Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maja Dwornik
Maja Dwornik , 3 latka

Ratujemy nóżki Mai, walczymy o jej przyszłość! Pomóż!

Choć ma dopiero 3 miesiące, to walkę o sprawną przyszłość toczy każdego dnia. A my poruszymy niebo i ziemię, by pomóc naszemu małemu skarbowi… Nie możemy skazać Mai na życie w ból lub co gorsza, ogromne trudności z chodzeniem! Marzyliśmy, by każdy dzień spędzać razem w domu i zapamiętywać wszystkie chwile bez wyjątku. Niestety, moja córeczka od urodzenia przytulne ściany  swojego pokoiku, zamienia na gabinety lekarskie, w których spędza naprawdę sporo czasu. Maja urodziła się bowiem ze stopami końsko-szpotawymi. Wiedzieliśmy, że leczenie, jakie będzie musiała przejść, by móc stanąć na własnych nogach będzie naprawdę długie i kosztowne. Nie zniechęca nas to jednak i wciąż walczymy! Leczenie rozpoczęliśmy w 6 tygodniu życia córeczki. Wiedzieliśmy, że nie ma czasu do stracenia, że musimy działać jak najszybciej, jednak nie zakończyło się ono pomyślnie. W porę zauważyliśmy, że mimo zapewnień lekarza, że wszystko jest w porządku, ze stopami dzieje się coś niepokojącego. Zdecydowaliśmy się na konsultacje z innym lekarzem i nasze przepuszczenia się potwierdziły. Stan stópek Mai znacznie się pogorszył, a całe leczenie musimy zacząć od początku.  Czuliśmy ogromny żal i niesprawiedliwość. Baliśmy się, że ktoś wyrządził naszemu maleństwu ogromną krzywdę. Z drugiej strony mieliśmy szczęście, że znalazła się osoba, która wyciągnęła do nas pomocną dłoń i jest w stanie pomóc Majeczce.  Przed naszą córeczką długa droga do pełnej sprawności, jednak im szybciej zaczniemy, tym szansa na to, że Maja stanie na własnych nóżkach jest większa. Wizyty u lekarza i gipsowania kończyn są drogie, a szyna wraz z butami, które trzeba wymieniać wraz z rosnącymi stopami córki, również nie należą do najtańszych. Marzymy tylko o jednym - by Maja mogła żyć bez bólu, by mogła sprawnie chodzić, jak każde zdrowe dziecko!  Chcemy zapewnić jej wszystko to, co sprawi, że jej przyszłość będzie naprawdę dobra, potrzebujemy jednak Waszego wsparcia. Prosimy, pomóż nam! Rodzice Mai

22 440 zł
Emilka Szólc
21:15:22  do końca
Emilka Szólc , 21 lat

Niewydolność nerek zabiera jej młode życie... Pomóż!

O chorobie naszej córki dowiedzieliśmy się tak naprawdę przypadkowo. Nie spodziewaliśmy się, że rutynowe badania kontrolne odkryją przed nami brutalną prawdę. Emilka brała udział w szkolnym bilansie. Wyniki wykazały w jej organizmie białkomocz, co bardzo nas wszystkich zaniepokoiło. Potem było już tylko gorzej… Kolejne badania i konsultacje lekarskie przyniosły nową diagnozę. Jak się okazało, Emilia choruje na kłębuszkowe zapalenie nerek. Natychmiast wdrożyliśmy bardzo silne leczenie. Cały czas pozostawałyśmy też pod kontrolą specjalistów. Wszystko wydawało się być w porządku, aż do momentu, kiedy Emilia zachorowała na covid. Wtedy jej stan znacznie się pogorszył. Z dnia na dzień nikła w oczach… Ciągle wymiotowała, zmagała się z biegunkami, a z jej nosa wiecznie leciała krew. To było straszne! W końcu stan córki był na tyle poważny, że trafiłyśmy do szpitala. Jednak to, co tam usłyszałyśmy, w jednej chwili, wywróciło nasze życie do góry nogami. Emilia choruje na schyłkową niewydolność nerek stadium V. W czerwcu 2021 roku przeszła dializę. Od tego momentu kilkukrotnie konieczna była transfuzja krwi, ponieważ choroba pustoszy jej organizm. Tak naprawdę od lekarzy co jakiś czas słyszę, że życie Emilki jest zagrożone.  Od 2022 roku wpisano ją na listę do transplantacji nerki. Niestety ze względów na pogorszenie się stanu jej zdrowia od 27 marca konieczne jest wdrożenie na hemodializy. Kiedy możliwe będzie przeprowadzenie transplantacji, nie mamy pojęcia. Wiemy jednak, że jest to nieuniknione, by zachować życie Emilki.  Wiemy też, że to naprawdę dzielna dziewczyna. Ma w sobie dużo siły i woli walki. Jest jeszcze bardzo młoda, przed nią całe życie. Razem z rodziną robimy wszystko, by wyrwać ją ze szponów choroby. Niestety leczenie mocno obciąża nasz budżet. Nie chcemy, by to właśnie pieniądze stały się dla nas przeszkodą nie do pokonania. Dlatego pełni nadziei, prosimy Was o wsparcie, za które już teraz z całego serca dziękujemy! Rodzice Emilki

