Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Grzegorz Pędzich
Pilne!
Grzegorz Pędzich , 51 lat

Mój mąż walczy o życie ze złośliwym NOWOTWOREM❗️Ratunku❗️

Od 2021 roku trwa walka o życie i zdrowie mojego męża. Grzegorz już od pewnego czasu czuł się gorzej, ale lekarze nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, co się z nim dzieje. Do końca życia nie zapomnę dnia, w którym dowiedziałam się, że mój mąż musi walczyć z NOWOTWOREM! W krytycznym momencie Grzegorz schudł 20 kilogramów w ciągu 2 miesięcy. Nie był już w stanie nawet wstać z łóżka… Gdy wreszcie przeszedł szczegółowe badania, okazało się, że wszystkiemu winny jest złośliwy nowotwór okrężnicy! Nasz świat w jednej chwili rozpadł się na milion kawałeczków! Do tej pory ciężko mi uwierzyć, że to spotkało mojego ukochanego męża… Trzeba było jednak działać szybko! Grzegorz niemal natychmiast rozpoczął leczenie onkologiczne, które z początku przynosiło poprawę. Niedługo później przeszedł też operację. Przez nią konieczne było zrobienie przerwy w leczeniu, która spowodowała kolejne problemy… Dalsze badania wykazały, że na wątrobie męża pojawiły się przerzuty! To był dla nas kolejny, bolesny cios. Lekarze starali się znaleźć odpowiednie leczenie, jednak stan Grzegorza się nie poprawiał. Ta bezsilność była przytłaczająca… Obecnie żadna refundowana forma leczenia nie jest skuteczna w walce o zdrowie męża. Pojawiła się jednak ogromna nadzieja! Szansą może być połączenie dwóch, specjalistycznych leków! Ta wiadomość była dla nas jak promyk nadziei, który niestety szybko przygasł. Potrzebny lek jest nierefundowany i bardzo drogi. Miesięczny koszt leczenia znacznie przewyższa nasze możliwości finansowe. Chcę jednak zrobić wszystko, by ratować męża, dlatego proszę Was o pomoc! Błagam, wesprzyjcie nas w tej trudnej walce o życie Grzegorza! Bogusława, żona

38 975,00 zł ( 73,27% )
Brakuje: 14 217,00 zł
Mikołaj Kuśmirek
Mikołaj Kuśmirek , 7 lat

Wyrok na całe życie... Wesprzyj walkę Mikołaja!

