Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Szymon Małek
Szymon Małek , 5 lat

Szymonek każdego dnia dzielnie walczy o swoje zdrowie! Potrzebuje Twojej pomocy!

Czy można być gotowym na to, że nasze spokojne macierzyństwo zastąpi strach o życie dziecka? Czy można być gotowym na niepewność, jaka przynosi każdy kolejny dzień?  Kiedy urodził się nas synek Szymonek 24 lipca 2019 roku byłam przeszczęśliwa. Nieprzespane noce, natłok obowiązków, nic nie miało znaczenia! Liczył się tylko mój synek! I wtedy po 3 miesiącach sielanki zaczęły się nasze problemy, na które nie byłam gotowa... Bo czy można być gotowym na strach o własne dziecko?  Pobyt w szpitalu, transport do kolejnego i diagnoza: podejrzenie u Szymonka bardzo rzadkiej chory genetycznej Zespół LOWE'A (oczno-mozgowo-nerkowy)    Te słowa do nas nie docierały, nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę, ale kolejne badania genetyczne WES potwierdziły diagnozę, czarny scenariusz, tak nasz kochany malutki synek choruje na tę okropna chorobe, odtąd każdy kolejny dzień Szymonka i nas rodziców jest walka o zdrowie i sprawność fizyczna naszego dziecka.                     Szymon urodził się z zaćmą wrodzona obuoczna, w trzecim miesiącu swojego życia przeszedł operacje jej usunięcia, wystąpiły również powikłania pooperacyjne tzw. zrosty, gdzie musiała nastąpić kolejna operacja, by ratować wzrok naszego synka, tak bardzo się bałam, że Szymonek może stracić wzrok, że nie będzie widział!Szymonek jest chłopcem słabowidzącym z wadą wzroku + 15,nosi specjalistyczne okulary korekcyjne, jesteśmy pod stałą opieką lekarza okulisty w Lublinie Zespół Lowe'a niesie ze sobą wiele chorób. Jedną z nich jest nefrokalcynoza, czyli zwapnienia w nerkach. W przyszłości może dojść do ich niewydolności.                Szymon boryka się dodatkowo z obniżonym napięciem mięśniowym, pomimo Swojego wieku nie chodzi, nie siada. Jest ciągle rehabilitowany metoda Vojty. Niestety NFZ nie refunduje tej metody rehabilitacji. Na rehabilitacje jeździmy 4 razy w tygodniu do Krasnystawu, który jest oddalony 100 km od nas.  Koszty rehabilitacji i koszty dojazdu są wysokie, opłacamy je z własnych oszczędności, które powoli się kończą, Najlepsze elekty dają turnusy rehabilitacyjne, gdzie terapia jest bardzo skondensowana i intensywna. Niestety koszta są bardzo wysokie, koszt jednego turnusu 7- dniowego wynosi około 4500 złotych, dlatego ośmielamy się prosić z całego serca o pomoc dla naszego synka.     Chociaż życie nie oszczędza naszego małego wojownika Szymonek to pogodny i uśmiechnięty chłopczyk, chciałby żyć i funkcjonować jak każde zdrowe dziecko, jednak jego codzienność różni się od rówieśników wielogodzinnymi rehabilitacjami, w których trakcie Szymonek krzyczy i płacze, gdzie nasze serca pękają na milion kawałków.  Jak każdy rodzic pragniemy w przyszłości widzieć naszego synka szczęśliwego i sprawnego. Nie poddajemy się dla Szymonka, ponieważ widzimy, że terapia przynosi efekty. Nastąpił taki moment, że nie jesteśmy w stanie sobie sami poradzić finansowo, pomoc rodziny i przyjaciół to za mało, Dlatego zwracamy się do Państwa o pomoc i wsparcie, każda najmniejsza pomoc jest na wagę złota. Pomóżcie Szymonkowi w walce o lepsze jutro    Za każda pomoc serdecznie dziękujemy! Rodzice Szymonka Małgorzata i Marek     

