Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zosia Salińska
Zosia Salińska , 2 latka

Marzę o tym, by moja córeczka stanęła na własnych nogach!

Zosia jest naszym pierwszym dzieckiem. Cała ciąża przebiegała wzorowo. Pierwszy raz miałam zostać mamą, więc każdego dnia uczyłam się czegoś nowego. Przygotowaliśmy z mężem ubranka, mebelki i zabawki. Życie zweryfikowało jednak nasze wyobrażenia. Na taki los nie mogła przygotować nas żadna, nawet najlepsza, książka.  Po porodzie Zosia wydawała się zupełnie zdrowa. My zaś martwiliśmy się powikłaniami poporodowymi, które mnie dotknęły. Miałam osłabione serce i urosepsę. Po zabiegach ratujących moje zdrowie, przez pewien czas nie mogłam nosić mojej córeczki, ale z mężem dawaliśmy sobie radę. Moje zdrowie wciąż nie jest idealne, ale ważniejsze jest dziecko. Teraz całą moją uwagę poświęcam Zosi. Wydawało się, że gdy już poczuję się lepiej, to kolejne miesiące życia z Zosieńką będą sielanką. Przez jakiś czas tak też było. Radosne, rumiane niemowlę, a wokół niego zachwycona rodzina. Obraz idealny. To zaczęło się jednak powoli zmieniać. Nasza dziewczynka bardzo późno zaczęła siadać, obracała się tylko w jedną stronę. Jeden z lekarzy stwierdził, że córka ma zbyt wzmożone napięcie mięśniowe. Chcąc dla niej jak najlepiej, wdrożyliśmy intensywną rehabilitację. Nasze starania nic jednak nie dały. Objawy zaczęły się nasilać. W końcu, po ponad roku rehabilitacji, otrzymaliśmy diagnozę. Nasza Zofia zmaga się z mózgowym dziecięcym porażeniem połowiczym. Ma niedowład lewostronny i asymetrię mięśni twarzy. Zosia nie chodzi i nie wiadomo, czy w ogóle kiedyś zacznie. Już teraz widać, że nie ma siły w mięśniach poniżej kolan. Możliwe, że w przyszłości potrzebne będą ortezy. Lekarze nie chcą nam niczego obiecywać, bo objawy mogą nasilać się z wiekiem. Jednak intensywna rehabilitacja może zdziałać wiele. Nie chcemy zaprzepaścić tej szansy, choć nie mamy żadnej pewności, co będzie dalej. Mimo wszystko warto chociaż spróbować… Obecnie, poza niedowładem lewej strony, nie widzimy innych zmian. Na twarzy jest on zauważalny tylko przez lekarzy. Przypadkowa osoba mogłaby się nie zorientować, bo są to subtelne objawy: opadający język na jedną stronę czy wzmożone ślinienie. Na szczęście wzrok jest w normie, nie wiem, jak będzie z mową. Na badanie rozwoju intelektualnego przyjdzie czas, gdy mała skończy dwa latka. Wszystko musimy regularnie kontrolować, bo zdrowie może się jej pogorszyć w błyskawicznym tempie.  Korzystamy z dwóch metod rehabilitacyjnych i ćwiczymy codziennie, nawet kilka razy dziennie. Zazwyczaj robię to sama, bo mój mąż Łukasz, tata Zosi pracuje na nasze utrzymanie. Muszę jednak konsultować się ze specjalistami, by nie zrobić naszej kruszynce krzywdy. Masaże też muszą się zmieniać, bo powinny one być dopasowane do aktualnego stanu.  Bardzo prosimy o pomoc w sfinansowaniu licznych rehabilitacji. Naszym największym marzeniem jest to, by Zosieńka stanęła na własnych nóżkach. Jeśli to będzie w ogóle możliwe, to tylko po wielomiesięcznej fizjoterapii. Sami nie damy sobie rady! Rodzice Aleksandra i Łukasz

25 229,00 zł ( 25,91% )
Brakuje: 72 112,00 zł
Mateusz Wojciechowski
Mateusz Wojciechowski , 26 lat

Wojciechowski, powstań! Stawiamy przyszłego żołnierza na nogi.

