Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Natalia Łojek
Pilne!
Natalia Łojek , 18 lat

Nowotwór chce zniszczyć przyszłość Natalii! Potrzebna pomoc!

Moja córka, Natalia, dopiero co stanęła u progu dorosłości. Cieszyła się życiem, świętowała wraz ze znajomymi ich wspólne wejście w pełnoletniość. W grudniu sama skończyła 18 lat. W najgorszych snach nie spodziewałam się, że lada moment choroba zawładnie jej światem… Wszystko zaczęło się od niepozornego zgrubienia na udzie. Lekarka skierowała Natalię na rtg. Obraz nie pozostawił złudzeń – na kości jest guz! Córkę odesłano do szpitala na dalszą diagnostykę. Tam wykonano badanie tomografem. Obraz sugeruje złośliwy charakter zmiany… Życie mojej córki w jeden dzień zamieniło się w koszmar. Do teraz ciężko mi uwierzyć, że spotkało to moje dziecko.  Na oddziale Natalia przeszła zabieg pod narkozą, gdzie pobrano aż 7 próbek do badania histopatologicznego. Lekarze mają wątpliwości, co dalej, dlatego konieczne jest powtórne badanie. Otrzymałyśmy skierowanie na rezonans w trybie pilnym. Niestety, ze względu na odległe terminy musiałam opłacić badanie sama. Wciąż czekamy… Brak decyzji odnośnie leczenia każdego dnia spędza mi sen z powiek. Nie wiem, co czeka Natalię. Niewykluczone, że konieczna będzie amputacja nogi. W tej chwili córka chodzi o kuli, żeby się nie obciążać. Jej poruszanie się po mieszkaniu jest znacznie utrudnione.  Niezależnie od tego, co będzie dalej, jedno jest pewne. Żeby moja córka mogła być samodzielna, konieczne jest przystosowanie naszej łazienki do jej potrzeb. Obecnie z powodu wysokiego brodzika, Natalia nie jest w stanie samodzielnie się wykąpać. Koszty wciąż rosną, a wiem, że to dopiero początek… Walka z nowotworem już teraz pochłania sporą część budżetu. Wierzę, że moja córka pokona przeciwności losu. Wierzę też, że ze wsparciem dobrych ludzi ta walka będzie łatwiejsza… Z całego serca dziękuję Wam za pomoc. Mama Natalii

18 128 zł
Tymoteusz Dobrosz
Tymoteusz Dobrosz , 2 latka

Okrutny los dopadł malutkiego Tymonka! Wesprzyj go w walce o lepsze jutro!

Kiedy Tymek pojawił się w naszym życiu, stał się dla naszej rodziny źródłem niesamowitej siły i miłości. Jego radość rozświetla każdy nasz dzień, a niezłomna determinacja, daje nadzieję w najtrudniejszych chwilach. Niestety jego piękny uśmiech skrywa wiele cierpienia… Życie naszego dziecka to ciągła walka. W trakcie ciąży nic nie wskazywało na to, że nasz synek urodzi się z problemami. Jednak od razu po porodzie dowiedzieliśmy się, że Tymek cierpi na choroby neurologiczne. I tak do dziś, każdego dnia, mierzy się z opóźnieniami psychoruchowymi... Nasz synek nie rozwija się jak jego rówieśnicy. Jest bardzo malutki i ma kłopot z przybraniem na wadze. Niedługo skończy dwa lata, a waży zaledwie osiem kilo! Dla nas jest jednak idealny. Widzimy w nim niesamowitą siłę, która pomaga mu pokonywać codzienne przeszkody rzucane przez okrutny los. W ostatnim czasie zauważyliśmy, jak stara się stawać przy meblach. Budzi to w naszych sercach ogromną dumę. Czasem nie umiemy też ukryć łez wzruszenia...  Nadal jednak jesteśmy przepełnieni strachem, ponieważ od roku czekamy na wyniki specjalistycznych badań genetycznych. To one mogą dać nam w końcu odpowiedź, co tak naprawdę jest genezą wszystkich problemów Tymka i pomogą dobrać terapię dopasowaną do jego potrzeb. Niestety czas działa na naszą niekorzyść i wiemy, że w rozwoju naszego dziecka liczy się każdy tydzień i miesiąc. Wiemy też, że potrzebne jest nasze wielkie zaangażowanie, ale jesteśmy gotowi podjąć tę walkę! Doszliśmy jednak do momentu, gdzie musimy prosić o Twoje wsparcie i serce. Lekarze doradzili nam wykonanie dalszych badań genetycznych, jednak są one niesamowicie kosztowne. Twoja hojność może mieć ogromne znaczenie dla Tymoteusza, umożliwiając mu dostęp do dalszej diagnostyki oraz specjalistycznych terapii i rehabilitacji!  Rodzice Tymka

