdy w końcu lekarze poinformowali nas o pozytywnym zakończeniu operacji, spadł nam kamień z serca. Po raz pierwszy od długiego czasu poczuliśmy odrobinę spokoju. Uwierzyliśmy, że niedługo znów będziemy w domu razem.  Niestety to jeszcze nie koniec walki o zdrowie. Przed naszą córeczką długa i ciężka rehabilitacja. Koszty z nią związane, a także z dalszym leczeniem, suplementacją i dojazdami do szpitali, są ogromne. Sami nie damy rady ich pokryć. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Tylko dzięki Waszemu wsparciu Karolinka ma szansę znów cieszyć się dzieciństwem!  Rodzice

7 635 zł
Ivanna Zehrnovaia
Ivanna Zehrnovaia , 57 lat

Tragiczny wypadek prawie zabił moją mamę! POMÓŻ!

Mawia się, że nieszczęścia chodzą parami. To zdanie niestety znajduje swoje odzwierciedlenie w sytuacji mojej rodziny… Rok temu zmarł mój tata i zostałam sama z mamą. Było nam bardzo trudno, obie ciężko pracowałyśmy, aby z najniższej krajowej utrzymać wspólne mieszkanie. Kiedy myślałyśmy, że gorzej już być nie może – zdarzył się straszny wypadek! Moja mama wracała do domu z pracy po drugiej zmianie, kiedy nagle została potrącona przez autobus! Było to dokładnie 3 lutego 2024 roku, nigdy nie zapomnę tej daty. Jej stan był tragiczny, musiała szybko przejść dwie poważne operacje mózgu. Od tego okropnego momentu przez długi czas przebywała w śpiączce na oddziale intensywnej terapii.  Lekarze od początku mówili jasno, że muszę być przygotowana na najgorsze. Ja jednak nie mogłam tego dopuścić do siebie. Bardzo wierzyłam i nadal wierzę, że mama z tego wyjdzie. Przecież tylko ona mi została… Codziennie przyjeżdżałam do mamy, trzymałam ją za rękę i błagałam, aby nie zostawiała mnie samej. Zdarzył się cud! 11 lutego mama zaczęła otwierać oczy i delikatnie poruszać nogą, którą również musiała mieć zoperowaną po wypadku. Byłam taka szczęśliwa! W końcu zauważyłam poprawę. Następnego dnia nawet udało mi się z nią porozumieć. Co prawda mama na zadane pytanie odpowiadała zaledwie mrugnięciem oczami, ale dla mnie to było i tak już wiele! Jest poprawa, lecz po wypadku i przeprowadzonych operacjach na mózgu okazało się, że wystąpił paraliż lewej strony ciała. Na domiar złego mama nie miała podpisanej umowy o pracę, co skutkuje tym, że nie jest ubezpieczona. W szpitalu zostałam poinformowana, że będę musiała ponieść koszty leczenia, operacji i pobytu, a dzienny koszt to kwota 2800 zł!  Nie jestem w stanie udźwignąć tak ogromnego ciężaru finansowego samodzielnie. Nawet nie wiem, jak długo mama jeszcze będzie musiała przebywać w szpitalu. Obecnie leży na oddziale chirurgii, ponieważ niedługo będzie musiała przejść kolejną operację nogi. Najważniejsze jest dla mnie to, że powoli wraca do zdrowia. Została mi tylko ona, dlatego walczę każdego dnia o jej lepsze jutro. Proszę was wszystkich, którzy czytacie tę zbiórkę, o pomoc! Potrzeba niewiele, aby zmienić jej życie na lepsze! Julia, córka Iwony

7 600,00 zł ( 14,28% )
Brakuje: 45 592,00 zł
Andrzej Mikołajczak
2 dni do końca
Andrzej Mikołajczak , 45 lat

By życie nie było tylko cierpieniem...

