Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Agnieszka Wielgołaska
Agnieszka Wielgołaska , 45 lat

Po narodzinach synka dowiedziałam się, że mam raka... Proszę, ratuj mnie!

Tak bardzo cieszyłam się, że już niedługo zostanę mamą. Czekałam na mojego synka pełna nadziei, ale i spokoju. Wierzyłam, że nic nie jest w stanie zniszczyć naszego szczęścia, które lada moment zaczniemy razem tworzyć.  Niestety, synek urodził się zbyt wcześnie, a ja niedługo po jego narodzinach dowiedziałam się, że zachorowałam na nowotwór złośliwy piersi… Nasze szczęście w jednej sekundzie prysło niczym bańka mydlana.  Nowotwór – taka diagnoza budzi strach i przerażenie. Nikt nie chce usłyszeć jej od lekarza, niestety zazwyczaj nie mamy na to wpływu. Dokładnie w kwietniu otrzymałam informację – nowotwór złośliwy piersi. Wiadomość o diagnozie spowodowała, że szybko spadliśmy z wyżyn szczęścia na samo dno rozpaczy…    Wiedziałam, że przy tak ciężkiej chorobie, niemal natychmiast muszę zacząć leczenie. Nie umiałam i nie umiem wyobrazić sobie, że mogłoby mnie zabraknąć...  Szybko rozpoczęłam życia na oddziale onkologii. Mocne dawki chemii z każdym dniem zabierały mi siły, niszcząc mój cały organizm... Czułam się coraz gorzej i słabiej... Nieustannie dręczyły mnie te same pytania – ile czasu mi zostało, czy mojemu dziecku będzie dane mieć mamę, jak długo będę mogła cieszyć się macierzyństwem? Strasznie się bałam...  I choć były momenty, w których mój organizm szykował już białą flagę, wiedziałam, że nadal muszę dzielnie walczyć – dla siebie, dla mojego maleństwa i ukochanego męża. Mimo tych diagnoz wiem, że nie mogę się poddać. Mam dla kogo walczyć, mam dla kogo żyć! Wciąż szukam jak najlepszego sposobu, by się skutecznie leczyć. Odwiedzam licznych lekarzy i specjalistów. Dalsze leczenie to jedyna szansa, aby mój synek wciąż miał mamę....  Pomóż...  Agnieszka 

21 619 zł
Laura Orlikowska
Laura Orlikowska , 22 miesiące

Mała Laura kontra SMA – To nie może być wyrok❗️

20 listopada Laurka skończy rok. Miała 6 dni, kiedy po badaniach przesiewowych dostaliśmy informację, że choruje na SMA – rdzeniowy zanik mięśni typu I. Wtedy to był szok… Wiedziałam, że taka choroba istnieje, ale kiedy zaczęłam szukać informacji w internecie, jedyne co widziałam to to, że dzieci z SMA umierają. Laurka jako siódme dziecko w Polsce otrzymała terapię genową. Niestety, mimo że wydawało się, że otrzymuje lek przedobjawowo, ujawniła się u niej asymetria i obniżone napięcie mięśniowe. Do tego ma problemy z rotacją w kręgosłupie, niepełną ruchomość głowy w lewą stronę i słabe bioderka. Córeczka wymaga stałej rehabilitacji. To jedyny sposób, by walczyć o jej sprawność, dlatego co najmniej 3 razy w tygodniu uczęszczamy na specjalistyczne rehabilitacje i 3 razy dziennie ćwiczymy w domu. Jesteśmy pod kontrolą neurologa i ortopedy. Niewykluczone też, że żeby zapobiec groźnej skoliozie, Laurka będzie musiała mieć zakupiony gorset. To wszystko kosztuje, a nasza sytuacja sprawia, że nie dam rady opłacić wszystkiego z własnej kieszeni. Dlatego proszę o pomoc i wsparcie w walce o przyszłość Laurki. Patrycja, mama