18 242,00 zł ( 39,47% )
Brakuje: 27 971,00 zł
Mikołaj Rebizak
Mikołaj Rebizak , 11 lat

Mikuś przestaje widzieć otaczający go świat - pomóżmy to zatrzymać❗️

Mikołaj ma już 10 lat. Od dwóch jesteśmy świadomi tego, że jego życie będzie nieco trudniejsze. Wiemy, że będzie potrzebował leczenia, rehabilitacji i niezbędnego sprzętu, aby cały czas jak dotąd mieć równie szanse z innymi, zdrowymi dziećmi. To jest możliwe, ale kosztuje…  Nasz synek jest chłopcem słabowidzącym. Zmaga się z chorobą Stargardta. Objawy najczęściej pojawiają się u dzieci między 8. a 12. rokiem życia i polegają na postępującym spadku ostrości wzroku, trudnościami związanymi z rozpoznawaniem szczegółów utrudniających czytanie i rozpoznawanie twarzy, problemami z rozpoznawaniem kolorów – bardzo ciemnych lub jasnych barw, zwiększonej wrażliwości na światło. To oczywiste, że jako rodzice chcielibyśmy dla niego jak najlepiej, jednak choroba często sprawia, że człowiek czuje się wobec niej bezsilny... My nie chcemy się temu poddawać. Ceną jest przecież przyszłość Mikusia!  Jest jeszcze taki mały, a choroba wciąż postępuje. Musimy działać teraz, nie możemy czekać…  Boimy się, że któregoś razu się podda. Będzie czuł się gorzej, będzie smutny i samotny. A przecież to mądry i śliczny chłopiec, który ma prawo się rozwijać.  Chcemy przede wszystkim ułatwić mu naukę i rozwój w szkole, a także ułatwić naukę w domu. W związku z tym zamierzamy kupić mu lupę elektroniczną oraz tablet z funkcjami, które ułatwiają takim osobom naukę. Niestety sprzęt dla osób słabowidzących jest niezwykle drogi. Ponadto Mikołaj wymaga terapii wzrokowej, pomocy naukowych czy specjalnych zeszytów z powiększona liniaturą.  Jeśli zechcieliby Państwo pomóc naszemu Mikusiowi nie zwalniać tempa i nie rezygnować z życia z rówieśnikami. Umożliwić dotrzymywanie kolegom i koleżankom kroku POMIMO WSZYSTKO, to już dziś jesteśmy ogromnie wdzięczni! Rodzice

18 231 zł
Maja Adamska
Maja Adamska , 12 lat

Walczę o zdrowie dla mojej córki! Sama jednak nie dam rady... Proszę o pomoc!

Przez 6 lat wychowywałam typową, zdrową dziewczynkę. Roześmianą, gadatliwą, lekko psotną. Mimo że byłyśmy tylko we dwie, nasze życie było szczęśliwe. Niestety brutalny los postanowił nam to odebrać… W 2018 roku zdiagnozowano u Mai polineuropatię, czyli schorzenie o podłożu neurologicznym, które polega na zwyrodnieniowym zajęciu wielu nerwów obwodowych. Symptomy tej choroby zazwyczaj występują symetrycznie i najczęściej dotyczą rąk, przedramion, stóp oraz goleni. Właśnie w tych obszarach ciała następuje niedowład mięśni, który często może doprowadzić do ich całkowitego zaniku wraz ze zniesieniem odruchów głębokich!  Stan dotyczący uszkodzenia wielu nerwów czuciowych i ruchowych prowadzi do rozwoju szeregu uciążliwych dolegliwości. Te dolegliwości mogą na dłuższą metę doprowadzić do znacznego ograniczenia jakości jej życia. Dlatego też w leczeniu wykorzystuje się rehabilitację ukierunkowaną na złagodzenie występujących dolegliwości, a także poprawę komfortu w trakcie codziennego funkcjonowania.  U mojej córki choroba postępuje na tyle mocno, że oprócz ćwiczeń, dodatkowo wymaga ona zakupu ortez stabilizujących staw skokowy oraz odcinek kulszowo-goleniowy.  Codzienne rehabilitacje, ortezy, wizyty u neurologa i ortopedy to dla naszego skromnego budżetu wydatki nieosiągalne. A przecież muszę pomóc córce! Proszę, pomóż mi w tym! Nikt nie zasłużył na ból i brak sprawności. Tym bardziej bezbronne dziecko… Ewa, mama

