Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Szydłowski
Michał Szydłowski , 6 lat

Michaś u progu sprawności i dobrego życia - pomóż!

Nikt, kto nie doświadczył tego na własnej skórze, nie wie, jak wielką tragedią jest choroba własnego dziecka. Kiedy poznajesz diagnozę Twoje życie staje w miejscu. Wszystko inne w jednej sekundzie staje się po prostu błahe. A jedyne co się liczy, to znaleźć ratunek dla Twojego dziecka...  Nasz dramat zaczął się, gdy synek miał niespełna 3-latka. Wcześniej zupełnie nic nie wskazywało na to, że mogłoby dziać się coś niepokojącego. Pierwsze objawy pojawiły się nagle, całkowicie niespodziewanie. Michał po przebudzeniu miał problemy z utrzymaniem główki, która mimowolnie opadała mu do przodu. Dodatkowo pojawiały się momenty, w których syn wydawał się całkowicie nieobecny. Mimo licznych prób, nie można było nawiązać z nim żadnego kontaktu! Byliśmy przerażeni! Natychmiast udaliśmy się na konsultacje do lekarza, a od niego prosto do szpitala, gdzie synek przeszedł szereg wyczerpujących badań. Niestety, wyniki były zatrważające. Wstępna diagnoza padła na padaczkę miokloniczno-astatyczną!  Słuchaliśmy tego z szeroko otwartymi oczami i nie mogliśmy w to uwierzyć. Przecież nasz syn po urodzeniu był całkowicie zdrowy! Cały świat zawalił nam się w ułamku sekundy.  Podczas pobytu w szpitalu, oprócz diagnozy Michał otrzymał długą listę leków, które miał zacząć przyjmować. I choć w kolejnych tygodniach stosowaliśmy się do wszystkich zaleceń lekarzy, stan naszego syna wcale się nie poprawił! Pewnego dnia niespodziewanie upadł, jakby nagle stracił władzę nad własnym ciałem! Wiedzieliśmy, że nie możemy dłużej się temu przyglądać - po raz kolejny udaliśmy się do szpitala.  Tam rozpoczęliśmy szczegółowy proces diagnostyczny, który trwa do dziś. Obecnie jesteśmy na etapie kosztownych badań genetycznych oraz intensywnej rehabilitacji z powodu obniżonego napięcia mięśniowego. Rozpoczęliśmy również zajęcia z integracji sensorycznej z powodu zaburzonego czucia oraz terapię logopedyczną, ponieważ Michaś powtarza tylko pojedyncze słowa.  Niestety, nasze wydatki rosną z każdym dniem. Już teraz wszystkie koszty związane z leczeniem i rehabilitacją znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego nie mamy wyboru, musimy prosić Was o wsparcie... To jedyna szansa, aby dać Michałowi szansę na normalne życie i szczęśliwe dzieciństwo.  Proszę, nie odwracaj wzroku. Pomóż!  Mirela, mama

26 106 zł
Olek Matuszewski
Olek Matuszewski , 8 lat

Nierówna walka Olusia o zdrowie... Pomóż!

Nasz Olek ma już 6 lat, a ja pamiętam jego narodziny, jakby to było wczoraj. Ten dzień, gdy ujrzałam go po raz pierwszy, był wspaniały i przepełniony ogromnym szczęściem. Niestety szybko okazało się, że dzieciństwo Olusia nie będzie takie spokojne, jak planowaliśmy. Od pierwszych swoich dni nasz synek zmaga się z wieloma chorobami: astmą, obniżonym napięciem mięśni, wadą serca (dwupłatkowa zastawka aortalna) oraz agenezją lewej nerki. Jego dzieciństwo i nasze życie już na zawsze zostało naznaczone niekończącymi się wizytami i konsultacjami lekarskimi.   Odkąd pamiętam, Oluś miał problemy z mówieniem. Dopiero niedawno udało się poznać, co było tego powodem – rozszczep podniebienia. Synek jest już po operacji niwelującej tę wadę. Wymaga jednak codziennej rehabilitacji, pracy logopedycznej oraz dalszych badań.  Potrzebujemy wsparcia, aby zapewnić mu dobrą przyszłość i wszystko to, czego najbardziej potrzebuje. Jest szansa, że w przyszłości zacznie mówić. By tak się jednak stało, potrzebuje długiej i intensywnej terapii. Niestety koszty leczenia, wizyt i konsultacji lekarskich przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego z całego serca prosimy Was o pomoc! Każda złotówka będzie dla nas ogromnym wsparciem! Rodzice Olusia Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

26 069,00 zł ( 65,34% )
Brakuje: 13 825,00 zł
Andrzej Dłubak
Andrzej Dłubak , 72 lata

Andrzej cały czas walczy o swoją samodzielność. Potrzebne jest Twoje wsparcie!

