Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Monika Dubielak
Monika Dubielak , 40 lat

Tragiczny wypadek na oczach córki – Monika potrzebuje dalszej pomocy!

11 sierpnia 2020 roku – wakacje, odpoczynek, czas spędzany w gronie bliskich. Miało być pięknie, zakończyło się dramatem... Monika jechała skuterem wodnym, nad którym straciła panowanie. Z impetem odbiła się od brzegu i uderzyła w drzewo. A wszystko to na oczach bliskich – męża i córki… Za chwilę minie rok od tamtego wydarzenia. Stan Moniki wciąż jest ciężki i nadal trwa walka o to, by do nas wróciła. Niestety ta kosztuje ogromne pieniądze, a oszczędności topnieją w zastraszającym tempie. Prosimy o pomoc! Po wypadku Monikę od razu zabrano śmigłowcem do szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy. Doznała rozległego urazu głowy, lewostronnego uszkodzenia pnia mózgu, licznych urazów wielonarządowych, złamania ręki, obojczyka, łopatki i miednicy.  Po konsultacjach z neurochirurgami dowiedzieliśmy się, że jedyną nadzieją na powrót "do świata żywych" jest neurorehabilitacja. Jedną z najlepszych klinik w Polsce, w której udało się wybudzić już wiele osób będących w podobnym lub nawet gorszym stanie wyjściowym niż Monika, jest Klinika w Kamieniu Małym koło Iławy. Niestety koszt pobytu w takim ośrodku to kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.  Dzięki pomocy wspaniałych ludzi rozpoczęliśmy neurorehabilitację w tym ośrodku. Monika poczyniła pewne postępy – otwiera drugie oko, podciąga do siebie nogę, reaguje wyraźniej na słowa i dotyk. Bardzo byśmy chcieli, żeby już się wybudziła na dobre, powiedziała chociaż słowo. Wierzymy prof. Talarowi, że to wymaga czasu, że ten stan wymaga dużo cierpliwości, że nie można tracić nadziei! Niestety ta walka kosztuje bardzo dużo pieniędzy... Monika zawsze służyła wsparciem, uśmiechem i ramieniem. Jest żoną, przyjaciółką, siostrą, córką, a przede wszystkim matką. Teraz każdego dnia umieramy z tęsknoty za nią i zrobimy wszystko, aby ją odzyskać.  Prosimy, pomóż Monice wrócić do nas! Błagamy... Rodzina Moniki

9 051,00 zł ( 15,75% )
Brakuje: 48 396,00 zł
Lucyna Ilcewicz
3 dni do końca
Lucyna Ilcewicz , 62 lata

Lucyna padła ofiarą wypadku na rondzie w Szczecinie! Pomóż w walce o zdrowie!

1 marca 2024 r. moja kochana mama, czekając na tramwaj, stała się ofiarą wypadku komunikacyjnego na placu Rodła w Szczecinie. Zupełnie niespodziewanie stając na przystanku tramwajowym, została potrącona przez samochód! Nigdy nie sądziłem, że moja mama przeżyje tak potworny koszmar. W jednej chwili ta sprawna, zdrowa i pełna życia kobieta trafiła do szpitala z poważnymi urazami kończyn dolnych, złamanym nosem, pękniętym obojczykiem i rozbitym łukiem brwiowym. Niestety, obrażenia były na tyle poważne, że wymagała poddania się długiej i ciężkiej operacji ratującej kolano prawej nogi oraz staw skokowy lewej nogi.  Stan pooperacyjny wymusza pozostanie w pozycji leżącej przez około 2 miesiące oraz dostosowaną do stanu zdrowia rehabilitację, by po tym okresie rozpocząć intensywny powrót do zdrowia. Mama potrzebuje specjalistycznej opieki, rehabilitacji oraz sprzętu medycznego, aby mogła wrócić do w miarę normalnego życia. Niestety, rehabilitacja będzie długotrwałym i bardzo kosztownym procesem… Z całego serca proszę Was o pomoc dla mojej mamy. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, zrobiłbym wszystko, by nigdy nie znalazła się wtedy na tym przystanku. Niestety, nie mam takiej mocy. Jedyne, co mogę zrobić to wspierać ją w powrocie do zdrowia i dodawać sił do dalszej walki. Każda wpłata to dla nas ogromna szansa i nadzieja na lepsze jutro! Syn Lucyny

