Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nina Jasnowska
Nina Jasnowska , 12 miesięcy

POMOCY! Serduszko naszej córeczki jest bardzo chore… Trwa walka o zdrowie Niny!

W ósmym miesiącu ciąży, lekarze poinformowali nas o możliwej martwicy płodu… Nasz świat się zawalił, byliśmy zdruzgotani! Konieczne było pilne cesarskie cięcie. Liczyła się każda sekunda! Od razu po przyjściu na świat, nasza mała Ninka musiała walczyć – jej serduszko biło zbyt słabo… Nasze maleństwo przyszło na świat jako wcześniak. Z powodu bardzo słabego oddechu i bicia serca, musiało odbyć się pilne cesarskie cięcie. Nawet nie zdążyliśmy wziąć naszej córeczki w ramiona, utulić, szepnąć, że ją kochamy... U Niny wykryto wadę serca! Od razu musiała zostać przetransportowana do innego szpitala, gdzie odbyła się jej pierwsza operacja – podwiązania przewodu Botalla. Był to dla nas najgorszy czas… Nasza córeczka walczyła o życie kilka godzin po przyjściu na świat! Zupełnie SAMA, w innym szpitalu... Tak bardzo chciałam przy niej być! Nie życzę tego żadnej matce, moje serce pękało na miliony kawałków… Nina pierwsze dwa miesiące swojego życia spędziła w szpitalu. Najważniejszy czas, w którym dziecko potrzebuje czuć bliskość rodziców został nam odebrany przez chorobę. Jedyne co mogliśmy dla niej zrobić to dostarczać pokarm i wspierać przez 15-20 minut dziennie przez szybę inkubatora. Emocje, które nam towarzyszyły były nie do opisania… Rozpacz, ból, niemoc i strach o to, co będzie dalej... Z trudem wracamy do tych chwil. Dopiero w grudniu stan naszej malutkiej wojowniczki ustabilizował się na tyle, że udało nam się zabrać ją do domu… Był to dla nas najpiękniejszy prezent świąteczny, czuliśmy ogromne szczęście! Niestety, wada serca to nie jest jedyne schorzenie, z jakim przychodzi nam się mierzyć… U Niny zdiagnozowano również Zespół Downa, niedoczynność tarczycy oraz uogólnioną wiotkość mięśni. Ze względu na swój stan zdrowia, córeczka wymaga częstych wizyt u specjalistów oraz regularnej rehabilitacji (która jest kluczowa, aby mięśnie zaczęły działać). Córeczka obecnie ma problem z utrzymaniem główki, obracaniem się, a także jedzeniem. Jako noworodek była odżywiana przez sondę, teraz pomału zaczyna jeść… Na razie serduszko naszej córeczki jest bardzo słabe, dlatego możemy uczęszczać na rehabilitację wyłącznie raz w tygodniu. Jest to znacznie za mało, nie możemy uzyskać oczekiwanych rezultatów. W maju nasza mała wojowniczka ma przejść drugą operację serduszka, która przybliży ją do sprawności i zdrowia. Nasza droga jest niezwykle kręta. Oprócz operacji potrzebujemy regularnej rehabilitacji, która dla tak malutkich dzieci jest bardzo kosztowna. Nie wiemy, jak długo będziemy w stanie zapewnić ją naszej Nince bez wsparcia… Nasza dzielna córeczka już tak wiele przeszła – teraz nie możemy się poddać, nie po tak ciężkiej walce! Bardzo prosimy o pomoc! Każda, nawet najmniejsza wpłata, daje Nince szansę na sprawność i lepszą przyszłość. Wierzymy, że z Waszą pomocą damy radę! Rodzice  

10 073 zł
Łukasz Wisła
Łukasz Wisła , 40 lat

Koronawirus się zemścił – odebrał sprawność mojego męża! Proszę, pomóż nam odzyskać dawne życie!

