Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Izabela Brzezińska
Izabela Brzezińska , 43 lata

Przez COVID-19 Iza wylądowała na wózku inwalidzkim❗️Pomóż jej znów być sprawną mamą...

Ostatnie pół roku mojego życia pełne było bólu, smutku i łez. Od listopada aż do maja leżałam w szpitalu. Święta Bożego Narodzenia, Sylwester, Wielkanoc… Wszystkie te dni spędzałam samotnie w towarzystwie białych, sterylnych ścian. Nawet w dniu moich urodzin nie mogłam przytulić się do męża i ukochanego syna. Tak bardzo mi ich brakowało.   Mam na imię Iza, jestem żoną i mamą 12-letniego synka. Udało mi się znaleźć szczęście i założyć rodzinę, choć los pozbawił mnie tego, co najcenniejsze - zdrowia. Mam jaskrę, zespół Hashimoto i Sudecka, charakteryzujący się stopniowym zanikiem mięśni. Jestem w grupie ryzyka, uważałam na siebie z całych sił, a mimo to stała się tragedia - zaraziłam się koronawirusem. Zachorowałam w listopadzie... Wokół mnie było tyle ofiar pandemii, ja stałam się jedną z nich... Ta sprawna, szczęśliwa kobieta ze zdjęć jest dziś tylko wspomnieniem... COVID-19 przechodziłam bardzo ciężko. Początkowe duszności i kaszel zakończyły się zapaleniem płuc. W ciężkim stanie zostałam przewieziona do szpitala. Nie mogłam oddychać... Przez trzy tygodnie przebywałam pod tlenem, ponieważ tylko to dawało ukojenie i możliwość zaczerpnięcia oddechu... Ciało walczyło, a ja opadałam z sił... W trakcie leczenia pojawiły się powikłania w postaci uszkodzenia nerek i serca - wypadania płatka zastawki mitralnej, pogorszył mi się wzrok. Z dnia na dzień nastąpił także całkowity niedowład nóg... Przestałam się ruszać. Byłam przerażona. Niemożność zobaczenia rodziny, samotność i strach o życie tylko pogłębiały mój stan. Wiedziałam, że COVID-19 jest straszną chorobą, nie sądziłam, że aż tak... Nie przypominam siebie sprzed choroby... Obecnie jestem osobą leżącą, nie mogę się poruszać.  Potrzebuję intensywnej rehabilitacji. Mam nadzieję, że dzięki niej moje stanę na nogi, że będę znów mogła się poruszać. Tylko to mi zostało.  Konieczna jest także całodobowa opieka. Mąż pracuje, jednak sytuacja finansowa mojej rodziny nie wystarcza na pokrycie kosztów leczenia. Ze względu na wadę wzroku jestem na rencie, Mam dopiero 40 lat, jestem mamą, mój syn mnie potrzebuje... Pragnę normalnego życia, proszę, pomóż mi do niego wrócić. Z góry dziękuję za każdy grosz. - Iza

21 360,00 zł ( 26,55% )
Brakuje: 59 066,00 zł
Adam Potoczek
Adam Potoczek , 53 lata

❗️Życie Adama runęło nagle jak domek z kart - pomóż mu je odbudować!