18 223,00 zł ( 57,09% )
Brakuje: 13 692,00 zł
Jurek Tanczuk
Jurek Tanczuk , 46 lat

Jedna chwila zniszczyła życie Jurka! Pomóż nam je odbudować!

Już mija trzeci miesiąc, gdy tragiczny wypadek zrujnował życie mojego brata i jego rodziny. Jurek przyjechał z do Polski, by pracować i utrzymać swoją rodzinę. Nikt nie sądził, że plany i marzenia zamienią się najgorszy koszmar… Jurek był energicznym, pomocnym i pełnym życia mężczyzną. Był budowlańcem i jedynym żywicielem rodziny. 10 września w pracy spadł z wysokości trzeciego piętra. W ciężkim stanie został zabrany do szpitala, a lekarze nie dawali szans na przeżycie. Obrzęk i krwiaki mózgu, liczne złamania czaszki, kończyn, niewydolność oddechowo-krążeniowa… Dwa tygodnie śpiączki, 5 operacji.  Dla nas to był koniec świata. Nieprzespane noce, codzienne telefony, wizyty w szpitalu i ten ból niemocy –  nie do zniesienia. Lęk, który nie odpuszczał na minutę.  Po wielu tygodniach modlitw i starań stan Jurka zaczął się poprawiać. To, co było niemożliwe, zaczyna się dziać a lekarze przecierają oczy ze zdumienia. Jurek zaczął samodzielnie oddychać. Powoli wypowiada pierwsze słowa. Dalej jest odżywiany dojelitowo, więc walczymy o to, by odzyskał te najważniejsze i najbardziej podstawowe umiejętności do egzystencji. Ponieważ Jerzy był jedynym żywicielem rodziny, nie stać nas na pokrycie kosztów dalszej i niezbędnej rehabilitacji. Kwoty dalszego leczenia przekraczają nasze dochody – sami nigdy nie damy rady opłacić potrzeb związanych z jego powrotem do zdrowia. On walczy dla nas, dla swojej rodziny i musimy odpowiedzieć tym samym.  Mógł umrzeć, a on żyje! Każda złotówka jest szansą na to, że jego stan się z czasem się polepszy. Nie możemy stracić tej możliwości – błagamy, pomóż nam! rodzina Jurka

18 216,00 zł ( 24,6% )
Brakuje: 55 829,00 zł
Marcelina Tyszkiewicz
Marcelina Tyszkiewicz , 8 lat

Marcelinka kontra zespół PANS! Pomocy!