Wyobraź sobie. Jest trzecia w nocy. Pierwszy ciepły weekend lata. Ktoś budzi Cię z informacją, że Twój syn miał wypadek. Karetka jest już w drodze. Zbiegasz na dół i nie masz jeszcze pojęcia, że to, co za chwilę zobaczysz i usłyszysz, zmieni na zawsze Twoje życie i życie całej Twojej rodziny... Karetka przyjeżdża. Stan Twojego syna jest krytyczny. Potrzebny jest śmigłowiec ratunkowy do transportu. Diagnoza: złamanie kręgosłupa w odcinku szyjnym. Twój syn musi być pilnie operowany. Operacja trwa prawie 7 godzin. Po wybudzeniu słyszysz najgorsze: Twój syn jest sparaliżowany od szyi w dół… Mam na imię Ania, a ta opowieść jest prawdziwa i wydarzyła się 2 czerwca 2024 roku. Mateusz to mój syn. Niefortunny zbieg zdarzeń stał się końcem jego planów, koszmarem, z którego wierzę – można się wybudzić. Od zawsze wszyscy mówiliśmy na niego Malutki. Niski, nie za silny, za to duchem najsilniejszy z nas wszystkich. Osiągnął właśnie to, że wyrósł na najsilniejszego członka naszej rodziny: biegi, smocze łodzie, Runmageddon, rąbanie drewna, morsowanie – to było jego życie. Mateusz ma taki dar, że gdzie się nie pojawi, zaraża optymizmem. Nigdy nie odmówił nikomu pomocy, wysłuchał, poradził, podniósł na duchu. Naprawdę to potrafi. Zawsze na czas, bez marudzenia, bez pytania, z uśmiechem. To cały Mateusz. Wojsko to jego marzenie. Już podczas studiów skończył Legię Akademicką, po czym starał się dostać do szkoły oficerskiej. Dla niego dążenie do celu to podstawa. Dostał się! 1 lipca 2024 miał się pojawić u bram wojska... Malutki to największy wojownik, jakiego nosi ta ziemia. Powrót do pełni sił to pierwsze, co musi zrobić, a my mu w tym pomożemy. Nigdy się nie podda, będzie walczył! Miejsce w wojsku wciąż na niego czeka, nie został skreślony z listy, więc tym bardziej ma realny cel do osiągnięcia. Aktualnie Mateusz przebywa w szpitalu, jednak po wyjściu, będzie wymagał ciągłej opieki i specjalistycznej rehabilitacji. Jest to związane z wysokimi kosztami finansowymi, jednak wierzę, że to się uda. Pieniądze nie mogą stanąć nam na przeszkodzie... Wierzę, że uda się zjednoczyć armię ludzi, aby postawić mojego syna na nogi! Każdy gest dobrego serca, każda wpłata, każde udostępnienie – są na wagę złota! Mama ➡️ Facebook – Wojciechowski, Powstań  ➡️ Licytacje dla Mateusza Wojciechowskiego. #armiaWojciechowskiego

283 121,00 zł ( 66,53% )
Brakuje: 142 411,00 zł
David Ammirato
David Ammirato , 43 lata

Pomóż Davidowi wrócić do sprawności!