Bardzo dziękuję w imieniu taty za Waszą dotychczasową pomoc. Dzięki Wam udało się zakupić wózek inwalidzki i zapewnić tacie specjalistyczną pomoc. To był dla nas ważny krok, który pozwolił ruszyć z miejsca! Aktualnie niezbędna jest dalsza rehabilitacja taty, który bardzo chciałby stanąć na własnych nogach.  Widząc postępy, jakie przynosi rehabilitacja, nie wyobrażam sobie przerwania tego procesu! Systematyczne ćwiczenia sprawiły, że tata uzyskał większą sprawność rąk oraz nauczył się przesiadać, np. z wózka na krzesło (ale tylko, jeżeli są na ten samej wysokości lub przesiada się z wyższego poziomu na niższy). To daje nam nadzieję, że można odwrócić skutki tego okropnego wypadku!  Celem rehabilitacji jest przebudzenie rdzenia kręgowego oraz zwiększenie wydolności fizjologicznej. Miesiące ciężkich ćwiczeń, wielu wyrzeczeń i wytrwałości przyniosły pierwsze efekty, które zwiastują, że będzie ich jeszcze więcej! Z powodu zatoru tętnicy płucnej, tata cały czas musi być także pod stałą kontrolą lekarzy oraz przyjmować leki.  Marzenie o jego sprawności i samodzielności jest w zasięgu ręki i co najważniejsze, istnieją realne szanse na jego spełnienie. Tata ma w sobie siłę, wytrwałość i wolę walki. Brakuje nam tylko środków finansowych, które mogą wszystko przekreślić...  Dlatego bardzo prosimy o dalsze wsparcie zbiórki. Będziemy wdzięczni za każdy drobny gest, który przybliży tatę do jego i naszego celu.  Agnieszka, córka Andrzeja

26 050,00 zł ( 79,63% )
Brakuje: 6 663,00 zł
Małgorzata Pijanowska
Małgorzata Pijanowska , 64 lata

Choroba zostawiła zbyt duże piętno! Pragnę tylko jednego – zdrowia dla mamy!

Małgosia to moja mama, kochana i ciepła babcia oraz świetna teściowa. Jest opiekuńcza, oddana i myśląca w pierwszej kolejności o innych. W połowie października mama trafiła na rutynowy zabieg do szpitala, w celu oczyszczenia rany na stopie. Spędziła na oddziale chirurgii prawie miesiąc. Gdy myśleliśmy już o jej wyjściu ze szpitala, stan mamy nagle się pogorszył!  Wszyscy przeżyliśmy szok, gdyż dowiedzieliśmy się, że jedyną szansą na uratowanie jej życia, jest amputacji nogi powyżej kolana! Następnego dnia jej stan jednak dalej się pogarszał. Usłyszeliśmy słowo brzmiące jak wyrok: SEPSA! Niestety z powodu braku miejsc, nie można było przenieść jej na OIOM… Na szczęście los nad nią czuwał i znalazło się miejsce na Oddziale Intensywnej Terapii we Lwówku Śląskim. Stan Mamy był jednak bardzo poważny – stwierdzono wstrząs septyczny, czyli najcięższe stadium sepsy. Mama została podłączona do respiratora i wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Lekarz nie ukrywał, że zdarzyć może się najgorsze. Wtedy została nam tylko nadzieja… Kolejne dni były stanem ciągłego napięcia i strachu. Zamieszkałam niedaleko szpitala, by móc w każdej chwili tam przyjść. Krótkie wizyty, rozmowy z lekarzem, dotknięcie ręki mamy i ta myśl, że to może ostatni raz – wszystko to pamiętam jeszcze tak wyraźnie… Mama nie oddychała już samodzielnie, nerki i jelita również odmówiły współpracy. Kilkukrotnie przetaczano jej specjalnie zamawianą krew. Mama była jednak prawdziwą wojowniczką, walczyła i każdego dnia robiła postępy. Po dwóch tygodniach śpiączki zaczęto ją wybudzać. Wtedy też zaczął się kolejny rozdział walki o mamę. Tak ciężka sepsa zostawiła ogromne piętno w organizmie. Zanik mięśni nie pozwala jej utrzymać kubka, nie może samodzielnie usiąść, zdrowa noga jest zbyt słaba, żeby mogła na niej prędko stanąć. Do tego dochodzą kwestie emocjonalne – sepsa, śpiączka, amputacja też zostawiły ślady w jej psychice. Pierwszy wydatek to przewiezienie mamy ze szpitala do nowego miejsca zamieszkania. Ze względu na swój stan, wymaga obecnie całodobowej opieki, której nie możemy zapewnić jej w rodzinnym Zgorzelcu. Przed mamą długoterminowa rehabilitacja, leczenie odleżyn, opieka psychologiczna, protezowanie. Marzę o tym, żeby moja kochana mama mogła cieszyć się samodzielnością. Głęboko wierzę, że dzięki Waszej pomocy, znowu będzie mogła czytać bajki swoim wnuczkom. Chciałabym jej pomóc w kolejnej walce, jaką musi stoczyć – tej o powrót do zdrowia i sprawności. Dlatego bardzo proszę Was o pomoc, wpłaty i udostępniania. Lilianna, córka