9 049,00 zł ( 34,02% )
Brakuje: 17 547,00 zł
Kornelia Wójcik
Kornelia Wójcik , 3 latka

Nie dawali jej szans na przeżycie! Dziś walczymy o sprawność Kornelki!

Początki ciąży z Kornelką przebiegały naprawdę dobrze. Byłam pod stałą opieką lekarską, poddawałam się wszystkim badaniom. Nic nie wskazywało na to, że coś może pójść nie tak. Gdy byłam w 21. tygodniu ciąży, trafiłam do szpitala. Tam okazało się, że odeszły mi wody, a życie mojej córeczki jest zagrożone... Lekarze nie dawali Korneli szans na przeżycie. Przez kolejne tygodnie przebywałam w szpitalu. Aż w końcu w 27. tygodniu ciąży z wagą urodzeniową 900 gramów przyszła na świat moja kochana córeczka. Była taka malutka, bezbronna i zupełnie nieświadoma, z czym przyjdzie jej walczyć. Po porodzie zabrano ją do innego szpitala na OIOM, gdzie każdego dnia walczyła o życie. Kornelia do dzisiaj zmaga się z wieloma konsekwencjami wcześniactwa: wylewy krwi do mózgu 3/4 stopnia, jamy malacyjne w obu półkulach mózgu, mózgowe porażenie dziecięce, spastyczność czterokończynowa. W jednej chwili tak wiele na nią spadło… Obecnie córka jest dzieckiem leżącym – nie siedzi, nie raczkuje, nie trzyma stabilnie główki. Potrzebuje stałej opieki specjalistów m.in. neurologa, ortopedy ze względu na ułożenie stopy końsko-szpotawe, okulisty z powodu wady wzroku ze względu na wcześniactwo i pod kątem retinopatii wcześniaczej, gastroenterologa ze względu na kamienie w pęcherzyku żółciowym oraz audiologa z powodu kontroli słuchu.   Kornelia codziennie uczęszcza na rehabilitację metodą Bobath oraz Vojty. Dodatkowo uczęszczamy na rehabilitację wzroku do tyflopedagoga. Pozostajemy również pod kontrolą neurologopedy dwa razy w tygodniu.   Każdego dnia staram się ze wszystkich sił, jak tylko mogę, aby zapewnić córce jak najwięcej dobra. Jestem samotną matką. To jednak nigdy nie pozwoliło mi zwątpić, że może się nam nie udać.  Wieloletnie leczenie bardzo obciążyło mój budżet i czasem jest naprawdę ciężko. Dlatego pełna nadziei proszę Was o pomoc. Chciałabym móc dalej zapewnić Korneli odpowiednie leczenie, rehabilitację i potrzebny sprzęt medyczny. W tej sytuacji każda złotówka i słowo wsparcia znaczą dla mnie naprawdę wiele! Sylwia, mama Korneli Kornelia - licytacje

9 045,00 zł ( 16,04% )
Brakuje: 47 338,00 zł
Magdalena Wiśniewska
Magdalena Wiśniewska , 49 lat

Pozwól mojej żonie wrócić do domu, do naszych dzieci!

