Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jan Niedźwiedziuk
Jan Niedźwiedziuk , 8 lat

Choroba zaatakowała bez ostrzeżenia – Jaś wciąż walczy o przyszłość❗️

Dziękuję za pomoc w poprzedniej zbiórce, jednak ponownie muszę prosić o pomoc i wsparcie. Jaś poczynił ogromne sukcesy! Potrafi samodzielnie jeść i chodzić z małą pomocą! To jednak dopiero początek walki. Nasza historia: Przez lata żyliśmy normalnie. Przez lata nie spodziewaliśmy się, że za rogiem czeka na nas okrutna choroba, która w jednej chwili zniszczy życie nie tylko naszego synka, ale także całej naszej rodziny. Dramat nie miał końca. Jednak my zrobimy wszystko, by wciąż walczyć o życie naszego dziecka… Zaczęło się niewinnie. Jednak, gdy zaburzenia chodu i równowagi coraz bardziej utrudniały funkcjonowanie, postanowiliśmy pojechać do szpitala. Niestety, w trakcie pobytu stała się największa tragedia. W trakcie pobytu Jasiu trafił na OIOM z powodu zachłystowego zapalenia płuc. Przez dłuższy czas miał prowadzoną diagnostykę, w trakcie której jego stan bardzo się pogarszał. Nie mógł samodzielnie jeść i chodzić. Początek lutego tamtego roku zapamiętamy na zawsze – jako najgorszy czas w naszym życiu.  Lekarze nie mieli wyboru, musieli przeprowadzić zabieg tracheotomii i założyć synkowi PEGa. Bez tego by nie przeżył! Wszystko to działo się bardzo szybko. W jeden dzień ze zdrowego, cieszącego się życiem przedszkolaka, opowiadającego z wielką ekscytacją każdy dzień spędzony z rówieśnikami, Jaś stał się wtedy więźniem własnego ciała…  Dziś dzięki wsparciu poprzedniej zbiórki Jaś miał możliwość uczestniczenia w intensywnej rehabilitacji, która przyniosła ogromne efekty! Synek stanął na nogi! Zaczął chodzić z balkonikiem, zakupiliśmy mu specjalny rower rehabilitacyjny, dzięki któremu ćwiczy mięśnie nóg i równowagę, ale przede wszystkim czerpać radość z jazdy. Dzięki pracy z neurologopedą Jaś pozbył się PEG-a i zaczął sam jeść! Do tego nie musi już oddychać z pomocą respiratora! Teraz naszym marzeniem jest pozbycie się też rurki tracheostomijnej. Chcemy zakupić sprzęt do elektrostymulacji, która wzmocni mięśnie twarzy.  Każdego dnia Jasiu wspomina, jak to było przed chorobą. W przedszkolu, na podwórku, przy swobodnych zabawach w domu. Dzisiaj stawiamy kolejne, znaczące kroki, by choć w jakimś stopniu do tego wrócić. Wciąż najważniejsza jest rehabilitacja, która pochłania ogromne koszty, ale przynosi niesamowite efekty. Bez niej będzie tylko gorzej… Z całego serca prosimy o wsparcie. Rodzice  ➡️ Team Jasia Niedźwiedziuka - Licytacje do zbiórki

20 988 zł
Marcel Hałasa
Marcel Hałasa , 6 lat

Marcel znów wystawiony na próbę! Przeżył i walczy o lepsze jutro... Proszę, pomóż!