Chociaż tak bardzo byśmy chcieli, wiemy, że choroby Mikołaja nie da się wyleczyć. Choćbyśmy zrobili wszystko, co w naszej mocy, to nadal będzie za mało. Nasz synek ma zaledwie 5 lat i choruje na rzadką chorobę genetyczną – zespół Angelmana. Mikołaj nie mówi, nie chodzi samodzielnie, ma całościowe zaburzenie rozwojowe. Każdy dzień to dla niego nieustanna walka i cierpienie…   Mikuś przyszedł na świat, jako zdrowy chłopiec – dostał 10 punktów w skali Apgar. Byliśmy przeszczęśliwi, gdy w końcu mogliśmy powitać go na świecie. Niestety, z godziny na godzinę nasza radość malała. Mikołaj prawie w ogóle nie płakał, był niezwykle spokojny, jak na niemowlaka. Najczęściej leżał w bezruchu i patrzył w przestrzeń. Bardzo nas to zaniepokoiło. Będąc jeszcze w szpitalu, synek był badany, jednak wyniki nic nie wskazywały. Lekarze cały czas uspokajali nas, mówiąc, że trafił nam się wyjątkowo spokojny chłopiec i jest to powód do radości, a nie zmartwień.  Tak też zrobiliśmy… Staraliśmy się cieszyć każdym dniem. Pełni dobrych nadziei wróciliśmy z synkiem do domu.  Niestety kolejne miesiące tylko utwierdziły nas w tym, że Mikołaj nie rozwija się prawidłowo. Synek nie przekręcał się z boku na bok, nie trzymał główki, w ogóle się nie poruszał. Bardzo baliśmy się o jego zdrowie. Lekarze dalej uważali, że wszystko jest w porządku, jednak my czuliśmy, że to nie może być prawda.  Gdy Mikuś ukończył roczek, skierowano nas na badania genetyczne. Tam wykluczono rdzeniowy zanik mięśni. Cieszyliśmy się z tej diagnozy, jednak dalej martwiło nas to, że nie wiemy, co dolega naszemu synkowi. Postanowiliśmy zmienić poradnię genetyczną i szukać odpowiedzi gdzie indziej.  To była dobra decyzja.  Kolejne badania nie pozostawiały już żadnych wątpliwości. Mikołaj choruje na bardzo ciężką i nieuleczalną chorobę genetyczną – zespół Angelmana. Objawia się ona głównie poprzez niepełnosprawność intelektualną, ataksję oraz padaczkę. Obecnie synek ma 5 lat i wciąż nie jest samodzielny. Nie mówi, ale staramy się porozumiewać z nim np. poprzez gesty, spojrzenia czy dotyk. Rozwój ruchowy jest znacznie opóźniony. Synek porusza się głównie na kolanach, choć dzięki rehabilitacji jest duża szansa, że w przyszłości będzie chodził!  Pomimo wszystkich przeciwności losu Mikuś jest niezwykle pogodnym i wesołym dzieckiem. Tak naprawdę uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Uwielbia też chodzić do przedszkola i bawić się z innymi dziećmi. Razem z mężem staramy się z całych sił, by miał szczęśliwe dzieciństwo. Wiemy, że przez całe życie będzie musiał mierzyć się z konsekwencjami tej nieuleczalnej choroby. Jedyne co możemy dla niego zrobić, to zapewnić mu odpowiednie leczenie. Mikołaj jest rehabilitowany 3 razy w tygodniu w przedszkolu oraz codziennie w domu przez nas samych. Dodatkowo zabieramy go na turnusy rehabilitacyjne, które już przynoszą pierwsze efekty. Od ostatniego wyjazdu synek nauczył się łączyć rączki i klaskać.  Tylko dzięki regularnym ćwiczeniom, możemy zapewnić mu w miarę normalną przyszłość. To nasze największe marzenie. Niestety, koszty leczenia są zatrważająco duże. Jeden wyjazd na turnus rehabilitacyjny wynosi około 8 500 złotych! To znacznie przekracza nasze możliwości finansowe.  Dlatego prosimy Was o pomoc! Nie tracimy nadziei, że dzięki ludziom o wielkim sercu, nasz Mikuś będzie miał szansę na dalszy rozwój.  Dziękujemy za każde wsparcie! Izabela i Krzysztof, rodzice Mikołaja

27 220,00 zł ( 50,16% )
Brakuje: 27 036,00 zł
Helena Mucha
Helena Mucha , 22 miesiące

Skóra, która pali ogniem bólu.. Helenka potrzebuje pomocy!

