Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Antoś Śmierzchalski
Antoś Śmierzchalski , 14 miesięcy

Dzieciństwo odebrane przez chorobę – Walczymy o Antosia❗️

Informacja, że Antoś choruje przyszła nagle. Podczas ciąży lekarze mówili, że nie rośnie, ale mógł to być problem z łożyskiem. Niestety, prawda okazała się bardziej okrutna.  Antoś ma dwa miesiące i poważną chorobę genetyczną – Zespół Millera-Diekera. W tej chorobie napięcie mięśniowe z czasem przeradza się w spastykę, a dotknięte nią dzieci mają bardzo duże problemy rozwojowe. Do tego lekooporna padaczka, wiotkość, napięcie mięśniowe… Nie ma nawet roku, a diagnoz przybywa. Pierwszego ataku padaczki dostał już 3 godziny po przyjściu na świat. Teraz na całe szczęście od około 3 tygodni nie było napadów i mamy nadzieję, że ten stan będzie się utrzymywał. Synek jest karmiony przez sondę. Na co dzień jest bardzo cichym maleństwem, prawie w ogóle nie płacze. Dzielnie znosi rehabilitacje i ćwiczenia w domu. Jego wada jest nieuleczalna, więc rehabilitacja to jedyny sposób walki o jego przyszłość i zdrowie. Ale ta walka ciągnie za sobą ogromne koszty, z którymi nie damy rady poradzić sobie na dłuższą metę sami. Dojazdy, leczenie, rehabilitacja, badania… Potrzeby wciąż narastają, a rodzeństwo Antosia również potrzebuje pomocy i opieki ze względu na wiotkość krtani.  Dlatego bardzo proszę Was, Darczyńców, o wsparcie. Antoś dopiero przyszedł na ten świat, a jego codzienność już jest cięższa niż niejednego dorosłego. Każda, najmniejsza wpłata albo udostępnienie naszej zbiórki to nowa szansa na to, że będziemy mogli dalej opiekować się nim jak najlepiej, bez strachu o koszty leczenia. Rodzice

10 584 zł
Hubert Waligóra
6 dni do końca
Hubert Waligóra , 4 latka

By diagnozy nie odebrały szansy na szczęśliwe dzieciństwo – Wesprzyj Huberta!

Chodziliśmy po wielu specjalistach i po badaniach w końcu stało się jasne, że Hubert ma autyzm. Niestety, potem zaczęły pogłębiać się zaburzenia ruchowe, synek zaczął się bardziej potykać, zaczęło wykręcać mu ręce. Udaliśmy się do kolejnych specjalistów i zalecili ortezy na nogi. Hubert od początku nie utrzymywał kontaktu wzrokowego, nie reagował na imię, nie pokazywał paluszkiem… Bardzo mało mówił, bardzo źle sypiał, a w wieku 2 lat doszły kolejne problemy – jego ciało „powykręcało”! Zaczęły się też problemy z poruszaniem się – synek bardzo się potykał i nadal potyka, ale mimo to się nie poddaje. Po każdym upadku wstaje, otrzepuje ręce i stara się utrzymać równowagę. Cały czas biegnie do przodu, tak że ciężko go zatrzymać. Pokazuje tym, jak silnym chłopcem jest. Dzieciństwo naszego synka wypełniło się szeregiem terapii logopedycznych, psychologicznych, pedagogicznych, SI i dietą. A gdyby tego było mało, to do rozpoznania doszła nam padaczka… Hubert nie jest samodzielny, ma trudności nawet w utrzymaniu łyżeczki, jest pampersowany, a podczas ataku padaczki ciało naszego dziecka wygina się w literę C. Bardzo go to boli… Nasze serca krwawią za każdym razem, kiedy leki nie działają. W tej sytuacji dzięki badaniom medycznym z zakresu genetyki, neurologii i gastrologii wiemy, co robić dalej, żeby wspomóc rozwój Huberta, by pomimo tylu przeciwności dalej był uśmiechniętym chłopcem, który chce po prostu żyć normalnie. Prosimy o wsparcie w naszych działaniach. Wizyty lekarskie, badania medyczne, regularne zajęcia i turnusy rehabilitacyjne kosztują krocie. Choć sumy są ogromne, nie poddajemy się, bo widzimy, że nasze działania przynoszą efekty. Nasze dziecko ma realną szansę na rozwój! Póki mamy zdrowie i siły, chcemy zrobić wszystko, by Hubert w przyszłości był samodzielny, by potrafił radzić sobie w dorosłości. Dlatego prosimy o wsparcie finansowe, aby nie gasła nadzieja na równe traktowanie dzieci, które są wyjątkowe i wspaniałe. Potrzebują tylko trochę pomocy, by pomóc im zrozumieć nasz świat i pokazać swój. Natalia i Daniel, rodzice Huberta