Dziękujemy za wsparcie w poprzedniej zbiórce. Dzięki Wam Marcel mógł dostać realną szansę na leczenie. Kosztowne, trudne, ale dające nadzieję! Podanie komórek macierzystych dało nam nowe życie. Marcelek zrobił ogromne postępy, wcześniej nieosiągalne. Byliśmy przeszczęśliwi i… Wtedy stała się nasza kolejna tragedia…  Choroby całkowicie zdominowały codzienność. Mijają lata, a my wciąż ponosimy konsekwencje komplikacji związanych z wcześniactwem.  Tym razem jego młody organizm, poturbowany mnóstwem dolegliwości zaatakowała sepsa. Lekarze nie dawali mu wielu szans, ale nasz synek po raz kolejny pokazał wyraźnie — JA CHCĘ ŻYĆ! I przeżył! Długi pobyt w szpitalu i rurka tracheostomijna… Cofnęliśmy się o kilka kroków, a rehabilitacja była zupełnie niemożliwa. Dziś zaczynamy od nowa, z nowymi infekcjami, znów w szpitalu, ale wierząc, że już niedługo znów wrócimy na dobre tory!  Regularna rehabilitacja, specjaliści i terapie bywają nieosiągalne finansowo. Proszę, pomóż nam wrócić… Jesteś nam bardzo potrzebny! Nasza historia:  Nasz synek przyszedł na świat krótko po przekroczeniu magicznej granicy połowy ciąży — w 25 tygodniu. Ważył zaledwie 720 gramów — maleńki człowiek, który przyniósł ze sobą ogrom miłości, ale też rosnące każdego dnia przerażenie. Niepewność towarzyszyła nam właściwie od początku trudnej drogi i sprawiała, że każdy komunikat budził lęk…  Pierwsze miesiące z daleka od przygotowanego na tę okazję pokoiku. Rosnący strach o życie i zdrowie. Prawie 4 miesiące w szpitalu — dokładnie 54 dni z oddechem wspieranym przez respirator. Kolejne diagnozy, które dosłownie wprawiały nas w osłupienie: Marcel przeszedł wylewy okołokomorowe i śródmózgowe, które poskutkowały mózgowym porażeniem dziecięcym czterokończynowym, padaczką lekooporną, małogłowiem i ogólnym opóźnieniem rozwoju psychoruchowego. Do tego doszły również diagnozy o retinopatii wcześniaczej, hipoplazji nerwu wzrokowego, niedoczynności tarczycy i wiotkości krtani.  Mimo mijającego czasu problemy Marcela nie zniknęły. Wciąż pozostajemy pod opieką kilku poradni. Do tego regularna rehabilitacja, która w naszym przypadku ma ogromne znaczenie. Mimo regularnych ćwiczeń, mimo ogromnej pracy, którą wykonuje Marcelek, efekty są niewielkie. A my wciąż nie straciliśmy nadziei na lepszą przyszłość. Na pokonanie, choć części dolegliwości, ograniczenie cierpienia…  Podanie komórek było naszą największą nadzieją. Niestety w tamtym czasie nieosiągalną — dlatego tym bardziej dziękujemy za Waszą pomoc, która była nieoceniona.  Musimy to zrobić wszystko nim na ratunek, zwyczajnie będzie za późno.

20 979,00 zł ( 37,56% )
Brakuje: 34 873,00 zł
Anna Janki
Anna Janki , 15 miesięcy

Malutka bohaterka w walce o swoje zdrowie❗️Wspieramy Anię❗️

Anulka urodziła się w 24. tygodniu ciąży z wagą 600 gram. Skrajne wcześniactwo i niska masa urodzeniowa sprawiły, że córeczka spędziła w szpitalu 101 dni, gdzie przez długi czas oddychał za nią respirator. W szpitalu Ania wygrała walkę z sepsą, która doprowadziła do zatrzymania akcji serca i wylewu krwi do mózgu. Córeczka cierpi na retinopatię wcześniaczą, przeszła dwa zabiegi laseroterapii i zabieg podania leku w postaci zastrzyków do gałki ocznej. Do tego dochodzi nadciśnienie tętnicze i dysplazja oskrzelowo-płucna. A to wszystko w ciągu zaledwie 9 miesięcy jej życia. Nasza kruszynka przeszła już tak wiele i widzimy, jak walczy. Rokowania są zaskakująco dobre – udało się wyjść z retinopatii, oczka wymagają leczenia, czekamy jeszcze na opinię kardiologa w sprawnie nadciśnienia i dysplazji. Ale Ania jest już w domu z nami i ze swoim starszym bratem. Warunkiem był zakup koncentratora tlenu i pulsykometru, by monitorować saturację. Wiemy też, że konieczna będzie bardzo długa i intensywna rehabilitacja. Z założenia rehabilitacja powinna się odbywać codziennie, by Ania miała szansę na sprawność i samodzielność. Niestety, koszty są ogromne, ponieważ NFZ nie oferuje ćwiczeń w takiej częstotliwości. Dlatego bardzo chcielibyśmy poprosić o pomoc. Ania zaczęła za wcześnie, ale może mieć szansę dogonić rówieśników. Do tego potrzebuje rehabilitacji i kontroli u wielu lekarzy: neonatologa, okulisty, kardiologa, neurologa… Wsparcie, które otrzymamy od Darczyńców, nawet najmniejsze, pomoże nam walczyć razem z naszą małą wojowniczką o każdy dzień. Rodzice

20 971 zł
Piotr Perkowski
Piotr Perkowski , 53 lata

Strażacy walczą o zdrowie kolegi z jednostki! Razem dla Piotra!