Adam to 52-letni mieszkaniec małej wsi na południu Polski. Dobry i  pracowity człowiek, który zawsze chętnie pomagał innym. Zawsze ciężko pracował, mimo wielu przeciwności, z którymi musiał się mierzyć... Nie miał łatwo, w jego życiu nie brakowało traumatycznych przeżyć. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść... Kilka miesięcy temu, w ciągu jednego dnia, to trudne, ale uporządkowane życie runęło jak domek z kart... To był marzec 2022 roku. Adam od jakiegoś czasu zmagał się z bólem pleców... Ból zawsze świadczy o tym, że w ciele dzieje się coś złego. Wydawało się, że to wynik zbyt ciężkiej pracy, przeforsowania... Kiedy nie mijał, Adam zwrócił się o pomoc do lekarzy. Podejrzewali infekcję dróg oddechowych... Zaczęto badania diagnostyczne. Wydawało się, że ta historia skończy się dobrze, niestety... W nocy z 3 na 4 marca Adam stracił nagle władzę w nogach. To był szok... Zdrowy, sprawny mężczyzna nagle przestał chodzić. Powodem niedowładu okazał się naciek zapalny Th8 i ucisku na rdzeń kręgowy... Jedynym wyjściem, by pomóc, stała się operacja. Adam miała nadzieję, że po zabiegu operacyjnym odzyska władzę w nogach. Niestety tak się nie stało... Niedowład nie zniknął. Adam przestał być samodzielny, nie kontroluje potrzeb fizjologicznych. Sytuacja Adama jest katastrofalna! Nie może wrócić do domu z taką niepełnosprawnością, nie ma kto się nim zająć... W domu mieszka ze starszą, 84-letnią mamą, która sama wymaga codziennej pomocy. Adam nie poddaje się jednak - jest zdeterminowany, pragnie walczyć i wierzy, że stanie na nogi. Nie dopuszcza myśli, że będzie inaczej! Aby tak się stało, potrzebna jest długotrwała i kosztowna rehabilitacja. Dotychczasowa daje nadzieję na odzyskanie utraconej sprawności, niestety powoli dobiega końca... Potrzebna jest pomoc, by opłacić rehabilitację - kosztuje ogromne pieniądze, a Adama na nią po prostu nie stać... To życie nie może się tak skończyć, jest szansa, że Adam znów będzie chodzić, znów będzie sprawnym człowiekiem... Prosimy, pomóż Adamowi w walce o powrót do zdrowia, do domu, czego tak bardzo pragnie. Jeśli możesz i chcesz, wesprzyj go finansowo. Będziemy dozgonnie wdzięczni. Bliscy   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

21 358,00 zł ( 33,46% )
Brakuje: 42 472,00 zł
Ewa Sarek
Ewa Sarek , 39 lat

Mam córkę, dla której muszę walczyć... Udar nie może mi w tym przeszkodzić!

Mam na imię Ewa. Jestem osobą pełną optymizmu i mam nadzieję, że ten optymizm pomoże mi wrócić do życia, które kiedyś miałam. Woli walki mi nie zabraknie, bo do tej pory każdego dnia walczyliśmy wspólnie z moim partnerem o dobre życie dla naszej córki Leny, która jest dzieckiem niepełnosprawnym. Lenka potrzebuje stałej opieki, której ja aktualnie nie mogę jej zapewnić… Nie mogę, bo w listopadzie nasz świat wywrócił się do góry nogami. Dostałam rozległego udaru i w jednej chwili podobnie jak moja córka stałam się osobą niepełnosprawną. Po wybudzeniu okazało się, że lewa połowa mojego ciała jest zupełnie bezwładna. Do dzisiaj przebywam w szpitalu z dala od mojego partnera i córki. Czas mija i wiem, że niedługo będę musiała opuścić oddział. Z jednej strony nie mogę się już doczekać, bo tęsknię za najbliższymi mi osobami, a z drugiej mam świadomość, tego, że tylko stała rehabilitacja pomoże mi wrócić do pełnej sprawności. Już teraz widoczne są pierwsze efekty – powoli zaczynam mówić,  odzyskuje czucie w prawej dłoni, zaczynam poruszać lewą nogą.  Moim celem i marzeniem jest powrót do moich najbliższych, stanięcie na nogi i wzięcie na ręce mojej kochanej Lenusi. Wiem, że możliwe jest to tylko dzięki intensywnej rehabilitacji. Niestety NFZ zapewnia zbyt małą ilość zabiegów i całą resztę będziemy musieli opłacić z własnych pieniędzy. Ponieważ tata Lenki musiał zrezygnować z pracy, by móc zapewnić jej całodobową opiekę staliśmy się mniej wydolni finansowo, a koszty wszelkich terapii oraz koszty życia rosną z dnia na dzień, co mocno kurczy nasze oszczędności.  Dlatego proszę o wsparcie wszystkie osoby, które chcą pomóc mi w realizacji tak ważnego dla mnie celu. Motywacji mam aż nadto, ograniczają mnie tylko finanse. Z góry dziękuję za każdą przekazaną złotówkę i okazaną pomoc! Ewa

21 325 zł
Agata Sobczyńska
Agata Sobczyńska , 8 lat

Był jej pisany wózek, a ona stanęła na nogi! Nie zostawiaj Agatki w walce o samodzielność!

