Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jakub Gałuszka
Pilne!
Jakub Gałuszka , 23 lata

Już 2 razy przechodziłem przeszczep szpiku kostnego. Walczę z ostrą białaczką!

Byłem młodym chłopakiem, gdy dowiedziałem się, że choruje na złośliwy nowotwór kości. Był to szok dla mnie i całej rodziny. Moja walka zaczęła się w 2017 roku.  Z kostniakomięsakiem walczyłem rok. Przebyłem chemioterapię. Kości okazały się na tyle zainfekowane, że chirurg musiał usunąć mi fragment kości. Ten kawałek zastąpiono endoprotezą. Myślałem, że to już koniec mojej walki, że mogę w swoim tempie wracać do zdrowia, ale okazało się, że los miał wobec mnie inne plany. W 2019 roku zachorowałem na ostrą białaczkę szpikową. Znów przebyłem ciężką i osłabiającą chemioterapię. Tym razem potrzebowałem przeszczepu szpiku kostnego. Moją bliźniaczką genetyczną okazała się młodsza siostra Aniela. Anielko, wiedź, że jestem Ci ogromnie wdzięczny… I znów nastał spokój. Pocieszałem się, że najgorsze za mną. Mierząc 180 cm, ważyłem zaledwie 60 kilogramów! Czułem opanowującą mnie niemoc, bezsilność, ale nadal byłem pełen nadziei. Niestety we wrześniu 2022 roku ostra białaczka nawróciła. Historia z chemioterapią  następną chemioterapią i przeszczepem szpiku kostnego się powtórzyła.  Walka z tą ciężką chorobą wymaga sporego nakładu finansowego na leki, środki higieny, zdrową żywność oraz dojazdy na kontrole do poradni. Bardzo proszę Cię o pomoc. Kuba

11 992 zł
Dorota Chiżyńska
Pilne!
3 dni do końca
Dorota Chiżyńska , 62 lata

CIERPIENIE Doroty nadal trwa... POMÓŻ wygrać walkę o CZAS...

Wasze wsparcie jest nieocenione. Bardzo dziękuję, że otworzyliście dla mnie swoje serca i dzięki Wam miałam możliwość odbycia zabiegów, które mogą pomóc mi wygrać walkę… Walkę o życie! Niestety nadal potrzebuję pomocy. Już raz udowodniliście, że niemożliwe staje się możliwe. Proszę, nie pozwólcie, by to światełko zgasło, by moja nadzieja umarła… Moja historia: W 2021 roku przeszłam na emeryturę. Liczyłam, że będzie to dla mnie piękny i spokojny czas. Niestety, nie zdążyłam się nim nacieszyć... Już po 4 miesiącach zdiagnozowano u mnie raka woreczka żółciowego z przerzutami do wątroby. W jednym momencie zniknęły wszystkie marzenia i plany, a zaczęła się walka o życie! Od tamtej pory większość czasu przeznaczam na wizyty w placówkach medycznych. W kwietniu 2021 roku rozpoczęłam leczenie chemioterapią, która w pierwszym etapie dała pozytywny efekt i kilka guzków się zmniejszyło. Niestety po kolejnych wlewach i wykonaniu badania obrazowego okazało się, że 2 guzki się znacznie powiększyły i konieczna będzie zmiana leczenia. Jednak najpierw zalecono mi wykonanie zabiegu brachyterapii, aby zmniejszyć lub zahamować wzrost guzów. Dzięki bliskim dowiedziałam się, że jest możliwość wykonania tego zabiegu, lecz niestety nie w Polsce. Nadzieję dawał wyjazd na leczenie do Niemiec. Po konsultacji z profesorem z kliniki w Magdeburgu uprzedzono mnie, że będzie potrzebne wykonanie dwóch lub trzech takich zabiegów, których kosztów nie byliśmy w stanie pokryć sami.  Niestety choroba nie odpuszczała i pojawiły się przerzuty również na płuca… Dzięki Waszej pomocy miałam możliwość odbyć zabiegi, które były szansą na pokonanie wroga. Niestety nie przyniosły oczekiwanych efektów. Potrzebowałam dwóch dodatkowych. Jestem już po jednym z nich, w najbliższym czasie odbędzie się również drugi. Między zabiegami stale poddaje się chemioterapii, która w ostatnim czasie została zmieniona. Chemia działa na guzki na płucach, niestety na te na wątrobie – już nie… I choć choroba wysysa ze mnie wszystkie siły, nie jest w stanie odebrać mi nadziei, że jeszcze kiedyś będzie dobrze. Jednak bez Waszej pomocy, może się to okazać niemożliwe… Czy znacie to uczucie, w którym w jednej chwili tracicie nadzieję na lepsze jutro, a zaraz potem pojawia się światełko w tunelu? Tak wygląda moja walka z chorobą i dana mi możliwość wyzdrowienia, której po prostu nie mogę zmarnować. Wiem, że to leczenie to dla mnie ogromna szansa. Na życie, na spędzenie wspaniałych lat z moimi najbliższymi. Chciałabym mieć szansę na realizację tego, co zaplanowałam. Dlatego też proszę o pomoc i wsparcie w zbiórce, mającej na celu sfinansowanie mojego leczenia. Z góry bardzo dziękuję! Dorota Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