21 595 zł
Mia Momot
Mia Momot , 13 miesięcy

POWAŻNA wada serduszka - RATUJ z nami ŻYCIE małej Mii❗️

Dokładnie 24.08.2023 roku urodziła się nasza córka Mia. Największe szczęście! Wiedzieliśmy, że strach będzie towarzyszył rodzicielstwu — nie wiedzieliśmy, że w naszym przypadku będzie tak potężny i uzasadniony! Nasza kruszynka urodziła się z wrodzoną wadą serca, niedorozwojem lewej komory serca (HLHS). Najważniejszy ‚‚element" jej ciała, ten, który odpowiada za WSZYSTKO — jest naprawdę, poważnie chory...  HLHS, to bardzo ciężka wada! Aby Mia mogła funkcjonować, musi przejść 3 operacje paliatywne.  Musi codziennie przyjmować leki, uczęszczać na fizjoterapię oraz jeździć na regularne wizyty do szpitala w Krakowie. Aktualnie jesteśmy po pierwszej operacji i w najbliższym czasie czeka nas kolejna. Pomimo iż dowiedzieliśmy się o wadzie serca 26.04.2023 (w ciąży) i od tego momentu byliśmy pod opieką najlepszych lekarzy w Polsce, to Mia nigdy nie będzie miała w pełni sprawnego serduszka... Tak naprawdę, nigdy nie będziemy o nią spokojni...  Wszelkie dotychczasowe operacje są paliatywne, czyli takie pozwalające utrzymać naszą córeczkę przy życiu. To przerażające i jednocześnie konieczne — MUSIMY O NIĄ WALCZYĆ i będziemy to robić!  Mia jest cudownym maleństwem, które wprowadza mnóstwo miłości do naszego życia. Jest małą wojowniczką, która zasługuje na normalne życie i chcemy jej w tym pomóc, tak jak tylko możemy! Prosimy, nie zostawiaj nas w tym samych.  Wierzymy, że dobro powróci do Ciebie! Każda, nawet najmniejsza pomoc, może odmienić życie naszej Mii. Każdy gest może to życie uratować!  Rodzice

21 532 zł
Lena Kubicka
Lena Kubicka , 13 lat

W szponach wielu chorób... Lenka potrzebuje naszej pomocy!

Jestem mamą 12-letniej Lenki. Lenuszka choruje na mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe spastyczne z przewagą strony prawej, zespół Dandy Walkera, retinopatię III°, głuchotę czuciowo-nerwową. Nie potrafi samodzielnie stać ani siedzieć. W wieku 4 lat przestała mówić. Jednak na ostatniej wizycie 19 stycznia pani neurolog dała nam nadzieję,  że nasza Lenuszka zacznie mówić na nowo. Ta informacja naprawdę dodała nam wiatru w skrzydła, żeby walczyć dalej. W procesie leczenia najważniejsza jest stała i intensywna rehabilitacja. Zarówno usprawnianie motoryki małej, jak i dużej, terapia ręki, zajęcia integracji sensorycznej, zajęcia logopedyczne i wiele, wiele innych. W maju, kiedy skończy się poprzedni wniosek na pionizator, chcemy zakupić również urządzenie multifunkcjonalne i matę do hydromasażu, które znacznie ułatwią nam codzienne funkcjonowanie i opiekę nad córeczką. Cały czas staramy się jak najwięcej ćwiczyć i usprawniać Lenusię, ale sami nie damy rady robić to tak dobrze, jak robią to specjaliści. Wiedza i fachowość dobrego terapeuty wiele kosztuje. Nie chcemy, żeby to właśnie pieniądze ograniczały rozwój naszej córeczki. Jest bardzo wesołą dziewczynką, lubi ćwiczyć i nawet jak jej nie wychodzi, nie poddaje się i dalej walczy o swoją sprawność. Lenka jest po operacji neurochirurgicznych wentriculostomii i stentowaniu wodociągów sylwiusza oraz otopedycznych: osteotomii prawego biodra, podcinaniu ścięgien przywodzicieli, ścięgien podkolanowych. Ostatnią operację miała w listopadzie 2022 – był to zabieg ustawiania kości stopy. 6 kwietnia czeka ją kolejna – nastawianie kości prawej stopy. Następnie powrót do zdrowia przez 6 tygodni w gipsie i bardzo intensywna rehabilitacja, wspomagająca usprawnienie nóg. Naszym marzeniem jest, by córka mogła zacząć się choć trochę poruszać przy pomocy chodzika. Razem z mężem jesteśmy świadomi, że pomocy potrzebuje naprawdę wiele osób, którzy są w różnych sytuacjach zdrowotnych. Długo wzbraniałam się, by prosić o wsparcie, jednak dziś nadszedł ten moment, gdy nie mamy wyboru. Przeliczając koszty za ćwiczenia, kwotę, jaką musimy zabrać na potrzebny sprzęt multifunkcjonalny i matę do hydromasażu wiemy, że sami nie damy rady… Każdego, kto mógłby wpłacić, chociażby złotówkę, prosimy o pomoc. Jesteście naszą ostatnią nadzieją! Paulina i Łukasz, rodzice Lenki Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

21 472,00 zł ( 67,27% )
Brakuje: 10 443,00 zł
Janina Zalewska
Janina Zalewska , 70 lat

Diagnoza przyszła nagle i uwięziła Janinę we własnym domu! Pomóż!