Największym szczęściem rodzica jest obserwacja swojego dziecka - jak rośnie, zachwyca się każdą nową rzeczą i jest coraz bardziej samodzielne. Kiedy Agatka była maleńka, otrzymaliśmy informację, że nie będzie chodzić. Obiecaliśmy sobie, że zrobimy wszystko, aby ta diagnoza nie była wyrokiem na życie naszej córki.  Agatka urodziła się w trzydziestym drugim tygodniu ciąży. Od pierwszych godzin zmagała się z żółtaczką, niedokrwistością, wrodzonym zapaleniem płuc oraz niewydolnością oddechową. Niedotlenienie spowodowało zmiany, które znacząco wpływają na rozwój ruchowy Agatki. W drugim miesiącu życia rozpoczęliśmy rehabilitację - od systematycznych ćwiczeń w domu po regularne wizyty u specjalistów. Choć bywało ciężko, udało nam się osiągnąć bardzo wiele.  Intensywne zajęcia, zaczęły przynosić rezultaty: córka zaczęła samodzielnie chodzić przy tak zwanych kulach trójnogach. Dla nas to OGROMNE osiągnięcie, ponieważ do tej pory Agatka przemieszczała się tylko na czworakach. Samodzielne kroczki dają jej ogromną radość i motywację. Teraz jej celem jest gra z dziećmi w piłkę i tańce na przedszkolnych balikach. Wierzymy, że uda jej się spełnić te marzenia i jako rodzice pragniemy jej w tym pomóc. Koszty rehabilitacji są ogromne. O nasze utrzymanie dba mąż. Ja w pełni oddałam się byciu mamą Agatki i Kubusia, organizuję rehabilitację córeczki, planuję wizyty u specjalistów i zajmuję się domem.  W tym kluczowym momencie, gdy Agatka osiąga takie milowe kroki, nie możemy zrezygnować i zaprzepaścić naszej wspólnej pracy. Nasze działania dziś, będą procentować w przyszłości. Dlatego prosimy o pomoc, ponieważ ona jest gwarantem niezależności naszej kochanej pięciolatki. Anita, mama Agatki

21 324,00 zł ( 68,45% )
Brakuje: 9 825,00 zł
Marcelek Kubis
Marcelek Kubis , 3 latka

Ciągle toczymy walkę o życie i zdrowie naszego synka!

To dzięki Waszej pomocy udało nam się regularnie uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych, po których widzimy ogromne postępy w funkcjonowaniu Marcelka. Dziękujemy!  Nasz synek jeszcze długo będzie jednak potrzebował pomocy… Nasza historia:  Marcel już od pierwszych chwil swojego życia dał się poznać, jako Mały Wojownik. Do dzisiaj każdego dnia udowadnia nam, że taki przydomek nie jest przypadkowy.  Wychodząc ze szpitala, usłyszeliśmy, że nie rozstaniemy się z respiratorem i nie wolno nam będzie spotykać się z bliskimi. Choroby, wirusy i bakterie czyhają na nas wszędzie, a dłuższe spacery będą niemożliwe. Staniemy się więźniami czterech ścianach własnego mieszkania.  Dzięki pracy i wytrwałości, a przede wszystkim pomocy wszystkich ludzi dobrej woli, przekroczyliśmy wiele granic i obecnie możemy na miarę możliwości normalnie funkcjonować z tą bezlitosną chorobą!  Każdy dzień życia Marcelka przepełniony jest rehabilitacją, ćwiczeniami i pionizacją – to właśnie one dają naszemu synkowi możliwość zdobywa nowych umiejętności i nie pozwalają na pogorszenie jego stanu zdrowia.  Mimo bólu i zmęczenia Marcelek uśmiecha się, bawi, jest radosnym, szczęśliwym oraz niezwykle cierpliwym i wytrwałym dzieckiem. Niestety wiele umiejętności jest jeszcze poza jego zasięgiem. Nasze dziecko nie mówi i nie potrafi samodzielnie oddychać i przełykać, samodzielnie usiąść ani się  położyć.  Jednak dzięki Waszemu wsparciu, wsparciu rodziny i przyjaciół wspólnie z Marcelem stawiamy czoła chorobie i możemy planować kolejne działania i turnusy rehabilitacyjne, zaopatrywać Marcelka w sprzęt ortopedyczny ułatwiający mu codzienne życie oraz umożliwić mu uczestnictwo w życiu społecznym, uruchamiając alternatywne sposoby komunikacji.  Państwa zeszłoroczne wsparcie pozwoliło nam zaplanować i zorganizować całoroczny plan wyjazdów na turnusy rehabilitacyjne do Warszawy, zakupić specjalnie zaprojektowany i wykonany gorset ortopedyczny, dzięki któremu Marcelek może bezpiecznie sam siedzieć i może być noszony przez bliskich.  Niestety do tej pory nikt na świecie nie znalazł leku na miopatię miotubularną, więc jedynym ratunkiem dla Marcelka jest codzienna, systematyczna i niestety kosztowna rehabilitacja. Ze względu na konieczność wsparcia Marcelka respiratorem oraz zwiększone ryzyko infekcji głównie płuc, musi się ona odbywać się w domu. Tylko podczas wizyt w Warszawie Marcel uczestniczy w rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku, jednak całkowity koszt takiego wyjazdu, to obecnie kwota nawet 6 tysięcy zł!  Dlatego również w tym roku prosimy Was o wsparcie, na kolejny rok życia Marcelka. Pragniemy, abyśmy mogli dalej stwarzać synkowi możliwości do toczenia tej nierównej walki z chorobą. Dziękujemy wszystkim ludziom o wielkim sercu, którzy o nas pamiętają oraz za każdą, nawet najmniejszą pomoc.  Ewelina i Tomasz, rodzice Marcelka

