Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Sylwester Jóźwiak
Sylwester Jóźwiak , 46 lat

Chcę żyć bez bólu! POMOCY!

Ból kręgosłupa doskwiera mi od lat. Właściwie nie pamiętam kiedy było dobrze... Przeszedłem cztery operacje, które uratowały mój kręgosłup, ból jednak nie minął. To nie jest życie! Aby funkcjonować, codziennie muszę przyjmować silne leki... Mam już tego DOŚĆ! Przez narastający ból musiałem znów skonsultować się z lekarzem. Po dokładnej diagnostyce, wykonanym rezonansie magnetycznym, zamrożeniu nerwu, a także dyskografii było już pewne, że wymagam kolejnej operacji kręgosłupa. Okazało się, że w odcinku L4-L5 potrzebuje dodatkowej stabilizacji! Bez niej ból i strach nie opuszczą mnie już nigdy. Operacja taka, chociaż bardzo potrzebna, jest całkowicie poza moim zasięgiem… Koszt zabiegu jest ogromny i nie ma możliwości, aby odbył się on na NFZ. A do tego dochodzi rehabilitacja i leczenie... Bardzo się boję, że ratunek dla mnie może nie nadejść. Przychodzą takie dni, że nie myślę o niczym innym, a ból rozrywa moje całe ciało. Nie chcę tak dalej żyć, chcę walczyć o swoje zdrowie! Niestety wiem, że bez Waszej pomocy mi się nie uda.  Dlatego proszę, nie zostawiajcie mnie w tak ważnym dla mnie momencie. Póki jest nadzieja, muszę podjąć rękawice, które rzucił okrutny los. Już raz dzięki Waszej pomocy mi się udało. Czy dziś, też mogę na Was liczyć? Każda nawet najmniejsza wpłata ma dla mnie ogromne znaczenie! Sylwester

15 152,00 zł ( 47,47% )
Brakuje: 16 763,00 zł
Zuzia Bieszko
Zuzia Bieszko , 7 lat

Zamiast cieszyć się dzieciństwem, walczy o zdrowie – Wesprzyj Zuzię❗️

Nasza Zuzia urodziła się z krwiakiem podtwardówkowym oraz złamanym obojczykiem. To były ciężkie chwile, pełne obawy o jej zdrowie i życie, ale dwa lata później okazało się, że to najmniejszy problem, z jakim przyjdzie nam się zmagać. Nastąpiły pierwsze ataki padaczki, która cofnęła dziecko w rozwoju przez uszkodzenia neurologiczne. Zaczął się maraton po specjalistach i w końcu diagnoza – padaczka, niskie napięcie mięśniowe, szmery w komorze serca…  Po kolejnych badaniach wylądowaliśmy w poradni genetycznej. Niestety, wyniki nie były korzystne. Wykazały poważne choroby neurologiczne. Rokowania na dalszy rozwój nie napawają optymizmem, gdyż leczenia na dobrą sprawę nie ma. Opinia genetyczna potwierdza — bardzo rzadka choroba. Zespół Nicolaides i Baraitsera... Zuzia ma 6 lat i jest na etapie 2,5-rocznego dziecka. Zaczyna sama zakładać buty, jeść, ubierać się… Niestety nie potrafi mówić. Nie potrafi powiedzieć, że coś ją boli. Jesteśmy pod stałą kontrolą specjalistów: kardiologa, endokrynologa, neurologa, okulisty, pedagogów i fizjoterapeutów. Niestety, koszty związane z rehabilitacją i wizyty lekarskie są wysokie. Czasami musimy iść prywatnie, bo terminy na NFZ są odległe, a nie zawsze można czekać gdy coś się dzieje. Koszty zaczynają nas przerastać, więc prosimy o wsparcie. Wpłatę, dobre słowo czy udostępnienie. Wszystko w naszych rękach, by zadbać o rozwój i wspierać Zuzię w jej nierównej walce o zdrowie i szczęśliwe życie. Tata Zuzi

15 153 zł
Magdalena Tyjeczko
Magdalena Tyjeczko , 32 lata

Młoda mama walczy z czasem: najpierw endometrioza, teraz stwardnienie rozsiane. Pomóż, by Magda zdążyła wychować syna!