10 574 zł
Tomek Marczyk
Tomek Marczyk , 50 lat

Po wypadku nie dawano mu szans... Walczymy o powrót Tomka do zdrowia!

11 sierpnia zawalił się nasz świat… Gdy dowiedziałam się, że mąż uległ wypadkowi komunikacyjnemu, nie mogłam w to uwierzyć. Rzeczywistość okazała się okrutna – OIOM i miesiąc w śpiączce… Proszę, pomóżcie Tomaszowi! Mąż trafił do szpitala z licznymi obrażeniami głowy i kręgosłupa. Trwała walka o jego życie… Lekarze nie dawali mu szans… A on po dwóch tygodniach wybudził się ze śpiączki farmakologicznej! Kolejne dni były jednak niezwykle trudne. Tomek nie był świadomy… Po pewnym czasie zaczął pokazywać oznaki świadomości! Z OIOMu trafił do zakładu opiekuńczo-leczniczego. Jego stan dalej jest jednak poważny. Jest już w stanie mówić, czasami zupełnie normalnie, niestety zdarza się też, że jego wypowiedzi nie są logiczne. Lekarze mówią, że trzeba czasu. Oprócz zaburzeń świadomości, mąż ma lewostronny niedowład. Mieszają się we mnie różne emocje. Z jednej strony oczywiście cieszę się, że Tomasz robi postępy. Lekarze mówią, że to cud, w jakim jest stanie! Z drugiej chciałabym, żeby już zaczął rehabilitację i powoli wracał do zdrowia. Póki co nie jest na to gotowy. Potrzebuje całodobowej opieki. Ja pracuję i nie mogę mu jej zapewnić. Na szczęście prognozy są całkiem dobre. Lekarze twierdzą, że mąż ma szansę wrócić do pewnej sprawności, choć na pewno nie do pracy zawodowej… Gdy Tomek dojdzie do siebie, będzie mógł rozpocząć intensywną rehabilitację. Do tego potrzeba jednak ogromnych środków… Mój ukochany mąż zawsze był aktywny. Całe życie pracował fizycznie. Lubił chodzić na ryby. Zawsze był rozgadany, wszędzie go było pełno. Jest dobrym człowiekiem, którego spotkała tragedia. Nasz syn bierze w weekend ślub, na który Tomek nie będzie mógł dotrzeć. Marzę o tym, że gdy zorganizujemy przyjęcie weselne, to mąż będzie mógł na nie dotrzeć o własnych siłach. Bardzo proszę o wsparcie! Droga powrotu Tomka do zdrowia i sprawności będzie na pewno długa i trudna. Niestety także niezwykle kosztowna. Rozglądam się już za miejscami, które zapewniłyby mu najlepszą rehabilitację. Gdy tylko będzie gotowy ją rozpocząć, od razu tam pojedziemy. Wierzę, że pomożecie Tomkowi! Monika, żona

10 571 zł
Adam Tarkowski
Adam Tarkowski , 50 lat

Połowę mojego życia walczę z konsekwencjami choroby. Twoja pomoc jest mi niezbędna!