22 428 zł
Amelka Kalejta
Amelka Kalejta , 9 lat

Autoimmunologiczne zapalenie mózgu odbiera Amelii dzieciństwo... Ratuj!

Kiedy widzisz swoje uśmiechnięte, radosne i zdrowo rozwijające się dziecko – nic innego się nie liczy. Czujesz radość i nagle zauważasz, że coś zaczyna się zmieniać. Dziecko zaczyna budzić się z płaczem, oczka zaczynają uciekać od naszego spojrzenia, zaczyna się od nas oddalać, przestaje wypowiadać słowa, pogarsza się sprawność ruchowa, radość zamienia się w krzyk. To historia Amelii, naszej kochanej córeczki, o którą walczymy każdego dnia.  Amelka rozwijała się książkowo. Z radością obserwowaliśmy jej pierwsze samodzielne kroki, to jak gaworzy, zaczyna zabawy z siostrą. Niestety w pewnym momencie wydarzyła się tragedia. Córka po szczepieniu zachorowała. Zwykła gorączka zamieniła się w rodzinną tragedię. Przez to, że jej odporność znacznie spadła, trafiła do szpitala. Infekcja zadziałała tak mocno, że jej rozwój uległ drastycznemu regresowi. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje…  Jako rodzice byliśmy przerażeni, ale wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać i musimy szukać przyczyny, która niszczy dzieciństwo naszego dziecka. Jednocześnie czuliśmy, że nie mamy chwili do stracenia. Za własne oszczędności rozpoczęliśmy szczegółową diagnostykę w Polsce i za granicą. Badania wysyłaliśmy, gdzie tylko było to możliwe: do Niemiec, USA, Wielkiej Brytanii. Po wielu próbach pomocy i licznych wizytach u specjalistów i hospitalizacjach oraz szeregu kosztownych badań diagnostycznych lekarze wykryli we krwi Amelii przeciwciała antyneuronalne NMDA, a także przeciwciała móżdżkowe. W końcu w wieku 5 lat Amelia otrzymała diagnozę – autoimmunologiczne zapalenie mózgu, zespół Pandas.  Istotą tej strasznej choroby jest nieprawidłowo ukierunkowana odpowiedź układu immunologicznego, który zamiast walczyć z patogenami, niszczy także swoje własne, zdrowe komórki. Ta podstępna choroba, niszczy komórki mózgowe naszej córeczki i nie pozwala jej normalnie się rozwijać. Żeby wygrać z chorobą, potrzebne jest kosztowne leczenie zarówno w Polsce jak i za granicą, które obejmuje wlewy z immunoglobulin. Jeden taki wlew to koszt około 20 tysięcy złotych. Oprócz tego Amelka potrzebuje plazmaferezę, specjalistyczne leki oraz długą, kompleksową neurorehabilitację. Dotychczas wszystkie koszty leczenia i rehabilitacji, którą zdążyliśmy wdrożyć, pokrywaliśmy z własnych oszczędności, z pomocą tylko najbliższej rodziny. Nadszedł jednak moment, kiedy musimy poprosić o pomoc, gdyż sami nie jesteśmy w stanie udźwignąć kosztów leczenia, który na ten moment wynosi 130 tysięcy złotych. Grafik naszej córki wypełniony jest po brzegi rehabilitacją. Fizjotorepia, logopedia, neurlogopedia, mikropolaryzacja, integracja sensoryczna i hipoterapia wymieniają się, z comiesięcznymi wizytami w szpitalu na wlewy. Amelka na widok szpitalnej sali reaguje histerią. Wyrywa się, krzyczy… Potrafi przez kilka dni nie jeść, a po powrocie do domu wymiotuje. Jest to dla niej naprawdę ciężkie, a my jako rodzice czujemy ogromną bezradność…  Choroba zabiera Amelii radość z życia, a nam jej rodzicom nie daje chwili wytchnienia. Amelka ma siostrę, która bardzo tęskni i cały czas czeka na dzień, w którym znów będą mogły się razem bawić. Każda pomoc, nawet pozornie najmniejsza, przybliża nas do celu. Dlatego prosimy – nie bądź obojętny i wesprzyj naszą małą córeczkę! Katarzyna i Mariusz, rodzice 

