Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Kowalczyk
Michał Kowalczyk , 10 lat

Kiedy myślisz czasem, że brakuje Ci szczęścia – pomyśl o Michasiu

Kiedy myślisz czasem, że brakuje Ci szczęścia – pomyśl o Michasiu. Michaś miał pecha – porzucony przez mamę tuż po porodzie, rok spędził w szpitalu otoczony jedynie personelem medycznym. Ale Michaś ma też sporo szczęścia, bo dzięki pobytowi w szpitalu odkryto skomplikowaną wadę serca i od razu zainterweniowano. Ma jeszcze więcej szczęścia, ponieważ oboje kochamy go jak własnego syna. I nie jest to przypadek, czy traf, ani „tak los chciał” – oboje Michasia świadomie wybraliśmy i mając już jedno niepełnosprawne dziecko, zdecydowaliśmy się, że chcemy stać się rodzicami Michasia. Kilka lat później zaadoptowaliśmy jego siostrę - Marysię, która również od razu po narodzinach została bez mamy. Dziś jest nas piątka – a nasza codzienność to maraton po zdrowie Michasia - podróże od neurologa, kardiologa, endokrynologa i pulmonologa do okulisty, logopedy i psychologa, to szukanie środków na skuteczną rehabilitację i specjalistyczne terapie. A cieszy nas każdy, nawet najmniejszy, postęp, ponieważ pamiętamy, jak z osamotnionego niemowlaka ulatywało życie. Kiedy zabieraliśmy Michasia ze szpitala, jego skóra była szara, a oczy zgaszone. Nie tylko z powodu licznych chorób, ale przede wszystkim z braku rodzicielskiej miłości. Zdecydowaliśmy się dać Michasiowi naszą miłość, czas, uwagę i zasoby finansowe, aby mógł cieszyć się życiem na swoje własne 100%. Dotychczasowe choroby doprowadziły Michasia do znacznego opóźnienia rozwoju neuro-motorycznego, ale wydawało nam się, że wszystko co najgorsze jest już za nami. Do życia potrzeba nam zdrowia oraz miłości. Miłość już Michasiowi daliśmy, a teraz walczymy o jego zdrowie. Jednak tym razem nasze zaangażowanie nie wystarcza – dlatego dziś prosimy Was, abyście dołączyli do Michasiowego maratonu – będziemy wdzięczni za każdą wpłatę, która przybliży nas do mety. Pokażmy światu, że szczęście to nie dar od losu, ale suma dobra, jakie nosimy w sercach. ______________ Zapraszamy na STRONĘ MISIA, by poznać jego i jego historię.

21 206,00 zł ( 33,89% )
Brakuje: 41 355,00 zł
Wojtuś Piwowarczyk
Wojtuś Piwowarczyk , 19 miesięcy

Choroba nie może odebrać mu sprawności❗️Wspieramy Wojtusia❗️

Wojtuś urodził się w 36. tygodniu ciąży poprzez nagłe cesarskie cięcie ze względu na mój stan przedrzucawkowy. Dostał 10 pkt, jednak w krótkim czasie zaczął mieć problemy z oddychaniem i trafił na OIT noworodka. Po kilku dniach oddech był już na tyle dobry, że syn mógł zostać odłączony od wspomagania.  Właśnie wtedy można było wykonać USG główki, które pokazało, że Wojtek miał wylew krwi do mózgu. Potem rezonans magnetyczny potwierdził dokomorowy krwotok stopnia 2! Powiedziano nam, że torbiele pokrwotoczne wchłoną się, nim dziecko skończy pierwszy rok życia i będzie całkowicie zdrowe. EEG również nie wykazało cech padaczkowych. Jednak stało się inaczej. Kilka miesięcy później, 28 grudnia Wojtek obudził się z dziwnie przykurczoną rączką. Po wizycie u neurologa udaliśmy się prosto do szpitala, gdzie po serii badań okazało się, że torbiele nie wchłonęły się i nie ma na to szans, a sam krwotok sprzed miesięcy musiał być na tyle masywny, że spowodował nieodwracalne zmiany! Dziś pozostajemy pod opieką specjalistów i obserwacją w stronę padaczki. Ponowny rezonans magnetyczny wykazał między innymi zmiany niedotlenieniowo-niedokrwienne oraz po krwawieniu śródmózgowym i dokomorowym z okresu okołoporodowego w lewej półkuli mózgu. Diagnoza to mózgowe porażenie dziecięce pod postacią niedowładu połowiczego prawostronnego. Wojtuś ma niedowład w prawej rączce i nóżce – nie ma w nich czucia, nie jest w stanie stanąć na nodze czy wziąć cokolwiek paluszkami. Ala ma szansę chodzić! Jednak do tego potrzebna jest intensywna rehabilitacja, na którą trzeba czekać, a dla synka każdy tydzień czy miesiąc oczekiwania to mniejsze szanse na samodzielność. Dlatego chcemy uzbierać środki na płatną rehabilitację dla Wojtka, żeby zwiększyć jego szanse na lepsze życie. W tym potrzebujemy Waszej pomocy. Rodzice

