Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Katarzyna Rębisz, Agnieszka Maćkowiak
Katarzyna Rębisz, Agnieszka Maćkowiak , 42 lata

Osierocił 3. dzieci i śmiertelnie chorą żonę! POMÓŻ❗️

Już nie płaczę. Wiem, że muszę być silna dla dzieci, dla mojej niepełnosprawnej, chorej córki, dla wchodzącego w dorosłość syna i dla najmłodszego 7-latka. Mierzę się z nowotworem. Dotychczas pomagał mi mąż, jednak miesiąc temu zostałam wdową.  Od 22 lat opiekuję się córką, która urodziła się z obustronnym, głębokim niedosłuchem. Poradziliśmy sobie z tą niepełnosprawnością. Lekarze wszczepili Agnieszce implant słuchowy, córka poszła do szkoły. Żyliśmy normalnie. Potem pojawił się Grześ. Gdy najmłodszy Maciuś miał 2 latka mojemu mężowi pękł krwiak w mózgu. Był to dla nas cios, tygodnie i miesiące niepewności…  Jako rodzina trzymaliśmy się zawsze razem, wspieraliśmy, jednak od tamtego czasu wydarzyło się wiele ciężkich sytuacji. W 2020 roku u Agnieszki lekarze zdiagnozowali schizofrenię paranoidalną, której pierwsze objawy pojawiły się 4 lata wcześniej – myśli samobójcze, lęki, agresja… Rok temu u mnie lekarze zdiagnozowali rzadki i bardzo złośliwy nowotwór kości. To dokładnie pleomorficzny mięsak odróżnicowany z guza chrzęstnego. W żadnym stopniu niepodatny na chemioterapię i radioterapię. Przeszłam już dwie operacje w tym amputacje kciuka w stawie nadgarstkowym. Mimo dochodzących trudności dawaliśmy radę... Aż do tego wstrząsającego dnia. Mój mąż zmarł 15 sierpnia z powodu rozległego wylewu.  Wiem, że tym razem nie poradzę sobie sama, dlatego z całego serca proszę Cię o wsparcie i pomoc. Potrzebuję pieniędzy na leczenie siebie oraz córki, na wizyty do specjalistów, dojazdy, leki. Bądź naszym aniołem! Kasia

13 216 zł
Adam Przymuszała
Adam Przymuszała , 55 lat

Pomóżmy Adamowi wrócić do sprawności!

Mój mąż Adam, od wczesnych lat dzieciństwa cierpi na otyłość. Od 20 lat leczy się pod kątem autoimmunologicznej choroby tarczycy, która być może nie została zdiagnozowana już wcześniej. Adam to człowiek orkiestra, o dobrym sercu, zawsze życzliwy, z poczuciem humoru, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. W związku z licznymi dolegliwościami ze strony kręgosłupa trwającymi od kilku lat oraz dużą wagą ciała, w listopadzie 2021 pojawił się częściowy bezwład nóg wraz ze schorzeniem – zespołem końskiego ogona. W kwietniu 2022 mąż został poddany poważnej operacji części lędźwiowej kręgosłupa, która niestety nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, finalnie stwierdzono bezwład kończyn dolnych niewiadomego pochodzenia.  Obecnie Adam jest osobą o znacznym stopniu niepełnosprawności. Nie potrafi dłużej utrzymać się na własnych nogach, a zrobienie kroku przy pomocy chodzika graniczy z cudem. Używa wózka inwalidzkiego, w niedużym mieszkaniu, niestety z ograniczoną swobodą poruszania się. Stał się więźniem własnego domu na I piętrze bez windy. Przed nami plan zakupu sprzętu do przemieszczania się po schodach, który byłby pomocny w wydostaniu się z mieszkania. Systematyczna rehabilitacja i leczenie, zakup odpowiednich środków medycznych i leków pochłania wiele pieniędzy. Rehabilitacja z NFZ niestety wiąże się zazwyczaj z długim czasem oczekiwania na turnus, dlatego chcielibyśmy skorzystać z prywatnych ośrodków rehabilitacyjnych, turnusów przeplatanych z tym, co oferuje NFZ. Nie mamy jednak wystarczających środków, by pokryć wszystkie koszty, dlatego, choć z początku trudno nam było, dziś prosimy Was o pomoc! Mam nadzieję, że mój mąż stanie na nogi i tylko kwestią czasu będzie powrót do chodzenia. Dlatego wszystkich ludzi dobrej woli, prosimy o pomoc i wsparcie finansowe. Będziemy wdzięczni za każdą wpłaconą kwotę! Z całego serca już teraz dziękujemy! Elżbieta, żona Adama

