Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julita Kobuszewska
Julita Kobuszewska , 39 lat

Julita, mama 5 dzieci, zaczęła walkę z nowotworem!

Moja przyjaciółka Julita to wspaniała osoba. Niestety, los postawił ją przed najcięższą z możliwych prób - walkę ze złośliwym nowotworem piersi! Julita samotnie wychowuje pięcioro dzieci. Jest dla nich całym światem, a one dla niej. Nie umiemy sobie wyobrazić, że mogłoby jej zabraknąć… Dlatego bardzo prosimy o wsparcie. Gdy w takim momencie życia słyszy się diagnozę, właściwie wyrok, w głowie pojawia się tylko jedno pytanie - co się stanie z dziećmi, jeśli mamy zabraknie? Jak będzie wyglądało ich życie, ich przyszłość?  Nowotwór to ogromny strach i niepewność jutra. To cierpienie fizyczne i psychiczne. Choroba całej rodziny… Nowotwór Julity okazał się być potrójnie ujemny, ma średnicę aż 5 cm. Rokowania nie są dobre… Moja przyjaciółka rozpoczęła chemioterapię przedoperacyjną. Niestety, jej sytuacja finansowa jest bardzo zła. Mieszka z dziećmi na stancji, którą sama utrzymuje. Od października zeszłego roku musi regularnie dojeżdżać do Białegostoku na leczenie, a miasto jest oddalone od miejsca jej zamieszkania aż o 180 km… To generuje ogromne koszty. Jeden wyjazd to 200 zł na samo paliwo… Choć samo leczenie (na ten moment) jest refundowane, to wszystkie wydatki z nim związane są ponad siły Julity. Jej najbliższej rodziny nie stać na pomoc finansową...  Obecnie Julita jest po przyjęciu pierwszej chemii. Bardzo źle ją znosi… To dopiero początek drogi - walki o życie. Niestety, także koniec środków finansowych… Trudno jest prosić o pomoc samemu, dlatego postanowiłam pomóc w tym mojej przyjaciółce. Julita chce żyć, dla swoich dzieci i musi wygrać tę walkę. Każde wsparcie jest ważne, każde daje nadzieję i siłę w tych najtrudniejszych chwilach, które właśnie nastały. W imieniu Julity, jej dzieciaków i swoim bardzo dziękuję za pomoc.  Marzena, przyjaciółka Julity

12 107 zł
Olek Kropidłowski
Olek Kropidłowski , 3 latka

Rehabilitacja to szansa na sprawną przyszłość Olka! Wesprzyj jego rozwój!

Olek jest jeszcze za mały, by zrozumieć, że będzie się różnił od innych dzieci. Nie wie, że urodził się z porażeniem mózgowym z niedowładem lewostronnym. Każdego dnia widzę, jak zmaga się ze swoją niepełnosprawnością, ile wysiłku w każdy najmniejszy ruch. Lekarze nie potrafią nam powiedzieć, jaka będzie przyszłość Olka. Jesteśmy przerażeni. Boimy się, że z roku na rok może być gorzej… Ta zbiórka to nasza nadzieja i ogromna szansa!  Nasz syn Olek ma niedowład lewej strony, wzmożone napięcie mięśniowe. Jego ograniczenia ruchowe nie dają mu możliwości swobodnego poruszania się. Oluś, ze względu na swój niedowład, nie potrafi chwytać i wspomagać się lewą rączką. Dzięki rehabilitacji nauczył się siadać, próbuje przesuwać się na pupie. Mimo że ciągnie za sobą lewą nóżkę, daje radę i nie poddaje się! Walczy! Obserwuje starszego brata i chce jak on, wstać, chodzić, móc biegać i bawić się razem z nim. Dzięki zbiórce Oluś ma szansę na lepsze życie. Syn wymaga ciągłej rehabilitacji, co wiąże się z ogromnymi kosztami zakupu specjalistycznego sprzętu, ortez na nóżki i innych sprzętów rehabilitacyjnych. To wszystko jest tak bardzo potrzebne, by mógł w jakimś stopniu funkcjonować samodzielnie i nie czuł wykluczenia. Niestety to duży koszt, który przekracza nasz budżet domowy. Dlatego po konsultacji z lekarzem zdecydowaliśmy się na założenie zbiórki. Zbiórka ma na celu umożliwić zebranie odpowiednich środków na rehabilitację oraz sprzęt. Dzięki waszemu wsparciu możemy zmniejszyć cierpienie naszego syna.  U Olusia zaczyna postępować choroba. Dochodzą kolejne dolegliwości takie, jak: nerwica, nadwrażliwość, nadpobudliwość. Mimo intensywnej rehabilitacji w rączce postępuje zastój i zanik mięśni. Wiąże się to z koniecznością ostrzykiwania toksyną botulinową. Olek będzie musiał też przejść operację, która jest bardzo kosztowna. Bardzo gorąco prosimy o wsparcie!  Choroba dziecka – to nie kara, lecz sprawdzian z miłości i odpowiedzialności, dlatego dla naszego Olusia zrobimy wszystko, co się tylko da, aby porażenie mózgowe nie odebrało mu chęci do życia i dążenia do sprawności! Nie mamy czasu. Musimy zadziałać teraz, by jak najszybciej wesprzeć codzienność naszego maleństwa. Pomożesz nam? Rodzice Aleksandra  