22 401 zł
Adaś Wróbel-Rola
Adaś Wróbel-Rola , 2 latka

Adaś od urodzenia walczy o lepszy rozwój! Proszę, POMÓŻ!

Adaś jest moim maleńkim cudem. Ciąża z początku przebiegała bez zakłóceń, starałam się też dbać o siebie, najlepiej jak mogłam. Jednak niespodziewanie, w 6. miesiącu wystąpiły komplikacje, których przyczyny nie umiał wyjaśnić żaden specjalista… Nie zapomnę momentu, w którym lekarz nie potrafił stwierdzić, czy Adaś będzie żył. Usłyszałam, że może nie widzieć, ani nie potrafić samodzielnie oddychać przez uszkodzenie mózgu. Byłam przerażona i zrozpaczona, ale wiedziałam, że muszę walczyć o moje dziecko! Pierwsze tygodnie po porodzie były najcięższym czasem w moim życiu. Nie mogłam wziąć synka na ręce i go przytulić, bo przebywał w inkubatorze. Cały czas przechodził też różne badania. Tak bardzo się wtedy o niego martwiłam… W trakcie pobytu w szpitalu obwód głowy mojego synka się zwiększał i konieczna była implantacja zastawki. Mój maleńki Adaś przeszedł ciężką operację, po której długo dochodził do siebie. Każdy dzień był przepełniony strachem… Na szczęście zastawka się przyjęła i w końcu mogłam zabrać synka do domu! Niestety, moje dziecko odczuło skutki operacji oraz komplikacji prenatalnych. Adaś ma obniżone napięcie mięśniowe i mniej sprawną prawą część ciała. Lekarze zdiagnozowali u niego również oczopląs i zeza. Wiedziałam, że trzeba działać szybko – od razu rozpoczęliśmy rehabilitację! Mój synek dzięki ćwiczeniom robi ogromne postępy. Używa ortez i pionizatora, by przyzwyczaić się do stania. Oprócz zajęć usprawniających jego mięśnie uczęszcza też na terapię widzenia. Nosi również okulary, dzięki którym mocno poprawiła się jego zdolność widzenia! Bez rehabilitacji i zajęć ze specjalistami, Adaś nie miałby szansy na tak intensywny rozwój! Widzę, jak szybko rośnie, nadrabia zaległości i codziennie zdobywa nowe umiejętności. Na spacerach marzę o dniu, w którym synek będzie już biegał z rówieśnikami… Codziennie jest o jeden kroczek bliżej do tego celu! Wiem, że odpowiednio dobrane terapie są jedyną nadzieją na lepszą sprawność Adasia w przyszłości. Niestety, specjalistyczne turnusy, leczenie i rehabilitacja oraz sprzęt ortopedyczny są bardzo kosztowne. Dziecko to największy skarb, jaki może dać nam życie… Proszę, pomóżcie mi w ratowaniu mojego skarbu! Z góry dziękuję za każdy gest dobrego serca skierowany w naszą stronę! Mama Aleksandra

22 391 zł
Kazimiera Kogut
Kazimiera Kogut , 72 lata

Zawalcz z nami o sprawność naszej kochanej mamy i babci!