21 205 zł
Lucyna Burak
Lucyna Burak , 55 lat

Nowotwór jest dla mnie bezlitosny! Ostatnią nadzieją jest kosztowne leczenie!

Być może moja historia jest podobna do niejednej, którą mogliście tutaj przeczytać. Być może nie raz słyszeliście o wycieńczającej walce z nowotworem. Jednak za każdym razem jest to rozgrywający się na oczach osobisty dramat, którego nie da się tak po prostu zatrzymać. To chwile okupione paraliżującym strachem, cierpieniem, przepłakanymi nocami. To czas, w którym rozgrywa się najważniejsza walka – walka o życie. Wszystko zaczęło się w lipcu zeszłego roku, gdy zauważyłam skąpe i nieregularne krwawienia z miejsc intymnych. Z czasem dziwne objawy zaczęły się nasilać, co bardzo mnie zaniepokoiło. Postanowiłam udać się do lekarza. Nie spodziewałam się jednak, że gabinet opuszczę pełna lęku o własne zdrowie i życie. Podczas konsultacji ginekologicznej okazało się, że znaleziono u mnie mięśniaka. Zostałam natychmiast skierowana do szpitala. Kolejne badania i diagnostyka wpłynęły na decyzję lekarzy o przeprowadzeniu zabiegu. W sierpniu przeszłam wyłuszczenie mięśniaka. Wróciłam do domu i z niecierpliwością oczekiwałam na wyniki badania histopatologicznego. Los nie był jednak dla mnie łaskawy. Wyniki były tragiczne – to mięsakorak trzonu macicy. W październiku przeszłam bardzo poważną operację usunięcia macicy i jajników. Przez miesiąc przebywałam w szpitalu pod obserwacją lekarzy. Byłam bardzo słaba. Miałam jednak nadzieję, że najgorsze jest już za mną.  Wracałam do sił bardzo długo. Od stycznia rozpoczęłam chemioterapię. Niestety kontrolny tomograf wykazał, że leczenie jest nieskuteczne. Nowotwór rozprzestrzenia się dalej, przez co pojawiły się przerzuty!  Obecnie oczekuję na decyzję profesora poznańskiego szpitala w sprawie dalszego leczenia. Prawdopodobnie wkrótce rozpocznę nierefundowaną immunoterapię. Ze względu na to, że w 2010 roku w ramach leczenia nowotworu jelita grubego zostałam poddana radioterapii, nie ma pewności, czy ponowne naświetlanie będzie dla mnie bezpieczne. Choć czasem brakuje mi sił, wiem, że nie mogę się poddać. Chcę znów żyć pełnią życia, spełniać marzenia i realizować plany. Nie mogę dopuścić do tego, by pieniądze stały się przeszkodą nie do pokonania. Czeka mnie kosztowne leczenie, które jest dla mnie ostatnią nadzieją.  Dlatego z całego serca proszę o Wasze wsparcie. Każda pomoc będzie dla mnie na wagę złota! Lucyna

