Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maja Maciejewska
Maja Maciejewska , 7 lat

Ma 6 lat i walczy z padaczką❗️🚨

Maja dostała pierwszego napadu, gdy miała 1,5 roku. Od tamtej pory walczymy z całych sił, by zapewnić jej możliwie jak najlepsze funkcjonowanie i sprawność. Niestety choroba, na którą cierpi, stopniowo odbiera jej siły i szansę na spokojne dzieciństwo! Moja córka ma 6 lat i cierpi na padaczkę lekooporną z napadami uogólnionymi na tle genetycznym. Po jednym z nich doszło do obrzęku mózgu… Maja ma problemy z koncentracją, utrzymaniem równowagi. Chodzi do zerówki, ale niestety przez częste nieobecności, ma duże zaległości. Wymaga intensywnej rehabilitacji, dlatego podjęliśmy decyzję o wyjeździe na turnus rehabilitacyjny! Niestety jego koszt opiewa na kwotę 10. TYSIĘCY! Sami nie będziemy w stanie uzbierać tak dużej kwoty – musimy poprosić o pomoc! Maja jest pogodną, radosną dziewczynką, która przez swoje problemy zdrowotne bardzo cierpi. Częste napady i infekcje uniemożliwiają jej normalne funkcjonowanie. Córeczka poza turnusem wymaga również wielospecjalistycznego leczenia i rehabilitacji.  Ostatnio stan zdrowia Mai znacznie się pogorszył. Choroba staje się coraz bardziej agresywna i oporna na leczenie. Bardzo prosimy o wsparcie! Życie i zdrowie Mai są dla nas najważniejsze, pomóżcie nam zapewnić jej wszystko, czego potrzebuje! Rodzice

7 886,00 zł ( 37,06% )
Brakuje: 13 391,00 zł
Jessica i Marika Zydorczyk
Jessica i Marika Zydorczyk , 13 lat

Nieuleczalnie chore siostry potrzebują pomocy! Konieczna jest ciągła rehabilitacja!

Los obdarował nas trzema wspaniałymi córeczkami. Najstarsza z nich – Marika, cierpi na nieuleczalną chorobę – hiperglicynemię i padaczkę lekooporną. 13 lat później na świat przyszła nasza trzecia córeczka. W życiu nie przypuszczaliśmy, że ta nieuleczalna choroba może dotknąć też ją! Marika jako niemowlę przebywała w szpitalu w śpiączce i była karmiona sondą. Każdego dnia drżeliśmy ze strachu… Droga do diagnozy była długa i trudna. Lekarze ani Marice, ani Jessice, nie dawali więcej, niż 2 lata życia… Stan dziewczynek był bardzo ciężki. Jednak nasza miłość, wiara i determinacja nie pozwoliły nam zaakceptować takich informacji. Przeszliśmy dwa razy przez to samo piekło i dwa razy udało nam się dokonać cudu. Choroba córek jest rzadkim wrodzonym zaburzeniem metabolizmu glicyny. Glicyna odkłada się w całym organizmie, także w krwi i w płynie mózgowo-rdzeniowym, powodując upośledzenie głębokie. Jessica dodatkowo zmaga się z alergią pokarmową, jest na diecie bezglutenowej, bez cukru, bez laktozy. Codzienność naszej rodziny jest niezwykle trudna. Jednak nie narzekamy. Każdego dnia walczymy, żeby nasze córki miały jak najlepsze życie. Dziewczynki wymagają codziennych specjalistycznych ćwiczeń. Pracujemy razem z nimi, bo widzimy na własne oczy, że przynosi to efekty.  Córki powinny ćwiczyć minimum 3 razy w tygodniu. 60 minut rehabilitacji dla jednej z nich to 250 zł! Do tego dochodzą wydatki związane ze specjalistycznymi sprzętami, które potrzebne są do codziennej pracy z dziewczynkami.  Marika i Jessica wymagają całodobowej opieki. Nasze córki nigdy nie będą samodzielne, ale zrobimy wszystko, żeby w przyszłości mogły być jak najbardziej sprawne. Zależy nam na tym najmocniej na świecie. Każda wpłata to dla nas nieoceniona pomoc.  Rodzice ➡️ Marika i Jessica Zydorczyk

7 882,00 zł ( 14,81% )
Brakuje: 45 310,00 zł
Lena Strycharz
Lena Strycharz , 6 lat

Podaruj Lence lepszą przyszłość!

