Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Małgosia Mrówka
Małgosia Mrówka , 9 miesięcy

Mała Gosia cierpi na śmiertelną i nieuleczalną chorobę... Pomóż walczyć o życie!

Gdy Gosia miała zaledwie 3 tygodnie, dowiedzieliśmy się, że jest chora na mukowiscydozę. Ta diagnoza brzmiała jak wyrok. Od razu trafiliśmy do szpitala, w którym spędziliśmy tydzień. Nasz świat się załamał.  Mimo że córeczka jest jeszcze maleńkim dzieckiem, to już teraz jej trzustka jest w bardzo złym stanie – aby móc trawić jedzenie,  musi przyjmować enzymy trawienne – do każdego posiłku.  Diagnoza była dla nas ogromnym szokiem.  Mukowiscydoza jest chorobą genetyczną, śmiertelną i wyniszczającą organizm... Krok po kroku osłabia narządy potrzebne do życia. Gosia do końca życia będzie musiała brać leki. Do końca życia będzie poddawana rehabilitacji. Do końca życia będzie musiała uważać na bakterie czy wirusy.  Do końca życia czekają ją drenaże i inhalacje… Do końca życia będzie pod opieką szpitali i wielu specjalistów takich jak pulmonolog, laryngolog, gastrolog czy fizjoterapeuta... A to dopiero wierzchołek góry.  W tym momencie jesteśmy pod opieką Centrum Leczenia Mukowiscydozy i walczymy z całych sił o naszą małą Mrówkę. Mimo naszych starań Gosia nie będzie miała dzieciństwa takiego jak inni jej rówieśnicy. Organizm naszej córki produkuje śluz – gęsty i lepki, zaburzając w ten sposób pracę układu pokarmowego i oddechowego… Dziwnie jest prosić o pomoc obcych ludzi, ale dla naszej córki zrobimy wszystko. To, co czujemy jako rodzice, gdy widzimy, jak nasze  dziecko cierpi, jak płacze przy jedzeniu z bólu – jest nie do opisania… Bez leczenia ta choroba sprawi, że życie Gosi będzie nie do zniesienia. Będzie ją wyniszczała powoli, każdego dnia coraz bardziej. Może zaatakować układ pokarmowy, oddechowy, a nawet układ  rozrodczy. Chcemy zrobić wszystko, by dać jej szansę na jak najnormalniejsze życie. Z Mukowiscydozą średnio żyje się w Polsce ok. 25-30 lat… Nie możemy znieść myśli, że kiedyś może zabraknąć Gosi w naszym życiu.  Proszę, pomóżcie nam, by te lata były dla niej najwspanialsze i jak najmniej bolesne. Pomóżcie nam spowolnić postęp choroby i dajcie nam siły,  by dalej z nią walczyć. Rodzice Gosi    

25 892 zł
Jolanta Dorota Włodarczak
Jolanta Dorota Włodarczak , 66 lat

Udar odebrał Jolancie sprawność. Pomóż nam zawalczyć o jej dawne życie!