Przez całą ciążę myśleliśmy, że urodzi się nam zdrowa córeczka. Byliśmy z tego powodu tacy szczęśliwi! Nie mogliśmy się już doczekać, kiedy weźmiemy naszą Helenkę w ramiona, by ją tulić, całować, łaskotać… Nikt nas nie przygotował na to, co się wydarzyło. Nie mógł. Żadne badanie prenatalne nie wykazałoby bowiem tego, co się okazało po jej przyjściu na świat… Po ciężkim porodzie, który ostatecznie musiał być zakończony cesarskim cięciem, okazało się, że Helenka ma na ciele mnóstwo ran głównie na stopach, dłoniach i głowie… To był totalny szok! Nie wiedzieliśmy, co myśleć, baliśmy się jej dotknąć! Jednak dopiero ostateczna diagnoza zwaliła nas z nóg… Helenka urodziła się z bardzo rzadką chorobą skóry: pęcherzowe oddzielanie się naskórka (EB). Jest to bardzo ciężka choroba genetyczna. Nieuleczalna... Następne 3 tygodnie spędziliśmy w Warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka. Zamiast wrócić z naszym Maleństwem do domu, by uczyć się nowego rytmu dnia i nocy – musieliśmy opanować sztukę zmiany opatrunków. Teraz mamy już w tym wprawę, ponieważ robimy je samodzielnie w domu co dwa dni. Nadal jednak jest to dla nas ogromnie trudne, gdy patrzymy na cierpienie naszej Kruszynki… Musimy cały czas wyjątkowo troskliwie się z nią obchodzić. Pęcherze pojawiają się bowiem na całym ciele pod wpływem delikatnych otarć lub nawet samoistnie. Zdarzają się również w buzi i przełyku, co utrudnia Helence jedzenie i sprawia ogromny ból!  Jednak w najgorszym stanie są jej nóżki. Istniejące tam rany ma od urodzenia, a gdy tylko następuje poprawa, to pojawiają się nowe pęcherze… To takie demotywujące, gdy tak bardzo się starasz pomóc własnemu dziecku, a rezultatów właściwie nie widać... Jesteśmy tym zdruzgotani… Zwłaszcza że dziś już wiemy, że nie ma terapii dla tak małych dzieci! Helenka musi być pod opieką wielu specjalistów: dermatologa, chirurga, fizjoterapeuty, dietetyka, okulisty itd. Oprócz tego musi mieć specjalistyczne opatrunki i środki do pielęgnacji, co wiąże się z dużymi kosztami.  Skoro na ten moment nie osiągniemy trwałej poprawy jej zdrowia, jesteśmy zdani na pomoc innych, aby zapewnić jej jak najlepsze życie. Helenka wymaga bardzo drogich opatrunków, maści, leków. Będzie ich potrzebowała właściwie do końca życia...  Każda pomoc jest dla nas bardzo ważna! Z góry dziękujemy, jeśli zdecydujesz się pomóc właśnie naszej Helence. Rodzice

546 195,00 zł ( 68,45% )
Brakuje: 251 677,00 zł
Marek Maździarz
Pilne!
Marek Maździarz , 49 lat

GLEJAK - 3. wznowa❗️Pilnie potrzebne leczenie🚨

Mój brat jest lekarzem. Całe życie pomagał innym, a dziś to on potrzebuje wsparcia! Bezlitosna choroba próbuje odebrać mu życie, a ja zrobię wszystko, by ją przechytrzyć. Pojawiło się światełko w tunelu – leczenie TTF. Jednak bez Waszego wsparcia, nie uzbieramy potrzebnej kwoty! W grudniu 2022 roku Marek dostał ataku padaczkowego i stracił przytomność. W szpitalu natychmiast wykonano rezonans. Pamiętam jak dziś – wokół panowała świąteczna atmosfera, nikt z nas nie przypuszczał, że za chwilę otrzymamy diagnozę, która w sekundę zmieni nasze życie nie do poznania. Na początku stycznia odbyła się operacja. Nie było już złudzeń – glejak o IV stopniu złośliwości. Drżeliśmy ze strachu, nie wiedząc, co nas czeka. Marek przeszedł wycieńczającą chemioterapię i radioterapię, a my błagaliśmy, by leczenie przyniosło skutki. Niestety, po pół roku przyszła wznowa i konieczna była ponowna operacja. Efekty uboczne zaczęły mocno dawać się we znaki. Pojawiła się zatorowość płucna, zakrzepica, cukrzyca posterydowa, osłabienie, problemy z równowagą… W najgorszych snach nie spodziewałam się, że za chwilę czekają nas kolejne tragiczne informacje. Badanie kontrole ujawniło trzecią wznowę… Nie mogliśmy w to uwierzyć!  Pod koniec maja 2024 roku Marek przeszedł trzecią operację. Nigdy nie zapomnę, jak bardzo się baliśmy… Brat był w bardzo ciężkim stanie. Kolejną dobę spędził w śpiączce farmakologicznej, a my drżeliśmy ze strachu, nie wiedząc, co nas czeka. Dziś już wiemy, że jedyną szansą, by guz przestał odrastać jest nierefundowane leczenie przeciwnowotworowe. Koszty zwalają jednak z nóg… Marek ma 12-letniego syna i żonę, w której jest bezgranicznie zakochany. Jest najlepszym bratem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Od dziecka zawsze staje w mojej obronie. Każdy w naszej rodzinie wie, że w kryzysowych sytuacjach może na niego liczyć. Brak mi słów, by opisać, jak oddaną jest osobą, jak cenioną przez pacjentki i innych lekarzy. I jak bardzo wyróżnia go poczucie humoru – zawsze potrafi nas rozbawić.  Nie wyobrażam sobie życia bez mojego brata. Pęka mi serce, gdy widzę, jak jego życie w jednej chwili się zmieniło. Zawsze korzystał z niego w pełni, cieszył się i doceniał ważne momenty. To nie może się tak zakończyć. To nie czas, by się żegnać. Z całego serca Was proszę – wesprzyjcie nas.  Iza, siostra Marka