Byłem młodym człowiekiem, gdy zaatakowała mnie podstępna choroba. Miałem zaledwie 26 lat i całe życie przed sobą. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że wszystkie plany i marzenia o tym, co chcę osiągnąć w życiu, zostaną brutalnie zniszczone. Konsekwencje, z jakimi przyszło mi się mierzyć, pozostaną ze mną już na zawsze… Od 23 lat choruję na reumatoidalne zapalenie stawów. Jest to choroba o podłożu autoimmunologicznym powodująca nie tylko zapalenie stawów, ale i choroby innych narządów. Po tylu latach z tym schorzeniem mam ogromne deformacje stawów i zmiany destrukcyjne. Nastąpiło podwichnięcie i hipolordoza kręgosłupa.  Przeszedłem wiele operacji ortopedycznych m.in. endoproteza stawu biodrowego, artrodeza obu stawów skokowych i tyłostopia prawego, artrodeza nadgarstka, operacyjne leczenie ropowicy i inne zabiegi polegające na usprawnieniu stawów.  Po operacji stawów skokowych nastąpiły powikłania, co spowodowało usunięcie wszczepionych implantów, a tym samym deformację tych stawów! To doprowadziło do konieczności poruszania się na wózku inwalidzkim. Jestem też w stanie chodzić o kulach, ale tylko korzystając z indywidualnie wykonanego obuwia adaptacyjnego wyrównującego asymetrię nóg. Oprócz tego korzystam z kołnierza stabilizującego i stabilizatorów stawów.  Niestety to nie wszystko… Występują u mnie samoistne złamania kości, duże obrzęki i sztywność stawów, a przez to ogromny ból, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować!  Wieloletnia choroba oraz pogarszający się stan zdrowia powodują, że muszę przyjmować wiele leków, kupować sprzęt i obuwie ułatwiające mi codzienne funkcjonowanie. Niestety nie daję już rady sfinansować wszystkich tych wydatków z własnych środków… Dlatego proszę, pomóżcie mi w tym. Choroba zabrała mi tak wiele w moim życiu… Niech nie zabiera już więcej! Adam

10 561 zł
Lesia Krzyżanowska
Lesia Krzyżanowska , 44 lata

Nowotwór zbiera żniwo! Lesia potrzebuje protezy oraz rehabilitacji!

Z dnia na dzień Lesię coraz bardziej bolało lewe kolano. Chodzenie nie przychodziło już tak łatwo. Zdecydowaliśmy się iść do ortopedy. Po prześwietleniu lekarz zaplanował leczenie. Nie spodziewaliśmy się, że po wydaniu zatrważających pieniędzy, diagnoza okaże się błędna… Na zalecane zastrzyki wydawaliśmy różne kwoty – 350 zł, 700 zł, a nawet 1500 zł. W opłaceniu leczenia pomagali nam rodzice, gdyż sami nie dawaliśmy rady. Myśleliśmy, że jesteśmy na dobrej drodze, że przed nami ostatnia prosta, aż do dnia, gdy Lesia nie mogła stanąć na nogę.  Zadzwoniła do mnie z pracy, zapłakana. Dwukrotnie karetka zabierała ją do szpitala. Noga puchła w oczach. W końcu lekarz przyszedł z częściową diagnozą – nowotwór o nieznanym charakterze, podejrzenie mięsaka kości piszczelowej lewej i podudzia lewego. Od razu poinformował, że nie jest w stanie nic zaradzić i konieczna jest wizyta w Warszawie. Nie mieliśmy innego wyjścia jak jechać ze Śląska, w którym mieszkamy aż 450 km do Warszawy. Profesor, który nas przyjął, powiedział, że dotychczasowe leczenie na nic się zdało… Musieliśmy zacząć od początku. Liczyliśmy, że uda się uniknąć amputacji... Niestety, tak się nie stało... Dlatego teraz Lesia potrzebuje bardzo drogiej protezy! Moja żona z bólu nie sypia po nocach, płacze… nie pomagają najsilniejsze leki przeciwbólowe. Mimo to jest wspaniałą żoną i mamą. Chcę złagodzić jej ból, pomóc w leczeniu i kupić potrzebną protezę. Niestety nie mamy już pieniędzy na leczenie. Doszło do takiego skrajnego momentu, że zalegamy z czynszem za mieszkanie. Proszę o pomoc! Sławek, mąż Lesi

10 556,00 zł ( 3,98% )
Brakuje: 254 338,00 zł
Bolesław Borczuch
Bolesław Borczuch , 72 lata

Marzę, żeby znowu być samodzielny! Proszę, pomóż!