13 185 zł
Martyna Marklowska
Martyna Marklowska , 14 lat

Martynka walczy z konsekwencjami opryszczkowego zapalenia mózgu❗️ Pomóż❗️

Nasza córeczka przez pierwsze kilka miesięcy swojego życia rozwijała się prawidłowo. Była naszym wspaniałym, wyczekiwanym promyczkiem. Byliśmy najszczęśliwsi, że jest już z nami. Niestety nasza radość nie trwała zbyt długo. Gdy Martynka miała niecały roczek, zaczęła gorączkować. Udaliśmy się do lekarza, który potwierdził drobną infekcję i ząbkowanie. Niestety mijały dni, gorączka nie odpuszczała, a do tego doszły jeszcze utraty świadomości. Dostaliśmy skierowanie do szpitala, bo zaczęły pojawiać się również drgawki i obrzęk ciała. Byliśmy przerażeni. Wykonaliśmy badanie rezonansem, które wykazało, że Martyna ma zapalenie mózgu. Natychmiast przetransportowano ją na OIOM. Tam lekarze wprowadzili ją w stan śpiączki farmakologicznej, a my przeżywaliśmy najgorsze w życiu chwile – niewyobrażalny strach o ukochane dziecko. Odczuwaliśmy rozpacz mieszająca się z bezradnością i nadzieją, że wszystko jednak będzie dobrze. Niestety po wybudzeniu córeczka się nie ruszała, a jej źrenice nie reagowały na światło. Przeniesiono nas na oddział neurologii, gdzie po jakimś czasie okazało się, że Martyna walczy z OPRYSZCZKOWYM zapaleniem mózgu. W kółko w naszej głowie wybrzmiewało pytanie: "Jak to się mogło stać, że nasza malutka kruszynka złapała tak paskudnego wirusa?" Niestety odpowiedzi nie poznamy już nigdy. Najgorsze okazały się skutki zapalenia, z którymi walczymy do dziś, mimo że Martyna ma już 13 lat.  Cierpi na padaczkę i porażenie mózgowe. Już do końca życia będzie zależna od intensywnej rehabilitacji i pomocy innych osób. Do tego wszystkiego po wielu latach, pomimo ciężkiej pracy i codziennych ćwiczeń, doszła skolioza, która stale się pogłębia. W tym momencie, ze względu na masę ciała Martynki, nie ma możliwości przeprowadzenia operacji. Pozostaje nam próbować zapewnić jej komfort życia poprzez specjalne siedziska oraz wózek. Siedzisko udało nam się zakupić z własnych środków, niestety na wózek nie wystarczy nam pieniędzy… Rehabilitacja, która jest niezbędna, również wiąże się z ogromnymi kosztami. Martynka boryka się też z częstymi infekcjami, które nie ułatwiają naszej i tak już bardzo trudnej sytuacji. Córeczka jest codziennie intensywnie rehabilitowana. Uczęszcza do wielu specjalistów i poradni, które sprawują nad nią stałą opiekę i kontrolę. W przeszłości mieliśmy możliwość zabierać ją na kilka turnusów rehabilitacyjnych w roku, jednak w tym momencie jesteśmy w stanie zapewnić jej sami maksymalnie dwa wyjazdy. To zdecydowanie za mało… Martynka nie mówi, nie komunikuje się z nami, nie wyraża swoich potrzeb i uczuć. Najprawdopodobniej będzie konieczność wprowadzenia żywienia PEGiem, bo z samodzielnym jedzeniem i piciem również pojawiają się kłopoty. Córeczka pomimo swoich trudności jest bardzo pogodną, radosną dziewczynką. Uwielbia się przytulać, spędzać czas z innymi, jeździć na przejażdżki rowerowe w specjalnym wózeczku. Widzimy, że każdego dnia dzielnie walczy, choć los zrzucił na nią ogromny ciężar. My też walczymy o lepsze jutro dla naszego kochanego dziecka, ale momentami brakuje nam już sił i niestety środków. Prosimy Państwa o pomoc! Zakup wózka inwalidzkiego i systemu do pozycjonowania byłby dla nas ogromnym ułatwieniem, a dla Martynki – szansą na komfort i ułatwienie i tak już bardzo trudnej rzeczywistości. Pomożecie? Rodzice Martynki Facebook 💚