Dwa lata temu nasze życie diametralnie się zmieniło. Rzeczywistość rzuciła nam kłody prosto pod nogi w postaci choroby mojego szwagra... Problemy ze zdrowiem Davida wpłynęły funkcjonowanie całej naszej rodziny...  David, człowiek od zawsze przepełniony energią i pełen zaangażowania, nagle zachorował. Od tamtej pory spędził wiele miesięcy w szpitalu, przeszedł niezliczoną ilość badań, a mimo to wciąż nie otrzymał jednoznacznej diagnozy. Niestety, choroba w znacznym stopniu wpłynęła na jego życie, powodując funkcjonalne zaburzenia chodu oraz neurologiczne problemy, które doprowadziły do niedowładu połowiczego. Obecnie jest przykuty do wózka inwalidzkiego. Problemy zdrowotne zabrały mu nie tylko sprawność fizyczną, ale także uzależniły od innych osób. Życie prywatne, zawodowe i rodzinne Davida uległo drastycznym zmianom. Każdy dzień to nowe wyzwanie, a proste czynności, które kiedyś były rutyną, stały się teraz niemożliwe do wykonania bez pomocy innych. Jednak kilka tygodni temu pojawiła się iskierka nadziei. Wizyta w renomowanym ośrodku rehabilitacyjnym pokazała, że istnieje szansa na poprawę stanu zdrowia Davida oraz powrót do względnej sprawności. Niestety, koszt czterotygodniowego pobytu w tym ośrodku jest dla naszej rodziny nieosiągalny. Opłacenie leczenia, codziennej opieki i rehabilitacji wyczerpały nasze oszczędności, dlatego jesteśmy zmuszeni prosić o wsparcie. Zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc w zebraniu środków na pobyt w tym ośrodku rehabilitacyjnym. Pragniemy zbliżyć się do celu, jakim jest odzyskanie choćby częściowej sprawności Davida i jego powrót do normalnego życia. Sami nie damy rady udźwignąć tych kosztów. Wierzymy, że z Waszą pomocą jednak uda się to osiągnąć.  Z góry dziękujemy za wszelkie wsparcie. Każda wpłata, udostępnienie, ciepłe słowo oraz gest solidarności to ogromny dar dobroci. Razem możemy dokonać cudów! Anna i bliscy 

13 865,00 zł ( 32,58% )
Brakuje: 28 679,00 zł
Julian Trzciński
Julian Trzciński , 2 miesiące

Juluś od samego początku musi walczyć o swoje życie i zdrowie❗️POMÓŻ❗️

Cała ciąża z Julkiem przebiegła książkowo, bez żadnych komplikacji. Wiedzieliśmy, że nasze życie po narodzinach dziecka się zmieni, jednak nie byliśmy w stanie przewidzieć tego strasznego scenariusza, który napisał dla nas okrutny los. Nasz synek przyszedł na świat dokładnie 6 lipca 2024 roku.  Zaraz po urodzeniu jego krążenie zatrzymało się na 8 minut! Byliśmy przerażeni! Już w pierwszej dobie nasze maleństwo musiało zostać poddane bardzo ciężkiej operacji. Okazało się, że doszło do perforacji jelita cienkiego! Lekarze wycięli kawałek jelita oraz wyłonili dwie stomie. Toczyła się dramatyczna walka o życie Julusia, a my nie mogliśmy go nawet wziąć naszego szczęścia na ręce i powiedzieć jak bardzo go kochamy… Przez kolejne dni respirator kontrolował każdy oddech naszego synka. A kiedy myśleliśmy, że koszmar pomału dobiega końca, dokładnie 16 lipca usłyszeliśmy, że konieczna jest kolejna operacja! W wyniku dwóch zabiegów nasz synek stracił 3/4 jelita cienkiego. Juluś zaskoczył wszystkich i pokazał, jaki jest silny. Jednak najgorsze nadal było przed nami. MUKOWISCYDOZA – nieuleczalna choroba genetyczna, której nie widać, bo jest ukryta w środku i niszczy wiele organów. Synek spędził 45 dni na oddziale intensywnej terapii noworodka a my trwaliśmy przy jego malutkim łóżeczku. Gęsty śluz spowodował niewydolność trzustki. Do tego doszła cholestaza. Po ponad miesiącu walki, 20 sierpnia zostaliśmy przetransportowani do Centrum Zdrowia Dziecka. Nareszcie możemy być cały czas razem. Julian nadal musi być karmiony pozajelitowo. Czeka nas założenie cewnika, który prowadzi bezpośrednio do żyły głównej, co umożliwi karmienie pozajelitowe. Worek z mieszanką musi być podawany przez 24 godziny na dobę. Przeszkolenie do tego również stanowi wyzwanie... Mukowiscydoza wiąże się z codzienną, kilkugodzinną fizjoterapią oraz żmudnymi inhalacjami. Nagle musimy stać się specjalistami w opiece nad nieuleczalnie chorym dzieckiem. Nie wiemy co przyniesie jutro jednak, że dla naszego syna zrobimy wszystko.  Chcemy zapewnić Julkowi, choć namiastkę beztroskiego dzieciństwa. Dlatego już dziś zwracamy się do Was z prośbą. Zostańcie z nami i pomóżcie naszemu wojownikowi w walce z tą podstępną chorobą. Chcemy zebrać pieniądze potrzebne na zapewnienie naszemu dziecku potrzebnego wsparcia, sprzętu medycznego, dalszego leczenia i rehabilitacji. Za każdą wpłatę z całego serca dziękujemy!  Rodzice Julka

