Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mikołaj Ślusarczyk
Mikołaj Ślusarczyk , 13 lat

Komplikacje po rutynowym zabiegu niszczą jego zdrowie... Pomóż mu je odzyskać!

W czerwcu 2022 roku Mikołaj trafił do szpitala z podejrzeniem zapalenia wyrostka robaczkowego. Ból brzucha był na tyle silny i nieustający, że zdecydowano się na zabieg jego usunięcia. Normalna procedura. Jako rodzice przeżywaliśmy to bardzo – w końcu syn leżał na stole operacyjnym! Jednak wiedzieliśmy, że jest to działanie w miarę rutynowe dla lekarzy, więc ryzyko, że coś pójdzie nie tak, jest minimalne. I faktycznie, sama operacja się udała. Jednak to, co nastąpiło później, było totalnym zaskoczeniem dla lekarzy, a nam przewartościowało całe dotychczasowe życie… Kilka dni po zabiegu niespodziewanie przestały pracować nerki Mikołaja. Grunt osunął nam się spod nóg… Miki trafił na OIOM z niewydolnością wielonarządową! Nie pracowały nerki oraz płuca! Był utrzymywany w śpiączce, podczas której jego organizm był poddawany ogromnym próbom przez kolejne dolegliwości, infekcje, sepsy... Mimo wszystko Mikołaj się nie poddał i wrócił do nas! Zajęło mu to kilka miesięcy! Żyje… Kiedy myśleliśmy, że będzie już tylko lepiej, okazało się, że jego wątroba jest bardzo uszkodzona! Co więcej, obecne terapie nie przynoszą konkretnych rezultatów. Lekarze cały czas się konsultują i szukają pomysłu na leczenie. W tle pojawiła się już wizja przeszczepu, jednak mocno wierzymy, że uda się postawić diagnozę i dopasować lekarstwa tak, aby tego uniknąć! Koszty leków, konsultacji, wyjazdów do Warszawy i innych potrzeb zaczynają znacznie przerastać nasz budżet domowy. Niedługo do tego mogą dojść koszty rehabilitacji. Na ten moment nie wiemy, jakie jeszcze nowe koszty leczenia mogą pojawić się w najbliższym czasie.  Prosimy o wsparcie, abyśmy mogli zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby Mikołaj wrócił do zdrowia i normalnego życia. Z góry dziękujemy za nawet najmniejszą pomoc! Rodzice

10 130 zł
Tamara Rastihajewa
Pilne!
4 dni do końca
Tamara Rastihajewa , 9 lat

🚨 Guz w głowie Tamary! Nie mamy chwili do stracenia – ratujmy życie!

U Tamarki wykryto złośliwego guza mózgu! Podczas operacji guz został usunięty w 55%... Aby powstrzymać nowotwór, konieczna jest dalsza chemio- i radioterapia. Mama dziewczynki błaga o ratunek: Pierwsze objawy choroby u Tamary pojawiły się na początku września tego roku. Wtedy jednak przez myśl nie przeszło mi, że to początek dramatu... Córeczka potrzebowała bardzo dużo snu – znacznie więcej niż zwykle. Myślałam, że jest zmęczona po szkole, w końcu tyle tam się działo... Niestety któregoś dnia Tamarka nie była w stanie się obudzić... Wtedy natychmiast wezwaliśmy pomoc! Trafiliśmy do szpitala. Trzy dni później, po kilku badaniach wszystko było już jasne. Spadła na nas lawina koszmarnych wiadomości... Usłyszałam, że moja córka ma nowotwór – w jej główce wykryto guza mózgu! Rozpoczęła się dramatyczna walka... Trafiliśmy do innego szpitala na Ukrainie, skąd pochodzimy. Powiedziano nam, że Tamarkę można leczyć tylko radioterapią, której kilka dni później nam odmówiono. Zaproponowano nam powrót do domu, poddanie się, bezradne czekanie na śmierć własnego dziecka... Ale ja nie mogę się poddać! Tamarka to moje jedyne dziecko, o które będę walczyć ze wszystkich sił! Ona nie może odejść! Szukając ratunku, trafiliśmy do Turcji. Tam zdecydowano się nam pomóc. 15 października Tamarka przeszła operację usunięcia guza mózgu w szpitalu w Stambule. Guz, który na Ukrainie nazwano nieoperacyjnym, został usunięty w 55%! Niestety chirurg nie był w stanie dostać się do drugiej połowy guza bez ryzyka uszkodzenia nerwu wzrokowego lub dotknięcia istotnych części mózgu. Aby ratować Tamarę i powstrzymać rozrost guza konieczna jest chemio- i radioterapia.  Chociaż lekarze w naszym kraju nie dawali Tamarce szans, my walczymy dalej! Jako matka zrobię wszystko, by ratować córeczkę. Nie oddam jej śmierci! Muszę walczyć, o życie, o nadzieję, o przyszłość. Niestety cena leczenia, cena za życie, zwala z nóg. Nie mam takich pieniędzy i sama nie zdobędę ich w tak krótkim czasie. Nowotwór przecież nie będzie czekał. Dlatego z całego serca proszę, pomóż nam – pomóż ocalić życie Tamarki! Natalia, mama Tamary

