Mamę ma się tylko jedną... Proszę, pomóż uratować moją!
Diagnoza spadła na naszą mamę tak bardzo niespodziewanie. Przez tyle czasu nie było żadnych objawów, nic nie wskazywało na to, że w jej ciele rośnie cichy zabójca… Nasz dramat rozpoczął się 15 listopada. To właśnie wtedy mama zaczęła odczuwać ogromny ból brzucha. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Natychmiast udaliśmy się z mamą na izbę przyjęć. To tam spadła na nas potworna diagnoza, która brzmiała jak wyrok. Guz wątroby – rak gruczołowy. Początkowy szok zastąpiło przerażenie i lęk o życie mamy. Jak najszybciej rozpoczęliśmy poszukiwanie pomocy. Ku naszej rozpaczy chirurdzy stwierdzili, że rak jest zbyt duży, a dodatkowo umiejscowiony na środku wątroby, zajmując obydwa płaty. Mama nie kwalifikowała się do operacji. Nasz świat runął po raz drugi. Lekarze nie byli w stanie zaproponować mamie skutecznego leczenia. Jedyną pomocą, jaką miała otrzymać, to chemioterapia paliatywna. Nie jestem w stanie opisać, jak ogromnym ciosem była dla mamy ta wiadomość. Jak bardzo kruchy staje się człowiek, gdy odebrano mu nadzieję… Na szczęście nie musi tak być. Medycyna cały czas się rozwija i pojawiła się dla mamy ogromna szansa. Szansa na życie. Mama pilnie potrzebuje wykonać pogłębione badania genetyczne, które pozwolą ustalić jaki rodzaj komórek wywołuje raka. Na podstawie wyników badań możliwe będzie zastosowanie chemii celowanej! Niestety, jest to wyścig z czasem. Mama każdego dnia słabnie, a rak rośnie w siłę. Dlatego nie możemy czekać ani chwili dłużej. Niestety, koszty badania są bardzo wysokie i nie jesteśmy w stanie samodzielnie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego. Chciałabym móc otrzeć łzy z policzków mamy, przytulić ją z całej siły i powiedzieć, że jest nadzieja. Że będzie mogła dalej cieszyć się życiem. Że ta diagnoza to nie był wyrok… Z całego serca prosimy o pomoc dla naszej mamy. Dzięki Waszemu wsparciu będzie mogła walczyć o życie. Nie możemy znieść myśli, że mogłoby jej przy nas zabraknąć. Nie możemy znieść myśli, że moglibyśmy nie wykorzystać tak ogromnej szansy na ratunek. Córki Henryki, Magdalena i Ola