Dla nas, jak i dla każdego rodzica najważniejsze jest zdrowie dziecka. Gdy wyczekiwaliśmy aż nasza córeczka przyjdzie na świat, nie zastanawialiśmy się, czy będzie miała piękne oczy, malutki nosek czy kręcone włoski, tylko czy będzie zdrowa. Taka też się urodziła, ale z czasem zaczęliśmy zauważać u Lenki pewne niepokojące zachowania… Córeczka miała nieco ponad rok, gdy nagle, z dnia na dzień, przestała reagować na swoje imię. Kompletnie nas ignorowała. Zaczęła też bawić się w niecodzienny dotychczas sposób, układając swoje zabawki w równym rządku. Czuliśmy, że coś jest nie tak, dlatego udaliśmy się do lekarza i rozpoczęliśmy szczegółową diagnostykę.  Kiedy Lenka miała 2,5 roku otrzymaliśmy druzgoczącą diagnozę. U naszej córeczki stwierdzono całościowe zaburzenia rozwoju! Od tego czasu nasze życie to nieustanna walka o jak najlepszą przyszłość i funkcjonowanie naszej córeczki! Chcemy, aby Lena była jak najbardziej samodzielna. Dlatego córka uczęszcza na liczne terapie, które pomagają jej lepiej zrozumieć otaczający ją świat. Na co dzień uczęszcza też do specjalistycznego przedszkola, gdzie objęta jest terapią.  Nie poddajemy się również w ciągłym szukaniu przyczyny, co sprawia, że nasze dziecko musi mierzyć się z tak wieloma trudnościami.  Niestety diagnostyka, rehabilitacja i terapie bardzo mocno obciążają nasz budżet i przestajemy dawać radę stawiać czoła ciągle namnażającym się kosztom. Brak środków nie może wszystkiego przekreślić! Dlatego z całego serca prosimy o wsparcie. Stań w naszych szeregach i wspólnie zawalczmy o przyszłość Lenki! Rodzice

7 880,00 zł ( 49,37% )
Brakuje: 8 078,00 zł
Paweł Makowski
Paweł Makowski , 47 lat

Zawał, śmierć kliniczna, niepełnosprawność - pomóż Pawłowi odzyskać dawne życie!

Mam na imię Paweł, mam 44 lat, wspaniałą żonę i córeczkę. Mało brakowało, a nie byłoby mnie tutaj. Los zesłał na mnie doświadczenie, którego nikomu nie życzę – przeszedłem śmierć kliniczną, spowodowaną zawałem serca. Na 90 minut moje serce przestało bić. Wszystko stało się 29 grudnia 2017 roku. Budowałem wtedy upragniony dom dla mojej rodziny, praca była w toku od kilku godzin. Dzień jak co dzień, nic zwiastowało tragedii… Nagle poczułem przeraźliwy ból po lewej stronie. Pociemniało mi przed oczami, zabrakło tchu. Ostatkiem sił dostałem się do domu obok, by zawołać po pomoc. Gdy dzwonili po pogotowie, ja już traciłem przytomność. W karetce moje serce przestało bić. O tym, co się działo, dowiedziałem się dużo później… 90 minut – przez tyle lekarze walczyli o moje życie. Przez tyle mnie reanimowano… Gdy wydawało się, że to koniec, że już po mnie – wróciłem. Okazało się, że to jeszcze nie mój czas, by odejść… Obudziłem się w sterylnej bieli szpitalnych ścian, podpięty do kroplówek. Dzwoniącą ciszę przerywało tylko buczenie urządzeń, podtrzymujących życie. Próbowałem się poruszyć, ale nie mogłem, byłem zbyt słaby. Potem okazało się, że przez to 90 minut doszło do rozległego niedotlenienia… W efekcie doszło do niedokrwienia rdzenia. To spowodowało niedowład nóg… Lekarze i tak są w szoku, że tak długie niedotlenienie odcisnęło na mnie tylko takie piętno… To mały cud. Wcześniej dużo pracowałem, żyłem na pełnych obrotach. Robiłem remonty, budowałem dom, wspierałem rodzinę. Byłem młody, zdrowy, ciągle w pracy, stresie, ruchu… To, co się stało, sprawiło, że musiałem zwolnić. Nagle okazało się, że najważniejsze jest, co docenia się dopiero wtedy, gdy się je straci – zdrowie. Mój organizm był wyniszczony tym, co się stało. Obecnie jestem niepełnosprawny, serce zostało nieodwracalnie uszkodzone, w styczniu 2019 roku wszczepiono mi defibrylator. Najgorsze jest jednak to, że wciąż nie mogę chodzić… Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, poruszam się na wózku inwalidzkim. Nagle cały świat nabrał zupełnie innej perspektywy… Nawet poruszanie się we własnym mieszkaniu było trudne, blat był nagle za wysoko, przejście zbyt wąskie… Obecnie cały mój świat jest podporządkowany rehabilitacji. Pracuję nad tym, by stanąć na nogi i znów zacząć chodzić… Próbuję wzmocnić nogi, pobudzić do pracy mięśnie, utrzymać się w pozycji pionowej. Ćwiczę w lokomacie, egzoszkielecie, z rehabilitantem. Aby się udało, potrzebnych jest kilka turnusów rehabilitacyjnych, których koszt znacznie przewyższa nasz domowy budżet. Mam dopiero 44 lata, cudowną żonę i córkę, tak wiele jeszcze przed nami. Muszę być jak najbardziej samodzielny, pragnę wrócić do pracy, znów żyć normalnie. Proszę o pomoc, abym mógł jeszcze kiedyś wrócić do sprawności…  Paweł