21 191 zł
Dorota Wąsowicz
Pilne!
Dorota Wąsowicz , 39 lat

Guz znowu zaczął rosnąć❗️Proszę o pomoc❗️

Każdego dnia staram się pokonać chorobę. Jednak ta walka jest niezwykle trudna. Znalazłam się w sytuacji, w której liczy się każdy gest wsparcia.  Dziękuję, że jesteście ze mną. Wasza pomoc naprawdę wiele dla mnie znaczy! Moja historia:  W grudniu 2019 r. zdiagnozowano u mnie guza, który uciskał na pień mózgu. W styczniu 2020 r. zostałam przyjęta do szpitala, w lutym przeprowadzono operację.  Guza nie udało się wyciąć w całości. Po opuszczeniu szpitala powinnam była rozpocząć intensywną rehabilitację. Okazało się to niemożliwe ze względu na pandemię COVID-19. Mimo tego starałam się samodzielnie pionizować, ćwiczyć i rehabilitować. Po operacji mam jednostronną głuchotę, porażenie nerwu twarzowego, problemy z pamięcią i koncentracją oraz zaburzenia równowagi. Moja lewa strona ciała jest słabsza niż prawa. Jestem na rencie, mam umiarkowany stopień niepełnosprawności. Znacznie pogorszył się mój stan psychiczny. W październiku 2022 r. okazało się, że guz zaczął rosnąć. Poddałam się radioterapii w Warszawie. Rokowania są dobre, ale ciągle czekam na potwierdzenie, że naświetlanie zadziałało w pełni tak, jak miało zadziałać.  Cały czas muszę być pod opieką specjalistów: fizjoterapeutów, neurochirurga, neurologa, logopedy, psychiatry, psychologa. Nie brakuje mi niezłomności w walce o powrót do zdrowia. Jednak koszty wizyt i badań stały się dla mnie nie do udźwignięcia, przerastają mnie. Dlatego proszę o pomoc. Dorota

21 175 zł
Maciej Kinowski
Maciej Kinowski , 31 lat

Marzenia przerwane w ciągu sekundy... Mam szansę, żeby znów chodzić!

Moje życie pękło w jedną chwilę. Wypadek zniszczył zdrowie, sprawność, nadzieję na przyszłość. Dzisiaj mam tylko jedną drogę, która pomoże mi odbudować to, co straciłem. Wiele godzin żmudnej, intensywnej i kosztownej rehabilitacji. Sam nie jestem w stanie jej opłacić, dlatego proszę o pomoc. Niewiele pamiętam z wypadku, bo nagle wszystko się urwało. Przyjechała karetka, potem przyleciał helikopter, kiedy stwierdzono, że nie mam czucia w nogach. Operacja trwała 6 godzin. Obudziłem się i chciałem poruszać nogami, ale się nie udało… Próbowałem, walczyłem, łzy spływały po policzkach, ale nogi nie chciały słuchać. Nigdy więcej nie chciałbym wracać do tamtej chwili. Kręgosłup złamany w kilku miejscach, uszkodzony rdzeń kręgowy, wymieniony kręg szyjny i piersiowy. Do tego złamane sześć żeber, przebite płuco, złamane nadgarstki, pęknięty obojczyk… Długo by wymieniać. Roztrzaskałem się kompletnie, nawet te kości, o których wcześniej nie miałem pojęcia, że istnieją. Chciałem krzyczeć, zerwać się z tego łóżka i uciec. Nic z tego… Przed oczami stanęło mi życie, marzenia, plany na przyszłość. Pierwsze 2 tygodnie na OIOM-ie były koszmarem. Nie da się przygotować na pobyt w takim miejscu i ogromną bezradność, która ogarnia człowieka od stóp do głów. Teraz z perspektywy czasu widzę, jak puste były moje dotychczasowe dni. Żyłem z dnia na dzień, nie mając większych celów. Dopiero po wypadku zrozumiałem, że najważniejsze są momenty spędzone z bliskimi, takie, które wspominać będzie można już w podeszłym wieku. Dzisiaj najbardziej potrzebuję rehabilitacji. Ciężkiej pracy, która małymi krokami pomoże mi odzyskać utraconą sprawność. Nigdy nie byłem w górach i mam marzenie, żeby wejść samodzielnie na Gubałówkę. Czy to się kiedyś ziści? Wierzę, że tak, ale nie uda się bez ogromnych pieniędzy, które muszę zdobyć, żeby opłacić rehabilitację. Dlatego proszę Was o pomoc. Zdrowie… ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto cię stracił. Chciałbym cofnąć czas i spotkać się ze samym sobą sprzed wypadku, przemówić do rozsądku. To jednak niemożliwe. Muszę skupić się na ćwiczeniach i odbudowaniu dokonanych przez wypadek zniszczeń. Wierzę, że mi w tym pomożecie. Maciej

21 135,00 zł ( 71,51% )
Brakuje: 8 418,00 zł
Aleksy Janiszek-Wojda
Aleksy Janiszek-Wojda , 10 lat

Podwójny dramat rodziny❗️Alek chce obudzić się z koszmaru choroby - pomóż!