54 042 zł
Marek Maździarz
Pilne!
Marek Maździarz , 49 lat

GLEJAK - 3. wznowa❗️Pilnie potrzebne leczenie🚨

Mój brat jest lekarzem. Całe życie pomagał innym, a dziś to on potrzebuje wsparcia! Bezlitosna choroba próbuje odebrać mu życie, a ja zrobię wszystko, by ją przechytrzyć. Pojawiło się światełko w tunelu – leczenie TTF. Jednak bez Waszego wsparcia, nie uzbieramy potrzebnej kwoty! W grudniu 2022 roku Marek dostał ataku padaczkowego i stracił przytomność. W szpitalu natychmiast wykonano rezonans. Pamiętam jak dziś – wokół panowała świąteczna atmosfera, nikt z nas nie przypuszczał, że za chwilę otrzymamy diagnozę, która w sekundę zmieni nasze życie nie do poznania. Na początku stycznia odbyła się operacja. Nie było już złudzeń – glejak o IV stopniu złośliwości. Drżeliśmy ze strachu, nie wiedząc, co nas czeka. Marek przeszedł wycieńczającą chemioterapię i radioterapię, a my błagaliśmy, by leczenie przyniosło skutki. Niestety, po pół roku przyszła wznowa i konieczna była ponowna operacja. Efekty uboczne zaczęły mocno dawać się we znaki. Pojawiła się zatorowość płucna, zakrzepica, cukrzyca posterydowa, osłabienie, problemy z równowagą… W najgorszych snach nie spodziewałam się, że za chwilę czekają nas kolejne tragiczne informacje. Badanie kontrole ujawniło trzecią wznowę… Nie mogliśmy w to uwierzyć!  Pod koniec maja 2024 roku Marek przeszedł trzecią operację. Nigdy nie zapomnę, jak bardzo się baliśmy… Brat był w bardzo ciężkim stanie. Kolejną dobę spędził w śpiączce farmakologicznej, a my drżeliśmy ze strachu, nie wiedząc, co nas czeka. Dziś już wiemy, że jedyną szansą, by guz przestał odrastać jest nierefundowane leczenie przeciwnowotworowe. Koszty zwalają jednak z nóg… Marek ma 12-letniego syna i żonę, w której jest bezgranicznie zakochany. Jest najlepszym bratem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Od dziecka zawsze staje w mojej obronie. Każdy w naszej rodzinie wie, że w kryzysowych sytuacjach może na niego liczyć. Brak mi słów, by opisać, jak oddaną jest osobą, jak cenioną przez pacjentki i innych lekarzy. I jak bardzo wyróżnia go poczucie humoru – zawsze potrafi nas rozbawić.  Nie wyobrażam sobie życia bez mojego brata. Pęka mi serce, gdy widzę, jak jego życie w jednej chwili się zmieniło. Zawsze korzystał z niego w pełni, cieszył się i doceniał ważne momenty. To nie może się tak zakończyć. To nie czas, by się żegnać. Z całego serca Was proszę – wesprzyjcie nas.  Iza, siostra Marka

131 748,00 zł ( 61,92% )
Brakuje: 81 018,00 zł
Pola Maleta
Pola Maleta , 2 latka

Pola nie mówi, nie reaguje na swoje imię, nie rozumie najprostszych poleceń... POMÓŻMY!