Jeden dzień zabrał sprawność i samodzielność. Codzienne czynności, które robi się zazwyczaj bez zastanowienia, stały się poza zasięgiem wykonalności. Mimo tak dramatycznej sytuacji, nasza kochana mama i babcia zachowała swoją pogodę ducha. Sami czasem zastanawiamy się skąd ma tyle siły… Wszystko zaczęło się nagle i niespodziewanie. Nikt z nas nie był na to przygotowany. Nasza mama, a dla innych już babcia, doznała paraliżu jednej strony ciała. Karetka zabrała ją do szpitala, z podejrzeniem udaru. Jednak na oddziale doszło do paraliżu drugiej strony!  Lekarze wykluczyli udar i uznali, że przyczyną jest mielopatia szyjna… Okazuje się, że wskutek dużego nacisku na rdzeń kręgowy, doszło do uszkodzenia tkanki nerwowej. A to z kolei wywołało 4-kończynowy paraliż! Do tej pory największym jej zmartwieniem była cukrzyca i miażdżyca. Teraz, wszyscy zaczęliśmy inaczej patrzeć na otaczające problemy… Musimy jak najszybciej zadziałać! Nasza mama i babcia przebywa teraz w szpitalu na oddziale rehabilitacji, ale wkrótce zostanie wypisana i będzie musiała rozpocząć prywatną rehabilitację.  To dla nas wszystkich bardzo ciężka sytuacja. Smutek, tęsknota i żal mieszają się z poczuciem bezradności. Tak bardzo chcemy pomóc, ale okazuje się, że nasze zasoby są znacznie ograniczone. Dlatego zostajecie nam Wy… Będziemy wdzięczni, jeżeli pomożecie zapewnić naszej ukochanej mamie i babci intensywną rehabilitację, która jest jedyną szansą na odzyskanie sprawności. Już teraz pojawiają się iskierki nadziei, ponieważ potrafi ruszać palcami, a nawet sama zjeść kanapkę.  Przez całe życie mama i babcia ciężko pracowała, dawała z siebie dużo i zawsze zarażała nas optymizmem. Prosimy, tylko z Waszym wsparciem odzyskanie przez nią sprawności będzie możliwe.  Dzieci i wnuki ➡️ Wspieramy naszą Mamusię!

22 355 zł
Karol Szuchta
Karol Szuchta , 8 lat

Nierówna walka Karolka o lepszą przyszłość! Pomóż!

Wiadomość o ciąży niesamowicie nas wzruszyła. Nie mogliśmy doczekać się wszystkich tych momentów, na które czeka każdy rodzic – pierwsze USG, poznanie płci, przygotowania i zakupy pierwszych ubranek i w końcu pierwsze spotkanie z maluszkiem. Niestety nasze marzenia i plany zniszczyła jedna informacja – Karolek urodzi się ciężko chory. Od tamtego momentu czas oczekiwania nie był przepełniony już tylko samym szczęściem i radością, ale też niesamowitym lękiem o życie synka. Po narodzinach udało się poznać dokładną diagnozę: wodogłowie z małogłowiem, cechy zaniku mózgu, niedorozwój nerwów wzrokowych, agenezja ciała modzelowatego i przegrody przeźroczystej. Ogólna diagnoza – ciężka postać mózgowego porażenia dziecięcego oraz niepełnosprawność intelektualna w stopniu głębokim. Nie mogliśmy uwierzyć, że na tę małą i bezbronną istotę spadło tak wiele. Łzy wzruszenia mieszały się z poczuciem niesprawiedliwości. Około 6 miesięcy później u Karola zdiagnozowano również padaczkę. Było nam naprawdę trudno, jednak musieliśmy szybko odnaleźć się w nowej rzeczywistości, by Karolek czuł, jak bardzo go kochamy i wspieramy w jego walce. Niedługo synek skończy 7 lat. Niestety nadal jest całkowicie zależny od drugiej osoby. Nie trzyma głowy, nie siedzi, nie używa rąk, nie widzi. Jest na ścisłej diecie. która ogranicza napady padaczki, dlatego karmimy go zmiksowanymi posiłkami. Wymaga pomocy i opieki przez cały czas. Przeszedł operację neurochirurgiczną selektywnej rizotomii grzbietowej oraz rekonstrukcję obu bioder. Jest regularnie ostrzykiwany toksyną botulinową. Dla jego prawidłowego funkcjonowania niezbędna jest regularna rehabilitacja oraz odpowiednie zabezpieczenie ortopedyczne. To wszystko ma na celu zminimalizowanie i odłożenie w czasie problemów typowych dla dzieci z MPD – bolesnych przykurczy, skoliozy, ponownego zwichnięcia bioder.  Dla zabezpieczenia jego prawidłowego funkcjonowania i pozycji, niezbędny jest odpowiedni wózek z systemem SPEX oraz siedzisko terapeutyczne. Niestety koszt takich sprzętów medycznych jest bardzo wysoki. Nie mamy takiej możliwości, by pokryć wydatki z własnej kieszeni. Dlatego wszystkich ludzi dobrej woli prosimy o pomoc! Pomóżcie nam zawalczyć o dobrą przyszłość dla Karolka! Karolina i Marcin, rodzice