Kiedy choruje jedno dziecko, jest ciężko. Kiedy zachoruje dwójka, nie wiesz, które trzymać za rękę. Które pierwsze przytulić. Jesteś wewnętrznie potłuczony na miliony malutkich kawałków, ale wiesz, że musisz wstać. Ocierasz łzy, które nocami spływają Ci po twarzy... Tak jest u nas. Alek i jego siostra zachorowali na to samo w odstępie kilku miesięcy. Autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Choroba zmieniła nasze życie w koszmar, dlatego prosimy o ratunek dla syna! Najpierw zachorowała nasza córeczka. Jej stan pogarszał się z każdym dniem... Kiedy byliśmy zajęci szukaniem ratunku dla córki, straciliśmy z oczu jej brata. Inteligentny, empatyczny chłopiec zaczął nagle mieć tiki. Przewracał się na prostej drodze. Lekarze nas uspokajali, że to stres i nieuwaga. Potem synek przestał rozumieć, co się do niego mówi. Przestał mówić. Zaczął tracić siły. Pojawiał się u niego silny światłowstręt.... W czasie, gdy jego siostra była w szpitalu i czekała na podanie leków, u Alka zaczęły się napady agresji. Przestał panować nad czynnościami fizjologicznymi. Przeczucie nas nie myliło. Trzy miesiące później leżeli już na oddziale neurologii wspólnie. Diagnoza również była ta sama. Rodzeństwo z autoimmunologicznym zapaleniem mózgu... Autoimmunologiczne zapalenia mózgu to niebezpieczna choroba, mogąca doprowadzić nawet do najgorszego... Mózg ogarnia stan zapalny, dochodzi do niszczenia układu nerwowego... Na szczęście u córki leczenie podziałało - podawanie immunoglobulin przez 2 lata spowodowało wycofanie się choroby. U Alka pozwoliło na powrót do normalnego życia. Zaczął się rozwijać, uczyć się mówić, funkcjonować jak każde dziecko. Niestety, nie na długo... Alek otrzymywał lek dwa lata. W dwa lata z dziecka z afazją, z błędnie zdiagnozowanym autyzmem stał się dzieckiem w intelektualnej normie - miał jedynie opóźnienia werbalne typowe dla uszkodzeń neurologicznych. "Ile Pani myśli, że będziemy go leczyć” - usłyszałam od szpitala... Leczenie przerwano, skazano synka na to, by stracił wszystko, co udało mu się uzyskać...  Brak leczenia to dla Alka wyrok. Bez immunoglobulin przestanie mówić, chodzić, rozumieć. Może stracić bezpowrotnie wzrok. Jego mózg może zostać na trwale uszkodzony i nie można przewidzieć dokładnie skutków zaprzestania leczenia. Każdy scenariusz jest możliwy. Już trzeci rok nasze życie to szpitale, kolejne badania, strach o jutro. Jedna choroba autoimmunologiczna pociąga za sobą następne. Leczenie obciąża organizm. Pojawiają się dodatkowe problemy. Kiedy zdrowe dziecko złapie przeziębienie, po kilku dniach wszystko jest w porządku. U mojego syna wystarczy chwila spędzona przy kimś, kto ma infekcję... Obrońcy jego organizmu, zamiast atakować realnego wroga, atakują jego mózg. I choroba wraca jak bumerang.  Od dwóch lat szukamy wyjścia z sytuacji i próbujemy absolutnie wszędzie, aby przywrócić Alkowi zdrowie. Pokonujemy tysiące kilometrów między lekarzy i laboratoriami, podejmując nierówną walkę o zdrowie dzieci. Setki badań, wykrytych możliwych przyczyn, podjętych dodatkowych działań. Konieczność  drogich badań kontrolnych. Wielokierunkowa rehabilitacja. Specjalna dieta. Wszystko mnożone przez dwa... Wydaliśmy już wszystko, co mieliśmy. Pracowaliśmy ponad swoje siły, nie chcąc prosić nikogo o pomoc, ale stoimy już pod ścianą. Koszt immunoglobulin przekracza nasze możliwości. To około 30 tysięcy złotych co kilka tygodni i zwiększający się koszt w zależności od wagi Alka... Wlew działa 5 tygodni. Po tym czasie objawy wracają, mówi coraz gorzej, pojawiają się objawy neurologiczne i psychiatryczne.  Błagamy o pomoc, aby nasz syn mógł wyzdrowieć. Lek zwraca mu normalne życie i dzieciństwo. Do niedawna to my pomagaliśmy. Teraz sami jesteśmy po drugiej stronie i prosimy każdego człowieka o dobrym sercu o pomoc dla naszego syna... Kasia i Przemek - rodzice Alka   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