Piotr służy w naszej jednostce od młodzieńczych lat. Pasje do pożarnictwa przekazał swoim dzieciom Klaudii i Krystianowi, którzy razem z Piotrem służą wspólnie w naszej jednostce. Pomoc drugiemu człowiekowi mają we krwi, niestety teraz to ich rodzina potrzebuje pomocy… 25 października 2023 roku druh Piotr uległ poważnemu wypadkowi na terenie Niemiec. Podczas wykonywanej pracy upadł z dużej wysokości. Doznał urazów wielonarządowych, w tym m.in : urazu mózgu oraz niedowładu lewego nerwu krtaniowego, Przez miesiąc utrzymywano Piotra w stanie śpiączki farmakologicznej, ze względu na długotrwały obrzęk mózgu. Od czasu wypadku przeszedł już trzy operacje. Na dzień dzisiejszy nasz przyjaciel próbuje samodzielnie stawiać kroki. Rehabilitacja jednak jest utrudniona ze względu na towarzyszącą mu nadal rurkę tracheostomijną. Mamy nadzieję, że zaplanowany kolejny zabieg pozwoli na jej usunięcie.  Piotr przez cały okres leczenia jest wspierany przez swoją ukochaną żonę Renatę, która dla męża zrezygnowała z pracy, by pomóc mu wrócić do sprawności. Jej wsparcie jest dla niego bezcenne, jednak pobyt żony przez tak długi okres czasu jest bardzo kosztowny. Największą motywacją Piotra jest powrót do domu. Jak na naszego druha przystało, nie poddaje się i dzielnie walczy. Rodzina i bliscy starają się, aby jak najszybciej sprowadzić Renatę i Piotra do Polski.  Powrót do sprawności będzie wymagał jeszcze dużo czasu, a przede wszystkim pieniędzy na rehabilitację, której koszty są ogromne. Dlatego jako przyjaciele i jego rodzina z całego serca prosimy o wsparcie. Piotr ma przed sobą jeszcze wiele lat życia. Sprawmy, że odzyska swoje życie sprzed wypadku! Przyjaciele z OSP i rodzina

20 969 zł
Alicja Jędrasiak
Alicja Jędrasiak , 44 lata

Choroba, wózek, brak windy… Proszę, pomóż Ali wrócić do życia!

Wyobraź sobie: masz 35 lat i choroba zamyka Cię w Twoim ciele. Z każdym dniem brakuje Ci sił na najbardziej podstawowe czynności. Mieszkasz w domu na pierwszym piętrze, ale wyjście z niego, do ludzi, jest niemożliwe. Wszyscy najbliżsi robią, co mogą, bo Cię kochają, ale Ty nie chcesz być ciężarem. Jedyna osoba, z którą mieszkasz to 70-letnia mama, która sama potrzebuje już pomocy… Co robisz?  Moja siostra to przecudowna kobieta. Młoda i niegdyś zaangażowana nauczycielka. 10 lat temu okazało się, że czeka ją walka z chorobą zwaną stwardnienie rozsiane. Na początku ta informacja wprowadziła nas w osłupienie. Nie wiedzieliśmy, co robić i co nas czeka. Sił i motywacji było jeszcze wiele… Jednak rzeczywistość jest trudniejsza, niż się wydawało. Ta choroba postępuje szybko. Alicja przemieszcza się teraz za pomocą wózka inwalidzkiego i niemal w każdej czynności potrzebuje pomocy. Sytuacja, w której się znajduje, jest dla niej przytłaczająca.  Próbowaliśmy znaleźć rozwiązania, które jej pomogą. Ala otrzymała wiele wsparcia, dzięki czemu mogliśmy zamontować urządzenie ułatwiające zejście ze schodów. Niestety sprzęt okazuje się zbyt trudny i ciężki dla silnych mężczyzn, a tym bardziej dla Alicji…  Następnym naszym krokiem był remont łazienki przystosowany do jej wózka — wszystko to z własnych funduszów. W obecnych czasach renowacja jednego pomieszczenia wyczerpała wszystkie nasze oszczędności.  Po długim czasie walki o kolejne pomoce i rozwiązania wiemy, że w tej chwili najważniejsza jest dla Ali rehabilitacja i winda. Moja siostra ma zajęcia z fizjoterapeutą dwa razy w tygodniu. Tylko co drugie są refundowane… Alicja potrzebuje też psychologa i kontaktu z innym człowiekiem.  Cały rok czeka na wyjazd dla osób z chorobą taką jak jej. Chcemy zapewnić jej kontakt z ludźmi nie tylko ten raz do roku. Ona naprawdę bardzo tego potrzebuje, a brak możliwości wyjścia z domu jej to uniemożliwia.  Z uwagi na to, że opiekuje się nią 70-letnia mama, która sama potrzebowałaby wsparcia, musimy prosić o pomoc. Rehabilitacja to jedyny lek, który może zatrzymać postępującą chorobę. Konieczne byłoby także przystosowanie mieszkania i budynku do jej potrzeb. Ani ja, ani moja mama, nie mamy tak wielkich pieniędzy.  Proszę o otwartość serc! Każda złotówka da Ali szansę na normalne życie! Na życie wśród ludzi i bez cierpienia.  Zasługuje na to jak każdy z nas…  Siostra 

