Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Beata Golik
Beata Golik , 34 lata

Mam dla kogo walczyć, mam dla kogo żyć! Z Twoją pomocą mogę pokonać raka!

Jestem Beata, mam dopiero 33 lata, a już usłyszałam diagnozę brzmiącą jak wyrok – wyrok śmierci: nowotwór złośliwy jelita grubego z przerzutem do wątroby. Moja rodzina jest dla mnie wszystkim. Kocham ich najbardziej na świecie. Teraz walczę o swoje życie i zdrowie właśnie dla nich. Dla mojego męża i naszej niespełna 5-letniej córeczki.  Aby zrealizować to, jakże mogłoby się wydawać – powszechne życzenie, postanowiłam zadbać o zdrowie. U moich bliskich występowała polipowatość rodzinna, więc dla spokoju wykonałam badanie, aby wykluczyć to u siebie. Nie miałam żadnych objawów! Czysta profilaktyka, która jak się okazało, uratowała mi życie... Zaczęło się całkiem niewinnie w 2019 roku. Wykonałam kolonoskopię, podczas której lekarz wykrył duże polipy na jelitach. Zaskoczyło mnie to (pomimo dziedziczności tej choroby), jednak kwestia wypalania ich miała szybko załatwić temat. Niestety, tak się nie stało. Pół roku później wyniki nadal były niepokojące, zapadła więc decyzja o konieczności usunięcia jelita grubego. Rozpoczęło się oczekiwanie na wynik badania histopatologicznego. Nic nie jest w stanie przygotować człowieka na ten dzień, w którym jak grom z jasnego nieba spada wiadomość, że ma się nowotwór. Nic, żadne słowa nie dadzą rady opisać tego zaskoczenia, rozpaczy i wielkiego znaku zapytania, który pojawia się w głowie. Miałam wtedy zaledwie roczną córeczkę i diagnozę – nowotwór jelita grubego. Niestety, kolejne badania wciąż przynosiły złe wieści: znaleziono nowe ognisko choroby w postaci dwóch guzków na wątrobie. Ponowna, druga już operacja, tym razem termoablacji wątroby. Po niej 12 cyklów chemii. Mój organizm był osłabiony i wyniszczony, ale walczył. Po kilku miesiącach tomografia sprawdzająca. I wielki, choć niemy krzyk „Nie, nie, nie, to nie może być prawda!”. Badanie bowiem wykazało wznowę na wątrobie. Trzecia operacja, tym razem usunięcia prawego płata wątroby. Kolejne badania. Wątroba jest ok, ale… wykryto guzki na płucach! Znów trafiłam na stół operacyjny celem ich wycięcia. Znów nie było mnie z rodziną. Znów toczyłam bitwę o życie! Po ponad dwóch latach tej nierównej walki, w grudniu 2021 roku kolejne złe wieści. Wznowa na płucach i wątrobie. Nie miałam już siły, ale mój mąż się nie poddał. Zjeździliśmy chyba całą Polskę, zapukaliśmy do każdych możliwych drzwi, aby znaleźć leczenie, które dałoby nam nie tylko nadzieję, ale przede wszystkim rezultat! W ten sposób trafiłam do kliniki badań naukowych pod kątem nowych leków. Dostałam leki z chemioterapią i lekiem badanym. Są bardzo silne, przez co naprawdę ciężko to przechodziłam, ale przecież mam dla kogo żyć… Równocześnie jeździłam na zabiegi hipotermii na wątrobie i płucach. Bardzo kosztowne zabiegi, dlatego nie zawsze było mnie stać na wykorzystanie w pełni ich potencjału. Musiałam ograniczać ich liczbę, z uwagi na brak środków. Brałam leki, suplementy. I wtedy, nie tak dawno, nadszedł w końcu ten długo wyczekiwany moment – jestem w remisji! Badanie wykazują co prawda guzki, ale na ten moment są one metabolicznie nieaktywne. Tak bardzo chcę, by ta chwila trwała. Tak bardzo chcę zrealizować swoje zwyczajne marzenie, o byciu z rodziną. Dlatego muszę dalej poddawać się terapiom, ale na drodze ku zdrowej przyszłości stoją mi finanse. Leki, suplementacja, wyjazdy do kliniki oraz wizyty lekarskie, już teraz przekraczają nasz budżet domowy, a z uwagi na konieczność dalszego leczenia jest to dla naszej rodziny zbyt dużym wysiłkiem finansowym.          Dlatego zwracam się do Was kochani o pomoc, liczy się każdy grosz, KAŻDA wpłata ma ogromne znaczenie. Dziękuję z całego serca!  Beata Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. ➡️ Licytacje: Zbiórka na leczenie onkologiczne Beata Golik