21 123,00 zł ( 8,27% )
Brakuje: 234 197,00 zł
Piotr Pepliński
Piotr Pepliński , 35 lat

Nieudany skok do wody zmienił moje życie! Nie chcę się poddać, proszę, pomóż!

Nie jest łatwo prosić o pomoc… Nie jest łatwo, tym bardziej kiedy przez większa część swojego życia to ja byłem po drugiej stronie. Pomaganie to słowo, które miałem oswojone od dawna. Pomaganie dobrym słowem, siłą mięśni, pomaganie byciem blisko tych, których kocham, ale też pomaganie wpłacając środki na takich portalach dla tych, których spotkało nieszczęście… Dziś niespodziewanie sam jestem po drugiej stronie… Po niefortunnym skoku do wody, po dwóch operacjach, po wymianie dwóch kręgów na implanty i po 5 miesiącach w szpitalu już sam siadam na wózek i stawiam pierwsze kroki. Jeszcze nieporadnie i niepewnie jak dziecko, ale walczę o każdy ruch, żeby kiedyś móc znowu dawać moją siłę innym. Żeby tego dokonać potrzebna mi nie tylko siła mentalna, ale też długa i kosztowna rehabilitacja. Mam wokół wielu ludzi, którzy już okazali mi swoje serce i wsparcie. Dziś zwracam się do Ciebie. Jeśli masz ochotę i potrzebę serca, by pomagać - obiecuję, że zamienię Twoją pomoc na siłę moich mięśni i odwagę w stawianiu pewnych i zdecydowanych kroków po to, żeby to dobro, które od Ciebie dostałem oddać dalej w świat... Bo warto pomagać! Piotr

21 076 zł
Gabriela Strzęciwilk
Gabriela Strzęciwilk , 29 lat

Operacja jedyną szansą na bezpieczne życie! Ratujemy Gabrysię!

Miłość rodzicielska nie zna granic. Nieważne, czy dziecko jest już dorosłe, czy nie  – rodzic kocha z całych sił i zrobi wszystko, by wesprzeć swoje dziecko, zabrać mu, choć po części ciężar tego, z czym mierzy się każdego dnia. My, rodzice Gabrysi, naszej dorosłej już córki, zrobimy to co w naszej mocy, by pomóc jej w walce – o życie bez bólu! Prosimy, przeczytaj nasz apel i wesprzyj naszą rodzinę w tym trudnym dla nas momencie.  Byliśmy pełni dobrych myśli. Wierzyliśmy, że ciąża bliźniacza, mimo trudniejszego przebiegu niż pojedyncza, zakończy się szczęśliwie. Niestety, nasze dzieci z powodu komplikacji przy porodzie zmagają się z dziecięcym porażeniem mózgowym czterokończynowym. Przez pierwsze dni po porodzie zastanawialiśmy się, jak będzie wyglądała przyszłość naszej rodziny… Mimo to ogarniała nas wszechobecna miłość do naszych dzieci i to było dla nas najważniejsze. Przez lata walczyliśmy o ich sprawność. Rehabilitacje, badania, kontrole… Tak wyglądała nasza codzienność. W 2021 roku bliźnięta odbyły konsultację u doktora Feldmana. To wtedy usłyszeliśmy, że jeśli Gabrysia nie przejdzie operacji, dojdzie u niej do problemów z oddychaniem, a w konsekwencji córka może się udusić... Byliśmy przerażeni. Rozpoczęliśmy walkę o życie córki. Przed operacją kręgosłupa, która odbędzie się w USA, musi zostać wykonana operacja biodra, które z uwagi na skrzywiony kręgosłup również potrzebuje interwencji chirurgicznej. Kwota operacji przerasta możliwości finansowe naszej rodziny. Przez lata walczyliśmy o sprawne życie dla naszych dzieci. Robiliśmy wszystko, co mogliśmy, by nigdy niczego im nie zabrakło. Teraz stajemy w miejscu, w którym nie mamy wyboru i musimy prosić o pomoc. Chcemy dla Gabrysi jak najlepiej, chcemy, by już nie cierpiała jak teraz. Chcemy przestać się bać, że w pewnym momencie zabraknie jej oddechu. Dlatego z całego serca prosimy, wesprzyj nas! Halina i Waldemar, rodzice