26 031,00 zł ( 24,46% )
Brakuje: 80 352,00 zł
Sebastian Kiszczak
Sebastian Kiszczak , 9 lat

W obliczu wielu tragedii.... Wyciągnij do Sebastiana pomocną dłoń!

Mam na imię Aurelia, mam 34 lata. 6 lat temu moje życie wywróciło się do góry nogami. Zostałam wdową. Samotna matka z dwójką malutkich dzieci... Córka wówczas miała 7 lat, a syn 1.5 roku. Nie byłam pewna czy poradzę sobie z tym, co nas spotkało, czy udźwignę tę wielką tragedię i stratę. A co najważniejsze, czy uda mi się samotnie wychować dzieci i utrzymać dom. Byłam przerażona!  Niestety, za chwilę okazało się, że to był dopiero początek góry lodowej...  Ta sytuacja odbiła piętno na zdrowiu mojej córki. Lekarze zdiagnozowali u niej hiperinsulinizm i insulinooporność. Od razu trafiła pod opiekę wielu specjalistów, takich jak endokrynolog, diabetolog, okulista oraz poradni rehabilitacyjnej. Na szczęście dzięki ich pomocy szybko udało się ustabilizować jej stan zdrowia.  Niestety, nie długo cieszyłam się opanowaniem tej sytuacji. Dwa lata temu mój stan zdrowia znacząco się pogorszył. Z dnia na dzień zaczęłam tracić siły, byłam zmęczona i miałam problem z wykonywaniem nawet prostych obowiązków domowych! Natychmiast trafiłam do szpitala, gdzie dowiedziałam się, że zmagam się z kardiomiopatią rozstrzeniową z niewydolnością serca oraz frakcją wyrzutową.... Co gorsze lekarz przekazał mi informację, że choroba szybko postępuje, nie da się jej wyleczyć, a rokowania są niepewne...  Długo nie mogłam w to uwierzyć... Szok mieszał się z żalem i poczuciem niesprawiedliwości. Ze łzami w oczach zastanawiałam się, czy nasze cierpienie kiedyś się skończy? Przecież moje dzieci nie mogą teraz stracić matki! Byłam załamana, jednak wiedziałam, że nie mogę się poddać! Od razu zostałam objęta specjalnym programem leczenia. Wprowadzono mi specjalistyczny lek, który stosuje do dziś i który niestety nie jest refundowany... Obecnie koszt wszystkich moich leków to 800 złotych w miesiącu! Boję się myśleć o tym, co będzie dalej, bo w ostatnich tygodniach choroba znacznie przyspieszyła. Dodatkowo pojawiły się inne choroby współistniejące, które nasilają objawy niewydolności serca i utrudniają dotychczas prowadzone leczenie...  Niestety, to nie koniec tragicznych informacji...  We wrześniu, syn zaczął naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Zmiany w jego zachowaniu zaniepokoiły mnie już w przedszkolu, jednak wszyscy twierdzili, że to normalne, że jestem przewrażliwiona... Intuicja mnie jednak nie myliła.  Okazało się, że syn cierpi na wadę wzroku, jaką jest niedomoga konwergencji i zez ukryty. W trakcie badań udokumentowane zostało u niego również obniżone napięcie mięśniowe oraz wada słuchu i wymowy. Powiedziano mi, że dziecko jest kinetykiem poszukującym bodźców sensorycznych. Załamałam się. Ledwo udawało mi się wiązać tzw. koniec z końcem, a tutaj znów potrzeba pieniędzy, by pomóc dziecku jak najszybciej stanąć z powrotem na nogi. Szereg specjalistów, zwykle prywatnie, gdyż nie mogłam pozwolić na zmarnowanie cennego czasu. A to początek naszej drogi...  Obecnie Sebastian korzysta z rehabilitacji wzroku, słuchu i wymowy, terapii SI, neurologopedy. Wydatki rosną z każdym dniem, a nasze oszczędności już dawno się wyczerpały. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak prosić ludzi dobrego serca o pomoc. Tylko Wasze wsparcie może przerwać cierpienie, które trwa już za długo...  Aurelia, mama 