131 728,00 zł ( 61,91% )
Brakuje: 81 038,00 zł
Agata Śmigielska
Agata Śmigielska , 29 lat

Agata walczy z rakiem❗️Bądź dla niej wsparciem w drodze do zdrowia!

Agata jest moją najwspanialszą żoną i mamą naszej ukochanej, 1,5-rocznej córeczki Laury, którą kocha z całych sił. Od zawsze marzyła, żeby zostać pielęgniarką. W końcu poszła do wymarzonej pracy i wydawało się, że dalej będzie już tylko pięknie! A wtedy życie zmieniło się w koszmar… Lekarz wypowiedział słowa, które brzmiały jak wyrok. Codzienność wywróciła się do góry nogami… Właśnie zostaliśmy rodzicami. Staliśmy się odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale też za naszą córeczkę. I wtedy jak grom spadła na nas informacja o nowotworze… W kwietniu tego roku Agatka usłyszała diagnozę – złośliwy rak żołądka, najgorszy stopień złośliwości. Świat stanął w miejscu… Zadawaliśmy sobie tylko jedno pytanie: dlaczego to dotknęło akurat nas?! Przecież moja żona ma dopiero 27 lat! Poczucie szoku i niesprawiedliwości przygniata… Pierwsze dni w nowej, onkologicznej rzeczywistości to był koszmar… Jeden wielki płacz, miliardy myśli kołatających się po głowie. Wiedzieliśmy, że są ciężkie choroby, ale nigdy nie dopuszczaliśmy do siebie świadomości, że przecież to może spotkać każdego – także nas… A kiedy to właśnie ciebie i twoją rodzinę trafia coś takiego, jest bezsilność, pustka, smutek… Własne myśli porażają, nie pozwalają spać… Po pierwszym szoku zaczęliśmy oswajać myśl o chorobie. Było już wsparcie, rozmowy i chęć działania. Pojawiły się osoby, które bardzo nam pomogły, a których właściwie nie znaliśmy! Ich obecność sprawiła, że odzyskaliśmy nadzieję i siłę do walki.  Od razu rozpoczęliśmy walkę i zbieranie potrzebnych informacji, rozpoczęliśmy walkę z tym „dziadem”. Musieliśmy oswoić potwora. Przyświecała nam i wciąż przyświeca myśl o naszej córce – obiecaliśmy jej w końcu, że będzie miała wszystko, co dobre. A los teraz chce pokrzyżować nam plany… Nie pozwolimy mu na to! Nastawiamy się pozytywnie do działania. Nie możemy przegrać wojny! Agata ma za sobą pierwszą chemię. I pierwszą bitwę…  Pojawiły się pierwsze schody – okazało się, że sonda dojelitowa była umieszczona w żołądku, nie w jelicie, przez co żona cały czas wymiotowała. Nie przyjmowała posiłków, jej organizm stał się bardzo osłabiony! 17 kwietnia trafiła na oddział onkologiczny z podejrzeniem sepsy.  Częste wizyty w szpitalach, u lekarzy, dojazdy, pochłaniają bardzo dużą część naszych oszczędności. Przed nami kolejne dalekie wyjazdy na konsultacje oraz leczenie. Jest to zbyt duże obciążenie dla naszej rodziny. I trudno nam prosić o pomoc, ale w tej sytuacji nie mamy wyjścia… Do tej pory zawsze razem z Agatką pomagaliśmy. Wybraliśmy zawody, w których praca często ratuje życie! A teraz to my prosimy o wsparcie. Nie sądziliśmy, że znajdziemy się w tym miejscu, po drugiej stronie. Dziś wiemy, że każdy może, w każdej chwili. Wtedy pomoc drugiego człowieka jest niezbędna… Dlatego bardzo prosimy o wsparcie. I z góry dziękujemy. Wierzymy, że dobro wraca! Mariusz, mąż Agaty