11 989,00 zł ( 14,69% )
Brakuje: 69 587,00 zł
Ola i Łukasz Narloch
Ola i Łukasz Narloch , 3 latka

Początek historii Oli i Łukasza jest smutny... Razem zawalczmy o ich lepszą przyszłość!

Ola i Łukasz są bliźniakami, a do tego skrajnymi wcześniakami. Od samego początku los niezwykle mocno ich doświadczył. Gdy patrzymy na ich bezbronne spojrzenia, ciężko jest pogodzić się ze świadomością, że życie potrafi być tak bardzo niesprawiedliwe.  Z drugiej strony los może nie jest aż tak okrutny. Dzieci nie są wprawdzie wychowywane przez swoich rodziców biologicznych, ale bezpieczny i kochający dom znalazły u nas, w rodzinie zastępczej.  Ola i Łukasz pojawili się w naszym życiu, gdy mieli zaledwie 5 miesięcy. Wtedy też poznaliśmy ich historię – historię, która nie miała szczęśliwego początku. Dzieci urodziły się w 32. tygodniu ciąży z powodu zakażenia wirusem COVID-19. Ola ważyła 1200 g i mierzyła 37 cm długości, a Łukasz ważył 1430 g i miał 43 cm długości. Wyobrażamy sobie, jak bardzo byli wtedy mali, drobni, delikatni i całkowicie bezbronni... Po urodzeniu spędzili w szpitalu 3 miesiące. W tamtym czasie Ola przeszła dokomorowy wylew krwi do mózgu pierwszego stopnia i posocznicę! Musiała zostać także poddana przetoczeniu krwi. Ola ma wadę wzroku na poziomie -2 dioptrie. Dodatkowo lekarze podejrzewają, że jej serduszko jest zbyt duże...  Łukasz z kolei cierpi na wzmożone napięcie mięśni i retinopatię wcześniaczą – ma zaćmę oraz wadę -2.5 w jednym oczku i + 2.5 w drugim. Ponadto przeszedł zabieg chirurgiczny na wnętrostwo. Musi być więc pod stałą kontrolą lekarza chirurga. U każdego z nich postawiono ponadto tę samą diagnozę – zespół FAS.  Bliźniaki są u nas od 5. miesiąca życia, a dziś mają już 2 lata. Wytworzyło się między nami przywiązanie, a my jesteśmy dla nich jak mama i tata. Nie ma możliwości, aby dzieci wróciły pod opiekę biologicznych rodziców, więc podjęliśmy decyzję, że na stałe chcemy zaopiekować się Olą i Łukaszkiem. Gdybyśmy teraz zostali rozdzieleni, dzieci przeżyłyby kolejną traumę!  Podjęliśmy także jeszcze jedną decyzję – chcemy zawalczyć o jak najlepszą przyszłość dla Oli i Łukasza. Wiemy, że przed nami jeszcze długa droga, aby wzmacniać nie tylko zdrowie, ale także sprawność i samodzielność naszych pociech.  Zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie w zapewnieniu naszym cudownym bliźniakom spokojnej przyszłości. Razem możemy dokonać tego cudu! Agnieszka i Artur, rodzice zastępczy ➡️ LICYTACJE GRUPY POMOCNI ZŁOTÓW

