Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Łukasz Kaźmierczak
Łukasz Kaźmierczak , 32 lata

Łukasz uległ potwornemu wypadkowi! Potrzebna pomoc, by walczyć o jego przyszłość!

W maju 2021 roku życie mojego brata wywróciło się do góry nogami! Tego dnia Łukasz, znany wszystkim jako Kasper, uległ poważnemu wypadkowi w pracy! Od tamtej chwili trwa walka o powrót do sprawności! Pomóż, aby mogła trwać... Jak doszło do tego strasznego wypadku? Kasper spadł z wysokości 8 metrów w trakcie wykonywania swoich obowiązków w pracy, która polegała na instalacji paneli fotowoltaicznych na dachu. Niestety, były to pierwsze dni Kaspra w firmie, która nie zdążyła jeszcze dopełnić wszystkich formalności związanych z zatrudnieniem, a to oznacza, że Kasper nie miał jeszcze ubezpieczenia... Kasper pracował w wówczas w Niemczech, jednak został przewieziony do szpitala w Holandii. Po wypadku miał uszkodzone narządy wewnętrzne, połamane ręce (na które przechodził i wciąż będzie przechodził kolejne operacje), a także pękniętą czaszkę... W późniejszym czasie przeszedł zapalenie opon mózgowych oraz kilka infekcji, które znacząco pogorszyły jego stan. Kasper po wypadku stracił też pamięć i dopiero stopniowo wszystko sobie przypomina... Dobra informacja w tym wszystkim była taka, że nie połamał kręgosłupa i była szansa, że powoli, ale dojdzie do siebie. Cały czas była przy nim mama, która codziennie wspiera Kaspra w terapii. Mama uczy go też od nowa jeść, pić i liczyć... Dla matki widok własnego dziecka w takim stanie jest koszmarem! Przed bratem i całą naszą rodziną długa i wyboista droga. Kasper ma dopiero 29 lat. Przed sobą mnóstwo rzeczy do zrealizowania... Prosimy o pomoc, aby zapewnić mu jak najlepszą opiekę i rehabilitację i dać szansę na powrót do zdrowia po wypadku! Jan, brat Więcej o Łukaszu ➡️ KLIK

11 122 zł
Marcin Kościelniak
11 dni do końca
Marcin Kościelniak , 44 lata

Trzeci udar mógł zabić Marcina! To CUD, że przeżył! Wesprzyj go w walce o sprawność!

Marcin w swoim życiu przeszedł nie jeden udar. Niestety ten ostatni okazał się dla niego najcięższy i tragiczny w skutkach. W tych trudnych chwilach, gdy nie wiedziałam jeszcze jak dalej potoczy się los mojego ukochanego, chwytałam go za rękę i marzyłam, aby to wszystko okazało się wyłącznie złym snem. Niestety kiedy otwierałam oczy, widziałam tylko jego nieobecną twarz, a otaczała nas ogłuszająca cisza… Wszystko wydarzyło się dokładnie 18 lutego 2024 roku. Marcin tego dnia miał mieć wolne, jednak wezwano go do pracy. Wyszedł wczesnym rankiem – to była ostatnia chwila, gdy widziałam go zdrowego. Później wszystko zadziało się tak szybko. Gdy policja zapukała w moje drzwi, serce stanęło mi w gardle. Dali mi tylko szczątkowe informacje, o tym, że Marcin został znaleziony gdzieś na przystanku, koło auta, nieprzytomny i wyziębiony… Byłam w szoku! Mój mąż został w stanie ciężkim przetransportowany do szpitala. Miał masywny krwotok śródmózgowy, ostrą niewydolność oddechową oraz niedowład lewostronny. Lekarze poinformowali mnie, że jego stan jest agonalny. Kiedy usłyszałam, że mam się przygotować na najgorsze, nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Jeszcze kilka godzin wcześniej był cały i zdrowy, nic nie wskazywało na to, że może zaraz umrzeć! Dziś, gdy wracam myślami do tej chwili łamie mi się głos, a łzy same napływają do oczu… Kolejne sześć tygodni Marcin walczył o życie na OIOMie. Ten czas dłużył mi się w nieskończoność. Każdego dnia modliłam się o to, by przeżył. Mąż z całych sił walczył, chociaż na jego drodze pojawiało się wiele przeszkód. Musiał zostać podpięty do respiratora, przez co dostał zapalenia płuc. Następnie walczył z bardzo wysoką temperaturą i skaczącym ciśnieniem. Naprawdę bałam się, że go stracę! Wtedy zdarzył się CUD! Stan mojego męża stopniowo zaczął się stabilizować. Lekarze wybudzili go ze śpiączki farmakologicznej, następnie odłączyli od respiratora. Wiedziałam, że teraz najważniejszy jest czas. Dzięki pomocy znajomych i rodziny udało nam się przetransportować Marcina do ośrodka w Lubawie, gdzie objęty jest profesjonalną opieką wielu specjalistów.  Chociaż mąż jest tam od krótkiego czasu już widzę, że z każdym dniem odnosi kolejne sukcesy. Marcin zaczął ruszać rękoma i nogami, zgina palce u rąk, stara się nawiązywać kontakt wzrokowy, zaczyna reagować na polecenia rehabilitantów. Jeszcze jest za wcześnie, aby stwierdzić czy uda mu się wrócić do pełnej sprawności, ale wiem, że z całych sił będzie o to walczył! A ja razem z nim! Zdaję sobie sprawę, że rekonwalescencja Marcina będzie długa i niezwykle ciężka. A wysokie koszty leczenia, rehabilitacji, pobytu męża w ośrodku i wszystkich potrzebnych artykułów czy sprzętów nie ułatwiają sprawy. Dlatego z całego serca proszę o pomoc! Wierzę, że są na świecie anioły, które zechcą nas wesprzeć. Za każdy przejaw dobroci z całego serca dziękuję! Ewelina, żona Marcina