56 302,00 zł ( 66,15% )
Brakuje: 28 805,00 zł
Jan Stankiewicz
Pilne!
Jan Stankiewicz , 4 latka

PILNE❗️Wznowa rzadkiego nowotworu u Jasia❗️Okrutna mutacja wyniszcza małego chłopca❗️

Nasz koszmar rozpoczął się we wrześniu 2022 roku od objawów, jak się później okazało, moczówki prostej. Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie! Hospitalizacja. Rezonans mózgu w trybie pilnym. I szok: w główce naszego synka wykryto zmiany nowotworowe! Diagnoza, którą postawili lekarze nas przeraziła: histiocytoza z komórek Langerhansa! To rzadkie schorzenie, zaliczane do chorób nowotworowych. Rozrosty komórek mogą pojawiać się w wielu różnych narządach i układach! Skierowano nas do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie podczas dalszej diagnostyki okazało się, że oprócz zmian w mózgu u Jasia zostały wykryte guzy w kościach udowych! Ogarnęła nas rozpacz! Marzyliśmy, by móc zabrać naszego malutkiego synka jak najdalej stąd, daleko od posępnych murów szpitala. To było jednak niemożliwe – walka o życie Jasia się rozpoczęła, a my musieliśmy stawić czoła chorobie! Jaś rozpoczął leczenie pierwszej linii według protokołu, czyli chemioterapię i sterydoterapię. Codziennie musiał przyjmować hormon, który przysadka mózgowa przestała produkować. Z tego okresu pamiętamy głównie ciągłą kontrolę ilości wypitych płynów, podczas gdy Jasiowi towarzyszyło niedające się ugasić pragnienie. Guz w prawej kości udowej zareagował na leczenie i po rocznym leczeniu był w fazie remisji. Niestety, zmiany w mózgu nie ulegały poprawie... Komórki nowotworowe nieodwracalnie zniszczyły część przysadki mózgowej, która została po prostu pożarta przez chorobę!  Lekarze nie są w stanie określić, czy nie doszło do jeszcze groźniejszych zmian w mózgu. Zaś moczówka, z którą Jaś zmaga się od początku choroby, zostanie z nim na zawsze... Poruszamy się więc zupełnie po omacku – nie wiemy czy Jaś będzie prawidłowo się rozwijał i rósł. Myśleliśmy, że już nie może być gorzej. Że nasz synek wyczerpał już limit zdrowotnych problemów. Nie mogliśmy się bardziej pomylić!  Kontrolne badania po zakończeniu leczenia pierwszej linii wykazały, że doszło do WZNOWY! Nawrót pojawił się jeszcze w trakcie chemioterapii! Tym razem choroba zaatakowała obie nóżki z nawet większą dynamiką i złośliwością. W zaledwie kilka miesięcy guzy urosły do rozmiarów – 2,6 cm x 0,6cm (prawa nóżka) oraz 3,6cmx 0,6cm (lewa nóżka).  Podjęliśmy decyzję o przeniesieniu Jasia do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, gdzie pracuje zespół specjalizujący się w walce z histiocytozą. Lekarze z Instytutu współpracują także z wiodącym ośrodkiem onkologicznym w USA. Jaś jest po biopsji szpiku, w trakcie bardzo szczegółowej diagnostyki, również z wykorzystaniem badań molekularnych. Obecnie nasz synek przechodzi już kolejną w jego życiu chemioterapię, tym razem celowaną. Choroba Jasia jest bardzo skomplikowana i nieprzewidywalna! Mutacje genów, które posiada synek są powodem gorszego rokowania... Przebieg choroby jest złośliwszy, a ryzyko jej wznowy dużo wyższe. Lekarze ostrzegają nas, że mogą pojawić sie problemy z wątrobą i naszemu dziecku grozi wtedy PRZESZCZEP! Jaś jest obecnie (pomijając stałe leczenie onkologiczne oraz obszerną diagnostykę onkologiczną) pod opieką endokrynologa, kardiologa, neurologa, neurologopedy oraz fizjoterapeuty. Część kosztów związanych z leczeniem musimy pokryć sami. Każda pomoc będzie dla nas ogromnym wsparciem! Musimy być przygotowani na powikłania występujące nawet kilka lat po zakończonym leczeniu, z czego najcięższe to choroby neurodegeneracyjne oraz inny typ nowotworu. Walczymy z całych sił o życie naszego dziecka i jakość tego życia w przyszłości, ale sami sobie nie poradzimy! Kolejny raz wkraczamy z Jasiem do onkologicznego piekła – błagamy o wsparcie na tej trudnej drodze!  Rodzice Jasia ▶️ Licytacje dla Jasia na Facebooku