24 883,00 zł ( 58,47% )
Brakuje: 17 671,00 zł
Kacper Woźniak
Kacper Woźniak , 16 lat

Wesprzyj Kacpra w walce z lawiną diagnoz❗️

Za każdym razem, gdy mam odwagę uwierzyć, że wszystko się ułoży, spotyka nas nowa tragedia. Mój syn jest bardzo chory. Codziennie widzę, jak cierpi. Z miliona marzeń, które krążą po świecie, najbardziej pragnę, by spełniło się to jedno: by Kacper był zdrowy…  Kacper przyszedł na świat w maju 2008 roku ze zdiagnozowaną chorobą Hirschsprunga. W konsekwencji, jeszcze jako maluszek, musiał przejść trzy skomplikowane operacje. Wtedy w naszym życiu na krótką chwilę zagościły spokój i nadzieja, że najgorsze za nami. Szybko strawiły je kolejne, miażdżące diagnozy… Spośród wielu z nich najboleśniejsza jest epilepsja. Częste i silne ataki padaczkowe mogą pojawić się w każdej chwili, zawsze pod postacią napadów niewyobrażalnej agresji. Lekarstwa, które mają pomóc, tylko pogarszają sytuację! Zamiast ulgi, pojawiają się ogromne obrzęki i problemy z oddychaniem. Nasz spokojny zazwyczaj syn zupełnie traci nad sobą kontrolę. Duszę się z płaczu gdy widzę, jak zmienia się w obcą osobę. Jedynym sposobem, żeby mu pomóc, jest odwiezienie go, skrępowanego pasami, do szpitala! Ten widok pozostawia mnie z ogromną dziurą wypaloną w samym środku matczynego serca… Kacper zmaga się także z częstymi stanami paraliżu, wywołanymi jamistością rdzenia. To rzadka, przewlekła choroba, prowadząca do niedowładów rąk i nóg. Dla pacjentów z tą diagnozą szansą na uratowanie sprawności jest operacja. Niestety, przez współistniejące choroby Kacper tej szansy nie dostanie… Przed wózkiem inwalidzkim uchronić może go jedynie rehabilitacja. Dużo ćwiczymy w domu, jednak to nie to samo, co praca z fizjoterapeutą… Mój syn, choć zbliża się do pełnoletności, funkcjonuje jak 7-letnie dziecko. Ma umiarkowaną niepełnosprawność intelektualną. Został brutalnie wyrwany z życia, jakim cieszą się jego rówieśnicy. Nie może uczyć się w szkole i spotykać się z kolegami. Często nie może nawet wstać z łóżka… Kacper potrzebuje intensywnej rehabilitacji, wielospecjalistycznej terapii oraz szerokiej opieki lekarskiej. Przyjmuje całą masę lekarstw, które nie są refundowane. Cena za jego zdrowie już dawno przestała być dla mnie osiągalna…  W oczach mojego dziecka widzę przerażający ból. Gdybym tylko mogła, niosłabym jego cierpienie na swoich barkach… Bezsilność jest najgorszym koszmarem rodzica. Błagam, pomóżcie mojemu Kacprowi w walce z bezlitosnym losem… Mama, Ewa

24 826,00 zł ( 58,33% )
Brakuje: 17 728,00 zł
Jan Kamiński
Jan Kamiński , 3 latka

Kruche kości i ciągła hospitalizacja❗️Dajmy Jasiowi choć namiastkę normalności...