Mam na imię Magda i jestem mamą kilkuletniego Dawida. Odbieram chorobie kolejne miesiące, by dać synowi jak najwięcej siebie. Pierwszą diagnozę dostałam w 2017 r., dokładnie w moje 25. urodziny: podejrzenie stwardnienia rozsianego (SM) oraz dyskopatia w części lędźwiowej L4/L5 i L5/S1 z torbielami. Piękny prezent, prawda? Do szpitala trafiłam przez osłabienie nóg. Przeszłam badania i rehabilitację, diagnoza potwierdziła się pół roku później. Drugi rzut SM dopadł mnie we wrześniu 2017 roku. Uszkodził mi nerw wzrokowy i łokciowy, doszły kolejne zmiany w mózgu. Do tego porażenie połowicze prawej strony z zanikiem mięśnia w nodze. W całym 2017 roku mój 2-letni syn widział mnie przez 6 miesięcy. Resztę czasu spędziłam w szpitalu. W czerwcu 2018 r. dostałam trzeci rzut choroby Nastąpił dalszy zanik mięśnia w nodze i kolejne porażenie połowicze prawej strony. Jeszcze w tym samym roku otarłam się o śmierć. Przez perforację pęcherza moczowego dostałam zapalenia otrzewnej. Zdarzyło się to zaledwie sześć dni po usunięciu nowotworu z macicy i endometriozy z blizny po cesarskim cięciu. „Obiecałam synowi, że wrócę do domu” - powiedziałam zespołowi medycznemu tuż przed narkozą. Takie operacje to loteria, ale obiecałam Dawidowi, że wrócę. Miał wtedy 3 lata. Wróciłam. I kontynuowałam walkę ze stwardnieniem... Podczas rezonansu magnetycznego głowy okazało się, że lek działa i nie ma nowych zmian w mózgu. Czyli jest nadzieja, żeby wyrwać chorobie trochę czasu! Dobrze rokują też przeszczep komórek macierzystych i rehabilitacja, która wzmacnia mięśnie - dzięki temu rzutów SM jest o wiele mniej.  Wiem, że moimi chorobami można by obdzielić kilka osób. Dzieciństwo miałam koszmarne, łącznie ze śmiercią brata, ale nie chcę się żalić. Mimo wszystko kocham swoje życie, jest ciężkie, ale je kocham. Bardzo! Chcę zostać na tym świecie jak najdłużej, chcę wychować syna. Potrzebuję na to jeszcze paru lat. I Twojej pomocy. Spędzamy z Dawidem razem mnóstwo czasu: układamy puzzle i klocki, bardzo dużo rozmawiamy, wspólnie opiekujemy się rybkami i roślinami. Chcę przytulać swojego syna, wychodzić z nim na spacery, chcę dla niego spokojnego dzieciństwa bez ciągłego zamartwiania się o mamę. Nadal czytam Dawidowi bajki do snu, choć uszkodzony nerw wzrokowy tego nie ułatwia… Ale czytam. I będę czytać, choćby alfabetem Braille’a, siedząc może na wózku inwalidzkim. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby mnie teraz zabraknąć. Jeszcze nie... Walczę o lepsze jutro dla swojej rodziny. Mam szczerą nadzieję, że pomożesz mi wygrać trochę czasu. Z góry Ci dziękuję za każde okazane wsparcie!

15 125 zł
Mikołaj Oko
Mikołaj Oko , 2 latka

Poród mógł się zakończyć tragedią❗️Potem nastąpił kolejny cios...