Mam na imię Bolesław i jestem 71-letnim mieszkańcem gminy Kalisz Pomorski. Spędziłem w Kaliszu większość swojego życia. Tu założyłem rodzinę i wybudowałem dom. Do 65. roku życia pracowałem jako kierowca. Chętnie robiłbym to dalej, ale zaczęły pojawiać się u mnie poważne problemy ze zdrowiem… 7 lat temu uaktywniła się u mnie wada serca, pojawiło się nadciśnienie oraz cukrzyca. Rok później przeszedłem długą, poważną operację serca. Myślałem, że to koniec moich problemów, że teraz będę mógł spokojnie dochodzić do siebie i patrzeć na dorastające wnuki. Niestety, to był dopiero początek moich kłopotów… Od niefortunnego uderzenia w palec u stopy zaczęła się moja "męka". Najpierw zwyczajna opuchlizna, później schodzenie paznokcia, a następnie niegojąca się rana… Sztab chirurgów, porad, hirudoterapia, larwoterapia, komora hiperbaryczna. Z pomocą dzieci próbowałem wszystkiego, jednak nic nie szło naprzód. A wręcz przeciwnie.... Konieczna była amputacja palca, jednak nawet to nie rozwiązało problemu. Wystąpiła martwica i trzeba było amputować nogę aż do kolana! Jakby tego było mało, przez to, że próbowałem odciążać chorą nogę, uszkodzeniu uległa pięta w drugiej nodze. Ból był nie do wyobrażenia! Wizyty u specjalistów, leki, maści, opatrunki - nic nie pomogło! Konieczna była amputacja drugiej nogi! I to powyżej kolana... Kiedy dotarło do mnie, że druga noga jest jeszcze krótsza niż pierwsza, zaczęły pojawiać się coraz gorsze myśli.... Powrót do domu był trudny, niewyobrażalnie trudny. Nagle stałem się zależny od innych. To trudne dla człowieka, który pół życia pracował jako kierowca, który utrzymywał cały dom. Pomyślałem jednak, że w życiu rzeczy dzieją się niekoniecznie tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Myślę, że i tak miałem dużo szczęścia i czuwała nade mną magiczna opatrzność. Nie poddałem się i dalej nie zamierzam. Mam obecnie dwie protezy, co prawda tymczasowe, ale z entuzjazmem zabrałem je ze sobą do centrum rehabilitacji, by wreszcie nauczyć się wstawać. Marzę o zrobieniu pierwszych kroków!  Jednak moją największą barierą są moje własne schody – teraz to one spędzają mi sen z powiek. Tak bardzo bym chciał samodzielnie wydostać się z domu, zobaczyć zmiany w naszym miasteczku, odwiedzić znajomych i wypić z nimi kawę, zobaczyć na własne oczy, jak wnuczki recytują wiersz na dzień dziadka. Pojawiła się szansa zbudowania platformy, która mogłaby pomóc mi przetransportować się na dół, bez noszenia mnie i angażowania kilku osób. Jednak mnie i moim bliskim brakuje pieniędzy na realizację tego marzenia. Mimo tylu prób i ciężkich chwil nie poddam się! Wierzę, że ludzka empatia ma moc i że nam się uda! Liczę na to, że platforma może stać się nowym, innym "tirem", którym ponownie wyruszę w świat. Proszę, pomóżcie zrealizować to marzenie! Bolesław

10 555,00 zł ( 71,27% )
Brakuje: 4 254,00 zł
Anna Leśniewska
Anna Leśniewska , 36 lat