Każdego dnia oblewa mnie zimny pot strachu. Boję się, że choroba ponownie obezwładni moją córkę i przejmie nad jej małym ciałem kontrolę. I że któregoś razu nie będzie mnie obok, by ją uratować… Nasza córeczka nosi na swoich barkach ciężar zespołu PANS, czyli ostrych dziecięcych zaburzeń neuropsychiatrycznych. To straszna choroba, która z roku na rok wysysa z Marcelinki życie. Każdy atak choroby jest jak scena z horroru. Kontrolę nad Marcelinką przejmują silne emocje, często agresja. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się zaraz wydarzy. W myślach błagamy tylko, by nie zrobiła sobie krzywdy. Szybko chowamy niebezpieczne przedmioty, próbujemy ją uspokoić. Jesteśmy przy niej. Ona próbuje się wyrwać, uciec, targają nią emocje. Po kilkudziesięciu minutach atak mija. Znów słyszymy jej płacz. Ocieramy pot z jej czoła. Przytulamy mocno. Diagnozowanie zespołu PANS, ustalenie jego przyczyn i obranie odpowiedniej ścieżki leczenia to niezwykle trudny proces. Wiele lat trwało, nim jednoznacznie stwierdzono, z czym mierzy się nasza córeczka. Z początku występowały u niej tylko drobne tiki, które po kilku tygodniach mijały. Później pojawiła się labilność emocjonalna, agresja i autoagresja. Wiedzieliśmy, że z Marcelinką dzieje się coś złego, ale kolejni specjaliści z niepewnością kierowali nas na dalsze badania. Kiedy w końcu usłyszeliśmy diagnozę, dostrzegliśmy promyk nadziei. Zaczęliśmy wierzyć, że nasza córeczka może być zdrowa! Niestety, radość nie trwała długo. Informacja o kosztach leczenia immunoglobulinami ścięła nas z nóg. W dodatku musimy czekać na wyniki kolejnych badań. Mijają kolejne tygodnie. Pojawiają się kolejne ataki… Znów patrzymy na cierpienie naszego dziecka. Pękają nam serca widząc, że dzieje się z nią coś, czego nikt do końca nie rozumie. Widzimy, że doszczętnie ją to wykańcza – zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Marcelinka potrzebuje pilnej pomocy! Leczenie immunoglobulinami może okazać się jedyną szansą na powrót do zdrowia. Niestety koszty związane z taką terapią przewyższają nasze możliwości finansowe. Nie możemy jednak pozwolić, żeby Marcelinka przegrała z chorobą! Błagamy, pomóżcie! Tylko z Waszą pomocą uda się opłacić tak kosztowne leczenie… Rodzice

18 211,00 zł ( 9,51% )
Brakuje: 173 279,00 zł
Oskar Jankowski
Pilne!
Oskar Jankowski , 5 lat

POMÓŻ nam wygrać walkę o SERDUSZKO synka... RATUNKU!