12 100 zł
Krzysztof Żakiewicz
Krzysztof Żakiewicz , 37 lat

To CUD, że żyje❗️Krzysztof walczy, bo ma dla kogo. Dwie córeczki potrzebują taty❗️

Nasza tragedia wydarzyła się w maju 2016 roku. Dawno, bo mija już 7 lat. Jednak mój syn nadal walczy i nadal pragnie sprawniej żyć. Jego motywacją są córeczki, z której jedna była pod sercem mamy, gdy Krzysztof walczył o życie... Krzysiu uległ bardzo poważnemu wypadkowi w pracy, jako monter sieci trakcyjnej. Pewnego dnia naprawiając trakcję elektryczną, poślizgnął się na słupie i złapał przewód elektryczny. Odruchowo chciał obronić się przed upadkiem, w wyniku czego poraził go prąd o mocy 3.5kV! Krzysiu spadł z wysokości 8,5 metra. Efektem było zatrzymanie akcji serca, spalone nerwy całego ciała, głębokie rany oparzeniowe III i IV stopnia obu dłoni i nadgarstków, z płytszą raną oparzeniową na lewym podudziu. Ponadto lista skutków upadku była ogromna! Uraz głowy. Trzy zmiany o charakterze mikroropni prawej półkuli, rozległy krwiak nadtwardówkowy w odcinku szyjnym, stłuczenia rdzenia, wieloodłamowe złamanie kręgosłupa z zupełnym niedowładem kończyn dolnych, dystalnym niedowładem kończyn górnych, stłuczenia płuc, złamania wyrostka barkowego, łopatki, oraz padaczka pourazowa. Lekarze dawali mu 3 dni. Tak, tylko 3 dni, a jednak ŻYJE! Nie dał się! Ma 2 cudowne córki i żyje dla nich. Robi duże postępy w rehabilitacji, powoli odzyskuje czucie, lecz to za mało. Domowa rehabilitacja nie da tyle efektów co profesjonalna, na którą się zakwalifikował.  Krzysztof dostał zielone światło, które przykrywa brak środków. Syn po wypadku nie mógł pracować, ledwo uszedł z życiem. Nie miał jak uzyskać takich środków, by walczyć o siebie i swoją przyszłość... Już od 07.08 do 01.09 mogłaby się odbyć specjalistyczna rehabilitacja!  Nie posiadamy jednak takiej sumy... Czekaliśmy na turnus pół roku i chcielibyśmy tego nie zaprzepaścić...  Byliśmy i jesteśmy w kropce. Chciałabym pomóc swojemu dziecku. Ja jako matka postanowiłam poprosić Was, ludzi dobrej woli. Nie proszę o duże kwoty, nie proszę o to, byście zrezygnowali z własnych, pilnych wydatków, proszę o nawet tę najmniejszą wpłatę...  Mój syn pojedzie do kliniki pomimo wszystko. Ryzykujemy wiele... Być może zostaniem z ogromnymi długami. Krzysiu jednak musi się tam pojawić i walczyć o sprawność. Może Twoja pomoc, przypomni nam, że jest nadzieja... Może zaświeci dla nas słońce! Mama  