24 lipca zwykła lipcowa noc zamieniła się w koszmar… Nad ranem moja żona nagle, bezwładne, oparła się na mnie całym ciężarem ciała. Gdy próbowałem ją odsunąć, zorientowałem się, że straciła przytomność! Natychmiast wezwałem pogotowie… Byłem przekonany, że Magda ma udar. Z takim podejrzeniem została też zabrana do szpitala. Po przeprowadzeniu badań okazało się, że to opryszczkowe zapalenie mózgu! Przewieziono ją na oddział intensywnej terapii, gdzie przebywa do dzisiaj… Początkowo żona była w śpiączce farmakologicznej, leżała pod respiratorem. Na szczęście wybudziła się! Założono jej tracheotomię, mogła też rozpocząć rehabilitację, która trwa do dziś.  Obecnie żona oddycha sama, a rehabilitacja przynosi efekty. Wykonywana jest pięć razy w tygodniu po 30 minut. Już dziś wiemy, że zaraz po wyjściu ze szpitala, potrzebna będzie dalsza intensywna rehabilitacja na specjalistycznym oddziale. Szpitale na NFZ nie chcą przyjmować osób w takim stanie, w jakim znajduje się moja żona. Dlatego muszę szukać prywatnych ośrodków, żeby mogła wrócić do stanu sprzed choroby. Choć wiem, że nie będzie to łatwe, ponieważ żona od 2015 roku choruje na stwardnienie rozsiane… Nie stać mnie na opłacanie prywatnego szpitala. Pracuję za najniższą krajową, mamy dwójkę dzieci w wieku 10 i 11 lat teraz sam sprawuję nad nimi opiekę. Proszę o wsparcie! Rehabilitacja mojej żony musi być kontynuowana bez przerwy! Tylko dzięki Wam będzie to możliwe! Wierzę, że będziecie z Magdą! Paweł, mąż

9 026,00 zł ( 14,14% )
Brakuje: 54 804,00 zł
Kamila Wojdyła
13 dni do końca
Kamila Wojdyła , 39 lat

Pomóż mi uwolnić się od bólu! Potrzebuję operacji!

Z chorobą żyję od wielu lat. Pomimo bólu i cierpienia zawsze starałam się radzić sobie sama. Tym razem wiem jednak, że nie dam rady bez Waszego wsparcia. Każdego dnia ból odbiera mi wszystko… Moja jedyna nadzieja to operacja. Wszystko zaczęło się w 2010 roku. To wtedy otrzymałam diagnozę i dowiedziałam się, że choruję na endometriozę. Dzielnie znosiłam towarzyszące mi dolegliwości, zażywałam leki, które pozwalały mi funkcjonować. Jednak  pod koniec ubiegłego roku wszystko się zmieniło… Ból był tak ogromny, że zupełnie wyłączył mnie z codziennych zadań. Nie potrafię opisać słowami ogromu tego cierpienia. Stan mojego zdrowia odebrał mi możliwość aktywności zawodowej. Niezwłocznie udałam się do lekarza specjalisty. Wieści, które otrzymałam, zwaliły mnie z nóg… Okazało się, że choroba jest już tak rozległa, że zajęła lewy moczowód, co powoduje niewydolność nerki! Jedyną nadzieją na poprawę mojego stanu zdrowia jest nierefundowana operacja. Musi się ona odbyć pilnie, ze względu na wodonercze. Boję się, że jeśli nie uzbieram koniecznych środków na czas, stracę nerkę!  Moje życie jest uzależnione od leków i środków przeciwbólowych. Wszystkie plany muszę uzależniać od poziomu bólu… Nie wyobrażam sobie dłużej znosić tak ogromnego cierpienia. Termin operacji został wyznaczony na maj. Proszę, pomóżcie mi zebrać potrzebne środki! Dziękuję z całego serca wszystkim Dobrym Aniołom wspierającym moją zbiórkę! Kamila

9 019,00 zł ( 18,83% )
Brakuje: 38 854,00 zł
Julia Paczyńska
Julia Paczyńska , 12 lat

Pomóż stanąć na własnych nóżkach! Julka czeka na Twoje wsparcie!