Koronawirus zniszczył nam życie. Zabrał zdrowie, sprawność i wpędził w wir dramatycznych decyzji oraz bólu. Nigdy bym nie pomyślała, że mojego męża – mężczyznę silnego i sprawnego, wirus przykuje do łóżka i pozbawi podstawowych umiejętności. Łukasz zniósł ciężko zakażenie Covid-19. Miesiąc spędził w szpitalu. Udało się opanować z wirusa, lecz jeszcze musi minąć mnóstwo czasu, nim mąż wróci do stanu sprzed choroby. Doszło do zakażenia kości i stawu biodrowego. Okropny ból unieruchomił Łukasza na długie miesiące. Aby go ratować, lekarze musieli usunąć całą kość biodrową. Teraz trwa intensywne leczenie zakażenia, by ostateczna operacja była już ostatnią.  Kilka miesięcy bez ruchu doprowadziły do zaniku mięśni i silnych przykurczy. Łukasz nie jest w stanie nawet samodzielnie usiąść. Pomagam i dbam o niego najlepiej jak potrafię. Wróciłam do pracy, zajmuję się naszą małą córeczką… Jest ciężko to wszystko pogodzić, ale nadzieja dodaje sił. Aby nie tracić czasu, potrzebna jest rehabilitacja – by usprawnić krążenie i mobilizować osłabione mięśnie do pracy. Sama nie jestem w stanie zapewnić wszystkich potrzebnych sprzętów oraz zabiegów dla męża, a wiem, że tylko to jest kluczem do odzyskania sprawności i dawnego życia. Czasem mam wrażenie, jakbyśmy byli zamknięci w szklanej bańce i odbijali się od szklanych ścian. Tak bardzo bym chciała, by mój mąż już nie cierpiał, by ten koszmar się skończył. Czekam na dzień, gdy razem z Lenką będziemy mogli wyjść na spacer, na plac zabaw – bez bólu i bez ograniczeń. Sylwia – żona Łukasza

10 071 zł
Helena Karsunke
Helena Karsunke , 74 lata

Uratuj wzrok Heleny! Jedyną nadzieją są kosztowne zastrzyki!

Helena mieszka samotnie i od wielu lat zmaga się z ciężkimi chorobami. Mimo osobistych tragedii, utraty najbliższych, bolesnych dolegliwości i dramatycznie niskiej renty, nigdy się nie poddała!  Udało się jej zachować samodzielność i wiarę, że zdoła sobie poradzić. Teraz jednak wszystko to może się zmienić… Kilka lat temu zdiagnozowano u niej AMD – zwyrodnienie plamki żółtej, które nieleczone prowadzi do utraty wzroku. Pomóc mogły tylko zastrzyki doszklistkowe (iniekcje dooczne). Niestety, Helena nie zakwalifikowała się wtedy do tej metody leczenia. Przy kolejnych badaniach okazało się jednak, że nastąpiło wielkie pogorszenie! Teraz Helena straciła już całkowicie wzrok w jednym oku! W drugim natomiast w ponad 90%. Niestety nadal nie może liczyć na pomoc w postaci refundacji… Zastrzyki doszklistkowe oka są jednak JEDYNYM ratunkiem, jedyną skuteczną metodą leczenia przy tej chorobie! Nie da się przywrócić wzroku w jednym oku, ale można zatrzymać rozwój choroby w drugim lub nawet częściowo go odzyskać... Jeden zastrzyk kosztuje jednak niemal prawie dwukrotność miesięcznej renty, którą otrzymuje Helena. Cena za uratowanie wzroku jest więc dla niej bardzo wysoka, wręcz nieosiągalna… Każdego dnia Helena widzi coraz słabiej. Te zastrzyki to dla niej ostatnia szansa. Inaczej skazana będzie na życie w ciemności. Wasza pomoc uchroni ją nie tylko przed utratą wzroku, ale pozwoli jej na godne, samodzielne życie i zachowanie wiary w to, że ludzie są życzliwi… Bliscy i przyjaciele Heleny

10 066,00 zł ( 29,56% )
Brakuje: 23 977,00 zł
Katarzyna Rejent
Katarzyna Rejent , 50 lat

Ocalili życie, ale stracili wszystko - pogorzelcy potrzebują naszej pomocy!