Na takie chwile nie da się w żaden sposób przygotować. Przychodzą nagle i odwracają nasze życie do góry nogami. Zwłaszcza gdy jest się młodą mamą, która staje w obliczu tak wielkiego wyzwania. Od tamtej chwili minęło już tyle czasu. Mój syn jest już dorosły, ma 42 lata. Nasza codzienność nie jest kolorowa i beztroska, ale robimy wszystko, co w naszej mocy, by była jak najlepsza… Choroba towarzyszy Andrzejowi od zawsze. Syn urodził się z mózgowym porażeniem dziecięcym i od pierwszych chwil swojego życia musiał stawiać czoła ograniczeniom i przeszkodom, które stawały na jego drodze po sprawność. Mimo, że syn nie mógł chodzić, był w stanie wykonywać wiele czynności samodzielnie. Potrafił przygotować sobie jedzenie, ubrać się, a przy kąpieli potrzebował jedynie niewielkiej pomocy.  Od samego początku jedynym sposobem na walkę o jak największą sprawność syna jest żmudna i długotrwała rehabilitacja. Zdaniem lekarzy Andrzej powinien również odbyć dwutygodniowy turnus mający na celu rehabilitację neurologiczną. To zapewni jeszcze lepsze rezultaty, da szansę na dalsze postępy i większą samodzielność.   Nie mam innego wyjścia niż prosić Was o wsparcie. Do tej pory jakoś udawało nam się utrzymywać Andrzeja w formie, zapewniać systematyczną rehabiltację i opiekę, ale od sierpnia 2021 roku syn zaczął słabnąć w oczach. Nie miał nawet siły podnieść szklanki z wodą, był apatyczny, bez życia. Obecnie turnus to nasza nadzieja, której nie możemy stracić, dlatego bardzo proszę o pomoc! Aleksandra, mama

7 593,00 zł ( 7,93% )
Brakuje: 88 152,00 zł
Aleksandra Nogowska
Aleksandra Nogowska , 59 lat

Nierówna walka z nowotworem, który zmutował! Ola prosi o pomoc!

Dzięki samobadaniu zdiagnozowałam u siebie raka piersi. Mimo że badałam się profilaktycznie u specjalistów, mammografia nic nie wykazywała. Byłam naprawdę zaskoczona. Na miejsce w szpitalu musiałam jednak trochę czekać.  Na początku 2019 roku przeszłam operację częściowego wycięcia węzłów chłonnych i mastektomii. Wycięto mi prawą pierś. To duży cios dla kobiety, dlatego zdecydowałam się na rekonstrukcję. Wdała się jednak martwica, więc wypełnienie trzeba było usunąć. By wyciszyć raka, poddałam się hormonoterapii i radioterapii.  Nie spodziewałam się, że niedługo przed Świętami Bożego Narodzenia dostanę wiadomość o zmutowaniu nowotworu. Towarzyszył mi ciągły ból w okolicach szyi, lędźwi i klatki piersiowej, jednak myślałam, że najgorsze już za mną. Niestety los miał inny, nikczemny plan.  Tym razem nowotwór obudził się po drugiej stronie na węzłach chłonnych i kościach. Jestem w trakcie chemioterapii i immunoterapii. Dotychczas byłam bardzo spuchnięta, ale dzięki temu, że mój organizm reaguje na leczenie, wyglądam i czuję się trochę lepiej. W ciągu kilku dni zaczęłam przełykać i w miarę funkcjonować. Wyboje na drodze jednak nadal się zdarzają. Niedawno doszło do nacieku wzdłuż kręgosłupa. Musiałam być hospitalizowana dobry miesiąc. W związku z takim rozwojem sytuacji bardzo potrzebuję wsparcia finansowego. Leki wspomagające moją odporność i siłę organizmu są kosztowne. Jestem na rencie chorobowej, więc dochody mam niewielkie. Chciałabym też móc korzystać z niezbędnej w moim przypadku rehabilitacji.  Bardzo proszę Cię o pomoc! Aleksandra

7 592 zł
Marcelek Bednarek
Marcelek Bednarek , 7 lat

Guz mózgu odebrał Marcelkowi zdrowie. Pomóżmy mu je odzyskać!