7 879,00 zł ( 19,03% )
Brakuje: 33 504,00 zł
Błażej i Kajetan Wyszogrodzcy
Błażej i Kajetan Wyszogrodzcy , 5 lat

Dzięki terapii moi synowie mają szansę na lepszą przyszłość! Proszę, pomóż!

Dziękuję Wam za wsparcie poprzedniej zbiórki, która osiągnęła 100%! Jeszcze raz proszę Was o pomoc! Syn potrzebuje wielu terapii, żeby się rozwijać i lepiej funkcjonować. Pomocy! Historia Błażeja: Każdy rodzic wierzy, że jego dziecko urodzi się zdrowe, a rozwój będzie przebiegał bez większych komplikacji. Niestety, w przypadku Błażeja trzeba o to walczyć. I ta walka będzie trwać już zawsze, a ja, choć tak często bezsilna, nigdy się nie poddam. Błażej urodził się z bardzo rzadką wadą genetyczną, delecją długiego ramienia chromosomu 17q11.2. Jest naprawdę niewiele osób, u których ją zdiagnozowano. Mimo że syn ma już pięć lat, lekarze wciąż nie są w stanie powiedzieć, czy w przyszłości wystąpią kolejne objawy choroby. Obecnie syn zmaga się również z Zespołem Aspergera. Nieustannie chcę wierzyć w to, że stan synka nie pogorszy się, że choroba będzie w ukryciu... Niestety rzeczywistość może okazać się brutalna. Może odebrać mu zdrowie, a wraz z nim szansę na dobrą przyszłość... Dzięki terapiom Błażej funkcjonuje dobrze. Chodzi do przedszkola i fascynuje się strażą pożarną. Jednak synek ma problem z relacjami, zwłaszcza z osobami, których nie zna...  Chcę mieć wpływ na przyszłość mojego synka. Chcę zapobiec nieszczęściu, które może wisieć w powietrzu. Dlatego muszę zapewnić Błażejowi kompleksową pomoc. Mój kochany chłopiec potrzebuje terapii logopedycznej, pedagogicznej, psychologicznej oraz zajęć z integracji sensorycznej i treningu umiejętności społecznych. Niestety, o zdrowie i. lepszą przyszłość walczy także brat Błażeja, Kajetan. Zachodząc w drugą ciążę, wierzyliśmy z całych sił, że limit na walkę o zdrowie w naszej rodzinie już się wyczerpał. Ale Pan Bóg miał inny plan. Kajtek urodził się z wadą genetyczną – delecją długiego ramienia chromosomu 17q23.2. Choć za nim niewiele ponad rok życia, już od pierwszych miesięcy zmaga się niskim napięciem mięśniowym, zaburzeniami integracji sensorycznej oraz opóźnieniem rozwoju mowy. Podejrzewana jest też padaczka. Koszty związane z leczeniem i rehabilitacją jednego dziecka są bardzo wysokie. W naszym przypadku o zdrowie walczy dwóch synów, stają się więc jeszcze wyższe.  Proszę Was o pomoc! Każda złotówka może okazać się tą, która sprawi, że przyszłość Błażeja i Kajetanka będzie lepsza! Nie możemy się poddać w tej nierównej walce. Bez waszego wsparcia to się nie uda. Natalia, mama ➡️ Licytujemy dla Błażejka Wyszogrodzkiego 💞

7 851 zł
Adam Węgierski
Adam Węgierski , 33 lata

Dla moich dzieci muszę walczyć! To leczenie to moja ogromna szansa!