Wybiegły z domu, by całkowicie bezsilne ze łzami w oczach wpatrywać się w ogień, który pochłaniał ich dom... 8 marca 2021, wczesnym rankiem w domu rodziny Rejentów wybuchł pożar. Z powodu awarii pieca grzewczego zapaliło się pomieszczenie pełniące funkcję kotłowni. Po otwarciu drzwi do kotłowni ogień zajmował całe ściany, przedostał się na strych, by po chwili rozprzestrzenić się na cały dom. Nie było czasu na ratowanie dobytku, trzeba było ratować życie! Drewniany dom płomienie zniszczyły w kilka minut, a to, co jeszcze można było uratować, zostało pokryte sadzą lub zalane przez wodę, która gasiła pożar.  Na podwórku widok spalonego domu jest przerażający. W powietrzu unosi się nieprzyjemny zapach spalenizny. Po ciepłym domu pozostaną tylko wspomnienia. Rodzina Rejentów żyła bardzo skromnie, mimo to, nigdy nie odmawiała pomocy innym ludziom. Podczas ostatnich Świąt Bożego Narodzenia piekli ciasteczka w celach charytatywnych, dziś sami potrzebują pomocy. Ze środków, z których się utrzymują, nie są w stanie sami odbudować domu, dlatego tak ważna jest Wasza pomoc! Każda złotówka może być tą, dzięki której odzyskają bezpieczny dom!

10 054 zł
Kornelia Glaza
Kornelia Glaza , 12 lat

Kornelce odebrano zdrowie i normalne życie. Podarujmy jej nowy wózek!

W wigilijny poranek 9 lat temu nie mogliśmy dostać lepszego prezentu. Dowiedzieliśmy się z mężem, że jestem w upragnionej ciąży. Nie muszę dodawać, że przez cały czas uważałam na siebie, badałam się i oczekiwałam naszego skarbu. Nie wiedziałam wówczas, że ciężki poród zniszczy wszystko. Nasze plany i marzenia zamieni w pył... W wyniku źle przeprowadzonego porodu Kornelka doznała uszkodzenia mózgu, niedotlenienia i ciężkiej zamartwicy.  Córeczka przyszła na świat bez oznak życia, owinięta pępowiną wokół rączek i szyi. Nie żyła…   Akcja reanimacyjna nie przynosiła rezultatów, na sali porodowej panował chaos. Kolejni lekarze bezskutecznie próbowali przywrócić Kornelii życie, została zaintubowana i bezpośrednio z sali porodowej trafiła na Oddział Intensywnej Terapii Noworodka. Rozpoznanie: ciężka zamartwica urodzeniowa, wrodzone zapalenie płuc, niewydolność oddechowa, drgawki, encefalopatia niedotlenieniowo- niedokrwienna... Córeczka, niedotleniona przy porodzie, przez następne tygodnie walczyła o każdy oddech, z początku przy pomocy respiratora, potem już samodzielnie. Jednego dnia oddalała się od nas, aby następnego sprawić nam niespodziankę i pokazać, że walczy i kocha nas, chce z nami być. Chyba nigdy nie dowiemy się jaka była skala bólu, mogliśmy się jedynie domyślać, patrząc na „niemy” płacz.  Przez to, co się wydarzyło, Kornelka ma Mózgowe Porażenie Dziecięce. Jest całkowicie od nas zależna. Wymaga całodobowej opieki, nie mówi, nie siedzi, nie jest w stanie wykonać sama najprostszych czynności życiowych. Wiemy jednak, że bez naszej pomocy, wsparcia i przede wszystkim rehabilitacji z Kornelką nie byłoby żadnego kontaktu.  Córeczka rośnie, a jej potrzeby niestety się piętrzą. Obecnie konieczny jest zakup nowego wózka inwalidzkiego. Stary praktycznie ledwo jeździ, a dzięki nowemu mogłaby wygodnie siedzieć i mieć rówieśników na wysokości oczu, co z pewnością ułatwiłoby wszystkim kontakt z Kornelką. Taki wózek jest poza naszym zasięgiem finansowym, dlatego z całego serca prosimy o wsparcie. Rodzice

10 052,00 zł ( 43,98% )
Brakuje: 12 800,00 zł
Amelia Lorbiecka
13 dni do końca
Amelia Lorbiecka , 8 lat