Walczę, choć nie dają nadziei. Walczę, choć powtarzają, że mój syn nie przeżyje. Walczę, choć już nie raz uświadamiali mi, że on nie da rady. Walczę i nie poddam się, bo chodzi o życie mojego dziecka. W ósmym tygodniu ciąży, podczas kontroli, lekarz poinformował mnie, że mój synek najprawdopodobniej urodzi się z wadą genetyczną. Nie chciałam mu wierzyć, to był dla mnie ogromny cios. Wiedziałam, że muszę zasięgnąć opinii innego specjalisty, który do ostatnich momentów ciąży zapewniał, że Oskar rozwija się prawidłowo. Dopiero w 9. miesiącu ciąży usłyszałam tę straszną informację. Badanie wykazało małą wadę i delikatny szmer w serduszku mojego Oskarka. Lekarz jednak uspokajał, że trzeba zrobić dokładniejsze badanie i na pewno nie dzieje się nic poważnego. Nie mógł się bardziej mylić. Po 1,5 – godzinnym oczekiwaniu usłyszałam najgorszą wiadomość w moim życiu. U mojego syna zdiagnozowano przełożenie pni tętniczych — bardzo ciężką i skomplikowaną wadę serca. 80% dzieci z taką wadą umiera od razu przy porodzie. Byłam przerażona.  Po przyjściu na świat Oskar dostał 0 punktów w skali Apgar. Wszyscy bez przerwy powtarzali mi, że czeka mnie niesamowicie trudna walka o życie syna. Sugerowano nawet, żebym od razu po porodzie go ochrzciła… Nie mogłam w to wszystko uwierzyć.  W 3. dobie życia Oskar przeszedł 4 – godzinną operację zespolenia prawostronnego, jednak to był dopiero początek. Przetrwał kilka operacji cewnikowania serca, całkowitą korektę serca, miesiące spędzone w szpitalach, na OIOMie, niewyobrażalnie duże dawki leków i nieustanną walkę. W końcu, po jednej z operacji pojawiła się nadzieja. Lekarze zadecydowali o odstawieniu leków, mogliśmy wyjść do domu z nadzieją, że  najgorsze już za nami. Niestety. Niedługo po powrocie do domu, musiałam ponownie udać się z synkiem do szpitala, ze względu na wysoką gorączkę i czarną bliznę pooperacyjną. Oskar płakał całą noc, gryzł ręce z bólu, a mi nie pozostawało nic innego, jak płakać razem z nim i modlić się do Boga, by go nam nie odbierał. Rano, obudził mnie widok synka, który nie oddychał, był cały siny i zimny. Nie miałam już siły biec, po prostu szłam do pielęgniarek, bo wiedziałam, że jest już za późno. Na szczęście po 30-minutowej reanimacji, Oskara udało się uratować.  Jeździmy z nim od szpitala, do szpitala. Nikt nie chce podjąć się leczenia, wszyscy przygotowują mnie, że synek długo nie wytrzyma. Ja jednak nie mogę się poddać, muszę walczyć o moje ukochane dziecko! Na ten moment jesteśmy z Oskarem w domu, nie wychodzimy za często na dwór, żeby nie narażać synka na infekcje. Przyjmuje ogromne dawki silnych leków, a ludzie i lekarze nie dowierzają, że przy tym potrafi być wesołym, aktywnym chłopcem. Gdy na niego patrzę, to nie potrafię zrozumieć, jak tak bardzo chore dziecko może mieć tyle energii i pozytywnych emocji w sobie. Niestety, każdego dnia towarzyszy mi strach, bo w każdej chwili mogę go stracić. Najszybciej za rok możemy myśleć o kolejnej operacji korekty serca – teraz najprawdopodobniej Oskarek by jej nie przeżył.  Ja nie proszę, ja błagam. Pomóżcie uratować nasze dziecko. Ciągłe wizyty, leki i terapie pochłaniają nasz budżet. Nie ma innego wyjścia, musimy walczyć, by go nie stracić. Rodzice Oskara

18 202 zł
Julita Majkowska
10 dni do końca
Julita Majkowska , 14 lat

Na końcu tej drogi czeka sprawność – Julita potrzebuje wsparcia❗️

Wsparcie, jakie otrzymaliśmy, pozwoliło nam kontynuować leczenie i rehabilitację Julki! Niestety, obecnie córka wchodzi w okres dojrzewania i szczególnie teraz potrzeby wzrastają! Dlatego proszę, wspierajcie nas dalej. Nasza historia: Moja córka Julitka urodziła się w ciężkiej zamartwicy urodzeniowej. Przyszła na świat dwukrotnie owinięta pępowiną, nie oddychała, jej serduszko przestawało pracować… Razem z jej sercem zamierało moje. Otrzymała jedynie 2 pkt w skali Apgar! Była reanimowana, zaintubowana i pierwsze dni życia spędziła na OIOM-ie. Dziś te przerażające chwile zlewają mi się w jedno okrutne wspomnienie. Nigdy nie zapomnę bólu i rozpaczy, które wtedy mi towarzyszyły… Żaden rodzic nie powinien przeżywać takiego dramatu. Julita wygrała walkę o życie, jednak w wyniku niedotlenienia mózgu codziennie walczy o sprawność. Córka ma dziś 13 lat. Zmaga się m.in z autyzmem i padaczką. To one najbardziej utrudniają jej codzienne funkcjonowanie i dalszy rozwój. Jedyne czego pragnę to to, aby była zdrowa i szczęśliwa. Dzięki rehabilitacji widać postępy. Każda, nawet najmniejsza poprawa jej sprawności sprawia nam obu ogromną radość i szczęście. Nie możemy ich przerwać, ponieważ wtedy wkracza ryzyko, że postępy się cofną... A dzisiaj jest jeszcze trudniej. Córeczka szybko rośnie, weszła w okres dojrzewania. To bardzo ważny moment, by kontynuować rehabilitację i nawet ją wzmocnić. Ale za tym idą koszty, które już wcześniej nas przerastały. Dlatego znów proszę o pomoc. Poprzednia zbiórka pokazała mi, że przy wsparciu Darczyńców będziemy w stanie dalej walczyć o zdrowie Julki. Potrzebujemy środków, bym mogła opłacić niezbędne turnusy rehabilitacyjne, które są największą szansą Julity na lepszy rozwój. Czasem ciężko mi powstrzymać łzy radości. Dzięki Tobie może być więcej takich chwil!  Joanna, mama