12 097,00 zł ( 69,84% )
Brakuje: 5 223,00 zł
Monika Kruszyńska
Monika Kruszyńska , 40 lat

Nowotwór odebrał Monice oko... Pomóż w walce o zdrowie!

Choroba wkradła się w moje życie zupełnie nieoczekiwanie. Nie było żadnych objawów, nic nie zapowiadało mojej tragedii. Ta wizyta u okulisty miała pomóc mi odzyskać prawidłowe widzenie, a przyniosła wstrząsającą diagnozę nowotworu… Od dziecka na lewe oko widziałam bardzo słabo, jakby przez potężną mgłę. Z czasem mój wzrok pogarszał się coraz bardziej i bardziej… Szukałam pomocy i sposobu na poprawę widzenia. Na jesieni 2022 roku udałam się do specjalisty, który mógłby dać mi nadzieję na operację oka i prawidłowy wzrok. Niestety, zamiast szansy – spadła na mnie diagnoza. Czerniak naczyniówki oka prawego. Mój świat runął.  Modliłam się, by okazało się, że nowotwór umiejscowiony jest na obrzeżach gałki ocznej. Możliwe byłoby wtedy naświetlanie punktowe. Niestety, czerniak zagnieździł się w samym środku oka. Rozpoczęłam intensywne leczenie, chwytając się skrawków nadziei.  Mimo to nowotwór cały czas rósł w siłę. Ból oka każdego dnia narastał, stając się nie do zniesienia. Nie pomagały żadne, nawet najsilniejsze leki. Bolało tak potwornie, że chciałam wydłubać sobie oko – zrobić cokolwiek, by cierpienie się skończyło. Leczenie nie przynosiło żadnej poprawy.  Do długiej rozmowie z lekarzem zapadła rozdzierająca serce decyzja. Oko trzeba usunąć.  W marcu 2023 roku przeszłam operację wycięcia gałki ocznej, w ciągu kolejnych miesięcy kolejne zabiegi plastyki oczodołu. Chciałam pogrążyć się w rozpaczy, straciłam wszelkie siły do walki. Niestety, okazało się, że natychmiast spadł na mnie kolejny cios. Pod koniec wakacji 2023 roku, zaczęłam odczuwać ogromny ból nogi, na udzie pojawił się guz, a na podeszwie stopy zmiana skórna. Aktualnie czekam na wyniki badań histopatologicznych oraz dalszą diagnostykę. Jestem pełna lęku o to, co przyniesie przyszłość.  Ze względu na stan zdrowia nie mogę pracować. Moja renta jest bardzo niska i brakuje mi środków na dalsze leczenie, wizyty u specjalistów. Marzę również o zakupie protezy oka, jest to jednak związane z ogromnymi kosztami. Zawsze byłam samodzielna i starałam się radzić sobie pomimo przeciwności losu. Teraz po raz pierwszy muszę zwrócić się do Was z prośbą o pomoc. Proszę – nie przechodźcie obojętnie koło mojego dramatu. Każda wpłata to dla mnie nadzieja na powrót do zdrowia.  Monika