Wiadomość o rzadkiej chorobie genetycznej była dla nas dużym ciosem. Wobec choroby czujemy się bezsilni. Codziennie towarzyszy nam przerażająca niepewność i strach... Gdybyśmy tylko byli w stanie, zrobilibyśmy wszystko, by ułatwić Jankowi codzienność. Jednak nieuleczalna choroba tak bardzo to utrudnia... Możemy tylko łagodzić jej skutki i wzmacniać kości. Nasz synek choruje na Osteogenesis Imperfecta, czyli wrodzoną łamliwością kości. Mimo że drugie urodzinki dopiero przed nim, przeszedł już kilka złamań. Choroba znacznie pogarsza sprawność ruchową i codzienne funkcjonowanie. Jaś wymaga opieki ortopedycznej oraz stałej i długotrwałej rehabilitacji. Dodatkowo czekają go turnusy rehabilitacyjne, które kosztują po kilka tysięcy złotych, każdy. Synek musi także co trzy miesiące przyjmować specjalistyczny lek. Pomimo tak strasznej diagnozy nie opuszcza nas nadzieja, że Janek ma szansę na szczęśliwe i normalne dzieciństwo, o to walczymy z całych sił. Synek dzielnie znosi wszelkie przeciwności losu i liczne hospitalizacje, zarażając nas i otoczenie uśmiechem. Wydatki związane z leczeniem i rehabilitacją synka zaczynają nas jednak przerastać, dlatego zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc. Każda złotówka to dla Jasia ważne wsparcie! Z całego serca dziękujemy wszystkim osobom, które nas wspierają. Karolina i Mateusz, rodzice

24 819 zł
Maria Kaźmierczuk
9 dni do końca
Maria Kaźmierczuk , 72 lata

Uratować mamę – to moje największe zadanie! Proszę, pomóż!

Choć jestem dorosła – przy mamie zawsze czuję się bezpiecznie. To ona bez słowa potrafi poznać mój humor, wysłuchać i zawsze kieruje się moim dobrem. To o nią tak bardzo się boję, boję się choroby, która chce mi ją zabrać. W styczniu 2016 roku u mamy zdiagnozowano nowotwór złośliwy jajnika. Trochę skarżyła się na ból brzucha, lecz gdy trafiła do lekarza było już za późno. Pamiętam dzień operacji, który jednoczenie powodował lęk, ale i nadzieję. Potem było leczenie chemioterapią i radioterapią – tak bardzo obciążające dla organizmu.  Wszyscy myśleliśmy, że to koniec zagrożenia, że rak odpuścił. Niestety, w 2017 roku badania kontrolne potwierdziły nawrót. Wrócił strach, szpitale i nadzieja, że tym razem się uda. Mama bardzo dzielnie znosiła wszystkie skutki leczenia. Wiem, że cierpiała, ale ona ze spokojem przyjmowała wszystko według zaleceń lekarzy.  W 2019 roku mama przyjęła ostatnią chemioterapię, która nie przyniosła zamierzonych efektów. Nowotwór atakuje inne narządy, ale to nie jest powód, by się poddawać! Choć refundowane leczenie już nie działa, są inne sposoby, które mogą ocalić jej życie. Widzę, że mama tak bardzo chce żyć, być przy moim tacie, z wnukami… Skoro ona się nie poddaje, ja tym bardziej nie mogę! Lekarz prowadzący zaproponował mamie nierefundowany lek. Na początek potrzebne będą trzy podania. Bardzo wierzę w to, że lek zadziała, a terapia będzie kontynuowana. Dziś proszę Cię tylko o jedno, pomóż mi ratować życie mojej mamy - najważniejszej kobiety w moim życiu.  Nieważne ile mamy lat – zawsze jesteśmy dziećmi swoich rodziców. Koleje życia są wszystkim znane, lecz zrobię wszystko, by mama mogła cieszyć się życiem a my jej obecnością jak najdłużej. Jeśli jest nadzieja – trzeba o nią walczyć! Ania, córka Marii

24 818,00 zł ( 68,38% )
Brakuje: 11 471,00 zł
Bruno Hamerliński
Pilne!
6 dni do końca
Bruno Hamerliński , 13 miesięcy

Walczymy o rozwój Bruna❗️POMAGAMY!