13 184,00 zł ( 31,77% )
Brakuje: 28 306,00 zł
Marzena Smułka
Marzena Smułka , 54 lata

Jedyne czego pragnę, to znów uczyć❗️ Udar wdarł się w moje życie❗️

Jestem nauczycielką. To znaczy… byłam. 16 października wszystko się zmieniło. Dotąd uczyłam w przedszkolu, w klasach I-VIII informatyki, a w zeszłym roku otrzymałam pod skrzydła pierwszaczki. Do tego strasznego dnia… Marzyłam o pracy dziećmi i to marzenie się spełniło, jednak nie wiedziałam, że potem będę musiała znów o nie walczyć. Październik był dla mnie stresujący. Nowa klasa, przygotowanie do ślubowania, remont w szkole. Wszystko się nawarstwiło. Niestety skończyło się tragicznie.  Udar przychodzi cicho, dla mnie był wręcz niezauważalny. Leżałam już w łóżku, powoli zasypiałam. Noga stała się ciężka. Nagle zauważyłam, że całą lewą stronę mojego ciała sparaliżowało. Karetka przyjechała po 10 minutach. W szpitalu spędziłam łącznie 4 miesiące. Podczas tego czasu wypracowałam chwytanie lewą ręką, potrafiłam nawet podnieść kubek, ale zachorowałam na covid. Przeniesiono mnie na inny oddział, gdzie nie miałam rehabilitacji. Nastąpił regres. Byłam zrozpaczona.  Minął rok od udaru. Chodzę, powłócząc stopą, tracę równowagę. Mogę przejść około pół kilometra. Na lewej nodze wcześniej ustałam zaledwie 5 sekund, teraz 10. Gorzej z lewą ręką. Potrafię ją podnieść, ale dłoń jest bezwładna. Ćwiczę codziennie 3 godziny, ale przez depresję, na którą choruję, czasami bardzo ciężko mi się zmotywować. Ta rehabilitacja jest jednak bardzo potrzebna. Bez niej nie wrócę do zawodu, a tak bardzo chcę pracować. Dla mnie renta to ostateczność. Jednak rehabilitacja kosztuje i to olbrzymie pieniądze. Skorzystałam już ze wszystkich świadczeń na NFZ, jednak jak widać, to nie wystarczyło. Nie wróciłam do pełnego zdrowia. Kończą się moje oszczędności, a ceny za turnusy rosną. Nie dam sobie rady sama.  Bardzo chcę powrócić do sprawności sprzed udaru, do pracy i do kontaktów z innymi ludźmi, a przede wszystkim do pracy z uczniami w szkole. Chcę pracować, dać siebie dzieciom, być sprawną, samodzielną osobą. Bardzo proszę, pomóż mi! Już tracę resztki sił. Proszę, daj mi nadzieję! Marzena ➡️ Licytuj i pomóż Marzenie!