Amelka będzie miała szansę na rozwój tylko z Twoją pomocą❗️

Amelia to moja wspaniała, uśmiechnięta i ciekawa świata córeczka. Jest wcześniakiem, urodziła się w 27 tygodniu ciąży. Mimo to, do 3 roku życia jej rozwój był prawidłowy. Niestety z czasem zaczęło się pojawiać coraz więcej niepokojących symptomów, które skłoniły mnie do wykonania badań. Wyniki nie pozostawiały już złudzeń. W wieku 3 lat zdiagnozowano u Amelki całościowe zaburzenia rozwoju, zez zbieżny oka lewego, nadwzroczność. Z dnia na dzień musiałam nauczyć się, jak żyć w nowej rzeczywistości, jak odpowiednio zaopiekować się córeczką i pogodzić się z tym, że Amelkę otacza świat, którego nie rozumie. Oprócz sporadycznych słów, których nauczyła się dawniej, nic więcej nie mówi. Porozumiewa się ze mną za pomocą gestów.  Uczęszcza do przedszkola specjalnego, gdzie ma zapewnione odpowiednie zajęcia, terapie i rehabilitację. Jest pod stałą kontrolą wielu specjalistów. Jest objęta leczeniem w poradni genetycznej, poradni neurologicznej, poradni psychologiczno – pedagogicznej i psychiatrii dziecięcej. Uczęszcza na zajęcia do neurologopedy i okulisty.  W wieku 4 lat Amelka przeszła operację oka, ponieważ słabo widziała i sprawdzała ręką daną powierzchnię, aby iść dalej – bała się otwartej przestrzeni. Czeka ją jeszcze kolejna operacja.  Nasza codzienność to niekończące się wizyty i kontrole lekarskie, badania i spotkania z terapeutami. Staram się zapewnić Amelce wszystko – odpowiednie i wszelkie możliwe zajęcia terapeutyczne, by miała szansę na rozwój. Terapia sprawia, że Amelka jest mniej agresywna wobec siebie i innych, bardziej otwarta, pogodna. Częściej potrafi się skupić na wykonywanych czynnościach, zabawach. Niestety córeczka ma również problemy ze skórą, co generuje dodatkowe koszty. Staram się nie poddawać i robię wszystko, co w mojej mocy, aby Amelka mogła w jakimś stopniu sama funkcjonować w naszej społeczności.  Córeczka ma rodzeństwo, które również wymaga opieki i uwagi. Coraz trudniej jest mi na wszystko znaleźć pieniądze, ale zdrowie dzieci jest dla mnie bezcenne. Staram się spoglądać w przyszłość z nadzieją, jednak wiem, że bez Waszej pomocy, nie dam sobie rady. Dlatego z całego serca proszę o pomoc – każda złotówka będzie dla mnie na wagę złota! Natalia

10 020 zł
Kuba Słowik
Kuba Słowik , 15 lat

Mięśnie Kuby znikają, ale nie znika jego wola walki! Pomocy!

Dni odliczam nie wschodami i zachodami słońca, ale kolejnymi zajęciami na sali rehabilitacyjnej. Turnusy, terapie, zajęcia i tak w kółko. Właściwie nie ma czasu na nic innego, liczy się tylko walka o zdrowie i sprawność mojego dziecka... Pierwsze trudności pojawiły się, kiedy Kubuś skończył 13 miesięcy. To właśnie wtedy zauważyłam, że synek chodzi na palcach. Niezwłocznie udałam się na konsultacje ortopedyczne, które powtórzyłam kilkukrotnie. Niestety, za każdym razem lekarze bezwładnie rozkładali ręce... Kiedy synek skończył 5 lat, problemy z chodzeniem znacznie przybrały na sile. Znów trafiliśmy do szpitala. Tym razem zdiagnozowano u niego stopy końskoszpotawe i zalecona rehabilitację, podczas której otrzymaliśmy pilne skierowanie do neurologa.  Szczegółowe badania wykazały dystrofię mięśniową obręczowo-kończynową, globalne obniżenie napięcia mięśniowego, masywny przykurcz ścięgien Achillesa oraz niedowład w kończynach dolnych. Byłam załamana! Dystrofia to poważna i bardzo niebezpieczna choroba, która może doprowadzić do całkowitej niesprawności ruchowej i konieczności poruszania się na wózku inwalidzkim... Wiedziałam, że nie mogę do tego dopuścić!  Schorzenie jednak szybko postępuje. Kuba jest coraz większy i coraz mniej sprawny... Przeszedł już 3 operacje wydłużania ścięgien Achillesa, setki godzin na salach rehabilitacyjnych i przeciągające się w nieskończoność wizyty w szpitalach... To niestety wciąż za mało!  Obecnie syn potrzebuje regularnej rehabilitacji, leczenia i specjalistycznego sprzętu medycznego! To jedyna szansa, aby mógł jak najdłużej cieszyć się sprawnością i beztroskim dzieciństwem. Niestety, wydatki mnożą się każdego dnia... Nie stać nas na pokrycie tak wielkich kosztów! Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc...  Mama Kuby