11 980,00 zł ( 52,13% )
Brakuje: 10 999,00 zł
Joanna Duda
Joanna Duda , 42 lata

Moim przeciwnikiem jest nowotwór piersi. Pomóż mi z nim wygrać!

Mam na imię Asia i walczę z nowotworem złośliwym piersi. Z pewnością moja historia zaczyna się, jak wiele innych, które mogliście tu przeczytać. Nie będę przekonywać, że u mnie było inaczej. Najpierw diagnoza, która zabrzmiała jak wyrok, potem leczenie chemią. Nowotwór na zawsze zmienił moje życie.  To były badania kontrole USG piersi. Nie podejrzewałam, że właśnie tego dnia usłyszę słowa, których każda z nas tak bardzo nie chce usłyszeć. W mojej prawej piersi uwidoczniły się trzy zmiany, które koniecznie należało zbadać. Czułam, jak w jednej chwili tracę grunt pod nogami.  Kolejne badania i biopsja nie pozostawiły złudzeń – to nowotwór złośliwy. Niemal natychmiast zaczęliśmy działać, bo jak zazwyczaj, w takich sytuacjach, czas nie jest sprzymierzeńcem.  Obecnie jestem w połowie chemioterapii, którą przyjmuję, co trzy tygodnie. Po każdej dawce opadam z sił i czuję się naprawdę źle. Wiem jednak, że to wszystko ma swój cel, więc nie zamierzam się poddawać. Po zakończonej chemioterapii przejdę operację usunięcia prawej piersi.  Niestety w mojej lewej piersi również pojawiły się zmiany. Jak sądzą lekarze na tę chwilę niegroźne. Nie wiemy jednak, czy w przyszłości nie będą zagrażały mojemu życiu. W takiej sytuacji najczęściej wykonuje się profilaktyczną mastektomię, która niestety nie jest refundowana.  Zabieg usunięcia drugiej piersi jest bardzo kosztowny. Nie jestem w stanie, nawet z pomocą najbliższych uzbierać takiej kwoty, dlatego pełna nadziei proszę również o Wasze wsparcie. Chcę wygrać, dalej żyć i cieszyć z każdej chwili. Głęboko wierzę w to, że z Waszą pomocą, będzie to możliwe! Asia

11 956,00 zł ( 22,47% )
Brakuje: 41 236,00 zł
Dawid Smoliński
Pilne!
Dawid Smoliński , 28 lat

Nie poddam się śmiertelnej chorobie❗️Pomocy❗️

Mam 27 lat. Moja walka zaczęła się od problemów z ciśnieniem na początku sierpnia tego roku. Wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że kilka dni później ten problem z ciśnieniem zmieni się w walkę z ostrą białaczką limfatyczną! Kiedy lekarz zobaczył moje wyniki, od razu skierował mnie do szpitala. Tam po kilku dniach dostałem diagnozę. To był ogromny cios. Nie wiedziałem, jak zareagować, co o tym myśleć i co najważniejsze – co będzie potem? Lekarze wytłumaczyli mi leczenie. Będzie ono ciężkie i agresywne, ale staram się walczyć z całych sił. Nie poddam się chorobie ani fizycznie, ani mentalnie. Jestem w trakcie chemii. Przyjmuję ją dożylnie, ale przez zajęcie przez chorobę płynu rdzeniowo-mózgowego, to nie wystarczy. Do końca pierwszego cyklu zostało jeszcze kilka dni, po czym lekarze pobiorą mój szpik do analizy. W zależności od wyników podejmą konkretne leczenie i okaże się, czy do wygrania walki o życie wystarczy sama chemia, czy potrzebny będzie przeszczep... Boli, ale wiem, że trzeba walczyć i jeszcze nie wszystko stracone. Boję się, ale to myślenie i wsparcie rodziny mi pomaga i sprawia, że jest nieco łatwiej. Nie tracę wiary i pogody ducha. Wierzę, że wszystko się w końcu ułoży a mi po długim leczeniu uda się odzyskać siły i dalej funkcjonować. Ale wiem, że będę potrzebował pieniędzy na wyjazdy do placówek medycznych za miastem i na dalsze leczenie. Niestety, w mojej obecnej sytuacji nie jestem w stanie sam poradzić sobie z kosztami życia i leczenia.  Dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą o nawet najmniejsze wsparcie finansowe. Mam siłę ducha do walki i zamierzam ją wygrać. Każdego dnia daję z siebie 100% i liczę, że w końcu będę mógł w domu rodzinnym spotkać się z żoną i córką. Ale mimo wszystko, w tej niepewnej przyszłości każdy grosz i każda złotówka są teraz dla mnie ważne. Dawid ➡️ Facebook