22 352,00 zł ( 51,39% )
Brakuje: 21 138,00 zł
Aurelka Wdowiak
Aurelka Wdowiak , 3 latka

Aurelka – nasz promyk radości, który potrzebuje Twojej pomocy!

Miałam inne plany. Miałam ich mnóstwo... Niecierpliwie czekałam na moment, w którym moja córeczka pojawi się na świecie, aby móc zacząć je realizować. Przecież wszystko miało pójść dobrze! Przecież dramaty zawsze nas omijały, działy się gdzieś, komuś, ale nie nam... Niestety, tym razem los zdecydował inaczej... Aurelka urodziła się o miesiąc za wcześnie, jednak prawdziwy cios otrzymaliśmy później – Zespół Downa, wada serca, poważna wada nerki. Problemy spływały lawinowo... Ale przecież nie możemy się poddać! To, co wypracujemy teraz, będzie z naszą córeczką już zawsze.  Aurelka urodziła się jako nasze trzecie, najmłodsze dziecko. Natura obdarzyła ją dodatkowym chromosomem, sprawiając, że znacznie różni się od swojego rodzeństwa. Dla nas, rodziców to jednak nie ma znaczenia – kochamy ją równie mocno.  Niestety, wraz z chorobą genetyczną, Aurelka dostała od losu inne, poważne schorzenia... Im więcej wykonywaliśmy badań, tym więcej poznawaliśmy diagnoz  – najpierw poważna wada serca, potem wada nerki. Wszystkie te przypadłości spowodowały, że po urodzeniu wiele dni spędziliśmy w szpitalu. Od kiedy wróciliśmy do domu, usilnie staramy się odnaleźć w nowej, trudnej dla nas rzeczywistości. Teraz rytm naszego życia nadają ciągłe wizyty u specjalistów, liczne badania i intensywna rehabilitacja...  Obecnie przepełnieni lękiem i niepewnością czekamy na najważniejszą wizytę – u kardiologa. Podczas konsultacji dowiemy się, jak poważna jest wada serduszka Aurelki i czy kwalifikuje ją do operacji...  Nasza córeczka potrzebuje regularnej i ciągłej rehabilitacji. Musi być pod stałą opieką wielu specjalistów, ponieważ już teraz zmaga się z licznymi dolegliwościami. Jedną z nich jest sinica, która jest następstwem niedostatecznego natlenienia organizmu. Sina buzia i rączki naszego dziecka, wzbudzają w nas przerażanie, które ciężko opisać słowami... Aurelia ma również bardzo płytki, nierówny oddech, jest ospała i apatyczna.  Dodatkowo, w ostatnim czasie pojawiły się ogromne problemy z przyjmowaniem pokarmu. Aurelka ma mniejszą jamę ustną, co jest charakterystyczne dla Zespołu Downa. Niestety, jej wielkość utrudnia utrzymanie języka wewnątrz i ogranicza wykonywania ruchów potrzebnych do jedzenia, a z czasem do mówienia...  Już teraz wkładamy ogrom pracy, by Aurlce w przyszłości udało się zdobyć podstawowe umiejętności i samodzielność, jednak to wiąże się z ogromnymi kosztami, które znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe.  Potrzebujemy pomocy, by zapewnić córeczce jak najlepsze życie… Dlatego prosimy ludzi dobrego serca o wsparcie... To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Rodzice 

22 343 zł
Dawid Czerniak
Dawid Czerniak , 27 lat

Śmierć synka i choroba drugiego... Błagam, nie pozwól mi stracić kolejnego dziecka❗️