Miałem plany, chciałem się rozwijać, podróżować, pokazywać dzieciom świat... Niestety, zamiast tego wszystkiego muszę uczyć się na nowo żyć i każdego dnia walczyć o sprawność. W jeden dzień moje marzenia runęły, niczym domek z kart… Wypadek bezpowrotnie zmienił moje życie. Po upadku z rusztowania doszło u mnie do bardzo poważnego uszkodzenia rdzenia kręgowego. Jestem sparaliżowany od klatki piersiowej w dół oraz mam spastyczność, która nie pozwala mi wykonywać najprostszych czynności. Nie mogę nawet sam przesiąść się z łóżka na wózek, umyć, ubrać... To, czy jeszcze kiedyś będę chodził, zależy od długotrwałej rehabilitacji. Od ponad 4 lat nieprzerwanie ćwiczę i pracuję z fizjoterapeutami. Jest to bardzo kosztowne, jednak konieczne dla osiągania postępów. Moją ogromną nadzieją jest operacja w Bangkoku, która polega na wszczepieniu stymulatora oraz leczeniu komórkami macierzystymi. Ma to na celu poprawę funkcji motorycznych oraz zmniejszenie napięcia spastycznego i bólu neuropatycznego.  Wierzę, że leczenie może znacząco podnieść komfort fizyczny i psychiczny mojego dalszego życia. Jestem mężem i ojcem trójki małych dzieci, którzy są moim całym życiem i największą motywacją. Dopóki jest nadzieja, to na pewno się nie poddam. Dla moich bliskich będę walczyć. Każda wpłata to dla mnie nieoceniona pomoc! Adam

7 832,00 zł ( 1,51% )
Brakuje: 508 947,00 zł
Łukasz Synowski
Łukasz Synowski , 12 lat

Walka z wiatrakami – zdiagnozujmy Łukasza!

Łukasz nadal nie mówi, nie je samodzielnie. Każda infekcja kończy się 2. tygodniowym leczeniem. Nadal nie znam głównego powodu jego choroby… Nasza walka trwa już lata. Zaczęło się od ciąży i odklejenia łożyska. Było to już w drugim miesiącu. Łukaszek urodził się podczas Euro 2012. Nie cieszyłam się jak kibice wygranych drużyn. Ku mojemu przerażeniu nowo narodzony synek nie płakał, a był cały siny. Pępowina owinęła mu się wokół nóżki. Później było tylko pod górkę. Nie potrafił ssać, więc odciągałam pokarm i karmiłam go butelką, do momentu aż złapało mnie zapalenie piersi. Wtedy przeszłam na mleko sztuczne, po którym Łukasz wymiotował. 4 lata ciągnęły się za nami szpitale, kroplówki z powodu niedożywienia, sondy, łzy i niemoc lekarzy. W wieku dwóch lat rozpoznano u Łukaszka całościowe zaburzenia rozwojowe. Niestety do tego doszła cała lista diagnoz: autyzm dziecięcy, zaburzenia integracji sensorycznej, hipotonia, zaburzenia snu. Bardzo trudno funkcjonować w społeczeństwie przez konsekwencje, jakie niosą te przypadłości. Brak mowy, samodzielnego jedzenia, niepełnosprawność intelektualna zamykają Łukaszowi drogę do normalnego funkcjonowania. Jest cały czas na diecie bezglutenowej i bezmlecznej ze względu na poważne problemy z układem pokarmowym.  Chodzimy do reumatologa, dermatologa i wielu innych specjalistów. Neurolog powiedział, że bez badań genetycznych nie pójdziemy dalej. To dlatego proszę o pomoc. Nie jestem w stanie ze skromnego budżetu domowego wygospodarować takiej kwoty. Chcę Łukaszkowi zapewnić jeszcze turnusy rehabilitacyjne, ale to również ogromne koszty… Każde wsparcie to dla mojego synka ogromna pomoc. Dzięki Twojej pomocy jego życie może się diametralnie zmienić!  Agnieszka, mama Łukasza