Córeczka Pola jest całym moim światem. Kiedy patrzę w jej ufne oczy, nie mogę uwierzyć, jak wielkie szczęście mnie spotkało. Niestety, niedawno przyszło nam zmierzyć się z niespodziewaną diagnozą… Polcia od początku rozwijała się troszkę wolniej od innych dzieci. Później podnosiła główkę, później siadała czy raczkowała – dlatego rehabilitacje ma wprowadzana od 3. miesiąca życia i widzimy, jak pozytywnie wpływa na jej rozwój.  Dodatkowo w połowie 2023 roku u Poli zdiagnozowano autyzm dziecięcy. Był to moment, w którym w naszym życiu pojawiło się bardzo wiele wątpliwości i zmartwień. Pola niedawno skończyła 2-latka i na ten moment nie mówi, nie reaguje na imię, nie rozumie najprostszych poleceń. Córeczka często fiksuje się na punkcie wielu rzeczy, które łatwo jej złapać do rączki, ma zaburzenia snu, napady autoagresji i wiele innych.  Wszystkie te problemy utrudniają jej codzienne i sprawiają, że musi być objęta pomocą wielu specjalistów – tak, aby właściwy rozwój był możliwy.  Pola każdego dnia poznaje świat z uśmiechem i stara się go lepiej zrozumieć. Możemy jej w tym pomóc. To od tej zbiórki zależy rehabilitacja małej,  w jakim stopniu kiedyś będzie samodzielna i jak będzie funkcjonować w społeczeństwie. Niestety w ramach NFZ-tu nie istnieje możliwość zapewnienia jej odpowiedniej opieki zdrowotnej czy zajęć terapeutycznych... Każda godzina prywatnej rehabilitacji jest bardzo kosztowna, a ja nie jestem w stanie unieść takiego ciężaru finansowego samodzielnie... Pola jest jeszcze malutka, więc rehabilitacja może przynieść zaskakujące efekty! Proszę, nie zostawiaj mnie samej w walce o przyszłość córeczki. Wierzę, że dobro wysłane w świat wróci do Was ze zdwojoną mocą! Mama Poli

10 000 zł
Grzegorz Fit
Grzegorz Fit , 41 lat

Nasz urlop zamienił życie męża w KOSZMAR... Ratunku❗️

3 sierpnia 2024 roku świat mojego męża nagle się zatrzymał. To miał być zwykły, miły wieczór spędzony w gronie przyjaciół w przydomowym basenie. Letni odpoczynek w jacuzzi i chwilowe odcięcie od codziennych obowiązków, okazało się być początkiem koszmaru, który trwa do dziś... Grzegorz, ukochany mąż oraz tata dwójki malutkich dzieci, w ciągu kilku sekund stracił zdrowie i dotychczasowe życie. Niefortunne wejście do wody sprawiło, że doznał ciężkiego urazu kręgosłupa szyjnego. To doprowadziło do paraliżu wszystkich kończyn oraz niewydolności oddechowej. Każdy dzień od tego nieszczęśliwego wypadku to wyczerpująca walka o jego życie na oddziale intensywnej terapii. Z bólem przyglądam się, jak los odebrał mojemu mężowi wszystko, to co kochał – pracę, służbę w ochotniczej straży pożarnej i możliwość wykonywania najprostszych czynności... To jednak dopiero początek trudnej drogi, która przed nami. Czeka go długa, kosztowna rehabilitacja, leczenie i całodobowa opieka, bez której Grzesiu nie jest w stanie sobie poradzić. Mój mąż, który zawsze był człowiekiem o wielkim sercu, pełnym życia i chęci do niesienia innym pomocy, stracił niemal wszystko w okamgnieniu. Nikt z nas nie spodziewał się, że tak długo oczekiwany wypoczynek może przynieść nieoczekiwane i brutalne konsekwencje.  Grzegorz od zawsze był uczynny i chętnie pomagał innym. Ochoczo niósł wsparcie w każde miejsce, gdzie go brakowało. Teraz to my mamy szansę odwdzięczyć się mu za wszystko, co dla nas robił. Bez Waszego zaangażowania nie jestem jednak w stanie zapewnić Grzesiowi niezbędnego leczenia oraz rehabilitacji, które dałyby szansę na powrót do życia, które tak kochał. Ich koszta wykraczają poza moje możliwości... Proszę Was, z całego serca, pomóżcie mi zawalczyć o życie Grzegorza. Wierzę, że razem możemy dokonać cudu i pozwolić mu powrócić do rodziny, która na niego czeka – do mnie, do naszej córeczki Poli i synka Maksyma.  Basia, żona Grzegorza

58 146 zł
Bartosz Kapral
Pilne!
Bartosz Kapral , 37 lat

Ojciec dwójki dzieci walczy o życie! Potrzebne pilne wsparcie!