Bruno urodził się 2 sierpnia 2023 roku. O jego chorobach dowiedzieliśmy się w trakcie ciąży. Nasz synek urodził się z długoodcinkową atrezją przełyku oraz chorym serduszkiem – bardzo dużym VSD. Nie spodziewaliśmy się, że będzie to aż tak duże wyzwanie przede wszystkim dla Bruna. W trakcie pierwszych 4 miesięcy życia Bruno przeszedł już 5 operacji, a to jeszcze nie koniec. Pierwsza odbyła się już w drugiej dobie życia – założenie gastrostomii. Plan zakładał w pierwszej kolejności operację przełyku, następnie serca. Jednak z uwagi na duże obciążenie serca lekarze zdecydowali w pierwszym etapie o zastosowaniu bandingu tętnicy płucnej, aby odciążyć serduszko i pozwolić Brunowi nabrać sił do dalszych zmagań. Następne dwie operacje polegały na założeniu nici trakcyjnych, które miały za zadanie zbliżenie do siebie górnego i dolnego odcinka przełyku. Między operacjami Bruno borykał się z różnymi infekcjami. Przeszedł dwa razy zapalenie płuc, przez co prawie 2 miesiące spędziliśmy na OIOMie. Nasz synek dostawał bardzo silne leki, które dodatkowo osłabiały jego organizm. Podczas piątej operacji nikt nie spodziewał się kolejnych komplikacji, ale lekarze w trakcie zabiegu odkryli przetokę przełykowo-tchawiczą, którą musieli zamknąć. Wydłużyło to znacznie operację, która trwała prawie 10 godzin. Lekarzom finalnie udało się połączyć przełyk, ale był on pod ogromnym napięciem. Przez 10 dni Bruno był podłączony do respiratora i wprowadzony w stan śpiączki, aby zminimalizować ryzyko przerwania zespolenia. Niestety po 10 dniach podczas badania z kontrastem okazało się, że przełyk jest nieszczelny. Lekarze podjęli decyzję o próbie farmakologicznego zamknięcia nieszczelności. Miesiąc od operacji podczas kolejnego badania dowiedzieliśmy się, że starania lekarzy przyniosły pozytywne skutki – przełyk jest szczelny! Obecnie Bruno uczy się jeść z butelki. Niestety, będzie to długa droga, ponieważ każda próba obarczona jest nerwami, krztuszeniem się i płaczem. Bruno od urodzenia jest dzieckiem tylko leżącym. Przez aparaturę, do której był podłączony, nie mogliśmy brać go na ręce. Przed Brunem jest jeszcze jedna poważna operacja serduszka, podczas której to serduszko na chwilę się zatrzyma, aby lekarze mogli je naprawić. Czeka nas długa droga, aby Bruno dogonił rówieśników, a jedzenie nie sprawiało mu trudności. Wierzymy, że z Waszą pomocą tego dokona i razem ze starszą siostrą będzie mógł w pełni korzystać z uroków dzieciństwa! Rodzice

24 765 zł
Janusz Barczyk
Janusz Barczyk , 77 lat

Pomóż naszemu Tacie poczuć ziemię pod stopami!

Jesteśmy kochającą, wspierającą się rodziną. Dlatego w obliczu nieszczęścia, jakie spotkało naszego Tatę, nie możemy i nie chcemy przejść obojętnie. Prosimy jednak o pomoc, bo sami nie udźwigniemy ciężaru finansowego, jaki to za sobą niesie... W marcu 2022 roku nasz Tata dowiedział się, że ma przewlekłą miażdżycę tętnic kończyn. Dwa miesiące później przeszedł w związku z tym pierwszą operację – implantowanie przęsła udowego podkolanowego prawostronnego. Dojście do siebie nie było łatwe, ale powolutku wychodził na prostą. Do czasu… Niestety w październiku 2022 usłyszał kolejne, druzgocące diagnozy: martwica prawej stopy, krytyczne niedokrwienie kończyny. To z kolei oznaczało konieczność kolejnej operacji, tym razem w trybie pilnym. Jednak operacja ta na zawsze zmieniła życie naszego Taty – amputowano mu nogę na wysokości uda! W jednej chwili jego dotychczasowe życie legło w gruzach… Każdy dzień to teraz nieustanna walka o zdrowie i sprawność. Nasz tata potrzebuje regularnej i intensywnej rehabilitacji oraz protezy, żeby wrócić do „normalnego życia”. Bardzo prosimy o wsparcie!  Pomóżmy naszemu Tacie poczuć ziemię pod stopami! Rodzina