12 086 zł
Krzysztof Zabagło
Krzysztof Zabagło , 45 lat

Żyć aktywnie mimo przeciwności

Do niepełnosprawności można się przyzwyczaić. Ja po prawie 18 latach od wypadku akceptuję sytuację i staram się żyć normalnie. Nie chcę być obciążeniem dla najbliższych. Chcę być w jak najlepszej kondycji, by móc większość czynności wykonywać samodzielnie.  Przerwanie rdzenia kręgowego brzmi jak wyrok. Na początku w głowie pojawia się mnóstwo pytań - czy można było tego uniknąć? Czy dam radę? Dlaczego mnie to spotkało? Trzeba przeorganizować całe życie, zagospodarować przestrzeń pod niepełnosprawność. W moim przypadku również musiałem zrezygnować z dotychczasowej pracy. Wydaje się, że tylko osoba silna psychicznie sobie z tym poradzi. Zwłaszcza gdy ma się zaledwie 24 lata i jest okazem zdrowia… Ja jednak należę do tych silnych i walczę do końca.  Wziąłem więc sprawy w swoje ręce. Rehabilitacja, ćwiczenia w domu. Od początku wiedziałem, że muszę, ale przede wszystkim chcę być samodzielny! I udało się. W tym momencie większość czynności wykonuję bez pomocy. Jazda na wózku nie przeszkadza mi prawie w niczym. Przebranżowiłem się i mam nowe, świetne zajęcie. Teraz pracuję jako kierowca. Przed pandemią zajmowałem się przewozem turystów. W tym momencie jestem taksówkarzem w Krakowie. Założyłem rodzinę, mam kochającą żonę i synka. Uwielbiamy wspólnie podróżować, spędzać czas na świeżym powietrzu. Po prostu być razem.  Z upływem czasu wiem, że muszę być sprawniejszy fizycznie. Pomimo tego, że bardzo lubię swoją pracę, jest ona pracą siedzącą. Czuję, że moja aktywność jest dość mała. Dlatego zwracam się z ogromną prośbą o pomoc w zakupie przystawki rowerowej. To moje ogromne marzenie. Dzięki takiemu sprzętowi będę mógł uaktywnić wszystkie partie mięśni górnej części ciała oraz robić to co lubię najbardziej, czyli spędzać czas na świeżym powietrzu z ukochaną rodziną. Ogromnie liczę na wsparcie. Liczy się dla mnie każda złotówka.  Krzysztof

12 071,00 zł ( 78,25% )
Brakuje: 3 355,00 zł
Patryk Semeryło
Patryk Semeryło , 24 lata

Patryk nie może sam oddychać! Pomocy!

Patryk ma 23-lata i cierpi na dziecięce porażenie mózgowe i wodogłowie. Ma porażenie spastyczne czterokończynowe. Jest osobą niepełnosprawną intelektualnie w stopniu znacznym. Przez całe jego życie, nigdy nie był w żadnym ośrodku. Zawsze lepiej lub gorzej sobie radziliśmy. Tym razem jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc… Stan Patryka jest na tyle poważny, że nasz dom wymaga kosztownego dostosowania do jego potrzeb.  W kwietniu 2020 roku Patryk trafił do szpitala z niewydolnością płucną. Mieszkaliśmy wtedy w Wielkiej Brytanii. Syn został zaintubowany i oddychał przez respirator. Jego stan był bardzo poważny… Lekarze nie widzieli dla niego dalszych szans… W końcu założono tracheotomię, a leczenie przyniosło rezultaty. W ciągu dwóch miesięcy stan Patryka znacznie się poprawił. Wyszedł do domu bez respiratora i tracheotomii. Jednakże poinformowano nas, że lekarze nie widzą dalszych sposób leczenia syna.  Jedyną szansą na dalsze życie był wyjazd z Wielkiej Brytanii i powrót do Polski. Gdy tylko stan syna na to pozwolił, spakowaliśmy się i wyjechaliśmy. W Polsce zamieszkaliśmy u teściowej, cztery osoby w dwóch pokojach. Korzystamy z maleńkiej łazieneczki, w której nie ma szans na mycie Patryka. Niezwłocznie po przyjeździe podjęliśmy kroki, żeby zbudować dom. Wszystkie zgromadzone oszczędności wydaliśmy na materiały, a prace wykonujemy sami. Każdą wolną chwilę spędzamy na budowie. Niestety, 2 sierpnia Patryk trafił na oddział intensywnej terapii z zalewowym zapaleniem płuc. Nie może już oddychać sam, potrzebuje respiratora i tlenu. Nie mamy obecnie warunków do wentylacji domowej. Dom jest nieskończony i nie wyobrażamy sobie, aby oddać syna do domu opieki! Brakuje nam funduszy na materiały wykończeniowe, aby Patryk mógł zamieszkać w przystosowanych do jego potrzeb warunkach. Błagamy o pomoc! Nasz syn przeszedł w życiu już tak dużo!  Rodzina

12 058,00 zł ( 11,3% )
Brakuje: 94 591,00 zł
Klara Bednarek
Klara Bednarek , 5 lat

Wciąż walczymy o córeczkę! Twoja pomoc znów potrzebna!