26 027 zł
Jaś Wałecki
Jaś Wałecki , 7 lat

Wada genetyczna stoi na przeszkodzie do rozwoju Jasia... Pomocy!

Mój kochany synek skończył niedawno 6 lat. Widzę, jak bardzo chciałby pobiec za swoimi rówieśnikami, bawić się z nimi. Niestety, uniemożliwia mu to choroba, powodująca nieprawidłowy rozwój mózgu i opóźnienie rozwoju psychoruchowego. Pomocy! Po urodzeniu nic nie wskazywało na to, że Janek będzie musiał mierzyć się z takimi problemami. Gdy zbliżał się do pierwszych urodzin, zauważyłam znaczne opóźnienie rozwoju. Synek miał obniżone napięcie mięśniowe. Bardzo się bałam, co będzie dalej… Jasiu przeszedł całą masę badań. Rezonans głowy wykazał nieprawidłowości w rozwoju mózgu. Szybko rozpoczął rehabilitację, na którą uczęszcza do dzisiaj. Niedawno poznałam przyczynę problemów syna. Badania genetyczne wykazały uszkodzenie genu CACNA1A. Syn nie chodzi samodzielnie i nie mówi. Wymaga ciągłej pomocy osoby dorosłej. Nadzieją jest dla niego intensywna rehabilitacja. Jasiu jeździ na turnusy rehabilitacyjne, korzysta z terapii SI. Odwiedzamy też całą masę specjalistów: genetyka, neurologa, czy okulistę.  Terapia kosztuje syna bardzo dużo bólu… Ale na szczęście daje efekty. Ostatnio Jasiu próbuje chodzić, ale niestety się przewraca. Pomimo tego jest pogodnym dzieckiem, które się nie poddaje. Ciągle ma na twarzy uśmiech, którym zaraża innych. Od lat chodzi do przedszkola, stara się integrować z innymi dziećmi na swój sposób. Jestem z niego dumna! W przypadku Jasia pomocne może okaże się leczenie komórkami macierzystymi. W tej sprawie syn przejdzie niedługo konsultacje.  Jest mi bardzo trudno udźwignąć to wszystko finansowo, pomimo tego, że oboje z mężem pracujemy. Mamy jeszcze drugie dziecko, które również ma problemy. Bardzo proszę o wsparcie! Jeśli razem zapewnimy Jasiowi możliwości rozwoju, codziennej pracy na rehabilitacji, wiem, że ją wykorzysta! Ewa, mama

26 023,00 zł ( 16,3% )
Brakuje: 133 552,00 zł
Tymek Mareczko
Tymek Mareczko , 8 lat

Najbardziej boję się, że cierpienie wróci i znów stracę synka... Pomocy!