21 300 zł
Mateusz Drozdowski
Mateusz Drozdowski , 29 lat

Ten lek to jedyna szansa, by przedłużyć moje życie❗️ Proszę o pomoc!

Mukowiscydoza od czterech lat bardzo szybko postępuje, nie pytając mnie o zgodę! Odbiera to, co jest najcenniejsze – życie! Mam dopiero 25 lat, a choroba każdego dnia niszczy moje płuca i inne organy wewnętrzne. Większość mojego życie to pobyty w szpitalach i dramatyczna i bolesna walka o kolejne lata wyrywane chorobie! Leki ratujące życie kosztują mnóstwo pieniędzy, dlatego proszę, pomóż mi dalej walczyć!  Szpital to mój drugi dom – połowa miesiąca tu, połowa w domu z rodziną. Gdyby nie leki, gdybym nie walczył o każdy dzień, mój stan byłby dziś tragiczny. Nie wiem, czy jeszcze bym żył... Choroba wyniszcza powoli cały mój organizm – płuca są coraz bardziej niewydolne, a organizm wyniszczony. Obecnie też jestem w szpitalu – sam w czterech ścianach izolatki, gdzie jedynym towarzystwem jest lekarz, pielęgniarki i stojak na kroplówki z antybiotykami podawanymi przez port naczyniowy. Ostatni rok jest bardzo trudny i ciężki, zarówno pod względem leczenia jak i dostępu do leków… W październiku trafiłem do szpitala w ciężkim stanie, wyczerpany atakami duszności i uporczywym kaszlem. Okazało się, że przyczyną była rozedma płuc i zapadnięte płuca. CRP wynosiło ponad 100, pojawił się stan zapalny w organizmie. Byłem pod tlenem. Następnie trafiłem pod respirator, który pozwalał mi oddychać i wentylować płuca. Spirometria spadła do 30%... Od kilku lat zmagam się też z bakteriami pseudomonas aureginosa, gronkowcem złocistym, dodatkiem są szczepy lekooporne na wszystkie antybiotyki, za wyjątkiem jednego, który jest skuteczny w leczeniu zarówno dożylnym, jak i doustnym. Niestety od marca nie jest dostępny w Polsce. Mogę go kupić w Niemczech, ale jedna kuracja co drugi miesiąc to koszt ok. 9.000 tys. zł!  Mukowiscydoza po każdej infekcji zostawia po sobie ślady – spustoszenia, jakimi są nieodwracalne zmiany w płucach. Obecnie mam zaledwie 40% wydolności płuc, marskość wątroby, żylaki przełyku, cukrzycę, hipersplenizm, przewlekłe zapalenie zatok przynosowych. W przyszłości czeka mnie przeszczep płuc i wątroby. Jeśli doczekam... Moja choroba nie jest widoczna na zewnątrz, dlatego bardzo często jestem oceniany jedynie po wyglądzie. Nikt nie wie jednak, jak wygląda moje życie w czterech ścianach. Zwłaszcza gdy zaczyna się kaszel, bardzo uporczywy i duszący, gdy nie mogę złapać oddechu. Czuję się wtedy tak, jakbym tonął… Pojawiają się coraz bardziej niepokojące objawy, gdzie doskonale wiemy, że czas pakować znowu walizkę, ponieważ w domu nie mam leków, które ratują mi życie.  Świadomość nieuleczalnej, śmiertelnej, z wiekiem postępującej choroby jest przerażająca. Nie wiem, jak będzie wyglądało moje jutro czy najbliższy miesiąc. Jestem bezsilny i bezradny. Moją jedyną szansą, by doczekać przeszczepu, są drogie leki. Mimo pomocy rodziny nie jestem w stanie sam uzbierać nawet na jedno opakowanie. Dlatego z całego serca proszę o pomoc, abym mógł żyć... Mateusz