Moja ciocia całe życie była bardzo pracowitą osobą. Myśl, jak w jeden dzień jej życie diametralnie się zmieniło, łamie mi serce. Gdybyśmy tylko wiedzieli, gdybyśmy mogli cofnąć czas…  Ciocia pracowała w Niemczech, opiekowała się starszymi osobami. Co jakiś czas wracała do domu. I tym razem tak było – przyjechała na Wigilię. Zawsze, gdy była już na miejscu odzywała się do nas codziennie. Jednak tego dnia nie było z nią kontaktu. Bardzo nas to zaniepokoiło, w końcu konieczne było wyważenie drzwi do mieszkania. Obraz, który syn cioci zobaczył w środku, na zawsze zostanie w jego pamięci… Ciocia leżała na podłodze od co najmniej 9 godzin, nie mogła się zupełnie poruszyć! Przed tak długi czas sama, bez pomocy. Nie wyobrażamy sobie, jak bardzo musiała się bać. Ciocia trafiła do szpitala. Na miejscu okazało się, że przeszła udar. Niestety, było już za późno, żeby podać lek trombolityczny. Nikt z nas nie mógł przy niej być, bo wszystko działo się jeszcze w czasach kwarantanny w 2022 roku. Na szczęście ciocia opuściła szpital i dzięki pieniądzom, które przez lata odkładała podczas wyjazdów do pracy, mogła opłacić pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym. Lekarze nie dawali jej szans. Powiedzieli nam, że ciocia już nigdy nie będzie sprawna. A ona każdego dnia robi wszystko, żeby udowodnić, jak bardzo się pomylili. Ciocia codziennie ćwiczy pod okiem specjalistów. Robi ogromne postępy. Rozmawia z nami, próbuje chodzić. Jej lewa strona ciała wciąż jest słabsza, ale pracuje nad tym. Ponad wszystko zależy jej, żeby móc wrócić do domu i być osobą samodzielną, która będzie mogła normalnie funkcjonować. Terapeuci dają jej nadzieję, widzą szansę, żeby ciocia odzyskała sprawność. Niestety, wymaga to czasu. Potrzeba jeszcze wielu miesięcy nieustannej rehabilitacji, a żeby to było możliwe, konieczny jest dalszy pobyt w ośrodku. Pieniądze się jednak skończyły… Zwracamy się do Was z wielką prośbą o wsparcie. Wierzmy, że razem z Wami uda nam się zapewnić cioci jeszcze kilka miesięcy pracy ze specjalistami. Z całego serca dziękujemy za pomoc. Bliscy Jolanty

25 836,00 zł ( 40,47% )
Brakuje: 37 994,00 zł
Agata Buśluk
Agata Buśluk , 42 lata

Choroba odebrała mi już wystarczająco dużo… Teraz chcę być matką dla mojego syna!

Opowiem Ci moją historię. Pojawia się w niej ból, liczne operacje, usunięcie wewnętrznych organów, załamanie, wstyd, uczenie się życia na nowo. A do tego jestem samotną matką. Ale to już inna opowieść…  Mam na imię Agata, mam 41 lat. Od 10 lat choruję na zapalenie jelit. Ostatecznie stwierdzono u mnie wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Początkowo byłam leczona, m.in. sterydami. Wówczas przytyłam prawie 30 kg. Tak drastyczna zmiana wyglądu nie była łatwa, ale tutaj chodziło przecież o moje zdrowie. Niestety sterydy przestały pomagać, ponieważ doszło do sterydooporności…  Krwawienia z przewodu pokarmowego nie miały końca. Pojawiały się do anemie, a leków, które  kompletnie się nie wchłaniały, nie tolerowałam. Jedynym ratunkiem stały się dla mnie transfuzje krwi - przetaczano mi ją aż 27 razy! Wytworzyły się jednak przeciwciała i pojawił się kolejny problem z doborem odpowiedniej krwi.   Jedynym rozwiązaniem, stało się to, czego najbardziej się bałam… Całkowicie usunięto mi jelito grube i zastąpiono je zbiornikiem j-pouch. Moją szansą miała być stomia czasowa…  Stomię utrzymałam zaledwie 3 miesiące. Znowu kilkukrotnie leżałam na bloku operacyjnym - usunięto mi jajniki, jajowód, a dwa razy zagrożone było moje życie i operacje musiały być przeprowadzone natychmiast. Mój organizm był wycieńczony, taka liczba operacji całkowicie go wykończyła. Aby się zregenerował, zapadłam w śpiączkę.  Kolejny cios nastąpił w październiku zeszłego roku. Pojawił się ból, którego nie mogłam znieść! Za wszystko odpowiedzialna była przetoka na plecach. Wtedy usłyszałam wyrok, który pozbawił mnie nadziei na zawsze. Zgasił jej ostatnią iskierkę. Lekarz powiedział jasno: stomia na całe życie. To był jedyny sposób, aby mi pomóc. Nie mam jelita grubego, a cienkie jest bardzo krótkie. Przeszłam tyle zabiegów, że mój brzuch pokrywają niemal same zrosty. Lekarze nie mogli usunąć zbiornika j-pouch i pozostawili go w moim ciele… Obecnie uczę się funkcjonować ze stomią. Staram się zaakceptować ją oraz siebie. To nie jest łatwe. Psychicznie bywa bardzo ciężko. Dlatego korzystam ze wsparcia specjalistów. Nie straciłam jednak motywacji. Mam dla kogo żyć. Siłę daje mi mój 13-letni syn. Wychowuję go samotnie. Na szczęście mogę liczyć na pomoc rodziców, z którymi mieszkamy. Bez nich nie wyobrażam sobie, jakbym sobie poradziła… Od kilku lat przebywam na rencie. Przeznaczam ją głównie na leki i sprzęt stomijny. Na domiar złego liczne operacje oraz niedobory żywieniowe negatywnie wpłynęły na stan mojego uzębienia. Ciągle pojawiają się nowe ubytki, a mi brakuje środków na leczenie.  Zawsze uważałam, że ludzi potrzebujących jest więcej ode mnie, dlatego wcześniej nie prosiłam o wsparcie. Zdecydowałam się jednak prosić o pomoc. Nigdy nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji. A jednak. Do tej pory życie było dla mnie zbyt nieprzewidywalne, niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu. Proszę, pomóż mi uzyskać trochę stabilności.   Agata