Kobieta w ciele dziecka... Pomóż Ani wywalczyć sprawność❗️

Niepełnosprawność towarzyszy mi od najmłodszych lat. Jako 7,5-letnia dziewczynka zachorowałam na Młodzieńcze Idiopatyczne Zapalenie Stawów. Znalazłam się w kilku procentach osób, z którymi ta ciężka choroba obeszła się wyjątkowo okrutnie. Od postawienia w 1995 r. diagnozy, moje stawy bardzo szybko zaczęły się deformować, powodując tym samym straszny ból. Towarzyszyła temu również wysoka gorączka, którą ciężko było opanować. Moim drugim domem stał się szpital, gdzie próbowano dopasować leczenie powstrzymujące tak agresywny przebieg MIZS. Niestety bezskutecznie... Nie dość, że nie było poprawy, to mój stan coraz bardziej się pogarszał... Skutki uboczne przyjmowanych leków tylko to potęgowały. Zanim weszłam w 12. rok życia, przeszłam zapalenie mięśnia sercowego, kompresyjne złamanie kręgosłupa, ponadto wykryto u mnie zaćmę posterydową, osteoporozę i zahamowanie wzrostu fizycznego.  Właśnie dlatego wizualnie wyglądam na 7-letnią dziewczynkę, mimo iż niespełna 2 miesiące temu skończyłam 36 lat. Jakby tego było mało, w 2006 roku zwyrodnienia bioder tak bardzo się pogłębiły, że straciłam ich całkowitą ruchomość. Tym samym jako 18-letnia dziewczyna zostałam całkowicie przykuta do wózka inwalidzkiego. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia, że będzie to moja jedyna możliwość poruszania się na kolejne 18 lat. Oczywiście walczyłam o to, żeby znaleźć doktora, który będzie w stanie mi pomóc stanąć na nogi. Niestety, wysoka aktywność choroby, utrzymujące się złe wyniki badań, zły stan kości spowodowany osteoporozą skutecznie zniechęcały ortopedów do podjęcia się operacji moich bioder. Mimo mnóstwa przeszkód nie poddałam się! Po długich i żmudnych poszukiwaniach wreszcie znalazłam specjalistę, który zgodził się podjąć ryzyka wymiany moich zniszczonych bioder. 12 września 2023 r. to dzień, w którym trafiłam na stół operacyjny. Lekarze wykonali całkowitą alloplastykę mojego prawego biodra Ale po 6 dniach okazało się, że nastąpiła migracja trzpienia endoprotezy poza kość udową. Konieczna więc była rewizja i przymocowanie implantu na klej cementowy. Na szczęście tym razem obyło się bez komplikacji pooperacyjnych i po 2 tygodniach mogłam opuścić szpital. Jednak udana operacja to tylko połowa sukcesu. Bez intensywnej, dostosowanej do moich potrzeb rehabilitacji nie zrobię postępów w nauce chodzenia. Pokonuję codziennie łącznie 100 km, aby pod okiem najlepszych fizjoterapeutów dochodzić do sprawności. Są to oczywiście usługi prywatne, ponieważ terapia, którą proponuje NFZ, nie trafia w moje potrzeby. A ja nie mogę sobie pozwolić na to, aby to wszystko, o co walczyłam, poszło na marne! Pragnę w końcu wstać z wózka i być bardziej samodzielna, aby odciążyć moich rodziców. Przez te 18 lat byli moimi rękami i nogami, nosili mnie i poświecili mnóstwo środków finansowych, aby zapewnić mi najlepszą opiekę medyczną. Teraz są na emeryturze i dodatkowo sami zmagają się z problemami zdrowotnymi. Dlatego muszę wziąć sprawy w swoje ręce i stanąć na nogi. 13 maja chcę się poddać zabiegowi całkowitej endoprotezoplastyki lewego biodra. Boję się jednak, że nie starczy mi pieniędzy na kontynuację rehabilitacji, a wtedy szansa zostanie bezpowrotnie stracona... Tak samo jak poprzednim razem, Wasze wsparcie to dla mnie to jedyny ratunek, aby znowu poczuć to szczęście, które odczuwałam jako mała, chodząca na własnych nogach dziewczynka. Jeszcze raz bardzo proszę Was o pomoc w spełnieniu tego marzenia. Ania ➡️ S.O.S dla ANI ♿‼️ Pomaganie przez licytowanie 💕💕

10 547,00 zł ( 19,82% )
Brakuje: 42 645,00 zł
Adam Antoszków
Adam Antoszków , 40 lat

By lata walki o sprawność nie przekreśliły pieniądze. Pomóżmy Adamowi!