7 811,00 zł ( 51,35% )
Brakuje: 7 399,00 zł
Anna Skubisz
Anna Skubisz , 8 lat

Pokaż małej Ani, że może więcej❗️Zbieramy na wózek, pomożesz❓

Nasza córeczka miała nieco mniej szczęścia... Urodziła się z chorobą, która zostanie na całe życie. Całe życie będzie też walczyła o lepszy, każdy kolejny dzień... Póki możemy coś zmienić, chcemy o to walczyć!  Ania ma 7 lat. Od urodzenia cierpi na dziecięce porażenie mózgowe pod postacią kurczowego porażenia mózgowego. Dzięki naszej ogromnej pracy, wielu specjalistów i rehabilitantów, wielu godzin rehabilitacji w wieku 6 lat zaczęła samodzielnie siadać. Był to wielki trud, okupowany cierpieniem, ale córeczka osiągnęła swój największy, dotychczasowy sukces.  Ania ma spastyczne nogi, ręce są sprawne. Nie chodzi, a spastyka powoduje, że każda przerwa w rehabilitacji cofa ją o kilka poziomów. Nie możemy zatem na to pozwolić...  Anulka poznawczo rozwija się bardzo dobrze. Rozmawia z nami przez mówik. W tym roku powinna iść do pierwszej klasy, ale została odroczona o kolejny rok... Łamie to nasze serca, bo chcielibyśmy, żeby mogła żyć jak inne dzieci. Ona widzi już różnice, wiemy, że jest jej przykro...  Niestety ruchowo nie jest jeszcze na tyle sprawna... Udało nam się zakupić specjalistyczny wózek, który daje jej mobilność. Jednak żeby dalej się rozwijać i być bardziej samodzielną, Ania potrzebuje intensywnej rehabilitacji oraz terapii logopedycznych.  W związku z tym zwracamy się do Państwa z prośbą o pomoc. Ania ma już w swoim życiu wiele wyrzeczeń. Może dziś stanie się cud i kilka dobrych serc pokaże naszej córce, że jest ważna i może więcej!  Prosimy Was o wsparcie, wózek to okno na świat dla naszego dziecka.  Rodzice

7 808,00 zł ( 41,46% )
Brakuje: 11 022,00 zł
Aleksandra Ostrowska
Pilne!
Aleksandra Ostrowska , 43 lata

Każdy ruch to niewyobrażalny ból... Nowotwór nie ma litości❗️

Potrzebuję pomocy. W ubiegłym roku podjęłam pracę sezonową w Holandii, pełna nadziei i energii. Jednak po trzech miesiącach moja rzeczywistość zmieniła się diametralnie. Zaczęłam miewać złe samopoczucie, a potem nadszedł kaszel, gorączka, wysypka, silne bóle brzucha… jakby wszystko na raz.  Po dniu pełnym badań i niepewności usłyszałam diagnozę, której nikt nigdy nie chciałby usłyszeć – chłoniak Hodgkina, 3. stadium. Nie mogłam już pracować. Ból był zbyt duży. Teraz przechodzę przez kolejne etapy chemioterapii i immunoterapii, ale moje serce krwawi. Przyjmuję bardzo silne leki przeciwbólowe, mam neuropatię, drętwieją mi palce, jestem bardzo osłabiona i chodzę, podtrzymując się ściany. Widzę, jak od chemii wypadają mi włosy, boję się tego co może nadejść, bo walka z nowotworem jest nieprzewidywalna. Sytuacja finansowa jest trudna. Z zasiłku chorobowego muszę opłacać mieszkanie, leki, dojazdy, faktury za leczenie, ale to wszystko to za mało. Nie stać mnie na pełne pokrycie kosztów suplementacji, diety czy przyszłej rehabilitacji. Boję się, że w końcu nie zdołam sprostać tej sytuacji… Serdecznie proszę Was o pomoc. To ciężkie, ponieważ zawsze sobie radziłem, ale choroba spadła na mnie tak nagle, że w jednej chwili poczułam się bezsilna. Dziękuję z głębi serca za każdy gest wsparcia i obiecuję, że będę walczyć o każdy lepszy dzień. Aleksandra

7 799,00 zł ( 24,43% )
Brakuje: 24 116,00 zł