10 123,00 zł ( 9,19% )
Brakuje: 99 984,00 zł
Antoś Urbański
Antoś Urbański , 22 miesiące

Mały wojownik z chorym serduszkiem – Pomagamy Antosiowi❗️

Chciałabym przedstawić państwu bardzo silnego i walecznego chłopca. Nasz synek ma na imię Antoś. Niedawno skończył rok. W swoim życiu przeszedł już 4 zabiegi i jedną operację na otwartym sercu.  Urodził się 01 grudnia 2022 roku. W ten dzień został przewieziony do szpitala w Toruniu na oddział intensywnej terapii i patologii noworodka, gdzie lekarze wykryli wadę serca. Antoś ma poważną stenozę zastawki aortalnej, zwężenie krytyczne i patologię zastawki mitralnej.  Już w drugiej dobie życia został przewieziony do CZD w Warszawie. 3 grudnia miał zabieg walwuloplastyki. 8 grudnia był kolejny zabieg – atrioseptostomia statystyczna. Ale nie przyniosła sukcesu… 13 grudnia odbył się zabieg atrioseptostomii balonem tnącym i balonem wysokociśnieniowym. Kolejna operacja odbyła się 23 października 2023 roku. Niestety, były komplikacje. Synek miał chłonkę. Teraz jest na ścisłej diecie beztłuszczowej. 8 listopada Antoś miał robioną limfografię, na której okazało się, że może mieć drugą wadę genetyczną. Teraz czekamy na wyniki kolejnych badań, a w międzyczasie synka czekają następne operacje na sercu. Antoś przyjmuje na stałe leki nasercowe i zakrzepowe. Do tego doszła anemia po przebytych zabiegach i alergia pokarmowa. Jest pod stałą opieką neurologa, kardiologa, alergologa i pediatry. Cena leczenia jest ogromna. Wsparcie z państwa strony pomogłoby nam pokryć koszty rehabilitacji, dojazdów, wizyt lekarzy i potrzebnego sprzętu medycznego. Każdy gest ma ogromne znaczenie. Rodzice Antosia

10 120 zł
Malwina Marciniak
3 dni do końca
Malwina Marciniak , 14 miesięcy

Malwinka miała być na świecie tylko trzy godziny! Pomóż jej w walce o zdrowie!