O diagnozę walczyliśmy 2 długie lata. Walka była bardzo trudna, ale wreszcie poznaliśmy naszego przeciwnika. Przed nami kolejny bardzo ważny etap - leczenie i walka z trudnym przeciwnikiem.  _____ Choroba jest bezlitosna, ale jej postęp udało się zatrzymać. Znaleźliśmy specjalistów, którzy zainteresowali się naszym przypadkiem wnosząc w nasze życie ogromną nadzieję na poprawę.  Zaczęło się od anginy - to jednak zdarzyć się może każdemu. Zwyczajna choroba doprowadziła do poważnych komplikacji. Na moich oczach stan Tymka się pogarszał. Synek przestał mówić, jego twarz zaczęła przybierać różne dziwne wyrazy, a zachowanie stało się niepokojące. Z dnia na dzień przestał jeść, często wpadał w szał. Lekarze łączyli to z przyjściem na świat rodzeństwa, ale ja czułam, że coś się dzieje. Pukaliśmy do kolejnych drzwi, przeprowadzaliśmy badania, organizowaliśmy diagnostykę, wysyłaliśmy kolejne zapytania. Początkowo byliśmy skazani na całkowitą niepewność… Żaden lekarz nie był w stanie postawić konkretnej diagnozy. Wreszcie padło podejrzenie autoimmunologicznego zapalenia mózgu i Zespół PANDAS. Nogi się pode mną ugięły, bo nie byłam w stanie wyobrazić sobie, co to dla nas oznacza. Diagnostyka potwierdziła przypuszczenia lekarzy. Z jednej strony byłam przerażona, bo trudno pogodzić się z myślą, że życie dziecka już zawsze będzie definiowane przez chorobę… Z drugiej - w moim sercu znów zagościła nadzieja, bo znając przeciwnika mieliśmy szansę podjąć walkę. Znalezienie ośrodka, w którym możliwe byłoby przeprowadzenie leczenia Tymka było trudne, bo na ten zestaw chorób nie zostało przygotowane skuteczne rozwiązanie. W pewnym momencie miałam wrażenie, że trafiliśmy na mur. Stan Tymka się pogarszał, a my prowadziliśmy nerwowe poszukiwania.Dzięki wsparciu rodzin innych dzieci i specjalistów dowiedzieliśmy się, że skuteczne w leczeniu okazują się wlewy immunoglobuliny. Spróbowaliśmy, otrzymaliśmy kwalifikację, a Tymek od miesięcy regularnie dostaje wlewy. Jego rozwój postępuje w zadziwiającym tempie. Pod wrażeniem są nawet specjaliści, którzy współpracują z synkiem na co dzień. Leczenie daje efekty, ale każde podanie kosztuje nas ponad 25 tysięcy złotych. Przed nami co najmniej pół roku terapii, co oznacza, że walka o życie i zdrowie naszego synka została wyceniona na ogromną cenę. To kwota, której nie jesteśmy w stanie zdobyć! Potrzebujemy armii ludzi wrażliwych na krzywdę innych. Armii, która uchroni Tymka przed kolejnym załamaniem zdrowia i gwałtowym pogorszeniem. Tymek wreszcie zaczyna mówić, robi się coraz bardziej samodzielny. Czasem mam wrażenie, że mój synek wrócił z długiej podróży… Potwornie boję się, że to, co najgorsze wróci. Ta choroba jest nieprzewidywalna, a dopóki mam nadzieję, jestem gotowa prowadzić walkę. Pomóż mi, zanim jedyna szansa przepadnie!  Mama

26 010,00 zł ( 15,55% )
Brakuje: 141 224,00 zł
Krzysztof Kolasa
Krzysztof Kolasa , 33 lata