Nasz syn urodził się w 31. tygodniu ciąży, ważąc zaledwie 1510 g. Przedwczesny poród spowodowany był odklejeniem się łożyska, co stanowiło bezpośrednie zagrożenie życia! Działać trzeba było natychmiast! Boimy się nawet wyobrazić, co by się stało, gdyby mamy Mikołaja nie było wtedy w szpitalu. Dobry los czuwał jednak nad naszym dzieckiem! Wydawało się, że sytuacja jest pod kontrolą… To, co nadeszło potem, do tej pory mrozi nam krew w żyłach! Kilkanaście minut po porodzie doszło do niewydolności oddechowej! Mikołaj został podłączony do respiratora, który decydował o każdym jego oddechu! Tak zaczęła się walka o jego życie...  Pierwsze USG główki wykazało niewielkie krwawienie w jednej z komór. Niestety był to początek najgorszego. Z każdą godziną obszar się powiększał i zajmował kolejne komory mózgu! Wylew III i IV stopnia objął całą główkę i coraz bardziej obejmował móżdżek. Doszło do narastającego wodogłowia, dlatego w drugim tygodniu życia syn przeszedł zabieg wszczepienia zbiorniczka Rickhama.  Po kilku tygodniach odciągania płynu mózgowego Mikołaj przeszedł kolejną operację wszczepienia zastawki komorowo-otrzewnowej. Łącznie w szpitalu spędził 9 długich tygodni.  Z powodu wylewu uszkodzona została część mózgu, a najbardziej robak móżdżku. Niestety ta część odpowiada za motorykę całego organizmu, dlatego Mikołaj potrzebuje stałej opieki i ciągłej rehabilitacji.  Z każdym dniem walczymy o to, żeby kiedyś mógł stanąć na własnych nóżkach. Prywatna rehabilitacja oraz zakup niezbędnych środków ortopedycznych wiąże się z wysokimi wydatkami, których teraz zaczyna już nam brakować.  Nie możemy zatrzymać się w naszych dążeniach, które mają jeden, najważniejszy cel: wzmocnienie sprawności synka. Jesteśmy pełni nadziei, że kiedyś będzie dobrze, jednak bez Waszej pomocy ta wizja przyszłości staje się niepewna… Rodzice

15 116 zł
Adam Tusznio
14 dni do końca
Adam Tusznio , 62 lata

Adam wróć do nas❗️Trwa walka o zdrowie i sprawność – POMÓŻ❗️

8 maja 2024 roku to data, której nigdy nie będę w stanie wymazać ze swojej pamięci, choć bardzo bym chciała. To był dzień, w którym życie mojego męża Adama, zmieniło się kompletnie nie do poznania. W jego głowie wybuchła tykająca bomba, o której nie mieliśmy najmniejszego pojęcia! Adam trafił do szpitala w Kielcach, w którym stwierdzono pękniecie tętniaka oraz wodogłowie wewnętrzne. Stan był krytyczny! Lekarze musieli pilnie przeprowadzić operację ratującą życie mojego męża, która polegała na wycięciu płatu kostnego czaszki. Niestety to nie był jedyny konieczny przeprowadzony zabieg, Adam ma za sobą już trzy poważne operacje… Dzięki walce lekarzy mój mąż żyje, jednak w jednej chwili – z silnego i niezależnego mężczyzny, stał się osobą zależną od innych. Od tego tragicznego zdarzenia minęły już trzy miesiące, jednak Adam do dnia dzisiejszego nie odzyskał przytomności. Cały czas jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Znaleźliśmy pomoc w szpitalu rehabilitacyjnym, jednakże to dopiero początek jego walki o powrót do sprawności... Dziś jedynym ratunkiem dla męża jest kosztowna i regularna rehabilitacja, a także dalsze leczenie, które przewyższa możliwości finansowe moje i naszej rodziny. Miesięczny koszt rehabilitacji to ponad 30 tysięcy złotych! A nikt nie jest w stanie przewidzieć jak długie i kosztowne finalnie okaże się leczenie.  Bardzo proszę o wsparcie. Dzięki Waszej pomocy Adam będzie miał szansę na powrót do sprawności fizycznej i umysłowej. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest ogromnym wsparciem w tej ciężkiej i długotrwałej walce o każdy samodzielny oddech, słowo czy gest mojego męża! Jola, żona Adama

15 116 zł
Przemek Grząba
Przemek Grząba , 50 lat

Przemek otarł się o ŚMIERĆ! Pomocy!