11 100 zł
Jadwiga Galica
Jadwiga Galica , 73 lata

Pomóżmy Jagódce w walce z Parkinsonem❗️ By żyła bez potwornego bólu❗️

Jadwiga, moja ukochana żona, osoba o wielkim sercu, niezwykle oddana rodzinie i przyjaciołom, kiedyś także pracy zawodowej, bardzo potrzebuje waszego wsparcia.  Z chorobą Parkinsona zmaga się od 2012 roku. Zanim jednak usłyszała diagnozę, była pewna, że te pierwsze objawy drżenia palców u prawej ręki, które pojawiły się w ostatnich dwóch latach jej zawodowego życia, przejdą, i że przede wszystkim, nie zwiastują tak poważnego schorzenia. Niestety wizyta u lekarza nie pozostawiła żadnych złudzeń. Rzeczywistość okazała się brutalna i mojej żonie przyszło stawić czoła tej bardzo podstępnej i nieprzewidywalnej chorobie Parkinsona. Wyleczyć się jej niestety nie da, ale można starać się zatrzymać jej postęp. Nasze wszystkie starania miały właśnie to na celu. Rozpoczęliśmy bardzo nierówną walkę z bardzo trudnym przeciwnikiem.  Pierwsza operacja mózgu (wszczepienia do mózgu stymulatora odpowiedzialnego za sprawność ruchową) została przeprowadzona w lutym 2019 r. Pół roku później konieczna była ponowna operacja (poprawka). W marcu 2020 r. Jagódka przeszła drugą operację mózgu, ale jej poprawka musiała być przeprowadzona w styczniu 2021 r.  W maju 2023 r. został wymieniony generator stymulatora, który niestety musiał rok później być zastąpiony nowym. Dziś Jagódka jest rehabilitowana trzy razy w tygodniu po 45 minut, a koszt jednej wizyty wynosi 100 zł. Poza rehabilitacją potrzebna jest opieka całodobowa. Jagoda samodzielnie nie wykonuje już żadnych czynności związanych z higieną, jedzeniem… Nie chodzi. Ma problemy z mówieniem. Nie może się nawet poruszać wózkiem, ponieważ nie jest w stanie wykonać żadnego samodzielnego ruchu.  Pomimo choroby i ciągłego, wielkiego bólu związanego z przykurczem mięśni, Jagoda stara się nie okazywać swojego cierpienia, nie narzeka, tylko od czasu do czasu, wydobywa z ogromnym wysiłkiem swój bezcenny uśmiech. Koszty związane z dostępem do odpowiedniej opieki medycznej, leków oraz rehabilitacji są bardzo duże. Coraz trudniej jest mi pokryć je samodzielnie. Chciałbym poszukać innych metod walki z Parkinsonem, ale jeszcze nie wiem, które pomogłyby Jagodzie. Wiem natomiast, że muszę mieć na nie środki. Dlatego proszę o wsparcie, które pomoże mi pokryć koszty prywatnej rehabilitacji, złagodzenia bólu oraz przygotowania się na dalszą walkę Jagody z Parkinsonem. Każda, nawet najmniejsza kwota, będzie ogromnym gestem dla Jagody, która tak bardzo kocha ludzi, życie i swoich bliskich.   Bardzo trudno jest mi prosić o Waszą pomoc, bo wiem, jak wielu ludzi też jej potrzebuje. Gdyby nie koleżanki z pracy mojej ukochanej Jagódki, które mnie do założenia tej zbiórki namówiły i przekonały, nie ośmieliłbym się na ten krok.  Wesprzyjmy wspólnymi siłami Jagodę w tej ciężkiej chorobie. Wojciech, mąż

