Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kacperek Kupczyk
Kacperek Kupczyk , 8 lat

Kacperek prosi o pomoc! Choroby zabierają mu dzieciństwo...

Kacperkowi zależy na każdym dniu, który jest pełen tańca, radości i uśmiechu. Chociaż jego choroby mogą być uciążliwe, udaje mu się znaleźć siłę, aby przezwyciężyć ból i cieszyć się życiem. Jego pasją jest taniec i to on daje mu siłę i nadzieję na lepsze jutro. Niestety na jego drodze do pełni szczęścia stanęło tak wiele przeszkód. U Kacperka zdiagnozowano długą listę schorzeń m.in. zaburzenia motoryki układu pokarmowego i jelit, ileostomię, jamistość rdzenia kręgowego, pęcherz neurogenny oraz małopłytkowości. Te choroby wymagają stałej opieki i leczenia, co wiąże się z dużymi wyrzeczeniami i wysokimi kosztami. Rodzice Kacperka, którzy bardzo dbają o jego zdrowie i dobre samopoczucie, nieustannie szukają sposobów na zebranie potrzebnych pieniędzy na jego leczenie i dalszy rozwój. Dzięki tym środkom będą w stanie zapewnić najważniejsze potrzeby związane z jego leczeniem. Kacperkowi bardzo zależy na tym, aby spotykać nowych ludzi i rozwijać swoje umiejętności taneczne. Uwielbia treningi z braćmi i z radością bierze udział w zawodach tanecznych, gdzie prezentuje swoje talenty. Choroba jednak bardzo to ogranicza… Jego radość i entuzjazm zawsze przyciągają ludzi dookoła niego, którzy chętnie mu pomagają. Wszyscy, którzy go poznają, są pod wrażeniem jego determinacji i pozytywnego podejścia do życia. Dlatego też zbiórka pieniędzy na leczenie i rozwój Kacperka jest niezwykle ważna. Wsparcie finansowe może pomóc mu w dalszej walce z chorobami oraz w rozwijaniu swoich pasji i talentów. Każda złotówka jest cenna i może pomóc Kacperkowi odzyskać zdrowie! Dołączmy do walki o zdrowie i jego szczęście. Wspierajmy go finansowo, aby mógł nadal tańczyć i cieszyć się życiem, pomimo trudności, jakie spotykają go na co dzień. Wszyscy możemy pomóc mu w tym trudnym czasie i dać mu siłę i nadzieję na lepsze jutro. Przyjaciele rodziny Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

9 153,00 zł ( 8,6% )
Brakuje: 97 230,00 zł
Mieszko Adamczak
8 dni do końca
Mieszko Adamczak , 4 latka