Nasza mama ma 69 lat. Ponad rok temu zdiagnozowano u niej SLA – stwardnienie zanikowe boczne. Niestety, choć od poznania diagnozy minęło niewiele czasu, choroba szybko postępuje. Dodatkowo poruszająca się do tej pory przy pomocy chodzika mama, niedawno złamała nogę. Z uwagi na te wydarzenia jest teraz osobą leżącą. Przemieszcza się jedynie przy pomocy wózka inwalidzkiego.  Dom, w którym dotychczas mieszkała, nie jest przystosowany do jej niepełnosprawności. Wysokie progi, wielopoziomowa podłoga oraz brak podjazdu na zewnątrz domu niemal całkowicie wykluczyły mamę z możliwości poruszania się. Mama całe dnie spędza w pokoju, w łóżku, co bardzo źle wpływa na jej kondycję fizyczną. Z czasem pojawiły się problemy z samodzielnym jedzeniem. Do tego doszło załamanie psychiczne. Wczoraj trafiła do szpitala z zapaleniem płuc. Jest bardzo wycieńczona i zmęczona całą tą sytuacją. Chcielibyśmy pomóc jej w tej trudnej sytuacji. Chcielibyśmy, by znów się uśmiechała, bez problemu poruszała się po domu czy wyjechała na ogród. Niestety, wybudowanie podjazdu, wypoziomowanie podłogi oraz połączenie pokoju mamy z pokojem jej opiekunki to kosztowna inwestycja. Nie mamy wystarczających środków, by przeprowadzić remont. Choroba mamy przyszła tak nagle i wszystkich bardzo zaskoczyła. Pęka nam serce, gdy widzimy, jak z każdym dniem mama coraz bardziej traci chęci do życia. Każda przekazana złotówka to szansa, by przywrócić jej utraconą radość! Dzieci Janiny

21 410,00 zł ( 50,31% )
Brakuje: 21 144,00 zł
Ilona Kucher
Ilona Kucher , 3 latka

Dramatyczny wyścig z czasem... Ratuj życie Ilonki!

Rdzeniowy zanik mięśni, czyli SMA, to okrutny wyrok na zdrowie i życie. To właśnie z takim wyrokiem urodziła się Ilonka. Choroba niszczy ją kawałek po kawałku, zabierając to, co jest najbardziej potrzebne do przeżycia, czyli oddech. Jeśli nie pomożemy jej teraz, po prostu zgaśnie… Nie potrafię wyrzucić z głowy tych chwil. Ilonka zaczęła robić się sina, a każdy oddech był dla niej ogromnym wysiłkiem. Krzyk, panika i nerwowe czekanie na ratunek. Tyle pamiętam. Nigdy w życiu nie bałam się bardziej. Kiedy przyjechał zespół ratowników, córeczkę reanimowano! Nie jestem w stanie powiedzieć, ile to trwało. Każda chwila w tym momencie było wiecznością. W karetce reanimowano ją drugi raz... Liczyła się każda sekunda. Każda sekunda zwłoki mogła oznaczać najgorsze. W mojej głowie mnożyły się pytania i najgorsze myśli. Czy uda się ją uratować… Czy będzie żyć? Po przewiezieniu do szpitala Ilonka po raz kolejny była reanimowana, a później zaintubowana. Jej maleńki organizm nie miał już sił, by walczyć… Litry wylanych łez nad szpitalnym łóżeczkiem, błagalny krzyk, a w rękach diagnoza – SMA typu 1. Kilkumiesięczne dziecko na barkach niesie tak trudną chorobę, a my czujemy się, jakbyśmy mieli związane ręce.  Nie mogliśmy, i nie możemy się poddać! Szpital stał się naszym drugim domem. Córeczkę umieszczono na oddziale intensywnej terapii, a nam sen z powiek spędza nie tylko stan jej zdrowia, nie tylko walka z SMA, ale też pieniądze... Nie jesteśmy ubezpieczeni, przez co każdy dzień w szpitalu generuje ogromne koszty.  Wiemy, że to dopiero początek walki nie tylko o zdrowie Ilonki, ale przede wszystkim o jej życie. Zajmują się nią najlepsi lekarze, jest w dobrych rękach. Jednak lista potrzebnych sprzętów, które mogą dać jej, choć chwile wytchnienie, rośnie z dnia na dzień. Tracimy nadzieję, że sami zdołamy uzbierać środki na ich zakup… Dlatego roszę, pomóż nam! Tu chodzi o małe życie!  Karina, mama  ➡️ Licytacje na Facebook'u