13 183,00 zł ( 20,34% )
Brakuje: 51 599,00 zł
Iwona Skólmowska
Iwona Skólmowska , 56 lat

Mamo, czekamy na Ciebie!

Nasz świat niedawno wywrócił się do góry nogami. A właściwie się skończył – odeszło w niepamięć zwykłe, spokojne i szczęśliwe życie... Nasza kochana mama najpierw otrzymała straszliwą diagnozę, a później dostała udaru! Teraz z ogromną determinacją walczy o zdrowie i sprawność. Pomocy!  Iwonka to nasza kochana mama, najlepsza przyjaciółka i człowiek o wielkim sercu. Zawsze chętnie udzielała pomocy i wspierała wszystkich w trudnych chwilach. A teraz te trudne chwile przyszły do niej…  Najpierw zdiagnozowano u mamy, nieuleczalną i niezwykle rzadką chorobę – Takayasu. To inaczej choroba tętnic. Schorzenie powoduje, że w tętnicach pojawiają się przeciwciała, które niszczą własne tkanki, przez co tętnice twardnieją i zamykają się... Skutkuje to zaburzeniem przepływu krwi i niedokrwieniem narządów...  Mama natychmiast rozpoczęła walkę o swoje zdrowie - długie pobyty w szpitalu, wyczerpujące badania, zabiegi, terapie... Niestety, mimo starań nie udało się zatrzymać galopującego postępu choroby. W efekcie doszło do rozległego udaru... Mama w jednej chwili straciła sprawność, mowę, samodzielność...  Wciąż jest nam ciężko uwierzyć w to, co się stało.... Ciężko oswoić się z myślą, że życie naszej ukochanej mamy już nigdy nie będzie takie samo... Tak bardzo chcielibyśmy odzyskać codzienność, którą wiedliśmy przed chorobą. Niestety, bez Wasz pomocy to nigdy się nie uda...  Co nas czeka, tego nie wiemy, ale wiemy, że jeśli poświęcimy czas, włożymy wysiłek i pieniądze to uratujemy nasza Iwonkę! Przed nami trudny i kosztowny etap - dalsze leczenie i rehabilitacja.  Niestety, koszty znacznie przewyższające nasze możliwości finansowe. Dlatego zwracamy się do wszystkich osób o wielkich sercach, by pomogli zebrać potrzebne środki dla naszej mamy! Prosimy, pomóżcie nam, abyśmy mogli znów zobaczyć uśmiech na jej twarzy...  Maciej, syn

13 181 zł
Grzegorz Kulpa
Grzegorz Kulpa , 61 lat

Straciłem nogę, a wraz z nią samodzielność! Proszę o pomoc, by odzyskać dawne życie...