Nie tak wyobrażaliśmy sobie tegoroczne Święta Wielkanocne. Cieszyliśmy się na wspólnie spędzony czas. Zaplanowaliśmy rodzinne śniadanie, spacery… Los miał jednak dla nas inne plany… Przemek rozpoczął WALKĘ O ŻYCIE! Nagle podczas rozmowy z mężem zauważyłam, że niepokojąco zmienia się jego mimika twarzy, tak, jakby zupełnie nad nią nie panował. W moment zamilkł, nie było z nim kontaktu. Moja pierwsza myśl – udar mózgu. Musimy jak najszybciej udać się do szpitala! Natychmiast zadzwoniłam po karetkę. Każda minuta oczekiwania na medyków zdawała się wydłużać w nieskończoność. W mojej głowie pojawiała się tylko jedna myśl – błagam, Przemku, nie zostawiaj mnie! Złych wiadomości nie było końca. Lekarze poinformowali, że rzeczywiście doszło do udaru i że stan Przemka był bardzo poważny. Kazali przygotować się na najgorsze. Ból i strach, jaki wtedy czułam, jest nie do opisania. Widmo utraty miłości mojego życia było najgorszym koszmarem. Modliłam się, by jego organizm się nie poddał. Modliłam się i czekałam… Jeszcze na SORze rozpoczęto leczenie trombolityczne, które miało udrożnić naczynia krwionośne. Niestety stan męża się nie poprawiał. Konieczne było przewiezienie go na oddział udarowy w innym szpitalu. Tam doszło do wylewu. Sytuacja była coraz gorsza. Mąż przestał samodzielnie oddychać. Każda minuta była walką o życie! Lekarze informowali, że najbliższe godziny będą decydujące. Powiedzieli, że stan Przemka jest bardzo ciężki i że jeśli się nie podda to i tak prawdopodobnie nigdy już nie odzyska sprawności… Wtedy zdarzył się cud. Stan męża powoli zaczął się stabilizować. Na mojej twarzy w końcu popłynęły łzy radości. Z dnia na dzień było tylko lepiej. Medycy stwierdzili, że po rozległym udarze, jaki przeszedł mąż, nie widzieli jeszcze tak szybkiego powrotu do zdrowia. Odzyskaliśmy nadzieję, że wszystko się ułoży. Paraliż ciała ustąpił. Dziś Przemek jest już w stanie poruszać się samodzielnie, choć nadal występują u niego zaburzenia czucia. Największym jednak problemem jest utrzymująca się afazja – mąż nie mówi, nie jest w stanie komunikować się z rodziną w żaden sposób. Jedyną nadzieją na powrót do pełni sprawności jest intensywna rehabilitacja oraz terapia neuropsychologiczna i neurologopedyczna. Wiem, że najgorsze już za nami, jednak ze skutkami udaru będziemy mierzyć się jeszcze długo. Pęka mi serce, gdy widzę, jak mąż z dnia na dzień coraz silniej uświadamia sobie, że jest więźniem własnego ciała. Staram się jednak, jak tylko mogę, by cały czas przy nim być i by wspierać go w procesie rekonwalescencji. Wierzę, że dzięki intensywnej rehabilitacji niedługo to wszystko, cały ten ból i strach, stanie się tylko wspomnieniem – z całego serca proszę jednocześnie o wsparcie. Życie Przemka zmieniło się z dnia na dzień. Stracił coś bezcennego – zdrowie… Proszę, pomóż mu je odzyskać! Ewa, żona

15 100,00 zł ( 17,74% )
Brakuje: 70 007,00 zł
Emilka Hekłowska
Emilka Hekłowska , 10 miesięcy

Emilka od pierwszych chwil walczy o życie. POMÓŻ!