25 800 zł
Samuel Rodzoch
Samuel Rodzoch , 7 lat

Błagam, uratuj wzrok mojego synka❗️Uratuj jego przyszłość❗️

Dotychczasowe wsparcie, które od Was otrzymaliśmy jest nieocenione i czujemy ogromną wdzięczność za pomoc. Dzięki Wam Samuel będzie mógł przejść operację nacinania mięśni.  Jednak, aby syn miał szansę na dobrą przyszłość, potrzebuje dalszego leczenia, rehabilitacji i przede wszystkim operacji wzroku. Dlatego prosimy, nie zostawiajcie nas samych! Bądźcie z nami do końca! To jedyna szansa, aby uratować nasze dziecko... ---- Nasz synek przyszedł na świat 4 lata temu. Do ostatnich chwil wierzyliśmy, że będzie zdrowym chłopcem... Niestety, tak się nie stało. Samuel urodził się z poważnymi wadami, które do dziś zagrażają jego życiu. Lista diagnoz, którą wtedy usłyszeliśmy, wydawała się nie mieć końca – wada serca, wodogłowie, mózgowe porażenie. Z czasem doszły jeszcze kolejne choroby m.in. padaczka i niewydolność nerek.  Samuel w swoim krótkim życiu wycierpiał więcej, niż niejeden dorosły. Gdy patrzymy w jego smutne i pełne strachu oczy, wiemy, że musimy zrobić wszystko, aby mu pomóc… Nasz synek już od pierwszych dni walczył o swoje życie. Przyszedł na świat w 38. tygodniu ciąży, w zamartwicy spowodowanej skrajnym niedotlenieniem. W 3. dobie życia doznał licznych wylewów dokomorowych oraz drgawek. Preszedł niezliczoną ilość zabiegów, w tym 9 poważnych operacji głowy. Obecnie Samuel zmaga się z czterokończynowym porażeniem mózgowym, nieoperacyjną wadą serca, wodogłowiem,  małogłowiem,  wzmożonym napięciem mięśniowym, padaczką. Samuel nie widzi. Ma zanik nerwów wzrokowych w obu oczach!  Przez te wszystkie choroby nasz syn nie może przeżywać swojego dzieciństwa tak, jak zdrowe dzieci. Nie poznaje z ciekawością świata, nie odkrywa go, nie bawi się, nie biega po podwórku, nie ogląda z radością bajek. Nasz synek wymaga całodobowej opieki. Wraz z mężem czuwamy przy nim, karmimy go, przewijamy i rehabilitujemy. Jesteśmy przy nim o każdej porze dnia i nocy... Samuel nie potrafi samodzielnie unieść głowy, usiąść, poruszać się. I choć tak bardzo chcieliśmy usłyszeć  "Mamo, Tato", nasz synek nie wypowiedział jeszcze żadnego słowa...  Mimo że minęły już 4 lata, Samuel wciąż jest częstym gościem w szpitalu. Jego stan zdrowia musi być nieustannie kontrolowany. Intensywna rehabilitacja i leczenie są kluczowe, ponieważ rozwój Samuela jest całościowo opóźniony. Dzięki Waszemu wsparciu, syn niebawem przejdzie operacje nacinania mięśni. Niestety, przed nami jeszcze niezwykle ważna operacja ratująca wzrok w specjalistycznej klinice w Rosji.  Dostaliśmy już kwalifikację, jednak aby doszło do zabiegu potrzebujemy ogromnych środków!  Leczenie, rehabilitacja i operacja to wszystko znacznie przekracza nasz domowy budżet. Cztery lata walki pochłonęły wszystkie nasze oszczędności. Okrutne jest to, że przez brak pieniędzy nasze dziecko musi każdego dnia tak cierpieć... Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak po raz kolejny zwrócić się do Was z błaganiem o pomoc. Jesteście naszą jedyną nadzieją...   Rodzice  ➡️ Licytacja 💚