21 400,00 zł ( 18,96% )
Brakuje: 91 439,00 zł
Marcin Maliszewski
11 dni do końca
Marcin Maliszewski , 34 lata

Niepełnosprawność nie musi być wyrokiem. Jeszcze nie wszystko stracone - ratunku!

Mam 31 lat. Myślałem, że to, co najgorsze w szpitalnej historii już za mną. Niestety, życie bywa zaskakujące, a choroba zupełnie nieprzewidywalnie potrafi uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie.  Wiele lat temu wydarzył się wypadek… Miałem tylko 19 lat, kiedy gwóźdź przebił moją prawą stopę. Przez chwilę zdawało się, że to tylko niegroźne, że uda mi się szybko wrócić do formy. Miałem nadzieję, że w młodości wszystko goi się szybko, a urazy w krótkim czasie przechodzą do przeszłości. Niestety, to wszystko okazało się początkiem życiowego dramatu…  Za mną dwie operacje. Podczas zabiegu zostało zlikwidowane ognisko zapalenia. Po pół roku rana się zagoiła. Czas zdawał się dłużyć w nieskończoność, a ja marzyłem tylko o tym, by moja sprawność wróciła. By to, co jeszcze do niedawna było w zasięgu znów było możliwe. Niestety, wygojenie rany oznaczało zaledwie chwilowe szczęście, bo ta w krótkim czasie odnowiła się i zaczęła wpływać na moją codzienność. Całkowita sprawność pozostała jedynie niespełnionym marzeniem - wykonywanie opatrunków stało się moją codziennością, a poruszanie o kulach, choć znacznie bardziej wymagająca, stała się dla mnie jedyną możliwością przemieszczania.   Nie tak wyobrażałem sobie przyszłość. Przyszedłem na świat z rozszczepem kręgosłupa, co spowodowało, że wizyty w szpitalu, badania i rehabilitacja na stałe były wpisane w rzeczywistość. Uraz spowodował, że objawy nie ustępowały, a ból całkowicie zdominował codzienność. Żadna z w wykonanych operacji nie przyniosła oczekiwanego skutku, a ja myślałem, że już wszystko stracone.. Pojawiła się jeszcze jedna, ostatnia szansa na pomoc i ratunek dla samodzielności i sprawności - zabieg w klinice Paley European Institut, gdzie specjaliści niosą pomoc w podobnych przypadkach.  Jedyna szansa na powrót do normalnego życia została wyceniona na ogromną cenę. Kwota jest zupełnie poza moim zasięgiem, ale nie mogę się poddać. Nie mogę dobrowolnie wybrać cierpienia i stopniowego ograniczania samodzielności. Muszę prosić o pomoc! Wołać o ratunek, dopóki mam tę jedną możliwość podjęcia walki. Bez niej to tak, jakbym dał sobie przyzwolenie na to, by wylądować na wózku inwalidzkim.  Bardzo proszę o pomoc! Twoje wsparcie może całkowicie zmienić moje życie.  Marcin

21 398,00 zł ( 40,43% )
Brakuje: 31 515,00 zł
Jakub Motyliński
Pilne!
Jakub Motyliński , 13 lat

Rano jak zawsze poszedł do szkoły – wieczorem leżał już na dziecięcej onkologii❗️Ratunku❗️