10 016 zł
Joanna Raczkowska
Joanna Raczkowska , 37 lat

Nowa proteza to moja JEDYNA SZANSA na sprawne funkcjonowanie! POMOCY!

Rak, wznowa, niezliczone operacje, ból nie do opisania. A w końcu AMPUTACJA NOGI, która dla wielu mogłaby być równoznaczna z końcem świata. Dla mnie jednak była rozpoczęciem zupełnie nowego etapu i drogi do lepszego życia. Chociaż nie mam nogi, to żyję i dziś każdego dnia walczę – dla tych, którzy są w tym samym miejscu, co ja parę lat temu! Do pełni zwycięstwa brakuje mi jednak nowej protezy… Ale zacznijmy od początku.  Gdy miałam zaledwie 13 lat zaczął się najbardziej bolesny okres mojej historii. Pamiętam tylko, że rodzice powiedzieli mi o „brzydkiej” chorobie, konieczności jechania do szpitala i o tym, że wypadną mi włosy. Zapytałam, czy odrosną? Mama nieustannie płakała, tata też miał łzy w oczach, ale nikt nic nie mówił. Widziałam, że mają obolałe serca, dlatego nie chciałam ich jeszcze bardziej ranić. Powiedziałam tylko, że jeśli nie będą płakać, to ja też nie. Ale nie wiedziałam jeszcze wtedy, jak wiele będę musiała znieść... Gdy dotarliśmy do warszawskiego szpitala, lekarz już pierwszego dnia powiedział, że mam złośliwy nowotwór kości. Potwór umiejscowił się w mojej prawej nodze. Dowiedziałam się też, ile procent pacjentów umiera, a ilu chorym trzeba amputować kończynę. Dla mnie, wówczas trzynastoletniej dziewczynki, to był wyrok! Po roku leczenia otrzymałam wymarzoną wiadomość – rak odpuścił! Jeździłam tylko na kontrole, mając nadzieję, że nic nie wykażą. Niestety, po kolejnym roku dowiedziałam się o wznowie, tym razem w płucach. Kolejny raz nowotwór zachwiał moim nastoletnim światem. Wszystko zaczęło się od nowa… Na szczęście, po dwunastu miesiącach walki i tym razem wygrałam! Sądziłam, że to koniec i nareszcie będzie lepiej! Niestety, byłam w ogromnym błędzie… W mojej prawej nodze zrobił się stan zapalny. Musiałam przejść operację wymiany implantu, która niestety się nie powiodła. Po niej znowu otworzyły się przetoki. W czasie kolejnego zabiegu przeżyłam to, czego boimy się w najgorszych koszmarach – obudziłam się na stole operacyjnym! To wydarzenie bardzo odbiło się na mojej psychice, a do tego kolejna operacja znowu się nie powiodła, ponieważ otworzyły się przetoki. Najpierw ropa wyciekała przez maleńką dziurkę, która z czasem się powiększała. Moja walka o nogę była pełna bólu, cierpienia i wyrzeczeń, a do tego trwała aż 13 lat…  W końcu doszłam do momentu, kiedy razem z lekarzem prowadzącym podjęliśmy decyzję o amputacji. Wcześniej wytłumaczyłam wszystko mojej córeczce. Powiedziałam, że mama nie będzie miała nogi, ale dzięki temu będzie w domu, a nie w szpitalach! Będziemy mogły razem się bawić, a nawet tańczyć i jeździć razem na rowerze! O ile tylko uda mi się kupić protezę… Obudziłam się na sali, z kikutem zamiast nogi. Wiedziałam, że będzie bolało, ale nie, że aż tak… Początkowo się bałam, bo nie wiedziałam, jak dalej będzie wyglądać moje życie i jak moje dziecko zareaguje na tak dużą zmianę. Jednak okazało się, że strach miał wielkie oczy! Dziś jestem szczęśliwa. Odnalazłam swoją drogę i półtora roku temu wraz z dwoma koleżankami, otworzyłyśmy Fundację „Na Jednej Nodze”. Pomagamy osobom z niepełnosprawnościami w wielu płaszczyznach. Organizujemy też zajęcia i akcje, które pomagają aktywizować ich, tym samym chroniąc przed wykluczeniem społecznym. Chciałabym móc dalej prężnie działać i pomagać innym w potrzebie. Niestety na mojej drodze pojawiła się kolejna przeszkoda. Elektryczna proteza, którą udało mi się zakupić kilka lat temu dzięki pomocy darczyńców, wymaga pilnej wymiany. Jest ona moją jedyną nadzieją na sprawne funkcjonowanie, a prowadząc fundację i czynnie pracując, nie mogę sobie pozwolić na to, aby jej zabrakło.  Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Już nie raz udowodniliście mi, że mogę na Was liczyć. Tak naprawdę to dzięki Wam teraz szerzę dalej dobro. Proszę, nie zostawiajcie mnie i osób, które najbardziej potrzebują mojej pomocy. Wierzę, że i tym razem, wspólnie DAMY RADĘ! Asia