11 100,00 zł ( 10,43% )
Brakuje: 95 283,00 zł
Edyta Prokopowicz
Edyta Prokopowicz , 49 lat

Zatrzymaj się na chwilę i... pomóż! Walczę z rakiem o swoje życie... Z Tobą mi się uda!

Dokładnie tu, gdzie jesteś – TERAZ. Zatrzymaj się na chwilę. Czasami życie wystawia nas na próbę i niesie ze sobą trudne sytuacje. Nie jesteśmy w stanie ich pojąć i to jest absolutnie normalne. Zamknij wtedy oczy i weź głęboki oddech. Zachowaj spokój i ufaj, że wydarzą się dobre rzeczy… Tak jak ja zaufałam dwa lata temu… Zwróciłam się wtedy do Was z prośbą o… życie. W największych koszmarach nie sądziłam, że przyjdzie mi o to prosić. Byłam świeżo co po otrzymaniu diagnozy: nowotwór złośliwy – guz lewego płuca z przerzutami do kości. Byłam też wtedy żoną Rafała, mamą Gabrysi i Jakuba oraz właścicielką Stefana – teriera szkockiego. I wiecie co? Nadal jestem! Wciąż mam niewiarygodne szczęście pełnić wszystkie te role!  Otrzymałam wtedy pomoc, która dosłownie „postawiła mnie na nogi". Połączenie leczenia konwencjonalnego z niekonwencjonalnymi metodami (wlewy dożylne, suplementy diety), na które wówczas zbieraliśmy, przyniosło pozytywne rezultaty, wzmocniło organizm i zatrzymało chorobę. Jestem Wam wdzięczna za każdy dzień dobrego życia! Nie jest łatwo tu wracać i ponownie prosić o pomocną dłoń. Nie mam jednak innego wyjścia, jeśli nadal chcę prowadzić życie, jakie do tej pory prowadziłam… Z powodu niewielkiego powiększenia guza przede mną kolejny etap. Czekam na kwalifikacje do radioterapii stereotaktycznej. Metoda ta polega na jednorazowym lub kilkukrotnym podaniu dużej dawki promieniowania, która ma doprowadzić do martwicy guza nowotworowego. Jak widzicie – nie poddaję się. W momentach krytycznego zwątpienia wybieram optymizm. Wtedy czuję się lepiej! Jeśli zechcesz mi pomóc utrzymać ten stan i dołożyć cegiełkę do mojego leczenia będę niezmiernie wdzięczna… Edyta Mój optymizm to również moja pasja, którą jest robienie zdjęć. Uchylam przed Tobą skrawek mojego dobrego życia: https://www.instagram.com/eddapro https://www.instagram.com/photo_edyta_prokopowicz/ Może będzie Ci ze mną miło? Serdecznie zapraszam.

11 094,00 zł ( 18,49% )
Brakuje: 48 900,00 zł
Ela Michniewicz
Ela Michniewicz , 56 lat

Elżbieta nie może mówić ani ruszać prawą stroną ciała! Pomóż odzyskać sprawność!