21 264,00 zł ( 15,54% )
Brakuje: 115 516,00 zł
Sabina Szeliga
Sabina Szeliga , 38 lat

Chcę żyć dla dzieci! Przeszywający ból zabiera mi codzienność

Od ponad 5 lat cierpię na chroniczny ból. Wszystko to za sprawą endometriozy, adenomiozy oraz zespołu przekrwienia biernego miednicy mniejszej. Chcąc znaleźć przyczynę bólu, chodziłam od lekarza do lekarza, przeszłam szereg przeróżnych badań, wydając na to niemałe pieniądze. W zamian słyszałam tylko, że wyniki są dobre, więc na tym nasza współpraca się kończy. Myślałam, że może ze mną jest coś nie tak, że wmawiam sobie ten ból, skoro żaden lekarz nie widział przyczyny.  W 2021 roku zostałam skierowana na laparoskopię zwiadowczą na NFZ. Ordynator szpitala oznajmił mi, że mam endometriozę. Zapewnił, że usunęli wszystkie zrosty i żebym sie nie martwiła, gdyż endometrioza to nic strasznego… Usłyszawszy diagnozę, dzięki mojej koleżance trafiłam do innego prywatnego specjalisty. Już na pierwszej wizycie lekarz potwierdził endometriozę. Niestety, jak się okazało, zrosty nie zostały usunięte. Część narządów jest przyklejona do macicy, a do tego doszła adenomioza oraz zespół przekrwienia biernego miednicy mniejszej. Byłam w szoku, że do tej pory żaden lekarz tego nie widział, a zwłaszcza lekarze przeprowadzający laparoskopię.  Kolejnym krokiem do życia bez bólu był zabieg embolizacji. Udało się zoperować lewą stronę, jednak prawej strony przez dużą ilość zrostów nie udało się zrobić.  Każdego dnia zbieram się w sobie, żeby wstać z łóżka, ubrać się w coś, co zakryje "ciężarny brzuszek" będący efektem choroby. Zaciskam zęby, przyklejam uśmiech i ruszam na moją codzienną, nierówną walkę z bólem. Niestety przegrywam. Po powrocie z pracy do domu mój organizm odmawia współpracy i zamiast spędzić czas z rodziną, z bólu usypiam. Można powiedzieć, że moje dzieci widują mnie nieustannie śpiącą. Nie taką matką chciałam być.  Zanim zaczęłam chorować sport i zdrowy styl były obecne na każdym etapie naszego życia. Jeździliśmy z dzieciakami na rowerach, chodziliśmy po górach i żadne z nas nie myślało, że pewnego dnia ból zabierze nam to wszystko. Nasze rodzinne wypady w góry zamieniliśmy na rodzinne wyjazdy po klinikach m.in. w Krakowie, Lublinie, Warszawie czy też Wrocławiu. Z każdego wyjazdu poza diagnozami mimo wszystko staramy się wywieźć miłe wspomnienia. Ze względu na bardzo zaawansowaną adenomiozę, dużą ilość zrostów oraz masywne żylaki przymacicza zostałam zakwalifikowana do laparoskopii usunięcia endometriozy miednicy mniejszej z jednoczesnym usunięciem macicy z przydatkami prawymi. Niestety koszt takiej operacji to około 60 tysięcy złotych plus opłaty za rehabilitację pooperacyjną. Operacja jest jedynym wyjściem, które daje mi nadzieję na życie bez bólu oraz znacząco może poprawić komfort życia zarówno mój, jak i mojej rodziny. Pozwoli mi znowu zdobywać szczyty gór, wygłupiać się z dziećmi, tańczyć do upadłego oraz podbijać świat.  Jestem wdzięczna za każda pomoc! Sabina Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

21 247,00 zł ( 34,73% )
Brakuje: 39 924,00 zł
Helenka Furman
Helenka Furman , 20 miesięcy