24 718 zł
Anna Sienica
Pilne!
Anna Sienica , 42 lata

❗️Mama dwójki małych dzieci kontra RAK! Ratujmy życie Ani!

Mam na imię Ania, mam 38 lat, dwoje małych dzieci i stanowczo za mało czasu! Wykryto u mnie nowotwór i, aby kontynuować swoje leczenie, potrzebuję pomocy! O chorobie – raku jelita grubego, dowiedziałam się w lipcu 2020 roku. Odebrałam wyniki na dzień przed wyjazdem na wakacyjny wypoczynek nad jezioro. Badanie wykazało guza o dużej wielkości. Zbyt dużej, by od razu możliwa była operacja, dlatego lekarze podjęli decyzję o radioterapii i chemioterapii. Przeniosłam swoje życie do szpitala, aby walczyć o życie…  W październiku przeszłam operację. Guz został wycięty, ale niestety doszło do poważnych powikłań. Przeszłam kolejne dwie operacje, po drugiej spędziłam aż długich 8 tygodni w szpitalu!  Niestety – operacje się nie udały, przez co konieczne było wyłonienie stomii. Później nadeszła kolejna fala pandemii, a szpital, w którym byłam leczona, został przekształcony na szpital covidowy. W ten sposób leczenie powikłań musiało zostać wstrzymane… Konieczne są kolejne operacje, które przywrócą mi możliwość w miarę zwyczajnego funkcjonowania. Moją nadzieją jest leczenie w klinice onkologicznej w Niemczech, które uwzględnia operacje oraz terapię odtruwającą i wzmacniającą układ odpornościowy. Leczenie polega na podawaniu wlewów dożylnych i ma na celu zablokowanie rozwoju komórek nowotworowych.  Nowotwór, z którym walczę jest bardzo złośliwy, dlatego muszę zrobić wszystko, by go pokonać i sprawić, by nigdy nie wrócił. Chcę żyć, być mamą dla swoich dzieci, patrzeć jak dorastają. Proszę o pomoc, aby mogło tak być… Ania

24 705,00 zł ( 6,03% )
Brakuje: 384 657,00 zł
Tymek Podgórski
Tymek Podgórski , 20 miesięcy

Tymek - Mały Bohater❗️ Walczymy o sprawność❗️

Z trudem serca zwracam się do Was z prośbą o wsparcie dla mojego małego wojownika, Tymka. Jego pierwszy rok życia przyniósł nam wiele wyzwań zdrowotnych, którym wspólnie musimy stawić czoła. Tymek zaledwie się urodził, a już musiał pokonać trudności związane z krwawieniem dokomorowym, obniżonym napięciem mięśniowym, plagiocefałią i opóźnionym rozwojem psychoruchowym. Tymek jest niezwykłym promieniem nadziei w naszym życiu. Gdy miał trzy miesiące, zaczęliśmy rehabilitację i choć droga do pełnej sprawności jest długa i wymaga wielu wysiłków, widzimy, jak synek stara się i dzielnie walczy – zaczął otwierać piąstki, skupiać wzrok na ludziach i przedmiotach oraz jest w stanie wykonać niski podpór! Jednak na ten moment Tymek nie jest w 100% sprawny ruchowo. Posiada orzeczenie o niepełnosprawności oraz jest objęty programem WWR, z którego ma zajęcia z fizjoterapeutą, tyflopedagogiem oraz neurologopedą. Lekarze, próbując zrozumieć przyczynę trudności Tymka, podejrzewają możliwość wystąpienia MPD. Jednak aby uzyskać pełną diagnozę, czekamy na poszerzoną diagnostykę neurologiczną zaplanowaną na luty 2025 oraz poradnię genetyczną w maju 2024. Do tego czasu czekają nas ogromne koszty, dlatego zwracam się do Was z gorącą prośbą o wsparcie, które pozwoli nam kontynuować intensywną rehabilitację, skorzystać z niezbędnych konsultacji specjalistycznych oraz sfinansować badania. Dziękuję Wam z całego serca za każdą okazaną pomoc. Jesteście dla nas światełkiem nadziei w tej niełatwej podróży. Każda wpłata, nawet najmniejsza, przyczyni się do poprawy komfortu życia i rozwoju Tymka. Z głębi serca, Rodzice

