Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dorota Wąsowicz
Pilne!
Dorota Wąsowicz , 39 lat

Guz znowu zaczął rosnąć❗️Proszę o pomoc❗️

Każdego dnia staram się pokonać chorobę. Jednak ta walka jest niezwykle trudna. Znalazłam się w sytuacji, w której liczy się każdy gest wsparcia.  Dziękuję, że jesteście ze mną. Wasza pomoc naprawdę wiele dla mnie znaczy! Moja historia:  W grudniu 2019 r. zdiagnozowano u mnie guza, który uciskał na pień mózgu. W styczniu 2020 r. zostałam przyjęta do szpitala, w lutym przeprowadzono operację.  Guza nie udało się wyciąć w całości. Po opuszczeniu szpitala powinnam była rozpocząć intensywną rehabilitację. Okazało się to niemożliwe ze względu na pandemię COVID-19. Mimo tego starałam się samodzielnie pionizować, ćwiczyć i rehabilitować. Po operacji mam jednostronną głuchotę, porażenie nerwu twarzowego, problemy z pamięcią i koncentracją oraz zaburzenia równowagi. Moja lewa strona ciała jest słabsza niż prawa. Jestem na rencie, mam umiarkowany stopień niepełnosprawności. Znacznie pogorszył się mój stan psychiczny. W październiku 2022 r. okazało się, że guz zaczął rosnąć. Poddałam się radioterapii w Warszawie. Rokowania są dobre, ale ciągle czekam na potwierdzenie, że naświetlanie zadziałało w pełni tak, jak miało zadziałać.  Cały czas muszę być pod opieką specjalistów: fizjoterapeutów, neurochirurga, neurologa, logopedy, psychiatry, psychologa. Nie brakuje mi niezłomności w walce o powrót do zdrowia. Jednak koszty wizyt i badań stały się dla mnie nie do udźwignięcia, przerastają mnie. Dlatego proszę o pomoc. Dorota

21 175 zł
Maciej Kinowski
Maciej Kinowski , 31 lat

Marzenia przerwane w ciągu sekundy... Mam szansę, żeby znów chodzić!

Moje życie pękło w jedną chwilę. Wypadek zniszczył zdrowie, sprawność, nadzieję na przyszłość. Dzisiaj mam tylko jedną drogę, która pomoże mi odbudować to, co straciłem. Wiele godzin żmudnej, intensywnej i kosztownej rehabilitacji. Sam nie jestem w stanie jej opłacić, dlatego proszę o pomoc. Niewiele pamiętam z wypadku, bo nagle wszystko się urwało. Przyjechała karetka, potem przyleciał helikopter, kiedy stwierdzono, że nie mam czucia w nogach. Operacja trwała 6 godzin. Obudziłem się i chciałem poruszać nogami, ale się nie udało… Próbowałem, walczyłem, łzy spływały po policzkach, ale nogi nie chciały słuchać. Nigdy więcej nie chciałbym wracać do tamtej chwili. Kręgosłup złamany w kilku miejscach, uszkodzony rdzeń kręgowy, wymieniony kręg szyjny i piersiowy. Do tego złamane sześć żeber, przebite płuco, złamane nadgarstki, pęknięty obojczyk… Długo by wymieniać. Roztrzaskałem się kompletnie, nawet te kości, o których wcześniej nie miałem pojęcia, że istnieją. Chciałem krzyczeć, zerwać się z tego łóżka i uciec. Nic z tego… Przed oczami stanęło mi życie, marzenia, plany na przyszłość. Pierwsze 2 tygodnie na OIOM-ie były koszmarem. Nie da się przygotować na pobyt w takim miejscu i ogromną bezradność, która ogarnia człowieka od stóp do głów. Teraz z perspektywy czasu widzę, jak puste były moje dotychczasowe dni. Żyłem z dnia na dzień, nie mając większych celów. Dopiero po wypadku zrozumiałem, że najważniejsze są momenty spędzone z bliskimi, takie, które wspominać będzie można już w podeszłym wieku. Dzisiaj najbardziej potrzebuję rehabilitacji. Ciężkiej pracy, która małymi krokami pomoże mi odzyskać utraconą sprawność. Nigdy nie byłem w górach i mam marzenie, żeby wejść samodzielnie na Gubałówkę. Czy to się kiedyś ziści? Wierzę, że tak, ale nie uda się bez ogromnych pieniędzy, które muszę zdobyć, żeby opłacić rehabilitację. Dlatego proszę Was o pomoc. Zdrowie… ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto cię stracił. Chciałbym cofnąć czas i spotkać się ze samym sobą sprzed wypadku, przemówić do rozsądku. To jednak niemożliwe. Muszę skupić się na ćwiczeniach i odbudowaniu dokonanych przez wypadek zniszczeń. Wierzę, że mi w tym pomożecie. Maciej

21 135,00 zł ( 71,51% )
Brakuje: 8 418,00 zł
Aleksy Janiszek-Wojda
Aleksy Janiszek-Wojda , 10 lat

Podwójny dramat rodziny❗️Alek chce obudzić się z koszmaru choroby - pomóż!