Patryk miałby dziś 26 lat... Miałby tyle, gdyby tylko żył. Zmarł w 2002 roku. Niestety, nie doczekał swoich ósmych urodzin, nigdy nie dorósł... Zabrała mi go śmierć. Przeżyłam najgorszą tragedię, jaka może spotkać matkę. Śmierć dziecka... 19 lat temu medycyna nie potrafiła mi odpowiedzieć na pytanie, na co zachorował mój synek. Dziś już wiem, bo choroba zaatakowała moje drugie dziecko. Rozpaczliwie proszę o pomoc dla Dawida! Nie mogę stracić drugiego dziecka... Wydawało się, że wyczerpałam limit dramatów, jakie mogą przypaść w udziale jednemu człowiekowi. Nie ma dnia, żebym nie myślała o Patryku - o tym, jak by wyglądał, co by robił, kim był, gdyby tylko żył... Dawid miał trzy latka, gdy stracił brata. To, że go miałam, dawało mi siłę, żeby się budzić, wstać z łóżka, przeżyć następny dzień. Mijał czas i wydawało się, że z Dawidem nic się nie dzieje, że jest zdrowy. Wyrósł na wrażliwego na cudzą krzywdę, pomocnego i bardzo pracowitego chłopca. Interesował się wędkarstwem, motoryzacją, muzyką, majsterkowaniem. Byłam z niego dumna. Choroba zaatakowała brutalnie i nagle. Dawid miał wtedy 15 lat i 4 miesiące... Dawid zasłabł, zabrało go pogotowie. To był upalny czas i na początku wydawało się, że to udar słoneczny. Jednak wywiad rodzinny i wiadomość o śmierci Patryka skłoniły lekarzy, żeby przyjrzeć się jego przypadkowi... Po odszukaniu starej dokumentacji medycznej zaczęto diagnozować Dawida pod kątem padaczki lekoopornej. Okazało się, że to, co wzięto za udar, było w rzeczywistości napadem choroby... W nasze życie na stałe wpisał się szpital, wizyty u neurologów, kolejne badania EEG. Skierowano nas do poragni genetycznej, gdzie polecono przebadać syna... Czekaliśmy długo na wynik, który w końcu przyniósł odpowiedź, straszną diagnozę... Dawid cierpi na zespół MERF - chorobę, spowodowaną mutacją genu 8344A7G, której jednym z objawów jest właśnie postępująca padaczka miokloniczna, tj. z ruchami mimowolnymi. To bardzo rzadka choroba, w Europie choruje na nią 1 na 400 000 osób... Byliśmy w szoku. Prawdopodobnie chory był też Patryk, a choroba doprowadziła do jego śmierci. Nasza walka jest trudna... Leki, mające zmniejszyć częstotliwość napadów, spowodowały u syna zaburzenia widzenia. Trzy lata temu choroba zaatakowała wyjątkowo mocno... Dawid miał takie drgawki, że lekarze zdecydowali o wprowadzeniu go w stan śpiączki farmakologicznej... Trafił na OIOM, był pod respiratorem. Powtórka z najgorszych chwil w życiu... Tak bałam się, że stracę również jego. Wszystko przez jeden przeklęty gen... Tamta walka zostawiła na synku ogromne piętno... Dawid nie mógł oddychać, odzwyczajenie organizmu od respiratora trwało bardzo długo. Miał kłopoty z poruszaniem, mową... Dziś jest lepiej dzięki rehabilitacji - wróciła mowa, walczymy o to, by syn znów chodził normalnie. Niestety na tą chorobę nie ma lekarstwa, można jedynie niwelować ilość napadów. Być może, gdyby udało się szybciej ustalić przyczynę, Patryk nadal by żył... Niestety tak się nie stało, medycyna nie zdązyła mu pomóc. Wierzę, że z Dawidem będzie inaczej. Teraz walczę o niego i nie poddam się. Chcę, aby syn otrzymał serię podań komórek macierzystych, które mogą poprawić jego stan. Mają zniwelować licznę napadów, dać oręż do walki z chorobą. Niestety, są bardzo kosztowne... Nie stać mnie na leczenie i ratunek dla własnego dziecka! Nie pozostało mi nic innego jak prosić  Straciłam jednego syna, o drugiego będę walczyć do utraty tchu, a jeśli będzie trzeba sama oddam życie, żeby tylko go uratować... Magdalena, mama Dawida ➡️ Dawidowi możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik!