24 592 zł
Marysia i Lena Kabuszko
14 dni do końca
Marysia i Lena Kabuszko , 33 lata

Mamie wysiadł kręgosłup od dźwigania mnie. Teraz obie potrzebujemy pilnej pomocy❗️

Z całego serca dziękuję za wsparcie poprzedniej zbiórki. Udało się zakupić wózek, który wiele zmienił w mojej codzienności. Dziś jeszcze raz proszę Was o pomoc. Oprócz mnie choruje też moja mama. Lata zajmowania się mną i dźwigania, sprawiły, że ma kłopoty z kręgosłupem i potrzebuje leczenia oraz rehabilitacji.  Nasza historia Mam na imię Marysia i jestem zupełnie zależna od innych. Sama się nie ubiorę, nie umyję, nie uczeszę… Bez pomocy nawet nic nie zjem. To moja największa tragedia. Od 32 lat żyję z porażeniem mózgowym, które niemal całkowicie pozbawia mnie kontroli nad ciałem. Nie chodzę, nie siadam sama, nie mówię… Moja komunikacja ze światem to jedynie mimika, czasem dźwięki, których jednak nikt nie rozumie… Tablica, na której wzrokiem pokazuję kolejne znaki alfabetu, to jedyny sposób, by zostać zrozumiałą. Jestem zupełnie sprawna intelektualnie. Dzięki wózkowi zakupionemu ze środków z poprzedniej zbiórki moje życie stało się trochę łatwiejsze. Dopóki nie zaczęłam z niego korzystać, nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo mi pomoże. Mogę teraz siedzieć wygodnie, poprawiać się, kiedy się zsunę i to za przyciśnięciem jednego guzika. Sama mogę posługiwać się dżojstikiem i poruszać samodzielnie. Moje spacery są przyjemniejsze i łatwiejsze zarówno dla mnie, jak i osoby towarzyszącej. Wózek ma funkcję, dzięki której mogę zmienić pozycję na leżącą i odpocząć. Zajmuje się mną moja kochana mama, która jednak sama poważnie zachorowała. Ma bardzo duże problemy z kręgosłupem i stawami, odczuwa wielki ból. To od dźwigania. Nie może mi już pomagać – jak to do niedawna robiła – wspierać mojego bezwładnego ciała, gdy się zsuwam na ziemię... W takich momentach mama chwytała moje 40-kilogramowe ciało, ale teraz cierpi przy każdym ruchu. A ja cierpię, gdy wiem, że nie mogę się jej odwdzięczyć za te lata poświęceń, szczególnie teraz, gdy to ona tak bardzo potrzebuje pomocy.  Starałyśmy się dawać sobie radę same… Jestem jednak zmuszona poprosić Was o pomoc. Koszty operacji nano-chirurgicznej, leczenia i rehabilitacji mojej oraz mojej mamy są bardzo wysokie. Wierzę, że będziecie z nami! Marzę o tym, by mamie było choć trochę łatwiej. Dzięki Wam będzie to możliwe! Marysia ➡️ Niech niemożliwe stanie się możliwe! Licytacje

24 560,00 zł ( 23,08% )
Brakuje: 81 823,00 zł