18 125 zł
Dominik Sztejkowski
Dominik Sztejkowski , 28 lat

Samotna matka od 25 lat walczy o życie ciężko chorego Dominika. Pomocy!

Modlę się, żeby sił starczyło mi na jak najdłużej… Dominik ma 26 lat, a opieka nad nim przypomina opiekę nad małym dzieckiem. Niestety, waży tyle, co dorosły człowiek. Kilka razy dziennie muszę go cewnikować i przenosić go na rękach do wanny czy wózka, a synek jest bezwładny i ciężki... Radzę sobie jednak, jak mogę. Od 20 lat, od momentu, gdy odeszłam od męża alkoholika, jestem samotną matką. Gdy urodziłam Dominiczka, niedane było mi dane cieszyć się i pomyśleć, że oto ja, najszczęśliwsza matka, a to moje cudowne dziecko… Pierwsze słowa, które usłyszałam, brzmiały: "Pani dziecko jest bardzo chore"… Pani ordynator wkrótce zawołała mnie na rozmowę. To, co usłyszałam, zmroziło mi krew w żyłach: proszę ochrzcić dziecko jak najszybciej… Diagnoza: przepuklina oponowo-rdzeniowa, podejrzenie wodogłowia (co potwierdziło się, po dalszych badaniach), pęcherz neurogenny. Dowiedziałam się też, że moje dziecko nie będzie chodzić, a na pewno nie pożyje długo - parę dni, parę miesięcy, może parę lat, ale pełnoletności nie dożyje. Nie będę pisać o moich odczuciach, ale każdy rodzic może się domyślać, co wtedy przeżywałam… Nie mogłam się jednak załamać, Dominiś liczył na mnie, tak samo jak dwójka starszych dzieci, które czekały na mnie w domu. Nie czekał tylko mąż, który był w ciągu alkoholowym… Przed urodzeniem Domiczka też popijał, ale gdy maluch przyszedł na świat, taki chory, piciu ojca nie było już końca. Przeważnie nie pracował już, bo nie trzeźwiał… A ja, cóż, musiałam być silna, musiałam wziąć się w garść. Z powodu złego stanu zdrowia byłam wówczas na rencie, która była bardzo niska, a jeszcze doszedł synek, który wymagał stałej opieki, leczenia i rehabilitacji. Zaczęłam wędrówkę po lekarzach, bo trzeba było robić badania i wziąć się za rehabilitację. Synek mnie potrzebował. Tak minęły 4 ciężkie lata. W tym czasie synek ani jednej nocy nie przespał, ja przeważnie drzemałam w fotelu, wiedząc, że co godzinę synek będzie mnie budził. Z synkiem na rękach gotowałam, prałam, jadłam… Idąc do łazienki kładłam Dominiczka do wózka i brałam go ze sobą. W rozwoju synka najwięcej pomogła intensywna rehabilitacja w Pile. Tam mieliśmy też spotkania z panią psycholog, które powiedziała mi słowa, które dały mi do myślenia: żeby dziecko było szczęśliwe, to najpierw mama musi by szczęśliwa. Moja zasada brzmiała inaczej: jak dziecko jest szczęśliwe, to i mama jest szczęśliwa… Wzięłam jednak sobie jej słowa do serca, rozwiodłam się z mężem alkoholikiem i wyprowadziłam z dziećmi, zaczynając nowe życie… W międzyczasie byliśmy w Poznaniu na kolejnej operacji. Pamiętam jak doktor, który operował mojego synka, powiedział, że ta operacja jest jak jadący pociąg, który jedzie na Dominika i nastąpi teraz starcie, rozstrzygające, kto wygra… Dominiczek zwyciężył, taką zawsze synek ma siłę przeżycia. Radość nie trwała jednak długo. Ojciec moich dzieci, czyli mój były mąż, zmarł, skończyły się alimenty, a że nie miał wypracowanej odpowiedniej ilości lat, Dominikowi nie przysługuje renta. Zostałam z synem sama. Radzę sobie, ale tak bardzo chciałabym nie myśleć ciągle o tym, skąd wziąć pieniądze na rehabilitacje... Wiem, że Dominik nigdy nie będzie chodzić – cuda się nie zdarzają, jest bezwładny od pasa w dół, ale rehabilitacja bardzo pomogłaby w codziennym funkcjonowaniu, moim i jego. Uśmierzyłaby ból, poprawiłaby też postawę, gdyż synek ma skoliozę. Chciałabym dać mojemu synkowi wszystko, co najlepsze, ale jedyne, co mogę mu dać, to miłość i opieka… Nasz dochód to renta socjalna i świadczenie na syna, z czego większość idzie na pieluchy, cewniki i lekarstwa dla Dominika. Nie skarżę się na swój los, bo bardzo kocham mojego syna. Nie zabraknie mi miłości, brakuje mi jednak pieniędzy na rehabilitację, która bardzo by mnie odciążyła. Proszę z całego serca - pomóż mi. Józefa, mama Dominika