Autyzm wchodzi z buciorami do życia Mieszka❗️Tata prosi o pomoc❗️

Mieszko mówił "mama" i "tata." Po diagnozie cofnął się w rozwoju. Gdybyśmy czekali rok na leczenie państwowe, jego stan byłby jeszcze gorszy. Autyzm nie pyta o pozwolenie! Nasz synek ma już 2 i pół roczku. Nie mówi, jak inni w jego wieku, mimo że już wcześniej nauczył się "mama", "tata", "baba". Problemy zaczęły się już w 7. miesiącu ciąży. Przestraszyliśmy się, ponieważ Kamilę zaczęły łapać skurcze, typowo porodowe. Została w szpitalu na podtrzymaniu. Bardzo martwiłem się o nią i nasze dziecko. W końcu kamień spadł mi z serca. Mieszko się urodził. Mój wymarzony synek! Myśleliśmy, że to koniec naszych największych zmartwień. Nasz skarb był z nami, czy coś może zniszczyć tę radość? Szczęście nie miało granic. W pewnym momencie moja żona z dużą wiedzą o rozwoju dziecka zauważyła, że Mieszko w 3. miesiącu jeszcze nie podnosi głowy. Okazało się, że to przez obniżone napięcie mięśniowe. Zaczęliśmy jeździć po fizjoterapeutach. W 6. miesiącu nie było podporu, kolejne zmartwienie. Coś jest nie tak… Dlaczego? Dalej ciężkie ćwiczenia, intensywna rehabilitacja. Nasz niepokój się zwiększał. W 11. miesiącu zaatakowała ostra wysypka, wymioty, częste ulewanie. Z początku lekarze myśleli, że to refluks. Dopiero rodzinny zauważył, że to… alergia na mleko. Dowiedzieliśmy się dopiero po 11 miesiącach?! Najwięcej troski wzbudził w nas moment, gdy Mieszko przestał mówić "mama" i "tata". Ogromnie płakał, gdy zmienialiśmy kierunek spaceru. Nie potrafiłem tego pojąć. Wtedy w głowie mojej żony zapaliła się ostrzegawcza lamka. Tu coś jest nie tak. Pamiętała rozmowy sprzed kilku lat z Panią Profesor, wykładającą w jej szkole medycznej, która miała synka z autyzmem. Często o nim opowiadała. Dzieci autystyczne trzymają się schematów. To jeden z objawów. Musimy działać! Jeździliśmy po wszystkich możliwych lekarzach. Robiliśmy co w naszej mocy, by postawili celną diagnozę. 9 marca byliśmy już pewni, to autyzm! Mimo przypuszczeń diagnoza spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Mamy chore dziecko. Dzięki Waszej pomocy, pomocy darczyńców, Mieszko chodzi do prywatnego przedszkola, w którym ma zapewnioną holistyczną opiekę. Zaledwie po miesiącu znów zaczął mówić “mama” i “baba”. Nie ukrywam, że zazdroszczę żonie. Z utęsknieniem czekam na “tata”! Mój synek nadal nie reaguje na imię, ale już zaczyna okazywać empatię, pozwala bawić się razem z nim. To kolosalne postępy. Im więcej działamy, tym więcej możemy osiągnąć! Dlatego bardzo prosimy o dalszą pomoc.  Z Twoją pomocą Mieszko będzie mógł żyć z autyzmem. Bo wiemy, że się da, potrzeba tylko samozaparcia i pieniędzy. Dołóż swoją cegiełkę do zbiórki na mojego synka!  Z góry bardzo Ci dziękuję! Tata Mieszka *Kwota zbiórki jest szacunkowa

9 150,00 zł ( 36,94% )
Brakuje: 15 616,00 zł
Magdalena Sebastian zd. Kotarba
Magdalena Sebastian zd. Kotarba , 46 lat

Mimo choroby pracowała, założyła rodzinę, walczyła... Teraz potrzebuje pomocy❗️

Moja siostra Magda ma 45 lat, ale urodziła się jako zdrowa, pełna życia dziewczynka, która zawsze była chętna do zabawy. Była bardzo aktywna, wysportowana, lubiła zabawę, muzykę podróże i sport. Grała w szkolnej drużynie piłki ręcznej, gdzie miała spore osiągnięcia, ale również na werblu w szkolnej orkiestrze dętej, a w domu  pogrywała na gitarze. Pod koniec szkoły podstawowej, Madzia zaczęła mieć problemy ze wzrokiem i od tego się zaczęło. Częste wizyty u lekarzy, badania, próby leczenia... Dopiero po pięciu latach zdiagnozowano stwardnienie rozsiane (SM). Ale siostra się nie poddała. Pomimo problemów z widzeniem ukończyła szkołę średnią, zdała maturę, a potem studium masażu leczniczego w Krakowie. Później przez kilka lat pracowała w Ośrodku Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczym w Rzeszowie jako masażystka i terapeutka, pomagając wielu dzieciom i spełniając się zawodowo. Niestety, jej stan ciągle się pogarszał. Zakochała się, wyszła za mąż i zaszła w ciążę. Ale przyjmowane leki były zbyt silne i chcąc ratować dziecko, Madzia odstawiła lekarstwa, przez co choroba zaczęła bardzo szybko postępować. Siostra nie była już w stanie samodzielnie chodzić. Swojego ukochanego synka urodziła, już będąc na wózku, a dwa lata później i to okazało się być dla niej za trudne.  Od tamtej pory moja siostra jest „przykuta” do łóżka i potrzebuje stałej opieki. Minęło 12 lat i choroba wciąż postępuje. Obecnie Magda ma zaawansowany stopień stwardnienia rozsianego. Jest osobą leżącą, nie porusza już samodzielnie żadnym ze swoich mięśni, a od kilku lat jest także odżywiana przez PEG.  Wymaga całodobowej opieki i rehabilitacji, jej mąż również jest niepełnosprawny i niestety nie jest w stanie się nią zajmować. Opiekę nad Madzią sprawują nasi rodzice, którzy mają ponad 70 lat i są coraz słabsi. Mają wprawdzie dużą pomoc opiekunów i rehabilitantów w tygodniu, ale nikt nie może im pomóc w weekendy. Ja, wraz z żoną i dziećmi mieszkamy w Zielonej Górze, a Magda z rodziną w Rzeszowie. Ze względu na odległość nie jesteśmy w stanie bywać tam zbyt często, a pomoc potrzebna jest każdego dnia. Masaże, rehabilitacja, pionizacja, oklepywanie, karmienie i utrzymanie higieny to ciężka, codzienna praca, która wymaga dużo wysiłku i zaangażowania. Dlatego potrzebujemy wsparcia finansowego, by móc zapewnić Madzi opiekę także w weekendy. Potrzebna jest również wymiana mebli w pokoju Magdy, by móc zapewnić większy komfort w użytkowaniu i ułatwić dostęp do potrzebnego sprzętu. Pomimo tak ciężkiej choroby, Magda nadal ma poczucie humoru, jest pełna wiary i nadziei i choć nie może już mówić, to walczy o każdy dzień, bo przecież ma dla kogo żyć! Z ogromną wdzięcznością proszę o wsparcie finansowe. Każdy wkład jest cenny i pomaga w przezwyciężeniu codziennych trudności. Za każdą, nawet najmniejszą pomoc z całego serca dziękuję. Paweł, brat Magdy