26 197,00 zł ( 13,09% )
Brakuje: 173 803,00 zł
Zosia Salińska
Zosia Salińska , 2 latka

Marzę o tym, by moja córeczka stanęła na własnych nogach!

Zosia jest naszym pierwszym dzieckiem. Cała ciąża przebiegała wzorowo. Pierwszy raz miałam zostać mamą, więc każdego dnia uczyłam się czegoś nowego. Przygotowaliśmy z mężem ubranka, mebelki i zabawki. Życie zweryfikowało jednak nasze wyobrażenia. Na taki los nie mogła przygotować nas żadna, nawet najlepsza, książka.  Po porodzie Zosia wydawała się zupełnie zdrowa. My zaś martwiliśmy się powikłaniami poporodowymi, które mnie dotknęły. Miałam osłabione serce i urosepsę. Po zabiegach ratujących moje zdrowie, przez pewien czas nie mogłam nosić mojej córeczki, ale z mężem dawaliśmy sobie radę. Moje zdrowie wciąż nie jest idealne, ale ważniejsze jest dziecko. Teraz całą moją uwagę poświęcam Zosi. Wydawało się, że gdy już poczuję się lepiej, to kolejne miesiące życia z Zosieńką będą sielanką. Przez jakiś czas tak też było. Radosne, rumiane niemowlę, a wokół niego zachwycona rodzina. Obraz idealny. To zaczęło się jednak powoli zmieniać. Nasza dziewczynka bardzo późno zaczęła siadać, obracała się tylko w jedną stronę. Jeden z lekarzy stwierdził, że córka ma zbyt wzmożone napięcie mięśniowe. Chcąc dla niej jak najlepiej, wdrożyliśmy intensywną rehabilitację. Nasze starania nic jednak nie dały. Objawy zaczęły się nasilać. W końcu, po ponad roku rehabilitacji, otrzymaliśmy diagnozę. Nasza Zofia zmaga się z mózgowym dziecięcym porażeniem połowiczym. Ma niedowład lewostronny i asymetrię mięśni twarzy. Zosia nie chodzi i nie wiadomo, czy w ogóle kiedyś zacznie. Już teraz widać, że nie ma siły w mięśniach poniżej kolan. Możliwe, że w przyszłości potrzebne będą ortezy. Lekarze nie chcą nam niczego obiecywać, bo objawy mogą nasilać się z wiekiem. Jednak intensywna rehabilitacja może zdziałać wiele. Nie chcemy zaprzepaścić tej szansy, choć nie mamy żadnej pewności, co będzie dalej. Mimo wszystko warto chociaż spróbować… Obecnie, poza niedowładem lewej strony, nie widzimy innych zmian. Na twarzy jest on zauważalny tylko przez lekarzy. Przypadkowa osoba mogłaby się nie zorientować, bo są to subtelne objawy: opadający język na jedną stronę czy wzmożone ślinienie. Na szczęście wzrok jest w normie, nie wiem, jak będzie z mową. Na badanie rozwoju intelektualnego przyjdzie czas, gdy mała skończy dwa latka. Wszystko musimy regularnie kontrolować, bo zdrowie może się jej pogorszyć w błyskawicznym tempie.  Korzystamy z dwóch metod rehabilitacyjnych i ćwiczymy codziennie, nawet kilka razy dziennie. Zazwyczaj robię to sama, bo mój mąż Łukasz, tata Zosi pracuje na nasze utrzymanie. Muszę jednak konsultować się ze specjalistami, by nie zrobić naszej kruszynce krzywdy. Masaże też muszą się zmieniać, bo powinny one być dopasowane do aktualnego stanu.  Bardzo prosimy o pomoc w sfinansowaniu licznych rehabilitacji. Naszym największym marzeniem jest to, by Zosieńka stanęła na własnych nóżkach. Jeśli to będzie w ogóle możliwe, to tylko po wielomiesięcznej fizjoterapii. Sami nie damy sobie rady! Rodzice Aleksandra i Łukasz