18 097,00 zł ( 77,32% )
Brakuje: 5 308,00 zł
Marcel Gasek
Marcel Gasek , 2 latka

Marcel nie zna życia bez choroby... Daj mu szansę na sprawność i lepszą przyszłość❗️

Choć badania w trakcie ciąży nie wykazywały żadnych nieprawidłowości, nasz synek urodził się chory. Z radością oczekiwaliśmy dnia jego narodzin nieświadomi, że ten dzień rozpocznie wymagającą i trudną walkę o sprawność i zdrowie ukochanego dziecka. Marcelek przyszedł na świat w 37 tygodniu ciąży. Był niedotleniony, więc swoje pierwsze doby spędził w inkubatorze. Jeszcze przed wyjściem ze szpitala dostaliśmy informację, że Marcelek ma problemy z napięciem mięśniowym. Byliśmy pod stałą opieką neonatologiczną i neurologiczną, a kiedy skończył 6 miesięcy – zaczęliśmy rehabilitację.  Wtedy jeszcze wierzyłam, że wstępne przypuszczenia lekarzy są pomyłką, a dzięki ciężkiej pracy i rehabilitacji pozbędziemy się problemów ruchowych synka. Niestety… Gdy nasz Marcelek skończył rok, padła ostateczna diagnoza – mózgowe porażenie dziecięce. Jest nam niezwykle trudno, ale każdego dnia walczymy, by dać synkowi szansę na sprawność, samodzielną przyszłość i zaznanie beztroskiego dzieciństwa. Marcelek trzy razy w tygodniu uczęszcza na zajęcia rehabilitacyjne, w domu ćwiczymy z nim codziennie. Staramy się również na miarę naszych możliwości zabierać go na turnusy rehabilitacyjne, które przynoszą efekty. Droga do sprawności będzie bardzo długa, ale widzimy, że synek coraz więcej rozumie. Wykonuje nasze polecenia i z pokorą uczęszcza na zajęcia, mimo że nierzadko towarzyszy mu ból i strach. Niestety do tej pory synek sam nie siedzi, nie raczkuje, porusza się tylko pełzając. Jedyną szansą na poprawę jest kontynuowanie intensywnej rehabilitacji, która niestety generuje ogromne koszty. Nie byliśmy na nie przygotowani. Marcel niestety wymaga również ortez – to kolejny wydatek, któremu musimy sprostać.  Nasz synek jest bardzo pogodnym i otwartym chłopcem. Szuka kontaktu i towarzystwa innych dzieci. Martwimy się, że przez problemy zdrowotne i ograniczenia z tym związane, nie będzie mógł zaznać szczęśliwego dzieciństwa. Musimy zrobić wszystko, by dać mu szansę. Pomożecie? Wasze wsparcie może okazać się ratunkiem! Rodzice Marcela

18 071 zł
Daria Niwińska
8 dni do końca
Daria Niwińska , 21 lat

Daria od zawsze walczy o sprawność... Dziś potrzebuje Twojej pomocy!