Tak bardzo czekaliśmy na wymarzoną córeczkę. Mamy już trójkę chłopców. Emilka miała urodzić się w lutym, jako nasza jedyna księżniczka. Jednak los miał wobec niej inne plany… W listopadzie, w zaledwie 27. tygodniu ciąży doszło do przedwczesnego porodu. Już od pierwszych chwil nasze maleństwo musiało walczyć o każdy oddech! W 20. tygodniu ciąży podczas badań dowiedzieliśmy się, że kręgosłup lędźwiowy naszego dziecka jest rozszczepiony. Postanowiliśmy poddać się operacji prenatalnej, która miała na celu to naprawić. Niestety, stało się to, czego obawialiśmy się najbardziej… Doszło do komplikacji. Emilka urodziła się, ważąc zaledwie 940 gramów. Narodziny dziecka powinny być najszczęśliwszym dniem w życiu rodzica. Dla nas był to moment pełen przerażenia… U Emilki doszło do niedotlenienia, które spowodowało zmiany w mózgu. Tak bardzo się o nią baliśmy!  Nasza córka urodziła się z rozszczepem kręgosłupa lędźwiowego, wodogłowiem i pęcherzem neurogennym. Ma problemy z nóżkami, zwichnięty lewy staw biodrowy oraz torbiel na jajniku. Ciężko nam uwierzyć, że to wszystko spotkało nasze maleństwo… Przez 3 miesiące Emilka walczyła o życie w szpitalu, ponad 300 km od domu. Nie da opisać się słowami, jak bardzo się baliśmy. Każdego dnia czuwała przy niej mama. Starsi bracia Emilki czekali na nią w domu razem z tatą. Marzyli o chwili, kiedy poznają siostrzyczkę. Ten moment w końcu nastał. Nasza rodzina jest w komplecie. Jesteśmy wykończeni, ale najtrudniejsze dopiero przed nami. Otrzymaliśmy plik skierowań i zaleceń. Wiele wizyt będziemy musieli wykonać prywatnie – nie możemy czekać na dostępne terminy. Nie, gdy na szali jest zdrowie naszego dziecka!  Emilka wymaga pilnej rehabilitacji, ze względu na zwichnięty staw biodrowy. Ze względu na rozszczep kręgosłupa fizjoterapia jest konieczna i kluczowa. Powinna odbywać się codziennie, aby efekty były widoczne. Musimy działać prywatnie. Czekają nas kolejne wizyty u neurochirurga, na które znów będziemy jechać kilka godzin w jedną stronę. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość. Każdej nocy spędza nam to sen z powiek. Przeraża nas niepewność, co będzie dalej… Musimy zrobić wszystko, żeby nasza córeczka mogła normalnie żyć. Marzymy, żeby w przyszłości wszystkie nasze dzieci mogły się razem biegać, bawić się… Każda wpłata to dla nas nieocenione wsparcie, za które z całego serca dziękujemy. Rodzice

15 087 zł
Jolanta Piotrowska
Jolanta Piotrowska , 38 lat

Zachorowałam. Sama już nie dam rady! Proszę o pomoc...