10 012,00 zł ( 3,62% )
Brakuje: 266 144,00 zł
Paweł Bunk
Paweł Bunk , 4 latka

Pawełek marzy o tym, co jest codziennością innych dzieci! Wesprzyj jego walkę!

Nasz synek rozwijał się dobrze do drugiego roku życia. 24 miesiące – tyle trwał spokój i niezakłócone szczęście naszej rodziny. Kiedy odkryliśmy, co dolega Pawełkowi, wiedzieliśmy, że przed nami trudna droga. Wiedzieliśmy jednak coś znacznie ważniejszego — że w walce po zdrowie synka nie zatrzymamy się nigdy! Największą trudnością naszego chłopca jest skrajna wybiórczość pokarmowa. Paweł je zaledwie 5 produktów! W odróżnieniu od innych niemowląt nigdy nie wkładał do buzi rączek, ani zabawek. Skąd mogliśmy wiedzieć, że to tak bardzo źle?! Dzisiaj synek ma w buzi ogromną nadwrażliwość, która uniemożliwia mu normalne przyjmowanie jedzenia oraz osłabia jego mięśnie twarzy. Dlatego tak ważne jest zapewnienie mu terapii karmienia! U Pawełka zdiagnozowano także zespół Aspergera oraz silne zaburzenia integracji sensorycznej. Nie ma na to lekarstwa. Nie lubi przebywać w zatłoczonych i głośnych pomieszczeniach – jego układ nerwowy tego nie wytrzymuje! Synek potrzebuje specjalistycznej terapii, która pomoże mu lepiej zrozumieć, jak funkcjonuje świat i jak odnaleźć się w społeczeństwie. Która otworzy jego drzwi do samodzielnej przyszłości… Pawełek cierpi na stany lękowe, które utrudniają nam opiekę nad nim. Boi się rzeczy i czynności, które dla innych dzieci są codziennością. Ma silną potrzebę, by wszystko wokół niego zawsze wyglądało i wydarzało się w ten sam sposób. Nie możemy zaplanować zwykłego przemeblowania w domu lub pozwolić sobie na spontaniczność! Na wszelkie zmiany, lub gdy coś idzie nie po jego myśli, Pawełek reaguje ogromną agresją i autoagresją. Gdy widzimy go w takim stanie, pękają nam serca… Chcielibyśmy zapewnić Pawełkowi dostęp do wielospecjalistycznej terapii i rehabilitacji, które są jedyną możliwością, by synek mógł żyć, jak jego rówieśnicy! Tak bardzo boimy się, że przez brak funduszy nasze dziecko nie będzie miało szansy na samodzielną przyszłość... Z serca dziękujemy za każde, nawet najmniejsze wsparcie. Kasia i Robert, rodzice

10 010 zł