Moja córka Daria choruje na mózgowe porażenie dziecięce, pod bardzo rzadko występującą postacią móżdzkową. Wrodzona wiotkość spowodowała u niej mocną degradację stawów kolanowych i zniekształcenie całej prawej nogi.  Potrzebna jest operacyjna stabilizacja obu stawów kolanowych i rekonstrukcja całej prawej nogi, od uda, przez staw kolanowy, kończąc na stopie końsko-szpotawej. Po operacji Daria będzie musiała poddać się bardzo długiej i kosztownej rehabilitacji.  Niestety już dziś wiem, że nie mam wystarczających środków, by jej to zapewnić, dlatego zaczęłam działać. Głęboko wierzę w to, że moja córeczka zasługuje na lepsze życie i z Waszą pomocą będzie to możliwe.  Każda złotówka będzie dla mnie na wagę złota.  Aleksandra, mama Darii Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

18 050,00 zł ( 56,55% )
Brakuje: 13 865,00 zł
Paweł Bonisławski
Paweł Bonisławski , 40 lat

W wypadku rowerowym nie stracił życia, ale stracił sprawność. Pomóż!

Paweł jeszcze do maja tego roku był aktywny i pełen życia. Wiosenna aura tylko sprzyjała planowaniu rowerowych wycieczek, które tak bardzo lubił. Niestety jedna z nich sprawiła, że jego życie legło w gruzach, omal się nie kończąc… Dziś walczymy o jego powrót, jednak koszty są gigantyczne...  Paweł miał 37 lat i mieszkał w urokliwym miasteczku na Mazurach. Uwielbiał organizować sobie rowerowe wycieczki po tamtejszych terenach. Nikt nie przypuszczał, że pewnego majowego dnia nasz syn będzie jechał na rowerze po raz ostatni. W ten ciepły dzień wyjechał i nikt nie wie, jaki był cel jego podróży – dziś on sam nic z tego dnia nie pamięta. Diagnozy lekarskie, jakie słyszeliśmy w tamtych tygodniach, były tak straszne, że bardzo chcielibyśmy o niech zapomnieć, niestety dają o sobie znać każdego dnia. Paweł podczas wypadku doznał ciężkiego urazu czaszkowo – mózgowego. Trafił na oddział ratunkowy z mocnym obrzękiem mózgu, licznymi krwiakami i złamaniami. Jego stan był na tyle krytyczny, że został zakwalifikowany do nagłego zabiegu operacyjnego, a zaraz po nim przewieziony na oddział intensywnej terapii, gdzie pozostał w stanie śpiączki przez 3 tygodnie.  Dla rodziców patrzenie na cierpienie własnego nawet dorosłego dziecka to najgorsze uczucie, którego nie jesteśmy w stanie opisać. Zawsze towarzyszy temu obezwładniające i paraliżujące poczucie bezradności... Po wybudzenie ze śpiączki Paweł trafił na oddział neurochirurgiczny, a następnie na oddział neurologiczny. W tym czasie zaczął nawiązywać z nami kontakt. Jednak liczne urazy nie pozwalały mu na nic więcej, jak krótkie i niezrozumiałe słowa. Wiedzieliśmy, że przed nami długa, ciężka i wyboista droga do sprawności. Bardzo zależało nam, aby Paweł zakwalifikował się na rehabilitację neurologiczną, która pomogłaby mu wrócić do zdrowia. Tak jednak się nie stało... Nasz syn do dziś wymaga całodobowej opieki, którą szpital nie był w stanie wtedy zapewnić. Byliśmy zmuszeni wrócić do domu i szukać dla pomocy na własną rękę.  Wiemy, że intensywna rehabilitacja neurologiczna to jedyna szansa na powrót Pawła do normalnego życia. Syn przejawia ogromne problemy z orientacją czasu i przestrzeni. Nie potrafi określić miejsc, z trudem rozpoznaje osoby. Boryka się z zaburzeniami pamięci krótkotrwałej – nie jest w stanie powiedzieć, co działo się wczoraj. Ma duży problem z nazywaniem podstawowych rzeczy, określaniem danych czynności.  Dziś rozmowa z Pawłem polega na prostym, krótkim dialogu. Syn nie rozumie złożonych komunikatów. Ponadto jego mowa jest znacznie zaburzona, niekiedy cicha i niezrozumiała. Paweł wymaga całodobowej opieki. Z silnego, aktywnego i inteligentnego mężczyzny stał się kruchym, niepełnosprawnym człowiekiem. Zawsze cenił sobie niezależność i sprawność, która tak brutalnie została mu odebrana. Ponieważ odmówiono nam rehabilitacji finansowanej przez NFZ, zmuszeni byliśmy szukać pomocy w placówkach prywatnych. Trafiliśmy na Centrum Neurorehabilitacji przy "Gołębim Dworze''. Wstępne rozmowy z tamtejszymi specjalistami, dały nam nadzieję na powrót naszego syna do zdrowia! Niestety kwota leczenia jest tak wielka, że spędza nam sen z powiek. Skończyły się już wszystkie nasze oszczędności... Oboje z mężem jesteśmy emerytami z orzeczeniami o niepełnosprawności. Jest nam bardzo ciężko odnaleźć się w zaistniałej rzeczywistości. Mimo to nie brakuje nam sił. Mamy też ogromne pokłady miłości i determinacji, przerastają nas tylko kwestie finansowe… Codziennie modlimy się o powrót naszego syna do zdrowia i wierzymy w dobre serca ludzi! Marzymy, żeby Paweł odzyskał swoje normalne życie, mógł być w pełni samodzielny i wrócić do pracy. Nie stać nas na regularną rehabilitację prywatną, są to koszty rzędu kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. Pomóżcie nam odzyskać naszego syna! Rodzice z Rodziną