W czerwcu 2023 roku zdiagnozowano u mnie guza usytuowanego w tylnej jamie czaszki! Był to nerwiak. Przeszłam operację, jednak ostatecznie nie udało się usunąć w całości guza ze względu na ryzyko paraliżu. Niewielki jego fragment pozostawiono przy pniu mózgu... Drugą operację przeszłam po bardzo krótkim czasie ze względu na ostre wodogłowie i zagrożenie życia. Polegała ona na drenażu komorowym zewnętrznym. Konieczna była także trzecia operacja. Przeprowadzono ją ze względu na powstanie krwiaka przymózgowego i ponowne zagrożenie życia! Po przebytych operacjach byłam przez ponad tydzień w śpiączce. Rokowania były niepewne, a w szpitalu spędziłam ponad miesiąc. Gdy się wybudziłam spostrzegłam, że mam niedowład prawostronny, obwodowe porażenie nerwu twarzowego oraz zaburzenia mowy. Wtedy zaczęłam kolejny etap walki o zdrowie! Najpierw, przez 4 miesiące przebywałam na oddziale szpitalnym, gdzie wdrożono wczesne leczenie usprawniające. Potem musiałam być pod opieką wielu specjalistycznych poradni: neurologicznej, neurochirurgicznej, okulistycznej, laryngologicznej, logopedycznej i rehabilitacyjnej.  Nadal mam problemy w poruszaniu się, a trudności sprawiają mi podstawowe czynności, np.  jedzenie, ubieranie się, mycie. Na dodatek straciłam słuch w prawym uchu! Aby nie ulec całkowitej głuchocie, zmuszona jestem zakupić dwa aparaty słuchowe! Nie zdołam jednak sama za nie zapłacić, tym bardziej że rosną koszty mojej rehabilitacji oraz terapii logopedycznej! Znalazłam się w ciężkiej sytuacji życiowej i zdrowotnej. Proszę więc o pomoc, abym mogła dalej walczyć. Każda forma wsparcia będzie dla mnie nadzieją! Jola

15 076 zł
Marysia Piasek
Marysia Piasek , 2 latka

Maleńką Marysię dopadło zbyt dużo chorób! Potrzebna Twoja pomoc!

Trudno jednym słowem powiedzieć, co dolega naszej córeczce. Za każdym razem ściska nas w gardle, gdy widzimy, że odczuwa tyle bólu... Marysia urodziła się z przepukliną oponowo – rdzeniową, która doprowadziła do niedowładu nóżek oraz wodogłowia. Myśleliśmy, że to koniec nieszczęść. Niestety okazało się, że jest jeszcze gorzej. W trakcie badań postawiono kolejne diagnozy –  zespół Arnolda – Chiari II, dysplazja stawów biodrowych, pęcherz neurogenny oraz obniżone napięcie mięśniowe. Założono jej także zastawkę komorowo - otrzewnową. Na myśl, co spotkało nasze dziecko, odczuwamy złość. Towarzyszy nam też rozpacz i bezsilność, bo jako rodzice możemy zrobić tak niewiele.  Nasza córeczka skończyła zaledwie roczek i już ma za sobą cztery poważne operacje. Wielokrotnie także zakładano jej gips, który miał korygować te maleńkie nóżki… Marysia nadal nie siedzi. Nawet główki nie trzyma samodzielnie. Martwimy się o jej rozwój intelektualny, ponieważ przy jej chorobach, może być różnie… Nie spędzamy z córeczką czasu na placu zabaw. Zamiast tego regularnie odwiedzamy gabinety neurochirurga, neurologa, chirurga, ortopedy, okulisty, urologa, nefrologa. Na pamięć znamy już każdą ścianę w szpitalach.  Córka wymaga regularnej rehabilitacji prowadzonej przez wykwalifikowanych fizjoterapeutów oraz stałej opieki wielu lekarzy specjalistów. Potrzebuje również sprzętu rehabilitacyjnego, abyśmy mogli ćwiczyć z nią w domu.  Nie wiemy, kiedy i czy w ogóle, zobaczymy kiedyś jej pierwsze kroki. Mimo tego całego nieszczęścia Marysia jest dla nas całym światem, największą miłością, dla której mamy siłę walczyć każdego dnia. To niesamowicie wrażliwa i radosna dziewczynka, która daje nam dużo uśmiechu na twarzy. Nie wiemy już co robić. Staraliśmy się sami opłacać koszty leczenia naszej córki, ale teraz katalog jej potrzeb staje się coraz większy. Prosimy Państwa o pomoc, pomóżcie nam zapewnić Marysi leczenie i rehabilitację. Pragniemy, aby nasze dziecko było w przyszłości samodzielne, ale bez Waszej pomocy nie będzie to możliwe.  Rodzice Marysi

15 071 zł