9 145 zł
Łucja Marzec
11 dni do końca
Łucja Marzec , 6 lat

By Łucja miała szanse jak inne dzieci... Prosimy o wsparcie❗️

Łucja ma 5 lat, urodziła się w 37 tygodniu ciąży i nic nie wskazywało na to, że coś będzie nie tak. Jednak gdy miała 7 miesięcy zaczęła nas martwić... Brakowało w jej rozwoju kolejnych etapów, które powinny się pojawiać. Nie rozwijała się prawidłowo, więc zaczęliśmy szukać przyczyny. Lekarze w końcu zdiagnozowali, to czego bardzo się baliśmy... Mózgowe Porażenie Dziecięce. Łucja ma wzmożone napięcie mięśniowe, mówi tylko kilka słów, ma dużą wadę wzroku. Od momentu diagnozy Łucja jest intensywnie rehabilitowana. Dzięki aktywnym ćwiczeniom Łucja postawiła pierwsze kroki w wieku 3 lat, ale ciągle wymaga ortez oraz asysty opiekuna. Ma bardzo duże problemy z utrzymaniem równowagi i pokonywaniem nawet najmniejszych przeszkód. Łucja potrzebuje przede wszystkim intensywnych ćwiczeń z fizjoterapeutami, terapii logopedycznej oraz integracji sensorycznej. Od półtora roku poza rehabilitacją stacjonarną dodatkowo co 3-4 miesiące jeździmy z córką na dwutygodniowe turnusy rehabilitacyjne, na których zajęcia są bardzo intensywne. Każdy taki wyjazd to mały krok w przód. Niestety nasza codzienna walka o zdrowie i jak najlepsze funkcjonowanie naszego dziecka, to też ogromne koszty... Przerastają nasze możliwości. Każde, nawet najmniejsze wsparcie, będzie kolejnym krokiem w rozwoju naszego dziecka.  Rodzice *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

9 144,00 zł ( 45,23% )
Brakuje: 11 069,00 zł
Anastazja Magdziak
Anastazja Magdziak , 8 lat

Dotychczasowe leczenie nie przyniosło żadnej poprawy! Anastazja potrzebuje pomocy!