Wada genetyczna zagraża rozwojowi mózgu! Helenka potrzebuje Twojego wsparcia

Lekarzy znacząco zmartwili się kształtem główki Helenki. Jako że jest to nasza druga córeczka, też zauważyliśmy niepokojący sygnał. Zasugerowano nam, że odpowiedzialny za to może być zespół Crouzona. Jednak tę wadę może potwierdzić jedynie badanie genetyczne. Już teraz zdiagnozowano u Helenki kraniosynostozę wieńcową. Prowadzi ona do zniekształcenia główki i nacisk czaszki na pewne obszary mózgu. Jest to bardzo niebezpieczne. Wiemy, że naszą córeczkę czaka wiele operacji. Nie obejdzie się bez rozcięcia czaszki, a to po to, by mózg miał miejsce na wzrastanie.  Helenka boryka się dodatkowo z tzw. gotyckim podniebieniem, które przez swoją spiczastą budowę doprowadza do problemów z przyjmowaniem jedzenia. Dochodzi do połykania sporej ilości powietrza, a to jest powodem bolesnych kolek. W tej sferze bardzo potrzebny jest neurologopeda. Fizjoterapeuta zajmuje się obniżonym napięciem mięśniowym, uczy nas, jak robić Helence masaże buzi i czuwa nad rozwojem. Musimy jeszcze zadbać o badania słuchu, wzroku i być pod opieką kardiologa. Każdy ze specjalistów jest ważny, każde zajęcia niezbędne, a każde badanie przybliża nas do dokładniejszej diagnozy. Nie możemy zrezygnować mimo ogromnych kosztów. Bardzo prosimy Cię o pomoc! Rodzice

21 245 zł
Kamil Żebrowski
Kamil Żebrowski , 28 lat

Pomóżmy Kamilowi odzyskać sprawność – zbieramy na protezę ręki!

Był wrzesień 2021 roku. Zbliżały się 26. urodziny mojego brata. Kamil zawsze miał mnóstwo pomysłów i perspektyw, a ja kibicowałam mu z całego serca, aby wszystkie jego marzenia mogły się spełnić. Dziś wiem jednak, że rzeczywistość potrafi nas boleśnie zaskoczyć i może w jednej chwili odsunąć wszystkie marzenia na drugi plan… Jednego dnia podczas prac w gospodarstwie Kamil uległ poważnemu wypadkowi. Maszyna rolnicza dosłownie zmiażdżyła mu prawą rękę. Na skutek uszkodzeń poszczególnych nerwów, kości, żył i poprzerywanych mięśni lekarze nie mieli wyjścia i musieli amputować Kamilowi rękę.  Kilka sekund - tyle wystarczyło, aby wszystkie marzenia mojego brata legły w gruzach. Kamil stracił nie tylko możliwość pracy w gospodarstwie. Teraz nie może nawet samodzielnie się ubrać, nie może zawiązać butów. Swoje urodziny zamiast spędzić z nami, w gronie rodziny i przyjaciół, spędził na szpitalnej sali z perspektywą, że jego codzienność zmieniła się w walkę o odzyskanie utraconej sprawności.  Chciałabym, aby Kamilowi wróciła radość z życia, którą wcześniej zarażał nas każdego dnia, aby ten wypadek nie przekreślił jego planów, aby Kamil miał szansę spełnić odłożone w czasie marzenia. Wierzę, że ten wypadek niczego nie przekreśli. Wiem, że brat chciałby jak najszybciej wrócić do normalnego funkcjonowania. Zawsze sam wyrywał się do pomocy, a teraz, gdy nasi rodzice ze względu na wiek, nie są już w pełni swoich sił, Kamil robi wszystko co może, aby odciążyć nas w codziennych obowiązkach związanych z gospodarstwem.  Aby mój brat mógł wrócić do samodzielności, potrzebuje specjalistycznej protezy ręki, której koszt jest ogromny i przekracza możliwości finansowe naszej rodziny. Do wszystkiego dochodzą jeszcze koszty rehabilitacji, opatrunki, dojazdy do specjalistów. Bardzo proszę o wsparcie, które umożliwi Kamilowi podjęcie walki o sprawność i samodzielność. Wierzę, że każda złotówka ma olbrzymią moc i jest w stanie przybliżyć nas do celu!  Siostra Kamila

21 236,00 zł ( 79,84% )
Brakuje: 5 360,00 zł