11 954 zł
Mateusz Sacharko
Mateusz Sacharko , 2 latka

Mateuszek kontra dystrofia mięśniowa❗️Ratunku 🚨

Mateusz urodził się w 34. tygodniu ciąży razem ze swoją siostrą bliźniaczką, która od samego początku – mimo mniejszej wagi, była dużo silniejsza. Synek wymagał dłuższej hospitalizacji na oddziale neonatologicznym niż jego siostra, która tydzień wcześniej została wypuszczona do domu. Nie podnosił główki, rozwijał się dużo gorzej, co nas bardzo zaniepokoiło. Natychmiast zdecydowaliśmy, że trzeba rozpocząć intensywną rehabilitację, dzięki której Mateusz miał nadrobić zaległości. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że cierpi na śmiertelnie poważną chorobę… Gdy synek miał 9 miesięcy zostaliśmy skierowani do szpitala w Gdańsku, ponieważ podczas badań kontrolnych wyszły bardzo podwyższone parametry wątrobowe. To był początek naszej walki… Po ponad tygodniu spędzonym w szpitalu i po przeprowadzeniu wielu traumatycznych badań zostałam odesłana z Mateuszem do domu z podejrzeniem choroby genetycznej związanej z mięśniami. Czekaliśmy 4 tygodnie w strachu i niepewności na wynik badań genetycznych. Po tym czasie otrzymaliśmy diagnozę, która była dla nas jak wyrok — dystrofia mięśniowa Duchenne'a (DMD). To rzadka choroba genetyczna osłabiająca wszystkie mięśnie w całym ciele, jeden po drugim! Chorują na nią głównie chłopcy – padło akurat na naszego Mateuszka… Najpierw pojawia się problem z nóżkami, które stają się na tyle słabe, że chłopcy zaczynają korzystać z wózka inwalidzkiego. Potem atakowane są mięśnie rąk, prowadząc do ich niedowładu i utraty jakiejkolwiek samodzielności… W wieku nastoletnim może pojawić się skolioza, trudności w przełykaniu, problemy z serduszkiem. Choroba może prowadzić do śmierci... To najgorszy, z możliwych scenariuszy. Nie możemy na to pozwolić…  Mateusz jest pogodnym i radosnym chłopcem. Niestety jego dzieciństwo nie wygląda tak, jak u zdrowego dziecka w jego wieku. Jego plan tygodniowy wypełniony jest fizjoterapią, ćwiczeniami na basenie oraz codziennymi masażami rozluźniającymi mięśnie, które przeciwdziałają powstawaniu zrostów.  W maju Mateusz i jego siostra Weronika kończą 2 lata i już widać różnice w ich rozwoju. Mateusz dzięki rehabilitacji zaczyna stawiać pierwsze kroki, a jego siostra już 4 miesiące chodzi i biega. Synek wymaga stałej rehabilitacji, aby móc opóźnić postępy choroby! Potrzebuje sprzętu rehabilitacyjnego dostosowanego do jego wieku… Bardzo prosimy Was o wsparcie... Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą wpłatę i udostępnianie zbiórki. Dobro wraca, liczymy, że otworzycie swoje serca dla Mateusza. Pomóżcie nam go uratować… Rodzice