Lekarze już kilka razy przygotowywali nas na najgorsze. Malwinka cudem uniknęła śmierci! Każdy dzień naszej kochanej córeczki jest walką o jej życie i zdrowie. Bez Was nie damy sobie rady! Zawsze pragnęliśmy zostać rodzicami. Los długo stał nam na przeszkodzie. Za nami setki godzin badań i wizyt u najróżniejszych specjalistów. Wielokrotnie zastanawialiśmy się, czy spełnimy nasze największe marzenie… Wiadomość o ciąży przyjęliśmy z wielką radością i obawą, czy uda się ją utrzymać. Pomyślny przebieg miał niestety okrutne zakończenie. Malwinka urodziła się w dwudziestym piątym tygodniu ciąży, jako skrajny wcześniak. Lekarze poinformowali nas, że będzie z nami tylko trzy godziny! Na szczęście jej malutki organizm pomyślnie zareagował na leczenie. Po czterech miesiącach w szpitalu, kiedy wreszcie nauczyła się oddychać, a jej stan się ustabilizował, mogliśmy zabrać ją do domu. Radość mieszała się ze strachem. Wtedy nic nie wskazywało na to, że najgorsze dopiero nadejdzie… W styczniu 2024 roku nasze maleństwo dostało nagłego, niebezpiecznego zawału krwotocznego! Malwinka przeszła operację ratującą życie. Lekarze kolejny raz uchronili ją przed śmiercią, jednak walka z jego okrutnymi skutkami trwa do dziś… Nasza córeczka wymaga codziennej rehabilitacji. Cierpi na padaczkę oraz mózgowe porażenie dziecięce. Jeden dzień przerwy w ćwiczeniach wiąże się z natychmiastowym pogorszeniem jej stanu. Jej ciało się wygina, a malutka nóżka przeraźliwie drży. Wielki problem sprawia również karmienie. Moment nieuwagi może sprawić, że córeczka się zadławi. To praca na pełny etat. Cud sprawił, że Malwinka jest dziś z nami. Każdego dnia bardzo martwimy się o nasze dziecko. Leczenie, rehabilitacja oraz zakup potrzebnego w jej rozwoju sprzętu medycznego jest teraz priorytetowy. Córeczka jest jeszcze malutka, więc trzeba działać natychmiast! Niestety, wszystko to wiąże się z ogromnymi kosztami. Bez Waszej pomocy nie damy sobie rady… Czy będziecie bohaterami, dzięki którym nasze maleństwo będzie miało szansę na zdrowie i sprawność? Bardzo prosimy Was o wsparcie! Rodzice

10 100 zł
Agnieszka Golak
15:29:46  do końca
Agnieszka Golak , 31 lat

Nigdy nie wiem, kiedy ból mnie zaatakuje! Operacja jedynym ratunkiem!

Od 4. lat żyję z przewlekłym bólem, który nie pozwala mi funkcjonować tak jak zdrowy człowiek. Często dolegliwości są nie do zniesienia! Endometrioza sprawia, że moje życie zamieniło się w cierpienie! Mam bóle pleców, ból przy oddawaniu moczu, bolesne owulacje, ból przed miesiączką! Czasem mam wrażenie, że każdy dzień, to jedno wielkie cierpienie!  Przeszłam szereg badań, które nie dały jednoznacznej diagnozy. Chodziłam od lekarza do lekarza, aby znaleźć w końcu przyczynę. Przez tyle lat robiłam wszystko, co w mojej mocy… W pewnym momencie wydawało się, że będzie już lepiej. Przeszłam operację usunięcia kości guzicznej, ponieważ to miało być przyczyną bólu. Wtedy zostałam wyłączona z życia na pół roku! Nie miałam pracy, życia towarzyskiego. Brałam masę środków przeciwbólowych, które działały tylko przez kilka godzin! Mogłam przemieszczać się tylko z łóżka do wanny. Dalsze dystanse były dla mnie wręcz nieosiągalne!  Byłam załamana. Pozbawiona nadziei. Nie wiedziałam, co jeszcze mogę zrobić! Zrezygnowanie było już tak duże, że zaczęłam tracić siły. Potem przeszłam kolejne badania, które rzuciły nowe światło na moją sytuację zdrowotną... Lekarze odnaleźli w końcu przyczynę moich dolegliwości bólowych! Być może wreszcie zakończą się moje męczarnie. Zostałam zakwalifikowana do operacji, która ma zniwelować ból! Muszę przejść tę operację. Ten rodzaj interwencji medycznej jest kluczowy, inaczej już nic się nie zmieni i nie ruszę do przodu. Kwota operacji przekracza jednak moje możliwości finansowe, więc znalazłam się w ślepym zaułku! Bardzo proszę o pomoc. Nigdy nie wiem kiedy ból zaatakuje! To okropne, nikomu tego nie życzę! Potrzebuję wsparcia, inaczej moje cierpienie fizyczne nigdy się nie skończy! Agnieszka