20 950 zł
Bartosz Janiszewski
Bartosz Janiszewski , 3 latka

By móc dostrzec nadzieję... Wspieramy Bartusia!

Bartuś już ma cztery miesiące. Od narodzin nie opuścił szpitalnych murów. Jestem u niego codziennie –  choć w reżimie sanitarnym, z maseczką na twarzy – tulę go, śpiewam do uszka, przewijam i karmię z całą czułością i delikatnością. Codziennie jednak moje serce ściska żal, kiedy muszę go zostawić samego… Wyczerpanie i zmęczenie nie odpuszcza. Byłam w trzydziestym pierwszym tygodniu ciąży, gdy zaniepokoiły mnie ledwo wyczuwalne ruchy Bartusia. Zgłosiłam się na badanie – tętno zanikało, wynosiło 30 uderzeń na minutę! Momentalnie zabrano mnie na salę, Bartuś się urodził. Pięć minut niedotlenienia wystarczyło, by życie mojego synka zostało zamienione w nieustanną walkę, która nie chce się skończyć. Lekarze mówią, że Bartuś nie ma wykształconych odruchów. Nie potrafi ssać, ma trudności z przełykaniem, dusi się i krztusi. Musi być karmiony dojelitowo przez PEGa, oddycha przez zamocowaną rurkę w gardle. Nie wiemy jaka czeka go przyszłość, co się wydarzy za miesiąc… Jeśli stan Bartka będzie na tyle stabilny musimy rozpocząć rehabilitację, by wzmocnić jego maleńkie i obolałe ciałko. Konieczne będą wizyty u specjalistów, wykup nierefundowanych leków, niezbędnego sprzętu… Nie mamy pojęcia co nas czeka. Wiemy jedynie, że będzie się to wiązało z kosztami znacznie przewyższającymi nas budżet. Codziennie, gdy wracam ze szpitala, domu czeka na mnie dwuletnia córeczka Ola. Nie rozumie tej całej sytuacji, nie wie, że jej braciszek walczy o życie, a ja nie mogę pogodzić się z myślą, że za dnia nie jestem przy Oli a nocą zostawiam Bartusia samego w szpitalu. Ten dramat kiedyś się skończy –  a gdy się skończy, musimy być przygotowani. Joanna – mama Bartka

20 944 zł
Lenka Ryniecka
Pilne!
Lenka Ryniecka , 12 lat

Guz mózgu zabiera malutkie życie❗️Nie pozwól nadziei zgasnąć - uratuj Lenkę!