18 168,00 zł ( 72,3% )
Brakuje: 6 960,00 zł
Oliwia Bara
Oliwia Bara , 23 miesiące

Nie pozwól, aby Oliwka cierpiała jeszcze bardziej...

Początki tego koszmaru pamiętam jak przez mgłę. Ciąża przebiegała książkowo, podobnie jak dwie poprzednie. W 34. tygodniu ciąży podczas badania USG lekarz wykrył, że moje dziecko ma poszerzone komory mózgu… Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w tył głowy. Będąc jeszcze w gabinecie mój organizm od razu wywołał odruch wymiotny… Następnie szpital, kolejni lekarze, badania i przedłużające się oczekiwanie do dnia porodu. Przeprowadzono cesarskie cięcie. W pamięci mam zimny korytarz i strużki łez płynących po moich policzkach... Już wtedy miałam świadomość, że będę mogła zobaczyć małą tylko na kilka sekund i od razu zostaniemy rozdzielone. Nie myliłam się. Najtrudniejsza była rozłąka… Na drugi dzień Oliwka z samego rana trafiła do innego szpitala na diagnostykę! Córeczka spędziła 66 dni w szpitalu! Dopiero po 2. miesiącach mogłam pierwszy raz wziąć ją na ręce! Do dziś nie mogę pogodzić się z faktem, że pierwsze, najważniejsze chwile, tygodnie spędziła sama w surowym inkubatorze! Dla takiego malucha pierwsze dni z mamą są przecież najważniejsze!  Oliwia urodziła się z ciężkimi wadami wrodzonymi. Wirus cytomegalii spowodował spustoszenie w jej główce – wodogłowie, małogłowie, uszkodzenie OUN i nerwu wzrokowego.  Główka i mózg mojej córeczki przestały rosnąć jeszcze, gdy byłam z nią w ciąży! Dlatego też jej rozwój psychoruchowy jest opóźniony… Całe szczęście stał się cud i obwód głowy rośnie, ale dwa razy wolniej niż u zdrowych dzieci. Lekarze stwierdzili także obustronny niedosłuch. Na jedno uszko niestety ogóle nie słyszy, w drugim – w stopniu umiarkowanym. Udało się i od paru dni nosi aparaty słuchowe. Oprócz tego wykryto ubytek przegrody międzyprzedsionkowej oraz wzmożone napięcie mięśniowe. Nawet zapisy EEG nie są prawidłowe… Grożą jej napady padaczkowe… Nie jest łatwo. Jak mam się cieszyć i uśmiechać, mając świadomość jak bardzo jest chora i jaka przyszłość ją czeka. Dlatego jak najszybciej muszę rozpocząć działania, aby usprawnić prawidłowy rozwój mojej malutkiej córeczki. Nie mogę dłużej czekać!  Błagam Was o wsparcie. Oliwka przeszła już tak wiele, tak wiele wycierpiała. Jeżeli jak najszybciej zapewnię jej rehabilitację, tym bardziej zwiększą się jej szanse, aby pokonać te zdrowotne przeszkody. Przed nami bardzo długa i wyboista droga. Proszę, pomóż nam ją przejść…  Ewelina, mama      

18 164 zł
Jaromir Jasiński
Jaromir Jasiński , 3 latka

Jaruś potrzebuje Twojego wsparcia! POMÓŻ!