25 229,00 zł ( 25,91% )
Brakuje: 72 112,00 zł
Mateusz Wojciechowski
Mateusz Wojciechowski , 26 lat

Wojciechowski, powstań! Stawiamy przyszłego żołnierza na nogi.

Wyobraź sobie. Jest trzecia w nocy. Pierwszy ciepły weekend lata. Ktoś budzi Cię z informacją, że Twój syn miał wypadek. Karetka jest już w drodze. Zbiegasz na dół i nie masz jeszcze pojęcia, że to, co za chwilę zobaczysz i usłyszysz, zmieni na zawsze Twoje życie i życie całej Twojej rodziny... Karetka przyjeżdża. Stan Twojego syna jest krytyczny. Potrzebny jest śmigłowiec ratunkowy do transportu. Diagnoza: złamanie kręgosłupa w odcinku szyjnym. Twój syn musi być pilnie operowany. Operacja trwa prawie 7 godzin. Po wybudzeniu słyszysz najgorsze: Twój syn jest sparaliżowany od szyi w dół… Mam na imię Ania, a ta opowieść jest prawdziwa i wydarzyła się 2 czerwca 2024 roku. Mateusz to mój syn. Niefortunny zbieg zdarzeń stał się końcem jego planów, koszmarem, z którego wierzę – można się wybudzić. Od zawsze wszyscy mówiliśmy na niego Malutki. Niski, nie za silny, za to duchem najsilniejszy z nas wszystkich. Osiągnął właśnie to, że wyrósł na najsilniejszego członka naszej rodziny: biegi, smocze łodzie, Runmageddon, rąbanie drewna, morsowanie – to było jego życie. Mateusz ma taki dar, że gdzie się nie pojawi, zaraża optymizmem. Nigdy nie odmówił nikomu pomocy, wysłuchał, poradził, podniósł na duchu. Naprawdę to potrafi. Zawsze na czas, bez marudzenia, bez pytania, z uśmiechem. To cały Mateusz. Wojsko to jego marzenie. Już podczas studiów skończył Legię Akademicką, po czym starał się dostać do szkoły oficerskiej. Dla niego dążenie do celu to podstawa. Dostał się! 1 lipca 2024 miał się pojawić u bram wojska... Malutki to największy wojownik, jakiego nosi ta ziemia. Powrót do pełni sił to pierwsze, co musi zrobić, a my mu w tym pomożemy. Nigdy się nie podda, będzie walczył! Miejsce w wojsku wciąż na niego czeka, nie został skreślony z listy, więc tym bardziej ma realny cel do osiągnięcia. Aktualnie Mateusz przebywa w szpitalu, jednak po wyjściu, będzie wymagał ciągłej opieki i specjalistycznej rehabilitacji. Jest to związane z wysokimi kosztami finansowymi, jednak wierzę, że to się uda. Pieniądze nie mogą stanąć nam na przeszkodzie... Wierzę, że uda się zjednoczyć armię ludzi, aby postawić mojego syna na nogi! Każdy gest dobrego serca, każda wpłata, każde udostępnienie – są na wagę złota! Mama ➡️ Facebook – Wojciechowski, Powstań  ➡️ Licytacje dla Mateusza Wojciechowskiego. #armiaWojciechowskiego