Wszystko zaczęło się, kiedy Klara w 4. miesiącu wciąż nie potrafiła podnieść główki i wykonywać innych czynności właściwych dla bobasa w jej wieku. Nasz lekarz pediatra zwrócił uwagę, że główka córki rośnie nieproporcjonalnie szybciej od reszty ciała. Ruszyły poszukiwania, badania i ogromny niepokój. Co dolega mojemu dziecku? Czy i jak można to leczyć? Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Na własną rękę szukaliśmy w Internecie jakichkolwiek wskazówek i odpowiedzi.  Po wielu tygodniach, które nie przynosiły owoców, wreszcie zdecydowano się na ogólną diagnostykę genetyczną. Poznaliśmy nazwę, dalsze objawy i prognozy na przyszłość. Świat nam się zawalił… Co czeka Klarę? Lista jest niestety bardzo długa i bolesna: opóźnie­nie przede wszys­tkim roz­wo­ju moto­rycznego – dziecko nie przewraca się, nie kon­trolu­je ruchów głowy, nie siedzi bez pod­par­cia, a później również nie chodzi samodziel­nie. Typowe dla tego schorzenia jest również słabe napię­cie mięśni lub niedowłady spasty­czne oraz wielkogłowie. Pon­ad­to mogą pojaw­ić się napady padaczkowe, prob­le­my z karmie­niem, wymio­ty oraz zwyrod­nie­nie bar­wnikowe siatków­ki.  Od tego czasu życie Klary skupione jest na rehabilitacji. Nasza córka ma także zwichnięte lewe biodro i niestety dochodzi do progresji tego zwichnięcia. Pragniemy uzbierać środki na zabieg  osteotomii. Ma on ogromne znaczenie pod kątem przyszłości naszego dziecka. Większość zwichniętych bioder prowadzi do zmian zwyrodnieniowych i przewlekłych dolegliwości bólowych. Z całych serc chcemy zaoszczędzić tego Klarze...  Już raz otrzymaliśmy od Was ogromne wsparcie. Dzięki niemu Klara mogła uczestniczyć w kosztownej rehabilitacji. Poznaliśmy, jak wielka moc tkwi w ludziach dookoła, lecz jeszcze raz musimy poprosić o wsparcie.  Anna i Wojciech, rodzice

12 054,00 zł ( 66,64% )
Brakuje: 6 032,00 zł
Damian Naklicki
14:27:37  do końca
Damian Naklicki , 38 lat

Nie pozwól, by choroba, odebrała mi jeszcze więcej...

Życie pisze scenariusze, które z dnia na dzień potrafią pozbawić poczucia bezpieczeństwa, odebrać szczęśliwą codzienność. Niestety podobnie było w moim przypadku. Teraz każdego dnia próbujemy z moją rodziną odzyskać normalność, mimo że prawdopodobnie, to nigdy nie będzie już możliwe…  Jeszcze niedawno moje życie wyglądało normalnie. Chodziłem do pracy, zajmowałem się rodziną, bawiłem z 2,5-letnią córeczką. Nigdy bym nie pomyślał, że to wszystko może się tak nagle się zmienić… 2 lata temu lekarze zdiagnozowali u mnie stwardnienie rozsiane. Choroba najbardziej zaatakowała moje nogi. Dziś chodzę wyłącznie o chodziku, ponieważ moje mięśnie są zbyt słabe. Boję się, że będzie coraz gorzej. Tak bardzo nie chcę utracić samodzielności!  Nie chcę być ciężarem dla najbliższych... Dlatego od dnia poznania diagnozy – walczę. Nie poddam się, mimo że chwilami ciężko zebrać mi te resztki sił, które jeszcze mam. Rehabilitacja jest w moim przypadku koniecznością. Wierzę, że z Twoją pomocą moja codzienność będzie łatwiejsza. Że choroba przestanie rozwijać się w takim tempie i pozwoli mi na zachowanie, choć odrobiny sprawności. Dla mojej córki. Proszę, pomóż mi w tym.  Damian