25 752,00 zł ( 6,17% )
Brakuje: 390 956,00 zł
Pola Krutina
Pola Krutina , 5 lat

Pomóż usłyszeć Polci świat!

Polcia ma w grudniu skończyła trzy latka. Urodziła się z niedosłuchem, który utrzymuje się na poziomie 50 decybeli. Aby mówiła – musi słyszeć. Aby mogła słyszeć potrzebuje wsparcia oraz sprzętu. Sytuacja covidowa uniemożliwiła nam systematyczną pracę ze specjalistami. Zajęcia w państwowych placówkach zostały mocno okrojone, przez co straciliśmy pół roku pracy. Córeczka „mówi po swojemu”, zatem dla otoczenia jej komunikaty nie są zrozumiałe. Potrzebuje zajęć z logopedą, z psychologiem oraz terapeutą SI, by móc w przyszłości funkcjonować w naszym świecie.  Staram się zapewnić córeczce wszystko, by prawidłowo się rozwijała i rosła, a wciąż są wytykane jej braki. Zajęcia są kosztowne, a potrzebuje ich kilka razy w tygodniu, by nadgoniła rówieśników. Niestety, koronawirus i jego skutki uderzyły między innymi w branżę hotelarską, z którą na co dzień jestem związana zawodowo. Ostatnie miesiące były szczególnie ciężkie i martwią mnie ograniczone możliwości finansowe w zestawieniu z potrzebami córeczki. Nie chcę, by moje dziecko czuło się gorsze od innych. Niedosłuch, nie jest wyrokiem, lecz brak rehabilitacji może boleśnie odbić się na jej życiu. Wcześniej każdy mówił, że dziecko ma czas, żeby zacząć mówić. Lecz nie jest to do końca prawdą, a czas działa w tym momencie tylko na niekorzyść. Justyna – mama Polci 🔵 Licytacje dla Polci

25 730,00 zł ( 68,24% )
Brakuje: 11 975,00 zł
Kuba Jakubczyk
9 dni do końca
Kuba Jakubczyk , 17 lat

Wobec chorób syna czuję się bezsilna - proszę o pomoc!

Nie wiedziałam jaka przyszłość mnie czeka, gdy urodził się Kubuś. Nie miałam pojęcia jak go wziąć na ręce, bojąc się, że mogę go zrobić mu krzywdę. Od tego czasu minęło już 15 lat. Piętnaście lat strachu, łez, ale też radości i nadziei.  Kuba ma porażenie mózgowe z prawostronnym niedowładem ciała. Choć jest w stanie poruszać się samodzielnie, jego możliwości ogranicza umiarkowany stopień niepełnosprawności intelektualnej. Mój syn nie mówi, lecz komunikuje się za pomocą prostych symboli obrazkowych. Nie rozumie wielu rzeczy, które dla nas są oczywiste. Jest już nastolatkiem i obserwuję jak bardzo się zmienia, jak trudno mu poradzić sobie z emocjami. Ileż trudności z emocjami mamy my – zdrowi i dorośli ludzie, w sytuacjach, które nas przerastają a nerwy potrafią puścić w najmniej oczekiwanych momentach. Regularna terapia, zajęcia ze specjalistami oraz rehabilitacja to zarówno niezbędne jak i kosztowne potrzeby mojego syna. Samej jest trudno, zwłaszcza że z racji opieki nad Kubą nie mam możliwości podjąć pracy na etacie. Opieka nad dzieckiem niepełnosprawnym jest złożona i nigdy się nie kończy. Muszę uważać, by nie stała mu się krzywda, gdy dostaje ataku padaczki. Na bieżąco wycierać buzię, bo nie da rady sam powstrzymać ślinotoku. Trzymać mocno pod ręką, by nie upadł, bo sam nie ma możliwości się chwycić lub ochronić przed upadkiem. Codziennie ochraniam Kubę przed zagrożeniem. Na każdym kroku trzeba uważać i przewidywać jego ruchy. Kocham nad życie mojego syna i choć czasem brak mi sił, daję radę. Z pomocą na pewno będzie mi lżej. Justyna – mama Kuby