Elżbieta to niezwykła kobieta o wielkim sercu i ogromnej pasji do swojej pracy jako fryzjerka. Niestety, silny udar niedokrwienny mózgu odebrał jej sprawność – nie może poruszać prawą stroną ciała ani mówić. To właśnie teraz potrzebuje naszej pomocy, aby powrócić do pełni zdrowia i normalnego życia. Elżbieta 35 lat swojego życia spędziła na niesieniu uśmiechu w swoim salonie fryzjerskim. Była nie tylko fryzjerką, ale także przyjaciółką dla wielu swoich klientów. Teraz gdy sama potrzebuje wsparcia, czas zjednoczyć się i okazać jej wdzięczność za lata oddane innym. Po udarze Elżbieta straciła zdolność do mówienia oraz poruszania się prawą ręką i nogą. Wciąż płonie w niej jednak iskra walki i chęci do powrotu do normalności. Ma troje wnucząt, dla których chce wrócić do zdrowia. Kompleksowa rehabilitacja może jej pomóc w powrocie do aktywnego życia, ale wymaga to znacznego nakładu finansowego. Dlatego zwracamy się do Was, ludzi o wielkich sercach, o wsparcie dla Elżbiety. Niezbędne jest jak najszybsze rozpoczęcie intensywnej rehabilitacji, która pomoże jej odzyskać utracone umiejętności i niezależność. Czas gra wielką rolę – im szybciej zaczniemy profesjonalną terapię, tym większa szansa na powrót mowy oraz odzyskanie funkcjonalności w ręce i nodze. Z całego serca prosimy Was o pomoc dla Elżbiety. Niech nasza wspólna siła i dobroć pokażą, że w obliczu trudności jesteśmy w stanie zmienić czyjeś życie na lepsze. Każdy gest dobroci przybliża nas do wspólnego celu – przywrócenia Elżbiecie normalności.  Razem możemy zdziałać wielkie rzeczy. Z góry dziękujemy za Waszą hojność i serce, które bije w rytm pomocy dla innych. Dołączcie do nas już teraz i pomóżcie Elżbiecie wrócić do zdrowia i normalności! Bliscy Elżbiety

11 086,00 zł ( 20,84% )
Brakuje: 42 106,00 zł
Lena Westphal
6 dni do końca
Lena Westphal , 4 latka

Zespół Retta odbiera mi córeczkę❗️Wyrwij Lenkę z sideł choroby❗️

Chciałabym móc teraz patrzeć na moje dziecko, które radośnie biega z rówieśnikami po podwórku. Chwycić córeczkę za rękę i pójść na długi spacer, albo rysować z nią piękne obrazki. Niestety, na razie to tylko marzenia, które mogą się spełnić wyłącznie dzięki Waszej pomocy! Lena urodziła się zdrowa. Otrzymała 10/10 punktów w skali Apgar i początkowo rozwijała się prawidłowo. To był piękny czas. Z wypełniającą moje serce dumą, obserwowałam wszystkie sukcesy córeczki. Jej pierwsze gaworzenie, unoszenie w rękach zabaweczek, rozrabianie… I tak nagle, bez uprzedzenia – coś pękło. Kiedy Lenka skończyła rok, wszystkie zdobyte umiejętności zaczęły zanikać! Czynności, które dotychczas wydawały się proste, zaczęły sprawiać mojemu dziecku ogromną trudność. Niezwłocznie udałam się z córeczką do lekarza, który rozpoczął specjalistyczną diagnostykę. Po wielu konsultacjach i badaniach (w tym genetycznych) otrzymałam ostateczną diagnozę… Okazało się, że za wszystkie problemy i trudności Leny odpowiada Zespół Retta! Byłam przerażona! Nie mogłam zrozumieć, dlaczego los tak okrutnie każe moje dziecko! Przecież to choroba, której nie da się wyleczyć. Będzie towarzyszyć mojej córeczce do końca życia… Co najgorsze jest to schorzenie postępujące, którego nic nie jest w stanie na stałe zatrzymać, a kolejne dolegliwości tej choroby będą pojawiały się w przyszłości. Uczucie bólu i cierpienia zalewało moje serce. Lenka stała się milczącym aniołkiem... Zdawałam sobie sprawę, że rodzicielstwo wiąże się z wieloma emocjami – zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Niestety na taki wyrok chyba żaden rodzic nie potrafiłby się przygotować...  Obecnie Lenka nie jest samodzielna jak jej rówieśnicy. Praktycznie przy każdej czynności potrzebuje pomocy mojej czy męża. Samodzielnie nie chodzi, nie je, nie potrafi utrzymać zabawki w dłoniach, ani komunikować się z innymi.  W walce z opanowaniem skutków choroby pomocna jest intensywna rehabilitacja i liczne terapie. Dzięki nim ciało Lenki nie jest takie spięte i jest w stanie utrzymać równowagę.   Niestety koszty stałej rehabilitacji i leczenia są ogromne. Mimo szczerych chęci wiem, że bez pomocy Darczyńców, razem z mężem nie damy rady. Mam nadzieję, że dzięki rehabilitacji Lence uda się zrobić samodzielnie PIERWSZY KROK, zjeść samodzielnie posiłek i narysować piękne serduszko w podziękowaniu za każdą przekazaną dla niej złotówkę! Agnieszka, mama Lenki