18 025 zł
Marta Klonowska
1 dzień do końca
Marta Klonowska , 36 lat

Choroba, która tak bardzo utrudnia życie...

Mam 34 lata, myślałam, że w tym wieku mało co jest mnie w stanie zaskoczyć. Dziś wiem, że bardzo się myliłam. Od kilku miesięcy wiem, że zmagam się z cukrzycą typu I. Niestety codzienność z tą chorobą jest niezwykle trudna, a koszty związane z zakupem pompy insulinowej oraz systemów monitorowania glikemii ogromne. Cukrzyca diametralnie zmieniła życie moje i mojej rodziny. Jestem mamą dwóch wspaniałych córeczek, starsza ma 5, młodsza 2 lata. Nie mogę spokojnie spełniać funkcji mamy właśnie przez cukrzycę i konieczność ciągłej, codziennej kontroli glikemii.  Zwykłe funkcjonowanie jest zaburzone z uwagi na pilnowanie się przed hipo i hiperglikemią.  Codziennie robię po kilkanaście pomiarów glukometrem, opuszki palców są obolałe, pokłute, co też wpływa na duży dyskomfort codziennego życia... Nowoczesne, drogie metody leczenia pozwolą mi znów funkcjonować w miarę bezpiecznie. Marzę o tym, by jak najdłużej być zdrową i sprawną mamą dla swoich dzieci...  Niestety w obecnej sytuacji finansowej nie mogę nawet marzyć o takiej przyszłości. Proszę, jeśli tylko możesz, pomóż...  Marta

18 021,00 zł ( 66,48% )
Brakuje: 9 086,00 zł
Sebastian Posmyk
Sebastian Posmyk , 39 lat

39 lat i jedno marzenie - samodzielność!