Kiedy choruje jedno dziecko, jest ciężko. Kiedy zachoruje dwójka, nie wiesz, które trzymać za rękę. Które pierwsze przytulić. Jesteś wewnętrznie potłuczony na miliony malutkich kawałków, ale wiesz, że musisz wstać. Ocierasz łzy, które nocami spływają Ci po twarzy... Tak jest u nas. Alek i jego siostra zachorowali na to samo w odstępie kilku miesięcy. Autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Choroba zmieniła nasze życie w koszmar, dlatego prosimy o ratunek dla syna! Najpierw zachorowała nasza córeczka. Jej stan pogarszał się z każdym dniem... Kiedy byliśmy zajęci szukaniem ratunku dla córki, straciliśmy z oczu jej brata. Inteligentny, empatyczny chłopiec zaczął nagle mieć tiki. Przewracał się na prostej drodze. Lekarze nas uspokajali, że to stres i nieuwaga. Potem synek przestał rozumieć, co się do niego mówi. Przestał mówić. Zaczął tracić siły. Pojawiał się u niego silny światłowstręt.... W czasie, gdy jego siostra była w szpitalu i czekała na podanie leków, u Alka zaczęły się napady agresji. Przestał panować nad czynnościami fizjologicznymi. Przeczucie nas nie myliło. Trzy miesiące później leżeli już na oddziale neurologii wspólnie. Diagnoza również była ta sama. Rodzeństwo z autoimmunologicznym zapaleniem mózgu... Autoimmunologiczne zapalenia mózgu to niebezpieczna choroba, mogąca doprowadzić nawet do najgorszego... Mózg ogarnia stan zapalny, dochodzi do niszczenia układu nerwowego... Na szczęście u córki leczenie podziałało - podawanie immunoglobulin przez 2 lata spowodowało wycofanie się choroby. U Alka pozwoliło na powrót do normalnego życia. Zaczął się rozwijać, uczyć się mówić, funkcjonować jak każde dziecko. Niestety, nie na długo... Alek otrzymywał lek dwa lata. W dwa lata z dziecka z afazją, z błędnie zdiagnozowanym autyzmem stał się dzieckiem w intelektualnej normie - miał jedynie opóźnienia werbalne typowe dla uszkodzeń neurologicznych. "Ile Pani myśli, że będziemy go leczyć” - usłyszałam od szpitala... Leczenie przerwano, skazano synka na to, by stracił wszystko, co udało mu się uzyskać...  Brak leczenia to dla Alka wyrok. Bez immunoglobulin przestanie mówić, chodzić, rozumieć. Może stracić bezpowrotnie wzrok. Jego mózg może zostać na trwale uszkodzony i nie można przewidzieć dokładnie skutków zaprzestania leczenia. Każdy scenariusz jest możliwy. Już trzeci rok nasze życie to szpitale, kolejne badania, strach o jutro. Jedna choroba autoimmunologiczna pociąga za sobą następne. Leczenie obciąża organizm. Pojawiają się dodatkowe problemy. Kiedy zdrowe dziecko złapie przeziębienie, po kilku dniach wszystko jest w porządku. U mojego syna wystarczy chwila spędzona przy kimś, kto ma infekcję... Obrońcy jego organizmu, zamiast atakować realnego wroga, atakują jego mózg. I choroba wraca jak bumerang.  Od dwóch lat szukamy wyjścia z sytuacji i próbujemy absolutnie wszędzie, aby przywrócić Alkowi zdrowie. Pokonujemy tysiące kilometrów między lekarzy i laboratoriami, podejmując nierówną walkę o zdrowie dzieci. Setki badań, wykrytych możliwych przyczyn, podjętych dodatkowych działań. Konieczność  drogich badań kontrolnych. Wielokierunkowa rehabilitacja. Specjalna dieta. Wszystko mnożone przez dwa... Wydaliśmy już wszystko, co mieliśmy. Pracowaliśmy ponad swoje siły, nie chcąc prosić nikogo o pomoc, ale stoimy już pod ścianą. Koszt immunoglobulin przekracza nasze możliwości. To około 30 tysięcy złotych co kilka tygodni i zwiększający się koszt w zależności od wagi Alka... Wlew działa 5 tygodni. Po tym czasie objawy wracają, mówi coraz gorzej, pojawiają się objawy neurologiczne i psychiatryczne.  Błagamy o pomoc, aby nasz syn mógł wyzdrowieć. Lek zwraca mu normalne życie i dzieciństwo. Do niedawna to my pomagaliśmy. Teraz sami jesteśmy po drugiej stronie i prosimy każdego człowieka o dobrym sercu o pomoc dla naszego syna... Kasia i Przemek - rodzice Alka   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