11 946 zł
Karolina Kluzek
Karolina Kluzek , 11 lat

By nie uzależniać życia od choroby… Pomóżmy Karolince❗️

Żyliśmy sobie spokojnie, a dziewczynka o wielu pomysłach, planach, wiecznie uśmiechnięta i rozgadana — to w wielkim skrócie nasza córka. Karolinka miała swoje ulubione zajęcia, kochała pływać i od zawsze pełna zachwytu nad zwierzętami mówiła, że będzie weterynarzem. Nagle jednego dnia wszystko stanęło do góry nogami. Nasza córka miała wyjątkowo duże zapotrzebowanie na wodę, była nieswoja i bardzo nas zaniepokoiła. Ku wielkiemu zdziwieniu kontrolny pomiar domowym glukometrem wskazał wtedy wynik 488! Później pamiętamy już tylko światła karetek, szpital i diagnozę — cukrzyca typu I…  Chyba żaden rodzic nie jest przygotowany na takie informacje. Towarzyszyły nam w tamtej chwili łzy, ogrom pytań i niedowierzanie. Jak to możliwe, że spotkało to akurat nas i że stało się to tak nagle? Po konsultacjach i próbie zrozumienia tego, co mówią do nas lekarze, wiedzieliśmy jedno — będziemy szukać wszystkich możliwych rozwiązań.  W obecnej chwili każdy dzień uzależniamy od tego, co pokazuje pomiar pompy. Nakłucia, kontrola, dawkowanie leków, glukoza… i tak właściwie cały czas. Karolinka nie może rozpocząć żadnej codziennej aktywności bez wcześniejszego sprawdzenia stanu cukru w jej organizmie. Nie ma mowy o spontaniczności oraz o tzw. życiu tu i teraz. Jak to zaakceptować, gdy ma się tak niewiele lat? Jak pomóc zrozumieć, że najfajniejsze chwile dzieciństwa ulatniają się przez palce?  Wiedzieliśmy, że musimy działać i długo szukaliśmy sposobów na normalne życie dla Karoliny. Córka zakwalifikowała się do wzięcia udziału w terapii TREGS, która może przynieść rewelacyjne skutki. Beztroska i swoboda mogą na nowo zagościć w jej życiu! To byłaby bezcenna szansa dla naszej małej wojowniczki!  Niestety koszt terapii to ponad 300 000 złotych… Ta kwota przekracza znacznie nasze możliwości finansowe, a potrzeby wciąż rosną. W chorobie Karolinki bardzo ważne jest też zakupienie nowocześniejszej pompy, która pozwoliłaby jej uwolnić się od codziennego strachu… Karolcia jest naszym oczkiem w głowie. Pomimo tego jak wiele cierpi i ile traci, uśmiech nie schodzi z jej buzi. Nie narzeka, wszystko przyjmuje z pokorą i nadal wierzy, że jeszcze będzie w przyszłości spełniała swoje marzenia. My jako rodzice zrobimy wszystko, żeby jej w tym pomóc!  Bardzo prosimy o pomoc, o nawet najmniejsze wsparcie, które pozwoli nam zapewnić córce beztroskie dzieciństwo i piękną przyszłość.  Z góry dziękujemy za każdy gest Waszych serc!  Rodzice Karolinki

11 945 zł
Mateusz Drwal
Mateusz Drwal , 36 lat

W drodze do sprawności, w nadziei na lepsze życie.