Ten dzień zaczął się jak wiele przed nim. Nic nie wskazywało na to jak wielki dramat nas czeka… Tak jak zawsze wstaliśmy z łóżek, zjedliśmy wspólnie śniadanie i zaprowadziłam Marcelka do przedszkola. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to ostatni moment normalności, że później nic już nie będzie takie samo… Po południu otrzymaliśmy pilny telefon z przedszkola – Marcel dostał bardzo silnego skurczu rączki i nóżki. Tak silnego, że nie był w stanie utrzymać się na krześle i upadł na podłogę. Natychmiast pojechaliśmy z synkiem do szpitala. Lekarze mówili, że pewnie zaraz wrócimy do domu, bo to nic poważnego. Ja jednak w matczynym sercu czułam, że już tam zostaniemy. Niestety, okazało się, że się nie myliłam.  Po otrzymaniu wyników tomografu zaczął się koszmar. Lekarz wyszedł z gabinetu i na korytarzu wśród wszystkich obcych nam ludzi przekazał, że Marcel ma guza mózgu. Byliśmy przerażeni, świat wokół nas się zatrzymał, a serca przestały na chwilę bić. Nie potrafiliśmy zrozumieć, przecież rano oddawaliśmy synka zdrowego do przedszkola…  Trwały konsultacje, a nam nikt nie chciał nic powiedzieć. W końcu dowiedzieliśmy się, że guz jest wielkości 3 cm na 6 cm! Niezbędna była pilna operacja. Usłyszeliśmy, że oponiak jest ulokowany w takim miejscu, że nasz syn może nie przeżyć operacji lub obudzić się z niedowładem połowy ciała i już nigdy nie chodzić!  W panice odbyliśmy prywatną konsultację, modląc się o inną opinię. Zostaliśmy jednak odarci z jakichkolwiek złudzeń – usłyszeliśmy dokładnie te same rokowania. Marcela operowali najlepsi i najbardziej doświadczeni lekarze swoich specjalizacji. Przeżył, oddychał, nadal był z nami!  Nie był to jednak koniec naszego dramatu. Po wybudzeniu naszego synka okazało się, że w trakcie operacji doszło do uszkodzenia nerwów w mózgu. Zdiagnozowano u niego niedowład. Wiedzieliśmy, że będziemy musieli walczyć o jego sprawność jeszcze bardzo długo. Po powrocie do domu ze względu na diagnozę guza mózgu oraz całościową opiekę, której wymaga Marcel, musiałam zrezygnować z pracy.  Pomimo tego jak dużo wycierpiał, Marcel jest czułym, pogodnym i uśmiechniętym dzieckiem. Nawet w szpitalu nie żalił się na swój los, nie narzekał na ból. Jedyny moment, gdy podupadł na duchu, był wtedy, kiedy dowiedział się, że stracił włosy. Swoje ukochane loczki. Wedle prognoz miał już nigdy nie stanąć na nogi, jednak dzięki codziennej i nieprzerwanej rehabilitacji zaczął chodzić! Nie wrócił jeszcze do sprawności sprzed operacji, kroki są czasami niepewne. Dzięki terapii dzieją się cuda, na które lekarze nie dawali szans! Niestety, każda godzina opieki specjalistów jest niezwykle kosztowna, a my nie jesteśmy w stanie udźwignąć takich wydatków sami. Dodatkowo niezbędny jest zakup ortez, których koszt liczony jest w tysiącach złotych… Przerwanie rehabilitacji będzie oznaczało utratę szansy na sprawność Marcelka oraz zaprzepaszczenie wypracowanych postępów.  Tak jak wszyscy rodzice chcemy dla naszego dziecka wszystkiego, co najlepsze. Prosimy, pomóżcie nam wrócić do dawnego życia. Pomóżcie Marcelkowi odzyskać sprawność, a mi wrócić do pracy. Nie jest łatwo nam prosić o pomoc, wiemy jednak, że od tego zależy zdrowie i przyszłość naszego syna.  Rodzice Marcela

7 585 zł