21 123,00 zł ( 8,27% )
Brakuje: 234 197,00 zł
Piotr Pepliński
Piotr Pepliński , 35 lat

Nieudany skok do wody zmienił moje życie! Nie chcę się poddać, proszę, pomóż!

Nie jest łatwo prosić o pomoc… Nie jest łatwo, tym bardziej kiedy przez większa część swojego życia to ja byłem po drugiej stronie. Pomaganie to słowo, które miałem oswojone od dawna. Pomaganie dobrym słowem, siłą mięśni, pomaganie byciem blisko tych, których kocham, ale też pomaganie wpłacając środki na takich portalach dla tych, których spotkało nieszczęście… Dziś niespodziewanie sam jestem po drugiej stronie… Po niefortunnym skoku do wody, po dwóch operacjach, po wymianie dwóch kręgów na implanty i po 5 miesiącach w szpitalu już sam siadam na wózek i stawiam pierwsze kroki. Jeszcze nieporadnie i niepewnie jak dziecko, ale walczę o każdy ruch, żeby kiedyś móc znowu dawać moją siłę innym. Żeby tego dokonać potrzebna mi nie tylko siła mentalna, ale też długa i kosztowna rehabilitacja. Mam wokół wielu ludzi, którzy już okazali mi swoje serce i wsparcie. Dziś zwracam się do Ciebie. Jeśli masz ochotę i potrzebę serca, by pomagać - obiecuję, że zamienię Twoją pomoc na siłę moich mięśni i odwagę w stawianiu pewnych i zdecydowanych kroków po to, żeby to dobro, które od Ciebie dostałem oddać dalej w świat... Bo warto pomagać! Piotr

21 076 zł
Gabriela Strzęciwilk
Gabriela Strzęciwilk , 29 lat

Operacja jedyną szansą na bezpieczne życie! Ratujemy Gabrysię!

Miłość rodzicielska nie zna granic. Nieważne, czy dziecko jest już dorosłe, czy nie  – rodzic kocha z całych sił i zrobi wszystko, by wesprzeć swoje dziecko, zabrać mu, choć po części ciężar tego, z czym mierzy się każdego dnia. My, rodzice Gabrysi, naszej dorosłej już córki, zrobimy to co w naszej mocy, by pomóc jej w walce – o życie bez bólu! Prosimy, przeczytaj nasz apel i wesprzyj naszą rodzinę w tym trudnym dla nas momencie.  Byliśmy pełni dobrych myśli. Wierzyliśmy, że ciąża bliźniacza, mimo trudniejszego przebiegu niż pojedyncza, zakończy się szczęśliwie. Niestety, nasze dzieci z powodu komplikacji przy porodzie zmagają się z dziecięcym porażeniem mózgowym czterokończynowym. Przez pierwsze dni po porodzie zastanawialiśmy się, jak będzie wyglądała przyszłość naszej rodziny… Mimo to ogarniała nas wszechobecna miłość do naszych dzieci i to było dla nas najważniejsze. Przez lata walczyliśmy o ich sprawność. Rehabilitacje, badania, kontrole… Tak wyglądała nasza codzienność. W 2021 roku bliźnięta odbyły konsultację u doktora Feldmana. To wtedy usłyszeliśmy, że jeśli Gabrysia nie przejdzie operacji, dojdzie u niej do problemów z oddychaniem, a w konsekwencji córka może się udusić... Byliśmy przerażeni. Rozpoczęliśmy walkę o życie córki. Przed operacją kręgosłupa, która odbędzie się w USA, musi zostać wykonana operacja biodra, które z uwagi na skrzywiony kręgosłup również potrzebuje interwencji chirurgicznej. Kwota operacji przerasta możliwości finansowe naszej rodziny. Przez lata walczyliśmy o sprawne życie dla naszych dzieci. Robiliśmy wszystko, co mogliśmy, by nigdy niczego im nie zabrakło. Teraz stajemy w miejscu, w którym nie mamy wyboru i musimy prosić o pomoc. Chcemy dla Gabrysi jak najlepiej, chcemy, by już nie cierpiała jak teraz. Chcemy przestać się bać, że w pewnym momencie zabraknie jej oddechu. Dlatego z całego serca prosimy, wesprzyj nas! Halina i Waldemar, rodzice