Julka od urodzenia zmaga się z wadą, jaką jest krótsza nóżka. W tym roku w maju przeszła operację jej wydłużenia. Gdy już myślałam, że wszystko będzie dobrze, 2 miesiące później doszło do złamania. Konieczne okazały się kolejne 2 operacje. Mimo to wciąż nie przestaję wierzyć, że Julka z tego wyjdzie i spełni marzenie o tym, by sprawnie, samodzielnie chodzić. Obecnie jest to niemożliwe... Julka porusza się przy pomocy kul lub wózka.  Widzę, że Julka cierpi. Tak bardzo chciałaby móc chodzić do szkoły, spotykać się z innymi dziećmi, bawić się z nimi. Staram się, jak mogę, jednak koszty rehabilitacji są dla mnie stanowczo zbyt duże. Proszę, pomóż nam! Przez tyle cierpienia Julka przeszła, zagruzowane nadzieje, niespełnione marzenia o samodzielności... to przeszywające ciosy dla tak małego człowieka. Do tego ból pooperacyjny, ból fizyczny... On też rani rodzica, który chce dla swojego dziecka tego, co najlepsze. To Twoja pomoc jest światłem, które może poprowadzić nas ku lepszej przyszłości. Dziękuję Ci za okazane serce! Rodzice

9 019 zł
Oliwia Haśkie
Oliwia Haśkie , 5 lat

Walka o sprawność Oliwki wciąż trwa! Pomoc ponownie potrzebna!

Oliwka to nasza mała córeczka, która dzień po dniu walczy o każdy samodzielny krok. Walczy z chorobą, z którą nie da się wygrać. Można jedynie spowodować, że codzienne funkcjonowanie będzie bardziej komfortowe niż dotychczas. O to teraz walczymy! Oliwia urodziła się ze stopami końsko-szpotawymi. Przeszła dwa zabiegi podcięcia ścięgien Achillesa, spędziła pierwsze pół roku życia z zagipsowanymi nóżkami…  Oliwia rozwijała się prawidłowo do momentu, gdy powinna zacząć chodzić. Niestety, nie miało to miejsca, co wzbudziło u nas zaniepokojenie. Oliwka, kończąc dwa lata, nadal nie podjęła chodu. Byliśmy u wielu lekarzy neurologów, gdzie córeczka przeszła szereg badań i ostatecznie z podejrzeniem choroby mięśniowej trafiliśmy do genetyka, który stwierdził podejrzenie strzałkowo-łopatkowego rdzeniowego zaniku mięśni.  Jest to bardzo rzadka choroba o występowaniu poniżej jednego przypadku na milion urodzeń. Dodatkowo neurolodzy zauważyli nieprawidłowy rozwój i ruch rąk, które też wymagają rehabilitacji celem zapobieganiu w nieprawidłowości rozwoju mięśni. W międzyczasie Oliwia dzięki środkom ze zbiórki w 2021 roku mogła zostać wyposażona w specjalne ortezy pomagające jej chodzić. Oliwia korzysta również codziennie z pionizatora oraz odbywa trzy razy w tygodniu rehabilitację rąk i nóg. Wszystko dzięki środkom z poprzedniej zbiórki, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni wszystkim darczyńcom. Jednak z taką wstępną diagnozą Oliwia będzie wymagać rehabilitacji przez całe życie. Dzisiaj, mając skończone 3-latka, w miarę sprawnie porusza się samodzielnie. Nadal ma problemy z utrzymaniem równowagi, jednakże dzielnie prze do przodu. Uczy się wchodzić i schodzić po schodach, co jest aktualnie najważniejszym celem. Zaczyna poruszać się coraz szybciej i sprawniej, powoli dogania rówieśników.  Oliwia w celu potwierdzenia diagnozy genetycznej musi mieć wykonane nierefundowane badanie genetyczne chorób nerwowo-mięśniowych. W dalszej przyszłości nad Oliwką wisi również widmo poważnej operacji rąk/obręczy barkowej. Z dnia na dzień obserwujemy poprawiający się stan naszej córeczki i jesteśmy z niej bardzo dumni. Jednakże, by Oliwia mogła się dalej rozwijać, potrzebna jest ciągła rehabilitacja, w związku z czym prosimy o pomoc!  Rodzice Oliwii, Maciej i Aleksandra.