12 011 zł
Filipek Grabowski
Filipek Grabowski , 7 lat

Z każdą godziną jego mięśnie zanikają❗️POMOCY❗️

Filip ma 6 lat i od urodzenia zmaga się z ciężką i nieuleczalną chorobą, jaką jest dystrofia mięśniowa Duchenne'a. Każdego dnia, z każdą godziną i minutą uszkadzają mu się mięśnie, których już nigdy nie odzyska. DMD bo tak w skrócie określana jest dystrofia mięśniowa Duchenne'a, to choroba genetyczna dotykająca wyłącznie chłopców. Polega ona na tym, że białko, które chroni każdą komórkę mięśniową, jest nieprawidłowo wykształcone lub go nie ma, powodujący tym samym, że mięśnie zostają uszkodzone i zanikają.  Chłopcy z DMD później zaczynają chodzić, następnie ich chód staje się kaczkowaty, mają problemy z wchodzeniem po schodach, zaczynają chodzić na palcach, a później się przewracać. Koło 10 roku życia siadają na wózek inwalidzki, a 5 lat później tracą całkowicie władzę w rękach i przechodzą na wózek elektryczny, pojawiają się w tym czasie również problemy z sercem i przeponą, która odpowiada za pracę płuc i wtedy potrzebny jest respirator.  Chłopaki dożywają przeważnie 20 lat. Niestety zdarzają się dużo wcześniejsze zgony. Obecnie nigdzie na świecie nie ma leku, ani żadnej terapii, która zatrzymałaby postęp choroby lub ją wyleczyła. Możemy tylko rehabilitować Filipa i podawać sterydy, które nie są niestety obojętne dla jego zdrowia i mają wiele skutków ubocznych. Nasz kochany synuś ma dopiero 6 lat, a każdego dnia musi ciężko pracować, aby próbować choć trochę opóźnić postęp choroby, która cały czas postępuje. Filipek jest regularnie rehabilitowany. Chodzi na masaż całego ciała, rehabilitację na basenie, rehabilitację twarzowo-szczękową, terapię ręki. Poza tym musi korzystać z pomocy neurologopedów, logopedów oraz wielu lekarzy: neurologa, kardiologa, endokrynologa, gastroenterologa, diabetologa lekarza rehabilitacji czy reumatologa oraz pulmonologa. Bardzo często zmaga się z mocnymi skurczami w całym ciele, które wywołują u niego niesamowity ból. Jego płacz i lament rozrywa nasze serca na milion kawałków.  Jest już dużo wolniejszy i dużo szybciej męczy się niż jego rówieśnicy. Ma problemy z chodzeniem po schodach, co powoduje, że na placach zabaw głównie patrzy, jak inne dzieci się bawią i pyta czemu nie może bawić się jak one, czemu jego mięśnie są chore… To nas załamuje… Dla nas jako rodziców, jest to najcięższa próba w życiu, ale musimy walczyć o naszego kochanego Filipka, aby jego dzieciństwo i życie było jak najlepsze i by mógł jak najdłużej cieszyć się samodzielnością. Niestety wszystkie rehabilitacje, wizyty lekarskie, jak i suplementy, jesteśmy zmuszeni finansować sami, a są to olbrzymie koszty, które tylko rosną. Dlatego bardzo Was wszystkich prosimy o wsparcie w tej nierównej walce o pomoc dla Filipa. Każda złotówka ma dla nas znaczenie. Pomóżcie nam uratować Filipka przed całkowitą niepełnosprawnością! Rodzice Filipka ➡️ Razem dla Filipa

11 996 zł