21 007,00 zł ( 3,91% )
Brakuje: 515 727,00 zł
Olek Lechwar
Olek Lechwar , 5 lat

Padaczka zabrała zbyt wiele❗️ Ratuj Olusia z pułapki choroby

W tym momencie nie wiemy właściwie nic. Czekanie jest dla nas potworne, ale niezmiennie trzymamy się iskierki nadziei na to, że jeszcze nie wszystko stracone. Dzięki Wam mamy wiarę. Niestety, to dopiero maleńki krok na trudnej drodze do walki z chorobą.  Z niecierpliwością odliczam dni do konsultacji w niemieckiej klinice, która będzie milowym krokiem do planowanej operacji. Mimo strachu zaciskam kciuki i powtarzam sobie, że musi być dobrze, że to dla nas niepowtarzalna szansa na nowy początek. Oluś jeszcze niedawno balansował na granicy. Bardzo szybko traciliśmy kolejne, wypracowane godzinami rehabilitacji, postępy. Ból stawał się czasem nie do zniesienia, bo ciało nie chciało współpracować i przypomnieć sobie tego, co jeszcze niedawno było w zasięgu. Każdy atak to bolesny cios dla Olusia. Każdy brutalnie uświadamia nam, że w starciu z chorobą, bez zdecydowanych kroków, właściwie nie mamy szans.  Przed nami podróż w kierunku poprawy. Z leczeniem w niemieckiej klinice wiążemy ogromne nadzieje. Wiemy jednak, że to nie rozwiąże wszystkich naszych problemów, a będzie jedynie pierwszym krokiem… I choć to przytłaczające, wiem, że kolejny rok po brzegi wypełniony będzie rehabilitacją, konsultacjami ze specjalistami i nieustannym leczeniem. Czeka nas zakup specjalistycznego sprzętu. Przed nami jeszcze wiele wyzwań, z których na ten moment nie zdajemy sobie sprawy, a na które już teraz musimy być przygotowani. Rehabilitacja Olusia to podstawa naszej codziennej walki. Bywają chwile trudne, gdy Oluś potwornie płacze. Czasem jego krzyk zostaje w mojej głowie jeszcze na długie godziny. Zostaliśmy postawieni pod ścianą i nie mamy wyboru - jeśli zrezygnujemy z regularnych ćwiczeń, rozwój zatrzyma się na tym etapie. To dla mnie jedna z najgorszych wizji, bo specjaliści widzą w moim dziecku potencjał do walki.  Choroba Olusia nauczyła nas, że niczego nie możemy być pewni. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co wydarzy się po operacji, ale na każdą sytuację chcemy być zwyczajnie gotowi.  Patrząc na rosnące koszty opieki nad Olusiem, musimy prosić o wsparcie. Wasza pomoc pozwoliła nam zdobyć to, co jeszcze niedawno wydawało się całkowicie poza zasięgiem. Dzięki Wam nabraliśmy odwagi do tego, by pójść po więcej. W przypadku Olusia leczenie refundowane nie pokrywa nawet małej części jego potrzeb. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się na publikację apelu, który pozwoli nam na zdobycie środków niezbędnych do zapewnienia przyszłości i możliwości walki z bezlitosną chorobą, która odebrała mu radość poznawania świata, beztroskę, dzieciństwo…  Był taki moment w naszej historii, gdy każdy nadchodzący dzień oznaczał dla mnie rosnący strach. Teraz przerażenie staram się zastąpić nadzieją. Gdy wypowiadam słowa “zawalczymy, wszystko będzie dobrze” traktuję je jak obietnicę. Proszę, pomóż mi jej dotrzymać.  Nie mogę pozwolić na to, by cierpienie mojego dziecka trwało dłużej. Twoja pomoc to nasza nadzieja! Proszę o niewielką iskierkę - jeśli otrzymamy ich wystarczająco wiele, los Olusia nie zostanie przesądzony. ____ Zbiórkę można wspierać biorąc udział w licytacjach prowadzonych w grupie: Licytacje dla Olusia