Miałem plany, tak wiele do zrobienia... Mam tylko 36 lat. To nie może się tak skończyć! W sierpniu 2016 roku uległem wypadkowi, w wyniku którego doszło do złamania kręgosłupa oraz uszkodzenia rdzenia kręgowego. Jednego dnia obudziłem się zupełnie zdrowy, a wieczorem walczyłem o życie w szpitalu, do którego przetransportował mnie śmigłowiec LPR.  To był jeden moment, z którego skutkami walczę do dziś. Porażenie czterokończynowe od czterech lat zabiera mi nadzieję i chęć do walki. Niedawno przekroczyłem trzydziestkę, a moją jedyną rozrywką jest telewizor, którego nawet sam nie mogę włączyć.  Z silnego, samodzielnego mężczyzny stałem się osobą całkowicie zależną od innych. Zmieniła się optyka i gdy minął szok, znów zacząłem nieśmiało myśleć o przyszłości. Mam marzenie... Chcę być samodzielny, chociaż w niewielkim stopniu. W pamięci mam jeszcze, to kiedy czułem się silny i niezależny. Wiem, że to najpiękniejsze uczucie, jakie może mieć człowiek. Jestem świadomy, że przede mną długa droga, ale podejmę rękawicę! Moją jedyną szansą jest turnus rehabilitacyjny w specjalistycznym ośrodku, jednak jego koszt znacznie przewyższa moje możliwości. Taki maraton różnych ćwiczeń sprawi, że będę w stanie samodzielnie wykonać kilka najmniejszych czynności. Tymi małymi czynnościami odmierzam dzisiaj moje szczęście.  Proszę, pomóż mi. Sebastian

18 006,00 zł ( 5,87% )
Brakuje: 288 377,00 zł
Adam Zych
Adam Zych , 24 lata

Potrzebuję pomocy, aby odzyskać utraconą sprawność!

Wiele moich marzeń i planów zostało przekreślonych w jednej chwili. Wypadek samochodowy już na zawsze zmienił moje życie. A ja mam tylko 23 lata… Styczeń 2023 r. Wtedy odebrano mi wszystko, na co do tej pory pracowałem, czego pragnąłem i to, czego nie zdążyłem jeszcze poznać... Byłem aktywny zawodowo, samodzielny i zaradny. I tak po prostu, nagle to straciłem! W wyniku wypadku trafiłem do szpitala. Okazało się, że mam złamany kręgosłup oraz całkowicie uszkodzony rdzeń kręgowy! Dowiedziałem się, że czeka mnie wózek inwalidzki! Byłem przerażony, nie wierzyłem w to, co się dzieje!  Pobyt w szpitalu, oczekiwanie na operację i każdą decyzję lekarzy były jak nieskończone godziny. Zastanawiałem się wówczas, jak będzie wyglądać teraz moje życie. Czułem, że mnie to przerasta i zacząłem się poddawać...  Po operacji z każdym dniem nabierałem jednak coraz więcej nadziei. Codziennie byli przy mnie bliskie mi osoby – rodzina i przyjaciele, którzy nawet na moment nie pozwalali mi myśleć pesymistycznie! Otrzymałem od nich ogromne wsparcie i to dzięki nim jestem teraz silniejszy.  W szpitalu przebywałem 4 tygodnie. Obecnie już kolejny tydzień jestem na oddziale rehabilitacji. Po powrocie do domu muszę kontynuować codzienne ćwiczenia. Nie mam innego wyjścia. Tylko w ten sposób odzyskam sprawność i wzmocnię swoją samodzielność. Jestem zawzięty i konsekwentnie będę dążył do tego celu. Mam w sobie dużo siły, ale niestety to nie wystarczy. Rehabilitacja związana jest z dużymi kosztami, z którymi sam sobie nie poradzę.  Na własnej skórze doświadczyłem jak życie ludzkie jest kruche, a jedna sekunda może zadecydować o wszystkim. Dlatego z całego serca proszę o pomoc w walce o lepsze jutro! Każdemu z Was dziękuję z całego serca! Adam

18 000 zł