10 091,00 zł ( 18,97% )
Brakuje: 43 101,00 zł
Janek Jagliński
Janek Jagliński , 5 lat

Operacja szansą w walce o rozwój! Pomóż Jankowi!

Nasz Janek to dzielny, uśmiechnięty chłopiec, który od urodzenia zmaga się z nieuleczalną, dziedziczną chorobą – nerwiakowłókniakowatością niezłośliwą typu 1.  Nasze dziecko jest pod stałą opieką wielu specjalistów, w tym poradni genetycznej, neurologicznej, onkologicznej, laryngologicznej oraz psychologiczno-pedagogicznej. Wśród wielu dolegliwości najgorsze jest to, że Jaś ma poważny przerost migdałka, co poważnie wpływa na rozwój mowy. Bardzo mało mówi, nie potrafi się porozumieć, co z kolei wpływa na jego rozwój w ogóle. Pomimo intensywnej pracy z logopedą i pedagogiem, postępy są wolne, a dalszy rozwój jest poważnie zagrożony. Lekarze zlecili usunięcie przerostu migdałka, ale termin operacji w ramach NFZ jest wyznaczony dopiero na listopad 2026 roku! Tak długie oczekiwanie równa się komplikacjom pogłębionym problemom z mową i rozwojem… Dlatego podjęliśmy decyzję, aby przeprowadzić tę operację prywatnie, w nadziei, że uda się to zrobić jeszcze w tym roku. Koszt operacji usunięcia migdałka to około 12 tysięcy złotych, co jest dla nas ogromnym wyzwaniem finansowym. Nasze oszczędności zostały wyczerpane na niezbędną terapię logopedyczną i pedagogiczną, a do tego mamy jeszcze dwie córeczki, którym również musimy zapewnić opiekę. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Każda złotówka przybliża nas do celu – operacji, która da naszemu synkowi szansę na lepszy rozwój, a przede wszystkim na lepszą jakość życia. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Rodzice

10 089,00 zł ( 79,03% )
Brakuje: 2 677,00 zł
Pamela Łuczak - Bokła
Pamela Łuczak - Bokła , 33 lata

Choroba zawładnęła życiem Pameli! Pomóż!