Jednego dnia jesteś zdrowym, aktywnym człowiekiem, drugiego budzisz się i nie jesteś w stanie wstać samodzielnie z łóżka. Tak właśnie było ze mną. Zupełnie nagle, w wyniku cukrzycy i powikłań po ciężkiej chorobie, straciłem nogę. Zupełnie nagle stałem się niepełnosprawnym człowiekiem. Nie chcę jednak się poddać! Jestem mężem, ojcem, dziadkiem. Wcześniej pracowałem jako nauczyciel. Chcę być sprawny, bo mam dla kogo! Proszę o pomoc, abym mógł kupić protezę, która mi na to pozwoli... W styczniu 2008 roku w wyniku nasilającego się bólu brzucha trafiłem do szpitala z podejrzeniem zapalenia woreczka żółciowego. Na miejscu okazało się, że w przewodach żółciowych powstał torbiel nienadający się do operacji. Aby zapewnić przepływ żółci, zastosowano wprowadzenie do przewodów protezy udrażniające, które w wyniku błędnego założenia źle się ułożyły. Przez te dwa miesiące  schudłem 30 kg. W marcu, w stanie niemal  agonalnym trafiłem na stół operacyjny. Silne serce pozwoliło mi przeżyć tę operację, ale po dwóch miesiącach problem się znów odnowił. Niemal prosto ze stołu operacyjnego przewieziono mnie do szpitala uniwersyteckiego w Gdańsku. Tam okazało się, że gdybym od razu trafił na oddział specjalistyczny, uniknąłbym czteromiesięcznego cierpienia.  Po dwóch tygodniach pobytu w gdańskim szpitalu wyszedłem o własnych siłach do domu. Niestety wszystko to, co się wydarzyło, pozostawiło swoje piętno. Od tamtej pory jestem chory na cukrzycę. Przez pierwsze lata uczyłem się żyć z tą podstępną chorobą, ale po jakimś czasie zaczęły się dodatkowe problemy. Po jakimś czasie, w wyniku odniesionego  urazu, powstała na nodze trudno gojąca się rana. Liczba leków, środków opatrunkowych i dezynfekcyjnych pochłaniała moją niewielką rentę.  Od stycznia do sierpnia 2020 roku moje życie toczyło się praktycznie w szpitalu. Konieczna była amputacja części stopy. Niestety niegojąca się rana po amputacji palucha wymuszała kolejne amputacje, w wyniku czego w lipcu przeprowadzono amputację lewej nogi powyżej kolana. Dopiero wtedy choroba się zatrzymała. Niestety moje życie się rozsypało. Wcześniej byłem sprawny, samodzielny. Teraz musiałem nauczyć się żyć bez nogi... Dzięki wsparciu rodziny wracam do normalnego funkcjonowania, ale póki co na wózku. Mam już pierwszą protezę techniczną, na której uczę się chodzić. Jest to jednak proteza techniczna, tylko tymczasowa. Właściwa proteza to koszt przekraczający moje możliwości finansowe – 52 500 zł! Wystąpiłem o wsparcie finansowe do PFRON i uzyskałem dofinansowanie w ramach programu „Aktywny samorząd” w wysokości 25 000 zł oraz 5 500 zł z NFZ. Niestety nadal brakuje 22 500 zł.  Amputacja obróciła moje życie o 180%. Sprawiła, że zmagam się teraz z wieloma ograniczeniami, które powoli wyeliminowują mnie z życia. Moją nadzieją jest proteza, która pomoże mi wrócić do samodzielnego funkcjonowania, aktywności fizycznej, pozwoli na w miarę normalne życie i pracę, przywróci poczucie pewności siebie i godności.  Proszę o pomoc, abym mógł odzyskać utraconą samodzielność. Abym mógł być sprawnym dziadkiem dla moich kochanych wnuków, które bardzo mi kibicują i wierzą, że dziadek jeszcze z nimi zagra w piłkę. Grzegorz

13 155,00 zł ( 54,95% )
Brakuje: 10 781,00 zł
Maciej Greta
Maciej Greta , 21 miesięcy

Maciuś potrzebuje naszego wsparcie – Pomagamy❗️

Maciuś urodził 21 grudnia 2022 roku. Ciąża przebiegała prawidłowo i nic nie zapowiadało, że niedługo przyjdzie nam zmierzyć się z sytuacją, która wywróci nasze życie do góry nogami. Godzinę po porodzie synek przestał oddychać. Został reanimowany oraz zaintubowany.  Doszło do niedotlenienia mózgu i konsekwencją jest padaczka. Synek ma szczękościsk i nie może jeść samodzielnie, dlatego jest karmiony przez sondę. Ma również opóźniony rozwój psychoruchowy – nie chodzi, nie siada i nawet nie przewróci się sam na boki. Jest malutki i waży zaledwie 8 kilogramów. Synek powinien zostać objęty bardzo intensywną, długotrwałą i specjalistyczną rehabilitacją. Niezbędne jest też zakupienie drogiego sprzętu, ortez i pionizatora, który pomoże stanąć Maciusiowi na nogi. Nikt nie jest w stanie zapewnić, jak nasz synek będzie się rozwijać. Przyszłość jest niepewna, ale najgorsze, co moglibyśmy zrobić, to czekać z założonymi rękoma. Pragniemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby mu pomóc, dlatego prosimy o wsparcie finansowe. Serdecznie dziękujemy za okazaną życzliwość.   Edyta i Tomasz, rodzice

13 131 zł
Kinga Sówka
Kinga Sówka , 16 lat

Walczymy o zdrowie Kingi... Pomóż nam, proszę!