Dzieci zdecydowanie wprowadzają wiele szczęścia do życia rodziców. Szczególnie gdy pojawiają się na świecie we dwójkę. Gdy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami bliźniaków byliśmy bardzo szczęśliwi! Niestety nagle pojawiły się komplikacje... Byliśmy na badaniu kontrolnym w 29. tygodniu ciąży, kiedy okazało się, że tętna naszych dzieci spadają. Konieczne było pilne cesarskie cięcie! Lekarze walczyli o naszych chłopców z wszystkich sił! Przez powikłanie, jakim jest zespół podkradania i niedotlenienie sytuacja jednego z naszych dzieci była cięższa... Jaruś urodził się taki malutki… Ważył zaledwie 600 gram i otrzymał tylko 1 punkt w skali Apgar. Jego stan był ciężki. W drugiej dobie życia przeszedł poważną operację z powodu perforacji jelita, która później niestety wystąpiła ponownie, wymagając kolejnego zabiegu i resekcji jelita. Synek trafił do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie cały wykwalifikowany zespół neonatologów i innych specjalistów wspierał jego malutki organizm w funkcjonowaniu. Szczególnie układu oddechowego, krążeniowego, nerek oraz tarczycy. Tak bardzo baliśmy się o nasze dziecko! Przez skrajne wcześniactwo u Jaromira wystąpiły również poważne zaburzenia wzroku, przez co syn musiał przejść laseroterapię. Niestety do dziś nasze dziecko ma ograniczone pole widzenia. Jaruś został wypisany do domu dopiero po siedmiu miesiącach. Wrócił z sondą donosową, przez którą był karmiony przez kolejnych kilka miesięcy. Na szczęście dzięki włożonej ciężkiej pracy naszej i zespołu terapeutów nauczył się przyjmować pokarm doustnie. Nasz dzielny wojownik wywalczył to co najważniejsze – życie, lecz do chwili obecnej trudny start, problemy zdrowotne i rozwojowe stanowią wyzwanie w jego codziennym funkcjonowaniu…  Pomimo swojego wieku Jaruś znacznie odbiega rozwojowo od swoich rówieśników. Syn jeszcze nie chodzi, ani nie mówi. Wymaga stałej, zaawansowanej rehabilitacji oraz wsparcia rozwoju w zakresie procesowania sensorycznego, rozumienia, adaptacji do zmian w otoczeniu, koordynacji oko-ręka i wsparcia wzroku.  Nasze dziecko jest dzielnym, małym wojownikiem, jednak potrzebuje regularnego wsparcia wielu specjalistów, aby w przyszłości miał szansę na sprawnie funkcjonowanie. Jaruś jest objęty programem wczesnego wspomagania rozwoju, który zapewnia do 8 godzin w miesiącu specjalistycznej pomocy w rozwoju psychoruchowym i społecznym. Jest to jednak niewystarczające, dlatego zalecono nam skorzystanie z odpłatnych turnusów  rehabilitacyjnych. Poza turnusami zależy nam również, aby Jaromir uczęszczał na integrację odruchów wzrokowo-słuchowych i terapię Neuro Taktylną. W celu rozwinięcia umiejętności psychospołecznych potrzebuje też kompleksowej terapii w Terapeutycznym Punkcie Przedszkolnym, który zapewni mu przygotowanie do przejścia do przedszkola integracyjnego.  Niestety to wszystko generuje olbrzymie koszty i aby zapewnić synkowi optymalne szanse na rozwój, potrzebujemy wsparcia. Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie. Pomóżcie Nam zawalczyć o przyszłość naszego synka! Rodzice Jaromira

18 131,00 zł ( 17,04% )
Brakuje: 88 252,00 zł