Kiedyś myślałam, że borelioza to ból stawów, choroba, która odpowiednio leczona po trzech tygodniach nie zostawia po sobie śladu. Dopiero teraz wiem, w jak wielkim tkwiłam błędzie. Jak bardzo byłam nieświadoma tego, że ukąszenie kleszcza może zniszczyć życie. Przekonałam się o tym na własnej skórze.  Do niedawna byłam szczęśliwą, przyszłą mamą, cierpliwie wyczekującą narodzin swojego maleństwa. Gdy synek przyszedł na świat zdrowy, poczułam ogromną radość i ulgę. Niestety, nie trwały one długo. Już w trzeciej dobie po porodzie zaczęłam odczuwać silny ból między łopatkami, który pojawiał się raz na jakiś czas i znikał. Na samym początku myślałam, że to po prostu objawy przemęczenia, które wkrótce ustaną. Tak się jednak nie stało. Z miesiąca na miesiąc ból jedynie narastał, stając się w pewnym momencie nie do zniesienia. Rozpoczął się trudny etap badań i konsultacji w poszukiwaniu właściwej diagnozy. Niestety nikt nie potrafił jednoznacznie określić, co mi dolega.  Pół roku po porodzie ból sprawił, że przestałam normalnie funkcjonować. Czułam rozrywanie kości w odcinku piersiowym, wędrujący i kłujący ból nerwów. Żadne leki nie przynosiły ulgi. Chwilami czułam, jakby moje plecy płonęły ogniem. Kolejno dochodziły: palące ataki bólu, drętwienia oraz mrowienia rąk i nóg. Mijały kolejne dni, a ja przestawałam rozumieć co ktoś mówi, nie mogłam już nawet podnosić swojego ciała, ani wydobywać z siebie słów. „Co się z Tobą dzieje?" - pytali moi bliscy, szalenie martwiąc się o mój stan zdrowia. Po kolejnej wizycie na szpitalnym oddziale ratunkowym postanowiłam, że za wszelką cenę znajdę diagnozę i będę walczyć - dla siebie i swojej nowo powiększonej rodziny. Przeglądając liczne grupy społecznościowe, trafiam na osoby kierujące mnie w stronę boreliozy. Wykonałam wszystkie testy, aby sprawdzić, czy wyniki potwierdzają zakażenie. Jeden z nich rzeczywiście, okazał się dodatki. Od tamtej pory podejmuję leczenie metodą ILADS. Od wielu miesięcy przyjmuję antybiotyki, suplementy, probiotyki, a wszystko łączę z odpowiednią dietą i jak najzdrowszym trybem życia. Moje leczenie na ten moment jest skuteczne i idzie do przodu, ale wiem, że jeszcze długa droga przede mną. Jestem pełna motywacji i siły do walki, jednak potrzebuję na nią środków - w związku, z tym że w chwili obecnej nie jestem w stanie podjąć pracy, jest mi bardzo trudno ponosić wydatki rzędu nawet kilku tysięcy złotych miesięcznie. Wasze wsparcie usprawnia moje funkcjonowanie i daje szansę na powrót do normalnego życia, za co z całego serca dziękuję!  Pamela   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

10 078,00 zł ( 37,89% )
Brakuje: 16 518,00 zł
Nina Jasnowska
Nina Jasnowska , 12 miesięcy

POMOCY! Serduszko naszej córeczki jest bardzo chore… Trwa walka o zdrowie Niny!