Jesteśmy na oddziale onkologii, gdzie przeżywamy najgorsze chwile swojego życia. Lenka, nasza córeczka, ma 8 lat i guza mózgu. Kilka tygodni temu lekarze wykryli u niej nowotwór - wyjątkowo podły, bardzo niebezpieczny... Lenka ma guz robaka móżdżku, czyli rdzeniaka, o IV, najgorszym stopniu złośliwości... Tak strasznie się o nią boimy. Ze wszystkich sił błagamy o pomoc dla naszej córeczki... 14 lutego już zawsze będzie dla nas nie dniem pełnym miłości, ale najgorszego strachu - tego o jej życie... Gdy inni świętowali, nam przypadł w udziale najgorszy dramat, jaki może spotkać rodzica... Tego dnia nasze życie zmieniło się diametralnie. W głowie Lenki lekarze wykryli guz... Nowotwór złośliwy. Rdzeniak o IV stopniu złośliwości. Cierpi na niego 1 osoba na 200 000... Pojawia się nie wiadomo skąd. Nasza Lenka miała straszliwego pecha... Co nas zaniepokoiło? Lenka obgryzała opuszki palców, choć przedszkolny pedagog nie zauważył żadnych nieprawidłowości. W grudniu córeczka zaczęła się skarżyć, że gdy się kładzie, zaczyna kręcić jej się w głowie. Po wizycie u neurologa okazało się, że Lenka nie potrafi przejść po linii prostej. Lekarz skierował ją na rezonans magnetyczny. Termin wyznaczono właśnie na 14 lutego. Diagnoza okazała się tragiczna – guz, rdzeniak o rozmiarze 4 centymetrów... Przeżyliśmy szok... Choroba nowotworowa u najbliższej osoby - zwłaszcza u dziecka - to zawsze druzgocące wieści... Dla nas to był po prostu nokaut od losu, bo choroba długo nie dawała o sobie znać. Dzieci chore na nowotwór, o łysych główkach, wyczerpane leczeniem - nie mieściło nam się w głowach, że nasza Lenka zaraz stanie się jednym z nich... Córeczka zawsze była żywym srebrem, pogodną, żywiołową i uśmiechniętą dziewczynką. Uwielbia wszystkie zwierzątka - te duże i małe, te włochate oraz skrzydlate. Marzy o tym, aby mieć psa, najchętniej Beagle'a... Nie zdążyliśmy spełnić jej marzenia, bo znaleźliśmy się tu, w szpitalu... Nie było czasu rozpaczać. Wraz z diagnozą rozpoczęła się dramatyczna walka o życie. Karetka zabrała nas do specjalistycznego szpitala, gdzie Lenka niemalże od razu trafiła na stół operacyjny. Operowano ją aż przez 8 godzin... Wszystko, by ratować jej życie. W ciągu jednej chwili staliśmy się rodzicami dziecka, pojedynkującego się ze śmiercią...  Jesteśmy na początku bardzo trudnej drogi... Po operacji rozpoczęła się trudna rzeczywistość chemioterapii, którą przyjmuje Lenka. Szukamy też ratunku za granicami kraju, aby znaleźć jak najlepsze leczenie. Przed nami wiele miesięcy onkologicznego koszmaru. Córeczka musi przejść na specjalną dietę, trzeba dostosować otoczenie do jej potrzeb, jeździć na konsultacje lekarskie... To w dalekiej przyszłości, jak już wrócimy do domu. W najlepszym razie - jak twierdzą lekarze - Lenka potrzebuje 1,5 roku intensywnego i kosztownego leczenia, a potem długotrwałej rehabilitacji. Wierzymy, że Lenka ma szansę wygrać z chorobą, wyzdrowieć i znów być uśmiechniętą łobuziarą... W ogromnej mierze zależy to jednak od tego, jak szybko uda się zgromadzić fundusze na leczenie i rehabilitację. My sam dla jej walki o życie poświęciliśmy wszystko. Ja, mama Lenki, zrezygnowałam z pracy, żeby być przy córce - każdy dzień wypełnia nam plan leczenia. Ona i jej życie są najważniejsze... Każdy, najdrobniejszy gest, będzie miał dla nas znaczenie. Prosimy o pomoc dla naszej córeczki. Pomóż nam uratować jej życie... Twoje wsparcie jest dla nas niezbędne i nieocenione. Bez niego nie wygramy tej walki, dlatego gorąco prosimy o pomoc. Rodzice Leny