21 004 zł
Jan Niedźwiedziuk
Jan Niedźwiedziuk , 8 lat

Choroba zaatakowała bez ostrzeżenia – Jaś wciąż walczy o przyszłość❗️

Dziękuję za pomoc w poprzedniej zbiórce, jednak ponownie muszę prosić o pomoc i wsparcie. Jaś poczynił ogromne sukcesy! Potrafi samodzielnie jeść i chodzić z małą pomocą! To jednak dopiero początek walki. Nasza historia: Przez lata żyliśmy normalnie. Przez lata nie spodziewaliśmy się, że za rogiem czeka na nas okrutna choroba, która w jednej chwili zniszczy życie nie tylko naszego synka, ale także całej naszej rodziny. Dramat nie miał końca. Jednak my zrobimy wszystko, by wciąż walczyć o życie naszego dziecka… Zaczęło się niewinnie. Jednak, gdy zaburzenia chodu i równowagi coraz bardziej utrudniały funkcjonowanie, postanowiliśmy pojechać do szpitala. Niestety, w trakcie pobytu stała się największa tragedia. W trakcie pobytu Jasiu trafił na OIOM z powodu zachłystowego zapalenia płuc. Przez dłuższy czas miał prowadzoną diagnostykę, w trakcie której jego stan bardzo się pogarszał. Nie mógł samodzielnie jeść i chodzić. Początek lutego tamtego roku zapamiętamy na zawsze – jako najgorszy czas w naszym życiu.  Lekarze nie mieli wyboru, musieli przeprowadzić zabieg tracheotomii i założyć synkowi PEGa. Bez tego by nie przeżył! Wszystko to działo się bardzo szybko. W jeden dzień ze zdrowego, cieszącego się życiem przedszkolaka, opowiadającego z wielką ekscytacją każdy dzień spędzony z rówieśnikami, Jaś stał się wtedy więźniem własnego ciała…  Dziś dzięki wsparciu poprzedniej zbiórki Jaś miał możliwość uczestniczenia w intensywnej rehabilitacji, która przyniosła ogromne efekty! Synek stanął na nogi! Zaczął chodzić z balkonikiem, zakupiliśmy mu specjalny rower rehabilitacyjny, dzięki któremu ćwiczy mięśnie nóg i równowagę, ale przede wszystkim czerpać radość z jazdy. Dzięki pracy z neurologopedą Jaś pozbył się PEG-a i zaczął sam jeść! Do tego nie musi już oddychać z pomocą respiratora! Teraz naszym marzeniem jest pozbycie się też rurki tracheostomijnej. Chcemy zakupić sprzęt do elektrostymulacji, która wzmocni mięśnie twarzy.  Każdego dnia Jasiu wspomina, jak to było przed chorobą. W przedszkolu, na podwórku, przy swobodnych zabawach w domu. Dzisiaj stawiamy kolejne, znaczące kroki, by choć w jakimś stopniu do tego wrócić. Wciąż najważniejsza jest rehabilitacja, która pochłania ogromne koszty, ale przynosi niesamowite efekty. Bez niej będzie tylko gorzej… Z całego serca prosimy o wsparcie. Rodzice  ➡️ Team Jasia Niedźwiedziuka - Licytacje do zbiórki

20 988 zł
Marcel Hałasa
Marcel Hałasa , 6 lat

Marcel znów wystawiony na próbę! Przeżył i walczy o lepsze jutro... Proszę, pomóż!