Jestem Bartek, mam 37 lat i wspaniałą rodzinę, żonę Anię i dwoje cudownych dzieci – 12-letniego Huberta i 7-miesięczną Maję. Ostatnie wyniki badań przyniosły przerażające wieści… Mam nowotwór złośliwy rdzenia kręgowego! I choć rokowania przy glejaku są złe, ja nie zamierzam się poddawać! Potrzebuje jednak pomocy w dalszej walce z okrutną chorobą. Pomocy – nie mogę zostawić mojej wspaniałej rodziny! Półtora roku temu w czasie ćwiczeń wojskowych skręciłem kostkę w stawie skokowym. Po tym zdarzeniu pojawiły się u mnie kurcze i bóle nogi oraz bóle okolicy lędźwiowej kręgosłupa. Zacząłem uczęszczać prywatnie na zajęcia fizjoterapeutyczne. Zostałem też skierowany na MRI kręgosłupa. Okazało się, że mam przepuklinę krążka międzykręgowego. Dostałem leki i zostałem zakwalifikowany do nadtwardówkowego ostrzykiwania korzeni nerwowych.  Mimo że po zabiegu dotychczasowe dolegliwości troszkę zelżały, nadal nie czułem się dobrze. Choroba postępowała, z dnia na dzień pojawiały się kolejne niedowłady… Nie przerywałem rehabilitacji, licząc, że wszystko w końcu ustąpi. Pewnego dnia żona powiedziała mi, że spodziewa się drugiego dziecka! Byliśmy przeszczęśliwi, po latach starań w końcu się udało. Razem z synem dbaliśmy o Anię, tak aby niczego jej nie brakowało. Ciąża przebiegała prawidłowo, termin porodu został wyznaczony na koniec listopada 2023. Planowałem wziąć urlop, aby pomóc małżonce dojść do siebie po porodzie. Niestety... Gdy zbliżał się termin, ja zacząłem mieć kolejne dolegliwości. Początkowo było to drętwienie jednego palca dłoni, później całej dłoni oraz osłabienie mięśni. Z tygodnia na tydzień miałem coraz większe zaburzenia czucia w rękach oraz nogach. Położono mnie w szpitalu, żeby wykonać niezbędne badania. Dostałem leki i zalecenia rehabilitacje. Zamiast cieszyć się narodzinami córeczki, być z rodziną, jeździłem od lekarza do lekarza, z rehabilitacji na fizjoterapię. Objawy nie ustępowały… Minęło ponad pięć miesięcy, w końcu trafiłem na wspaniałego fizjoterapeutę, który zasugerował wykonanie rezonansu magnetycznego kręgosłupa szyjnego. Wynik okazał się przerażający… Okazało się, że mam GUZA NA RDZENIU KRĘGOWYM!!! Świat runął w jednej chwili, nie mogłem poskładać myśli… Przecież mam żonę, dwoje cudownych dzieci, plany, marzenia i całe życie przed sobą… 26 czerwca trafiłem na stół operacyjny. Podczas zabiegu lekarze stwierdzili, że guz jest nieoperacyjny! Wykonano laminektomię, dekompresję kanału kręgowego, plastykę opony z wszyciem łaty oraz pobrano fragment zmiany. 8 lipca dostałem wynik biopsji: nowotwór złośliwy, glejak… Najgorszy z nowotworów… Zostałem zakwalifikowany na radioterapię oraz chemioterapię. Rokowania tej choroby są bardzo złe, ale ja się nie poddaję, walczę każdego dnia i będę walczył, bo nie akceptuję tych okrutnych statystyk. Wierzę w to, że mogę pokonać chorobę i znam historię osób, które z nią wygrały. Potrzebuję jednak pomocy, ponieważ sam nie dam rady uzbierać kwoty potrzebnej na to, aby skorzystać z wszystkich dostępnych możliwości leczenia. Jak do tej pory wszystkie wydatki związane z leczeniem, dojazdami, wizytami u specjalistów, rehabilitacją oraz suplementacji pokrywałem sam. Niestety jestem świadomy tego, że to dopiero początek mojej walki, dlatego dłużej nie poradzę sobie bez wsparcia. Niestety choroba coraz mocniej daje mi się we znaki. Mam problemy z podstawowym funkcjonowaniem, pisaniem, chodzeniem, tracę czucie w kończynach, potrzebuję stałego wsparcia, opieki żony oraz bliskich. Te objawy bardzo ograniczają mnie w codziennych czynnościach, mimo to staram się funkcjonować normalnie. Wierzę, że z pomocą rodziny, przyjaciół oraz dobrych osób uda mi się wygrać z tą chorobą. MAM DLA KOGO ŻYĆ! Z całego serca proszę o pomoc! Bartosz