Lekarze nadal nie wiedzą, jaki obrać kierunek leczenia mojej córki. Konsultacje i badania nie mają końca, a czas leci nieubłaganie. Niestety jednego jestem prawie pewna – koszt walki o zdrowie Anastazji będzie wysoki! Boję się, że przyjdzie taki dzień, gdy będę musiała przyznać sama przed sobą, że nie stać mnie na leczenie własnego dziecka. Co wtedy miałabym powiedzieć córeczce? Jak jej wytłumaczyć, że nie potrafię jej pomóc? Zaczęło się niewinnie. W styczniu 2023 r. podczas kąpieli zauważyłam u córki stwardnienie skóry obu kończyn dolnych, wgłębienia na skórze, popękane krwinki. Skonsultowałam to z pediatrą, który zalecił rehabilitację.  Wtedy okazało się, że Anastazja ma ograniczone ruchy w stawach, nie umie wyprostować rąk, dotknąć całymi dłońmi ściany, zrobić przysiadu, usiąść pupą na nogach, wstać do góry z wykroku, a nawet po siedzeniu na krześle potrzebowała kilku minut, żeby wstać i zrobić kilka kroków. Byłam w szoku!  Znalezienie odpowiedzi na to, co dzieje się z moją córeczką nie było łatwe. Utknęłyśmy w istnym labiryncie, z którego jeden korytarz prowadził do drugiego, ale nigdzie nie było wyjścia! Pobyty w wielu szpitalach rozsianych po całej Polsce, konsultacje z reumatologiem, chirurgiem-ortopedą, dermatologiem, biopsja, tomograf, rezonans, kroplówki, leki – wszystko to moja mała dziewczynka musiała po kolei znieść! Nie mogłam uwierzyć, że nikt nie potrafił postawić jednoznacznej diagnozy i pomóc mojemu dziecku. Nie wiedziałam, co robić, a poczucie bezsilności utrudniało każdy kolejny dzień.  Chwila ulgi nastąpiła, gdy dokonano diagnozy. Badania potwierdziły, że Anastazja ma rzadką chorobę twardzinę oraz rozlane (eozynofilowe) zapalenie powięzi. Jednak w następnej minucie znowu poczułam paniczny lęk!  Dotychczasowe leczenie nie przyniosło żadnej poprawy, a lekarze nie wiedzą jeszcze co robić! Na razie zmieniono Anastazji leki… Musimy czekać na kolejne badania oraz na konsylium, które wyznaczy kierunek leczenia.  Choroba własnego dziecka jest straszna, jednak równie okropna jest świadomość, że nie wiadomo, jak mu pomóc! Mam w głowie mnóstwo pytań, na które jeszcze nikt nie zdoła odpowiedzieć… Muszę się jednak przygotować, aby w tym decydującym momencie, móc zapłacić za zdrowie mojej małej córeczki. Proszę o wsparcie… Marlena

9 142 zł
Marta Knocińska
Marta Knocińska , 43 lata

Walka z rakiem staje się coraz cięższa! Liczy się czas!

W okolicach moich 40. urodzin wykonałam badania kontrolne. Wtedy, całkowicie niespodziewanie, dowiedziałam się, że jestem poważnie chora. Zaatakował mnie rak piersi...  Kolejne, wnikliwe badaniach wykazały, że mam do czynienia z rakiem piersi lewej. Do tego pojawiły się przerzuty do węzłów chłonnych! Mój świat się zawalił! Pojawiło się wiele pytań bez odpowiedzi… Wiele strachu i obaw… Na taką diagnozę nikt nigdy nie będzie przygotowany! Jestem żoną, mamą trójki dzieci – moje dwie córki mają 15 lat, a synek 5.  To nie tak powinno wyglądać. Zupełnie nie tak… Rozpoczęłam leczenie. To było jedyne, czego byłam wtedy pewna – trzeba coś zrobić! Zaczęłam przyjmować chemioterapię. Potem przeszłam operację, mastektomię oraz radioterapię. Tamten czas był okrutny. Tak bardzo miałam nadzieję, że już coraz bardziej zbliżam się do pokonania tej paskudnej choroby! Niestety… Nastąpiło kolejne trzęsienie ziemi! Po otrzymaniu wyników histopatologicznych byłam załamana, gdyż okazało się, że z 23. węzłów, które mi wycięto, aż trzy były zajęte! Chemioterapia nie przyniosła zamierzonego efektu… Byłam załamana...  Nadzieja pojawiła się dopiero wtedy, gdy dowiedziałam się o leku, który zwiększa szansę na wyleczenie raka! Jednak rzeczywistość była tak samo okrutna, jak diagnoza sprzed roku… Lek nie jest refundowany w naszym kraju, a koszt leczenia to ponad 120 tys. złotych! To tak bardzo niesprawiedliwe...  Jest to ogromny wydatek i nigdy nie myślałem, że będę musiała prosić o pomoc. Chcę i muszę  dalej żyć – dla moich dzieci i męża! Terapia tym lekiem sprawia, że ryzyko przerzutów i nawrotu choroby jest mniejsze. Zwracam się do ludzi dobrej woli o pomoc i wsparcie w procesie mojego leczenia. Wierzę w siłę ludzkich serc i proszę o pomoc w zakupie leku, który może uratować moje życie i dotychczasowy świat mojej rodziny. Marta Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

9 137,00 zł ( 7,15% )
Brakuje: 118 523,00 zł
Emil Słojewski
Emil Słojewski , 33 lata

Nie chcę, aby moja córeczka wychowywała się bez taty... Pomóż wygrać z białaczką❗️