Dziękujemy za wsparcie w poprzedniej zbiórce. Dzięki Wam Marcel mógł dostać realną szansę na leczenie. Kosztowne, trudne, ale dające nadzieję! Podanie komórek macierzystych dało nam nowe życie. Marcelek zrobił ogromne postępy, wcześniej nieosiągalne. Byliśmy przeszczęśliwi i… Wtedy stała się nasza kolejna tragedia…  Choroby całkowicie zdominowały codzienność. Mijają lata, a my wciąż ponosimy konsekwencje komplikacji związanych z wcześniactwem.  Tym razem jego młody organizm, poturbowany mnóstwem dolegliwości zaatakowała sepsa. Lekarze nie dawali mu wielu szans, ale nasz synek po raz kolejny pokazał wyraźnie — JA CHCĘ ŻYĆ! I przeżył! Długi pobyt w szpitalu i rurka tracheostomijna… Cofnęliśmy się o kilka kroków, a rehabilitacja była zupełnie niemożliwa. Dziś zaczynamy od nowa, z nowymi infekcjami, znów w szpitalu, ale wierząc, że już niedługo znów wrócimy na dobre tory!  Regularna rehabilitacja, specjaliści i terapie bywają nieosiągalne finansowo. Proszę, pomóż nam wrócić… Jesteś nam bardzo potrzebny! Nasza historia:  Nasz synek przyszedł na świat krótko po przekroczeniu magicznej granicy połowy ciąży — w 25 tygodniu. Ważył zaledwie 720 gramów — maleńki człowiek, który przyniósł ze sobą ogrom miłości, ale też rosnące każdego dnia przerażenie. Niepewność towarzyszyła nam właściwie od początku trudnej drogi i sprawiała, że każdy komunikat budził lęk…  Pierwsze miesiące z daleka od przygotowanego na tę okazję pokoiku. Rosnący strach o życie i zdrowie. Prawie 4 miesiące w szpitalu — dokładnie 54 dni z oddechem wspieranym przez respirator. Kolejne diagnozy, które dosłownie wprawiały nas w osłupienie: Marcel przeszedł wylewy okołokomorowe i śródmózgowe, które poskutkowały mózgowym porażeniem dziecięcym czterokończynowym, padaczką lekooporną, małogłowiem i ogólnym opóźnieniem rozwoju psychoruchowego. Do tego doszły również diagnozy o retinopatii wcześniaczej, hipoplazji nerwu wzrokowego, niedoczynności tarczycy i wiotkości krtani.  Mimo mijającego czasu problemy Marcela nie zniknęły. Wciąż pozostajemy pod opieką kilku poradni. Do tego regularna rehabilitacja, która w naszym przypadku ma ogromne znaczenie. Mimo regularnych ćwiczeń, mimo ogromnej pracy, którą wykonuje Marcelek, efekty są niewielkie. A my wciąż nie straciliśmy nadziei na lepszą przyszłość. Na pokonanie, choć części dolegliwości, ograniczenie cierpienia…  Podanie komórek było naszą największą nadzieją. Niestety w tamtym czasie nieosiągalną — dlatego tym bardziej dziękujemy za Waszą pomoc, która była nieoceniona.  Musimy to zrobić wszystko nim na ratunek, zwyczajnie będzie za późno.

20 979,00 zł ( 37,56% )
Brakuje: 34 873,00 zł
Anna Janki
Anna Janki , 15 miesięcy

Malutka bohaterka w walce o swoje zdrowie❗️Wspieramy Anię❗️

Anulka urodziła się w 24. tygodniu ciąży z wagą 600 gram. Skrajne wcześniactwo i niska masa urodzeniowa sprawiły, że córeczka spędziła w szpitalu 101 dni, gdzie przez długi czas oddychał za nią respirator. W szpitalu Ania wygrała walkę z sepsą, która doprowadziła do zatrzymania akcji serca i wylewu krwi do mózgu. Córeczka cierpi na retinopatię wcześniaczą, przeszła dwa zabiegi laseroterapii i zabieg podania leku w postaci zastrzyków do gałki ocznej. Do tego dochodzi nadciśnienie tętnicze i dysplazja oskrzelowo-płucna. A to wszystko w ciągu zaledwie 9 miesięcy jej życia. Nasza kruszynka przeszła już tak wiele i widzimy, jak walczy. Rokowania są zaskakująco dobre – udało się wyjść z retinopatii, oczka wymagają leczenia, czekamy jeszcze na opinię kardiologa w sprawnie nadciśnienia i dysplazji. Ale Ania jest już w domu z nami i ze swoim starszym bratem. Warunkiem był zakup koncentratora tlenu i pulsykometru, by monitorować saturację. Wiemy też, że konieczna będzie bardzo długa i intensywna rehabilitacja. Z założenia rehabilitacja powinna się odbywać codziennie, by Ania miała szansę na sprawność i samodzielność. Niestety, koszty są ogromne, ponieważ NFZ nie oferuje ćwiczeń w takiej częstotliwości. Dlatego bardzo chcielibyśmy poprosić o pomoc. Ania zaczęła za wcześnie, ale może mieć szansę dogonić rówieśników. Do tego potrzebuje rehabilitacji i kontroli u wielu lekarzy: neonatologa, okulisty, kardiologa, neurologa… Wsparcie, które otrzymamy od Darczyńców, nawet najmniejsze, pomoże nam walczyć razem z naszą małą wojowniczką o każdy dzień. Rodzice

20 971 zł