Samotne macierzyństwo nie należy do najłatwiejszych. Zmagania z nim są jeszcze trudniejsze, kiedy dziecko dotknęła niepełnosprawność, która będzie niechcianą towarzyszką już do końca życia... Kinga urodziła się z Trisomią 21 (Zespół Downa). Początkowo było to dla mnie ogromnym szokiem... Jednak dziś już wiem, że Kinga nigdy nie będzie w pełni zdrowa. Możliwe, że nigdy nie będzie też samodzielna. Wraz z chorobą genetyczną dostała od losu mnóstwo dodatkowych schorzeń, z którymi będzie musiała zmagać się już prawdopodobnie zawsze – padaczka, skolioza, dziecięce porażenie mózgowe, niedoczynność tarczycy.  Córka wymaga całodobowej opieki, nawet na chwilę nie mogę zostawić jej samej... Czuwam i jestem przy niej o każdej porze dnia i nocy. Padaczka w ostatnim czasie znacznie pogorszyła stan zdrowia Kini. Nie możemy znaleźć leku, który da wyraźne rezultaty i nie będzie pogarszał sytuacji...  Wkładam ogrom pracy, by udało jej się zdobyć podstawowe umiejętności i samodzielność, jednak to wiąże się z kosztownym leczeniem i rehabilitacją, na którą coraz częściej brakuje mi środków…  Nasza sytuacja finansowa jest bardzo trudna. Kinga wymaga leczenia u wielu specjalistów, głównie są to wizyty prywatne. Dodatkowo konieczny turnus, który może przynieść ogromne korzyści! Intensywna rehabilitacja, zapas leków i suplementów... Bardzo potrzebujemy wsparcia! Dlatego proszę Was – ludzi dobrego serca, znajomych oraz nieznajomych o pomoc, by Kinga miała szczęśliwe życie. Pragnę, by miała szansę stać się w pełni sprawną nastolatką, a w późniejszym czasie – samodzielną kobietą... Anna, mama

13 123,00 zł ( 82,49% )
Brakuje: 2 784,00 zł
Marcin Żurawa
Marcin Żurawa , 47 lat

Przerwane życie... Pomóż Marcinowi je odzyskać!