Już 37 lat, bo od urodzenia, towarzyszy mi mózgowe porażenie dziecięce. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze walczyłem o swoją samodzielność. Moja niepełnosprawność nie przeszkodziła mi w spełnianiu marzeń i pasji, w podróżowaniu, czy w aktywnym życiu. Nie chcę, by przez słabnące ciało, wszystko to, co osiągnąłem legło w gruzach. Systematyczna rehabilitacja to moja jedyna nadzieja. Mózgowe porażenie dziecięce jest jedną z najczęściej występujących chorób przewlekłych o podłożu neurologicznym. Pomimo że jestem osobą dość samodzielną, wiele czynności z życia codziennego sprawia mi trudność. Porażenie lewostronne daje o sobie znać każdego dnia. Niedowład i jedna krótsza noga powodują, że prawa strona ciała jest bardziej obciążona i narażona na uszkodzenia. Mimo to nie poddaję się. Osiągnięcie pewnych umiejętności jest cenniejsze i przynosi więcej zadowolenia, niż to ma miejsce w przypadku osób zdrowych. Dla mnie zdobyciem szczytu jest samodzielne wejście po schodach, czy dłuższy spacer z przyjaciółmi. Wiem, że wkładam ogromny wysiłek w każdą czynność, jaką wykonuję.  Mieszkam sam, z czego jestem bardzo dumny. W trudniejszych czynnościach, jak robienie większych zakupów lub załatwienie spraw urzędowych, pomaga mi asystent osoby niepełnosprawnej. Na co dzień pracuję w Domu Pomocy Społecznej w Knurowie. Ta praca jest jak spełnienie marzeń. Chęć realizacji moich planów i marzeń jest silniejsza niż strach, że coś może się nie udać. Chcę w pełni uczestniczyć w życiu społecznym i zawodowym. Chcę żyć tak, aby moja niepełnosprawność mnie nie definiowała. Renta niestety nie wystarcza na pokrycie wszystkich kosztów prywatnej rehabilitacji. Po latach z chorobą wiem, że turnusy wyjazdowe przynoszą najlepsze efekty. By taki wyjazd się udał, potrzebuję Twojej pomocy!  Wiele razy przekonałem się, że ludzie mają dobre serca i potrafią bezinteresownie pomagać.  Z góry dziękuję za okazane wsparcie! Adam 

10 547 zł
Zuzia Rydlińska
8 dni do końca
Zuzia Rydlińska , 3 latka

1200 gram cudu... Walczymy o lepszy los Zuzi!

Zuzia urodziła się nagle i niespodziewanie w 29 tygodniu ciąży i mimo swojego krótkiego życia, ma już za sobą trudną historię. W dniu narodzin ważyła zaledwie 1205 gram. Błyskawicznie trafiła na OIOM. Lekarze nie dawali córeczce żadnych szans… Polecili nam ochrzcić Zuzię i się pożegnać. Ale ona się nie poddała! Było i jest jednak bardzo ciężko… Naszej maleńkiej pękło płucko. Miała odmę. Nie oddychała w ani 1% sama – tlen przed dłuższy czas dostarczała jej maszyna. Została reanimowana i cudem z tego wyszła. Żółtaczka. Wodogłowie. Odbarczanie płynu kręgowo-rdzeniowego w mózgu. Bezdechy… To tylko kilka z całej listy dolegliwości, z których wiele wciąż zagraża życiu! Zuzia przeżyła wylew 2 i 4 stopnia – a tylko 20% wcześniaków przeżywa wylew 4 stopnia. Uszkodziły one 1/3 mózgu naszej Zuzi, którego nic już nie naprawi, nic już tego nie odwróci… Krew zalała komorę mózgu odpowiadającą za ruch. Przed nami bardzo długa i kosztowna droga. Będziemy walczyć, by Zuzia mogła kiedyś chodzić. Miało jej tu nie być, a jest z nami i dzielnie walczy o lepsze jutro! Lekarze jednak nie pozostawili nam złudzeń - córeczka będzie dzieckiem wymagającym szczególnej opieki. Tylko od tego, ile czasu i pracy włożymy w rehabilitację, będzie zależał jej przyszłość i samodzielność w przyszłości.  Musimy uratować tę część mózgu, która nie została uszkodzona wylewami. Musimy pracować nad tym, aby ocalała część główki przejęła jak najwięcej tego, co zależało od tej zniszczonej. Każdego dnia będziemy musieli w 100% poświęcać siebie dla niej, ćwiczyć z nią, rehabilitować i traktować "wyjątkowo". Na co zbieramy? Na lepsze życie naszej Zuzi. Na rehabilitacje, specjalistów, badania, leki i sprzęt, który pomoże w codziennym pracowaniu z nią. Każdego dnia będziemy musieli poświęcić siebie dla naszej córeczki, nasz czas będzie przeznaczony na walkę o sprawność, o każdą umiejętność, która pozwoli jej być, choć częściowo sprawnym człowiekiem. Wiemy, że koszty związane z tą walką będę ogromne, dlatego już teraz prosimy Was o wsparcie! Rodzice Zuzi

10 535 zł