W ósmym miesiącu ciąży, lekarze poinformowali nas o możliwej martwicy płodu… Nasz świat się zawalił, byliśmy zdruzgotani! Konieczne było pilne cesarskie cięcie. Liczyła się każda sekunda! Od razu po przyjściu na świat, nasza mała Ninka musiała walczyć – jej serduszko biło zbyt słabo… Nasze maleństwo przyszło na świat jako wcześniak. Z powodu bardzo słabego oddechu i bicia serca, musiało odbyć się pilne cesarskie cięcie. Nawet nie zdążyliśmy wziąć naszej córeczki w ramiona, utulić, szepnąć, że ją kochamy... U Niny wykryto wadę serca! Od razu musiała zostać przetransportowana do innego szpitala, gdzie odbyła się jej pierwsza operacja – podwiązania przewodu Botalla. Był to dla nas najgorszy czas… Nasza córeczka walczyła o życie kilka godzin po przyjściu na świat! Zupełnie SAMA, w innym szpitalu... Tak bardzo chciałam przy niej być! Nie życzę tego żadnej matce, moje serce pękało na miliony kawałków… Nina pierwsze dwa miesiące swojego życia spędziła w szpitalu. Najważniejszy czas, w którym dziecko potrzebuje czuć bliskość rodziców został nam odebrany przez chorobę. Jedyne co mogliśmy dla niej zrobić to dostarczać pokarm i wspierać przez 15-20 minut dziennie przez szybę inkubatora. Emocje, które nam towarzyszyły były nie do opisania… Rozpacz, ból, niemoc i strach o to, co będzie dalej... Z trudem wracamy do tych chwil. Dopiero w grudniu stan naszej malutkiej wojowniczki ustabilizował się na tyle, że udało nam się zabrać ją do domu… Był to dla nas najpiękniejszy prezent świąteczny, czuliśmy ogromne szczęście! Niestety, wada serca to nie jest jedyne schorzenie, z jakim przychodzi nam się mierzyć… U Niny zdiagnozowano również Zespół Downa, niedoczynność tarczycy oraz uogólnioną wiotkość mięśni. Ze względu na swój stan zdrowia, córeczka wymaga częstych wizyt u specjalistów oraz regularnej rehabilitacji (która jest kluczowa, aby mięśnie zaczęły działać). Córeczka obecnie ma problem z utrzymaniem główki, obracaniem się, a także jedzeniem. Jako noworodek była odżywiana przez sondę, teraz pomału zaczyna jeść… Na razie serduszko naszej córeczki jest bardzo słabe, dlatego możemy uczęszczać na rehabilitację wyłącznie raz w tygodniu. Jest to znacznie za mało, nie możemy uzyskać oczekiwanych rezultatów. W maju nasza mała wojowniczka ma przejść drugą operację serduszka, która przybliży ją do sprawności i zdrowia. Nasza droga jest niezwykle kręta. Oprócz operacji potrzebujemy regularnej rehabilitacji, która dla tak malutkich dzieci jest bardzo kosztowna. Nie wiemy, jak długo będziemy w stanie zapewnić ją naszej Nince bez wsparcia… Nasza dzielna córeczka już tak wiele przeszła – teraz nie możemy się poddać, nie po tak ciężkiej walce! Bardzo prosimy o pomoc! Każda, nawet najmniejsza wpłata, daje Nince szansę na sprawność i lepszą przyszłość. Wierzymy, że z Waszą pomocą damy radę! Rodzice  

10 073 zł
Łukasz Wisła
Łukasz Wisła , 40 lat

Koronawirus się zemścił – odebrał sprawność mojego męża! Proszę, pomóż nam odzyskać dawne życie!

Koronawirus zniszczył nam życie. Zabrał zdrowie, sprawność i wpędził w wir dramatycznych decyzji oraz bólu. Nigdy bym nie pomyślała, że mojego męża – mężczyznę silnego i sprawnego, wirus przykuje do łóżka i pozbawi podstawowych umiejętności. Łukasz zniósł ciężko zakażenie Covid-19. Miesiąc spędził w szpitalu. Udało się opanować z wirusa, lecz jeszcze musi minąć mnóstwo czasu, nim mąż wróci do stanu sprzed choroby. Doszło do zakażenia kości i stawu biodrowego. Okropny ból unieruchomił Łukasza na długie miesiące. Aby go ratować, lekarze musieli usunąć całą kość biodrową. Teraz trwa intensywne leczenie zakażenia, by ostateczna operacja była już ostatnią.  Kilka miesięcy bez ruchu doprowadziły do zaniku mięśni i silnych przykurczy. Łukasz nie jest w stanie nawet samodzielnie usiąść. Pomagam i dbam o niego najlepiej jak potrafię. Wróciłam do pracy, zajmuję się naszą małą córeczką… Jest ciężko to wszystko pogodzić, ale nadzieja dodaje sił. Aby nie tracić czasu, potrzebna jest rehabilitacja – by usprawnić krążenie i mobilizować osłabione mięśnie do pracy. Sama nie jestem w stanie zapewnić wszystkich potrzebnych sprzętów oraz zabiegów dla męża, a wiem, że tylko to jest kluczem do odzyskania sprawności i dawnego życia. Czasem mam wrażenie, jakbyśmy byli zamknięci w szklanej bańce i odbijali się od szklanych ścian. Tak bardzo bym chciała, by mój mąż już nie cierpiał, by ten koszmar się skończył. Czekam na dzień, gdy razem z Lenką będziemy mogli wyjść na spacer, na plac zabaw – bez bólu i bez ograniczeń. Sylwia – żona Łukasza

10 071 zł