283 121,00 zł ( 66,53% )
Brakuje: 142 411,00 zł
Sandra Wolniak
Sandra Wolniak , 4 latka

Sandra walczy z SMA❗️Zebraliśmy na leczenie genowe, ale wciąż potrzebna jest POMOC!

Na wstępie chcielibyśmy wyrazić naszą głęboką wdzięczność za każdą osobę, która wsparła naszą poprzednią zbiórkę na leczenie genowe SMA. Wasza hojność i dobroć uczyniły naszą walkę możliwą, dając nam nadzieję na lepsze jutro dla naszej ukochanej Sandry. Dzięki Waszemu wsparciu udało nam się podjąć pierwszy krok w kierunku leczenia tej strasznej, a teraz prosimy Was o dalsze wsparcie, abyśmy mogli zapewnić Sandrze kompleksową rehabilitację i jak najlepszą opiekę. Zwracamy się do Was z pokorą i ogromną prośbą o wsparcie naszej ukochanej córeczki Sandry w dalszej walce z niezwykle ciężką chorobą, jaką jest SMA! Po wyczerpującej walce i przejściu przez najtrudniejsze chwile, Sandra przeszła już przez pierwszą fazę leczenia, które dało nam, jako rodzicom, nadzieję i ulgę w obliczu tej straszliwej choroby. Jednakże teraz, gdy rozpoczynamy kolejny etap, potrzebujemy Waszej pomocy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Rehabilitacja dla Sandry to teraz kluczowy element naszej walki. Chociaż leczenie genowe zaoferowało nam szansę na zatrzymanie postępu choroby, to rehabilitacja pomoże Sandrze wzmocnić jej mięśnie, poprawić funkcje oddechowe oraz osiągnąć jak największą niezależność fizyczną. Dodatkowo, ze względu na potrzeby rehabilitacji Sandry, będziemy również potrzebować specjalistycznego sprzętu rehabilitacyjnego, który pomoże nam zapewnić naszej córeczce jak najlepszą opiekę i szansę na poprawę jej zdrowia. Dzięki Waszej hojności będziemy mogli zainwestować w niezbędny sprzęt, który będzie wspierał Sandrę w jej dalszej rehabilitacji. Niestety, ale taki sprzęt to ogromne koszty! Niestety, koszty takiej rehabilitacji są ogromne i pochłaniają znaczną część naszych zasobów finansowych. Dlatego z całego serca zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie finansowe, które umożliwi nam zapewnienie Sandrze najlepszej opieki i szansy na pełniejsze życie. Każda wpłata, niezależnie od jej wielkości, będzie ogromnym wsparciem dla naszej rodziny. To dzięki Waszej hojności i życzliwości możemy dać naszej kochanej Sandrze szansę na lepsze jutro. Jeśli macie Państwo możliwość i chęć wesprzeć naszą walkę, prosimy o wpłatę na zbiórkę Sandry! Dziękujemy z całego serca za każdą okazaną pomoc, modlitwy i wsparcie. Życzymy Wam błogosławieństwa i wdzięczności za Waszą życzliwość i wsparcie. Z głęboką wdzięcznością, –––––––––––––– Wspieraj Sandrę na grupie z licytacjami – KLIK Czytaj o jej losach na  fanpage’u   Oglądaj relacje na Instagramie –> KLIK   –––––––––––––– O walce Sandry napisali: FAKTYKALISKIE.PL KALISZ.NASZEMIASTO.PL

23 094,00 zł ( 7,23% )
Brakuje: 296 055,00 zł