11 069 zł
Franio Smoliński
Franio Smoliński , 6 lat

Pomóż Franiowi w walce z Dystrofią❗️

W kwietniu 2023 roku nasz świat legł w gruzach. Dowiedzieliśmy się, że nasz synek cierpi na śmiertelnie poważną chorobę. Nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego akurat on – nasz wesoły, pełen życia, aktywny chłopiec… Musieliśmy zacząć działać natychmiast, choroba nie czekała. U Franka zdiagnozowano Dystrofię Mięśniową Duchenne’a. To rzadka choroba genetyczna, która atakuje i rujnuje funkcjonowanie mięśni, jeden po drugim, nie dając żadnych szans. Występuje raz na 3500-6000 urodzeń. Padło akurat na nasze dziecko… W tym momencie Frankowi potrzebna jest przede wszystkim rehabilitacja. Synek jest pod opieką specjalistów w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie – kardiologa, pulmonologa, laryngologa i psychologa.  Musimy również uczęszczać z Frankiem na basen, gimnastykę korekcyjną i wizyty kontrolne u specjalistów. Musimy zapewnić mu wszystko, co niezbędne, do możliwie jak najlepszego funkcjonowania. Franio ma dopiero 6 lat… Powinien biegać po placu zabaw razem z rówieśnikami, cieszyć się każdą chwilą beztroskiego dzieciństwa – przeżywać, doświadczać, czerpać garściami… Nie powinien mieć żadnych zmartwień… Diagnoza spadła na nas nagle, przez przypadek. Badaliśmy synka pod kątem wątroby i właśnie wtedy, zupełnie niespodziewanie skierowano nas na badania genetyczne. Po nich poznaliśmy te przerażającą diagnozę. Franek chodzi na palcach, ma bardzo mocno rozbudowane łydki. Na szczęście poza tym nie odczuwa postępu choroby. Uwielbia sport – piłkę nożną i koszykówkę. Stara się normalnie funkcjonować, a my robimy wszystko, by zapewnić mu rehabilitację, leczenie i wszystkie niezbędne terapie. Bardzo prosimy o pomoc. Potrzebujemy Waszego wsparcia, by zapewnić Frankowi wszystko, co niezbędne. Porzucamy lęk i obawy, bo chodzi o zdrowie naszego dziecka – otwórzcie dla niego swoje serca. Wasz mały gest może odmienić jego przyszłość! Rodzice

11 042 zł
Krzysztof Szczypała
Krzysztof Szczypała , 56 lat

Powrót do sprawności jest możliwy! Twoja pomoc potrzebna od zaraz!