9 016,00 zł ( 36,84% )
Brakuje: 15 453,00 zł
Dagmara Wójcicka
Dagmara Wójcicka , 44 lata

To miało być przeziębienie, a Daga prawie umarła... Pomóż!

To może zdarzyć się każdemu… Na pozór zwykłe przeziębienie przyniosło tragedię... Gdy brat Dagmary w rozpaczy starał się ją uratować, myślał, że ona już nie żyje. Potem karetka, szpital i dramatyczna diagnoza... Chociaż miała umrzeć, a potem została skazana przez lekarzy na wegetację, dzisiaj - krok po kroku - wraca do życia! Walka o Dagmarkę wyczerpała wszystkie nasze środki, dlatego ponownie prosimy o pomoc. Rok temu poprosiliśmy o pomoc po raz pierwszy -  marzyliśmy o tym, by zebrać środki na operację nóg i rehabilitację. Dziś Dagmara nie mówi i nie pokazuje rękoma, jednak dużo  rozumie. Ma uszkodzoną lewą stronę mózgu, która odpowiada za mowę. Dlatego potrzebny jest jej komunikator Cyber-eye (cyberoko). Niestety, jego koszt to blisko 30 tysięcy złotych. Nie stać nas na kupno takiego komputera… Mąż jest na emeryturze, ja będę od przyszłego roku… Chcielibyśmy uzbierać także choć na jeden wyjazd do ośrodka Neuron w Bydgoszczy. Dwa tygodnie turnusu rehabilitacyjnego to kolejne 10 tysięcy złotych… Tam mają bardzo profesjonalny sprzęt, podczas zabiegów komórki mózgu są pobudzane do pracy, przynosi to znakomite rezultaty, jednak swoje kosztuje. Dlatego jesteśmy tu ponownie z prośbą o wsparcie dla naszej córki. Bo nic innego nam nie zostało… Historia Dagmary: Jeszcze niedawno to była pełna entuzjazmu, uśmiechnięta i szczęśliwa dziewczyna. Miała przecież dopiero 35 lat, całe życie przed sobą. Gdy zachorowała, nikt nie przeczuwał najgorszego… Przeziębienie, w najgorszym wypadku grypa, ale co to dla silnego, młodego organizmu - kilka dni i dojdzie do siebie. Dagmara nie wyglądała dobrze, miała wysoką gorączkę. Od lekarza dostała antybiotyk. Mijały dni, a leki nie pomagały. Z córką było coraz gorzej… Kaszel, katar, taki ból gardła, że nie mogła mówić. Do tego nieustanna gorączka. Miała jeszcze siły, by znów iść do lekarza. Kolejny antybiotyk... Było coraz gorzej. Nie miała już siły chodzić. Tamtego dnia, 18 kwietnia 2015 roku, położyła się wcześniej spać, bo było jej słabo. Nie wiedziałam, że to mógł być ostatni raz, gdy widzę córkę żywą… Brat Dagmary usłyszał hałas z pokoju siostry. Kiedy otworzył drzwi, Dagmara leżała nieprzytomna na podłodze… Od razu zadzwonił na pogotowie i zaczął ratować siostrę. Reanimował ją do przyjazdu karetki, a łzy ciekły mu po policzkach… Po kilku minutach myślał, że to nie ma sensu, bo już nie ma kogo ratować. Był przekonany, że nasza Daga nie żyje… Ratownikom udało się ocalić jej życie, ale nie było tak, jak w filmach… Nie poszliśmy na drugi dzień do szpitala z naręczem kwiatów i balonów, nie powitał nas szeroki uśmiech córki. Niedotleniony mózg bardzo ucierpiał…Lekarze spisali ją na straty. Mówili nam, że nic nie da się zrobić, że będzie wegetować do końca swoich dni, zupełnie jak roślinka. Przekonywali, że to ciężar, że trzeba ją oddać do specjalnego ośrodka. Nie mogliśmy się na to zgodzić! Zadbaliśmy o najlepszą opiekę i rehabilitację, bo - mimo wszystkich przeciwności losu - wierzyliśmy, że Daga do nas wróci. I tak krok po kroczku wracała! Nie ma większego szczęścia, niż widzieć mruganie oczu na znak, że rozumie! Dzięki błyskawicznie wdrożonej rehabilitacji, dzisiaj, po pięciu latach od tamtych strasznych zdarzeń udowodniliśmy, że lekarze się mylili! Chociaż córka ma silne niedotlenienie mózgu, porażenie czterokończynowe, nie chodzi i nie mówi, to wszystko rozumie. Robimy wszystko, by osiągnąć jeszcze więcej, ale wydaliśmy już wszystkie oszczędności… Każdy grosz inwestujemy w terapię Dagi, ale już nie mamy za co opłacić kolejnego turnusu, kolejnej godziny rehabilitacji… Widzimy, że Daga tak bardzo chce wrócić, odzyskać swoje dawne życie, utracone zdrowie! Współpracuje z rehabilitantami, jest bardzo dzielna. Wiemy, że przed nami jeszcze długa i wyboista droga, ale jesteśmy gotowi ją przejść - całą rodziną. Problem w tym, że rehabilitacja jest bardzo droga, a na pomoc NFZ można liczyć tylko w minimalnym stopniu. To zdecydowanie za mało… Dzisiaj bez pomocy już nie damy rady, dlatego prosimy o jakąkolwiek formę wsparcia - o wpłatę choć złotówki, o udostępnienie naszej prośby dalej, bo może znajdzie się jeszcze ktoś, kogo poruszy historia tragedii, a potem cudu, który wydarzył się w naszym życiu. Wierzymy, że Daga w końcu wypowie swoje pierwsze słowa i będzie w stanie sama podziękować za wsparcie, które otrzyma.  Małgorzata, mama Dagmary