25 727 zł
Janusz Bartków
8 dni do końca
Janusz Bartków , 42 lata

Pęknięty tętniak, krwotok, paraliż... Historia Janusza nie może się tak zakończyć!

Dopóki nie wydarzy się jakaś tragedia, ciężko uzmysłowić sobie jakie życie jest kruche. Jak łatwo wszystkie plany i marzenia mogą lec w gruzach... Janusz zawsze był wulkanem energii. Wiódł szczęśliwe życie wśród rodziny i przyjaciół. Jak każdy młody człowiek snuł plany na przyszłość, chciał rozwijać swoje pasje. Gdy codzienność układała się po jego myśli, nadszedł ten tragiczny dzień... Sekundy są w stanie zmienić wszystko. Wywrócić życie do góry nogami, zburzyć wszystko, co udało się zbudować.  Pod koniec stycznia codzienność Janusza została zrujnowana. W jego głowie znajdował się tętniak, który niespodziewanie pękł… To zdarzyło się nagle, niespodziewanie, bez wcześniejszych objawów. Po natychmiastowej operacji okazało się, że jest w krytycznym stanie, lekarze nie dawali mu dużych szans na przeżycie. W wynik tego tragicznego zdarzenia połowa jego mózgu obumarła. Byliśmy przygotowani na najgorsze. Przez 3 tygodnie po wypadku przebywał na OIOMIE, później lekarze zasugerowali przeniesienie do hospicjum. Nie widzieli szans na poprawę jego stanu. Płacząc i modląc się o poprawę jego stanu zdrowia, zastanawialiśmy się co robić. Upragniony cud się wydarzył! Janusz ma ogromną wolę życia, wywalczył to, co teraz najbardziej cenne – nadzieję. Po kilku kolejnych dniach, gdy lekarze założyli już najgorsze, okazało się, że jest z nim kontakt! Janek ma sparaliżowaną całą lewą stronę ciała, jest podłączony pod rurkę tracheotomijną oraz odżywiany przez PEG. Jednak nadal jest szansa, by powrócił do sprawności! Niestety, że bakterie, które są w jego organizmie, obniżające odporność, rehabilitacja została wstrzymana.  Jedyny ośrodek który zgodził się go przyjąć, znajduje się w Obornikach Śląskich. Niestety koszty pobytu, opieki i rehabilitacji są ogromne. Miesięcznie to około 10000 zł, a nie wiemy, jak długo Janek będzie musiał w nim przebywać. Jedyne czego jesteśmy teraz pewni, to fakt, że to jedyny sposób, by mógł odzyskać świadomość i sprawność. Tylko tam otrzyma niezbędne leczenie, dzięki któremu będzie mógł do nas wrócić! Prosimy, pomóż! Janusz tak bardzo kocha życie... Daj mu szansę, by mógł je odzyskać! Bliscy Janusza

25 689 zł
Jakub Szwedzik
Jakub Szwedzik , 40 lat

Lawina zabrała jego zdrowie... Kuba wciąż walczy o powrót do sprawności i potrzebuje naszej pomocy!