20 940 zł
Rafał Steinke
Rafał Steinke , 16 lat

Żadna matka nie powinna patrzeć na śmierć swojego dziecka… Pomóż Rafałowi❗️

Życie było dla nas brutalne. Pochowałam jednego synka. Aluś umarł, mając zaledwie 8 lat… Chorował na raka. Został mi Rafał, to on i jego siostra są powodem, dla którego musiałam pozbierać się i dalej żyć. Teraz i on jest w niebezpieczeństwie. Błagam o pomoc, straciłam już jedno dziecko, nie wyobrażam sobie, bym mogła stracić następne… Kiedyś byliśmy zwyczajną rodziną, prowadzącą zwyczajne życie, piękne w swojej codzienności. Wszystko zmieniło się, gdy wkroczył w nie nowotwór. Aluś zachorował na raka wątroby. W jego brzuszku był guz wielkości piłki… Nikt nie dawał mu szans na przeżycie. Synek trafił na wspaniałych lekarzy, dzielnie walczył i wydawało się, że tę walkę wygrał. Radość była ogromna, życie jednak szybko odebrało nam nadzieję… Podczas badań kontrolnych zatrzymały się wszystkie narządy, a serce Alusia po prostu przestało bić. Zgasł na moich oczach. Żadna matka nie powinna patrzeć na śmierć swojego dziecka… Po tym, co przeżyliśmy, o życie Rafała drżymy ze strachu podwójnie… Gdy synek miał 5 lat, pojawiły się pierwsze niepokojące objawy. Zdiagnozowano u niego ADHD. Rafał funkcjonował jednak normalnie, do czasu… Po śmierci brata podupadł na zdrowiu.  W 2019 roku jego stan gwałtownie się pogorszył. Zaczął mieć problemy z pamięcią, w nocy nie mógł spać. Syn trafił do lekarza, gdzie stwierdzono u niego depresję, klaustrofobię, zaburzenia lękowe. Od tamtej pory trwa nasza walka. Czasem opadam z sił, bo martwię się o zdrowie Rafała i jego siostry, ale dla nich muszę być silna.  Syn uczęszcza na turnusy rehabilitacyjne, po którym wraca bardzo szczęśliwy i ma moc do działania. Ostatnio opowiadał, jak bardzo brakuje mu brata, jak martwi się o zdrowie siostry… I jak wiele przykrości spotyka go przez jego przypadłość. Udaje twardego, ale wiem, że sytuacja bardzo go boli. Dlatego chciałabym zapewnić mu jak najwięcej turnusów, terapii i rehabilitacji, które stawiają go na nogi. Mentalnie i fizycznie.  Rafał jest bardzo czuły wrażliwy i delikatny. Każdemu pomoże jeżeli trzeba, więc proszę, pomóżcie mu. Niech ładuje swoje baterie do działania. A już działa – Byłam mega dumna z niego za nagrodę z konkursu matematycznego, a w tej chwili Rafał jest przewodniczącym szkoły! Niestety od nowego roku stawki wzrosną, a my już teraz ledwo radzimy sobie z kosztami. Dlatego znów proszę Was o pomoc. Chciałabym, by Rafał mógł dalej się rozwijać, by pewnego dnia mógł pokazać wszystkim, że można. Że rehabilitacja i jego własna siła poskutkują zdrowiem. Asia - mama Rafała

20 880,00 zł ( 54,44% )
Brakuje: 17 472,00 zł
Magdalena Swat
Pilne!
Magdalena Swat , 44 lata