31 575 zł
Helena Mucha
Helena Mucha , 22 miesiące

Skóra, która pali ogniem bólu.. Helenka potrzebuje pomocy!

Przez całą ciążę myśleliśmy, że urodzi się nam zdrowa córeczka. Byliśmy z tego powodu tacy szczęśliwi! Nie mogliśmy się już doczekać, kiedy weźmiemy naszą Helenkę w ramiona, by ją tulić, całować, łaskotać… Nikt nas nie przygotował na to, co się wydarzyło. Nie mógł. Żadne badanie prenatalne nie wykazałoby bowiem tego, co się okazało po jej przyjściu na świat… Po ciężkim porodzie, który ostatecznie musiał być zakończony cesarskim cięciem, okazało się, że Helenka ma na ciele mnóstwo ran głównie na stopach, dłoniach i głowie… To był totalny szok! Nie wiedzieliśmy, co myśleć, baliśmy się jej dotknąć! Jednak dopiero ostateczna diagnoza zwaliła nas z nóg… Helenka urodziła się z bardzo rzadką chorobą skóry: pęcherzowe oddzielanie się naskórka (EB). Jest to bardzo ciężka choroba genetyczna. Nieuleczalna... Następne 3 tygodnie spędziliśmy w Warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka. Zamiast wrócić z naszym Maleństwem do domu, by uczyć się nowego rytmu dnia i nocy – musieliśmy opanować sztukę zmiany opatrunków. Teraz mamy już w tym wprawę, ponieważ robimy je samodzielnie w domu co dwa dni. Nadal jednak jest to dla nas ogromnie trudne, gdy patrzymy na cierpienie naszej Kruszynki… Musimy cały czas wyjątkowo troskliwie się z nią obchodzić. Pęcherze pojawiają się bowiem na całym ciele pod wpływem delikatnych otarć lub nawet samoistnie. Zdarzają się również w buzi i przełyku, co utrudnia Helence jedzenie i sprawia ogromny ból!  Jednak w najgorszym stanie są jej nóżki. Istniejące tam rany ma od urodzenia, a gdy tylko następuje poprawa, to pojawiają się nowe pęcherze… To takie demotywujące, gdy tak bardzo się starasz pomóc własnemu dziecku, a rezultatów właściwie nie widać... Jesteśmy tym zdruzgotani… Zwłaszcza że dziś już wiemy, że nie ma terapii dla tak małych dzieci! Helenka musi być pod opieką wielu specjalistów: dermatologa, chirurga, fizjoterapeuty, dietetyka, okulisty itd. Oprócz tego musi mieć specjalistyczne opatrunki i środki do pielęgnacji, co wiąże się z dużymi kosztami.  Skoro na ten moment nie osiągniemy trwałej poprawy jej zdrowia, jesteśmy zdani na pomoc innych, aby zapewnić jej jak najlepsze życie. Helenka wymaga bardzo drogich opatrunków, maści, leków. Będzie ich potrzebowała właściwie do końca życia...  Każda pomoc jest dla nas bardzo ważna! Z góry dziękujemy, jeśli zdecydujesz się pomóc właśnie naszej Helence. Rodzice

546 195,00 zł ( 68,45% )
Brakuje: 251 677,00 zł