Kuba na co dzień pokonywał góry i drogi w skałach, teraz codziennie pokonuje samego siebie, by tam wrócić i odzyskać pełną sprawność. Dziś po ponad 2 miesiącach od wypadku lawinowego we Włoskich alpach, licznych operacjach i przy ogromnym wsparciu, Kubie udało się już osiągnąć bardzo dużo i każdego dnia walczy, by małymi krokami wrócić do pełnej sprawności i w ukochane góry.  Kuba jest już po wielu konsultacjach ortopedycznych, jednak tylko Warszawski Instytut zaproponował przeszczep (implant prawego kolana) – najmniej inwazyjną operację, po której jest ogromna szansa, że Kuba będzie mógł chodzić o własnych siłach. Prawe kolano jest niestety najbardziej uszkodzone po wypadku.  To, co udało się Kubie wywalczyć codzienną rehabilitacją to 50-80 stopni zakresu zginania stawu. Lewe kolano wciąż jest poddawane intensywnej rehabilitacji na bieżni antygrawitacyjnej w komorze tlenowej, na terapii manualnej oraz fizjoterapii. Obecnie Kuba czeka na rezonans magnetyczny oraz konsultację czy lewe kolano będzie mogło również zostać poddane operacji. To warunkuje czy Kuba będzie mógł w najbliższych tygodniach przesiąść się z wózka na kule.  Jeśli chodzi o prawą rękę to walczymy o regenerację uszkodzonego prawie w 90% nerwu, codziennie poddawana jest elektrostymulacji specjalnym urządzeniem, które udało się zakupić dzięki zbiórce. Regeneracja nerwu to długi proces dlatego konieczna jest intensywna i niestety kosztowna rehabilitacja. Kuba jest bardzo zdeterminowany i każdego dnia ciężko pracuje na każdy milimetr regeneracji nerwu. Bardzo ważne jest pobudzanie nerwu i jego stymulacja, dlatego poza rehabilitacją i fizjoterapią Kuba przyjmuje również zastrzyki i środki farmakologiczne, które od wewnątrz pomagają w regeneracji nerwu. Przez cały czas jest pod opieką specjalistów (lekarzy i fizjoterapeutów).  Dolna szczęka uległa poważnemu przesunięciu i obecnie mocno ogranicza to zakres jej poruszania (nieprawidłowa relacja szczęki do żuchwy) oraz powoduje ścieranie się zębów a tym samych ich uszkodzenie. Dlatego konieczne jest wdrożenie leczenia ortodontycznego.  Niestety dotychczasowa rehabilitacja oraz konsultacje wyczerpują już jego środki finansowe, a operacja, która przysporzy mu najmniej cierpienia i da szansę na powrót do sprawności i w ukochane góry to ogromny koszt. Kuba jest ogromnie wdzięczny za każdą pomoc i słowa wsparcia, które są mu teraz niezwykle potrzebne! Dziękuję i trzymajcie mocno kciuki! Karolina Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową 🎥 Każdy krok przybliża go do sprawności. Zobacz walkę Kuby na własne oczy! POZNAJ HISTORIĘ KUBY Kuba ma 38 lat. Jest doświadczonym wspinaczem i freeriderem, a góry to jego drugi dom. Zawsze chętnie pomagał innym rozwijać pasje wspinaczkowe, narciarskie czy tenisowe.20 grudnia podczas wycieczki skiturowej po włoskiej stronie masywu Mont Blanc został porwany przez lawinę. Spadając 500 m w dół z dużą prędkością! Doznał uszkodzenia szczęki, obu kolan (prawe jest praktycznie całkowicie zmiażdżone), rozległego uszkodzenia prawej ręki wraz z zerwaniem nerwu i utratą władzy w prawej ręce oraz licznych uszkodzeń wewnętrznych jak chociażby połamane żebra czy pozrywane więzadła. W zasadzie cudem przeżył ten wypadek… Podczas kilku tygodni hospitalizacji Kuba przeszedł szereg operacji we włoskim szpitalu i został przetransportowany do Polski. Obecnie poddawany jest intensywnej rehabilitacji i czeka na kolejne operacje w tym wszczepienia endoprotezy prawego kolana oraz zszycie zerwanych w lewym kolanie więzadeł. Wymaga długiej i kosztownej rehabilitacji, której niestety nie pokrywa żadne ubezpieczenie, a bez której nie ma szans choćby odzyskać władzy w prawej ręce. Jest to niezbędne do codziennego życia i pracy. Miną miesiące, zanim znowu stanie na swoich nogach… Niestety w tym przypadku koszty leczenia i sprzętu są niezwykle wysokie i zaczynają wykraczać poza możliwości finansowe Kuby. Dlatego w jego imieniu chcę prosić o pomoc w powrocie do sprawności i do domu. Kuba jest silny i będzie ciężko pracował, by to osiągnąć. Każdy, kto go zna, wie, jakim jest fighterem — potrzebuje jedynie małej pomocy z Waszej strony, żeby to osiągnąć.  Dziękuję w imieniu Kuby za każdą, nawet najmniejszą pomoc! Karolina ➡️ Artykuł o Kubie