Nie chcę być własnością raka

Magdalena choruje od 2013 roku. To wtedy od lekarza usłyszała: „ma pani raka trzustki, zostało pani pół roku życia”. Magda żyje do dziś, prawdopodobnie tylko dlatego, że – jak sama powtarza – nigdy się nie poddała temu, co słyszała na temat swojego zdrowia.  Leczy się w Niemczech. Wydała już oszczędności swoje i rodziny, dziś w zbieraniu pieniędzy pomagają ludzie dobrej woli. Diagnozę usłyszała 9 lat temu. Musiała przejść pięć operacji, podczas których część jej narządów została usunięta. 2/3 trzustki, cała śledziona i woreczek żółciowy. Jej trzustka pracuje, ale musi być cały czas wspomagana. Przez ostatnie kilka lat wiele się wydarzyło, rozrywający ból fizyczny po każdym otwieraniu jamy brzusznej, dreny, sonda, cewnik, stawianie pierwszych kroków w balkoniku, strach i niepewność jak będzie tym razem i jak długo będę zależna od osób trzecich. To wszystko  połączone z uczuciem totalnej niemocy i bezsilności, kiedy chce się krzyczeć z bezradności, bo przecież umiera się, bo nie ma ratunku, bo nie ma leku na świecie, ale czy łatwo jest odejść ze świadomością, że jest leczenie, a nie ma na nie pieniędzy? Rak jest w stanie uśpienia. Magda nie jest zdrowa, bo tak naprawdę nie ma ani w Polsce, ani na świecie pacjenta, któremu oficjalnie udałoby się w pełni wyzdrowieć z nowotworu trzustki. Stan uśpienia choroby pozwala jej żyć, ale gdyby rak nagle zaatakował inne narządy, to dalsze leczenie nie byłoby już możliwe.  W Niemczech rozpoczęła kilka terapii, m.in. immunoterapię komórkami dendrytycznymi i terapię wirusami onkolitycznymi. Nie ma już innych metod leczenia, a terapia eksperymentalna jest przerażająco droga. Jeden wyjazd kosztuje 30 tysięcy złotych i zbiórka pieniędzy jest dla niej ratunkiem.  Na początku leczenia bardzo pragnęłam przeżyć jeszcze trzy lata. Przeżyłam. Gdy minęły te trzy lata, to bardzo chciałam przeżyć kolejne trzy. Przeżyłam dziewięć. I tak sobie myślę, że szkoda by było teraz umierać… Tak jak żołnierz wraca z pola bitwy czasem okaleczony, pozbawiony  kończyn, kaleki to jednak zwycięski i bohaterski tak ja powracam ze swojego pola minowego, pozbawiona kilku narządów i okaleczona jednak otwarcie mówię iż każde życie jakie by ono nie było jest lepsze, niż śmierć. Kiedyś lekarze odradzali mi robienia planów na przyszłość, moje życie było tu i teraz, po latach wyswobodziłam się z koszmarnych myśli i nauczyłam się cieszyć drobiazgami. Nabrałam apetytu na życie i dziś tak trudno mi z tego zrezygnować. Żyję dzięki eksperymentalnym lekom które zapobiegają rozsiewowi raka. Każda dawka w kwocie 30 tys. zł. Straciłam śledzionę, woreczek i większą cześć trzustki, jeśli przerwę terapię rak zaatakuje moją wątrobę i nerki. Bez zdrowych nerek i wątroby toczenie leków onkologicznych już nie będzie możliwe. Każda infekcja osłabia mój układ odpornościowy. Cały grudzień chorowałam na zapalenie ostre oskrzeli, jestem po 2 antybiotykach. Mój organizm po latach choroby i licznych operacjach jest bardzo słaby. Przejście 200 metrów powoduje zmęczenie a w nocy oblewają mnie poty. Po usunięciu dużej części trzustki zmuszona jestem brać leki na cukrzycę, która niszczy dno oka i powoduje że z każdym miesiącem coraz gorzej widzę. Cały czas przyjmuje leki wspomagające mój niewielki kawałek trzustki, leki wspomagające odporność, leki regulujące cukier i wiele innych. Bez Was nie poprowadzę dalej tej walki, zwyczajnie nie dam rady, nie mam na to sił. Kiedyś napisał do mnie młody mężczyzna niepracujący, uzależniony od używek i narkotyków, po odbytej karze więzienia. Podziękował mi w swojej wiadomości za pomoc.  Byłam bardzo zaskoczona, gdyż nic dla tego człowieka nie zrobiłam. Na to on mi odpowiedział, iż moja historia jest dla niego inspiracją i z niej czerpie siłę na zmianę swojego życia. Rzucił narkotyki, podjął pracę i dziś studiuje psychologię. Dotarło do mnie wtedy, iż najprościej zawsze jest się poddać to przecież to nic nie kosztuje, ale ja walczę już nie tylko dla siebie, ale dla tych wszystkich chorych z rakiem trzustki, aby każdemu z nich dać nadzieję na zwycięstwo i pokazać, że zawsze warto podjąć wyzwanie! Magda ––––––––––––––––––  Zbiórka w prasie:  portal.abczdrowie.pl polki.pl/magazyn  bydgoszcz.naszemiasto kobieta.wp.pl

20 854,00 zł ( 7,98% )
Brakuje: 240 316,00 zł