Mam 32 lata i nie wiem, co to znaczy być samodzielnym. Mam 32 lata i każdy mój dzień to walka. Walka o sprawność, o pokonanie barier, o samodzielność. Od urodzenia zmagam się z porażeniem mózgowym. Nie mogę się z niego wyleczyć, ale mogę codziennie pracować nad zniwelowaniem jego skutków i to właśnie jest cel nadrzędny mojego życia. Nie jestem w stanie chodzić, cierpię na bolesne przykurcze mięśni, które sprawiają, że moje ręce nie są w pełni sprawne. Praktycznie każda czynność wymagająca przemieszczenia się, nawet w obrębie mieszkania nie jest możliwa bez pomocy innych... Najczęściej pomaga mi mama, jednak jestem dorosłym mężczyzną, który swoje waży. W ostatnim czasie pojawiły się nowatorskie metody rehabilitacji, dzięki którym jestem w stanie choć przez chwilę przyjąć wyprostowana postawę, poruszać nogami… Taka forma rehabilitacji znacznie łagodzi  też moje bolesne przykurcze. Jest to dla mnie bezcenne. Niestety seanse na urządzeniu są kosztowne. Od świata zewnętrznego dzielą mnie schody, których każde pokonanie jest dla mnie ogromnym wyzwaniem. Moje problemy mógłby rozwiązać lekki wózek inwalidzki. W miarę swoich możliwości staram się pracować i zdobywać środki na utrzymanie i rehabilitację. Niestety koszty stale rosną...Moja choroba nigdy nie zniknie. Liczę na Państwa wsparcie i życzliwość. Głęboko wierzę, że z Waszym wsparciem moje życie może być choć trochę lepsze. Dziś już wiem, że nie poradzę sobie sam. Dlatego pełny wiary w powodzenie zwracam się do Ciebie! Pomóż mi zawalczyć o moją przyszłość! Mateusz –––––––––––––– TVP o Mateuszu –> KLIK TVP o Mateuszu –> KLIK    

11 942,00 zł ( 27,71% )
Brakuje: 31 144,00 zł
Oluś Szkutnik-Klejnowski
Oluś Szkutnik-Klejnowski , 22 miesiące

Ratujemy nóżki Olka! Końskoszpotawość da się wyleczyć!

Oluś urodził się z wadą wrodzoną, ze zdiagnozowanymi stopami końsko-szpotawymi; tzw. obustrony SKS  – wada występująca w obu kończynach. Po wnikliwych konsultacjach medycznych zdecydowaliśmy się na leczenie w Wiedniu.  W jego dość skomplikowanym przypadku (maksymalny stopień wady w obu kończynach dolnych) jedynie ta droga daje nam nadzieję na wyleczenie. Metoda Ponsetiego składa się z 3 etapów:  1.Gipsowanie. 2.Tenotomia, czyli przecięcie ścięgna Achillesa. 3.Szyna derotacyjna Pierwsze 2 poziomy są zależne od lekarza i to on odpowiada za ich poprawność. Etap trzeci, zapoczątkowany przez lekarza i przez niego nadzorowany, trwa najdłużej, jednak jest on kluczowy w przebiegu poprawnego leczenia.  W obecnej chwili leczenie wiąże się to z cotygodniowymi wizytami w Wiedniu. Przebywamy tam przez okres około 6-7 tygodni. Przeprowadzane są wówczas konsultacje oraz gipsowanie obu nóżek dziecka. Na tym etapie już nie możemy przerwać leczenia synka.  Następnie przeprowadzony zostanie zabieg ortopedyczny w Klinice dr Radlera w Wiedniu, czyli drugi etap – tenotomia/przecięcie ścięgna Achillesa. W dalszym etapie jest planowana szyna i buty ortopedyczne oraz konsultacje w Klinice w Wiedniu co około pół roku, aż do momentu aż Olek skończy około 5 lat. Trzeci etap, czyli szyna derotacyjna to ogromny wydatek, w który musimy wliczyć dojazdy, zabiegi i pobyt na miejscu. Całe leczenie naszego synka jest bardzo kosztowne. Niestety nie możemy liczyć na wsparcie NFZ.  Bardzo prosimy, pomóż naszemu synkowi. Od pomocy dobrych ludzi zależy jego dalszy los. Czy Olek będzie chodził? Robimy wszystko w tym kierunku, jednak potrzebujemy Twojej pomocy! Rodzice Aleksandra

11 940 zł