21 007,00 zł ( 3,91% )
Brakuje: 515 727,00 zł
Olek Lechwar
Olek Lechwar , 5 lat

Padaczka zabrała zbyt wiele❗️ Ratuj Olusia z pułapki choroby

W tym momencie nie wiemy właściwie nic. Czekanie jest dla nas potworne, ale niezmiennie trzymamy się iskierki nadziei na to, że jeszcze nie wszystko stracone. Dzięki Wam mamy wiarę. Niestety, to dopiero maleńki krok na trudnej drodze do walki z chorobą.  Z niecierpliwością odliczam dni do konsultacji w niemieckiej klinice, która będzie milowym krokiem do planowanej operacji. Mimo strachu zaciskam kciuki i powtarzam sobie, że musi być dobrze, że to dla nas niepowtarzalna szansa na nowy początek. Oluś jeszcze niedawno balansował na granicy. Bardzo szybko traciliśmy kolejne, wypracowane godzinami rehabilitacji, postępy. Ból stawał się czasem nie do zniesienia, bo ciało nie chciało współpracować i przypomnieć sobie tego, co jeszcze niedawno było w zasięgu. Każdy atak to bolesny cios dla Olusia. Każdy brutalnie uświadamia nam, że w starciu z chorobą, bez zdecydowanych kroków, właściwie nie mamy szans.  Przed nami podróż w kierunku poprawy. Z leczeniem w niemieckiej klinice wiążemy ogromne nadzieje. Wiemy jednak, że to nie rozwiąże wszystkich naszych problemów, a będzie jedynie pierwszym krokiem… I choć to przytłaczające, wiem, że kolejny rok po brzegi wypełniony będzie rehabilitacją, konsultacjami ze specjalistami i nieustannym leczeniem. Czeka nas zakup specjalistycznego sprzętu. Przed nami jeszcze wiele wyzwań, z których na ten moment nie zdajemy sobie sprawy, a na które już teraz musimy być przygotowani. Rehabilitacja Olusia to podstawa naszej codziennej walki. Bywają chwile trudne, gdy Oluś potwornie płacze. Czasem jego krzyk zostaje w mojej głowie jeszcze na długie godziny. Zostaliśmy postawieni pod ścianą i nie mamy wyboru - jeśli zrezygnujemy z regularnych ćwiczeń, rozwój zatrzyma się na tym etapie. To dla mnie jedna z najgorszych wizji, bo specjaliści widzą w moim dziecku potencjał do walki.  Choroba Olusia nauczyła nas, że niczego nie możemy być pewni. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co wydarzy się po operacji, ale na każdą sytuację chcemy być zwyczajnie gotowi.  Patrząc na rosnące koszty opieki nad Olusiem, musimy prosić o wsparcie. Wasza pomoc pozwoliła nam zdobyć to, co jeszcze niedawno wydawało się całkowicie poza zasięgiem. Dzięki Wam nabraliśmy odwagi do tego, by pójść po więcej. W przypadku Olusia leczenie refundowane nie pokrywa nawet małej części jego potrzeb. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się na publikację apelu, który pozwoli nam na zdobycie środków niezbędnych do zapewnienia przyszłości i możliwości walki z bezlitosną chorobą, która odebrała mu radość poznawania świata, beztroskę, dzieciństwo…  Był taki moment w naszej historii, gdy każdy nadchodzący dzień oznaczał dla mnie rosnący strach. Teraz przerażenie staram się zastąpić nadzieją. Gdy wypowiadam słowa “zawalczymy, wszystko będzie dobrze” traktuję je jak obietnicę. Proszę, pomóż mi jej dotrzymać.  Nie mogę pozwolić na to, by cierpienie mojego dziecka trwało dłużej. Twoja pomoc to nasza nadzieja! Proszę o niewielką iskierkę - jeśli otrzymamy ich wystarczająco wiele, los Olusia nie zostanie przesądzony. ____ Zbiórkę można wspierać biorąc udział w licytacjach prowadzonych w grupie: Licytacje dla Olusia

21 004 zł