22 341,00 zł ( 10,34% )
Brakuje: 193 619,00 zł
Vanessa Majer
Vanessa Majer , 9 lat

Życie z cukrzycą to walka o przetrwanie! Pomóż Vanessie!

Jeden wieczór. Jeden objaw. To wystarczyło. Beztroska radość z wychowania córki zamieniła się w nieustanną walkę o normalność dla małego człowieka... Vanessa skakała, tańczyła, była pełna sił. Rano nie potrafiła utrzymać główki w pionie. Przestraszyłam się. Szybko pojechałam z córeczką najpierw do lekarza, a później do szpitala. Tam dowiedziałam się, że Vanessa ma cukrzycę. Kwasica ketonowa, bezpośrednie zagrożenie życia. To cukrzyca typu pierwszego. Najbardziej niebezpieczna z dwóch odmian choroby. Wszystko brzmiało przerażająco, ale nie wiedziałam jeszcze, co oznacza to dla mojego dziecka i dla mnie. Podczas ponad dwutygodniowego pobytu w szpitalu zasięgnęłam wszystkich informacji, jakie powinnam posiadać o opiece nad chorym na cukrzycę dzieckiem. Jednak teoria a praktyka to dwie kompletnie różne sprawy... Od tego momentu życie i zdrowie Vanessy zależy wyłącznie ode mnie. Ciągła kontrola cukru, wyliczanie wartości posiłków i godzin ich podania. O chorobie nie możemy zapomnieć nawet na chwilę. Najgorsze są nieprzespane noce. Małe dziecko nie informuje o niskim lub wysokim poziomie cukru. Zagrożenie śpiączką może pojawić się nawet 20 minut od ostatniego pomiaru. Od prawie roku żyję w obawie o życie córeczki. Wahania poziomu cukru są częste, a hiperglikemia wyrządza nieodwracalne szkody w organizmie. Co to oznacza? Chwila mojej słabości może być tragiczna w skutkach. Do powikłań cukrzycowych należą kłopoty z nerkami, zaburzenia wzroku, choroby serca i wiele innych... Nigdy bym sobie nie darowała, gdyby przez choćby najmniejsze zaniedbanie, mojemu dziecku stała się krzywda. Wszelkie powikłania mogą doprowadzić nawet do śmierci. Nie chcę o tym nawet myśleć, ale myślę. Codziennie. Vanessa ma dopiero sześć lat i nie jest w stanie określić tego co faktycznie ją spotkało. Ale wystarczy jej płacz podczas zmian sensora. Wystarczy nagła zmiana nastroju, dogłębny smutek przy wahaniach poziomu cukru. Od razu wiem, że coś jest nie tak i że odczuwa ból w tych momentach. Potem jest długie milczenie. Nie ma siły nawet zapłakać. Przecież ona jeszcze nie jest w stanie tego do końca zrozumieć. Córeczka na stałe przyjmuje leki. Nasz kalendarz jest pełny od zaplanowanych wizyt w szpitalu oraz gabinetach różnych specjalizacji medycznych. Leczenie cukrzycy i powikłań po takim silnym ataku, jaki miała Vanesska to duży koszt. Proszę w imieniu swoim, ale przede wszystkim w imieniu Vanessy o wsparcie. Wierzę, że za jakiś czas Vanessa podziękuje za okazaną pomoc i wsparcie. Kocham ją całym sercem – jest moją radością i szczęściem. Pomimo zmęczenia, jestem w stanie zrobić dla niej wszystko, byle by mogła zacząć żyć i funkcjonować w miarę normalnie jak dzieci w jej wieku. Wiem, czym jest cierpienie i walka o to, by móc rano otworzyć oczy – sama toczę tę walkę codziennie od kilku lat, jako pacjentka onkologiczna. Pomimo tego bólu, zmęczenia i cierpienia – właśnie dzięki mojej córeczce jestem w stanie walczyć o to, by jej życie i dzieciństwo było po prostu szczęśliwe. Entuzjazm i radość w jej oczach jest lekiem i motorem do walki z chorobą. Z Waszą pomocą będzie nam zdecydowanie lżej! Ewelina – mama Vanessy Licytacje dla Vanessy

22 284,00 zł ( 64,44% )
Brakuje: 12 295,00 zł