Tragiczny wieczór wszystko zmienił❗️Pomóżmy Krzysztofowi wrócić do zdrowia❗️

Mąż i tata dwóch dziewczynek brutalnie zaatakowany nożem. Dzisiaj walczy o powrót do sprawności po tragicznych i drastycznych wydarzeniach. Czy kiedyś będzie lepiej? Wierzymy, że z Twoją pomocą wszystko się uda i znów zaświeci słońce.   W dniu 25.08.2023 roku mój mąż został brutalnie zaatakowany nożem do tapet. Przecięto mu twarz i rękę. Rany mierzyły nawet kilka centymetrów, zniszczyły mięśnie, ścięgna, nerwy i tętnice. Odebrały sprawność prawdopodobnie na całe życie!  Krzysztof przeszedł operację ratującą życie z 25.08.2023 na 26.08.2023, w nocy.  Jestem mamą, ale takiego strachu nie przeżywałam jeszcze nigdy! Bałam się o niego... Operacja miała na calu zreperowanie ręki i twarzy tak, żeby przez kolejne dni nie stała się Krzysiowi jeszcze większa krzywda... Łączenie żył, tętnic, zszywanie głębokich ran, próba ratowania nerwów. Otarliśmy się o tragedię, chociaż odwiedzając go codziennie, czuję, że tragedia nadal trwa. Szczególnie w jego głowie martwiącej się o to, co będzie dalej...  Naszej sytuacji nie ułatwia jeszcze jeden fakt. Krzysztof miał kilka lat, gdy zdiagnozowano u niego chorobę genetyczną, prowadzi ona do całkowitego oślepnięcia. Dziś w jego oczach pozostało kilka procent wzroku. Tym bardziej w trakcie ataku nie miał szans. Obecność w szpitalu również jest dla niego trudna... Najbezpieczniej czułby się w domu. Musimy zrobić wszystko, by szybko do niego wrócił.  Przychodzimy tutaj prosić o pomoc. Krzysztof ze swoim brakiem wzroku i okaleczeniami nie będzie miał możliwości pracy. Niestety, w walce o jego zdrowie i powrót do normalności potrzebni będą specjaliści. Rehabilitacja, która będzie kosztowna, leki, opatrunki i to, co zleci dodatkowo lekarz. Krzysztof jest osobą niepełnosprawną, na rencie socjalnej i nie będziemy w stanie uzbierać takich środków.  Mamy do wychowania dwie córeczki. Naprawdę, bardzo potrzebujemy Państwa wsparcia...  Żona

25 984 zł
Ewa Rupa
Ewa Rupa , 51 lat

Nowotwór wrócił ze zdwojoną siłą - proszę, pomóż mi przeżyć

Mam na imię Ewa, jestem matką dwójki dzieci. Pracuję jako pielęgniarka na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii.  W lipcu 2021r. usłyszałam brutalną diagnozę- złośliwy rak piersi HER-2+3. Rozpoczęłam szybkie leczenie: chemioterapia, zabieg oszczędzający, węzeł wartownik został wycięty, radioterapia i leczenie Herceptyną. Leczenie przyniosło oczekiwany rezultat, czułam się świetnie, cieszyłam się z życia, całkowicie wróciłam do pracy w czerwcu następnego roku, zaczęłam normalnie funkcjonować... Jednym słowem byłam zdrowa. Jednak nie trwało to długo. Niestety we wrześniu 2022r. będąc w pracy straciłam czucie w ręce, miałam bardzo silne zawroty głowy, problemy z utrzymaniem równowagi, z koncentracją i pamięcią. Natychmiastowa reakcja koleżanek z pracy, które zauważyły, ze dzieje się coś złego, interwencja lekasrka, TK głowy i bum...diagnoza- przerzuty raka do głowy. Kiedy zobaczyłam obraz tomografu na ekranie komputera... szok i niedowierzanie, pierwsza myśl.. jak to się stało? Przecież czułam się tak dobrze. Co trzy tygodnie byłam u lekarza, bo wciąż dostawałam Herceptynę. Wszystko było w jak najlepszym porządku, wyniki badań prawidłowe. Druga myśl, jak powiedzieć rodzicom, dzieciom? Załamią się. Mimo trudności powiedziałam sobie, że nie czas na narzekanie i gorzkie żale. Trzeba działać i to bardzo szybko, szkoda czasu na użalanie się nad sobą, przecież mam dla kogo żyć. Kolejne badania, bardzo szybka radioterapia i rozpoczęłam kolejne leczenie chemiczno-biologiczne, które jest bardzo kosztowne.  W tej chwili czas odgrywa kluczową rolę. Jedną walkę o życie wygrałam, głęboko wierzę, że i tym razem dzięki ludziom dobrej woli uda się zdobyć potrzebne środki, abym mogła cieszyć się życiem. Niestety, kwota przewyższa moje i mojej rodziny możliwości, stąd gorąca prośba o pomoc i wsparcie. Ewa   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

25 971,00 zł ( 5,3% )
Brakuje: 463 687,00 zł