Wiecznie za czymś gonimy, nie zdając sobie sprawy, jak ulotne są każde dni. Idziemy do pracy, kupujemy mieszkanie, zakładamy rodzinę… Standard. Gonimy za marzeniami, licząc na to, że uda się je spełnić i zaznamy w ten sposób szczęścia.  Jesteśmy przerażeni, gdy słyszymy o ludzkich tragediach. Kiwamy głową z niedowierzaniem, jednak po chwili wracamy do swojego życia i zapominamy o tym. Bo na szczęście nie przytrafiło się to nam… Jednak co wtedy kiedy nas to spotka? Czy jesteśmy na to gotowi? Z dnia na dzień zmiana naszego życia o 180 stopni. Z dnia na dzień rezygnacja z tego, co znane na rzecz tego, czego nigdy nie chcieliśmy poznać. Z dnia na dzień uderzanie głową w mur instytucji, które nie są w stanie nam pomóc wtedy, kiedy najbardziej tej pomocy potrzebujemy. Co wtedy? Mój mąż Marcin to człowiek o wielkim sercu i z ogromną potrzebą pomagania innym. Z tego powodu został honorowym dawcą krwi. Przy okazji robiono mu podstawowe badania, z których wynikało, że jest okazem zdrowia. Od jakiegoś czasu jednak odczuwał ból w klatce piersiowej. Lekarz stwierdził nerwobóle. Marcin pracował intensywnie od wielu, wielu lat, a do tego był zawodowym kierowcą. Rzadko brał urlop, więc przyznaliśmy rację, że może faktycznie to wynik stresu i zmęczenia. Były robione jakieś podstawowe badania krwi czy EKG, ale nie stwierdzano nieprawidłowości. Tylko przypadek sprawił, że nadal żyje… Mój mąż zachorował na zakrzepicę kończyny dolnej. Któregoś dnia dostał duszności, więc podejrzewano zator płucny. Trafił do szpitala, gdzie wykonano mu pogłębioną diagnostykę, która wykazała tętniaka tuż przy sercu! Latem w 2020 roku przeszedł udaną operację na otwartym sercu. Nasza radość była ogromna! Już po kilku dniach Marcin był w domu. Niestety ulga nie trwała długo… Po tygodniu pojawiły się bóle głowy i duszności. Pogotowie zabrało go do szpitala w momencie, gdy nie było już z nim kontaktu… To był początek naszego koszmaru! Wtedy tak naprawdę rozpoczęła się walka o jego życie! Tamponada serca i kolejna operacja... Wprowadzono Marcina w śpiączkę farmakologiczną, a następnie poinformowano o kolejnej dramatycznej diagnozie – rozległy udar mózgu!  Marcin przebywał miesiąc na oddziale intensywnej terapii podłączony do respiratora, karmiony przez sondę żołądkową. Następnie został przeniesiony na oddział kardiochirurgii. Na skutek udaru ma niedowład prawostronny oraz głęboką afazję… Już w październiku 2020 roku przewieziono go do PCRF Votum w Krakowie na rehabilitację. Dopiero co go odłączono od respiratora. Jeszcze miał rurkę tracheostomijną i cewnik, a my już robiliśmy wszystko, aby go odzyskać! Dzięki pomocy rodziny i ludzi o dobrym sercu, którzy pomogli w opłaceniu rehabilitacji, Marcin spędził tam 5 miesięcy. To właśnie w Krakowie Marcin uczył się na nowo zupełnie podstawowych czynności jak jedzenie, picie, oddychanie, mówienie i chodzenie… Było ciężko, ponieważ nie rozumiał, co się do niego mówi. Dzisiaj może powiedzieć kilka słów, czasem krótkie zdanie, ale nie może rozmawiać i wykonywać codziennych czynności. Chodzi, ale dłuższe spacery są dla niego nieosiągalne. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni… Marcin przetrwał to piekło, ale z konsekwencjami mierzy się cały czas. Potrzebuje intensywnej rehabilitacji, ponieważ dalej ma niedowład prawej ręki i problem z mówieniem. Nie potrafi czytać i pisać, jest niezdolny do samodzielnej egzystencji…  Jeździmy do neurologopedy i ćwiczymy w domu. Staramy się uzyskiwać dofinansowania na rehabilitację, ale wciąż zderzamy się z murem! Teoretycznie Marcin został zakwalifikowany, aby otrzymać wsparcie finansowe, ale w praktyce okazało się, że nie wystarczyło na niego środków, bo pieniądze trafiły do dzieci i osób do 24 roku życia… Mamy więc związane ręce. Udar zmienił życie Marcina w ciągłą walkę, ale on się nie poddaje. Jest coraz bardziej świadomy tego, w jakim stanie się znajduje. Walczy, bo chciałby dalej oddawać krew, jeździć samochodem i rozmawiać z ludźmi!  Szansą na powrót do zdrowia jest intensywna rehabilitacja w prywatnych ośrodkach, na którą po prostu nas nie stać. Miesięczny koszt to ponad 20 tysięcy złotych! Czas jest dla nas bardzo ważny! Od tego ile teraz uda się osiągnąć Marcinowi zależy jego dalsze życie… Lidia, żona ➡️ Przerwane życie...Pomagamy Marcinowi je odzyskać! Licytacje

13 119,00 zł ( 15,59% )
Brakuje: 71 016,00 zł