Nikt nie jest w stanie przygotować człowieka na taką diagnozę. Na moment, gdy dowiadujesz się, że jesteś  śmiertelnie chory i rozpoczyna się wyścig z czasem – o Twoje życie.  Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się u mnie w listopadzie 2021 roku. Bardzo złe samopoczucie, ogólne osłabienie, senność, powiększone węzły chłonne, spuchnięte dziąsła… Nie wiedziałem, co się dzieje. Zdecydowałem się jak najszybciej szukać pomocy u lekarza.  Lekarze kilkukrotnie stwierdzali zakażenie górnych dróg oddechowych i przepisywali antybiotyki. Gdy antybiotykoterapia nie zadziałała, postanowiłem udać się do specjalisty po raz kolejny. Otrzymałem wówczas skierowanie na badania krwi. Jeszcze tego samego dnia wieczorem otrzymałem telefon z laboratorium. Kazano mi  bezzwłocznie udać się do szpitala. W szpitalu dowiedziałem się, że występuje u mnie bardzo głęboka niedokrwistość oraz małopłytkowość.  Trzeba było natychmiast przetoczyć krew. Lekarze powiedzieli, że mój stan był na tyle poważny, że od śmierci dzieliły mnie zaledwie dni.  Niedługo później moje życie zmieniło się raz na zawsze. To właśnie w  grudniu 2021 r. stwierdzono u mnie ostrą białaczkę szpikową. Byłem zrozpaczony, nie potrafiłem zrozumieć…  Dlaczego?  Lekarze podjęli natychmiastową decyzję o rozpoczęciu leczenia. Ponad pół roku spędziłem na oddziale onkologicznym, przyjmując kolejne dawki chemioterapii. W międzyczasie stwierdzono u mnie zakażenie SARS COV2.    W sierpniu 2022 roku niezbędne okazało się  wykonanie przeszczepu szpiku kostnego. Dawcą został mój brat. Sam przeszczep się powiódł, niestety pojawiły się groźne komplikacje. Moje ciało zaczęło odrzucać przeszczep. Aktualnie każdego dnia walczę o zdrowie i znajduję się pod opieką wielu specjalistów. Aby mój organizm zaakceptował przeszczepiony szpik, muszę stale przyjmować sterydy oraz leki immunosupresyjne. Niestety, wskutek przyjmowania leków w październiku 2023 r. doszło u mnie do uszkodzeń kręgosłupa – z jeszcze do niedawna sprawnego mężczyzny stałem się osobą jeżdżącą na wózku.  Moje leczenie jest bardzo kosztowne, a ja ze względu na stan zdrowia nie jestem w stanie podjąć pracy. Aktualnie poruszam się o kulach, mam trudności z wykonywaniem codziennych czynności… Sprawia to, że moja sytuacja finansowa jest bardzo ciężka – zwłaszcza że muszę utrzymać nie tylko siebie, ale i córeczkę.  Nie tak wyobrażałem sobie swoje życie, zawsze starałem się być w pełni samodzielny. Niestety, nie jestem w stanie już udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego… Proszę o pomoc w walce o zdrowie i życie. Każda wpłata to dla mnie nadzieja na lepsze jutro.  Emil