8 grudnia 2023 roku to data, której nigdy nie zapomnimy. To właśnie wtedy dowiedzieliśmy się, że nasz synek jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. To właśnie tego dnia Kuba wyszedł rano do szkoły jak zupełnie zdrowy chłopiec, a wieczorem leżał już na dziecięcej onkologii – miejscu, które przypomina piekło na ziemi. Gdy otrzymałam telefon z prośbą o odebranie synka ze szkoły z powodu złego samopoczucia, nie przeszło mi przez myśl, że może to być początek naszego koszmaru. Od razu pojechaliśmy do lekarza na badania, a pierwsze podejrzenia padły na infekcję wirusową. W końcu jeszcze wczoraj Kuba czuł się dobrze i był na treningu, a rano maszerował do szkoły.  Niestety, wyniki badań były wstrząsające i bezlitosne. Natychmiast trafiliśmy do szpitala. „Wasz syn ma białaczkę” – te słowa onkologa sprawiły, że serca zamarły nam na ułamek sekundy, a gardła zacisnęły się z przerażenia. Nagle wokół nas zrobiło się bardzo ciemno i cicho.  Chcieliśmy płakać i wyć z rozpaczy, lecz wiedzieliśmy, że nie możemy się załamać. Trwał wyścig z czasem i musieliśmy być silni – dla Kuby. Przez żyły syna popłynęły pierwsze dawki chemioterapii. W momencie diagnozy miał zaledwie 12 lat.  Życie naszej rodziny podzieliło się na dwie części: w szpitalu Kuba i tata, który musiał zrezygnować z pracy, by przy nim być, a w domu mama z młodszym synkiem, Adasiem. Z każdym kolejnym cyklem chemii pojawiało się coraz więcej skutków ubocznych, a Kuba stawał się coraz słabszy. Codziennie widzieliśmy, jak syn walczy z mdłościami i jak z jego głowy wypadały kolejne włosy. Obecnie Kuba zakończył 4 cykle chemii i oczekuje na rozpoczęcie chemioterapii podtrzymującej. Niezbędny jest także przeszczep szpiku, nie ma jednak zgodnego dawcy. Początkowo ogromną nadzieją był Adaś – młodszy braciszek Kuby. Niestety, pomimo zgodności nie może on zostać dawcą. W ostatnim momencie kwalifikacji okazało się, że podobnie jak jego starszy brat, Adaś ma cukrzycę. To był dla nas ogromny cios – kolejna diagnoza u jednego z naszych dzieci oraz utrata szansy na przeszczep u drugiego. Znowu musimy czekać na cud – na znalezienie dawcy szpiku. Wszystkie koszty związane z leczeniem Kuby, dojazdami do szpitala i rehabilitacją po przeszczepie są ogromne. Nie jesteśmy w stanie udźwignąć ich samodzielnie – zwłaszcza gdy oboje musimy być teraz z naszymi dziećmi. Jedyne czego chcemy, to by Kuba wyzdrowiał. Wszystko inne straciło dla nas znaczenie. Codziennie przed zaśnięciem marzymy o chwili, w której ten koszmar się już skończy. Marzymy, by Kuba był już w domu z nami i swoim młodszym braciszkiem. Prosimy, pomóż nam spełnić to marzenie.  Rodzice Kuby

21 395 zł
Paweł Spiczonek
Paweł Spiczonek , 49 lat

Gdy choroba niszczy pasję... Ponownie pomagamy Pawłowi!

Boję się zasnąć, bo gdy się obudzę, choroba może zabrać mi jeszcze więcej. Boję się, że nie dam rady jej zatrzymać, choć tak bardzo bym chciał. Dziś, jak nigdy przedtem chciałbym wierzyć w cud, w to, że wyzdrowieję, zatrzymam chorobę, której postępy aż galopują. Mam pasje, tak bardzo chciałbym móc się w nich realizować, jednak nie jestem w stanie przewidzieć, co przyniesie jutro, którego tak bardzo się obawiam...  Zmagam się z ataksją  rdzeniowo-móżdżkową. Jedyny sposób, by opóźnić jej postępy to ćwiczenia i rehabilitacja. Być może powinienem się cieszyć, że jestem w stanie jeszcze chodzić. Niestety słabo już mówię, coraz trudniej mi pisać. Co gorsza, chorobę odziedziczyły po mnie moje córki i chociaż tak bardzo chciałem tego uniknąć, nie byłem w stanie zrobić nic, by temu zapobiec...   Gdy czułem się jeszcze dobrze, miałem dwie wielkie pasje: konie i motocykle. Dziś po dawnych przygodach pozostały tylko wspomnienia, których nikt mi nie zabierze. Mimo postępującej choroby wciąż chcę się z nią zmagać, wciąż chcę walczyć o lepsze jutro!  Dzięki ćwiczeniom z logopedą nadal walczę o to, by ataksja nie odebrała mi możliwości mówienia.  Niestety, terapia ta nie jest refundowana w ramach NFZ, dlatego bardzo proszę o pomoc! Każda złotówka może sprawić, że zatrzymam postępy choroby! Paweł

21 377 zł