25 671,00 zł ( 16,73% )
Brakuje: 127 754,00 zł
Zuzanna Radzińska
9 dni do końca
Zuzanna Radzińska , 6 lat

Zuzia kontra białaczka. Trwa walka z potworną chorobą❗️

Ta historia zaczęła się 9 maja 2021 roku. Tamtego ranka, moja mała córeczka zamiast z dziecięcą radością ogłosić wszem i wobec nowy dzień, poprosiła żebym położyła się obok niej. Choć pozornie nie było w tym nic dziwnego, to jednak intuicyjnie poczułam, że coś jest nie tak. Leżąc obok zobaczyłam już nie jedną a dwie małe wybroczynki - jedną pod policzkiem, drugą nad obojczykiem. Była niedziela wiec zadzwoniłam do Szpitala Dziecięcego by umówić wizytę i dla pewności to sprawdzić. Na miejscu okazało się, że sytuacja jest na tyle poważna, że zamiast wrócić do domu musimy zostać  przetransportowane karetką prosto do Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Dziecięcej w Bydgoszczy, a kolejne dni już tylko potwierdziły wstępnie postawioną diagnozę: ostra białaczka limfoblastyczna. Od tego momentu szpital jest dla nas drugim domem. Ekwiwalentem dzieciństwa Zuzi stały się kolejne chemioterapie, punkcje, biopsje szpiku, transfuzje krwi i niezliczone ilości kroplówek. Niestety pojawiały się też powikłania po chemioterapii, m.in. polineuropatia czuciowo-ruchowa, nawracające zapalenia jelit i polekowe uszkodzenie wątroby, ze skutkami których mierzymy się każdego dnia. Nie muszę mówić co czuje mama patrząc na to jakim zabiegom poddawane jest maleńkie ciałko jej dziecka i z jakim wrogiem toczy ono walkę. Nie o mnie jednak tu chodzi. Bohaterem tej historii jest niezwykła 3-letnia dziewczynka, która pomimo tego, że od zawsze ma własne zdanie i doskonale wie czego chce, wszystkiemu co się wydarza poddaje się z ogromną ufnością i zadziwiającym spokojem. Jest nie tylko naszą ukochaną córeczką, ale i największą nauczycielką.  Całą swoją uwagę kierujemy na to, co w chwili obecnej jest naszym zadaniem. Nie dopuszczamy złych myśli i dbamy o słowa wypowiadane w imieniu naszego dziecka, dlatego unikamy narracji przepełnionej bólem i strachem. Wierzymy, że na końcu tej trudnej drogi Zuzia odzyska utracone zdrowie i dzieciństwo, a cała nasza rodzina wyzdrowieje z bieżących emocji i doświadczeń. Przed nami jeszcze 1,5 roku leczenia, niestety walka z chorobą wiąże się z wieloma kosztami t.j. zakup nierefundowanych lekarstw, opatrunków, środków dezynfekujących, koszty rehabilitacji i wiele innych, o których już wiemy i tych, które jeszcze są przed nami. Z góry dziękujemy za wszelką okazaną pomoc i wsparcie. Głęboko w sercu wierzymy, że każdy, nawet najmniejszy akt dobroci, uruchamia nieskończoną lawinę dobra. Rodzice Zuzi

25 650 zł