9 012,00 zł ( 23,2% )
Brakuje: 29 818,00 zł
Urszula Gutowska
2 dni do końca
Urszula Gutowska , 4 latka

By móc wyszeptać jej do uszka, jak bardzo ją kochamy... Pomagamy Uli!

Patrzymy na naszą piękną córeczkę Ulę i wiemy, że doskonalszej nie mogliśmy sobie wymarzyć. Chcemy zapewnić jej dobrą i bezpieczną przyszłość. Niestety coś stoi na naszej drodze. Jest to choroba. Przeszkoda nie do pokonania w pojedynkę....  Mimo wielkiej wiary w to, że Ula urodzi się w pełni zdrowa, los zaskoczył nas chorobą. Ulcia urodziła się z niedowładem obwodowym lewostronnym, wrodzoną wadą lewej małżowiny usznej, a także asymetrią twarzy oraz niedosłuchem ucha lewego. Od samego początku konsultujemy córeczkę u licznych specjalistów. Z wizyt tych wynika, że Ula będzie potrzebować aparatu słuchowego, a w późniejszym czasie także poważnej operacji.  Już dziś wiemy, że leczenie córeczki pochłonie ogromne sumy pieniędzy. Nasza córeczka bardzo szybko rośnie, a kolejne badania mogą otwierać nam drogę do zabiegu. Musimy być gotowi, gdy przyjdzie odpowiedni czas, dlatego już teraz prosimy Was o pomoc, o szansę na lepszy rozwój naszej córeczki! Paweł i Sonia, rodzice

9 008 zł