9 135 zł
Tomasz Leszczyński
Tomasz Leszczyński , 62 lata

Emerytowany strażak stracił nogę❗️Pomóżmy Tomkowi wrócić do samodzielności❗️

Od kilku lat zmagam się z cukrzycą typu 2, która ostatecznie dała też miażdżycę. Choroba w wielu momentach zabierała normalność. Uzależniała wszystkie moje działania. Nigdy jednak nie spodziewałem się, że zabierze mi tak wiele. Zabrała mi samodzielność — to do mnie niepodobne! Miażdżyca kończyn dolnych to w dużym skrócie brak odpowiedniego krążenia. Wiele lat odczuwałem ból w nodze, ale nigdy nie spodziewałem się takich konsekwencji. Po jakimś czasie konieczne było skonsultowanie schorzenia ze specjalistą... W grudniu mój palec u nogi zaczął robić się czarny, chwilę później lekarz zdecydował o jego obcięciu. W styczniu zapadła już tragiczniejsza decyzja — AMPUTACJA nogi!  Lekarze stwierdzili, że już nic nie da się zrobić i konieczna jest amputacja lewej nogi, którą wykonano. Sytuacja, w której się znalazłem, nie była najłatwiejszą. Jestem strażakiem z zawodu i widziałem w swoim życiu niejedną tragedię. Pomyślałem — muszę być silny! Jeśli chcę wrócić po operacji do normalnego życia, muszę podjąć się rehabilitacji i spróbować uzbierać środki na protezę. Moją największą motywacją jest bycie samodzielnym. Mieszkam na pierwszym piętrze, po domu poruszam się na wózku i nie mam jak wyjść "do ludzi". Chciałbym móc za jakiś czas zabrać żonę na wakacje, chciałbym móc normalnie żyć!  Obecnie codziennie pielęgnuję kikuta, żeby można było dopasować do niego protezę. Rehabilitacja ma mnie przygotować i nauczyć chodzenia. Leczenie będzie odbywało się z użyciem "wstępnej" protezy, ale docelowo będę potrzebował specjalistycznej. Niestety jej koszt znacznie przewyższa możliwości mojej rodziny...  Środki finansowe, które posiadałem przepadły już dawno. M.in. na wizyty lekarskie, pobyty w szpitalach, lekarstwa oraz środki opatrunkowe. Jestem po przebytych 2 zawałach serca, operacji wszczepienia by-passów sercowych, wszczepionym kardiowerterze oraz kilku zabiegach operacyjnych próbujących przywrócić krążenie krwi w nogach. Jestem schorowany, ale też silny! Chciałbym mimo wszystko móc normalnie żyć, dlatego bardzo proszę o Twoje wsparcie w zebraniu środków na dalszą rehabilitację i remont łazienki, w związku z ograniczeniem mojej sprawności!  Tomek

9 123 zł
Franciszek Hereć
Franciszek Hereć , 7 lat

Zdiagnozujmy Franka! Musimy wiedzieć, z czym walczymy!

Franuś urodził się z podwyższonym napięciem mięśniowym i asymetią ciała. Od 3. miesiąca życia jest rehabilitowany. Ciągle dochodzą kolejne, niezbędne badania diagnostyczne, a nadal nie wiemy, z czym dokładnie się mierzymy.  Nasz synek ma 6 lat. Zaczął chodzić dopiero około drugiego roku życia. Do dziś nie mówi, do dziś chodzi z pieluszką. Stale próbujemy dowiedzieć się, co jest powodem tak skrajnego opóźnienia w rozwoju. Badania wykazały autyzm, ale i neurolożka, i genetyczka są zdania, że to nie jedyne schorzenie, z którym mamy do czynienia. Dlaczego? To ze względu na drżenie ciała, tracenie równowagi, zachwianą koordynację ruchową. Nie jest to związane ze spektrum autyzmu. Lekarze podejrzewają porażenie dziecięce piramidalno-móżdżkowe. Potwierdzić to mogą jedynie liczne badania diagnostyczne. Musimy zastosować holistyczne podejście, a takie w przeciwieństwie do pojedynczych badań jest zatrważająco drogie.  Do tego dochodzą koszty zajęć, terapii, prywatnego przedszkola terapeutycznego… Jak każdemu rodzicowi zależy mi na jak najlepszym rozwoju dziecka. Szukam wszystkich możliwych metod, które pomogą mi osiągnąć ten cel. Dzięki terapii mikropolaryzacji mózgu, czyli stymulacji prądem, Franek, mimo że nie mówi, bardzo dużo rozumie! Już jedna taka stymulacja przyniosła niezwykłe efekty.  Chciałabym zakupić dla Frania sprzęt do stymulacji nerwu błędnego, który również znacznie poprawia funkcje rozwojowe dzieci. Dowiedziałam się o nim podczas konferencji „Innowacje dla dzieci z niepełnosprawnościami". Gdy wróciłam do domu, zaczęłam o tym wszystkim myśleć i analizować, dopadł mnie ogromny smutek… Zdałam sobie sprawę z tego, że pomimo tych wszystkich innowacyjnych metod, które przynoszą wspaniałe efekty, jest coś, co stoi na przeszkodzie, nie tylko nam, ale wszystkim rodzicom, którzy mierzą się z niepełnosprawnościami swoich dzieci... to są FUNDUSZE... Skąd pozyskiwać środki?  Sprzęt do stymulacji błędnika kosztuje aż 20 tys. zł. Koszty turnusów rehabilitacyjnych, terapii, opieki medycznej, wizyt dają dodatkową zatrważającą sumę. Bardzo proszę o pomoc. Jeszcze tyle jesteśmy w stanie wypracować… Z Twoją pomocą będzie o niebo łatwiej. Już teraz dziękuję za każdą wpłatę! Ania, mama Frania ➡️ mama.i.syn.franco

9 120,00 zł ( 21,43% )
Brakuje: 33 434,00 zł