Był 27 września 2021. Mąż pojechał do swojej schorowanej mamy z zakupami. O godzinie 14 zadzwonił do mnie, rozmawialiśmy jak zwykle. Godzina 14.40 – dostałam kolejny telefon. Dzwonił kolega i mówił, żebym przyjechała, bo z mężem się coś dzieje. Natychmiast wsiadłam w auto, a gdy przyjechałam, mąż leżał na brzuchu, a kontakt z nim był ograniczony. Stan męża był na tyle ciężki, że został helikopterem przetransportowany do szpitala w Katowicach. Jego stan się nie polepszał, była konieczna operacja. Znowu musiałam czekać. Godziny spędzone w szpitalu. Długie dni, które przeżyłam w ogromnym strachu... Bałam się spać, bo mogłam nie usłyszeć telefonu. Pozostało tylko mieć nadzieję, że Krzysztof wyjdzie z tego. Po 16 dniach i wybudzeniu z sedacji wiedzieliśmy, że mąż miał głęboki niedowład lewej strony ciała. Przed nami bardzo daleka droga do sprawności, ale wiemy, że damy radę, bo mamy siebie. Nasza rodzina jest silna i bardzo się wspieramy.  Krzysiek  był aktywny, pomagał swojej mamie, pomagał mi w domu. Bawił się z wnukami, teraz leży. Leży i płacze, bo nie chce żyć w takim stanie uzależnienia od innych. Bo nie może wsiąść w auto i pojechać do pracy, po wnuki do przedszkola... Załatwiłam prywatny ośrodek rehabilitacyjny i tam spędziliśmy 16 tygodni. Tygodni, w czasie których mąż ciężko pracował nad swoim powrotem do sprawności. I jest. Jeździliśmy na wózku, był w stanie stanąć na własnych nogach. Koszty pobytu były jednak ogromne. Daliśmy jakoś radę, dzięki ludziom dobrego serca uzbieraliśmy na cztery tygodnie pobytu. Reszta to nasze oszczędności. Niestety już się skończyły, a mąż nadal potrzebuje rehabilitacji. Jeździmy prywatnie na zajęcia, które przynoszą efekty, Krzysztof potrafi sam chodzić po mieszkaniu, trzymając się ścian. Wykąpie się, od niedawna też potrafi się ogolić. Poprawia się równowaga, która była bardzo zaburzona po udarze. Ciężko jest prosić o cokolwiek innych, ale nie mamy wyjścia. Bardzo proszę o wsparcie dla mojego męża. Jest szansa, że będzie mógł wrócić jeszcze do pracy, ale bez intensywnej rehabilitacji, niestety się to nie uda. Proszę, nie skazujmy 54-letniego człowieka na zamknięcie w domu. Niech tata razem z synem pogrzebie przy samochodzie, niech z córką i psami pójdzie na daleki spacer. Niech dziadek weźmie wnuki do zoo czy wesołego miasteczka. Żeby mógł się z nimi jeszcze pobawić, pograć w piłkę, ponosić i przytulić. Proszę Was o wsparcie, żebyśmy mogli opłacać nadal rehabilitację, żebym i ja mogła odpocząć. Bo opieka nad osobą niesprawną jest bardzo trudna i wyczerpująca...  Małgoś, żona Krzyśka

11 038 zł
Joanna Wujcicka
Joanna Wujcicka , 46 lat

Amputowano mi nogę! Pomocy!

Jestem Joanna i mam 45 lat. Nigdy nie potrzebowałam żadnej pomocy. Niestety życie pisze różne scenariusze. Zawsze to ja starałam się pomagać dzieciom w moim najbliższym otoczeniu, teraz to ja potrzebuję wsparcia! Byłam wysyłana do różnych specjalistów. Dermatologa, podologa, chirurga. W końcu leczyłam się na dnę moczanową. Okazało się jednak, że diagnoza jest błędna. Dopiero gdy w listopadzie 2023 w ciężkim stanie trafiłam do szpitala, odkryto, co tak naprawdę mi dolega. Stwierdzono toczeń rumieniowaty układowy z prawdopodobnym zespołem antyfolispidowym trojpozytywnym.  Miałam niedokrwienie, a do obu nóg wdała się martwica! Aby ulżyć mi w bólu, lekarze podjęli decyzję o amputacji palców lewej stopy! Niestety to nie pomogło… Musiałam mieć amputowaną kończynę do poziomu 1/3 podudzia! To był prawdziwy szok! Ale to nie koniec moich problemów! Martwica drugiej nogi postępuje i najprawdopodobniej będę musiała przejść kolejną amputację! Kończyna jest w fatalnym stanie… Przez ostatnie 5 lat pomagałam biednym dzieciom, organizując zbiórki na paczki świąteczne i paczki do domu dziecka w Katowicach. Udzielałam się w kościele, pomagając przy różnych świętach i uroczystościach. Dziś to ja jestem w potrzebie. Muszę kupić protezę, a będzie ona kosztowna. Do tego płacę za leki i rehabilitację. To wszystko przekracza moje możliwości finansowe. Z całego serca proszę Was o wsparcie! Moje życie nagle postawiło przede mną trudne wyzwania. Ale wiem, że się nie poddam! Joanna

11 035 zł