Gdy się budzę – wstaje ze mną mrok... Proszę, pomóżcie mi zobaczyć światło
Jestem osobą niewidomą od dziewięciu lat. Mimo ogromnych problemów nie poddaję się i mam wielką ochotę na życie, bowiem jestem urodzoną optymistką. Jedyną perspektywą dla poprawy mojej sytuacji jest zrealizowanie mojego planu… Posłuchacie mojej krótkiej historii? Komórki macierzyste i moje uszkodzone nerwy wzrokowe – jeśli się spotkają, może nastać dzień, w którym nie wstanie razem ze mną mrok, ale normalne życie. Moje oczy są martwe, ślepe, wygaszone. Nie używałam ich od lat, ale teraz jest szansa! Byłabym szczęśliwa, gdyby udało mi się uzbierać choćby na wyleczenie jednego oka, co już diametralnie zmieniłoby moją sytuację. Byłabym jak nowo naprawiona, jak auto po remoncie, a w moim oku pojawiłoby się nareszcie światło. Mogłabym stać się takim cyklopem w żeńskim wydaniu – dla was to zabawne, dla mnie to marzenie i szczęście. Mogłabym, ale nie mam realnych możliwości zrealizować tego eksperymentalnego pomysłu, a jestem zdeterminowana. Ja w swoich ciemnościach muszę funkcjonować i przeżyłam już 3500 dni z tą swoją koleżanką ślepotą. W czterech ścianach, wciąż potrzebując pomocy, wciąż nie wiedząc czy i skąd nadejdzie. Miałam 10 lat, kiedy z pozoru niewinny wypadek przekreślił moje plany, a w konsekwencji zabrał wszystko, co na świecie najpiękniejsze. 3 operacje, tylko po to, żeby coś widzieć, zablokowały dalszy rozwój nerwów wzrokowych i odebrały mi pasję. Zawsze chciałam kształcić się w kierunkach plastycznych, ale ślepy artysta plastyk, to bezrobotny artysta. Przeszłam na renetę chorobową, z ciężkim sercem. Nie chciałam żadnej renty, chciałam widzieć, pracować, żyć… Szok pourazowy. Drugi wypadek w moim życiu – o wiele cięższy i tragiczniejszy w skutkach. W tym wypadku zginął mój jedyny syn! Nie sądziłam do tej pory, że ciemność może mieć różne oblicza… Było to o wiele silniejsze uderzenie niż to z dzieciństwa. Silny stres, silna choroba – jaskra, odebrała resztki widzenia. Zostałam bardziej sama, niż samotność przewiduje. Było ciemno cicho i bardzo źle… 10% luksusu. To, co dla Was jest zwyczajnym życiem, dla mnie jest luksusem, niewchodzenia na ściany, nieobijania się o meble… Kiedy człowiek nic nie widzi, nie zobaczy też wyjścia z sytuacji, dopóki ktoś mu o nim nie powie. Mi lekarze dali szansę. Zaproponowano mi 10% widzenia! Super sprawa, największe szczęście, jedyna nadzieja, by jeszcze coś w tym życiu zobaczyć. Przeszczep komórek macierzystych, może przywrócić mi 10% wzroku, ale muszę zdążyć. W tej chwili robię wszystko by dotrwać do tego zabiegu, by zebrać pieniądze… 10% to spełnienie mojego marzenia. Potrzeba mi do tego utworzenia łańcuszka ludzi ogromnego serca. Nieskromnie powiem, że liczę na pomoc ludzi, których poruszyła moja historia. Mam nadzieję, że uda mi się dokonać tej wielkiej, nowatorskiej rzeczy, która utorowałaby drogę ludziom mi podobnym, a wtedy będzie to nasz wspólny sukces, podarowany ludziom pokrzywdzonym przez los. Pełna nadziei i szacunku dla ofiarodawców Maria Kowalska